Zdjęcia z wypadów w teren. Reaktywacja tematu!

My z dziś  😉  przez tunride nie mogłam siedzieć w domu i musiałam choć na chwile ,teren tak nas wciągnął że wróciliśmy po ciemku .


tunrida, uwielbiam Twojego konia, jak to zrobiłaś, że on się absolutnie niczego nie boi?
Monia - jak już pisałam, zazdroszczę  😡
A u nas na Mazurach była w ten weekend "taka piękna zima", że postanowiłyśmy umyć koniom nogi w jeziorze z tego wszechobecnego błota 😁. Z tego mycia wyszły super galopy po jeziorze  😍. Wróciłam w mokrych bryczesach i z wodą w butach. W domu szybkie moczenie nóg w gorącej wodzie 🤔, ale było warto 😀. Jeziorko spokojna jak kartka papieru, dno czyściutkie, bez kamyków, pomyśleć-8 stycznia, a u nas takie cudne galopady w wodzie 💃
No to się przyznam, ze wcale nie było tak lekko. No bo koń motocykla nie widział już dłuugo. Ostatnio jakoś latem.
A przez to, że miał uraz i w normalne tereny nie jeździ, to zrobił się z niego wypłoch. nawet mąż, nie-koniarz to zauważył.
Pojechałam stępem sama ponad godzinę w jedną stronę na polankę. Tam rozsiodłałam konia i się pasł i czekałam na męża, który dobił motocyklem.
Osiodłałam konia i mieliśmy wrócić razem. A że koń stępem idzie powoli, to mąż miał sobie jeździć wokół nas, robić kółka itd.

Jak już siedziałam na koniu, mąż chciał mi podać czapkę i jak to nie-koniarz machnął nią niechcący koniowi przed nosem. Koń zgłupiał. Jakby pierwszy raz w życiu czapkę widział. Zaczął się cofać, napinać, uciekać chciał. Ale ja po prostu ROBIĘ SWOJE. Czyli uspokoiłam i się zaparłam, że właśnie że mąż PODA mi tę czapkę i koń będzie musiał to jednak znieść. Zniósł.

No i pojechałam w stronę stajni pierwsza. Mąż za mną. Koń cały czas stępował spięty jak struna, uszy do tyłu, cały napięty. Nie podobał mu się ten motocykl za nim. Ale szedł. Za to kiedy pojawiło się rozwidlenie dróg i mąż postanowił odbić w bok i zrobić sobie kółeczko, przygazował ostro ( jak to nie-koniarz, nie pomyślał, że koń się może nagle przestraszyć- wszak już jeździł kiedyś z motocyklem tereny, nie?) Jak mi koń nie wypruł do przodu galopem. Jak z procy. Poniósł.  🤔 Ja zamiast myśleć, że nie mam kasku, że mogę spaść, że może mi koń tak lecieć aż do asfaltu, to miałam w głowie tylko jedną myśl "NOGA". "Kur** wa mać- jego noga". Patrzyłam przerażona na czekające na nas korzenie modląc się w duszy, by nie nastąpił na nie krzywo. Jak widziałam zakręt, to nie bałam się, że spadnę na zakręcie ( jak kieedyś) tylko martwiłam się, żeby nie uszkodził sobie kolana. Mogłam go ściągać wodzami, mogłam sobie krzyczeć, uspokajać, mogłam se....byłam poniesiona jak cholera. A koń jak najzdrowszy na świecie zwijał się i rozwijał pode mną jak chart w biegu.  🤔

Na szczęście zaraz pojawiła się polanka, wykręciłam na nią konia i się zatrzymał, bo po co galopować od stajni?

Mąż nadjechał motocyklem niczego nie świadom. Uspokoiłam konia, podjechałam do męża, powiedziałam, żeby jechał pierwszy. I stepowałam już za nim do stajni, tak by koń widział motocykl, który wyje.
Potem jeszcze, kiedy koń był już spokojny, specjalnie pozwalałam stać mu i patrzeć jak motocykl podjeżdża do nas od boku, jak przejeżdża nam przed oczami z lewa na prawo.
Ogólnie- ROBIĘ SWOJE.
I gdyby koń nie miał zakazu niekontrolowanego ruchu, to najprawdopodobniej po uspokojeniu go, ponownie bym próbowała, żeby motocykl wył za nami. ( prosiłabym tylko męża, by nie przygazowywał już)

Ja po prostu- robię swoje. Uspokajam konia i powtarzam daną czynność, sytuację- patrząc na ile koń jest w stanie to znieść.
( a koń nie popsuł się na szczęście po tym galopie. W ogóle na kole na betonie w jedną stronę jak ktoś nie wie, że utyka, to by chyba nawet nie zauważył tego lekkiego utykania.)

Livia   ...z innego świata
09 stycznia 2012 07:53
monia, super! Faktycznie już ciemno pod koniec 🙂

tunrida, o kurcze, ale miałaś przygody... Dobrze, że Passatowa noga nie ucierpiała i nic wam się nie stało.
No...też się cieszę.
Muszę jednak bardziej uważać na tego gamonia.  😡 Dziś pójdę z nim na spacer w ręku, bo ma padać, więc szkoda narażać siodła na wodę.
emptyline   Big Milk Straciatella
09 stycznia 2012 09:13
tunrida, nie dziwię się, że myślałaś o nodze, nie o sobie. Dobrze, że się skończyło pozytywnie.


Ja wczoraj zebrałam się w końcu na odwagę, osiodłałam kucyka i pojechałam sama w teren! Przy samej stajni, za bramą, usiłował się cofnąć, rzucić głową, ale biorąc sobie do serca uwagi, zaparłam się i...pojechaliśmy. Na spokojny, godzinny teren (pomijając fakt, że przegoniłam go po chaszczach, bo oczywiście musiałam pomylić drogę). Większość terenu szedł zaciekawiony, rozluźniony, jedynie sterta worków z liściami trochę go wystraszyła, więc chwilę spędziliśmy na badaniu tego dziwnego zjawiska, które przecież mogło się na niego rzucić. Nie galopowałam, pokłusowałam tylko trochę - nie chciałam przesadzić, coby jednak wrócić do domu z tarczą, a nie na. Ostatnio ogólnie bardzo dobrze Nam idzie, skończyło się stawianie na swoim, kuc się słucha, jest przemiły i naprawdę grzeczny. Chyba jestem z niego bardzo dumna, zwłaszcza jak przypomnę sobie, co było pół roku wcześniej.


Jest i dokumentacja.
Livia   ...z innego świata
09 stycznia 2012 09:15
emptyline, gratulacje! Wiem, co to za ból, żeby w końcu się zebrać i pojechać 🙂 Fajnie, że wam się udało 🙂
emptyline no i moje gratulacje 😅 Jak widać grunt to samozaparcie. Trzymam zaWas kciuki 😉
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
09 stycznia 2012 09:27
i my byliśmy w terenie, hehehe
czyli przeprowadzka i przewożenie 16 koni;-)
tu czekamy przy bramach na lorry xD
iwona9208   Konie to choroba, z której nie da się wyleczyć.
09 stycznia 2012 09:52
derby co to za kantarek?Fajny.Własnoręcznie robiony czy kupiony?  😉
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
09 stycznia 2012 09:59
własnoręcznie robiony. Ten ze zdjęcia to akurat najzwyklejszy z sznurków np po słomie( bardzo silnie działający) Takie kantary używają w Argentynie.
Ja dostałam dla Rudej fajny ze skóry chyba bydlęcej...ale za mały i będę go chyba sprzedawała a szkoda;((((
emptyline - gratuluję samotnego wyjazdu w teren 🙂

tunrida - to miałaś przeboje, dobrze że Passatowa noga cała.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
09 stycznia 2012 10:14
Ja wczoraj też zaliczyłam taki niby teren ( dzięki tunridzie 🙂  ). Byłam na spacerze w ręku z Rudym i wygląda na to, że się będziemy spacerować.  O ile Dukat nie zachowywał się nazbyt gwałtownie to oszalały dwa konie, które zostały. Bo jak to ... zabrali szefa. Trochę mi pewnie zajmie zanim się towarzystwo uspokoi, ale będziemy próbować.
Cały czas czekamy na odrobinę zimy, bo niestety rowerowym wyjazdom, ani biegom przełajowym taka aura nie sprzyja, a mąż mój cyklistą i biegaczem  jest z zamiłowania i mógłby nam potowarzyszyć. W zeszłym roku i dwa lata temu o tej porze biegał z nami systematycznie. Rudy traktował go jak pierwszego konia w zastępie i nie było w zasadzie żadnych problemów z płoszeniem się. Podobnie traktował rower i latem także sporo jeździliśmy w takiej parze.
Póki co błoto, szaro i buro, a i zdjęć brak  🙁 . Patrze na Wasze i źle mi jest.
Sanndy   „Czy dajesz siłę koniowi…”
09 stycznia 2012 10:21
ja wczoraj po treningu (udało mi się w końcu wsiąść) też wybrałam się na małą, stępową przejażdżkę po lesie... fajnie, bo młody nie boi się już tych wszystkich dzikich wysypisk w lasach ( które doprowadzają mnie do szału, to przykre co ludzie robią...)



taki  🚫, wybaczcie
tunrida, śniliście mi się ostatnio z Passatem. byłam w ciężkim szoku, że śnił mi się ktoś kogo w życiu nie widziałam 😉
Livia na koniec filmiku to połowa drogi do domu ,jak wracałam to mąż świecił mi na drodze żebym jechała na światła przez te łąki  🤔wirek: 
iwona9208   Konie to choroba, z której nie da się wyleczyć.
09 stycznia 2012 10:37
derby jest gdzieś w internecie instrukcja jak zrobić?
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
09 stycznia 2012 10:41
Iwona nie mm pojęcia, ale raczej nie. Wiesz oni w Argentynie to wszystko prawie sami robią.....a już niektóre ogłowia-bomba;-)

P.s. ale Wy macie fajne tereny, ten z filmiku to nigdy się nie kończy i fajne podłoże na wyboje🙂
iwona9208   Konie to choroba, z której nie da się wyleczyć.
09 stycznia 2012 10:45
Mogłabyś napisać na PW instrukcję?  :kwiatek:
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
09 stycznia 2012 10:53
tak rok temu wyglądała zima a Anglii, szkoda, że teraz nie było śniegu

teren pierwszego lub drugiego dnia świąt zeszłego roku😉


p.s. to polo, polo sprzęt i polo konie więc proszę o nie komentowanie sprzętu i jakie to konie biedne- nie wszystkie dyscypliny da się zmienić
A ja jednak wzięłam siodło w teren.
A żeby nie zmokło przez godzinę łażenia na piechotę, gdyby zaczęło padać, to zrobiłam o tak.
To jest moje czwarte siodło w życiu, ale jedyne o które dbam.  😁
Godzina na piechotę, godzina w siodle. I ani jednego kroku kłusa ( że o galopie nie wspomnę) Byliśmy BARDZO układni i grzeczni.

derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
09 stycznia 2012 13:40
tunrida   niezły patent xD
Anderia   Całe życie gniade
09 stycznia 2012 13:42
emptyline fajnie, że się odważyłaś, bo, fakt, najtrudniej jest za pierwszym razem  😉
A co to za psiak? Stajenny?
No....niby tylko trochę mży, ale jak się zrobi godzinę stępem, to jednak siodło całe mokre. A tak woda osadza się na foli. Jak chcę tyłek w siodło wsadzić, zwijam folię i wpycham w kieszeń czapraka. Nie boli mnie serce, że mi siodło moknie.
Kiedyś jak mżyło brałam pad do jazdy na oklep, ale jak chciałam po godzinie na niego wsiąść, to był cały mokry i tyłek też by mokry.
No to potem jeździłam baz niczego, na oklep. To już tylko mój tyłek był mokry, ale niewygodnie ( mój jest bardzo niewygodny dla tyłka na oklep)
A patent z folią mi się sprawdza.  🙂
Moja to kanapa na oklep, szeroka, kręgosłupa nie czuć, schaby dobrze rozwinięte, kłębu nie ma. 😀
tajnaa, to ma swój plus, pewnie nad wyraz wygodna 😉
Bardzo wygodna 🙂
Żeby OT nie robić my po 2 miesiącach niejeżdżenia pojechałyśmy na spacerek.


Spacerek na 20 minut, w sumie sam stęp, w kłusie za bardzo dokazywała.
Dziś czuję, że żyję, szczególnie jak wstaję z fotela. Zakwasy.  🥂
Livia   ...z innego świata
09 stycznia 2012 14:50
monia, łał, to faktycznie zaszalałaś 🙂

tunrida, praktyczny patent! Na pewno go wykorzystam u siebie, jak zajdzie potrzeba 🙂
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
09 stycznia 2012 15:52
Heh, dziś także nie wytrzymałam. Byliśmy w ręku, ale ... znacznie dalej bo dwa pozostawione trochę odpuściły. Jeszcze kilka takich spacerów i ... a niech mnie ... wsiadam. Fotografować będę komórką co by cokolwiek udokumentować 😉.
Przez Was i Wasze relacje i zdjęcia nawet jak sama jestem to się jak w towarzystwie czuję 😉.

EDIT: dodałam zdjęcie
1 listopad 2011 ( znaczy, że kłamałam co do ostatniego udokumentowanego 😡 ), już niestety ubiegłoroczne.
Jednak tą drogą spacerujemy od wczoraj z Dukatem ( na zdjęciu Aleks ).
Co by jednak nie było takiego totalnego OFFtopa.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się