Powrót do natury, czyli z miasta na wieś...

A.   master of sarcasm :]
23 listopada 2011 08:37
Tereny, które użytkowałem jako pastwiska poszły pod buldożery. Młody las, który rósł na moich oczach, został przerobiony na wióry i pojechał do kotłowni.


Straszne to, wszystko chca zniszczyc, zaorac, przejechac walcem  🙁
Pewnie, że do kitu. Ale właściciel terenu, w granicach dopuszczalnych przez prawo, może zrobić z nim co chce.
Jeśli chce zainwestować w "generator strat", to ma prawo. Co najzabawniejsze w miejscu gdzie destrukcja krajobrazu jest największa ma powstać..... stajnia na około 20 koni i plac do jazdy. Mieszkam tu 13 lat i doskonale wiem, że na obsłużenie ruchu turystycznego jaki jest w ostatnich latach spokojnie wystarczą 3 konie, jeśli mogą chodzić i na lonży i w terenie. W promieniu 15 kilometrów jest, oprócz mojej, jest 7 stajni oferujących ( teraz lub wcześniej) rekreację konną. Jedna z nich z rekreacją dała sobie spokój już latem, dwie kolejne są w trakcie likwidacji ( jedna sprzedała już wszystkie konie, druga ma już tylko 2) . Właściciele kolejnej stajni ponoć szukają już czegoś w okolicy Poznania, aby sie zwinąć z tych okolic. Rynek lokalny jest wystarczająco nasycony ofertami jazdy konnej i kolejna stajnia nie zarobi nawet na utrzymanie, nie mówiąc już o zwrocie inwestycji. Ale koszty inwestycji nie moje, więc nie mój problem. Tam, dokąd planuje przeniesienie swoich koni, do najbliższej rekreacji konnej jest 18 kilometrów, a miasteczko ma przygotowane około 600 miejsc noclegowych dla turystów i kilka ośrodków szkoleniowych. No i najważniejsze: szansa na halę!
Gdyby Strzeszyn sie nie zmieniał, to sentyment do miejsca utrudnił by podjęcie racjonalnej ekonomicznie decyzji. Ale "stary, dobry Strzeszyn" umiera. Idea zastąpienia go "fabryką do przerobu turystów" nie przemawia do mnie, ale może nie mam racji, bo za stary już jestem i mało elastycznie myślę. Czas pokaże. Może nawet pokarze.
P.S. ( edit)
Gilian Jako, że znasz trochę okolicę, to dodam, że : młodnik przy zjeździe z szosy wykarczowany, "Bieszczady" wykarczowane," Lotnisko" wykarczowane, "Lisi Ogon" przy drodze na Międzylesie wykarczowany, Teraz - jak widać -  wycinana jest "Piaskownia" a następne w kolejności jest około 35 ha młodnika po obu stronach drogi na Komorze ( tzw "Drogi Jałowcowej". W teren już mi sie nawet nie chce jeździć. bo i las przy drodze nad jeziorem ( zielony szlak) nadleśnictwo rżnie na potęgę.
Kurcze gdzie te czasy, kiedy na jazdę konną w Strzeszynie - jeszcze do mnie - zapisywać się trzeba było co najmniej z tygodniowym wyprzedzeniem?? ;-)

Pewnie aktualny właściciel w tych czasach nadal żyje :-/ ale wyrównanie paskowni uważam, za barbarzyńskie!! Bieszczady też wyrównają?? (Beszczady to takie przystrzeszyńkie pofałdowane piękne wrzosowiska)  😕
Nicto - dawno mnie u Was nie było... a do Bornego lepsza droga ;-)
chyba, że wolisz coś bliżej Szczecina może? Bo tu z rekreacją wiecznie problem - za mało stajni rekreacyjnych... ba hoteli dla koni też mało...
hm...
Gillian   four letter word
23 listopada 2011 09:20
niedługo nie będzie w ogóle gdzie pojechać! :/
[quote author=_Gaga link=topic=8967.msg1197181#msg1197181 date=1322039940]
Bieszczady też wyrównają?? (Beszczady to takie przystrzeszyńkie pofałdowane piękne wrzosowiska)  😕......
.
chyba, że wolisz coś bliżej Szczecina może? Bo tu z rekreacją wiecznie problem - za mało stajni rekreacyjnych... ba hoteli dla koni też mało...
hm...

[/quote]
Bieszczad nie wyrównają. Zaorzą je "tylko" - na unijne dopłaty.

Boksy robię mobilne - ściany ze stalowych ram, skręcane do kupy śrubami - to i Szczecin w zasięgu, tylko terenu troche trzeba aby poustawiać i coś na padok. No i woda w kranie i gniazdko z prądem do oświetlenia. Masz pomysł na miejsce, to podrzuć.
strzeszynopitek, masakra 🙁

Ja wracam odnośnie jaj na stryszkach - na sianie. U nas najprawdopodobniej był to lis (!), zauważyłam go kręcącego się koło "gnojoka" i raz przed domem. Będziemy dzwonić do Inspektoratu Wet., ciekawe co powiedzą. Koleżanka mówi, że oprócz "mojego" całego jajka widziała tam też skorupki. Nie wiem, czy to wszystko możliwe - na stryszku nocują koty, przynajmniej 3 sztuki, nadal tam wchodzą, nie bałyby się w tej sytuacji?
Wojenka   on the desert you can't remember your name
23 listopada 2011 11:10
Ech, mnie jednak najbardziej odpowiada układ: lato na wsi, zima w mieście. Właśnie odliczam dni do powrotu do miasta...
Pewnie gdybym miała ciepły, całoroczny dom to bym inaczej do tego podchodziła, ale póki co welcome back city  😉
BASZNIA   mleczna i deserowa
23 listopada 2011 11:24
Forkate, to koty by sie baly-lisy to najwieksi mordercy kotow.
Wojenka, ja mam tak samo. Głównie dlatego, że u nas piec nie wyrabia i jest w stanie nadrobić różnicę tylko 40 stopni. Czyli jak na dworze -20 to w domu z trudem +20, ale jeśli na dworze spada do -25... policz sobie 😉 Kupiliśmy kominek, pociągnęliśmy rury ale jeszcze musimy podłączyć (co oznacza kilka tysięcy do wydania 🙁 )
Choć poranki z widokiem na zaśnieżone łąki i las są nie do pogardzenia 🙂 I zaśnieżony podjazd 😀
Wojenka   on the desert you can't remember your name
23 listopada 2011 11:33
U nas dwa lata temu przy tych największych mrozach koza przy największym hajcowaniu do 15 stopni dochodziła...  🙄
A nad ranem jak przygasła...,brrr. Nawet nie chcę sobie tego przypominać.Nigdy więcej.
Wojenka, u nas w zeszłym roku też 12-14 stopni w sypialni często było (od wschodu), w zachodnim pokoju trochę cieplej. Pamiętam, jak wysyłałam dziewczynom zdjęcia - tempo obrabiania było wprost proporcjonalne do spadku temperatury a ja siedziałam w rękawiczkach, bo mi palce kostniały.
Wojenka   on the desert you can't remember your name
23 listopada 2011 11:40
Brzmi jak horror, który znam z autopsji...
Ale już niedługo Warszawa  😍, ciepłe grzejniczki, ciepła woda bez ograniczeń  😍 -małe rzeczy, a cieszą  😉
BASZNIA, właśnie tego obawiam się najbardziej 🙁 Na razie wszystkie całe, "moja" grupa wygania kocura sąsiadów, nie widziałam ich w zetknięciu z lisem, ale ja widziałam go 2 razy na 100% - nie bał się, nie płoszył na dźwięk klaksonu, a za drugim razem ledwo dał się przepłoszyć. Przestraszyłam się konkretnie, bo mam oprócz dwóch koni trzy kozy, no i koty. Dam znać co powiedzieli w inspektoracie.

Pan powiedział, że najpewniej zwabia kolegę lisa obornik, w którym są myszy i na te myszy poluje, bo obecnie jest strasznie dużo lisów, nie mają naturalnego wroga, dzięki szczepionkom raczej nie chorują, w lesie kończy się jedzenie i podchodzą pod domy, coraz bardziej się oswajają i nie boją ludzi.
Jajka na sianie to raczej sprawa łasic, które zresztą nie pierwszy raz u nas chcą zimować. Łasic też się obawiam z powodu kotów - ktoś ma pomysł, jak je przepłoszyć?
Jakaś masakra, przychodzą do nas te zwierzaki jak szalone, sarny na padoku to norma, łasice w stodole prawie też, bażanty na padoku i oborniku, ale lisa jeszcze nie było...o przybłąkanych kotach nie wspomnę - miałam dwie swoje kotki (sterylizowane) a aktualnie mam dwie kotki i 5 (!) kocurów (1 kastrat i 1 młody znaleziony przy drodze). Myślałam, że wszystkie ciachnę ale mam obawy, że przypałętałoby się ich jeszcze więcej, gdyby chłopcy nie mieli silnego instynktu terytorialnego  🤔
Forkate, u mnie są 4 kocury, wszystkie wycięte w wieku młodzieńczym. Dwa co prawda mają tak przyjazny charakter, że:
a) przyprowadzają każdą bidę do miski (obecnie utrudnione, bo obce koty nie wiedzą, że psy do nich biegną w celach zabawowych i na wszelki wypadek uciekają)
b) próbują kumplować się ZE WSZYSTKIM - leśnym zwierzem przywiezionym przypadkiem z drewnem (cholera wie co to - takie tchórzo - kunowo jakieś tam...), psem kotojadem... wszystkim
Ale dwa pozostałe koty absolutnie nie zgadzają się na to, żeby coś wprowadziło się bez naszego wyraźnego zaproszenia (a i wtedy próbują nam wyperswadować pomysł). Co zabawne - jeden z nich został wprowadzony jako kot 4-letni w maju tego roku. Ten drugi mial już wtedy 10 lat i niezupełnie był zachwycony. Próbowały się wzajemnie wywalić z kozła. Obce nie mają szans.
a propos Strzeszyna- w zeszłym roku miałam tereny w obie strony od stajni. W tym roku jedno podzielili na działki, rozkopali pod doprowadzenie mediów, poprowadzenie drogi , wszystkie sarny uciekły.
W drugą stronę miałam gruntową drogę do lasu i wysypali kamieniem a na końcu tej drogi, przy której nikt nie mieszka pod samym lasem wbili słupek z nazwą ulicy : "Podmiejska". Abstrahując od tego, że to wieś.
Dworcia, dzięki, pogadam jeszcze z kilkoma wetami i coś postanowię, no i może pociacham przed wiosną. Trochę ciężko z siedmioma kotami, chociaż pierdółki kochane są wszystkie, mimo odmiennych osobowości 😉 Chyba że tak ma być, że niby szczęśliwa liczba czy co :P
No i pewnie gdybym miała psa, to by się ich tyle nie zlazło, a Gucio sąsiadów też lubi kotki 😉
Lisa nie było dzisiaj widać, mamy go płoszyć i straszyć, a mnie jest go oczywiście żal - bo w sumie żal tych zwierzaków, skoro zaczyna im brakować jedzenia na ich terytoriach... 
Forkate, kastracja nie wpływa na charakter kota. Jak pilnuje swojego terenu, to i wycięty będzie pilnować. Tak samo jest z łownością.

A pies... moje akurat z gatunku tych, które kochaja koty, ale i lubią się z nimi bawić. Na szczęście obce tego nie wiedzą i profilaktycznie staraja sie unikać kontaktu :P Moje idą jak taran.
tak w temacie jak to "drzewiej bywało" na wsi podrzucam fotocast mojej znajomej o wiejskich zwyczajach kulinarnych podlasia

odświeżam wątek 😉 i na wstępie 2 pytania:
1. jak skutecznie pozbyć się korników - wiem, że są specjalne preparaty co się w dziurki wstrzykuje ale który polecacie??
i drugie pytanie:
w domu jest stary piec kaflowy, w momencie kiedy w nim rozpalamy wszystko pięknie ładnie,komin działa, dym wydostaje się na zewnątrz tylko jest kilka miejsc, w których piec jest nieszczelny? tzn. dym wydostaje się do pomieszczenia i teraz da się to jakoś uszczelnić "domowym sposobem"? jeśli tak to czym?
koola, najprostszy preparat na korniki to nafta. Ale robota żmudna - w każdą dziurkę.
Do pieca najlepiej zawołać zduna - i przebudować. Będzie spokój. Prowizorycznie można uszczelnić zwykłą gliną, ale bezpieczne to nie jest.
koola, uszczelnić szamotem.
dzięki dziewczyny 🙂

jutro zaczynam walkę z kornikami - aż się cieszę na samą myśl  😜
piec w takim razie musi poczekać, aż znajdziemy specjalistę..
koola, mój chłop sam uszczelniał u sąsiadki, bo jej się na pokoje dymiło.
a w ogóle bera7 ma wypasioną wiejską miejscówkę - byłam- zaliczyłam ;-)
Dodofon, cieszę się, że się podobało. Zadupie jak się patrzy 😀.
Następnym razem daj znać wcześniej, to zorganizujemy "wsiowe" jedzenie.
koola, bera7, w moim rodzinnym domu cały czas były piece. Ojciec się nimi zajmował - przeczyszczał, uszczelniał szamotem/gliną z szamotem... I ciągle było "coś", szczególnie z jednym.
Aż przyszedł dobry zdun, postawił piec prawie od nowa (z tych samych kafli rzecz jasna, w tej samej formie) i spokój był aż piece zakończyły żywot - z 30 lat. Wcale to drogie nie było - bo nawet dzień roboty nie wyszedł. Pamiętam jak mi pokazywał - które kafle jak czernieją, jak pękają - jak "idzie" ciąg w piecu, zamieniał je miejscami etc.
Tylko już wtedy o dobrego zduna było trudno  🙁 I od razu się go nie znajdzie. Ale warto.
halo, ja miałam wuja - zduna. Ale też chłop już nie żyje. Teraz już ten zawód wymiera.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
21 lutego 2012 18:07
Jak tam się trzymacie miesczuchy wiejskie?
Moja pierwsza zima na wsi nie jest zła... tylko doskwiera mi ten  wieczny syf.
Ruszamy z remontem jak tylko zrobi się na dworze znośnie. Mam nadzieję że w tym roku zakończę definitywnie - przysłowiowe dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Nie wspominając o ogrodzeniu.
Dużo spraw zostało  tkz. kosmetycznych typu kontakty , parapety, malowanie, przenoszenie mebli. Czeka mnie jeszcze sprzątnięcie strychu i stodoły.
Może jak starczy kasy i czasu to i ganek na przyszłą zimę zabudujemy.
tyle planów tylko czasu brakuje.


ja dopiero złożyłam wniosek o pozwolenie na budowę, mieszkanie wciąż moje, więc pod znakiem zapytania stoi moja wieś 🙂 dogadujemy się budowlańcami. Stara chałupa nieodwiedzana, ale ponoć stoi, bo znajomy przejeżdżał...
tak mnie rozpiera od środka, że i z Wami się tym chce podzielić🙂 za niecałe 3 tygodnie się przeprowadzam z Białegostoku na wieś, a dokładniej do stajni!🙂😉))
szczęśliwym trafem, pokój mój jest tuż nad boksem mojego konia😉 Spełniają się powoli wszystkie moje marzenia z dzieciństwa...!🙂

Doszłam do wniosku, że jak mam wynajmować pokój w Białymstoku (gdzie de facto fizycznie muszę być tylko 3 razy w tygodniu) i dojeżdżać 25 km do stajni (codziennie), to już wygodniej będzie jeździć w drugą stronę😉 I takim oto sposobem dogadałam się właścicielem i zamieszkam prawie że z moim koniem😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się