Mimo nadzeji i prób ratowania musiałam uśpić moją najdroższą przyjaciółkę jedyną i niepowtarzalną, taką której żaden człowiek nie jest w stanie zastąpić, wierną, kochającą i oddaną.
Zaczęła gasnąć tak nagle nikt sie nie spodziewał ze głupi upadek z wysokości pół metra może wyrządzić tak kolosalne szkody w tej malutkiej główce.
Zmarła mając rok 7 miesięcy i 26 dni w przełożeniu na ludzkie nie dobiła jeszcze do 50- tki.
Wszystko zaczęło się w sobotę pobiła sie przywództwo i przegrała i miejsce w hierarchii i życie. spadła z hamaczka niby nic sie nie stało zachowywała sie normalnie ale podstępny krwiak już zaczął drążyć jej główkę. w niedziele była lekko osowiała ale nic nie wskazywało ze sie cos dzieje (wet stwierdził ze to uraz kręgosłupa ot szczur sie poobijał), natomiast w poniedziałek rano juz chora główka dawała o sobie znać polecieliśmy do weta diagnoza paskudna guz przysadki lecz była nadzieja. Niunia dostała wszystkie niezbędne leki miało być lepiej... a było tylko gorzej z minuty na minutę stawała sie coraz bardziej niedołężna gdzieś zniknął ten dumny szczur - maleńka nie była nawet w stanie sie załatwić ani zjeść robila pod siebie jadła ze strzykawki widać było ze sie wstydzi. Próbowała udawać ze nic sie nie dzieje spełzała mi z rąk próbowała chodzić, a nawet sie myc ale jej próby spełzały na niczym. Widać było ze jest skołowana i smutna w jej oczach był strach i zmęczenie. W nocy budziłam sie co 2 godziny zeby podawać NutriDrinka i było widać ze stan sie pogłębia - rano niunia nie była w stanie nawet napić sie juz ze strzykawki widać było ze chciała ale języczek odmówił posłuszeństwa.
Zapadła decyzja ona nie może sie tak męczyć widać było ze cierpi sie stresuje sytuacją. Chciałam żeby sie pożegnała i pożegnania jej i jej siostry nigdy nie zapomnę Mucha podeszła do jej pyszczka i ja polizała a Czerniak chciała to odwzajemnić podniosła główkę ale na więcej zabrakło sił...
Z narzeczonym tłumaczymy sobie ze jej przyjaciółka bardzo za nią tęskniła dlatego 3 dnia ja do siebie zabrała. Nigdy nie spotkałam ogona który wniósł tyle do mojego życia nigdy żadnego zwierzaka tak nie kochałam.
Wiem ze brzmi to brutalnie ale naprawdę sie ciesze ze juz nie cierpi nie mogłam juz patrzec w te jej mądre oczy które wydawały sie rozumieć ta ciężka sytuacje i pokazujące zarazem strach przed śmiercią i błaganie o nią.
taką na zawsze ją zapamiętam

tu jeszcze była w stanie jeśc jednak jej oczy juz nie były tym co kiedys...