Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
U mnie koń, z którym się zaczęliśmy naturalizować, był normalny, ogarnięty, sześcioletni. I tak się zdarza. Nie zawsze chodzi o problemowe zwierzę.
Zresztą PNH zainteresowałam się jeszcze chwilę przed tym, jak koń się nam pojawił w rodzinie. Przez przypadek się natknęłam na to, w stajni, do której trafiłam szukając czegoś w okolicy na wakacje.
Ale to już dawno było.
Też nie o tym chyba rozmawiane było 🙂 Akurat problem dopasowania poziomu konia i poziomu jeźdźca to dość powszechna przypadłość. Jak ktoś robi PNH to wcale nie znaczy, że ono jest od razu winne z kokluisz i gradobicie 🙂
... ale mnie brzuch boli po tych świętach 🙁
Ja też znam taką osobę 🙂 idzie ciągiem PNH z koniem od początków jego zajazdki (zupełnie normalny, bezkłopotliwy koń, strasznie fajny), robią program, masę godzin spędzają na długich leśnych wyprawach, licznik km mają imponujący. Mają też za sobą udział w zawodach skokowych L 🙂 na kordeo 🙂 Fakt, że start był po 2 latach od rozpoczęcia takiej pracy z koniem no ale ludź się wszystkiego uczył więc trudno, by układał konia równie sprawnie jak jakiś ktoś z czwartego lewela 🙂 o ile dobrze kojarzę, to wcześniej ta osoba nie startowała, nie ma sportowej kariery za sobą, ot taki wesoły i bardzo sympatyczny rekreant.
Nie, no spoko, mi to zupełnie wystarczy za dobry przykład - wesoły, sympatyczny rekreant na poziomie L w skokach.
Zdaję sobie sprawę, że takie pary są.
Ale mimo wszystko, czy ja odnoszę jakieś błędne wrażenie, że przy "naturalu" bardzo często spotyka się połączenie laików/osób początkujących/mało doświadczonych, z końmi "nienormalnymi" - czyli surowymi, zepsutymi, źle wcześniej traktowanymi, chorymi... ❓
Chyba każdy się zgodzi, że jest to złe połączenie.
Z drugiej strony... trudno powiedzieć takiemu komuś, kto w ten sposób ratuje tego "nienormalnego" konia ( bo np. wykupuje go z jakichś koszmarnych warunków) że robi coś złego... 😵
Z moich obserwacji? Sądzę, że nie odnosisz mylnego wrażenia.
A no właśnie! 😎
I chyba właśnie dlatego "natural" i "naturalsi" wzbudzają kontrowersje.
Bo tak jak w środowisku "klasycznym", czyli np. w jakimś dużym ośrodku jeździeckim pojawia się osoba początkująca, która zamierza kupić jakiegoś surowego/problematycznego/znarowionego konia, to wszyscy pukają się w czoło.
Nie koniecznie w sensie złośliwym, tylko w takim, że próbują ją od tej decyzji odwieść i skłonić do kupienia np. starszego "profesora".
A "natural" daje chyba na takie połączenia ciche przyzwolenie.
Nie spotkałam się w materiałach "naturalistycznych" z jakimiś wyraźnymi wytycznymi w tym temacie.
(Czy one są, a tylko ja się nie spotkałam? 👀 )
Natural nie tylko daje na to pozwolenie ale jeszcze wmawia, że na wszystko jest lekarstwo w stosowaniu ich zasad. A jak po latach jeździć dalej się nie da to się dalej wmawia, że jazda konna nie jest wcale celem, a raczej samo przebywanie z koniem i widocznie człowiek ciągle nie jest gotowy żeby koń mu pozwolił wleźć na swój grzbiet.
No właśnie.
Ale, tak sobie głośno myślę... że przecież są osoby dla których jazda nie jest celem i ważniejsze jest "przebywanie", z założenia.
Dlaczego nie można takiego wyboru, tudzież takich potrzeb akceptować? Ja osobiście akceptuję, a nawet popieram, jeśli np. ktoś nie bardzo znający się na koniach ratuje jakąś szkapę i się z nią bawi w jakieś gry i zabawy. Czemu nie?
Ale popieram to tylko do momentu, do którego nie próbuje mi się wmawiać, że jest to równoznaczne z jeździectwem, albo wręcz "lepszą wersją" jeździectwa.
W tym wątku już wielokrotnie ustaliliśmy, że to nie to samo, ale wiem że jest mnóstwo ludzi (właśnie tych początkujących) którzy tej różnicy nie rozumieją.
A "natural" daje chyba na takie połączenia ciche przyzwolenie.
Nie spotkałam się w materiałach "naturalistycznych" z jakimiś wyraźnymi wytycznymi w tym temacie.
(Czy one są, a tylko ja się nie spotkałam? 👀 )
Hmmmm - jakby to rzec - raczej do naturala trafiają osoby, które (z różnych przyczyn) takiego konia się nabawiły... jasne, że praca z taką parą (czlowiek - początkujący, koń - znarowiony, chory, trudny itd) jest...hmmmm trudna...
Jeśli zaś chodzi o wybór konia, to tu jest na ten temat słów kilka od Pata
http://www.parelli-info.waw.pl/articles.php?article_id=29
Jeśli Pat Parelli twierdzi że:
"Normalny jeździec po prostu wsiądzie na osiodłanego konia i będzie wiedział, że wystarczy kopnąć, żeby koń ruszył i pociągnąć za wodze, żeby się zatrzymał. A potem będzie winił konia, jeżeli dojdzie do wypadku."
... to nóż mi się w kieszeni otwiera! Odechciało mi się dalej czytać.
W jakim on świecie żyje? Gdzie się uważa coś takiego za normalne ❓ 😲
I jak tu nie być wrogo nastawionym do kogoś, kto wsadza wszystkich oprócz siebie i swoich "studentów" do jednego wielkiego, złego, nienaturlanego worka ❓
Ja naprawdę próbowałam być tolerancyjna wobec PNH! Przymykać oko na to z czym nie do końca się zgadzam i szukać dobrych stron.
Ale nie jestem pewna, czy będę dalej próbować.
Wyobrażam sobie, że czyta to ktoś początkujący i przyjmuje za prawdę...
No jak tu się nie wkurzyć?
No jak tu się nie wkurwić?
hmmm, a tak grzeczniej trochę może... 😀iabeł:
Czy kogoś obrażam personalnie?
Wyraziłam swoją reakcję na coś, co w moim odczuciu obraża mnie. Szanowny Pan Pat ma na myśli każdego, przeciętnego, klasycznego jeźdźca.
A ja tą grupę reprezentuję.
Mogę za to dostać ostrzeżenie, jeśli tak uzna moderator. Z przyjemnością je przyjmę! 😎
A no właśnie! 😎
I chyba właśnie dlatego "natural" i "naturalsi" wzbudzają kontrowersje.
Bo tak jak w środowisku "klasycznym", czyli np. w jakimś dużym ośrodku jeździeckim pojawia się osoba początkująca, która zamierza kupić jakiegoś surowego/problematycznego/znarowionego konia, to wszyscy pukają się w czoło.
Nie koniecznie w sensie złośliwym, tylko w takim, że próbują ją od tej decyzji odwieść i skłonić do kupienia np. starszego "profesora".
A "natural" daje chyba na takie połączenia ciche przyzwolenie.
Nie spotkałam się w materiałach "naturalistycznych" z jakimiś wyraźnymi wytycznymi w tym temacie.
(Czy one są, a tylko ja się nie spotkałam? 👀 )
Julie: Natural nie daje na to przyzwolenia. Pat wszędzie podkreśla, że należy uczyć się PNH z dorosłym koniem i że "zielone na zielonym grozi niebieskim i czerwonym" (znaczy siniakami i ranami).
Ale... Należałoby zdefiniować pojęcie „zielonego”. Czy ja jeżdżąc kilka lat w szkólkach, startując okazyjnie w skokach klasy L kwalifikowałabym się na „zielonego” jeźdźca? Czy mój koń rok po zajeżdżeniu kwalifikowałby się jako koń „zielony”?
Otóż z mojej praktyki wynikło, że i owszem – pod każdym względem byłam zielona jak szczypiorek na wiosnę. Bo raptem zniknęli instruktorzy, którzy zawsze gdzieś tam podpowiadali co należy z koniem robić i nawet regularne jazdy (2 razy w tygodniu) z trenerem nie rozwiązywaly problemu. Moje niedostateczne obycie z końmi spowodowało, że koń – który z pewnością nie był z definicji koniem łatwym – stał się koniem naprawdę trudnym. A już z pewnością był zbyt trudnym koniem dla mnie, ale o tym nie wiedziałam, do głowy nie przyszło mi, żeby go wymienić i jedyną dla nas drogą w tym momencie stał się natural. Klasyczni trenerzy radzili mi: „sprzedaj go, bo Cię kiedyś zabije”. Być może nie trafiłam na dostatecznie dobrego klasycznego instruktora. I tu wracamy to tej samej kwestii nauki w szkółkach jeździeckich podstaw obsługi z końmi, a także „instrukcji jak koń działa”. Cztery fazy stanowczości, wygoda/niewygoda, przybliżanie-oddalanie, hierarchie w stadach koni, to wszystko było dla mnie jak olśnienie. Dla mojego konia zresztą też – z jego strony to była reakcja: no nareszcie mówisz do mnie zrozumiałym językiem!
W klasycznym jeździectwie przeszkadza mi, że to przejechane zawody są wyznacznikiem umiejętności, a nie porozumienie z koniem czy podstawowe umiejętności jeździeckie. Na zawody często jeżdżą ludzie, którzy ledwo trzymają się w siodle (sama tak jeździłam!) na koniach, które są ciągnięte za pysk, żeby skręciły i szarpane za pysk, żeby wyhamować. Czy obranie takiej drogi jest rzeczywiście z punktu widzenia dobrostanu konia lepsze niż jazda telepiącego się jeźdźca na rozwleczonym koniu? W moim poczuciu lepsze jest nieingerowanie w pysk konia niż rolowanie go, zmiękczanie szczęki przez ciąganie na zmianę raz lewą wodzą raz prawą. Z mojego doświadczenia wynika też, że jeśli nie masz możliwości pracy pod okiem dobrego instruktora, to jazda bez kontaktu z pyskiem sprawi, że szybciej złapiesz w siodle równowagę (jest namiastką jazdy na lonży), kierowanie koniem przy pomocy dosiadu sprawi, że szybciej załapiesz jak koń „działa”.
Bez względu na obraną drogę i w jednym i w drugim wypadku należy pracować nad dosiadem i nic nie usprawiedliwia zaniedbań w tej kwestii. Ale to, którą drogą się idzie, powinno być dla osoby postronnej obojętne.
To przeklinanie ma rację bytu i jest akceptowalne, jeśli nie jest personalnie do kogoś kierowane? 😲 Kolejna odsłona „elastyczności”, jak rozumiem.
W klasycznym jeździectwie przeszkadza mi, że to przejechane zawody są wyznacznikiem umiejętności, a nie porozumienie z koniem czy podstawowe umiejętności jeździeckie.
Mi też przeszkadza, jeśli tak jest. Ale tak tylko bywa i nie jest na pewno czymś "normalnym" i ogólnie akceptowanym.
W klasycznym jeździectwie w Polsce wyznacznikiem podstawowych umiejętności jeździeckich jest np. brązowa odznaka, której nikt kopiący, szarpiący i prezentujący brak porozumienia z koniem nie zda.
To przeklinanie ma rację bytu i jest akceptowalne, jeśli nie jest personalnie do kogoś kierowane?
Myślę, że notoryczne, bardzo wulgarne przeklinanie nie powinno być akceptowane.
Ale taka tam mała, krótka złość raz na trzy lata...? 😉
[quote author=Franka link=topic=11961.msg1237526#msg1237526 date=1324995845]
W klasycznym jeździectwie przeszkadza mi, że to przejechane zawody są wyznacznikiem umiejętności, a nie porozumienie z koniem czy podstawowe umiejętności jeździeckie.
Mi też przeszkadza, jeśli tak jest. Ale tak tylko bywa i nie jest to na pewno czymś "normalnym" i ogólnie akceptowanym.
W klasycznym jeździectwie w Polsce wyznacznikiem podstawowych umiejętności jeździeckich jest np. brązowa odznaka, której nikt kopiący, szarpiący i prezentujący brak porozumienia z koniem nie zda.
[/quote]
Zaraz! To ja czegoś nie rozumiem. Tutaj w tym wątku co parę stron pada prośba o pokazanie umiejętności jeździeckich i jeśli jest wklejany jakikolwiek filmik, to raczej rzadko słyszy się komplementowanie porozumienia konia - tylko krytykuje się, że ktoś niedobrze siedzi lub jeździ. Ma udowodnić swoje umiejętności przejazdami na zawodach. Z drugiej strony mamy Elę P, która jako szczyt osiągnięć podaje swój przykład przejechania konkursu klasy L, w którym to stanie wyszkolenia już tkwi od ponad 10 lat. Czyli co? Naturalsi muszą progresować, żeby zasłużyć na pochwałę, ale klasyczni nie? Naturalsi muszą prezentować idealną syslwetkę nakoniu, ale klasyczni już nie? W wątku o prawidłowym dosiadzie były wrzucane linki do jeźdźców zawodowych pokazującyh młode konie w Niemczech. Jeździec miał klasyczny dosiad fotelowy -wręcz karykaturalny. Już słyszę te grzmoty, gdyby był naturalsem.
Nie wiem czego nie rozumiesz. Nie wiem też co myślą inni, ale ja kilka razy komplementowałam zdjęcia, czy filmy "naturalsowe" które mi się podobały.
W zasadzie masz rację - ja to rozumiem. Była to tylko taka stylistyczna forma retoryczna 😀
Po prostu chciałam pokazać, że do "naturalsów" przykłada się inną miarę, niż do pozostałych. Bo nie wydaje mi się, żeby był to inny rodzaj jeźdźców, ludzi, czy koniarzy. W obu grupach są tacy, którzy pracują nad sobą, rozwijają się, progresują i tacy, którzy klepią tyłkiem siodło w pełnym samozadowoleniu. A także tacy, którzy ewidentnie szkodzą koniom.
Jedyne czego nie rozumiem, to dlaczego naturalsi wzbudzają kontrowersje, czy wręcz agresję w tym wątku. Ale to już kwestia powszechnego traktowania z góry wszystkiego, co jest w jakikolwiek sposób inne. Pamiętam, że w pierwszej stajni wszystko, co robiłam z koniem przeszkadzało właścicielom. Nawet to, że zamiast przyprowadzić konia z padoku i wyczyścić go w stajni - jak wszyscy, zanosiłam ze sobą siodło i szczotki na padok i tam to robiłam. 🤦 Możnaby zapytać: komu to w czymkolwiek przeszkadzało, gdzie czyszczę i ubieram konia?
Julie - mój koń miał 11 lat jak zaczęłam PNH i uważałam że jest super wychowanym koniem. Miał za rozliczne szkolenia ujeżdżeniowo-skokowe, był bardzo grzeczny, stał przy czyszczeniu/siodłaniu bez wiązania itd.
Mimo to natural mnie zaciekawił i dziś spokojnie mogę przyznać, że dzięki niemu moje relacje z końmi całkowicie się zmieniły. Nie wyszkolenie konia - tylko właśnie relacje. Drobne dziwne rzeczy które zaczęły się "wydarzać" były dla mnie jasnym dowodem na to, że program działa, choć z początku zupełnie nie rozumiałam dlaczego.
Jak mnie dziś ktoś pyta co to daje, to odpowiadam, że przede wszystkim zupełnie inny poziom komunikacji z końmi. Cierpliwość, empatię i wszystko to o czym dość zawile pisała ostatnio Milenka i o czym sama pisałam wcześniej. Nowe i niezwykle skuteczne podejście do problemów jaki konie mają z ludźmi itd, itd.
Z punktu widzenia ujeżdżenia nie interesuje mnie już tylko poprawne wykonanie ćwiczenia - odpowiednie ustawienie, przepuszczalność itd - interesuje mnie przede wszystkim podejście konia do tego o co go proszę.
Z jeździeckiego punktu widzenia PNH również dało mi dużo - jak się już jeździ to można bardzo dużo wyciągnąć z programu. Bez tej wiedzy i umiejętności nie zaliczyłabym egzaminów - ani 2 ani tym bardziej 3 poziomu.
Działanie wyłącznie dosiadem do przodu, tyłu, przestawianie, zadu i przodu, izolacje - bez jakiegokolwiek oddziaływania rękoma (więc również bez cordeo) było poza zasięgiem moich wcześniejszych możliwości. I myślę, że jest poza zasięgiem możliwości znakomitej większości klasyków, dla których jest to wyłącznie utrudnianie sobie zadania. Dla mnie jest wspaniałym wysublimowaniem najważniejszej pomocy jaką jest dosiad.
A co najważniejsze daje ogromną frajdę.
Ty jesteś wyjątkiem.
Jakby byli sami tacy "naturalsi" to nikt by się nie czepiał.
A kontrowersje są, bo jednak większość to pary "zielony jeździec+zielony koń", no a ten tekst Pata:
"Normalny jeździec po prostu wsiądzie na osiodłanego konia i będzie wiedział, że wystarczy kopnąć, żeby koń ruszył i pociągnąć za wodze, żeby się zatrzymał. A potem będzie winił konia, jeżeli dojdzie do wypadku."
Jest po prostu... poniżej pasa.
Nie sądzisz?
Czy uważasz, że kopanie, szarpanie i winienie o wszystko konia jest w "klasyce" czymś normalnym?
Julie - wcale nie jestem wyjątkiem. Mam może trochę większe doświadczenie jeździeckie niż pozostali.
A co do kopania, szarpania i obwiniania za wszystko konia to jakkolwiek nie jest to normalne, to jest to jednak szara rzeczywistość - szczegolnie szarpanie i obwinianie konia. Zamiast kopania mamy bat.
Nawet na najwyższym poziomie niestety. Włącz eurosport i konkursy Pucharu Świata. Mało kto jeździ jak Ehning.
Za to patentów w końskich pyskach do wyboru, do koloru.
O ujeżdżeniu nie wspomnę - tam ogłowie ustawowe ale patologia na każdym kroku.
[quote author=Julie link=topic=11961.msg1237261#msg1237261 date=1324980992]
Czy ktoś zna jakiegoś "naturalsa" lub po prostu człowieka, który zwrócił się w kierunku PNH czy innego NH z koniem NORMALNYM?
Nie młodym, nie surowym, nie skrzywdzonym, nie z "transportu", nie z gronkowcem, nie z ochwatem i żadną chorobą fizyczną lub psychiczną...?
Z takim właśnie "profesorem"?
Miłym, grzecznym, zdrowym, niepłochliwym, dobrze wyszkolonym?
Julie: Takich osób jest sporo - z udzielających się w tym wątku masz choćby Lothlorien...
[/quote]przestań wreszcie oszukiwać siebie i innych...nie ma takich osób, a Lothlorien jest najlepszym przykładem potwierdzającym moją diagnozę. to przecież stary cyrkowo-kaskaderski rzemieślnik, od ponad dekady sprzedający (w tym dosłownie) treserskie sztuczki. robi to od lat, robi ciągle to samo, robiła to zanim pojawił się PNH i teraz nie robi niczego więcej, ani lepiej-sprzedaje iluzje i kuglarskie show.
...to że dziś się Lothlorien "dopina" do naturalizmu, to nie mi diagnozować jej intencje, bo nie wiem czy kieruje się emocjami handlowymi, czy też z próżności, chce być królem w kraju ślepców.
nie wciskaj więc ciemnoty, a skoro twierdzisz, że "takich osób jest sporo", to daj przykład inny, niż starego klasyka który szuka sobie marketingowej niszy dla swojego treserskiego warsztatu.
przypominam, że społeczeństwo tego forum ma już naprawdę "kilka" lat i łatwo panelowo porównać klasyków z ofiarami oszustwa zwanego PNH
"po owocach poznacie ich, a nie po słowach"
Lothlorien: Przyznam rację, że w sporcie z górnej półki konie są często nadmiernie eksploatowane. Dlatego ten "wielki sport" mnie nie interesuje, ale naoglądałam się go na tyle dużo (osobiście, nie na Eurosporcie), żeby być daleka od stwierdzeń, że "na każdym kroku".
Pracowałam w kilku stajniach sportowych i widywałam różne formy niewłaściwego traktowania koni.
Ale nigdzie nie spotkałam się z szarpaniem, laniem batem i obwinianiem konia w sensie codziennej, ogólnie przyjętej normy postępowania.
Określiłabym to bardziej jako epizody złego traktowania i tylko w kilku miejscach.
W większości stajni nikt nie pozostaje na takie zachowania obojętny i są one po prostu niedopuszczalne.
Może miałam szczęście trafić do takich miejsc, może Ty trafiłaś na inne, jesteś ode mnie troszkę starsza i zapewne więcej w życiu widziałaś... ale ze słowami Pata na pewno zgodzić się nie można, bo to jest wsadzanie do jednego worka milionów ludzi.
Julie - nie bywałam w zbyt wielu stajniach, ale bywam towarzysko na zawodach i gdyby nie jedyna okazja na spotkanie starych znajomych to bym nie bywała tam wcale, bo to właśnie na zawodach - zwykle skokowych oglądam tą szarą polską rzeczywistość.
Wrotki - końmi filmowymi zajmowałam się raptem przez kilka lat, cały czas trenując klasycznie - zresztą w naszej grupie filmowej byli ludzie jeżdżący wkkw, skoki czy ujeżdżenie. Oprócz treningów filmowych - zjeżdżania szyków, jazd z lancą czy szablą mieliśmy normalne klasyczne treningi, były one podstawą pracy z końmi. Zanim konie zaczęły skakać przez ogień czy inne dziwne rzeczy skakały najnormalniejsze w świecie przeszkody. Oczywiście że do tego dochodziła tresura - każdy koń musiał umieć się kłaść na sygnał, bo tego wymagała nasza praca, ale to nie były wyłącznie cyrkowe sztuczki.
Konie były przede wszystkim bardzo przyzwoicie ujeżdżone, tylko że dla ciebie tylko ten jest prawdziwym jeźdźcem kto jeździ WYŁĄCZNIE skoki, ujeżdżenie, WKKW czy powożenie i i żadne odchyłki od normy nie wchodzą w grę - inaczej to szajs. Chyba że można zarobić w tym szajsie kasę, to wtedy czemu nie wystąpić z koniem w filmie, nie? 🙂😉
I kto tu jest hipokrytą???
Poza tym ostatni film z końmi robiłam w 1994 roku - prawie 17 lat temu (!), więc podawanie mnie jako przykładu osoby sprzedającej od lat "cyrkowe sztuczki" jest co najmniej nie na miejscu. Jedyna kasa jaką zarobiłam na koniach to ta w filmie, więc trudno również mówić o emocjach handlowych.
Na PNH wydałam zdecydowanie więcej kasy niż na jakiekolwiek inne treningi i były to szkolenia, które najwięcej mi dały z punktu widzenia pracy z końmi. ZADEN trenig klasyczny nie uświadomił mi tyle ile PNH, choć przez ponad 30 lat miałam okazję zaliczyć ich dziesiątki.
Może trafiałam na niewłaściwych trenerów, tylko czemu część z nich to osoby z czołówki polskiego jeździectwa, skoro stoi ono na tak znakomitym poziomie??????
przestań wreszcie oszukiwać siebie i innych...nie ma takich osób,
Czyli co? Chcesz powiedzieć, że wszyscy bez wyjątku, którzy trafili do naturalu mają trudne konie? W czym mam się nie oszukiwać? Czy rzeczywiście tak doskonale znasz to środowisko i wiesz, kto ma jakiego konia? No i... gdyby rzeczywiście tak było jak twierdzisz, to byłaby to tylko świetna rekomendacja dla programu, że dla wielu osób stał się ostatnią deską ratunku, kiedy klasyka nie potrafiła im pomóc w problemach z końmi.
Chyba wrotki zapędziłeś się w ślepą uliczkę, która niekoniecznie prowadzi do zamierzonego przez Ciebie celu. Nie bardzo tylko rozumiem (kurczę, dziś mi słabo działają szare komórki po świętach) czemu mają służyć Twoje zajadłe ataki na naturalsów. A już Twoje ataki na Lothlorien są trafione jak kulą w płot.
Chyba wrotki zapędziłeś się w ślepą uliczkę, która niekoniecznie prowadzi do zamierzonego przez Ciebie celu. Nie bardzo tylko rozumiem (kurczę, dziś mi słabo działają szare komórki po świętach) czemu mają służyć Twoje zajadłe ataki na naturalsów.
Ja kiedyś zadałam to pytanie, pytając o idealny świat, w którym spełniają się marzenia wrotków i innych Protozoae, tak konkretnie, co się dzieje z nami, hunwejbinami (trudne słowo na dziś i nie tylko) i co sie dzieje z naszymi cyrkowymi bydlętami. No i zapadła wyniosła cisza.
🙂
[quote author=wrotki link=topic=11961.msg1237701#msg1237701 date=1325003931]
przestań wreszcie oszukiwać siebie i innych...nie ma takich osób,
Czyli co? Chcesz powiedzieć, że wszyscy bez wyjątku, którzy trafili do naturalu mają trudne konie?
[/quote]niczego przecież nie pisałem o koniach 😲
pisałem tylko o wyznawcach PNH, że wszyscy i bez wyjątku są skazani na oszustwo i zamiast zajmować się i rozwijać swój kunszt jeździecki, wpadli w ślepą uliczkę i nie mają żadnych szans na rozwój, uparcie wyważając dawno otwarte drzwi.
mamy na tym forum kilku naturalsowych hunwejbinów, którzy od lat powtarzają mantrę o lepszym naturalnym jeździectwie...i od tych wszystkich lat, ciągle są na tym samym marnym poziomie, a forumowi młodzi klasycy, co roku coraz lepiej jeżdżą coraz trudniejsze konkursy!...zresztą sama zapytaj np Cejloniary czy Dei jak to jest galopować na koniu w równowadze, tempem większym niż 300m/min, lub galopem zjechać ze stoku o nachyleniu powiedzmy 10% 😎
Wrotki - końmi filmowymi zajmowałam się raptem przez kilka lat, cały czas trenując klasycznie - zresztą w naszej grupie filmowej byli ludzie jeżdżący wkkw, skoki czy ujeżdżenie. Oprócz treningów filmowych - zjeżdżania szyków, jazd z lancą czy szablą mieliśmy normalne klasyczne treningi, były one podstawą pracy z końmi. Zanim konie zaczęły skakać przez ogień czy inne dziwne rzeczy skakały najnormalniejsze w świecie przeszkody. Oczywiście że do tego dochodziła tresura - każdy koń musiał umieć się kłaść na sygnał, bo tego wymagała nasza praca, ale to nie były wyłącznie cyrkowe sztuczki.
Konie były przede wszystkim bardzo przyzwoicie ujeżdżone, tylko że dla ciebie tylko ten jest prawdziwym jeźdźcem kto jeździ WYŁĄCZNIE skoki, ujeżdżenie, WKKW czy powożenie i i żadne odchyłki od normy nie wchodzą w grę - inaczej to szajs. Chyba że można zarobić w tym szajsie kasę, to wtedy czemu nie wystąpić z koniem w filmie, nie? 🙂😉
I kto tu jest hipokrytą???
i te zeznania, są najlepszym dowodem,że dostatecznie wyszkolony klasyk, może z koniem robić wszystko,udawać rycerza, ułana, czy nawet "naturalsa" 😁
natomiast najbardziej nawet zaangażowany wyznawca PNH, może sobie konia, co najwyżej, w ręku do lasu wyprowadzić...no ewentualnie zawieść go tam przyczepą 😂
Ja kiedyś zadałam to pytanie, pytając o idealny świat, w którym spełniają się marzenia wrotków i innych Protozoae, tak konkretnie, co się dzieje z nami, hunwejbinami (trudne słowo na dziś i nie tylko) i co sie dzieje z naszymi cyrkowymi bydlętami. No i zapadła wyniosła cisza.
🙂
znowu bredzisz, próbując sikać mi na nogawkę...odpowiedź przecież dostałaś, był nią cytat z Tuwima.
Wrotku, ja sikam kucając - czyżbyś leżał, skoro podejrzewasz, że mam Ci możliwość na nogawkę nasikać? 👀
😂
Tiaa...
A tak wracając do dyskusji, dea: co sądzisz o zacytowanym przeze mnie zdaniu Pata?
Też masz takie zdanie o "normach" w klasyce?
Julie, ja nie uważam, żeby to było normalne (=akceptowane) w klasyce 🙂 nigdy niczego takiego nie mówiłam. Widziałam takie traktowanie i spotkałam się z tym w szkółkach (tak, Twoja jest inna i chwała Ci za to 😉). Ja do tego zdania Pata podchodzę tak: jeśli spotkasz się z tym, że ktoś Ci powie, że taks ie powinno robić, to masz alternatywę (i tu ciąg dalszy), nie musisz tego robić, to nie jest OK, zamiast tego rób to i to.
Czyli mój przekaz jest taki: nie robisz tego, to się nie utożsamiaj. Już. Takie proste. Jak są akcje zwracania uwagi na przemoc domową, to przecież się wszyscy nie obruszają, że po co to. Chodzi o jakąś świadomość w środowisku, co jest OK, a co nie. Tak, wiem, każdy to wie 🙂 No a co, nie każdy wie, że bicie żony/dzieci/sikanie mężowi na nogawkę jest złe? To czemu rządowo się dofinansowuje takie akcje?
Wzorce "moralne" też trzeba pokazać jasno. Przecież to nie znaczy od razu, ze wszyscy, którzy nie są autorami akcji, propagują przemoc.
Wrotku, ja sikam kucając - czyżbyś leżał, skoro podejrzewasz, że mam Ci możliwość na nogawkę nasikać? 👀
no właśnie zupełnie nie masz takiej możliwości, ale uparcie próbujesz...załóż sobie bloga, albo zwalcz frustrację ucząc się wreszcie jeździć konno, bo może jak już wreszcie w miarę w równowadze będziesz umieć galopować, to zrozumiesz o czym piszę.