Sprawy sercowe...
boze, jesli takie mysli Cie nachodza jak nawet roku razem nie jestescie to nie wiem co bedzie potem.. Rok to NIC, zero, mija tak szybko ze nawet sie nie idzie obejrzec... Dla mnie 2 pierwsze lata byly kompletna euforia, NIGDY nie przeszla mi przez mysl jakas mysl ze cos moze nie wypalic. Zreszta, do tej pory tak jest, a leci nam 5 rok. Jestem cholernie szczesliwa caly czas, caly czas zakochana, caly czas cieszymy sie soba i uwielbiamy siebie nawzajem.
mi sie tez wydaje ze jak ktos boi sie o nude to sam siebie uwaza za nieinteresujacego i niewnoszacego niczego nowego do zwiazku. Jest jakies parcie na bycie och i ach, ale kurde, jesli w koncu przy tym naszym partnerze nie mozemy byc soba to taki zwiazek nie ma sensu.
no nie, zostalam ostrzezona... powinnam napisac co mysle i wtedy bedzie regulaminowo? :P
Nie chciałam powiedzieć, że myślę, że związek się wypali (nie musiałaś aż tak naskakiwać 😉), tylko dużo znajomych mi par rozstało się tłumacząc np. "nie ma co w g*wnie grzebać, jak związek się wypalił".
CzarownicaSa,, a jak rodzina zareagowała na wieść o Twoim stanie?
Moi, gdy miałam 21 lat i przyszłabym z wieścią, że zostaną dziadkami, to najpierw by zbledli, zaniemówili, a potem pewnie wspierali i cieszyli się.
No, ale ja mając 21 lat to na dziecko byłam za smarkata.
Ehh ja dzisiaj kończę 23 lata i dla mnie to nie jest jeszcze czas na dziecko, ale każdy jest inny, ma inne priorytety itd. Także CzarownicaSa GRATULUJĘ 😅 i trzymam kciuki, żeby partner pozostał taki odmieniony🙂
My jutro mamy 5 rocznicę. No nie powiem... ten związek jest inny niż przez pierwsze pół roku-rok. Po prostu pojawiły się różne problemy, o których nie myśleliśmy będąc jeszcze w liceum. Mimo wszystko jestem szczęśliwa. Uważam, że związek wszedł jakby na wyższy poziom. Pewnie, że czasem pojawiają się chwile zwątpienia (polegające bardziej na porównywaniu z wymarzonym ideałem), ale szybko mijają i jest super🙂
D+A fajnie ze mozna poczytac cos takiego o zwiazku z licealnymi początkami będąc samej w takim ale z krótszym stażem 😅
[quote author=Mgła link=topic=148.msg1231506#msg1231506 date=1324490027]
Jak się zaopatrujecie na takie związki, być z jedną osobą do końca życia, realne? (z tym, że ta druga osoba doświadczona)
[/quote]
Kiedys malzenstwa byly na cale zycie, wiec nie uwazam iz duza trudnoscia byloby cos odwrotnego 😉
Ja to wogole jestem urodzona 100 lat za pozno
yegua Ojciec K. się ucieszył, matka wpadła w panikę, a moi dowiedzą się na święta 🙂 Myślę, że się ucieszą, aczkolwiek mama pewnie będzie się martwić, jak sobie sama poradzę z zajmowaniem się dzieckiem 😉 Ale jestem totalnie pozytywnie nastawiona 🙂
W sumie nie wiem, czy będę dobrą matką, czy nie jestem za dziecinna itd., ale tego chyba nikt nie wie na 100%. Na pewno chcę nauczyć dziecka tego wszystkiego, czego nauczyła mnie mama- uczciwości, dobrego zachowania, ustępowania miejsca w autobusie itp. 😉 Chcę mu przekazać wszystko, co najlepsze. A co mi wyjdzie- przekonam się za co najmniej 15 lat 😁
galopada_, powiem Ci tak z mojego doświadczenia. Wśród moich znajomych większość licealnych związków rozpadła się w trakcie studiów. W mojej grupie rozpadły się wszystkie związki licealne- jedne już na pierwszym roku, inne dopiero na ostatnim. Ostaliśmy się tylko my. Jednak uważam, że nie ma reguł. U nas nie było sielanki przez cały czas, były trudne momenty, jednak mimo wszystko zawsze się godziliśmy. Wydaje mi się, że moment pójścia na studia jest najtrudniejszy, ale jak widać da się przetrwać. Teraz już jestem na ostatnim roku i właściwie to już nie ma rozmów czy będziemy razem tylko są jaką sale wybrać, jaki zespół, gdzie zamieszkać itd.😉
D+A chyba nie ma związków bez trudnych momentów. Chociaż my to się jakoś tak dobraliśmy, ze przez te prawe 3 lata nigdy się nawet nie pokłóciliśmy jakoś porządnie. A nawet jak były jakieś drobne konflikty to szybko się wszystko dało wyjaśnić. Ja miałam opcje: jestem zła - nie odzywam się. No i raz jak sie obraziłam o jakąś bzdure to po polowie cichego dnia B. przyjechał 30km na skuterze w deszczu ( bo nie miał jeszcze prawka) 😂 Troche mi ciężko teraz momentami bo on ma na studiach swoje nowe zycie, nowych znajomych, mało czasu bo studia ciężkie itd. a ja siedze w domu sama. nawet nie moge sie ze znajomymi spotkac bo wszyscy wyjechali na studia 🙁 ale jakoś leci od spotkania do spotkania. W sumie od pazdziernika najdłuzsze ,,niewidzenie" trwało 2 tygodnie ale w porownaniu do czasow liceum gdzie w jednej lawce spędzalismy kilka godzin dziennie, codziennie to jest to jakaś wiecznośc 😁
[quote author=galopada_ link=topic=148.msg1234180#msg1234180 date=1324677674]
w porownaniu do czasow liceum gdzie w jednej lawce spędzalismy kilka godzin dziennie, codziennie to jest to jakaś wiecznośc 😁
[/quote]
Moja "pierwsza wielka miłość" nie wytrzymała siedzenia razem w ławce. 😜 Jeszcze zanim poszliśmy do jednej klasy chciałam skończyć ten związek, a przebywanie razem przez tak długi czas tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że absolutnie nie pasujemy do siebie. Z tym, że z ówczesnym chłopakiem widywałam się codziennie przez kilka godzin (mieszkaliśmy jeszcze w tym samym bloku, najpierw ta sama szkoła, potem klasa) i się do dobrobytu przyzwyczaiłam. Obecny mieszka jakieś 120 km ode mnie, widujemy się w weekendy, czasami raz na dwa tygodnie jak nie wypali... No cóż, moja wina, na miłość mi się zebrało, jak oboje się wyprowadziliśmy. 😁
[quote author=D+A link=topic=148.msg1233548#msg1233548 date=1324652061]
Ehh ja dzisiaj kończę 23 lata
[/quote]
STO LAT STO LAT ! 😅
I w sumie jesteśmy w podobnej sytuacji, z tym, że ja jeszcze chwile te 22 lata będę mieć, a za dwa dni poleci nam już 5,5 roku oficjalnie 🙂
nine, dzięki🙂
galopada_, rozumiem Cię. My w liceum widywaliśmy się codziennie po kilka godzin, po szkole też razem, często jeździł ze mną do stajni, a z momentem pójścia na studia wszystko się zmieniło. Ja ciągnę 2 kierunki, on jeden zaocznie ale pracuje całymi dniami, więc czasu dla siebie mamy niestety zdecydowanie mniej. W tygodniu możemy spotkać się dopiero wieczorem. Staramy się nadrobić w weekendy, ale też nie zawsze się da, bo szkoła, zawody. Na początku trudno mi było się przestawić. Szczególnie brakuje mi wspólnych wyjazdów do koni, bo teraz są niestety okazjonalne. Co do konfliktów to przede wszystkim trzeba nauczyć się rozmawiać. Kiedyś nasze odmienne zdania zamieniały się w dziką awanturę. Teraz jest to wymiana zdań, czasami z małym fochem, ale zaraz następuje szybkie godzenie się i rzeczowa rozmowa.
No i dziś mija 5 lat 😍
D+A ja nauczyłam się, że jak mam z czymś problem to mam mu to powiedziec. Bo jak trzymam to w sobie to rooośnie roośnie z małej bzdurki wielki problem.
Trzymam kciuki za Was, a czytanie ze moze sie wszystko ulozyc tak dobrze dodaje mi wiary w nas :kwiatek: 😅
D+A podwójne wszystkiego najlepszego :kwiatek:
galopada_, ja kciuki trzymam🙂
incognito, dzięki🙂
D&A wszystkiego najlepszego, no i super, że Wam się układa i dobrze Wam razem 🙂
Czarownica wielkie gratulacje! No to będzie kolejny voltowy dzidziuś 😀
Ja już niedługo będę mieć 25 lat, w sumie też bym już troszkę chciała.... No ale P. jeszcze niegotowy, wolałby mieć lepszą pracę, bo przy naszych aktualnych zarobkach to po prostu na dziecko by nam nie wystarczyło.
No i muszę się pochwalić.... Przeszliśmy ostatnio awanturę, w której powiedziałam mu stanowczo, że nie podoba mi się jego nałóg (pisałam już tu kiedyś o trawie...). Było ostro, tzn. P podszedł do tego trochę tak, jakbym planowała go zacząć kontrolować, gdy zamieszkamy razem, i stwierdził, że jeśli mam mu czegoś w życiu zabraniać to on sobie takiego związku nie wyobraża, wściekł się że się wtrącam, że nie robi nic złego i naprawdę mocno go to zdenerwowało. Ja starałam się spokojnie wyjaśniać swoje zdanie, ale też mnie momentami trochę poniosło 😎
Wczoraj wieczorem wrócił do tematu, trochę naokoło, bo zaczął od postanowień noworocznych, i powiedział, że będzie ograniczał palenie do minimum.
No kurcze, niby takie nic, niby on starał się tak od niechcenia to powiedzieć (tak jak i o mieszkaniu), ale widzę, że myśli, że stara się i chce, żeby było nam razem dobrze.... 💘
My z P też chodziliśmy do jednej klasy w liceum. Tylko wtedy się głównie żarliśmy 😁 A teraz jest tak 💘
My chodziliśmy do jednej podstawówki. Na filmiku z balu przebierańców jest udokumentowane, że nie chciał ze mną zatańczyć-wybrał kolegę 😁
Ja z obecnym chłopakiem chodziłam do przedszkola i podstawówki. Mamy mnóstwo wspólnych zdjęć, a poza tym - on zawsze wszystkim mówił, że mnie strasznie kocha 😁 (obwieścił to kiedyś całej rodzinie "u cioci na imieninach"😉. Wszyscy zawsze wróżyli nam wspólną przyszłość, a ja się broniłam rękami i nogami - irytowało mnie to całe swatanie. No ale cóż, wyszło jak wyszło. I teraz to ja wyglądam tak: 😍 . 😉
Altiria nie uciekniesz przed przeznaczeniem 🤣 może i lepiej, skoro wam jest tak 💘 🙂
Czarownica graaaaaatulacje 😅 Oby Wam się tak dalej dobrze układało 🙂
Ja swoim G nadal nie mogę się nacieszyć - ciągle mało mało małoo 😍 Aż sama siebie nie poznaję.
Kolejny Sylwester razem, oby więcej takich 😉
kolebka, to ten sam co od oświadczyn, czy pomyliłam osoby? 😡
kolebka, haha, nasi wspólni znajomi powtarzają dokładnie to samo. Najśmieszniej było, jak wpadliśmy na dawno niewidzianego kumpla. Faceci to raczej nie plotkują o związkach innych ludzi ani nie łączą swoich kolegów w pary z koleżankami, a on jak zobaczył nas idących za rączkę powiedział: "O, wy razem? No w końcu!". 😁
Altiria, bullshit! faceci plotkuja i to jak!!
My się tak cieliśmy na początku liceum, że nam też wspólną przyszłość wróżyli wedle zasady "kto się czubi ten się lubi" 😉
Serio plotkują tak jak baby? 🤣 Jakoś nie widzę moich kumpli ustawiających w pary znajomych. Ale jeśli tak, to teraz już wiem, co się dzieje na tych ich MĘSKICH IMPREZACH. 😁
U mnie znowu zaczyna sprawdzać się zasada "jak jesteś sama, to jesteś sama, ale jak tylko w twoim życiu pojawi się jakiś mężczyzna, na pewno stoi za nim trzech następnych" 😵
Ja sie wszystkich plotek dowiaduje od kolegów. Kto z kim, kiedy, gdzie... 🙂
ja tu tak właśnie myślę nad jedną kwestią, czy bardzo zakompleksiona kobieta, która sama siebie nie akceptuje, nie lubi jak wygląda itp co oznacza, że w niektórych sytuacjach ma problem ze swoim wyglądem przed partnerem - to jest przykład braku zaufania kobiety do swojego chłopaka?
Mój A. mi tłumaczy - jeśli wiesz, że Cię kocham i akceptuje każdy kawałeczek Twojego ciała to czemu masz kompleksy? - bo mi nie ufasz.
Wg. mnie są to trochę odrębne kategorie jednak. Czuje pełną akceptację ze strony A., wg mnie zwiększył on moją pewność siebie i zmniejszył baaardzo kompleksy, ale jednak zawsze coś tam jest w tej mojej głowie. I to bardziej na zasadzie: ojej nie lubię jak ja wyglądam! a nie: ojej jemu się nie spodoba!
Nie da się wytłumaczyć mu tego na żaden sposób i jest smutny, że nie mam do niego zaufania... (a może ja nie mam racji?)
dumkowa, też tak mam - mam wrażenie, że nigdy siebie nie zaakceptuję, chociaż nie mam tak, że nie ufam komuś, z kim jestem. Tak po prostu mam i tyle, nie umiem tego zmienić..
no właśnie! wg. mnie ufam A. w 1000 % pod każdym względem.
i porównując do teraz, to ja serio dzięki niemu pozbyłam się wielu kompleksów, albo je zmniejszyłam.
Ale on się uwziął, a mnie przyznam trochę rani jego zdanie, że nie mam do niego zaufania...