Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"
Musi być, życie trwa dalej.
Moje przynajmniej.
tajnaa, żadne słowa nie wyrażą Twojego bólu. Tak samo żadne słowa Ciebie nie pocieszą. Współczuję Ci bardzo. życzę Ci siły i wytrwałości w wierze. I tak jak napisała Basznia - pozostaje mi podpisać się pod tymi radami.
I wsiadaj, nawet na siłę, bo nawet dla jednego malutkiego uśmiechu, takiego promyka warto, byś chociaż troszeczkę poczuła się lepiej.
dziękuję dziewczyny :przytul:
Miałam tego nie pisać wcale, ale jak się nie wygadam/nie wypiszę to zwariuję 😵
Tajna - niewiele można powiedzieć w takiej sytuacji. Trzymaj się.
Przyszłam tu pomarudzić, ale nie zrobię tego...
tajnaa
Trzymaj się :przytul:
Tajna :przytul:
Gadaj, pisz, wylewaj to z sibie, teraz jest na to pora, zeby pozniej zyc dlaej w spokoju...
Minął tydzień od śmierci mamy, a ja nie mogę się podnieść ciągle, nawet do stajni nie chce mi się jeździć. Nic mi się nie chce, olewam pracę, wszystko olewam 🙁
Tak bardzo mi jej brakuje 😕
współczuję bardzo...
i nie podniesiesz się, przez miesiąc, dwa, pół roku, rok... naprawdę,
tydzień to naprawdę tylko ciut-ciut czasu... jeszcze z Ciebie emocje/adrenalina nie opadły...
minął rok od śmierci mojego ojca, ja nadal łapię sie na tym, że np. jadę, coś widzę i nagle - o musze ojca spytać... po czym po 5 minutach dochodzi do mnie... że go nie ma...
to każdy musi przejść indywidualnie, w swój sposób...
pamiętaj - teraz jesteś BARDZO ale to BARDZO narażona na "ataki" z każdej strony, na fałszywych przyjaciół, na manipulacje, na wyłudzenia, używki, złe towarzystwo,
psyche siada kompletnie... będą fazy.. obojętność, apatia, później wqrw (jak ona mogła mnie zostawić!!), głupawka, śmiechawka, olewanie sytuacji i wiele wiele innych... powoli, działaj jak automat, dzięń po dniu - cel wstać i zrobić to i to, rozliczaj się codziennie z siebie,
jeśli Ci pomaga - módl się - chodz do kościoła, pogadaj z księdzem (jakimś kumatym)
NIC na siłę... nie będę Cie pocieszać - bo to indywidualna sprawa, nie powiem że będzie lepiej - bedzie inaczej i nigdy już tak jak kiedyś...
Nie wiem dlaczego, ale po śmierci mamy mam wrażenie, że jestem jakaś niewiarygodnie silna, bardziej wierząca.
Cioci mama się przyśniła, że jest w miejscu, gdzie wiecznie jest lato, na łące pod lasem szła z moim nieżyjącym już psem, była młoda, piękna, uśmiechnięta, szczęśliwa z rozpromienionymi oczami. 🙂
jeżeli jeszcze się dzisiaj nie wkurzyliście to proszę:
http://piekielni.pl/18163#comments
mnie ciśnienie skoczyło natychmiast.
dwa razy ktoś prawie na mnie wpadł- raz taksą, raz rowerem, mimo że miałam pierwszeństwo i jeszcze mieli pretensje, zderzyłam się z jakąś laską na pasach, bo był tłok- nie miałam jak ustąpić a ja szła przed siebie patrząc się w gdzieś w bok, szkoda że jej czółkiem nie dodałam.
na dodatek dziś przeszłam samą siebie i do pracy dotarłam w gorze od pidżamy i bez bluzki na zmianę.
wypadek samochodowy 🙁
Kobieta przecięła skrzyżowanie na pełnym gazie, jechała z podporządkowanej, mówiła że pod słońce nic nie widziała.
Moje autko wygląda koszmarnie, mnie potwornie boli szyja, najbliższy miesiąc bez koni, zwolnienie, nie moge chodzić na uczelnie, a mam bardzo fajne zajęcia w końcu. aaaaaaaaaa 🙁 🙁 🙁 🙁 🙁 🙁
rtk, dobrze, że przynajmniej jesteś w jednym kawałku. Trzymaj się.
rtk trzymaj się ! mnie czeka jeszcze dłuższa przerwa od jazdy🙁 2 tyg temu złamałam nogę-dokładnie 3 kości w jednej nodze...) i na razie gips do połowy listopada; przerwa w pracy, a dopiero 4 m-ce w nowej; na konie patrzę tylko przez okno i zazdroszczę mężowi codziennych czynności przy nich🙁
Odkopuję
wszystko jest do kitu, mam ochote zapasc w sen zimowy 🙁
nie wyrabiam na uczelni, na wszystko brakuje czasu, nie da sie siedziec nad projektami i notatkami 24h na dobe
poza tym STRASZNIE tesknie za rodzina, psem i konmi, o niczym tak nie marze jak o maminym obiadku, spacerze z psem i leniwym terenie na oklep
robi sie coraz zimniej, ciemniej i czesto pada
mialam jechac na weekend za miasto, ale przez uczelniane obowiazki zostaje w domu
marze, zeby tak normalnie po ludzku przeczytac polska ksiazke
i co mnie najbardziej dobija to, ze nie wiem, kiedy to wszystko bedzie mozliwe, jedna wielka niewiadoma, nawet nie mam do czego odliczac dni
a w dodatku zawiodl mnie przyjaciel, po ktorym nigdy bym sie czegos takiego nie spodziewala... 🤔
Ciri
witamy w Bretanii i okolicach na przelomie jesieni i zimy 😉
Dziewczyny, podziwiam. Jesień działa na mnie strasznie, wiecznie mam mega doła, wątpliwości co do wszystkich swoich działań, nic mnie nie cieszy, w niczym nie widzę sensu, na nic nie mam ochoty, mam za to ochotę spaaać, potem pałam nienawiścią do wszystkich ludzi wokół mnie chodzących, a jak tylko spadnie pierwszy śnieg, to dostaję głupawki ze szczęścia i nagle już tą nienawiścią nie pałam. 😉 Gdybym w czasie jesieni siedziała w Anglii, to byłoby dużo gorzej.
ciri, Jesteś bogatsza o doświadczenie. Skoro ten człowiek Cię zawiódł, to znaczy, że nie był Twoim prawdziwym przyjacielem i czasem dobrze jest się o takiej prawdzie przekonać. Nie martw się, uczelnia się kiedyś kończy, obowiązków będzie mniej. Wrócisz do Polski na maminy obiadek i będzie cudownie. Na Święta przyjeżdżasz? To za niedługo, więc pewnie też już będzie lepiej. 🙂
Baba jaga-dokladnie, a myslalam, ze jestem zahartowana dzieki polskiej jesieni i zimie!
Sankaritarina- :kwiatek: no wlasnie, to, ze jak sie okazalo prawdopodobnie nigdy nie byl moim przyjacielem boli jeszcze bardziej:/ z uczelnia byle do polowy stycznia, pozniej bedzie laba, ale i tak perspektywa ponad miesiaca spedzonego nad ksiazkami nie napawa optymizmem...w czasie Świąt zostaje tutaj, to mnie jeszcze bardziej przybija, bo skladanie sobie zyczen przez skypa nie jest szczytem moich marzen, zwlaszcza, ze to beda pierwsze swieta spedzone bez rodziny, w dodatku "na wygnaniu". a przyjaciel przyczynil sie w duzym stopniu do tego, zeby te swieta byly jeszcze mniej rodzinne, mielismy spedzic je razem, jeszcze z kilkoma innymi osobami, a on mi oznajmil 2 dni temu, ze leci do Turcji w tym czasie, bo taki ma kaprys... 🤔
czekam na paczke z Polski, m in z kilkoma naszymi produktami, przynajmniej jak dostane przyprawe korzenna to zrobie sobie ze 2 litry grzanca na znieczulenie 🥂 bo teraz jeszcze w ramach dobicia skonczyla mi sie ulubiona polska herbata o smaku grzanego wina, pfff...
Niemal wszystkim z mojego otoczenia układa się w jeździectwie. Mają możliwości, rozwijają się pod okiem dobrych trenerów... Tylko u mnie jest beznadziejnie... Czego nie dotknę, to się wali. 😕
Przychodzę tu czasami by przeczytać swoje posty grudnia zeszłego roku.
Czytam je chyba tylko dlatego żeby to wreszcie do mnie dotarło, bo nie dociera.
Dzisiaj mija 11 miesięcy odkąd mój dziadek zmarł.
nine moja mama zmarła 2 miesiące temu. Nigdy się nie podniosę, łapie się często, że pójdę do mamy pogadam i poradzę się, kupię mamie truskawki mrożone, bo uwielbia koktajl z nich, albo aniołki, które kolekcjonowała 😕
Biorę ślub 25-go grudnia i mamy ze mną nie będzie. Poryczę się podczas ceremonii na bank 🙁
Wpisałam to w sumie w wątku studyjnym, ale zapewne tutaj to bardzo bardziej pasuje.
Może, ktoś mi coś mądrego poradzi...
Studiuje obecnie psychologię, na której mi idzie bardzo dobrze, ale zastanawiam się czy jej nie przerwać.
Od początku zaczynając, zaczęłam 3 lata temu jedne studia które przerwałam.
W tym roku złożyłam papiery na moją wymarzoną dietetykę, jednak na dzienne się nie dostałam, a wieczorowych nie otworzyli, bo zebrało się za mało osób.
Z braku laku poszłam na psychologię, stwierdzając, że będzie świetnym uzupełnieniem do mojej przyszłej wymarzonej dietetyki.
Ale jak teraz widzę ile jest nauki i jak popatrzyłam na plan dietetyki, stwierdziłam, że nie ma możliwości,żeby ciągnąć 2 te kierunki równocześnie.
Dodatkowo przydałoby się, żeby poprawić maturę, żeby dostać się na tą dietetykę na pewniaka.
Już nie wiem co mam zrobić Żal mi z tego zrezygnować, a z drugiej strony cały czas marzy mi się ta dietetyka, która nie daje mi spokoju, mimo, że mam super oceny i dobrze mi idzie, cały czas ucząc się, myślę "co ja tutaj robię".
Z kolei jak pomyślę, że będę mieć 4 lat w plecy, to robi mi się słabo 😕
remendada, a jak wygląda oferta studiów podyplomowych? Może to byłoby "opłacalne"?
Bo studia, na których "dobrze idzie" są nie do przecenienia - niemal gwarancja, że dalszych "lagów" i "bugów" nie będzie, a potem można decydować co dalej. A można pójść na swoje wymarzone studia i biedzić się z nimi 🙁, też bez gwarancji pracy. Po psychologii mogłabyś chyba zacząć specjalizować się w zaburzeniach żywienia i uzupełnić kwalifikacje.
U mnie są ludzie ( z tym ze ja Wrocław) ktorzy ciągną Fizjoterapie i Dietetyke, dac pod wzgledem nauki sie da aczkolwiek nie wszystkim udało sie plan pogodzic. No i teraz drugi kier dzienny bedzie juz płatny. A nauka do matury, nawet baaardzo pilna, tez nie gwarantuje ze bedzie lepszy wynik, cos o tym wiem 😉
Chcesz rezygnowac dlatego ze ta dietetyka to własnie taka wymarzona czy ze lepsze perspektywy po niej?
Bo tak patrzac na moich ludzi to wcale ten kierunek 'od srodka' ani nie jest wielce ciekawy ani wielce przyszłosciowy. Nie zeby było ze jestem z góry na 'nie' sama miałam na to isc.
Tez przerywałam studia, wtedy to była dobra decyzja, teraz jestem na fizjo włąsnie, wcale nie jestem pewna czy to chce robic, czy bedzie po tym robota itp itd. mozna by wymieniac... ale juz za zadne skarby nie dam sobie zadnego roku w plecy,mimo ze takie mysli były.
No chyba ze Ci zupełnie nie lezy ta psychologia to pewnie ze zmien.
halo, myślałam nad tym, tyle że takiej stricte dietetyki na podyplomowych nie ma.
Wiem, że na psychologa się nie nadaję, bo po prostu tego nie lubię.
Chciałam to skończyć tylko dlatego, żeby dobrze wyglądała w CV.
I mimo tego, że dietetyka jest teraz na lekarskim w Collegium medicum na UJ, to i tak uważa się, że to zawód jak po technikum, albo szkole policealnej 😤, więc tylko dlatego zdecydowałam się na psychologię.
Masz babo placek.Dlaczego życie nie mogłoby być o ciut prostsze.
Chyba, że ja sobie go na własne życzenie utrudniam, nie wiem.
Wiem, jednak jedno, że mam wszystko co się da zaplanowane od A do Z.
Nie mogę zrozumieć jak ludzie idą na studia, tylko po to, żeby coś robić, nie wiedzą co później, mają do wszystkiego totalnie beztroskie podejście, ja tak nie potrafię i może to mnie gubi.
Evson- tylko,że na fizjoterapii i dietetyce, większość rzeczy (poza żywieniowymi) się pokrywa.
Na psychologii nic, a nauki w bród.
Co do perspektyw, to po tym i po tym, może być wszystko i nic, z tym że, jako dietetyk się widzę całkiem nieźle, a jako psycholog wcale.
Pokrywa sie, tez prawda.
No to jak dla mnie- odpowiedziałas sobie sama 😉
Chciałam to skończyć tylko dlatego, żeby dobrze wyglądała w CV
Jest sens sie tyle meczyc i tyle zakuwac tylko po to zeby sobie wpisac w CV? Moim zdaniem szkoda czasu, dyplom z psychologii małe zrobi wrazenie na kimkolwiek jesli po prostu nie bedziesz w tym dobra (bo Cie to nie kreci). Tylu absolwentow co roku wychodzi ze na prawde, nie mozna byc przecietnym bo takim papierem to sobie wtedy mozna tylko tyłek podetrzec 😉 a jak masz sie rozwijac skoro Cie to nie interesuje...
Dobra koncze 🚫
remendada jakie studia rzuciłaś na 3 roku? Ja sie mocno zastanawiam nad przerwaniem, jestem na 3 roku studiów inżynierskich... wszyscy mi mowia ze juz szkoda ze tylko rok mi został ale ja sie na tym okropnie męcze 🤔
Olga,filologię hiszpańską.
Pisałam już w wątku o studiach, napiszę i tutaj rzucam tą psychologię w cholerę.
Stawiam wszystko na jedną kartę.
Zobaczymy co będzie.Najwyżej do psychologii kiedyś wrócę.
Dziękuję wszystkim za rady :kwiatek:
Od wczoraj same katastrofy , mam doła i to wielkiego 😕 zawsze sobie wygadam że moje życie jest za piękne i zaraz będą jakieś szopki ,więc mam co chciałam 😵
monia ja zawsze mówiłam, że mam dużo szczęścia w życiu. Praktycznie wszystkie moje marzenia się spełniały wcześniej czy później. Cieszyłam się życiem i brałam co mi los dawał pełnymi garściami. Ale gdzieś pod skórą chowała się obawa i pytanie "czy przypadkiem nie wyczerpię limitu na szczęście?". Okazało się, że obawa słuszna bo od ok. roku wszystko mi się sypie. Wszystko co wypracowaliśmy i zdobyliśmy z mężem stoi pod znakiem zapytania. Od kilku miesięcy jest już tragicznie, nie wiem jak długo to jeszcze wytrzymamy. Najgorsza jest wizja utraty tego co się najbardziej kocha.
remendada, pocieszę cię - ja przerwałam oceanografię na 4 roku. 😎 Najpierw nie byłam pewna, ale poszłam na wymarzoną grafikę komputerową podyplomową i jestem zachwycona! Nigdy bym nie pomyślała, że zajęcia jakiekolwiek mogą tak interesować i sprawiać, że 11 osób (tyle nas jest :P) siedzi z rozdziawionymi gębami i nie chce wyjść na przerwę. 😁
Jeśli rezygnujesz z czegoś co cię w ogóle nie kręci a wręcz nudzi i wkurza, na rzecz czegoś z czym wiążesz swoją przyszłość i cię nteresuje - ja bym się nie zastanawiała. Szkoda życia na marnowanie czasu w miejscu "co ja tu robię?!" ;-)
nefferet to przy twoich kłopotach to moje to pikuś .Nie lubię jak nie mam nad czymś kontroli .
Wczoraj znowu oszpecił mi się źrebak ,wiecznie zaczepia inne konie .Dziś gościu wychu... mnie z kasą ,a rata w banku do końca grudnia ,dzwonili ze szkoły że syn dostanie naganę od dyrektora (wyzwał nauczyciela ) .
Nie raz mam obawy że nie nadaję się na matkę ,w domu syn anioł a za domem diabeł .
Od wczoraj mam takie bóle brzucha że myślałam że wyląduje w szpitalu ,przed chwilą poprawiałam derkę klaczy co się wszystkiego boi ,skończyło się że rozwaliła całą derkę uciekła z lonżą i ganiałam ją po 10 ha .
Na dodatek koszatniczki pogryzły mi kołdrę ,wygryzły mi w nowych bryczesach dziurę na leju .
Niby drobnostki ,bo inni mają większe problemy ale mam dosyć jak wszystko w ciągu paru godzin sypie się na łeb .