Co mnie wkurza w jeździectwie?
Nekanowa faktycznie, ale takie egzemplarze to przypadki, a generalizowanie i wrzucanie wszystkich szkółkowiczów i rekreantów jest krzywdzące dla tych normalnych szkółkowiczów. To tacy sami ludzie przeciez są. Zanim przeszłam do sportu, 10 lat telepałam się w rekracji, w kilku szkółkach. I szczerze, to nie spotkałam takich wpier*alaczy, może dlatego, że nie patrzyłam od strony prywaciarza wtedy.
Nie wątpię, że rekreanci mogą swoim wpraszaniem się wkurzyć, ale inni właściciele koni równiez, a z tym spotkałam się znacznie więcej razy.
mybay amen 😉 Jak już pojawiają się problemy to częściej z innymi "cudownymi" właścicielami koni. Tak są czasem te tragiczne 12, 13, ale to już raczej wina wieku, wychowania, a nie faktu czy rekreacja czy prywaciarz.
xxagaxx właściwie to się z tobą całkowicie zgadzam. Okej, twoją opinie uważam za zupełnie 100 procentowo słuszną w przypadku opisanej przez ciebie sytuacji, czyli ładu składu i ogaru w szkółce. Niestety miałam tą nieprzyjemność podróżować z koniem i bez niego po wielu stajniach i z takim opisanym szacunkiem spotkałam się może raz. Uwierz mi, że mało gdzie i mało kiedy spotyka się kulturę w szkółkach. To co się dzieje, naprawde sięga już absurdu.
xxagaxx, taaak z takimi narcystycznymi "elementami" mam doczynienia na codzień, zapatrzeni w siebie i w swoje "zarąbiste" konie za 200 tys., bo na innych sobie rady nie dadzą, też potrafią pojechać po nerwach... 🙄
Demonowa a ja uważam że wyolbrzymiasz. Ja byłam z koniem w 3 stajniach, z czego nawet na Hipodromie wszyscy sobie jakoś radzili. Hala, może i wielka popołudniami czasem była walką o przetrwanie i jakoś każdy sobie radził. Zdarzyło się trafić na chama, ale czasem trzeba było po prostu zwrócić uwagę.
Ludzie zajeżdżający drogę się zdarzają. Ja kiedyś mało na zawał nie zeszłam jak mi taki delikwent znalazł się na lądowaniu. Bywa, takie życie.
Gdyby mi ktoś konia wziął bez wiedzy zabiłabym. Gdyby się nie dało takiego "elementu pozbyć" po prostu zmieniłabym stajnię. Nie wyobrażam sobie nagromadzenia quniarek z którymi nikt nie dałby sobie rady. Jest właściciel stajni, są rodzice, czasem wystarczy dobrze postraszyć. Nie wiem na czym miało by polegać to twoje "wpierdalanie się" bo gdybym nie miała ochoty po prostu powiedziałabym nie. I mówiła to aż do skutku. Działa, zawsze. Trzeba tylko trochę cierpliwości.
Demonowa no z taką sytuacją, że ktos mi konia bierze bez mojej wiedzy, to się jeszcze (tfu tfu) nie spotkałam. A gdyby jakiś szkółkowicz mi tak zrobił, to rzeczywiście, powiesiłabym na najbliższym drzewie. Ale na prawdę nie wszyscy tacy są, musiałaś trafić na jakąś tragicznie wychowaną koniarską młodzież, może zamiast tępić wszystkich rekreantów świata, trzeba poruszyć temat z właścicielem, albo zmienić stajnię?
Nekanowa właśnie tacy to dopiero są wkurzający. Prywaciarze-szastacze kasą-patrzący z góry na tych, co nie mają konia po Cor de la Bryere albo Totilasie. To jest najgorsze. Chociaż ja i tak generalnie mam gdzieś takich ludzi, nie wzruszają mnie ich konie, bo dla mnie i tak mój jest naj 😁
xxagaxx,mybay właścicielka stajni to starsza kobieta. Bywa w niej tak rzadko, że prawie wcale, więc tu nie ma kogo straszyć i o czym dyskutować. Chwilowo nie mam możliwości przeniesienia konia do innej stajni, jednak w przyszłym roku kiedy ona sie pojawi być może rozważe tą opcje. Moja postawa nie jest taka wobec każdego dziecka które nasunie się w stajni oczywiście. Wystarczy mi zwykłe magiczne słowo 'dziękuje'. Unikam poprostu takich sytuacji byleby to dziecko nie okazało się kolejnym pt.'dałaś mi raz wyczyscić swojego konika, od dziś będe go traktować jak swojego'.
Dzięki temu, że lata temu Petit z cierpliwością słuchała mojego 'a co to, a po co to, a jak się to robi, a mogę spróbować, a z czego to jest' dowiedziałam się, że można ze szkółki wyjść, że jest coś więcej niż stary koc na plery i hajda, że są możliwości. Niedługo potem dzierżawiłam pierwszego konia i poczułam jak smakuje normalne jeździectwo.
Pytałam, prosiłam się, pomagałam każdemu kto chciał jakiejkolwiek pomocy i dzięki temu mogłam się uczyć- o ile dzieciaki mają zacięcie do jeździectwa to pomogę ile się da.
Nie da się tylko ukryć, że w rekreacji nie da się, NIE DA ZA NIC dobrze nauczyć jeździć.
Burza, jak czasem przyjadę w odwiedziny do mojej "rodzimej" stajni gdzie sama uczyłam się praktycznie od zera, to jednak jest jakiś sentyment do tego miejsca, bo zostawiłam tam mnóstwo wspaniałych wspomnień, ale opóściłam tą stajnię kupę czasu temu w nadziei na sukces w sporcie, bo od początku tylko na tym mi zależało, a moje kumpele, które mają te same cele nadal żyją w przekonaniu, że ta stajenka jest najlepsza i że na rekreantach, które nigdy wrzyciu nie widziały przeszkody większej niż 50 cm, zdobędą mistrzostwo świata, no ale nie oszukujmy się... 🙄 taki sydrom samouwielbienia doprowadza mnie do szału 😵
edit; Jeśli chodzi o branie sobie prywatnego konia bez pytania, to właśnie przez coś takiego wyniosłam się ze swojej poprzedniej stajni, która była całkiem przyzwoita, ale jak się okazało to właściciele tak fałszywi i paskudni w stosunku do innych ludzi, że nie dało się z nimi wytrzymać, a do tego jeszcze na złość psuli mi konia podczas mojej nieobecności! 😵 robili to po to, żebym sprzedała mojego konia, bo jest zły i niedobry i wogóle straszny i kupiła od nich konia za kupe kasy, a konie nie były warte nawet paru tysięcy 😵 obrabiali dupy wszystkim, że męczą konie itp itd (pseudo-naturaliści) ale oni to są czyści jak łza, a konie to mają takie po wielkim sporcie, że o ja cie... 😵 ogółem rzecz biorąc - masakra 🤔
Mnie się wydaje że to kwestia wieku i braku odpowiedniego wychowania przez rodziców. Kiedyś nie było tylu pyskatych dzieciaczków z syndromem pępka świata. A teraz albo zahukane pacholę albo agresywny i nazbyt pewny siebie miszcz świata i okolic. Z tym że dziewczyny są dużo gorsze i bardziej pyskate.
Ja to w ogóle nie wiem o czym mówicie - byłam w wielu stajniach (także w takich z rekreacją) i w żadnej nikt nigdy nie wpadł na pomysł, żeby brać mojego konia, dokarmiać go czy cokolwiek przy nim robić. Dziewczynki stajenne są wszędzie i nigdy nie miałam z nimi problemów, pomimo że mój koń należy do "misiaczków" i raczej bardzo go lubią.
W obecnej stajni w okresie wakacyjnym pojawiają się dwie siostry - właśnie nasze "dziewuszki stajenne" (w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu) - są skromne, grzeczne i bardzo pomocne. O wszystko zapytają a ja chętnie daję im konia do wyczyszczenia, do wyprowadzenia na padok itp. Może dlatego, że dawno wyrosłam już z etapu "pierwszego konia" i nie muszę być o niego wściekle zazdrosna 😉 - niech go sobie niuniają i głaskają ile chcą - koń tylko zyska - ja nie zawsze mam czas. O podanie smaczka też pytają, zresztą ustaliliśmy kiedyś że mogą dać, ale jednego, i to od święta i widzę, że się tego mocno trzymają. W ogóle bardzo pozytywne są i oby było takich sporo 🙂. To z nich właśnie mają wyrosnąć nowi jeźdźcy i właściciele koni. I oby właśnie w tym początkowym okresie nauczyli się więcej niż w rekreacji. 😉.
W mojej stajni nie ma rekreacji ale były sweet 13 mega qniarki ich pobyt się skończył kiedy ponasypywały owsa do żłobów koni w stajni w tym do tych które owsa nie dostają, zaprawiły to zdrowo czosnkiem gdzie połowa koni czosnku nie jada i wzięły bez zgody konia właściciela na jazdę kiedy akurat właściciela w stajni nie było. Miały 15 minut żeby wybyć.
To jest jakiś obłęd, to, co opowiadacie.
Będąc dzieckiem nastoletnim, sama zaczynałam w stajni jako ogólnie pojęta pomoc przy koniach, "przynieś-wynieś-pozamiataj, a jak już zrobisz to, to i tamto, to wsiądziesz na stępa". Ale nigdy w życiu nie przyszłoby mi (ani żadnej z pracujących ze mną dziewczyn) do głowy samowolnie zmieniać koniom ustalone dawki pokarmowe, podawać jakieś dziwne rzeczy, a już w zupełności - brać na jazdę konia bez wiedzy instruktora/właściciela.
Ale może moje pokolenie było jakieś dojrzalsze umysłowo i miało więcej wyobraźni 😀iabeł:
I owszem - większości praktycznych umiejętności (od robienia wcierek i zawijania po przygotowanie klaczy i ogiera do krycia i przyjmowanie fizjologicznego porodu, oraz rozpoznanie kiedy poród nie jest już fizjologiczny) nauczyłam się właśnie podczas takich prac.
Grunt to chcieć się nauczyć, a nie tylko kończyć zainteresowanie konisiami na szalonych galopach i próbach ubierania zwiarzaków w różowe czapraczki.
😀iabeł:
Szalone kuniarki są niezłą zmorą czasem. Dobrze, że u mnie ich nie ma. 😉
EPK zgadzam się z Tobą w 100...%,
Ja też zaczynałam swoją przygodę z końmi w szkółce i powiem szczerze że faktycznie wiele zależy od instruktorów.
Byłam także taką dziewuszką stajenną od 8 do jakiś 15 lat(chodzi o wiek),i gdybym spotkała na swojej drodze osobę która z góry byłaby nastawiona do mnie na negatyw to chyba raczej bym zrezygnowała,a tak miałam wspaniałych instruktorów i osoby które miały tam swoje konie tzw.prywaciarzy także bardzo miło wspominam bo każdy miał podejście do nas małolatów SUUPER!!
Nikt nigdy nie był dla nas oschły i gdy tylko chciałyśmy pomóc zawsze nam pozwalali bo oni także bardzo wiele nas nauczali,służyli dobrą radą,poprawiali to co robiłyśmy źle i tłumaczyli,a gdy nie mieli ochoty na towarzystwo wystarczyło że powiedzieli to w delikatny sposób i nas w pobliżu nie było, no i nikt nie czół się urażony🙂
W chwili obecnej też mam swoje prywatne konie i pełno dzieciaków które bardzo chętnie spędzały by przy nich wiele czasu,jak najbardziej kiedy tylko mam na to ochotę to niema sprawy🙂,ale kiedy tylko chcę być z moimi miśkami sama to delikatnie daję znać i niema problemu.
A tak w ogóle to każda z nas miała te 13,14 lat i miała swoje odchyły,każda popełniła jakiś błąd i to nie jeden,więc może dajcie tym dzieciakom trochę żyć,a nie tylko bo was wk...ją itp.
Przypomnijmy sobie jak każda z nas nie miała swojego konia i dopiero zaczynała i zazdrościła tym starszym,tym co mają swojego własnego konisia,jakby to było fajnie i w ogóle.
A no i o szacunku mowa,na szacunek i posłuch trzeba sobie też zasłużyć,nie mówię że trzeba nie wiadomo co,ale mocnymi i odtrącającymi zachowaniami tego się nie zdobędzie radzę z własnego doświadczenia delikatnie( bo młode dziewuszki są jednak wrażliwe),powiedzieć i dać do zrozumienia w czystych relacjach i jasnych komunikatach.
Dzięki temu, że lata temu Petit z cierpliwością słuchała mojego 'a co to, a po co to, a jak się to robi, a mogę spróbować, a z czego to jest' dowiedziałam się, że można ze szkółki wyjść, że jest coś więcej niż stary koc na plery i hajda, że są możliwości. Niedługo potem dzierżawiłam pierwszego konia i poczułam jak smakuje normalne jeździectwo.
Pytałam, prosiłam się, pomagałam każdemu kto chciał jakiejkolwiek pomocy i dzięki temu mogłam się uczyć- o ile dzieciaki mają zacięcie do jeździectwa to pomogę ile się da.
Nie da się tylko ukryć, że w rekreacji nie da się, NIE DA ZA NIC dobrze nauczyć jeździć.
No właśnie Burza pytałaś a nie pouczałaś.
Demonowa może to jest jakiś trend w wlkp. bo ja wcześniej tak bezczelnych bahorów jak tu nie spotkałam (normalną i fajną młodzież też tu spotykam żeby nie było).
Sprawę małolaty, która sobie brała mój kantarek, szczotki i inne konisie nimi obsługiwała oraz pod moją nieobecność właziła do mojego konia do boksu go poczyścić załatwiłam w 2 podejściach. Najpierw kulturalne upomnienie i baaardzo obszerne wyjaśnienie dlaczego nie można tak robić, czym to grozi gdyby się coś stało itd.
Niestety nie dotarło. Więc gdy ją przyłapałam za drugim razem najpierw chciałam do rodziców z taką gadką uderzyć, a potem sobie pomyślałam, że gówno to da, bo takie lekceważące zachowanie do cudzej własności się wynosi właśnie z domu. I niestety użyłam argumntu siły. Widać dziecko tak wychowane i tylko do takiej relacji się umie dostosować. Nie czuję się w obowiązku cudze dzieci wychowywać, miałam komunikat do przekazania w takiej formie aby na pannę podziałał. I zadziałało. Przykre ale prawdziwe.
kotbury, ja się niestety spotkałam z umyślnymi działaniami osób dorosłych, które płaciły swoim stajennym podwładnym za psucie (zrażanie do przeszkód itp) mi konia, a że byłam tam jedyną pensjonariuszką robili to codziennie, w efekcie wsiadałam na konia i walczyłam o życie 😵 nie rozumiem niektórych ludzi 🤔
wzięły bez zgody konia właściciela na jazdę
przepraszam, umarłam 😂
Wkurza mnie masakrycznie fakt że sprzęt jeździecki jest taki drogi 🙄
Jednak zaczynając juz jakiąś pracę w siodle, pośrednie wyjścia przestają wystarczać i trzeba zainwestowac w porządny sprzęt - czy to popręg, czy to kask, czy ogłowie. Nie wspomnę o butach, bryczesach czy głupich rękawiczkach.
Czasami nawet przy zwykłej rekreacji człowiek chciałby poczuc komfort jazdy który w tańszej wersji niekoniecznie wychodzi.
No ale cóż... ten sport do tanich nie należy... 🙁
Wkurza mnie gdy ktokolwiek kopie konie aby kłusowały czy galopowały . !!!!!!!!!!!!!!!!!!
zabeczka - a niestety, a i owszem🙂
co gorsza, czlowiek sie meczy dreczy, cwiczy, poci, przychodzi lepszy sprzet w koncu i okazuje sie ze problem znika... 🙇
Niestety jestem wlasnie na takim etapie użytkowania i doszłam do wniosku, że poprostu nie warto oszczędzać na pewnych sprawach.
No i na pewno nie są to szmatki... chodzi bardziej o komfort pracy konia i jeźdzca.
Dzięki Bogu mam swoją pensję i mogę odłozyć trochę grosza. 😡
No właśnie Burza pytałaś a nie pouczałaś.
Demonowa może to jest jakiś trend w wlkp. bo ja wcześniej tak bezczelnych bahorów jak tu nie spotkałam (normalną i fajną młodzież też tu spotykam żeby nie było).
Sprawę małolaty, która sobie brała mój kantarek, szczotki i inne konisie nimi obsługiwała oraz pod moją nieobecność właziła do mojego konia do boksu go poczyścić załatwiłam w 2 podejściach. Najpierw kulturalne upomnienie i baaardzo obszerne wyjaśnienie dlaczego nie można tak robić, czym to grozi gdyby się coś stało itd.
Niestety nie dotarło. Więc gdy ją przyłapałam za drugim razem najpierw chciałam do rodziców z taką gadką uderzyć, a potem sobie pomyślałam, że gówno to da, bo takie lekceważące zachowanie do cudzej własności się wynosi właśnie z domu. I niestety użyłam argumntu siły. Widać dziecko tak wychowane i tylko do takiej relacji się umie dostosować. Nie czuję się w obowiązku cudze dzieci wychowywać, miałam komunikat do przekazania w takiej formie aby na pannę podziałał. I zadziałało. Przykre ale prawdziwe.
kotbury naprawde z ust mi to wyjęłaś 🙂 To chyba naprawde jakaś tutejsza tradycja, bo jak dotąd w wlkp. pokornych stjennych dziewczęć można jedynie z lupą szukać. Dziwne jest tutaj to wszechobecne chamstwo i brak pohamowań z ich strony. Nie będe już tu nawet poruszać kwestii ich tragicznego wychowania, ale to właśnie ono sprawia, że uprzejme i opanowane prośby o nie dotykanie konia bez mojej wiedzy i zgody są kompletnie po nic i dopóki nie uświadomi im się tego w sposób bardziej stanowczy i zarazem przykry poprostu sposób nie ma szans że cokolwiek dotrze.
Zaraz mnie szlag jasny trafi i krew nagła zaleje. Niektórzy powinni się udławić swoimi dobrymi radami 🤬 🤦 . Mam 20 miesięcznego ogierka jest spokojny ułożony miał problemy z dawaniem nóg co się z nim obszarpałam to moje ale koń nogi daje mnie i w zasadzie każdemu kto weźmie choć brały od niego same baby, ale jak pojawia się kowal zaczyna się robić nie ciekawie koń czując grzebanie w kopycie wpada w taką panikę że staje dęba wyrywa się. Nijak po dobroci tych nóg nie chce dać, był robiony na dudce ale potem i ja miałam problem z braniem nóg a kopyta były robione na szybko bo inaczej kowal nie dał rady (koń dalej stawał dęba i się strasznie szarpał). Zmieniłam kowala ta sama sytuacja koń albo się boi mężczyzn albo był bity przy rozczyszczaniu. Podjęłam dla mnie dość trudną decyzję i postanowiliśmy z kowalem zrobić raz konia na uspokajaczu. I teraz ludzie którzy nie widzieli co robi ten koń maja mi najwięcej do powiedzenia bo im koń nogi daje. Przecież ja tego nie robię dla frajdy żeby popatrzeć na zaćpanego konia tylko żeby spokojnie i w miarę bezstresowo a przede wszystkim bezpiecznie można go było rozczyścić.
[quote author=Burza link=topic=885.msg1178931#msg1178931 date=1320623315]
Dzięki temu, że lata temu Petit z cierpliwością słuchała mojego 'a co to, a po co to, a jak się to robi, a mogę spróbować, a z czego to jest' dowiedziałam się, że można ze szkółki wyjść, że jest coś więcej niż stary koc na plery i hajda, że są możliwości. Niedługo potem dzierżawiłam pierwszego konia i poczułam jak smakuje normalne jeździectwo.
Pytałam, prosiłam się, pomagałam każdemu kto chciał jakiejkolwiek pomocy i dzięki temu mogłam się uczyć- o ile dzieciaki mają zacięcie do jeździectwa to pomogę ile się da.
Nie da się tylko ukryć, że w rekreacji nie da się, NIE DA ZA NIC dobrze nauczyć jeździć.
No właśnie Burza pytałaś a nie pouczałaś.
Demonowa może to jest jakiś trend w wlkp. bo ja wcześniej tak bezczelnych bahorów jak tu nie spotkałam (normalną i fajną młodzież też tu spotykam żeby nie było).
Sprawę małolaty, która sobie brała mój kantarek, szczotki i inne konisie nimi obsługiwała oraz pod moją nieobecność właziła do mojego konia do boksu go poczyścić załatwiłam w 2 podejściach. Najpierw kulturalne upomnienie i baaardzo obszerne wyjaśnienie dlaczego nie można tak robić, czym to grozi gdyby się coś stało itd.
Niestety nie dotarło. Więc gdy ją przyłapałam za drugim razem najpierw chciałam do rodziców z taką gadką uderzyć, a potem sobie pomyślałam, że gówno to da, bo takie lekceważące zachowanie do cudzej własności się wynosi właśnie z domu. I niestety użyłam argumntu siły. Widać dziecko tak wychowane i tylko do takiej relacji się umie dostosować. Nie czuję się w obowiązku cudze dzieci wychowywać, miałam komunikat do przekazania w takiej formie aby na pannę podziałał. I zadziałało. Przykre ale prawdziwe.
[/quote]
u mnie było podobnie byłam wtdy jedynym prywaciarzem w stajni przydomowej😉) przychodziła tam na jazdy na 16 letnim wałaszku pewna dziewuszka napoczatku miałam ja gdzies na całe szczescie sie mijałysmy - dziewczynka maa 13 lat.
Jako ze Wicher jest spokojny to miała pozwolenie od własciciela stajni zeby sobie na nim jeździc kiedy chce i nagle zaczelam znajdywac mój sprzet na łace, moje szczotki całe w brązowych kłakach, czapraki brudne, rączka od bata złamana, lonża rozwinięta i bog wie co jeszcze.
Jako ze z dziewczynka nie miałam kontaktu to poszłam do własciciela i po tym co usłyszałam to sie za łeb złapałam...
Dziewucha nie miała wypnaczy i dziadka wypiac chciała (po co to ja nie wiem) wiec urzyła uwiazu a ze był tylko jeden i to mój to "wypieła" go tylko od zewnątrz, konia nie zamkneła n klucz paszarni zreszta tez przez co kon wyszedł i sie owsa nawpierdzielał całe szczescie ze sie nie rozchował i jeszcze głupia smarkula poszła do własciciela ze ma spoób zeby kon chodzi i prosiła dosłownie zeby "szyne" dla konia wycioł na łace - taki pas głebszy po którym kon bedzie chodził jak tepa maszynka
Na szczescie dziewczynka wyleciała po tym jak nakłamała noewmu pensjonariuszowi ze ktos kupił jego konia bo własciciel nie przychodził😀
sylwiaj, nieźle... 🤔 ze mnie prubowano zrobić głupią i wmawiano mi, że zostawiam byle gdzie swoje rzeczy, cieeekawe, tylko, że ja należe do takich "chorobliwych perfekcjonistów" i zawsze muszę mieć wszystko na miejscu i poukładane (szczególnie w stajni), szlag mnie jaśnisty trafiłał jak w "niewyjaśnionych" okolicznościach znikał mi bat do lonżowania, raz był a raz go nie było, a do tego parę dni przed wyprowadzką do innej stajni znalazłam go na środku ujeżdżalni całego poobdartywanego z tego materiału, którym był owinięty, rączka była urwana, sznurek na końcu też, ja nie wiem, co za ludzie?! 😵 bogu dzięki że już tam nie stoimy... 🙇
Irytuje mnie chwalenie się i publikowanie zdjęć konia zaciągniętego na czarnej wodzy i bycie z tego dumnym 😵
wkurza mnie to, że ludzie chwalą się zdjęciami z jazdy bez kasku. niby ich sprawa, ale nie mogę tego pojąć 🤔wirek:
wkurza mnie to, że osoby nie znające się na koniach, albo takie, które kilka tygodni były gdzieśtam i jeździły z kimśtam, potrafią tak łatwo wydawać 'profesjonalne' opinie dotyczące tego, czy koń przyszłościowy, albo równie 'profesjonalnie' wymieniać wady postawy/budowy danego zwierza, nawet jeśli jest on w 100% pokrojowy... 👿
Świstaki. Zawijające w te sreberka. Namnożyły się jak króliki. Wszystko wskazuje, że będzie ich więcej i więcej, i zawijać będą sprawniej i sprawniej... Ot, rynek konsumenta.
halo co sie martwisz,swistaki i tak juz siedza (albo beda siedziec),wlasnie za te sreberka🙂