Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza
szczerze, to nie spotkalam się z wlascicielem stajni, który by robił na przekór decyzjom np. weta, tak więc nie mówmy o omnibusach, właścicel może się nie znac na wszystkim, ale musi słuchać. Dlatego też, każdą wizytę weta powinno się przedstawiać wlaścicielowi i stajennemu, tak aby nie było niedomówień.
Ja spotkałam się - wypuszczanie konia na padok po kastracji.
Widzę, że nie czytałaś wątku o pewnej stajni, której właścicielka wszystko wiedziała najlepiej, łącznie z tym, jakich zaleceń weta nie należy przestrzegać, a jakie wzbogacać o własne pomysły.
Własciciele stajni nie są chętni aby dosypywać na przekór dodatkowej porcji owsa, czy samemu z siebie dokładać marchewki, buraczki itp. bo to strata dla niego, tak więc takie opcje tez wykluczam.
Ja też bym wykluczała, gdybym nie usłyszała, że to nie moje karmienie (karmienie wg opracowanego systemu) spowodowało, że moja klacz przytyła, lecz to, że zaczęła dostawać dodatkowe obfite porcje owsa. Klacz, która nie pracowała.
Zresztą generalnie opanuje takie przekonanie - jak koń nie dostaje owsa, jest głodzony/krzywdzony/źle traktowany i zaraz znajdzie się dobra duszyczka chętna do wynagrodzenia tej krzywdy. Podobnie z wypuszczaniem na trawę - trawa by miała zaszkodzić?
Megane, ja niestety też spotkałam się z sytuacją, że właściciel pensjonatu wiedział lepiej od weta, więc to nie taka rzadka sytuacja niestety...
czyba nie ma złotego srodka.Staram się jak mogę nie wtrącac a to co robi własciciel z koniem. Jak go szkoli, jak go lonżuje czy mu zawija owijki czy nie , czy ma ochraniacze czy nie to nie moja sprawa.Równiez gdy własciciel prosi o podawanie suplementów - okey nie ma sprawy.
Ale są sytuację ,że się wtrące np kazano mi zakładac na pastwisko konikowi ochraniacze neoprenowe. Kon chodzi cały czas po pastwisku gdzie jest staw , rano rosa. Ochraniacze w polowie dnia byy mega mokre, bałam sie obcierek i pomimo innych zalecen własciciel zdjęłam te ochraniacze. Własciciel gdy to usłyszal przywiózl mi następne i kazał zamieniac a mokre suszyc. Nie zgodziłam sie bo sorki musiałabym co chwila je wymieniac, konisko uwielbia pijąc wodę ze stawu wchodzic do wody po pęciny.Chodzi bez ochraniaczy juz pare miesiecy i naprawdę nic złego sie nie dzieje.
Kiedy jeszcze sie wtrącam np gdy mokry kon jest zamykany do boksu,a ostatnio na własne ryzyko wzywalam weterynarza do nie swojego konia. Wydawal mi się apatyczny, zmierzyłam temperaturę dziadek miał ponad 39,9 stopni a do włascicielki nie mogłam się dodzwonic. Okazalo sie ,że zaatakowal go jakis wirus. Zarzail sąsiada oba konie są chore ,oby podaje zastrzyki, leki przeciwzapalne itp.
Jesli ktos wstawia do mnie konia i prosi abym go traktowała tak jak swoje to własnie tak uczyniłam ,bo jakby moj kon był chory to na 100% wezwałabym natychmiast weta. Zastrzyki i inne zabiegi wokól tych koni wykonuje w ramach pesjontau ,żadnych dodatkowych opłat za to nie biorę. Włascicielkę pozniej powiadomiłam.
Czasem wiec wtrącanie się jest konieczne i naprawdę cienka to linia kiedy powinno sie wtrącac a kiedy nie.
Wychodzę z założenia ,że jesli komus u mnie nie pasuje, ma jakies ale..to przecież jest mnóstwo innych pensjonatów, kazdy ma prawo decydowac gdzie chce byc, nikogo na siłę nie trzymam.
np kazano mi zakładac
co to znaczy "kazano mi"??? Niewolnik jesteś czy co? Mówi się NIE albo podaje się np. cenę 500 zeta z góry za miesiąc za zakładanie tych ochraniaczyków i niech albo płacą albo niech spadają na szczaw.
Ela masz racje
tylko po takiej odpowiedzi ukazaloby sie kilka wpisow na forum- jaka to wlascicielka tej stajni jest opryskliwa, nieuprzejma i dlaczego placic za zakladanie ochraniaczy- bo przeciez to trwa tylko chwilke...
Ja się zgadzam z EląPe - rozwiązanie tej sytuacji jest bardzo proste - wystarczy ustalić, że dodatkowe usługi (zmiana ochraniaczy, derkowanie, itp.) są płatne. Określić stawkę i koniec.
Jak się komuś nie podoba, że trzeba płacić to niech sam zmienia... Albo niech zmienia stajnię.
Akurat taki system (czyli płatności za usługi standardowe + dodatkowe) działa w wielu stajniach i wydaje mi się, że z powodzeniem.
[quote author=Złota link=topic=67681.msg1175913#msg1175913 date=1320395465]
Ela masz racje
tylko po takiej odpowiedzi ukazaloby sie kilka wpisow na forum- jaka to wlascicielka tej stajni jest opryskliwa, nieuprzejma i dlaczego placic za zakladanie ochraniaczy- bo przeciez to trwa tylko chwilke...
[/quote]
jak sie ma słabe nerwy i nie umie się poradzić z róznymi świrami to się albo nie prowadzi pensjonatu, albo nie przyjmuje świrów do niego albo olewa świrnięte wpisy świrów ew. spokojnie i rzeczowo prostuje wypowiedzi świra o ile mamy na to czas w ogóle.
nie, no spoko. Napislam ,ze nie zakładam mu tych ochraniaczy bo to zwyczajnie nie ma sensu i już. Kon chodzi od miesiecy bez owych ochraniaczy.Tylko jeden dzien posłuchałam sie włascicielki, zauważyłam ,że ochranaicze sa non stop mokre i zwyczajnie mialam obawy ,że kon sie w nich obetrze a zmieniac co pół godziny nie zamierzam.
Co do opłat za dodatkowe usługi to jesli np derkowanie konia nie jest wymysłem ot takim sobie np kon zdrowy, rzako jezdzony pięna zimowa siersc to za free nie derkuje. Jesli zas takie są zalecenia weta lub kon po kontuzji (odatwiony na osobnym padoku itp) to taki kon jest derkowany za darmo, tak samo wszystkie leki, zastrzyki czy pomoc weterynarzowi jest zupełnie za darmo. Ja tu uważam ,że to nalezy do moich obowiązków.
Fazo
Ja tu uważam ,że to nalezy do moich obowiązków.
gdzie masz pensjonat, moze sie kiedys bym skusila :P? zastrzyk w dupkę rudej mi ze stresu zrosił czoło potem. Taranuje, walczy, robię to na dutce. a znam jeszcze gorszą wariatkę. która jak widzi weta to dostaje szaleju. ale ciezkiego do opisania, kopie, przygniata,taranuje. taki uraz chyba do wetów. i mam z czystym sumieniem wymagać? wstawilam i obiecalas szczepic przeciez! i nie miec ludzkiego sumienia czy "przezyjesz" bo niejednego rosłego weta pogoniła. bo nie straszy a czyni 😉
he, he zanm to az za dobrze. Mam dwie takie kobyłki. Jedna co prawda nie kopie , nie grzyie ale tak się wierci ,że człowieka wmuruje, druga zas w panice przed zastrzykiem i staje dęba, i kopie i grzie i sie wierci. Ehh... ale i na nie są metody. Np stoję szczypię, drapę , kłuję igła to tu to tam i tak postoimy pare ładnych chil. Czasm udaje ,że czeszę , znów ukłuje i..i uda sie czasem niepostrzeenie tym , wariakom zrobic zastrzyk. Gorzej gdy w rachubę wchodzi zastrzyk bolesny lub penicilina ..no cóż wtedy muszę prosic kogos np stajennego o pomoc ( a czasem zadzwonię do własciciel i ez powiem jaka jest sytuaca i zapytam czy może przyjechac)
ps - u mnie nie ma wolnych miejsc , mam raptem pare koni pensjonatowych i 5 wlasnych.
wszystkie leki, zastrzyki czy pomoc weterynarzowi jest zupełnie za darmo. Ja tu uważam ,że to nalezy do moich obowiązków.
I to nie jest złoty środek a przegięcie w złą stronę
Ostatnio odszedł ode mnie pensjonariusz (z dnia na dzień) bo... nie rehabilitowałam jego konia po kontuzji 😲. Fakt, podawałam mu leki, fakt - podczas urlopu codziennie się nim zajmowałam, pilnowałam wizyt weta i kowala, fakt - w każdą niedzielę go czysciłam, bo szkoda mi było śmierdzącego, brudnego, zaniedbanego zwierzaka... ale i wielokrotnie tłumaczyłam , że weterynarz kazał konia rehabilitować codziennie i systematycznie, a ja nie mam na to czasu... własiciel obraził się (przecież płaci za pensjonat) zabrał rzeczy i tyle go widziałam... Oświadczył że koń "jutro wyjeżdża"... transport do nowej stajni musiałam sama dogadać po kilku dniach nieobecności właściciela, bo mi nowy koń przychodził na to miejsce a właściciel nie raczył się zainteresować zupełnie... 😲 (konia dawno miało nie być, stajnia nie była opłacona, właściciel stwierdził przez telefon że to to g... obchodzi bo on czasu nie ma , za transport zapłącił i na pewno nie przyjedzie pomóc 😲 )
edit: Niespełna 4 lata dbania o konia, podawania leków, podawania zastrzyków, pilnowania terminów weta i kowala i taka wdzieczność?? Dzięuję więcej tego błędu nie zrobię...
Elu, masz 100% rację. Bo właściciel, któremu pensjonariusze wchodzą na głowę to kiepski wlaściciel. Co by było, gdyby jeden chciał to, inny coś przeciwnego, a jeszcze inny ani to, ani tamto. Prowadzi to do sytuacji, że zawsze jest ktoś niezadowolony. Tylko na pierwszy rzut oka ulegly właściciel to dla penjonariusza dobra wiadomość.
A dobra stajnia obroni się sama, żadne obsmarowanie jej nie zaszkodzi – a jeśli nawet zaszkodzi, to na krótko.
Edit:
Gaga, ja myślę, że to działa na zasadzie dasz palec, a weźmie całą rękę. Pewnie małe ustępstwa/uprzejmości powodują eskalację oczekiwań i żądań.
Eh a ja mam rozterkę, choć tułaczem nie jestem i co wiecej, nie chcę być. Stoję w bardzo fajnym miejscu, tylko cholernie odległym. Boję się, że zimą będę miała spore kłopoty z dojazdem, nie wspominając o bolesnym i częstym tankowaniu 😉 Nie mogę się zdecydować na przenosiny bliżej, bo... boję się zmian na gorsze jeśli chodzi o warunki końsko-jeździeckie. Potrzebuję kopa w którąś stronę: zostać czy przeprowadzać 🙂
widzis Gaga są ludzie i są "parapey. Tak było i będzie.
A co mi sie stanie jak sama dam zastrzyk konikowi. Przeciez włascicelka mieszak w Warszawie ,ma po pracy przyjezdac aby dac tylko zastrzyk? Nie, no trzeba byc człowiekiem. Poza tym z wiekszoscią włascicieli naprawdę sie zaprzyjazniłam, lubie te dziewczyny, zanm je od lat i nie wiem dlaczego miałabym ot tak poprostu nie pomóc.
paa- uważaj bo lepsze jest wrogiem dobrego. Jesli Twojemu konikowi jest tam dobrze, jesli Ty jako wlasciciel konia tez tam czujesz sie okey to lepiej zostan.
paa: ale przecież zawsze będziesz mogła wrócić do tego fajnego miejsca.
niekoniecznie, bo "fajne" miejsca charakteryzują się czesto brakiem wolnych boksów 😉
niekoniecznie, bo "fajne" miejsca charakteryzują się czesto brakiem wolnych boksów 😉
ale jak jest bardzo niefajne dojazdowo to często są jednak te wolne boksy
Nie, jakieś boksy pewnie by były, ale wiadomo jak to jest z przeprowadzkami- nic przyjemnego, nie wymagającego przygotowań, czasu i nakładów. To się może po prostu nie opłacać.
A co mi sie stanie jak sama dam zastrzyk konikowi. Przeciez włascicelka mieszak w Warszawie ,ma po pracy przyjezdac aby dac tylko zastrzyk? Nie, no trzeba byc człowiekiem.
też wychodziłam z takiego założenia, po czym okazało się, że koń kuleje bo go nie rehabilituję
i wszystko to moja wina 🤔 skoro podaję leki i czasem czyszczę to i powinnam rehabilitować
przykre
ponoć zima ma byc letka - więc jakby co to problem z głowy
Megane - moim futrom nie brakuje energii, nie pracują tak ciężko, żeby potrzebowac czegokolwiek, poza sianem i dodatkiem mineralno-witaminowym 🙂 a folblut z zalecenia weta miał być na b. ścisłej diecie. Jak już wylądował w obecnej stajni to kilka miesięcy był na słomie (!!!) i nawet siana nie dostawał. MIAŁ być szkieletem. Nie zaszkodziło mu to. Słomy miał dużo, czystej. Wrzodów się nie dorobił ani innej krzywdy.
Faza - ja przyjeżdżałam do tego konia codziennie, m.in. kąpać go (miał grzybicę) a przy wyprowadzce dowiedziałam się, że "oni mi konia z grzyba wyleczyli" 😵 chyba tym owsem albo szczającą przez kratkę kobyłą...
- ja przyjeżdżałam do tego konia codziennie, m.in. kąpać go (miał grzybicę) a przy wyprowadzce dowiedziałam się, że "oni mi konia z grzyba wyleczyli" 😵 chyba tym owsem albo szczającą przez kratkę kobyłą...
dlatego rozmawiamy na ten temat. Gdzie jest tesn złoty srodek , jaki powinien byc własciciel pensjonatu. Chyba Ci co się często przenoszą najwiecej moga o ty i o innch stajniach opowiedziec.
Ja nie oczekiwałam od nich leczenia mi konia 😉 tak jak nie oczekuję od obsługi obecnej stajni. Mogli tylko sobie nie przypisywac "zasługi" hehehe 😁
Uważam, ze właściciel pensjonatu ma zapewnić bezpieczne warunki w stajni i na wybiegu, terminowe zgodne z umową wypuszczanie, ustalone wspólnie żywienie i rozsądne sprzątanie. Wszelkie ochraniaczkowanie, pomoc w weterynarii czy czyszczenie uważam za "bonus". Jeśli właściciel konia musi się w te podstawy mieszać (wypuszczanie, karmienie, sprzątanie) to jest "minus". A racjonalne określenie poziomu koniecznego sprzątania jest proste (bo już widzę, jak się głosy posypią, ze "właściciel konia przesadza"😉 - otóż ma być sprzątane tak, zeby nie powodowało to (tryb sprzątania) żadnych dolegliwości chorobowych u konia. Jeżeli w wyniku zbyt rzadkiego sprzątania koniowi gniją strzałki albo kaszle od nadmiaru amoniaku - albo od przesadnego wybierania i zamiatania przy każdej okazji - to KOŃ mówi temu systemowi, że jest zły. A koń ma zawsze rację 😉 w odróżnieniu od właścicieli po obu stronach.
W wątku o stajniach warszawskich po raz kolejny pojawiło się coś, co mnie mocno zdziwiło:
Ja musiałm mieszkanie w Warszawie wymienić na gospopodarstwo na wsi bo w warszawskich stajniach pociąguski wykupionej z transportu nie chcieli , bo renome stajni by psuła i od kilku lat prowadze stajnie dla koni których nie chca w renomowanych stajniach
Spotkaliście się z sytuacją, że powodem odmowy przyjęcia do pensjonatu jest rasa konia czy miejsce, skąd pochodzi?
(wytłuszczenie moje)
szczerze, to niesłyszałasm o czyms takim - nieprzyjęcie konia z powodu "psucia renomy"
W życiu większej bzdury nie słyszałam, wręcz przeciwnie. Znam kilka pociągusków w normalnym użytkowaniu pod siodłem i zawsze się właściciele stajni chwalili takimi końmi - nawet jak dookoła stały same championy. Przeważnie takie pociąguski, jeszcze dobrze utrzymane wzbudzają sympatię wszystkich.
W wątku o stajniach warszawskich po raz kolejny pojawiło się coś, co mnie mocno zdziwiło:
[quote author=justys link=topic=46.msg1182201#msg1182201 date=1320872991]
Ja musiałm mieszkanie w Warszawie wymienić na gospopodarstwo na wsi bo w warszawskich stajniach pociąguski wykupionej z transportu nie chcieli , bo renome stajni by psuła i od kilku lat prowadze stajnie dla koni których nie chca w renomowanych stajniach
Spotkaliście się z sytuacją, że powodem odmowy przyjęcia do pensjonatu jest rasa konia czy miejsce, skąd pochodzi?
(wytłuszczenie moje)
[/quote]
spotkałam się ze staniami gdzie boxy wolne były - a konia z różnych powodów nie chciano przyjąć (od stylu jazdy, poprzez "liche" auto, po opinię o właścicielu konia, nie mówiąc już o łykaczach/tkaczach /które powiedzmy są jakąś tam przyczyną odmowy/)
wiec nie dziwi mnie odmowa "bo gruby pociągus" z rzeźni
Dodofon, słyszałam o odmowie ze względu na pensjonariusza - znaczy właściciela, ze względu na to że koń narowisty - owszem. Ale w życiu nie słyszałam, żeby odmówili, bo koń nie pasuje do wizerunku stajni bo jest zimnokrwisty.
ale są stajnie, które np. nie przyjmują skoczków - bo są ujeżdzeniowe i nie chcą przeszkód na placy, są takie, które nie przyjmą rekreantów, są tylko mega-sportowe itd. itp.
no i wiadomo - są "pensjonariusze" za którymi idzie "opinia" (np. mają problemy z płatnościami)
Ja nigdy nie spotkałam się z odmową przyjęcia konia przez wzgląd na rasę, wygląd, rodzaj uprawianej dyscypliny sportowej, natomiast kiedyś szukając miejsca dla swojego konia Pani w jednej ze stajni wyciągnęła karteczkę z trzema imionami koni i zapytała czy jestem właścicielką któregoś z nich, zaprzeczyłam i Pani powiedziała że w takim razie mogą mojego przyjąć. Jak się potem dowiedziałam od pensjonariuszy tej stajni, po okolicznych stajniach krążyła tzw "czarna lista" i oczywiście nie chodziło o konie a o ich właścicieli którzy z różnych względów nie są mile widzianymi klientami.