Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
Atea - uff, dzięki za częściowe wyjaśnienie 🙂 Szczególnie tego wsiadania/zasiadania - bo pośpieszne pisanie wytworzyło mi absurdalny obraz sytuacji 🙄 Absolutnie nie chodziło mi o ponowne wsiadanie, by rzecz "przepracować", wsiadanie w odpowiednim momencie.
Z tym drugim, to bardziej mi chodziło o "panowanie nad delikatnością" niż o "śniętą rybę" 😁, no ale przypadek kolegi dei 🙂 tłumaczyłby to pojęcie (chociaż w przypadku Karoli na 90 % chodziło o "pracę nad delikatnością" 🙂
Dea - klasyczne metody tez zakładają kontrolę ciała konia i jego ruchów z ziemi, (co dobrze "wyrównuje relację"😉 trochę szkoda, że sporo osób o tym nie pamięta.
Jeszcze o niesławnym "imprintingu". Ostatnio dr. O. powiedział coś takiego: jeśli lekarz vet odbiera długi i trudny poród, potem zjawia się po 3 dniach powiedzmy na kontrolę - i oto źrebak "olewa" matkę i łazi za doktorem 😜 - jak nazwać takie zjawisko? Słowo imprinting jednak się nasuwa.
Jednak jednoznacznych dowodów/badań - brak (w każdym razie nikt ich nie przedstawił).
Mam pytanie (przyznam, że nie znam na dziś innego rozwiązania, niż praca "od początku", od dobrego lonżowania, o tyle trudniejsza, że koń w sumie zapewne nieźle znarowiony 🙁): w jaki sposób uczulić! konia na użycie bata? Konia, który zapewne obrywał takie wciry (możliwe, że "dobrze unieruchomiony"😉 że bat mu rybka, nieważnie jak używany (podłączonym do prądu nie dysponuję :mad🙂. Oczywiście, nie tylko wciry doprowadzają do czegoś takiego, ale ogólnie bezsensowne używanie bata.
Ej ja jestem delikatna 🙂 , nie moge sie wewnetrznie nakrecac o moze to wyjasni 🙂
halo: Na pewno do Atei o tym zsiadaniu/wsiadaniu piszesz? Bo się zdezorientowałam... (No i przepraszam, że się narzucam, ale zapytałam Cię o coś 2 strony temu, nie wiem czy nie widziałaś, czy nie masz czasu/nie chce Ci się napisać.)
Julie Do mnie, do mnie 🙂 Niestety... Przejrzyj moje posty. Na ogół piszę coś na forum korzystając z chwili kiedy Franek względnie mi na to pozwala 😁 Ale zawsze się spieszę w razie gdyby zmienił zdanie. Przepraszam za niedbałość :kwiatek:
A mnie zaciekawiło, że Miller także wycofuje się ze swoich poglądów... 🤔 Co to? Nowa moda?
dragonnia myślę, że każdy oswaja w jakiś sposób źrebaki. W imprintingu chodzi o założenie, że pierwsze chwile życia rzutują na jego resztę, więc Miller opracował właściwie cały 'program' imprintigowania. Ja mam takie samo zdanie jak z NH - jak komuś do szczęścia potrzebne to niech z tego korzysta 😉
W imprintingu chodzi o założenie, że pierwsze chwile życia rzutują na jego resztę, więc Miller opracował właściwie cały 'program' imprintigowania.
Ale cała afera polega na tym, że w cudzysłowiu powinno być słowo "imprinting" a nie "program".
Wiadomo, że pierwsze chwile i dni rzutują... i to nie podlega dyskusji ❗
Natomiast nie do końca słusznie jest to nazywane imprintingiem. Tu chodzi tylko o to słówko.
Julie, fakt, w pewnym sensie do ciebie też 🙂 To, co opisałaś, brzmi ok. Szczególnie z podkreśleniem wyszukania/sprowokowania odprężenia, zanim się się "zabieg" powtórzy.
Natomiast wersja "do skutku, aż będzie wyraźny postęp" - i stres za stresem dla "rozchwianego" konia, którą sobie wyobraziłam po niedbałym wpisie Atei - to już nie 🙁 Ani - 10 min. bezładnego krążenia z koniem, zanim podejmie się próbę "wsiąścia" (a koń z wsiadania na wsiadanie zachowuje się gorzej) - a takie coś oglądam dość często 🙁 (chętnego na dosiad nie "motywuje" zachowanie konia, nie obserwuje konia, kieruje się tylko własną obawą).
Ponawiam pytanie: jakieś pomysły na "uczulenie" konia na bat? (zafrapowało mnie wczoraj - koń po beznadziejnym "szkoleniu" do zaprzęgu 🙁).
Julie Do mnie, do mnie 🙂 Niestety... Przejrzyj moje posty. Na ogół piszę coś na forum korzystając z chwili kiedy Franek względnie mi na to pozwala 😁 Ale zawsze się spieszę w razie gdyby zmienił zdanie. Przepraszam za niedbałość :kwiatek:
A mnie zaciekawiło, że Miller także wycofuje się ze swoich poglądów... 🤔 Co to? Nowa moda?
dragonnia myślę, że każdy oswaja w jakiś sposób źrebaki. W imprintingu chodzi o założenie, że pierwsze chwile życia rzutują na jego resztę, więc Miller opracował właściwie cały 'program' imprintigowania. Ja mam takie samo zdanie jak z NH - jak komuś do szczęścia potrzebne to niech z tego korzysta 😉
Być może moja instruktorka znała to pojęcie, stosowała ale nazewnictwo przyjeła swoje. Nie wiem, zapytać juz nie zapytam, bo nie bywam tam. Ja nie potępiam Broń Boże, zeby nikt nie myślał.
halo pytanie ciekawe .... Ja myślę , że łatwiej konia zepsutego odczulić na bat niż uczulić . Sporo pracy i budowania szacunku i zaufania...
halo: Ale powiedz coś więcej 🙂 Koń nie reaguje na bat, w sensie, że ma głęboko w zadzie jego działanie wspomagające łydkę, w momencie gdy potrzeba impulsu i właśnie tego dodatkowego czynnika brak?
I chodzi o bat ujeżdżeniowy konkretnie?
Bo ja widziałam taką samoróbkę - bat ujeżdżeniowy, ale z doczepioną na końcu dużą klapką, której klapnięcie (w sensie odgłosu) powodowało dobrą reakcję konia. Może taki pomysł na gruboskórnego zwierza? 🙂
Ponawiam pytanie: jakieś pomysły na "uczulenie" konia na bat? (zafrapowało mnie wczoraj - koń po beznadziejnym "szkoleniu" do zaprzęgu 🙁).
ale jest przestraszony i wpada w katatonię (nie mruga, nie rusza się) czy po prostu ma w nosie ?
Bo jak przestraszony - to delikatnie, a jak ma w nosie to może torebka foliowa (szczeleszcząca, rozerwane dno) do końca bata i też zacząć delikatnie ?
Genralnie trudno mieć pomysły jak się nie wiedzi delikwenta...
A+A, katatonię przerabialiśmy z innym 🙁- jutro (już dziś) zaczyna znowu starty w zawodach 💃 (ale na relację będę czekać na bezdechu :cool🙂
Mój "osobisty" dopiero aktualnie zaczyna mieć prawidłowe reakcje na bat 🙁 (raczej musiał kiedyś w treningu wyścigowym za dużo oberwać 🙁) - po, w sumie roku! treningów.
"Ten" przypadek to zwierz, który już jako surowy - został kompletnie "popsuty" (oraz - zaniedbany :mad🙂. Możliwe, że był "ostro" zmuszany do ruchu przy stanie zapalnym kopyt 😕 Z ziemi - miły, nawet ułożony, normalny, przyjazny. Pod siodłem - "Chcesz czegokolwiek (czegokolwiek!) ode mnie? Zapomnij! Decyduję - JA! 😀iabeł🙂. Imo - robota zupełnie od początku, tylko trudniejsza A do lonżowania go też nikt się nie pali 🙁 Ciekawa jestem czy jest jakaś ciut szybsza droga - bez przyjaznej reakcji na bat nie będzie mowy o sterowności 🙁 - w stopniu niebezpiecznym. Klapka? Torebka? 😁 Raczej granat! (może 😲) 😀
Plus jest taki, że zasadniczo nie jest to koń "do pchania", porusza się nawet zbyt 🙂 ochoczo. Tylko - pogięty w chińskie osiem - wybiera trasę dowolnie 😕 niezależnie od działań jeźdźca. Reakcja na bat przydałaby się, żeby konia "wysłać" - rozprostować, gdy próbuje się wygiąć w szyi i wynieść gdzie oczy poniosą, żeby nie pozwolić zmienić rytmu - tylko tyle i aż tyle 🤔 Doszło do tego, że nikt nie chce na nim jeździć (no nie - stępem po placu chodzi, duże koło w stępie - to już wyzwanie), mimo, że koń nic takiego nie robi - żadnych spektakularnych wyskoków. Tylko wrażenie kompletnej bezsilności jeźdźca jest obezwładniające i odbierające wszelką frajdę.
Przepraszam za OT - ale tak wyszło 😡 po tym pytaniu o bat.
Co powinno się robić z takim koniem? Można go "odrobić", pewnie - tylko - kto za to zapłaci? Pracy trzeba włożyć tyle, że ze dwa "normalne" można za to dziś kupić 😜 Dać spokój i na łąki puścić? I tu "wracamy do naszych baranów" 😀iabeł: = idealny kandydat na konia "naturalsowego" 🤣 I pełna przydatność "naturala" - przecież wsiadać nie trzeba, bo po co? Żeby nie było miło? Gdy z ziemi - może być miło i z pożytkiem? A szansa, że po przepracowaniu n problemów i "problemów", kon się "wyprostuje" (i będzie się dało na nim poruszać bez zagrożenia) - istnieje, i wcale nie taka mała.
I pełna przydatność "naturala" - przecież wsiadać nie trzeba, bo po co? Żeby nie było miło? Gdy z ziemi - może być miło i z pożytkiem? A szansa, że po przepracowaniu n problemów i "problemów", kon się "wyprostuje" (i będzie się dało na nim poruszać bez zagrożenia) - istnieje, i wcale nie taka mała.
hmmmm, powiem tak - można się na nim dużo nauczyć i cierpliwość przetrenować - jak ktoś chce, ale...ten kto choć trochę się zna - tego konia nie weźnie nawet za z dopłatą, a kto się nie zna - to....dłuuuuuga droga przed nim. Szansa, że błędy z początków 'kariery' pod siodłem zostną w nim na zawsze lub bardzo łatwo będzie je 'obudzić' - prawie 100% ...
Do naturala trafiają ludzie, którym ktoś właśnie 'wlepił' takiego konia i teraz spędzają życie ucząc się naprawiać to, co popsute...
Ja bardzo lubię pracować z ziemi, ale koń generalnie jest do jazdy 😍
Zgadzam się a A+A. Jeśli nawet ktoś w miarę krótkim czasie ''naprawi'' tego konia to pod słabszym jażdżcem problem wróci szybko . Ja bym się nie podjęła pracy z takim koniem , chyba że byłby mój ... Inna sprawa , że jeśli dobrze doczytałam to respektowanie bata jest potrzebne w momencie kiedy koń ''wywozi'' , Otóż z mojego skromnego doświadczenia wiem że bat niewiele w tym pomaga . Mam taką rekreantkę która nie dość , że bardzo ekonomicznie dysponuje swoimi siłami to w momencie gdy obiera nieco inną trasę niż jeżdziec użycie tylko bata tylko utwierdza ją w przekonaniu że warto powalczyć o swoje bo ten na górze nie bardzo wie co robić . A inny koń po prostu wywozi jeszcze szybciej , a jeszcze inny wkłada w to jeszcze więcej siły . Jeśli taki koń nie reaguje prawidłowo na łydkę i nie respektuje działania wędzidła (a zwł. zewnętrznej wodzy )to ciężka sprawa. I praca z ziemi jak najbardziej i jazda owszem tylko na początek mniej -tak bym zaczęła - tylko właśnie kto za taką pracę zapłaci , nie mówiąc o jej docenieniu . Jeden mój znajomy powiedział mi niedawno , że żadna praca z koniem zwł. trudnym nie jest zapłacona . I coś w tym jest.
a ja się pochwalę. mialam pierwszy raz kontakt na zywo z kims kto "zajmuje się" naturalem, jakby poczawszy od montego, przez inne szkoły. i powiem szczerze, że brzmi to sensownie 😡
znajoma wziela Rude na round pen, bo powiedzialam ze join up nie dziala. ale to co robila, zupelnie nie przypominalo mojego pseudo dzialania. po dlugiej walce okazalo się, że kon jest niesamowicie nieufny, ma iskierkę, że by chciala, pt"wiem ze mi nic nie zrobisz, ale jednak nie chcę", bardzo dominujacy charakter, i join up tez sie nie powiodl do konca. poprosilam, o opinię co mam z koniem robic dalej i niedlugo otrzymam odpowiedz. bo poki co znajoma mowi, że na jednej sesji nie da się jej otworzyc na czlowieka. ale jest koniem bardzo inteligentnym, jej dominacja jest mądra, nie "szczylowata" chęć skopania i zlosliwosci, tylko manifestacja bardzo wyrazna, że "wolalabym nie" i "nie zaufam Ci". ale da się to zrobić. i mam wrazenie, że teraz jest na to dobry moment, bo kon zaczyna pokazywac różki i nie wiem jak sie to zakonczy jesli teraz nie pokazemy sobie kto tu ma ostatnie slowo.
ale wrazenia bardzo pozytywne. i powiem szczerze, że gdy będzie mozliwość, chetnie przejadę się na jakiś kurs, moze odkryję cos nowego 😉
Dea - klasyczne metody tez zakładają kontrolę ciała konia i jego ruchów z ziemi, (co dobrze "wyrównuje relację"😉 trochę szkoda, że sporo osób o tym nie pamięta.
Tak, wróbelki o tym ćwierkają, ale coś konkretnie, co można robić? Lonżowanie odpada, ze względu na to, że obciążyć nogi jeszcze nie możemy ruchem na kole. Nie słyszałam o innej pracy z ziemi klasycznie, ale chętnie poszerzę horyzonty :kwiatek:
dea mówisz jakby klasycy tylko siedzieli na koniu i schodząc o nim zapominali. Wydaje mi się, że klasycy po prostu nie nazywają niczego 'pracą z ziemi' (poza wspomnianym lonżowaniem). Często ta praca odrabiana jest w stajni, w czasie czyszczenia, przygotowania konia. Młode konie uczone są prowadzenia w ręku, nie pchania się na człowieka, nie włażenia mu na głowę. Dla mnie np. 7 gier to strata czasu (wiem, że się oburzycie, ale wczytajcie się w moje tłumaczenie). Rzeczy 'wychowawcze' (wliczając w to zaprzyjaźnianie z koniem) wolę robić w tzw. międzyczasie 😉 Koń nabiera do mnie zaufania dzięki temu, że z nim przebywam i odpowiednio go traktuję (zaprzyjaźnianie), podczas czyszczenia oswajam go z różnymi szczotkami, sprejami i innymi rzeczami, do których zauważę, że koń nie ma zaufania, proszę go by zrobił mi miejsce ustępując od nacisku (gra w jeża), potem ruszam z koniem na ujeżdżalnię i proszę go by szedł przy mnie spokojnie nie pchając się na mnie (gra w prowadzenie), lonżuję go (gra w okrążanie) bądź też na nim jeżdżę wykonując różne ćwiczenia (gra w jo-jo, chody boczne, prowadzenie). Przyzwyczajam konia do wchodzenia do przyczepy (gra w przeciskanie).
Nie mogę powiedzieć, że nie potrzebuję 7 gier, bo z nich korzystam, jak większość jeźdźców na świecie. Pat sam twierdzi, że niczego nie odkrył tylko usystematyzował. Ja po prostu nie muszę nazywać się Parellowcem, ani tego co robię nazywać 7 grami. (Nie chcę, żeby to zabrzmiało obraźliwie, trudno przez Internet wskazać ton wypowiedzi 😉)
Ja postaram sie udzielic rady bardzo nie naturalnej 🙂 odnosnie tego olewania bata , mialam kiedys fryza ktory tak samo reagowal i trenowalam wtedy z Michalem rapcewiczem ktory rewelacyjnie poradzil sobie z tym problemem. Na koncu bata przywiazal mi torebke foliowa i siedzac w siodle absolutnie nie dotykalam nia Lidera a jedynie bralam do boku i machalam , a jesli chodzi o lydki to kazal mi odstawiac je i tak jak przy robieniu pajacyka nagle atakowac delikatnie za to takim pam pam pam szybkim i kon zostal wyczulony blyskawicznie 🙂 . Zeby konia na cos wyczulic trzeba bardzo siebie kontrolowac zeby nie naduzywac tej pomocy 🙂 .
Bemyself kursy itd sa bardzo ciekawe nawet w kwestii teorii ktora jest bardzo fajnie przedstawiana , a praktyka czy dziala to juz sam kon CI powie
ciekawe, gdzie Michał tę torebkę na końcu bata podpatrzył? 😎 no bo przecież chyba nie w Celbancie w którym mieszkał i przebywał w czasie trwania tam kursów PNH 👀 😁
Atea i widzisz- tu pies pogrzebany, po lonżowanie absolutnie nie jest gra w okrążanie, a mylenie tego prowadzi do błędów.
Taka praca o jakiej piszesz, niby jest wykonywana ale- wiesz ile ja koni, dośc dobrze jeżdżonych, spotkałam, które z ziemi nie miały "poukładane" w głowie? Może u ciebie jest inaczej, nie neguje, ale często taka praca w "międzyczasie" jest niewystarczająca.
Druga sprawa, mam wrażenie, ze w klasyce gdy już się wsiądzie- to właśnie z siodła konia uczy się nowych rzeczy. Ja osobiście, gdy tylko się da, wolę WSZYSTKO najpierw zrobić z ziemi- bez obciążania konia.
jasminowa, obawiam się, że założenie, że jeździec jest "tylko" obciążeniem - jest błędne 🙁
a prawdopodobieństwo, że rzecz wyćwiczona z ziemi nie rozsypie się pod jeźdźcem - małe.
Jeździec i koń - to i relacja i - układ (w sensie fizycznym).
dea, Atea, samo "przy okazji" może nie wystarczyć (bo gdy się widzi szczegóły - na niektóre naprawdę potrzeba czasu i starannego wdrożenia), chociaż tak - tak to się odbywa (jakąż okazję do ćwiczeń tworzy np. myjka 🙂 a zaplatanie koreczków na umownie uwiązanym koniu, lub koniu luzem - ach, jakie pouczające 🙂😉. Jeździec klasyczny ćwiczy z koniem wszystko, powinien kontrolować każdy ruch! konia, gdy ten jest przy człowieku. Oczywiście - nie jest to proste. Podstawowe cztery błędy: 1. brak starannej obserwacji konia 2. brak konsekwencji 3. pozwalanie na zbyt wiele drobnych niesubordynacji - "ucieczek" 4. "musztrowanie" - non stop, bez częstych przerw na relaks (w podporządkowaniu).
Dzięki za rady. Na razie ustaliłam, że koń dostanie wędzidło z wąsami, dokładne instrukcje lonżowania, małe wymagania - ale staranność, w miarę możliwości - konia-przewodnika. Samo "straszenie" np. torebką, bez dotykania batem! (to istotne, dzięki :kwiatek🙂 jest interesującym pomysłem - sprawdzimy. I niech się użytkownicy użerają 😀
Uważam, że 'przy okazji' absolutnie wystarcza, jeśli mamy do dyspozycji konia bez jakiejś smutnej przeszłości. Nie jestem ekspertem od koni 'po przejściach', choć kilka już mieliśmy (ale nie w bardzo wysokim stopniu). Dołączę do tego pracę ze źrebakiem, codzienną pielęgnację, spacery itp. I myślę, że można tak wychować konia szczęśliwego, który wie gdzie w naszym 'stadzie' jest jego miejsce.
jasminowa wcześniej wspominałam już, że na kursie, na którym byłam dyskutowałam o tej kwestii z instruktorem PNH. Lonżowanie to jest okrążanie. Sęk w tym, żeby starać się konia nim zaciekawić i wiedzieć, czego się chce. Jeśli chodzi Ci o to, że podczas lonżowania ja wodzę wzrokiem za koniem, a Parelli nie - cóż argumenty za tym przemawiające do mnie nie trafiają. A ćwiczyłam to.
jasminowa, obawiam się, że założenie, że jeździec jest "tylko" obciążeniem - jest błędne smutek
a prawdopodobieństwo, że rzecz wyćwiczona z ziemi nie rozsypie się pod jeźdźcem - małe.
Jeździec i koń - to i relacja i - układ (w sensie fizycznym).
To nie jest założenie😉 Po prostu jesli nie jesteśmy naprawdę dobrym jeźdźcem to nasza obecność na grzbiecie jest w pewnym sensie obciążeniem dla konia. Ucząc najpierw z ziemi- nie przeszkadzamy, chyba, że jak już wspomniałam- ktoś jeździ na tyle dobrze, aby z siodła od razu pomagać lub w najgorszym wypadku siedzieć neutralnie. Ja takim jeźdźcem nie jestem więc wolę skupiać się pracując z ziemi- wtedy sprawdzić czy sam ruch w danym ustawieniu nie powoduje u konia oporu. bo skoro bez jeźdźca jest problem, to gdy moja du** zasiądzie w siodle pewnie lepiej nie bedzie a na 99% będzie jeszcze gorzej😉 Tak ja do tego podchodzę. Ale oczywiście- szanuję inne zdanie.
Pociągnę temat lonżowania i gry w okrążanie, może bardziej parelliowsko wykształcone dziewczyny się wypowiedzą. Mam tylko pytanie, Berni stwierdził, ze to to samo? chyba, ze rozmawiałaś z innym instruktorem PNH (z kim konkretnie). Przyznam się, że zawsze, czy to na kursie, czy tez czytując regularnie forum SPNH raczej twierdzi się, ze to zupełnie dwie różne sprawy i nie należy mylić lonżowania z CG.
Źle to zabrzmiało. Nie twierdzę, że instruktor wprost powiedział, że okrążanie to lonżowanie, ale po długiej dyskusji otrzymaliśmy taki wniosek. Spytałam jaka jest różnica pomiędzy lonżowaniem, a okrążaniem. Otrzymałam odpowiedź, że w okrążaniu koń widzi cel, a lonżowanie to bezsensowne łażenie w kółko. Spytałam, co jeśli koń widzi cel w lonżowaniu? "To jest już okrążanie".
Może ktoś z Was wytłumaczy mi tą różnicę nieco jaśniej niż instruktorka?
Wydaje mi się, że aby znaleźć dokładne i konkretne różnice należałoby przede wszystkim rozłożyć obie czynności na czynniki pierwsze. Jesli przyjmiemy, ze CG składa się z trzech części- odesłanie, samodzielne utrzymanie przez konia chodu i kierunku, oraz przywołanie- to moim zdaniem mamy różnice. Lonżowanie, nie twierdzę, ze to dobre jest złe, ale wygląda trochę inaczej- nie przywołuje się konia przez odangażowanie zadu, przynajmniej ja się z tym nie spotkałam. dla mnie technika jest główną różnicą. Lonżując nie stoimy raczej biernie, ale lonżą i batem wyznaczamy "ramy" konia, chyba że szerze herezję? Ale nie będę zgłębiać tematu- za mało wiem😉
Dodam jeszcze, że sam cel tez jest inny- w CG chodzi o to aby kon pilnował swoich obowiązków, a celem lonżowania jest rozwój fizyczny konia- może on iśc w parze z rozwojem fizycznym, pewnie. Nikt nie powiedział, ze samo lonzowanie jest złe, nie chciałabym aby tak odebrano moje słowa. Ale technicznie- wydaje mi się, ze to jednak zupełnie różne sprawy.
"Przy okazji" i to wszystko, co piszecie, wspaniale wystarczało, kiedy ja tylko ja (plus inni "kumaci i wyczuleni na drobne sygnały" ludzie) zajmowałam sie koniem. Ale kiedy koniem zaczął zajmowac się zielony kolega i przy okazji trochę psuł 😉 to ja miałam sposób na szybkie ułożenie koniowi w głowie. Miałam go nabłyszczać sprejem na siłę albo robić mu koreczki, skoro nie miałam potrzeby? To równie dobrze mogłam mu przestawić dupsko w lewo, przód w prawo, poprosić o przeciśnięcie między mną i stojakiem od przeszkody - na sygnał, przejść przez straszliwe kolorowe drągi, cofnąć między nimi. To były małe rzeczy, które wymagały komunikacji i zaufania konia do mnie. Powiedziałam mu na tym przykładzie - to znaczy to, tamto znaczy tamto; zaufaj mi, nie stanie Ci się krzywda. Szybko. Działa. Koreczki? Myjka? Jak będzie potrzeba - oczywiście to wszystko działa. No, zamiast koreczków mam kopytka 😁 Jak sobie wyobrażę jak by ten koń wyglądał z koreczkami to... naprawdę wolę mu tu i ówdzie przypiłować 😉
A potem znowu było znowu tylko "przy okazji" 🙂
dea, daj spokój - a co by zrobił "klasyk" mając "chwilowo" rozpuszczonego konia? Koreczki zaplatał ??? Nie - "sprawdziłby" elementarne posłuszeństwo = szybko ułożył koniowi w głowie. Przywrócił kontrolę nad ciałem (bardzo podobnie do twoich działań). A - kontynuując tradycje złośliwości w tym wątku - jeśli by mu odrobinę zależało na koniu -nie dałby go "zielonemu koledze" bez obserwacji co się dzieje i szybkiej! interwencji 😀iabeł:
jasminowa wcześniej wspominałam już, że na kursie, na którym byłam dyskutowałam o tej kwestii z instruktorem PNH. Lonżowanie to jest okrążanie.
Hmmmm, to chyba trochę niedouczony był ten instruktor 😁
Gra w okrążanie ma trzy fazy: wysłanie, pozwolenie na ruch i przywołanie. Wszystkie trzy są tak samo ważne i zależne od siebie. Każdy etap (faza) ma swoje zasady i wymogi. Lonzowanie może być podobne do pozwolenia - zatem podobne (to i tak za duże słowo) do kawałka CG - a tu INSTRUKTOR mówi, że to jest to samo... to sie człowiek dowie na takiej re-volcie 😍
A+A licencjonowany instruktor. Lepiej odnoś się do mojego nastepnego posta, gdzie wyjaśniłam jak wyglądała dyskusja.
A zmiany w przywoływaniu i odwoływaniu konia, to dla mnie subtelne różnice: Każdy lonżujący i tak inaczej to robi. Lonża, owszem, ma na celu rozwój fizyczny, ale (znowu) przy okazji także rozwój więzi, zaufania, posłuszeństwa i sprecyzowanie relacji koń-jeździec. Mówimy o poprawnym lonżowaniu (tak jak i poprawnym okrążaniu, więc nie ma co się odwoływać do patologii 😉)
A zmiany w przywoływaniu i odwoływaniu konia, to dla mnie subtelne różnice: Każdy lonżujący i tak inaczej to robi. Lonża, owszem, ma na celu rozwój fizyczny, ale (znowu) przy okazji także rozwój więzi, zaufania, posłuszeństwa i sprecyzowanie relacji koń-jeździec. Mówimy o poprawnym lonżowaniu (tak jak i poprawnym okrążaniu, więc nie ma co się odwoływać do patologii 😉)
podaj nazwisko instruktora PNH który tak stwierdził. Anonimowo to mozna sobie pisac i pisać😉
Nie odwołuje sie do patologii, nie neguje też, że "dobra lonża nie jest zła". Ale to ciągle nie jest CG. Inne są zasady, inne cele, inna technika. Wspólny jest tylko ruch po kole😉
A+A licencjonowany instruktor. Lepiej odnoś się do mojego nastepnego posta, gdzie wyjaśniłam jak wyglądała dyskusja.
Sorki, ale to po prostu jest to, co Ty zrozumiałaś - żaden instruktor ani nawet prakty PNH nie powie, że CG to lonżowanie - chyba, że nic nie rozumie sam...
A zmiany w przywoływaniu i odwoływaniu konia, to dla mnie subtelne różnice:
Jeśli powołujesz się na PNH, to ważne jest co PNH o tym mówi, a nie co Ty z tego rozumiesz :kwiatek:
BTW instruktorka PNH jest w Polsce jedna i nie sądzę, aby takiego kalafiora walnęła :kwiatek:
Dla mnie EOT - bo jeszcze mnie też przekonasz, że CG i lonżowanie to jedno i to samo 😜 😜 😜