Wasze historie mrożące krew w żyłach - duchy i niewyjaśnione sytuacje

Gauchowata   Pretty Little Liars <3
01 maja 2011 20:04
Moja mama miała kiedyś kilka niewyjaśnionych historii...


Gdy moja mama miała jakies 15 -16 lat ,pojechała na weekend do konstancina , gdzie mieszkał jej brat cioteczny (pracował w nocy) Gdy pewnej nocy moja mama obudziła się ok . 2 nad ranem uslyszała jak ktoś chodzi po schodach . Pomyślała że to brat cioteczny wrócił z pracy i idzie spać , więc wyłączyła telewizor i poszła spać . Jak się okazało nad ranem brat wrócił ok. 8 nad ranem ....Dodam że w domu nikogo innego nie bylo ...


To było jakiś rok temu . Oglądałam z mamą telewizje i po skończonym filmie ja poszłam do łóżka a moja mama poszła zaparzyć herbatę bo bylo jej zimno . Gdy nalała wody do połowy czajnika , poszła do łazienki się wykąpać . Sama na własne uszy słyszałam jak czajnik się wyłacza . Gdy mama poszła do kuchni zrobić herbatę do końca , wody w czajniku nie było . Nawet jednej kropli , na dnie był suchy . Rano zapytała się mnie czy może to ja wylałam wodę,ale to nie byłam ja ... Pozostała część rodziny smacznie spała ...
Te historie może nie są aż takie straszne jak pozostałe , ale na samą myśl że mi mogło się  coś takiego  przytrafić aż mi ciarki przeszły ... Mam jeszcze jedną  historię Jeżeli chcecie mogę napisać jeszcze jedną  💃
Livia   ...z innego świata
02 maja 2011 07:13
Napisz, napisz 😉
Gauchowata   Pretty Little Liars <3
02 maja 2011 18:22
Pewnego wieczoru moja mama i ja oglądałysmy TV . Gdy film się skończył poszłam do łóżka , a mama do kuchni zaparzyć herbatę . Gdy wstawiła wodę , poszła do łazienki . Sama słyszałam jak czajnik z wodą się wyłączył . Gdy mama wróciła do kuchni wody w czajniku nie było , a czajnik stał dalej . Gdy poszła do naszego pokoju ( mojego i mojego rodzeństwa ) Wszyscy spali . Od razu mówie że nie możliwe było że woda wyparowała (już słyszałam takie sugestie ) ponieważ jeszcze nigdy się tak nie zdażyło a wody było na max. więc to chyba nie ma sensu ...

Druga historia zdażyła się mi . Był wieczór i padało ,dlatego miałam zmknięte okno na balkonie . drzwi balkonowe były otwarte . W całym domu mam kraty w oknach łacznie z drzwiami balkonowymi . Strasznie skrzypią gdy się je poruszy . Siedziałam w drugim pokoju gdy nagle usłyszałam że krata się rusza . Byłam w szoku , bo nikogo nie było w domu , a przeciąg niemożliwy bo wszystkie okna były zamknięte . Gdy weszłam do pokoju drzwi były zamknięte ,tak jak krata (przypomnę że wcześniej wszystko było otwarte ... Do tej pory nie wiem jak to się stalo ale przestraszyłam się nie na żarty...

O, przypomnialam sobie jeszcze jedno . Późno w nocy moją mamę obudziło chodzenie po domu . Taty nie było bo wyjechał a wszyscy spali . Na dodatek to był dźwięk małych stopek , tak jakby dziecko dreptało . Mama myślała że to  moja młodsza siostra , ale gdy weszła do naszego pokoju wszyscy spali . Na jej miejscu zwiała bym pod kołdrę xD
noen   A story of a fighter of our human race
17 czerwca 2011 03:17
Freecopy z tymi talerzami to prawie jak Titanic 😁

Ja czasami nie wyrabiam, i w sumie nie wiem co mam zrobić, bo u mnie dzieją się takie ''małe'' rzeczy.
1. Wychodziłam z rodzicami z domu, i wylączalam całkiem komputer, wracamy a komputer jest włączony i gra muzyka... Myślalam że umrę zze strachu. Rodzice sami wiedzieli że wszytsko było wyłączone, ale jakoś nie chcieli mi uwierzyć że to mogło być ''coś''
2. Ostatnio wyszłam do szkoły, i jak zawsze zostawiłam klapki spod prysznica pod szafką (nie lubię brać prysznica bez klapek, nawet w domu, taka mała fobia 🤔wirek: ) no i wracam do domu (rodziców jeszcze nie było bo byli w pracy) no i patrzę a na środku mojego pokoju leżą klapki 🤔 . Więc dzwonię do taty, i pytam się czy był w domu, no i on powiedział, że nie, no i spytał po co mi ta wiadomość, mam odpowiedziala to samo... 😵
3. Ostatnio wychodząc z kuchni na 10000% zgasiłam światło, wiem poniewaz u mnie w kuchni, jest tak zrobione, ze jeżeli zgaszę światło automatycznie wszystko sie odłącza i nie ma jak się włączyć. Chciałam sobie zrobić herbatę ale po chwili stwierdziłam, że mi się nie chce, więc nie wyłącałam czajnika tylko zgasiłam światło. No i siedząc w pokoju słysze jak bulgocze woda, idę do kuchni a światło zapalone, czajnik gotuje wodę, i się sam nie wyłącza, pomimo tego, że woda jest dawno zagotowana, a wiadomo, czajniki te elektryczne wyłączaja się same! 👀
4. U nas w stajni, są organizowane obozy, no i jest to dość stary budynek, tam gdzie śpimy i pewnej nocy, gdzie wszyscy zasnęli a ja jak zwykle smsowałam usłysząłam, że ktoś łazi po strychu... Nikt nie mógł tam iść bo laski spały, a P.Marek ani P.Ewa nie poszłaby na strych o 2-3 w nocy gdzie jest ciemn a tam nie ma światła... 😵
5. W starym domu który było widac z okna mojego domu w Toruniu, widziałam coś białego, mrugnęlam i nagle zrobiło się to normalne. Nie wiem czy sobie wbiłam na banie coś czy jakieś przewidzenie, ale było to dziwne... 🤔wirek:


Z powodu 3 pierwszych punktów jestem załamana, bo czasami boję sie zasnąć 🤔wirek: To jest chore...
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
17 czerwca 2011 08:48
noen może to nie jest takie dziwne ze P. Marek i P. Ewa poszli na strych w nocy bez światła  😂
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
17 czerwca 2011 09:04
W końcu tyle rzeczy można robić na strychu po ciemku...  😁
noen   A story of a fighter of our human race
17 czerwca 2011 11:15
kolorwiatru, CzarownicaSa,  nie, nie nie 😁 On spali bo w sumie, żeby wejść na strych trzeba wyjść z domu i wejść bo drabinie a watpie, ze chciałoby im się tam wchodzić w nocy, w końcu mają swój pokój daleko od naszego 🤣
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
17 czerwca 2011 13:38
noen to nie ma nic do rzeczy, może po prostu chcieli jakoś "inaczej", z dreszczykiem emocji  😁
noen   A story of a fighter of our human race
17 czerwca 2011 13:47
kolorwiatru, ojtam, ojtam 😁
a ja mam w domu duchy ale juz sie zakumplowaliśmy chyba, chociaż czasem jescze mam dreszcze. Ogolnie to mieszkam w domu dwurodzinnym bliźniaku. Z tym ze druga polowa jest od 22 lat niezamieszkała. boooo pierwszy właściciel zmarł w trakcie budowy, połówka została przez rodzne sprzedana, zaraz po sprzedarzy nowy właściciel tez zmarł i dalej go sprzedano kolejnemu, ktory nie miał kasy na budowlańców i sam sobie kończył dom, ale uległ wypadkowi i jest niepełnosprawwny i chce sprzedac ten dom. Generalnie kiedyś nocą w zime, snieg po kolana, ok 2 w nocy, moi rodzice usłyszeli dzwieki jakby ktoś za ścianą przesuwał takie hmmm cegły wielkie, pustaki to sie chyba nazywa. no i zadzwonili na policje, że jakiś złodziej tam jest lub jakis bezdomny szuka schronienia. Policja przyjechała, okazalo sie ze na sniegu wokol domu nie ma zadnych śladow :O i dodam jescze ze snieg nie padał od 2 dni, więc śladów zasypać nie mógł. innym razem ja słyszałam hałasy, jakby ktoś pukał w kaloryfoery i rozchodziło sie po całym domu. zestrachana obudziłam rodziców z ojcem obszukaliśmy cały dom, a mama została sama w sypialni. i jak wrocilismy z ojcem oczywiscie nic nie znajdujac w całym domu, mama powiedziała że jak poszlismy to bylo słychać jakby ktoś za ścianą drapał ścianę a tynk by sie osypywał na ziemie. :O masakra jak sobie o tym wspominam to sie boje spac. Ale tak juz jest od 20 lat.
mało straszne, ale ostatnio mnie zaintrygowało.
mam (a raczej miałam) w stajni lustro postawione na parapecie. nie miało ŻADNEJ możliwości, żeby spadło. było nawet dodatkowo zabezpieczone. przyszłam kiedyś i znalazłam je potłuczone na podłodze. poskładałam większe kawałki do kupy i postawiłam znowu na miejsce. poruszyłam kilka razy nim, żeby sprawdzić, czy trzyma się stabilnie - tak też było. po kilku godzinach znowu spadło z okna. wzięłam kilka nie całkiem potłuczonych kawałków, znowu je ustawiłam na parapecie i zabezpieczyłam. po dłuższym czasie znowu na podłodze. postawiłam ostatnią dużą część lustra na miejscu - ponownie spadło  🤔wirek: już go nie ruszam.
nie wiem, dlaczego tak się działo, ale wiem, że lustra tam nie może być...
noen to nie ma nic do rzeczy, może po prostu chcieli jakoś "inaczej", z dreszczykiem emocji  😁


mysle ze dreszczyk emocji i towarzyszace mu pajeczyny jest rownie przereklamowany jak piasek na plazy, jesli o to chodzi. Ale o gustach sie nie dyskutuje 😉
A.   master of sarcasm :]
26 czerwca 2011 16:17
Z opowiadan kilku osob wiem jak straszylo w jednej ze stajni w Newmarket - w nocy wlaczalo sie radio, skrzypialy drzwi, slychac bylo kroki. Wszyscy uwazaja ze to duch zamordowanego trenera, przychodzi dogladac koni.


Co u mnie w domu sie dzieje, to w innym watku jest opisane.

Ale tez kilka lat temu mieszkalismy kolo dawnego cmentarza; dodatkowo w pace na owies udusil sie chlopak stajenny kilkanascie lat wczesniej, oraz powiesil sie ktos niezwiazany ze stajnia na drzewie nieopodal. I tam straszylo niezle.


W Newmarket jest tez legenda o duchu slynnego dzokeja Freda Archera, ktory w 1886 roku temu zastrzelil sie nie mogac wytrzymac ciezaru slawy, mial 29 lat. Podobno jezdzi po Newmarket konno, a najbardziej pokazuje sie w Pegasus Stables, gdzie trzymal konie.

Straszy zreszta w niejednej stajni w tym miescie.
parę dni temu obudziłam się w środku nocy. Zerknęłam na telefon(miałam go pod poduszka a spalam na plecach wiec odwróciłam się na brzuch) by sprawdzić która godzina,było coś koło 3.20. Przewróciłam się na plecy i zobaczyłam postać,wyglądał jak mój brat ubrany w zbroje na motor. W ręce miał nóż i zbliżał się do mnie. Zamknęłam oczy i otworzyłam je ponownie by upewnić się,że nie śpie. Postać nachyliła sie bliżej,strasznie się bałam. Schowałam głowę pod poduszkę i zaczęłam płakać,chciałam by sobie poszedł. Ściągnęłam poduszkę z głowy by sprawdzić czy już poszedł, nikogo już nie było,chcialam biec obok do pokoju rodziców ale usłyszałam kroki,ktoś schodził po schodach. Naciągnęłam kołdrę na głowę by czuć się bezpieczniej i po jakimś czasie zasnęłam. Rano opowiedziałam wszystkim co się w nocy działo, brat zaczął się śmiać ale twierdził że nie wchodził do mojego pokoju a tata powiedział ze łaził w nocy po schodach bo też nie mógł spać. Jestem pewna że to nie był sen,ale również dobrze wiem że jestem ostatnia osobą której mój brat chciałby zrobić krzywdę. Nie rozumiem też faktu że jak szłam spać zamykałam drzwi, a rano były uchylone.
.
Moon   #kulistyzajebisty
25 lipca 2011 15:27
Trudno mi wytłumaczyć wczorajszy wieczór, wmawiam sobie, że to wyobraźnia mi spłatała figla...

Ok. 23 siedziałam już w łóżku i oparta o ścianę czytałam książkę. Najpierw za ścianą w łazience coś spadło (odgłos przypominał spadający korek od butelki) a chwilę później ktoś odgarniał mi rozpuszczone włosy. (Okna wszędzie były pozamykane, nie było żadnego przeciągu)
Jako, że byłam już zmęczona, szybko skończyłam czytać i od razu zasnęłam, może to i dobrze, że głębiej się nad tym nie zastanawiałam...

Gauchowata   Pretty Little Liars <3
08 sierpnia 2011 09:37
No piszcie , piszcie !!! 😉) Nie ma co czytać ... 😕
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
08 sierpnia 2011 10:49
moja opowieść straszno-śmieszna (to znaczy dla mnie była straszna, ale własciwie smieszna jest).

Stary, poniemiecki dworek.
Byłam tam na "wczasach w siodle". w dworku - wszyscy to powtarzali - "mieszkały" cztery duchy hrabina, hrabia, lokaj i dziecko. dziecko było najstraszniejsze w opowieściach, bo ponoc pojawialo się znienacka i mordę darło.
Oczywiście my, wielce odwazni koniarze, robiliśmy sobie jaja z tych duchów, zapraszaliśmy na ogniska, wolalismy w starym ogrodzie, łazilismy po nocy po dawnych zabudowaniach krzucząc "uhu, hu", no takie tam...
az po którejs tam imprezie z powodu "dup", w środku nocy "życie" mnie zmusiło by poleźć do miejsca odosobnienia.
siedze wiec sobie na kiblu (sorry, ale tak było), nagle słyszę zgrzyt starego zegara w korytarzu, a potem kroki jakby ktoś po schodach schodził. Tup, tup, tup, tup.
zdrętwiałam. dobrze, że na kiblu siedziałam 😉, bo nie wiem jak moja fizjologia by zareagowała.
I nagle za szybą przesunał sie cień.
wydarałam sie jak osioł: :kto tam kyrde mi łazi". ale nikt nie odpowiedział.
zimny pot po mnie spłynał. naciągnęłam gacie, wskakuję z kibla. Żywej duszy.
wypadłam na korytarz, kilka lamp zgaszonych. Nikogo (a tam były bardzo długie korytarze, nikt by nie zdążył z nich "zniknąć" w te kilka sekund. I znowu tup, tup, tup na schodach. na schodach nikogo.
No to ja juz ledwo żywa ruszam w strone pokoju, i słysze nagle takie "aaach", jakby dziecko bardzo głośno zapłakało.
Takiego sprintu jak wtedy to nigdy w zyciu nie odwaliłam. nie wiem co to było, ale do teraz mam dreszcze.
a ponieważ rano nikt nie pytał " o nocne przeżycia", wiec jakos towarzystwa swego o głupie żarty nie podejrzewam, wiec... 👀

siedze wiec sobie na kiblu (sorry, ale tak było)


padłam  😂
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
08 sierpnia 2011 12:13
no, wiem 😡 dlatego napisałam, że było i śmieszno i straszno 😁. przynjamniej miałam nieznaczny komfort sytuacji 😉
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
03 września 2011 13:32
Pamiętacie jak pisałam o tym złym COŚ w pokoju babci? Ostatnio przegięło totalnie 🤔wirek:
Pomyślałam sobie, że 'a co tam, zaprowadzę kumpelę, może będzie'. No i było. Tak ją siekło prądem, że aż odskoczyła 🤔wirek:
Gauchowata   Pretty Little Liars <3
03 września 2011 19:31
Jak to ją sieknęło prądem ?
Przebicia?
Mnie tam wszystko, co może kopnąć zawsze "sieka".
Gauchowata   Pretty Little Liars <3
03 września 2011 19:38
Dworcika , dobre !!!  😁
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
03 września 2011 20:45
Gauchowata, Nie wiem. Po prostu trzepło ją znikąd. W stylu 'Ghost Lab' tto to się zwie polem magnetycznym. Szczerze? mało wierzę w takie bzdury, ale generalnie reakcja kumpeli była no... niezbyt fajna.
Sama jestem sceptycznie nastawiona do takich tematów, ale ten 'prąd energii' czuć. Momentami bardzo nawet.

Brzmi to dziwnie, może zabawnie. Ale serio, nie było mi na początku do śmiechu z tym wszystkim.
Niedobre, niedobre, niedobre... 👿
Napiszę, bo nie wiem jak to wyjaśnić, chociaż poza bólem momentami, to straszne to nie jest i krwi raczej nie mrozi. Prędzej grzeje...
Wyobraź sobie - wszelkie włączniki do świateł, kontakty, metalowe elementy (głównie karoseria samochodu), inni ludzie (f*ck!  🤔 ), które/którzy mnie "kopią". Elektryczne elementy (tzn. niezupelnie elektryczne, ale mające z elektryką związek - włączniki/kontakty) potrafią gwizdnąć naprawdę boleśnie i nawet na chwilę jakby "ogłuszyć". Metalowe elementy czy ludzie raczej delikatnie "pstrykają" (powinnaś znać to uczucie, bo rzadkie nie jest, u mnie po prostu zdarza się bardzo czesto :/ ).
W domu sprawdzone były już wszystkie kontakty/włączniki, bo była obawa, że coś jest po prostu spieprzone, ale nie. I tylko ja mam ten problem. I niestety nie tylko u siebie w domu, obecnie mieszkam w 4 wynajętym mieszkaniu i tu też się to zdarza.
Boję się nawet odłączyć/podłączyć akumulator w samochodzie... Wolę wykorzystać kogoś "normalnego" do nałożenia drugiej klemy  😂

Z wątków nieco humorystycznych:
mieszkam w miejscu, gdzie są jakieś kominy burzowe. Nad naszą działką (osiedle położone na górce), troche po prawej stronie, stoi transformator. Domy po naszej lewej i prawej są wyższe i ich szczyty ustawione są w stosunku do naszych prostopadle. Oba te domy trafiły kiedyś pioruny. W czasie jednej z burz, kiedy solidnie waliło, siedziałam w domu z Tatą, oglądaliśmy błyskawice. Kiedy stwierdziłam, że ładne, Tata jakby "zaskoczył" i wypalił, że mam na czas burzy iść do sąsiadów. Bo Mu szkoda domu  😁 Co prawda On powiedział to dużo dosadniej, ale cytować nie będę 😉

Nigdy nie bałam się burzy, właściwie do teraz bardzo ją lubię. Ale kiedy idę gdzieś sama, kiedy walą pioruny chwilami czuję się nieswojo.
Lov   all my life is changin' every day.
04 września 2011 12:17
Dopisuję się z moim kotem...
Kocica to typ 'aspołeczny'- niby jest w domu, ale rzadko podchodzi do ludzi, obcych w ogóle omija szerokim łukiem. Nie łasi się, nie lubi głaskania, a jak na siłę się ją posadzi na kolanach to potrafi nieźle drapnąć. JAk gdzieś sobie leży to najlepiej dać jej spokój. Jakieś 2 tygodnie temu weszłam do pokoju ok. 12, patrzę, kot leży na moim łóżku. Wychodziłam do stajni, zostawiłąm jej drzwi otwarte żeby w razie potrzeby zeszłą sobie na dół. Wróciłam wieczorem do domu- kot nadal leży na łóżku. W ogóle się nie porusza, spokojnie śpi. Kiedy kładłam się spać, zwaliłam kota z pościeli, ale zaraz władowała się z powrotem, co jak na nią jest mega dziwnie. W środku nocy się przebudziłam, leżałam na plecach, a kocica na moim brzuchu. Za chwilę ona też się obudziła, spojrzała w okno, i nagle wręcz podksoczyła na 4 wyprostowanych nogach... Zjeżyła się, zaczęła syczeć patrząc w to okno, warczeć, jakby coś było na zewnątrz. Po chwili się uspokoiła, ja przestraszona zapaliłam światło, i kot dalej poszedł spać. W nocy pomyślałam, że gdzieś mógł kręcić się jakiś inny kot, a moja jest bardzo terytorialna i zaraz wszystko przegania, ale mój pokój jest na 1 piętrze, nie ma obok żadnego drzewa żeby cokolwiek wlazło... A dzisiaj w nocy miałam to samo 😵 Nie ma opcji, śpię z zapalonym swiatłem. Tym bardziej, że kocica znowu leży u mnie w pokoju 🤔wirek:
może to dobrze, że leży u ciebie. widać tam jest bezpieczniej.
ja nie miałam na razie żadnych akcji, ale moja mama miała dziwną sytuację. jakieś 10 lat temu obudziła się w nocy, bo wydawało jej się, że słyszała jak coś dużego upada. obeszła cały dom, ale nic nie znalazła. następnego dnia okazało się, że rano spadła sąsiadce na nogę szafka... od razu mówię, że to nie mogło być to samo uderzenie, bo mama obudziła się w nocy, a nie rano. może mało dziwne, może i przypadek, ale akurat tego dnia sąsiadka miała przyjść do nas (na komunię) po raz pierwszy od dawna, bo nie żyliśmy ze sobą w zgodzie  🤔
Zaczęło się tuż po śmierci

      Już podczas modłów żałobnych drzwi trzy razy same się otworzyły i zamknęły z wielkim hukiem. Potem popsuty od lat budzik nagle zaczął dzwonić. Ludzie się wystraszyli, niektórzy uciekli. Na dobre duch zaczął straszyć kilka tygodni po pogrzebie. Najczęściej rzucał przedmiotami w rodzinnym domu - fruwały łyżki, noże, talerze. Pukał, stukał, hałasował, przewracał naczynia, otwierał drzwi. Często słychać było kroki, kilka razy domownicy widzieli jakąś twarz w oknie. Szczególnie upodobał sobie rzucanie polanami na środek chaty. Przenosił je z podwórka, bez otwierania drzwi - przenikały przez ściany. Popiół z pieca wsypywał do łóżka. Nie robił nikomu krzywdy, manifestował jedynie swoją obecność. W budynkach gospodarczych też straszyło. Waliły drzwi od stodoły, skrzypiały belki, latały widły i grabie. Przy domu pojawiał się czasami czarny pies, którego nigdy wcześniej nie widziano we wsi. Próbowano go karmi – nie jadł, krążył tylko wokół zabudowań. Strzelali do niego, wtedy nagle znikał.
Rodzina próbowała zadbać o spokój duszy kłopotliwego lokatora. Przyjeżdżali księża, święcili dom, odprawiali msze. Nie pomogło. Wyświęcenie grobu także nie przyniosło rezultatu. Ktoś poradził, żeby odprawić msze w kilku kościołach jednocześnie. Po tym zjawiska ustały. Jednak, kiedy dzieci pokłóciły się o majątek duch znowu zaczął działać. Po śmierci Jozafata czwórka jego dzieci podzieliło gospodarstwo między siebie. Najwięcej dostał najstarszy syn, najmniej najmłodszy. Ta niesprawiedliwość prawdopodobnie rozzłościła ducha. Zaczął przenosić od bogatszego syna do biedniejszego wszystko, co miało jakąś wartość: narzędzia gospodarskie, drewno opałowe, nawet mydło. Wszystko działo się bez hałasu i najczęściej w nocy. Nagle przedmioty pojawiały się w części domu należącej do młodszego z braci. Pewnej niedzieli po powrocie z kościoła domownicy nie mogli otworzyć drzwi. Okazało się, że cała sień była zawalona drewnem. Duch przyniósł polana z podwórka starszego brata.
cd
Wieść o duchu rozeszła się szeroko po okolicy. Sprawą zainteresowała się władza. Do wsi przyjeżdżała milicja, Służba Bezpieczeństwa i wojsko. 79-letni Stanisław R. towarzyszył milicjantom podczas pobytu w nawiedzonym domu i był światkiem niezwykłych zjawisk. - Było ich trzech, przyjechali z Bielska. Weszli, usiedli, zaczęła się rozmowa. Jeden nie zdjął czapki. Nagle osełka do noży, która leżała na okapie pieca, przeleciała przez cały pokój i walnęła w daszek czapki milicjanta. Czapka spadła na podłogę. Wystraszony milicjant podniósł ją i już trzymał w rękach. Po chwili na środek chaty klapnęła motyka z namarzniętym śniegiem. Za jakiś czas na stół spadł nóż, zakręcił się i znieruchomiał. Później było jeszcze gorzej. Z szafki wyleciał kubek i rozbił się z trzaskiem o podłogę. Na stole zasłanym obrusem leżał chleb i stał krzyżyk. W pewnym momencie obrus zaczął się marszczyć, jak gdyby ściskały go czyjeś niewidzialne palce i powoli zsuwać ze stołu. Nie spadł, zatrzymał się, gdy krzyżyk dojechał do krawędzi blatu. Po tym wystraszeni milicjanci szybko wyszli i odjechali. Stanisław R. nadal się boi. Po powrocie z nawiedzonego domu u niego także zaczęły się dziać dziwne rzeczy – fruwały drobne przedmioty, słyszał dziwny szum w uszach. Ludzie opowiadają, że kiedy do gospodarstwa Jozafata przyjechali wojskowi to ich także straszyło. Coś powyrzucało im pistolety z kabur i powyjmowało zamki z karabinów. Żołnierze wyjmowali naboje z broni, bali się, że sama zacznie strzelać. Tajemnicze zjawiska trwały w Holonkach kilka lat. Ustały po tym, jak na grobie myśliwego wybudowano murowany pomnik. Drewniany krzyż, który był tam wcześniej, postawiono przy drodze. Stoi tam do dziś.
Dzisiaj już nic nie straszy, ale…

Nie ma już domu, w którym najbardziej „rozrabiał” Jozafat. Dzieci pokutnika także poumierały. Obecnie gospodarstwo prowadzą jego wnukowie. Nie chcą rozmawiać o dziadku. Po zmroku nikt nie odważy się samotnie przechodzić obok dębowego krzyża, który stał na grobie myśliwego. - Jeden z sąsiadów opowiedział mi w tajemnicy, co mu się przydarzyło kilka lat temu, gdy wracał wieczorem do domu .Kiedy minął krzyż postanowił skrócić sobie drogę i iść przez łąkę. Nie mógł jednak trafić do domu. Jak mówił, coś go przez całą noc prowadzało po łące. Dostał jakiegoś dziwnego otępienia. Dopiero, jak się rozwidniło przerażony i wycieńczony znalazł drogę. Później poszedł obejrzeć miejsce, po którym błąkał się w nocy. Okazało się, ze krążył w kółko - wydeptał w trawie ścieżkę w kształcie okręgu
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się