Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

A no racja, przepraszam, można jeszcze dla zabawy. Przecież nikt nikomu nie broni posiadania konia i bawienia się z nim (nim?) bez żadnych konkretnych umiejętności czy celów jeździeckich, ot tak tylko żeby sobie czasem po polu pogalopować z rozwianą grzywą.

Ale ja myślałam o osobach uprawiających trochę bardziej konkretne jeździectwo, np. Karolaheliowa.

[quote author=Cejloniara link=topic=11961.msg1117618#msg1117618 date=1314777479]
Nat, dyskusję trzeba ożywiać, bo jak nie ma afer to się Julie nudzi hihi 🙂 (sama tak napisała)


Bardzo mnie zainteresowało to, co piszecie o tej Marcie Zagrodzkiej.
Karola: Napisz coś więcej, na jakie pytania Ci odpowiedziała? W jaki sposób pośredniczyła w rozmowie? Powiedz chociaż w skrócie 🙂

A+A: Z jakim problemem stoisz w kolejce do niej?

Jestem ciekawa jaki jest zakres jej usług, z czym się można zgłosić, komu i w czym konkretnie do tej pory w Polsce pomogła.

[/quote]


Jako wywołana do tablicy - zgłaszam się :-)
Marta Zagrodzka jest Polką, która prawie 30 lat temu wyemigrowała do USA. Tam, od ponad 20 lat, najpierw uczyła sie, później już zawodowo zajmowała się pracą i przygotowaniem koni do przeróżnych celów. Ostatnie kilka lat spędziła w jednej z renomowanych stajni hodowlanych koni czystej krwi arabskiej w USA, gdzie głownie przygotowywała młode konie do pokazów i sprzedaży w większości do Emiratów Arabskich.
Od dłuższego czasu zajmuje się stroną behawioralną koni - czyli rozwiązywaniem problemów z końmi problematycznymi. Przez jej ręce przeszło kilkaset (jak nie więcej) koni przeróżnych ras, w przeróżnym wieku, z najróżniejszymi narowami, problemami, kłopotami. Przeszli również ich właściciele, których na nowo uczyła relacji z ich własnymi końmi.
Marta doskonale poznała najbardziej znanych "guru" naturalu z USA. Osobiście zna Clinta Andersona, Johna Lyonsa a także Pata i Linę Parrelich. Poznała ich metody - bo wielokrotnie uczestniczyła w cyklicznych amerykańskich imprezach tzw. Horse Show, gdzie przeróżni końscy "guru" (nie tylko naturalni) pokazują swoje metody i stają w szranki oraz dyskutują między sobą na oczach publiczności.

Na Martę trafiłam jakieś 5 lat temu, ponieważ Marta co roku na 2 mies letnie przyjeżdżała do swojej rodziny do Polski. Wtedy rozpoczęła się nasza znajomość (śmiem uzyć słowa przyjaźń). Marta bardzo pomogła mi z moją klaczką. Pokazała jak powinnam z nią pracować, co robiłam źle i dlaczego otrzymywałam takie, a nie inne reakcje (problematyczne dla mnie) ze strony konia. Potrafiła mi to wszystko logicznie wytłumaczyć - jak przysłowiowej krowie na granicy i wskazać jak dalej sama powinnam pracować z koniem. Jakich ćwiczeń unikać, a jakie ćwiczenia stosować - ze względu na indywidualną osobowość i wrażliwość konia.
Wtedy, podobnie jak Karolina dzisiaj, stałam patrzyłam i byłam w całkowitym szoku obserwując jak szybko, wymiernie, wręcz dogłębnie zachodzą zmiany w moim koniu pod wpływem pracy Marty. To trzeba zobaczyć na własne oczy - jak konie potrafia się zmienić, jeżeli mają do czynienia z osobą która wie jak się z nimi prawidłowo kontaktować. Od tego czasu jestem pod ogromnym wrażeniem Marty, jako osoby, jako profesjonalistki i jako znawczyni kodu i psychiki koni.

Marta w tym roku na początku lipca wróciła na stałe do Polski. Dlatego skontaktowałam ją z Karoliną (wiedząc że Karola ma prawdziwy problem z koniem i jest pod przysłowiową ścianą). Wiedziałam, że Marta jest w stanie jej pomóc.
Resztę opowie Karolina. Dodam tylko że byłam obecna przy tym jak Marta po raz pierwszy pracowała z Vibrante - i trzeba było widzieć minę Karoli. Bezcenna!


A powiedz tak w skrócie, z czym konkretnie miałaś problem ze swoją klaczą i co ona Ci pokazała. Co robiłaś wcześniej źle i co musiałaś zmienić?
Jestem też ciekawa jakie było Twoje doświadczenie jeździeckie w tym momencie. Czy i jakich miałaś wcześniej instruktorów/ trenerów?

Oczywiście bardzo mnie też fascynuje sprawa Vibrante 🙂 Jaka była jej "diagnoza"? Co z tym koniem (lub Karolą) było nie tak i co trzeba zmienić?
a wracając do "naturala", to powtórzę, ze ma on sens, tylko jako humanizująca nakładka dla, z definicji brutalnego, westernu...normalne jeździectwo daje sobie radę własną metodologią i żadnych "czarów z mleka" nie potrzebuje!


Gdzie można znaleźć tę definicję?

Mi się też osobiście nigdy "natural" nie przydał, bo nigdy z żadnym koniem nie miałam na tyle dużego problemu natury behawioralnej, żeby potrzebować pomocy.
Ale takie problemy i ludzie potrzebujący pomocy są. Może potrzebnie, a może niepotrzebnie szukają tej pomocy w "naturalu" zamiast u dobrego trenera, ale to już nie moja sprawa i już się dawno z tym pogodziłam.


A wcześniej


I między innymi z kursów PNH na DVD wyniosłam kilka bardzo fajnych i pomocnych sztuczek, na które w życiu bym sama nie wpadła i nie wpadł na nie żaden trener od którego się uczyłam, czy inne osoby milion razy bardziej doświadczone ode mnie, którym do pięt nie dorastam.
(Chodzi m.in. o problem z wsiadaniem na konia, który się kręci i rusza od razu po tym jak się wsiądzie.)
Więc uważam, że "natural" może być pomocny, ale nie mogę znieść określenia "jeździectwo naturalne". Proszę mi wybaczyć  🙂



hm...
Tak, wypatrzyłam na DVD PNH kilka ciekawych sztuczek, zwłaszcza świetną metodę na konia kręcącego się przy wsiadaniu. Dzięki temu można nauczyć konia stania w miejscu w krótkim czasie.
Co nie zmienia faktu, że nigdy z żadnym koniem nie miałam AŻ tak wielkiego problemu, żeby musieć szukać pomocy u "naturalsów" "behawiorystów" czy kogokolwiek.
Gdybym nie obejrzała tego DVD i nie znała tej metody, to i tak umiałabym przyzwyczaić do spokojnego stania powoli, po swojemu.
...zostaje mi tylko uśmiechnąć się pod nosem 🙂
Z powodu...?  🙂
A powiedz tak w skrócie, z czym konkretnie miałaś problem ze swoją klaczą i co ona Ci pokazała. Co robiłaś wcześniej źle i co musiałaś zmienić?
Jestem też ciekawa jakie było Twoje doświadczenie jeździeckie w tym momencie. Czy i jakich miałaś wcześniej instruktorów/ trenerów?

Oczywiście bardzo mnie też fascynuje sprawa Vibrante 🙂 Jaka była jej "diagnoza"? Co z tym koniem (lub Karolą) było nie tak i co trzeba zmienić?


Moja klacz wtedy była typowym rekreantem, na etapie "przetrwania" pod niewprawnym jeźdźcem (czyli pode mną). W miarę posłuszna pod siodłem, ale zamknieta w sobie - zobojętniała. Krańcowo nieufna (wpadanie w paniczny strach w niespodziewanych chwilach), do tego usztywniona fizycznie i psychicznie. Jakość jazdy na niej od bólu do przyjęcia (dla niewymagającego rekreanta) - ale daleko od przyjemności.
Marta na sam początek oceniła konia patrząc na jej ruch z ziemi, oceniła jakość reakcji na przeróżne jej (Marcie) wiadome sygnały, przyjrzała się jej budowie fizycznej, na możliwości ruchu konia, na blokady w poszczególnych partiach ciała. Pokazała mi w jaki sposób stopniowo otwierać klacz na mnie. Którędy i w jaki sposób powinnam pracować (w jaki sposób powinnam zachowywać się z ziemi, jak również z siodła). Ile presji stosować i kiedy odpuszczać, jaką formę nagród i w jakich sytuacjach itd. pod katem mojego konia. I to nie było takie czary - mary, wszystko mi wyjaśniła po kolei co z czego wynikało i dlaczego akurat przy mojej klaczy coś takiego, a nie innego zadziała.
I zadziałało.
Teraz po paru latach pracy - mając w pamięci uwagi i wskazówki Marty - mam ogromną przyjemność i wielką satysfakcję użytkując klacz pod siodłem.

A co do przypadku Vibrante - okazało się, że jest to koń bardzo ale to bardzo wrażliwy, który na najmniejszą presję reaguje ucieczką i zamknięciem się w sobie.  I to jest powód jego gwałtownych zachowań. Koń który ewidentnie wymaga indywidualnego podejścia z dużym wyczuciem i kontrolą własnych emocji. Karola uczy się teraz panować nad własną delikatnością i zachowaniem niskiego poziomu własnej energii w otoczeniu konia.
A+A: Z jakim problemem stoisz w kolejce do niej?


hmmm, bez konkretnego problemu - chyba nie mam problemów z końmi - po prostu chcę się uczyć, chce lepiej je rozumieć, mieć większy szacunek koni, chcę lepiej jeździć  :kwiatek:

Tak, wypatrzyłam na DVD PNH kilka ciekawych sztuczek, zwłaszcza świetną metodę na konia kręcącego się przy wsiadaniu. Dzięki temu można nauczyć konia stania w miejscu w krótkim czasie.
Co nie zmienia faktu, że nigdy z żadnym koniem nie miałam AŻ tak wielkiego problemu, żeby musieć szukać pomocy u "naturalsów" "behawiorystów" czy kogokolwiek.
Gdybym nie obejrzała tego DVD i nie znała tej metody, to i tak umiałabym przyzwyczaić do spokojnego stania powoli, po swojemu.


Tylko czy każdy jeździec by umiał? nie wiem, zresztą nie o stanie przy wsiadaniu się rozchodzi😉 Tak naprawdę nie ważne jest co się z koniem robi, ale JAK to się robi. Wszystkiego można nauczyć konia na min dwa sposoby- pod dobroci lub siła.
Naturalne nie znaczy inne- tylko... no właśnie, co to tak naprawdę znaczy? Nie jazdę na kantarze, nie jakiś konkretny, odbiegający od klasycznego sprzęt... więc sprawa rozchodzi się chyba o podejście do konia, sposób, w jaki uczymy go, w jaki zdobywamy szacunek? Więc co to za różnica, czy ktoś ma ambicje wozić się po lasach, czy tez chce zostać mistrzem ujeżdżenia albo jeździć na rajdy- nie ważne co z koniem robimy, jeśli robimy to dobrze, w zgodzie z psychiką konia, wtedy można takie cos określić jako "naturalne jeździectwo" albo po prostu "dobre jeździectwo". Więc chyba idzie o terminologię.

A tak na własnym przykładzie, dlaczego "naturalsi" są uważani za oszołomów😉 Po kursie PNH wydawało mi się, ze zjadłam wszystkie rozumy, przecież tyle umiem, tyle wiem, natural, PNH było super, fajne, czadowe i jedyne słuszne. Wszystko inne stało się złe, be, i meczące dla konia. Oczywiście nie było to prawdą, ale wiem, ze nie jestem odosobniona😉 Duzo ludzi zaczynających przygodę ze szkołami NH "oddziela" się od tradycyjnego jeździectwa, dopiero później przychodzi zrozumienie, ze naturalne jeździectwo i klasyczne, czy tez westernowe jeździectwo w dobrym wydaniu to to samo, tylko metody mogą być trochę inne.

Dlaczego uważam, ze szkoły NH sa ok? Bo nie każdy ma we krwi postępowanie z zgodzie z psychika konia, nie każdego nauczono tego w szkółce jeździeckiej, nie każdy trener stosuje się to takich metod (nie mam na myśli konkretnej metody NH ale znajomości psychologii końskiej). Więc skoro nie każdy może w inny sposób zdobyć wiedzę pozwalająca na dogadanie sie z koniem, co złego jest w tym, aby zdobył ją w jakiejś szkole NH?
Julie, widzialam czesto konie krecace się przy wsiadaniu i wiele reakcji jezdzców. po mozolne przestawianie konia, po lanie batem zestresowanego zwierzaka.  moze zdradzisz sekret który wykorzystalas?

moj kon na bata reaguje okropnie, zarowno w siodle jak i w reku. wystarczy jazda z batem w reku, a kon caly sztywny, okrutnie zestresowany. wiec bata odstawilam. ale przydalby się. wzmocnienie sygnalu czesto by sie przydalo, ale na to nastepuje spięcie i czesto wierzgnięcie. i zastanawiam się, czy moze by tak nie spróbowac oswoic jej z batem w jakis sposob, wlasnie w stylu 7 games. próbujemy po cichutku, ale ciagle czuje sie zbyt malo kompetentna by probowac czegos wiecej. Nat wiele mi rozjasnila, ale mam wrazenie, że jesli o NH chodzi to ze mnie ciemniak przeokrutny 😡
bemyself może po prostu przyzwyczaj ją do bata nie nazywając tego NH? Cała sztuka polega na tym, żeby nie przerwać przyzwyczajania w złym momencie  (to znaczy w momencie kiedy koń się boi, jest spięty). Nosi to także nazwę imprintingu. Kiedy koń się uspokaja, tzn. widzisz, że nie zwraca już na bat uwagi zabierasz 'presję', czyli bat. I tak z każdą częścią ciała konia. Zaczynając od najmniej wrażliwych. Możesz to robić na uwiązie.

2 lata temu trafiła do nas 3-letnia klacz, która praktycznie nie dawała się dotknąć. Przywiązaliśmy ją w stanowisku. Ja stanęłam w stanowisku obok i głaskałam ją sztuczną ręką (rękawiczką wypchaną słomą i przywiązaną na końcu grubego kija). Przez krótki czas była bardzo spięta, zdarzało się, że kopała, ale szybko się uspokajała. Wtedy zabierałam presję. Po pewnym czasie mogłam już wejść do niej do stanowiska i resztę jej ciała odczulałam sama. Klaczka teraz uwielbia ludzi.. Jest jedną z pierwszych, która podchodzi do mnie na padoku po porcję pieszczot.

To nic innego jak zabawa w przyjaźń (czy jakoś tak). Tylko, że o tym nie wiedziałam. O.
[quote author=wrotki link=topic=11961.msg1118624#msg1118624 date=1314860712]
a wracając do "naturala", to powtórzę, ze ma on sens, tylko jako humanizująca nakładka dla, z definicji brutalnego, westernu...normalne jeździectwo daje sobie radę własną metodologią i żadnych "czarów z mleka" nie potrzebuje!


Gdzie można znaleźć tę definicję?

[/quote]to konstatacja, a nie definicja.
konstatacja tak spójna, ze nawet najbardziej zapalczywy hunwejbin naturala nie jest w stanie jej podważyć.
natural powstał w odpowiedzi na krew na arenach western i rodeo...a teraz z chęci zysku i zdobycia szerszego rynku, postanowiono go zaszczepić na zupełnie nieadekwatny grunt jeździectwa normalnego.
Sztuczka polega na tym, żeby złapać siodło i pobujać koniem do siebie i od siebie, tak jakby się chciało go przewrócić. Koń w pewnym momencie powinien rozstawić szerzej przednie nogi, próbując w ten sposób przeciwdziałać bujaniu. I to jest dobry moment do wsiadania.

A swojego konia musisz po prostu na bat odczulić, głaszcząc nim i drapiąc. Bat to tylko przedłużenie ręki, udawaj przez jakiś czas, że jest szczotką a nie batem 🙂
Dobrze wychowany koń musi akceptować dotykanie wszędzie i ustępowanie od nacisku.
A czym dotykanie i od czego ustępowanie, to już kwestia umowy między Tobą a koniem.
Jeśli koń naprawdę to akceptuje, to przedmiot nie powinien mieć znaczenia. Batem można wyczyścić kopyta, a kopystką pacnąć jakby to był bat 😉
Julie Muszę spróbować, nie słyszałam o tym sposobie. Ja do tej pory konie uczyłam mozolnym schodzeniem i wchodzeniem znów na konia jeśli się ruszał w czasie wsiadania. To też zdaje egzamin, ale jest strasznie mozolne.

wrotki mnie jakoś szczególnie nie dziwi chęć zysku. Rzekłabym, że to bardzo ludzkie. Niewielu jest ludzi, którzy by z tego nie skorzystali.
wrotki mnie jakoś szczególnie nie dziwi chęć zysku. Rzekłabym, że to bardzo ludzkie. Niewielu jest ludzi, którzy by z tego nie skorzystali.
mnie tylko dziwi, jak wielu jest głąbów, którzy kupują coś, co mogą mieć zupełnie za darmo i do tego nie tracić czasu.
Julie, czyli co, mam bujac bujac bujac a jak stanie szerzej to hyc szybko poki nie stanie inaczej? oj nie, wybacz, sadzilam ze ta metoda doprowadza do tego, ze kon zaczyna stac a nie do tego jaki mam refleks we wsiadaniu.

co do odczulania, mam wrazenie ze jest roznica w 3 letnim koniu, a jak widac lekko zdeformowana pod pewnymi wzgledami psychicznie starsza koniną. macam, macam, ona dalej spięta, po godzinie mam dość, bo ile mozna konia stresowac i odpuszczam, bo mam wrazenie ze to bedzie trwalo i trwalo. czy mam jednak te kilka godzin ją macac az sie wreszcie rozluzni?
dea   primum non nocere
01 września 2011 12:00
Jak dla mnie ta metoda z bujaniem to raczej nie jest "podejście naturalne" tylko zupełnie normalne powiedzenie koniowi, zeby równiej rozstawił nogi, bo coś go będzie próbować wytrącić z równowagi. Działa pewnie u tych, które tuptają, bo stały nieprzygotowane, a tu ktoś nagle próbuje je przewrócić, wsiadając. Myślałam, że to jest oczywiste dla takich końskich geniuszy jak Julie 🙂 Podobnie konie, które nie chcą nóg podawać, czasami magicznie je podają, jak zamiast wyszarpnąć nogę spod konia (który właśnie cały swój ciężar na niej opiera), poprosimy go o nogę - przekonfiguruje się, zareaguje na polecenie i dostaniemy nogę za kilka sekund - bonus taki, że się koń nie uwiesi.

bemyself - pewnie za duża presja na początek, jeśli koń nie odpuszcza. Spróbuj najpierw zorbić mniej, uzyskać akcpetację tego "mniej" (samego posiadania bata), potem przejdź do dotknięcia.
Napisałam post i nie chce mi się go przeredagowywać, więc trochę powtórzy to, co wyżej.

O takich rzeczach jak oswajanie z batem, a także przestawianie zadu z ziemi przy użyciu sugestii batem, pisał i Fillis 🙂 Czyli nie ma co się bać, że jak się konia pooswaja ze Straszącym Sprzętem albo poćwiczy ustępowanie od nacisku albo od sugestii (w sensie przestawiania bez bezpośredniego kontaktu fizycznego), to się stanie oszołomem naturalstwa 😉 (To tak na wypadek, jakby ktoś się bał, że automatycznie wpadnie w ręce jakiejś sekty).

Można to nazwać sobie odczuleniem na bodźce, albo jak kto chce 🙂

"Do domowego użytku" lepiej nadaje się robienie tego stopniowo, metoda na zanurzenie i poczekanie na ustąpienie strachu też działa, ale więcej można popsuć, jak coś pójdzie nie tak. No i koń to zwierz duży, silny i szybki, więc ja się zasadniczo nie piszę na wrzucanie go na głęboką wodę...

Pewnie tzw. gra w zaprzyjaźnianie - dojście przynajmniej do tego, ze konia można wygłaskać batem/palcatem - by się wam przydała. Myśl za tym stojąca jest taka, że koń powinien być skupiony na mowie ciała człowieka. Wtedy jeśli człowiek jest wyluzowany, to może sobie machać czym chce, głaskać batem itd. - koń pozostanie też wyluzowany i nie uzna tego za sygnał. A jeśli człowiek się skoncentruje, nabierze więcej życia, zrobi się "sugestywny", wtedy i malutkie poruszenie batem, kiwnięcie palcem itp., koń odczyta to jak sygnał do zrobienia czegoś tam. Porównując to do życia międzykońskiego: jak koń, nawet szef wszystkich szefów, odgania sobie z brzucha muchę kopytem, to nikogo to nie rusza. Ale wystarczy małe "pogrożenie" uniesionym nieco kopytkiem, żeby inny koń uznał to za sugestię, co zrobić. Albo machanie ogonem - może być zwykłym odganianiem robali, może być informacją.

To wymaga i przyzwyczajenia konia do ignorowania "niecniemówiącego" bata na przykład.
I popracowania nad czytelnością człowieka - trzeba nauczyć się rozróżniać i stosować bycie neutralnym i nicniechcącym od "nabierania energii", zbierania się w sobie, nabierania wyrazistości. Na pewno niektórzy mogą to nieświadomie a prawidłowo stosować, innym przydaje się poćwiczenie sobie tego - a na początek uświadomienie.

Julie, metoda dobra, jeśli koń rusza, bo traci równowagę / nie przygotowuje się na wsiadanie. Dobry myk, choć nie panaceum na każdą sytuację - jeśli koń np. boi się stać obok stopnia do wsiadania, to nie rozwiąże źródła problemu. Tak czy inaczej: kolejna strzała do kołczanu.

Fajny opis pani behawiorystki. Jak dobrze, że takich ludzi przybywa.  Bo czasem są ludzie, którzy coś świetnie umieją, tylko nie potrafią tego podać dalej w przystępny sposób.

bemyself, zmniejsz wymagania.
Poobserwuj - uchwyć moment, kiedy klacz zaczyna się spinać (zwykle: głowa nieco w górę, mniej mrugania, oddech nierówny, brak memłania paszczą). Popatrz bez założeń, jak ma być - zobacz, jak teraz jest.
Jak zauważysz taki "próg", pobalansuj na nim. Ciut za tę granicę, wycofać się, znowu ciut za granicę, wycofać się - i tak dalej. Jeśli to, co stresuje, nie będzie tak wielkie, koń szybciej się zacznie rozluźniać (patrz np. na "mięknące" oczy, przeżucie, opuszczenie choćby trochę głowy, rozluźnienie mięśni, oddech głębszy i równiejszy). Jak się zacznie rozluźniać - czas na przerwanie ćwiczenia.

Poobserwuj też siebie - czy sama jesteś wyluzowana i neutralna.
to konstatacja, a nie definicja.
konstatacja tak spójna, ze nawet najbardziej zapalczywy hunwejbin naturala nie jest w stanie jej podważyć.
natural powstał w odpowiedzi na krew na arenach western i rodeo...a teraz z chęci zysku i zdobycia szerszego rynku, postanowiono go zaszczepić na zupełnie nieadekwatny grunt jeździectwa normalnego.

Żadna tam konstatacja tylko co najwyżej twoje pobożne życzenie. Krew na arenach western i rodeo  🤔wirek:  Lała się pewnie strumieniami, więc PP wymyślił 7 gier, czym uwiódł nic nierozumiejących z prawdziwego i jedynie słusznego jeździectwa telepiących się na koniu jeźdźców  🤔wirek:
Żadna tam konstatacja tylko co najwyżej twoje pobożne życzenie. Krew na arenach western i rodeo  🤔wirek:  Lała się pewnie strumieniami, więc PP wymyślił 7 gier, czym uwiódł nic nierozumiejących z prawdziwego i jedynie słusznego jeździectwa telepiących się na koniu jeźdźców  🤔wirek:
sam Monty tak twierdzi
Jak dla mnie ta metoda z bujaniem to raczej nie jest "podejście naturalne" tylko zupełnie normalne powiedzenie koniowi, zeby równiej rozstawił nogi, bo coś go będzie próbować wytrącić z równowagi. Działa pewnie u tych, które tuptają, bo stały nieprzygotowane, a tu ktoś nagle próbuje je przewrócić, wsiadając. Myślałam, że to jest oczywiste dla takich końskich geniuszy jak Julie 🙂

bemyself - pewnie za duża presja na początek, jeśli koń nie odpuszcza. Spróbuj najpierw zorbić mniej, uzyskać akcpetację tego "mniej" (samego posiadania bata), potem przejdź do dotknięcia.


dea: Pokazała to Linda Parelli, a ja przetestowałam kiedyś jednorazowo na dwóch koniach i zadziałało. I fakt - były to konie nieprzygotowane i źle traktowane, zapewne na chama zajeżdżone. Jest to fajne, krótkoterminowe rozwiązanie, ale wiadomo - prawdziwego problemu nie rozwiąże, tylko zatuszuje.

A z mojego gieniuszu taką myśl mam co do bata bemyself: Wypróbuj metodę mega naturalną, bo z użyciem materiałów naturalnych. Zamiast bata weź gałązkę, krótszą od bata i z listkami. Na pewno będzie dla kobyły wyglądać bardziej akceptowalnie na początek.


[quote author=A+A link=topic=11961.msg1118817#msg1118817 date=1314870228]
A+A: Z jakim problemem stoisz w kolejce do niej?


hmmm, bez konkretnego problemu - chyba nie mam problemów z końmi - po prostu chcę się uczyć, chce lepiej je rozumieć, mieć większy szacunek koni, chcę lepiej jeździć  :kwiatek:
[/quote]

No to inaczej: Na jaką konkretnie wiedzę i jakie zagadnienia jeździeckie masz zapotrzebowanie?
Ja bym chciała tego samego. Zwłaszcza bardzo bym chciała nauczyć się lepiej jeździć.
A konkretnie: Chciałabym się nauczyć lepiej szkolić konie rekreacyjne z którymi mam do czynienia. Czyli dowiedzieć się co i jak mogłabym lepiej robić dla koni rajdowych (ponad 20, na każdym jeździ się na maneżu kilka razy w miesiącu) aby poprawiać ich równowagę, umiejętność zginania się i przenoszenia ciężaru na zad.
Julie. niestety galazka wyglada tak samo. to nie jest przestach przed batem jako obiektem, ale przed dzialaniem, ktore wywiera, mam wrazenie. nie znam przeszlosci konia, ale z tego co widze byla mocno "jechana" na batach, bo reaguje dosc panicznie. o galazkach tez myslalam, spróbowalam, reakcja taka sama.

spróbujemy jakos zmniejszyc presję. moze stanie z batem obok i przekupstwo😀
dea   primum non nocere
01 września 2011 13:44
Jesli koń naprawdę się boi, to przekupstwo najczęściej nie działa. Raczej spokój i cierpliwość. Skrobanie batem po kłębie w ramach pozytywnych skojarzeń, jak już zaakceptuje obecność bata w ręce człowieka (najpierw musi to zaakceptowac, jak nie znosi tego nawet z ziemi, to od tego bym zaczęła).
Stanowczo odradzam przekupstwo. Tylko cierpliwość, spokój i czas mogą Was ocalić! 😉
Stępuj kobyłę z batem przyłożonym do kłębu, czy łopatki tuż przy siodle i nie ruszaj nim. Gdy jest spokojna zacznij delikatnie przesuwać, czy głaskać, ale nie odrywaj. Dopiero jak to opanujecie, to działaj dalej. To samo oczywiście możesz zrobić stojąc obok konia.
Czy ona się spina na sam widok bata gdy do niej podchodzisz?
Może "strasząco" go trzymasz? Złap bat tak, żeby z dłoni wystawała tylko końcówka i udawaj, że to szczotka, a nie bat.


A, jeszcze zapomniałam zapytać.
damarina:  Czyli przed Martą żaden "normalny" klasyczny instruktor czy trener nie miał z wami do czynienia?
Jestem pewna, że ona jest świetna w tym co robi, ale też ciekawa jak bardzo jej metody, czy wskazówki różnią się od tego co by zrobił dobry, klasyczny trener.
No i w ogóle, czy ją można nazwać "naturalsem"? Lub zaliczyć do jakiejś dyscypliny jeździeckiej?
Bardzo bym się chciała dowiedzieć więcej o tej osobie.
przekupstwo bylo zartem 😉

Julie, wole zaczac od pracy z ziemii, bo bat przylozony do lopatki, czy nawet luzno bedacy pod katem, ladujac za lydka, ale nie dotykajac konia, bat odstawiony, konczy sie usztywnieniem, przeganaszowaniem i pseudopiaffowaniem w miejscu. wiec to nie takie proste. przy koniu ktory bata nie zna, moze byc to jedynie reakcja alergiczna na rzecz o ktorej nic nie wie, a u konia ktory jak wnioskuje czysto laikowo nieraz dostal wciry solidniej jest to reakcja ciut inna.

Dea, poprobujemy dzis macac się po klebie,szyji, lopatce, przednich nogach, w momencie gdy sie nic nie bedzie dzialo, przestane i dostanie spokój.

A, jeszcze zapomniałam zapytać.
damarina:  Czyli przed Martą żaden "normalny" klasyczny instruktor czy trener nie miał z wami do czynienia?
Jestem pewna, że ona jest świetna w tym co robi, ale też ciekawa jak bardzo jej metody, czy wskazówki różnią się od tego co by zrobił dobry, klasyczny trener.
No i w ogóle, czy ją można nazwać "naturalsem"? Lub zaliczyć do jakiejś dyscypliny jeździeckiej?
Bardzo bym się chciała dowiedzieć więcej o tej osobie.


Miało z nami do czynienia kilku instruktorów :-) ale nigdy nie na poważnie i nie w takim znaczeniu, że próbowali rozwiązać konkretny problem. Zresztą nie był to tak poważny problem, który spędzał mi sen z powiek. Raczej niedogodność - na zasadzie: ten koń tak ma. Dało sie jakoś żyć.
Marta pomogła mi niejako "przy okazji", gdy była po raz pierwszy towarzysko ze mną w stajni i zobaczyła co sie dzieje z moim koniem. Pokazała, że moja klacz może się zupełnie inaczej zachowywać. Mi to wtedy dało poważnie do myslenia. I tak sie zaczęło.

Czy Martę można nazwać "naturalsem". Z pewnością tak (ale nie w takim naszym potocznym myśleniu). Nie jest niewolnikiem konkretnej metody naturalnej. Widziała jak działają poszczególne metody w wykonaniu najlepszych. Ma o nich swoje zdanie (bardzo ciekawe dyskusje mozna z nią na ten temat prowadzić). Stosuje je, ale potrafi różnicować w zależności od typu zachowań i wrażliwości konkretnego konia. I to jest piękne. Najpierw określa z jakim koniem ma do czynienia i później dobiera do niego metody działania i ćwiczeń. Nie odwrotnie, czyli nie tak że nie ważne co to za koń, a zastosuję jedną i tę samą metodę ( bo to jest np. metoda od Clinta Andersona a on ma zawsze rację). To mi sie u niej bardzo podoba.

Ps. Dodam, że prywatnie bedąc w USA Marta trenowała (tzn. była trenowaną) dyscyplinę ujeżdżenia.


Rozumiem. No, brzmi to bardzo przekonująco.
Ale czy ona sama jeździ i trenuje w jakimś konkretnym stylu? Czy szkoli konie osobiście, czy tylko doradza innym w kwestiach behawioru? Jeśli jeździ, trenuje i szkoli, to jakie metody stosuje? Jaki sprzęt? Wszystko co możliwe, w zależności od konia? Np. czy lonżuje, czy stosuje różne rodzaje wypięcia, czy tylko akcesoria "naturalne"?
bemyself może spróbuj zostawić bat np. na padoku, nie w boksie, tak żeby miejsca było na tyle, aby koń w razie czego mógł uciec, nie był narażony na bezpośredni kontakt z czymś strasznym, bez możliwości ucieczki. niech bat tylko "będzie" i nic nie robi, nawet nie głaszcze. Kiedy stanie się niestrasznym elementem otoczenia- to juz chyba będzie jakiś punkt wyjściowy?😉


co do "sprzedawania" przez PP swoich metod... Szczerze powiedziawszy czuję się trochę urażona czytając (a raczej wnioskując), ze skoro to kupiłam to jestem głupia. Wierzcie, lub nie- nie żałuje ani złotówki wydanej na kurs, czy na sprzęt, wątpię abym bez tego dala sobie radę ze swoim koniem. A niestety instruktorów wkoło brak- a takich co nie tylko "pięta w dół" umieją krzyczeć ale i nauczyć jak myśli koń- to całkowity niedosyt. Nauka zawsze kosztuje- czy to zatrudnia się trenera/instruktora, czy raczej stawia na kursy. nie rozumiem, czemu to tak Was bulwersuje. Przeciez tej wiedzy nikt nie rozdaje za darmo? Chyba, ze ja o czymś nie wiem?
bemyself może spróbuj zostawić bat np. na padoku, nie w boksie, tak żeby miejsca było na tyle, aby koń w razie czego mógł uciec, nie był narażony na bezpośredni kontakt z czymś strasznym, bez możliwości ucieczki. niech bat tylko "będzie" i nic nie robi, nawet nie głaszcze. Kiedy stanie się niestrasznym elementem otoczenia- to juz chyba będzie jakiś punkt wyjściowy?😉
strata czasu bemyself, mam inna radę...umów się na trening z kimś rozsądnym i naucz się jeździć konno-zobaczysz, że wszystkie te "behawioralne" problemy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej rózgi (niekoniecznie marchewkowej)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się