Jak namówić rodziców na konia/jak odmówić konia dziecku
Wątek powinien mieć tytuł - "Jak namówić-jak odmówić?"
Wtedy mogliby tu też pisać rodzice. 😉
Właśnie dzwonił znajomy - dobry tata niekoniarz- z pytaniem jakich użyć argumentów aby odmówić.
Córka pracuje za granicą. Bywa w kraju 3-4 razy w roku. I chce, żeby pomóc jej w kupnie konia.
Pieniądze zarabia sama i ma.
Idzie o pośrednictwo w zakupie konia, znalezieniu mu pensjonatu, kupieniu sprzętu etc.
To rola dobrego taty.
Tata przez skórę , słusznie, czuje, że koń w 99% zwali mu się na głowę.
I prosił mnie o radę.
Albo "jak utwierdzić rodziców w przekonaniu, żeby nie kupowali dziecku konia".
Ja chętnie pomogę.
bobek: Jeśli koń ma być trzymany w jakiejś porządnej stajni pensjonatowej, gdzie dziecko będzie jeździć pod okiem dobrego instruktora, to oczywiście, czemu nie. Jeśli kogoś stać...
Ale jeśli koń ma być we własnej, przydomowej stajni, lub jakiejś marnej stajence z pseudoinstruktorem, to nie jest dobry pomysł.
Dlatego, że wtedy cierpi na tym koń.
Wątek powinien mieć tytuł - "Jak namówić-jak odmówić?"
Wtedy mogliby tu też pisać rodzice. 😉
Właśnie dzwonił znajomy - dobry tata niekoniarz- z pytaniem jakich użyć argumentów aby odmówić.
Córka pracuje za granicą. Bywa w kraju 3-4 razy w roku. I chce, żeby pomóc jej w kupnie konia.
Pieniądze zarabia sama i ma.
Idzie o pośrednictwo w zakupie konia, znalezieniu mu pensjonatu, kupieniu sprzętu etc.
To rola dobrego taty.
Tata przez skórę , słusznie, czuje, że koń w 99% zwali mu się na głowę.
I prosił mnie o radę.
bezczelny, samolubny bachor który mimo że jest dorosły uważa że może żerować na rodzicach 🙄
Ale jak widać to rodzice go na takiego rozbabranego i bezczelnego osobnika wychowali skoro śmie z takimi żądaniami występować a rodzic się ciężko zastanawia w jaki sposób odmówić. Bo jak powie "nie" to ciekawe co by się stało...
No... tak to wygląda.
Koń, jak rower czy wrotki, trafi do jakiegoś boksu i tam będzie gnił.
p.s
Dziękuję za rozszerzenie tematu. :kwiatek:
nie no przesada ;/ 3-4 razy w roku? i po to miec? chyba tylko wlasnie zeby "miec" ...i moc sie pochwalic...eh
...ale to nie tylko mlodzi... kiedys bylam w pensjonacie gdzie facet trzymal takiego konia do chwalenia sie. no i wrazenie robilo na znajomych - mial pieknego karego ogiera...tylko co za zycie mial ów ogier? 24 h w boksie, nawet nie wyprowadzany co te pare mies gdy pańcio zjawiał się ze znajomymi żeby się pochwalić - nawet go nie wyprowazał bo przecież nie umiał nawet (placil za kilka mies z gory wiec i to nie bylo powodem co choc comiesiecznych odwiedzin). koń padł (kolka, zawalone pluca ...). pańco w ratowaniu uczestniczyl tylko jakis czas i pojechal sobie. ale zaplacil- bo przeciez to najwazniejsze 🙁
konie powinno się przydzielać ludziom po jakis testach psychologicznych ...
Posłuchaj starszych i wstrzymaj się z zakupem konia. Zrozum rodziców, koń to:
po 1-wsze: ogromny wydatek (zakup konia+sprzęt+pensjonat+kowal+wet+inne niekończące się wydatki) -w kwestii finansowej
po 2-gie: pożeracz czasu, wchodzisz do stajni, bierzesz się za robotę (zawsze się coś znajdzie) i zapominasz o świecie, wracasz do domu wieczorem -gdzie czas i siły na naukę?
po 3-cie: zapomnij o wakacjach, feriach, obozach, biwakach, wyjściach na miasto z koleżankami, do kina, na disco -kto się wówczas zajmie koniem? obsługa stajni? - dobry żart!
Koń to naprawde duża odpowiedzialność, ludziom niestety jej brakuje (stąd tyle bezdomnych zwierząt mamy w schroniskach). Idź za radami starszych i zacznij od dzierżawy, zobaczysz jak to jest i jak sobie poradzisz to rodzice przestaną z czasem protestować. Głowa do góry, ciesz się, że WOGÓLE możesz jeździć konno, a jazda na różnych koniach dobrze robi każdemu.
Jeśli masz w tym roku startować w zawodach to znaczy, że masz na czym jeździć, a że akurat rumak nie Twój to być może tylko zaleta. Zdobędziesz więcej doświadczenia jeździeckiego i umiejętności to będziesz kiedyś mogła sobie konia o wyższym poziomie ułożenia kupić. A jeśli chodzi o sprzet to brakuje Ci ogłowia(co po naczółku jak nie ma go na co założyć), siodła (wiem, że się do konia dopasowuje, ale trochę też do własnego tyłka) więc może cierpliwości (łatwo sie mówi)
kto się wówczas zajmie koniem? obsługa stajni? - dobry żart!
Są takie stajnie, gdzie można się dogadać i umówić na doglądanie i dodatkową obsługę zwierzaka pod nieobecność właściciela, ale też nie należy się łudzić, że będzie to zrobione za darmo w imię miłości do konisiów, a ktoś będzie sobie charytatywnie dokładał obowiązków.
Czyli jw. - większe koszty.
Z racji wieku i doswiadczenia powiem krotko:
kupno konia to nie problem. Problemem jest go pozniej utrzymac - to niekonczaca sie studnia pozerajaca pieniadze.
Wątek powinien mieć tytuł - "Jak namówić-jak odmówić?"
Wtedy mogliby tu też pisać rodzice. 😉
Właśnie dzwonił znajomy - dobry tata niekoniarz- z pytaniem jakich użyć argumentów aby odmówić.
Córka pracuje za granicą. Bywa w kraju 3-4 razy w roku. I chce, żeby pomóc jej w kupnie konia.
Pieniądze zarabia sama i ma.
Idzie o pośrednictwo w zakupie konia, znalezieniu mu pensjonatu, kupieniu sprzętu etc.
To rola dobrego taty.
Tata przez skórę , słusznie, czuje, że koń w 99% zwali mu się na głowę.
I prosił mnie o radę.
Zaproponowałabym córce, że bardzo chętnie pomogę w zakupie konia i opiece nad nim, jak tylko sam/sama nauczę się jeździć i opiekować zwierzakiem. W końcu ktoś musi 😉. Da to kilka lat czasu 😉
ale od czego ma się hobby? własnie żeby na nie wydawać pieniądze 😉
moje niegdysiejsze hobby stalo sie praca wiele lat temu i teraz juz hobby nie jest, mam przesyt niestety
prawda jest taka, ze racjonalnych rodzicow nie da sie namowic na kupno konia. im trzeb po prostu udowodnic, ze jest sie tego konia wartym. jedni rodzice dojda do tych wnioskow szybciej inni wolniej, ale na haslo "prosze kupcie mi konia" kiedy jezdzi sie nawet i 5 lat raz w tygodniu kazdy normalny czlowiek by sie zasmial.
i teraz wypowiem sie ja. jezdze konno od ponad 12 lat, od 5 lat startuje czynnie w zawodach, a od mniej wiecej 7 dysponuje "swoimi" konmi. lacznie bylo ich 7 i konia swojego wciaz nie mam 😉 utrzymywane byly w rozny sposob, jeden polowicznie, dwa calkowicie, reszta tylko uzyczona i kiedy w koncu okazalo sie, ze zapalu mi nie brak, umiejetnosci mam, wiedze mam i na dodatek wiemczego chce + utrzymanie konia to nie jest az tak duzy problem. to problemem stalo sie jego kupno, bo na konia lepszego niz aktualne 2 ktorymi dysponuje mnie po prostu nie stac.
Ale sie dziewczyna musiala zdziwić - myślała, ze znajdzie ludzi, którzy poklepią ja po ramieniu, a tu klops...
Ja powiem tak - dla mnie, kiedy dziecko/nastolatka wymusza na rodzicach, którzy z pieniędzmi lekko nie maja kupno konia, to jest wielki przejaw egoizmu. Koń to nie chomik - to nie jest wydatek rzędu 30 - 50 zł na miesiąc, tylko zwierze,na które trzeba wydać wiele, wiele setek złotych. Oznacza to, ze mamusia dla samej zachcianki dziecka będzie musiala sobie notorycznie odmawiać wlanych przyjemności, np. basen, nowa sukienka, wyjście z mężem na kolacje, czy z przyjaciółkami na koncert. Tatuś zamiast porządnego samochodu będzie musiał kupować jakiegoś taniego rzęcha, który ciągle sie psuje, nie będzie wychodził z kumplami do pubu, czy na mecz. Siostra, zamiast na kolko taneczne czy tez korki z matmy siedziałaby w domu, albo bawilaby sie na trzepaku na podworku. Wszyscy by siedzieli w domu przed TV bez wiekszych wizji na male przyjemności, tylko dlatego ze dziecko zażyczyło sobie konia.
Ludzie bogaci maja nieco lżej, ale w tym wypadku - tak jak moi poprzednicy stwierdzili, ciągle istnieje ryzyko, ze dziecko sie znudzi/będzie sie źle opiekowało/nie będzie wkladalo wystarczająco dużo serca w konia.
Gdybym ja miała dziecko, które chce konia (załóżmy, ze miałabym wystarczająco dużo pieniędzy) to pierwsze co bym zrobiła, to bym wyslala je do jakiej stajni jako wolontariusz do pracy - niech powyrzuca przez parę tygodni gnój, niech zobaczy, co to ciężka praca, dzielenie czasu na szkole i konia. Niech sie nauczy, co to jest radzenie sobie z obowiązkami. Mojej znajomej rodzice zafundowali tego rodzaju "test" i sie sprawdziła - mimo, ze byla ledwie nastolatka. Do dziś zajmuje sie swoim koniem i bardzo sie przyjemnie patrzy na to, co dziewczyna z nim robi.
Zgadzam się z tobą ikarina 😉
Ja od małego pyrdka kiedy tylko nauczyłam się mówić zawsze wołałam "Tata kup konia ". Nigdy nie myślałam o koniu jako o jeździe na nim, zawsze to była tylko chęć posiadania takiego cudaka. Na początku 6 klasy zaczęłam jeździć konno + pracować na stajni, a w maju ( po 7 m-cach) miałam już małego rumaczka w własnej stajni 😀
Ale K0niara zastanów się dwa razy zanim coś zachcesz bo sama potwierdzam że latanie (minimum !) 3 razy do stajni nie należy do zbyt przyjemnych jeżeli robi się to monotonnie codziennie ( mówię o tych właścicielach rumaków, którzy maja własną stajnię). Lepiej jeżeli weźmiesz sb konia na razie pod dzierżawę .
Pozdrawiam 🤣
Często jest tak, że rodzice tego konia w końcu kupują, dziecko pojeździ miesiąc-dwa i koń stoi. Obserwuję w tej chwili kuckę, na której bodajże startowała córka EliPe. Koń stoi w obecnej stajni od prawie roku, a od ponad pół nie robi nic poza wychodzeniem na łąkę, tyciem i staniem w boksie. Właścicieli ani widu, ani słychu. Ale czaprak Nici pod siodłem jest. Smutne to.
po 3-cie: zapomnij o wakacjach, feriach, obozach, biwakach, wyjściach na miasto z koleżankami, do kina, na disco -kto się wówczas zajmie koniem? obsługa stajni? - dobry żart!
No, troche się zagalopowałaś chyba...
Ja kucyka mam 4-5 lat i nie miałam nigdy problemu z jakimikolwiek wyjazdami, wakacjami i imprezami 🙂 (no chyba, że finansowe - nie było kasy, nie jechało się na urlop). Fakt faktem - czasem się trafi na bardzo kiepski pensjonat, w którym strach konia bez opieki zostawić, ale wtedy taką stajnię sie po porstu zmienia... Jesli chodzi o te wakacje, to problem może być po stronie finansowej - fakt. Cięzko jest łozyć tyle kasy na stajnie i jeszcze miec z czego odłozyc na wyjazd na wakacje...
Co do samego kupowania konia.
Ja powiem tak. Swojego kucyka kupiłam na początku studiów. Sama. Rodziców na to nie stać. Nie zawsze było kolorowo, ale jakoś podołałam i cieszę się z tego. Dodatkowo nie był to pierwszy lepszy koń z ogłoszenia, tylko zwierzak, którego już bardzo dobrze znałam i pokochałam. Na kupno tak "o" z ogłoszenia, bo chciałabym mieć konia chyba bym się nie zdecydowała.
Lanka_Cathar
a co za krzywda dzieje się koniowi, który nie pracuje?
o ile nie stoi 24 w boksie, tylko ma pastwiska(wybiegi), to co takiego strasznego w tym, że nie chodzi pod siodłem ? 🤔 czy koń MUSI chodzić pod siodłem, bo inaczej jest nieszczęśliwy ? 🤔
ps. zakładam, że koń ma opieke kowala i weta w razie potrzeby.
Może autorka tematu by się w końcu wypowiedziała...? 🙄
nie wydaje mi się aby to była rozmowa o tym czy konikowi coś się złego dzieje gdy nic nie robi, pod warunkiem ,że jest jaknajwięcej na wybiegu. Powiem szczerze,ze nic złego takiemu konkowi się nie dzieje ,napewno jest szczęsliwy jednak pod warunkiem ,że kochana pancia nie wpadnie raz na dwa tygodnie aby sobie pojezdzic i to ostro pojezdzic lub wręcz potrenowac np skoki (bo przeciez trzeba konika rozruszać) Widzę takie obrazki dośc często. W ciągu dwóch tygodni ba nie raz i dłużej pancia nie ma czasu na konika a pozniej gdy wreszcie czas znajdzie wsiada na konia i...hejta wio do przodu. Po czym genialnie mokrego i zgrzanego konika wprowadza do boksu z automatycznym poidłem a na zwrócenie uwagi aby choc poidło zakryła , słyszy się odpowiedz ,że kon jest przyzwyczajony. 😵
Własnie o taki brak odpowiedzialnosci mi chodzi.
Bo to ,że czasem nikt nie przyjedzie do konika, bo zwyczajnie egzaminy, praca lub poprostu sami mamy kontuzję bądz jestesmy chorzy ,uważam za normalne. Nic złege wówczas się nie dzieje (pod warunkiem ,że ufamy włascicielowi pensjonatu i jego pracownikom) ale mądry wlasciciel po dłuzszej przerwie wdraża do pracy konika powoli.
Poza tym trzeba pamiętac o kowalu, o szczepieniach i o regulowaniu należnosci za pensjonat. A sami wiemy jak to czasem jest, szczególnie gdy konik się małolacie znudzi.
[quote author=TRATATA link=topic=58872.msg1042215#msg1042215 date=1308127948]
po 3-cie: zapomnij o wakacjach, feriach, obozach, biwakach, wyjściach na miasto z koleżankami, do kina, na disco -kto się wówczas zajmie koniem? obsługa stajni? - dobry żart!
No, troche się zagalopowałaś chyba...[/quote]
-a lubię galopować, lubię 😜
No ze względów finansowych wakacje także często wypadają z planu, jednak miałam na mysli to że osobiście nie zostawiłabym konia pod opiekę obsługi na dłuższy czas, ludzie w stajniach są różni, jedni pracuja tam bo kochają konie a inni pracują w stajni bo nigdzie indziej ich nie wezmą.
Ja dostałam konia jak miałam 14 lat, warunki miałam super bo rodzice mieli gospodarstwo rolne, pastwisko było, pasza, siano, słoma, stajnia -wszystko czego dusza zapragnie ale koń był mój i to moim obowiązkiem było się nim zajmować, całe szczescie mama też ma słabość do koni więc przynajmniej karmiła kobyłę jak byłam w szkole i puszczała ją na padok zimą ale po szkole sprzątanie boksu, czyszcenie, karmienie robiłam ja dlatego jakikolwiek wyjazd na dłużej nie wchodził w grę (max 2 dni). Wszystko było fajnie, jedyne za co musiałam płacić to kowal i wet. Jak byłam starsza to juz potrafiłam sie lepiej zorganizować (zamiast tracić czas na naukę, robiłam ściągi :hihi🙂 dzięki temu mogłam wyjść na disco, z koleżankami na piwo itp. Teraz z perspektywy czasu bardzo się ciesze że tego konia miałam, jednak wiem że jeśli chodzi o umiejętności jeździeckie to niestety pozostawiają wiele do życzenia przez to że jeździłam tylko na tym jednym koniu i nikt mnie co gorsza nie uczył ani korygował -i to jest największy argument na NIE. Obecnie mam dwa konie, nadal trzymam je u rodziców z tym, że gospodarstwo nie funkcjonuje już jako rolne, nic się nie uprawia, nie hoduję zwierząt, więc paszę muszę sobie kupić, siano muszę sobie zrobić, pracuję więc nadal liczę na pomoc mamy przy rannym karmieniu i wypuszczaniu -i tak oto moja fanaberia w postaci "chęci posiadania własnego konia" odbija się na wielu osobach z mojej rodziny i często mam z tego powodu wyrzuty sumienia wiec jak im trzeba coś pomóc to niestety nie mogę odmówić bo sama liczę zawsze na ich pomoc. Koło sie zamyka.
Lanka_Cathar
a co za krzywda dzieje się koniowi, który nie pracuje?
o ile nie stoi 24 w boksie, tylko ma pastwiska(wybiegi), to co takiego strasznego w tym, że nie chodzi pod siodłem ? 🤔 czy koń MUSI chodzić pod siodłem, bo inaczej jest nieszczęśliwy ? 🤔
ps. zakładam, że koń ma opieke kowala i weta w razie potrzeby.
Ma, ale nie ma np. zmienionej diety. I w tej chwili jest otyła, a zainteresowania ze strony właścicieli brak. Drugi przypadek, który obserwuję, w drugiej stajni - od pół roku właścicielka konia nie odbiera od nas telefonu, nie interesuje się koniem, ostatni kontakt z pytaniem, czy mamy konia podstawić kowalowi zakończyło zdanie, czy jest to potrzebne. To, że koń złapał grzyba też nie spowodowało jej wizyty.
ok i tu się zgodzę, że jest to zaniedbanie, brak zmiany diety, brak reakcji na grzyba, ale na pewno nie jest krzywdą dla konia samo to, że nie chodzi bo nie ma dla niego czasu, w końcu leniuchowanie chyba nie jest, aż takie straszne ? 😁
Myślę że jeśli nawet dziecko nie może jeździć na koniu codziennie, to sprawę rozwiązuje luzak, który opiekuje się koniem pod naszą nieobecność.
Mam 15 lat. Jeżdżę 4. O koniu marzę od maleńkości. Wiem, że gdyby moi rodzice mogli, to konia by mi kupili. Ale nie są w stanie. Nie robię im o to wyrzutów, bo wiem jaka jest sytuacja. Mam w planach skończyć szkołę, znaleźć pracę i sama kupić sobie wymarzonego rumaka. Na razie się uczę i mimo, że miałam kilka razy pod opieką różne konie to nie jestem do końca przekonana, że na dłuższą metę dałabym sobie radę. Jak na razie to zastanawiam się nad dzierżawą, choćby miesięczną (chociaż nie wiem czy ma to sens 😉). Zbieram doświadczenie, uczę się wszystkiego i jestem przeszczęśliwa, że w ogóle mogę jeździć i mieć kontakt z końmi 😍
Klaudia
niestety jesteś wymarłym gatunkiem ...
Myślę, że nie... albo może mam nadzieję 😉
Klaudia. : 👍 :kwiatek:
Są takie stajnie, gdzie można się dogadać i umówić na doglądanie i dodatkową obsługę zwierzaka pod nieobecność właściciela, ale też nie należy się łudzić, że będzie to zrobione za darmo w imię miłości do konisiów, a ktoś będzie sobie charytatywnie dokładał obowiązków.
Czyli jw. - większe koszty.
Ku przestrodze:
Mój Erick (którego mam ze 7 lat, jest to mój pierwszy, kochany wymarzony konik, którego tata mi kupił jak byłam już niby bardzo dorosła i doświadczona, bo jakiś czas po kursie instruktorskim... bla bla bla już o tym pisałam...) mi zgłupiał!
Oduczył się podawania tylnych nóg! Kumacie? ODUCZYŁ SIĘ!
Jak go nabyłam miał niecałe 3 lata i nie umiał, a wręcz coś "anty umiał" podawać tyły, bo widocznie nikt mu nie czyścił, a werkowanie było zrobione kilka razy na chama i na siłę z wrzaskami, krzykami, nerwami i przemocą fizyczną... No i takim go zastałam, kilka razy był werkowany na sedalinie, potem powoli się naumiał podawać te tylne giry, potem nawet dobry i cierpliwy kowal zrobił bez sedalinu, potem już było dobrze, potem przez kilka lat była sielanka... zawsze byłam przy werkowaniu i nadal trzeba było delikatnie i cierpliwie, ale było dobrze...
Teraz Erick ma 9 lat. No i wyjechało mi się teraz znowu za granicę. Kiedyś też, ale opiekowała się nim moja najserdeczniejsza przyjaciółka Gosia Mąkosa i wszystko było ok. A teraz znowu mnie nie ma. Stajnia zaufana, sami znajomi, opieka.
Po czterech miesiącach dowiedziałam się nagle, że mój koń nie podaje tylnych nóg prawie nikomu. Kowal nie jest w stanie go dotknąć. Wróciła trauma z młodości.
Przepraszam, ale muszę gdzieś wylać swoje żale.
Największy żal mam do siebie!
Na szczęście tydzień temu spadła mi z nieba osoba (odpowiadająca moim wymaganiom) która chce go dzierżawić i się nim zająć, więc jest już lepiej.
Gdyby wtedy jeszcze raz mój kochany tata chciał mi zrobić prezent na urodziny, to nie chciałabym konia.
Biedny Ericzek się musi uczyć na moich błędach.
<edit>
Miałam lat 20+, teraz mam 30+
To jest takie piękne: Mieć własnego konia.
Ale potem zmienia się sytuacja rodzinna i finansowa, potem się zakochujesz i cały świat przestaje istnieć, idziesz tam gdzie cię niosą uczucia.
Ja wiem, że ten koń mógłby mieć gorsze życie. Ale mnie i tak teraz dręczą wyrzuty sumienia: Powinnam być tam z nim, powinnam zrobić inaczej..
Czasem myślę: Powinnam go sprzedać w cholerę już dawno temu... Ale nie umiem go sprzedać byle komu...
Straszny kryzys mnie dopadł. Mam poczucie, że jestem złą właścicielką konia.
Załamka 🙁
Ja tu sobie realizuję swoje "widzimisię" a mój koń na tym cierpi.
Nie życzę nikomu takich wyrzutów sumienia.
Czasami mi przechodzi przez resztki mózgu taka myśl, żeby go ściągnąć tu gdzie jesteśmy. Ale ciągnąć konia ponad 1500 km?! Ile to stresu i pieniędzy...
Poza tym tu wszystkie konie są kute na 4, bo tak być musi, same kamieniste dróżki... A jak jego się w tej chwili nie da normalnie wywerkować, to co dopiero kuć...
Także radzę wam przemyśleć to wszystko 17 razy dziewczynki...
Nie wiesz co będzie za 6 lat!
Moje najśmielsze oczekiwania, czy przewidywania (w momencie gdy kupowałam konia) nawet nie zakrawały o to gdzie teraz jestem i co robię.