Problemy z kopytami- choroby, pekniecia, ropnie
autor: KopernikByłaKobietą dnia 30 maja 2014 o 22:08
Witam.
Ostatnio zauważyłam, że na kopytach koni, w stajni w której jeżdżę, pojawił się dziwny, biały nalot.
Czy ktoś mógłby powiedzieć co to jest, czy trzeba (i jak) z tym walczyć?
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: KopernikByłaKobietą dnia 19 maja 2014 o 19:32
Tania, jeżeli uznałaś mój post za nadęty, przepraszam. Na pewno takiego efektu osiągnąć nie chciałam.
A propos tamtego jednego zdania- Chodziło mi raczej o to, że gdybym miała polecić jakąś szkołę naturalnego jeździectwa komuś, kto miał bardzo mało, albo w ogóle nie miał do czynienia z końmi, to właśnie poleciłabym tę szkołę- Bo jest stworzona właśnie dla takich ludzi.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: KopernikByłaKobietą dnia 19 maja 2014 o 15:08
Wszystkiego nie czytałam, ale przeglądając niektóre wypowiedzi, odniosłam wrażenie, że wielu z Was porównuje źle uprawiany klasyk z dobrze uprawianym naturalem i odwrotnie. Obie sytuacje denerwują mnie niesamowicie, ponieważ są najzwyklejszą manipulacją. Porównajmy dobry klasyk z dobrym naturalem, wtedy będziemy mogli wyciągnąć właściwe wnioski.
Powiem teraz jakie jest moje stanowisko w tej sprawie. Nie nazywam siebie ani jeźdźcem klasycznym ani naturalnym. W ogóle nie lubię tych określeń, które sugerują podział. Ja jestem po prostu jeźdźcem, który dodatkowo interesuje się behawioryzmem koni. Oficjalnie ukończyłam L1 w polskiej szkole JNBT Pana Andrzeja Makacewicza oraz mniej oficjalnie (: L2 PNH (już tłumaczę- posiadam wiedzę i umiejętności z L2 potwierdzone przez instruktora PNH, ale nie wysłałam filmu by dostać oficjalny certyfikat, bo za dużo by mnie to kosztowało). Czytam MR, Roberta Millera i wszystkie inne książki, które trafią w moje ręce, zarówno o zachowaniu, jak i samym jeździectwie, nazywanym klasycznym. Jeżdżę z wędzidłem i nie traktuję go jako narzędzia tortur.
Gdyby ktoś zapytał mnie, dlaczego w ogóle jeżdżę, odpowiem, że dla przyjemności. I tu właśnie jest sedno całej sprawy. Wszyscy jeździmy konno dla przyjemności. Ale każdy definiuje tę przyjemność nieco inaczej. Jednej osobie wystarczy po prostu klepanie tyłka w siodle, inni chcą posiadać jakieś wyniki sportowe, a jeszcze innym wystarczy sam kontakt z koniem, przebywanie w jego towarzystwie oraz zrozumienie jego myśli. No i są jeszcze tacy (na przykład ja) którzy do szczęścia potrzebują wszystkich trzech a może nawet i więcej elementów.
Sensem jeździectwa naturalnego jest bezpieczeństwo człowieka. Ludzie uczą się języka koni, by mogli zareagować przed tragedią, by zachowywali się tak, by do niej nie doszło. By poznali naturę konia i podjęli środki zapobiegające możliwym przyszłym problemom. I wreszcie, by usunąć istniejące już kłopoty szybko, bezpiecznie i bezboleśnie dla obu stron. Szkoła PNH pokazuje totalnym laikom co zrobić i czego absolutnie nie robić, by wyszło tak jak chcemy.
A po co to pokazuje? Byśmy mogli korzystać z płynącej z tego przyjemności.
Jeżeli jesteś jeźdźcem ''klasycznym'' i potrafisz to zrobić bez szkoły to gratuluję. Nie wiem czy wiesz ale prawdopodobnie działasz zgodnie z naturą konia i robisz to co polecają trenerzy naturalni, ale bez gadżetów.
Uff, napisałam chyba wszystko, co chciałam ; )