Kącik Rekreanta cz. VII (2014)
autor: dolce82 dnia 10 grudnia 2014 o 18:22
Cześć Kąciku,
długo bardzo nosiłam się z zamiarem odezwania tutaj po dłuuugiej i smutnej przerwie, ale wciąż było coś, co mi przeszkadzało w spokojnym pisaniu: praca, studia, jazda, zdrowie, Cavaliada itd... 😉
Obiecałam, że odezwę się "kiedyś" i miałam szczerą nadzieję, że z dobrymi nowinami - i okazuje się, że wiara plus re-voltowe "kciuki" czynią cuda 😅
Wyszliśmy - wszyscy chyba po tej mojej stronie - na prostą. Od początku grudnia, po długich negocjacjach, Ruda stanęła w nowej stajni, a ja - wraz z nią 😅 Mamy spokój i ciszę, świetną opiekę i ja mogę z całą swobodą ducha przyjechać kiedy mam ochotę i na ile mam ochotę, nie przejmując się tym, że koń nie ma zapewnionego ruchu etc. Teraz stoi na dworze po kilka godzin dziennie, a nie, jak wcześniej - godzinę, i za parę dni powinna zostać dołączona do stada na dużym padoku/pastwisku. Mam nieograniczony dostęp do bardzo fajnie przygotowanej hali, na której zimą można spokojnie konia pospacerować i wylonżować, a ludzie szanują się wzajemnie podczas jazdy i treningów, oraz do karuzeli - wraz z kilkoma miłymi osobami, które będąc w stajni konia w karuzelę wstawią, a później ściągną z powrotem. Mam też wreszcie ciepły kąt do przebierania się i siedzenia po treningu, więc może skończą się moje problemy ze zdrowiem, zatokami itd. W efekcie ja się cieszę i mam wreszcie "czystą" głowę, a koń w ciągu TYGODNIA wyluzował i stał się miłym osiołkiem zadowolonym ze swojego życia i pracy, w przeciwieństwie do zirytowanego wszystkim brykusia, jakim Lilith była przez ostatnie tygodnie w dawnej stajni. Skończyło się stawanie dęba przy próbach wymagania czegokolwiek, skończyło się miotanie pomiędzy tłokiem koni i jeźdźców na hali, skończyła się panika przy wszelkich ruchach, dźwiękach i innych straszakach. Odzyskałam to, co w niej najlepsze - spokój i odwagę 😉
Jeżeli chodzi o mojego kochanego Chorowitka, też stanął na nogi, uczy się i zajmuje koniem, i zaczyna powoli wsiadać 😅 Kask zawsze ma na głowie, i mimo chwil zwątpienia dzielnie pokonuje słabości i wraca do formy także w sensie jeździeckim. Na razie - stępem i kłusem na hali i ogrodzonym padoku, ale powoli... Ważne, że idziemy do przodu 🙂
Jego klacz po pół roku dosłownie wojny pomiędzy mną a nią, zmieniła się niesamowicie i pod względem wyglądu, i ruchu, i posłuszeństwa. Już przed wypadkiem Chorowitka zaczęła łapać balans i pracować jakoś chętniej, ale odkąd zostałam z nią sama - i bez Rudej - nawiązało się między nami jakieś lepsze porozumienie, które po powrocie jedynego-słusznego-właściciela nie znikło i zaczęło bardzo ładnie punktować podczas jazd. Gniada chodzi rozluźniona, długa, żująca wędzidło, a wręcz leniwa 🤣 Ostatnio wyszedł też jej talent do skoków, kiedy z Chorowitkiem wymyśliliśmy sobie korytarz - pierwszy w jej życiu.
Przede wszystkim jednak mam wrażenie, że oni potrzebują siebie nawzajem i cieszę się, że mogłam kobyłce pomóc w polubieniu pracy tak, by dla jeźdźca stała się wygodniejsza i posłuszniejsza - a dzięki temu Chorowitek ma uroczego konia do jazdy, w którym ja jestem od ponad miesiąca ZAKOCHANA.
Tak więc żyjemy sobie, obie nasze Dziewczynki szukają aktualnie pół-dzierżawców, by odciążyć nasze kieszenie i terminarze, i jakoś to wszystko się układa.
I na sam koniec mojej pisaniny - aktualne fotki Dziewczyn:
Rudości dzisiaj z lonży
I Chorowitkowy wielkokobył sprzed miesiąca - jeszcze w ładnym słoneczku 🙂
Pozdrawiam serdecznie cały Kącik i dziękuję za wsparcie wszystkim tym, którzy w nas wierzyli i chcieli pomóc. :kwiatek:
Z loginu wymienię tylko jedną osobę - Mąkę - która przez cały czas była, choć na odległość, to obok mnie i bez jej wsparcia momentami nie dałabym rady. Mogę śmiało powiedzieć, że rozmawiając dzień w dzień, dzieliła ze mną trudne i radosne chwile, i bardziej ode mnie wierzyła w to, że będzie dobrze. Dziękuję :kwiatek:
tak dla sprostowania kobyłka wychodziła minimum na 2 godzinki Kasiu 😉 😉 plus karuzela lub lonża więc za długo nie poleniuchowała 🤣 🤣 🤣 🤣
nie cytujemy zdjęć!