Kurs instruktora rekreacji ruchowej ze specjalnością j.k.
autor: lara dnia 01 października 2012 o 13:13
Witam !
Byłam na tym samym turnusie w Lalinie co MagBan93 i także chciałam się podzielić kilkoma swoimi uwagami ... Niestety dopiero teraz, ale wcześniej totalnie nie miałam na to czasu 😉
Według mnie organizacja po prostu kulała po całości ... Już w Krakowie panowało zamieszanie, ale każdy miał nadzieję, że na miejscu będzie lepiej. Przerzucanie nas z pokoju do pokoju, listy z końmi na które trzeba było baaardzo długo nie raz czekać, nie wspominając o liście koni na egzamin, na której brakowało kilku osób, co uważam już za totalne nieporozumienie ... To tylko kilka przykładów. Jeśli chodzi o konie, to uważam, że większość była naprawdę fajna, ale niestety widać, że były zmęczone i niezbyt chętne do pracy, przez ciągłe jazdy, obozy itp ... Branie koni np z kulawiznami na jazdy też jak dla mnie było okropne, a zdarzało się i tak ... Nie widzieliśmy także ani razu ich na pastwisku, a widok znużonych koni nie był fajny ... Mam nadzieję, że na obecnym turnusie miały się już choć trochę lepiej. Jadąc w teren większość osób zamiast się cieszyć niestety bała się, nie tylko o siebie ale i o konie, bo niesprzyjająca pogoda i konie nie chodzące za często w teren to niestety było nie najlepsze połączenie ... Na dodatek jedna dziewczyna usłyszała, że jak nie pojedzie w teren to nie zaliczy kursu, bo przecież nie może się bać skoro chce być instruktorem, a jej chodziło raczej o dobro konia ale cóż ... Jeśli chodzi o same treningi, to najbardziej denerwujące były totalnie odmienne zdania i opinie trenerów ... Całkiem różniły się ich instrukcje co do naszych jazd i nie chodzi mi tylko o to, że jeden uczył skoków, a inny ujeżdżania ... Po prostu, wymagali od nas zupełnie innych postaw, całkiem odmiennego sposobu jazdy, obalając wszystko co się wtedy nauczyliśmy, co uważam za niepotrzebny mętlik i tyle. Według mnie P. Ala była świetna ! Wszystko w przyjaznej atmosferze, konkretnie, cenne uwagi ... Jazdy z P. Ulą niestety nie wszystkim przypadły do gustu, mnie zresztą też. Często nie potrafiła dobrze wytłumaczyć o co jej chodzi, ponosiły ją emocje, chociaż w większości przypadków totalnie bez powodu ... Ogólnie średnio wspominam tamte chwile ... A jeśli o P. Wodyńskiego chodzi, to część jego zajęć faktycznie była nudna, tj oglądanie ciągle tego samego (Olimpiady) itp ... Ale myślę, że zwrócił wielu z nas uwagę na naprawdę istotne rzeczy, z pozoru błahe, ale bardzo ważne. Jazdy prowadził konkretnie, starając się przekazać nam jak najwięcej swojej wiedzy ... Myślę, że każdy z nas coś wyniósł z jego zajęć. Co do egzaminów, to nie były oczywiście trudne, raczej każdy bez problemów je zaliczał, chociaż na różne konie trafialiśmy.
Niestety zabrakło też dodatkowej wiedzy na temat patentów, dopierania sprzętu do konia itp ... Ważnych spraw, które jednak zostały pominięte.
Jeśli chodzi o samo miejsce, to bardzo mi się podobało i myślę, że troszkę lepsza organizacja samego kursu i zajęć, spowodowałyby, że wszyscy byli by jeszcze bardziej zadowoleni wyjeżdżając stamtąd. No i fakt, że zdecydowanie za krótko to wszystko trwało ... Ale nie można mieć wszystkiego 🙂
W skrócie napisałam o kilku myślę istotnych sprawach, baardzo jestem ciekawa też innych opinii na temat Wrześniowego turnusu, mam nadzieję, że kilka rzeczy uległo jednak poprawie 😉