Lothlorien
Konto zarejstrowane: 11 października 2011
Najnowsze posty użytkownika:
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 29 grudnia 2011 o 16:07
Halo - oczywiście że nie. To ja chcę być szefem. Ale ma dla mnie znaczenie jak wygląda to podporządkowanie.
Eli nie obchodzi czy koń "wewnętrznie" rozluźniony i zadowolony.
Jej wystarcza że jeśli np. ma stać to stoi (czytaj: nie rusza się). Mi nie.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 29 grudnia 2011 o 15:33
Halo - dzięki za odpowiedź o postach - spróbuję następnym razem.
Zgadzam się z tym, że podział "psychologiczny" koni jest w PNH bardzo uproszczony - raptem 4 podstawowe rodzaje. Mimo to, jeśli koń ma swoje typowe zachowania to można go jakoś określić. Pewnie, że nie wszystko się będzie zgadzało - tak jak u ludzi - chyba nie ma jednostek, które w 100% odpowiadają danemu typowi (nie jestem psychologiem, to się z pewnością jakoś nazywa), ale większość cech za tym a nie innym przemawia.
Czasem wystarczy przybliżone określenie typu konia, żeby wiedzieć dlaczego dana rzecz nie działa.
Tak jak u ludzi - dla jednych np.pochwała będzie bodźcem stymulującym a inny będzie miał to gdzieś.
Wyszła ostatnio książka "Gwiazdor", gdzie końskich osobowości jest nieco więcej, polecam.
Ela Pe zauważa że konie są różne, uważa jednak, że ich charakter nie ma znaczenia - mają robić to co ona chce i koniec.
Ja takiego stanowiska nie kupuję. Oczywiście że bez względu na charakter konia nie będę akceptowała chamstwa i zachowań "niepożądanych" ale uważam że do każdego potrzebne jest indywidualne podejście i stanowisko "tak ma być, bo ja tak chcę" nieco gryzie się z zasadą partnerstwa.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 29 grudnia 2011 o 14:44
Katija - ja cię po prostu popieram, jeśli chodzi o nakręcenie tego filmu. I jeśli twój koń przy tych wszystkich strachach pozostanie rozluźniony, albo osiągniesz u niego to rozluźnienie jak się wystraszy to tylko będzie świadczyło, ze ma do ciebie zaufanie i potwierdzi wasze relacje. Dobrym koniarzem można się urodzić, można też się nauczyć nim być - jeśli ma się odpowiednich nauczycieli, nieważne jakiej szkoły.
Mam natomiast pytanie z innej beczki - jak w jednym poście zacytować różne osoby, żeby nie dostać uwagi "edytuj posty"? Jak dolepić ten drugi cytat?
Ela Pe - cieszę się że nie trafiłaś na konia, który wpadł w panikę bo coś mu się okręciło wokół nóg - taka panika jest normalna dla zwierzęcia uciekającego i warto nauczyć konia, ze w takiej sytuacji lepiej stać spokojnie. Myślę gdyby koń zaplątał ci się przypadkiem w sznurek czy drut to błogosławiłabyś dzień w którym odczuliłaś mu nogi - gdyby zaczął panikować mogłoby się to skończyć tragicznie - widziałam wypreparowaną, praktycznie urwaną nogę konia zaplątanego w drut.
I dostałam kopa od super spokojnej kobyły chodzącej w hipoterapii tylko dlatego, że pod nogi wpadła jej piłka.
A co do psychologii - Milenka słusznie zauważyła, że to tak jak z dziećmi - czyli jak z ludźmi. Ja chcę, żeby mój koń BYŁ ROZLUŹNIONY a nie tylko wyglądał na takiego. Konie mocno introwertyczne nie stoją "jak nastroszony zając" żeby zaraz eksplodować - taki stan jest widoczny i łatwo przewidzieć co się może wydarzyć. Przy introwertykach najczęściej nie wydarza się nic.
Dziwne, że jako osoba tak doświadczona i oczytana negujesz istnienie różnych końskich osobowości - każdy koń jest inny, tak jak każdy człowiek jest inny, pies czy kot.
Pytanie Milenki odnośnie dzieci nie było pozbawione podstaw - ze względu na różne osobowości nie można wszystkich wychowywać wg jednego słusznego wzorca - bo na jedne będzie to działać a na inne nie. Tak samo jest z końmi.
Wiele, nawet bardzo spokojnych koni reaguje gwałtownie na dotyk zadnich nóg - nie mówię o dotyku ręką czy szczotką ale oplątywaniu sznurka, dotyk taśmy itp. mimo że akceptują to w odniesieniu do przodu bez względu na to czy uważasz to za prawdę objawioną czy nie.
Dla konia niemożność ruchu oznacza potencjalny koniec żywota, dlatego tak silne oddziaływanie psychologiczne mają pęta - o czym pisze "klasyk" Miller.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 29 grudnia 2011 o 09:51
juz dawno, zanim pojawilas sie w tym watku, zdeklarowalam sie, ze nakrece filmik z naturalsowymi zadaniami. wykonam je bez uprzedniego przygotowywania konia. bedzie czyszczenie i siodlanie nieprzywiazanego konia, jakas prarasolka, lazenie po plandece, wsiadanie na konia nietrzymanego, jazda na kantarze (zwyklym, nie sznurkowym, bo nie posiadam). cel? hmm chyba taki, zeby pokazac, ze to nie natural czy klasyka, a regularna praca z koniem i ustalenie z nim pewnych spraw powoduja, ze mozna to wszystko zrobic.
Super! Nakręć co ci tylko przyjdzie do głowy, to nie istotne. To co się liczy to podejście konia, jego reakcje - i ew.twoje, jeśli coś pójdzie nie tak. Spróbuj też czegoś czego wcześniej nie robiłas - np zabawy z taśmami (załączam fotkę).
Właśnie taśmy uświadomiły mi jak ważne jest odczulanie na dotyk wszystkich części ciała konia - mój reagował z początku bardzo gwałtownie ale dość szybko zaakceptował taśmy "na froncie". Jakoś tak poprzestałam na tym i jak później jedna smyrnęła mu zadek to wystrzelił jak z katapulty.
Zwykle zad i zadnie nogi są dla konia bardziej nietykalskie niż przód - w końcu to tak jak silnik 🙂
To co napisałaś to święte słowa - będziesz znakomitym przykładem na to, że cała ta dyskusja nie jest potrzebna.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 28 grudnia 2011 o 22:54
Uspokój się - to po pierwsze primo.
Bo to że ty tego nie wiedziałaś, bo nic w życiu nie przeczytałaś - to tylko i wyłącznie twój problem a nie jakichś luk i braków w przekazie nauk jeździectwa tradycyjnego/klasycznego/normalnego.......
....A jeśli chodzi o ten twój onanistyczny wręcz stosunek do jazdy bez wędzidła......
Elu - ty rzeczywiście nie czytasz postów. Albo nie rozumiesz tego co czytasz.
Cytowałam tu fragmenty kilku książek czysto klasycznych (np.Klimke - o nachrapniku) z wielu, które stoją u mnie na półce.
Czytam dużo i rozumiem co czytam.
Nie zmienia to jednak faktu, że zgodnie z tą czysto klasyczną wiedzą do cofania konia potrzebne są wodze. Nie ma cofania od samego dosiadu. I że jest w tym zakresie szkoła falenicka i otwocka o czym pisałam wcześniej.
Dzięki tak znienawidzonemu przez ciebie PNH jestem bez żadnego problemu nauczyć konia rozumienia sygnału do cofania bez użycia wodzy i mogę cofać albo w ustawieniu, kiedy mam kontakt z pyskiem albo bez niego - absolutnie doskonałe ćwiczenie kiedy ustawiasz konia "w dole", rozciągasz grzbiet i robisz "kołyskę" - kilka kroków stępa, kilka cofania itd, a potem powtarzasz to w zebraniu.
Nie mam abolutnie żadnego seksulanego podejścia do jazdy bez wędzidła - odkąd mam dużo czasu dla konia jeżdżę prawie wyłącznie na nim, ale sprawdzam co jakiś czas wszystkie ruchy na rzuconej wodzy, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie zaczęłam nadużywać ręki.
I jestem absolutnie spokojna.
1. E! nie żartuj 🤔 naprawdę? myślałam, że to tasiemce
2. A JAK konie MYŚLĄ? (nobel jak nic)
3. bez komentarza
I jak tu traktować poważnie kogoś, kto spokojnie powtarza takie bzdury? 🙄 (ew. oczywiste oczywistości jako prawdy objawione - dzięki naturalowi, rzecz jasna)
Zapraszam do książek dr Millera "Sekrety końskiego umysłu" i "Jeździectwa naturalnego ..." Nie obraziłby się pewnie za tego Nobla 😀
edytuj posty! 😤
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 28 grudnia 2011 o 22:18
Elu - proponuję, żebyś dokładniej czytała posty. Bo ja nie napisałam NIGDZIE, że PNH objawiło mi używanie dosiadu czy było mi niezbędne do wożenia gałęzi.
Napisałam, że PNH pomogło mi tak wysublimować działanie dosiadu, że jestem w stanie przekazać koniowi znacznie więcej sygnałów SAMYM DOSIADEM, niż jeżdżąc wcześniej. I podałam przykład ćwiczenia galop-cofanie-galop. Pokaż mi klasyka, który robi takie przejścia - bez żadnej linki na szyi itp.
Wożenie zaś gałęzi podałam jako przykład innego niż dla ciebie jedyny słuszny sposobu użytkowania konia.
Takiego bez stablinego kontaktu, rytmu, zaangażowania i wszystkiego innego co nagminnie podajesz jako jedyne właściwe.
Dodane - to, że jazda "klasyczna" jest niezbędna dla prawidłowego rozwoju konia to oczywiste, ale nie jest to JEDYNY sposób użytkowania/obcowania z koniem. Można robić z nim i przy nim kupę innych fajnych rzeczy.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 28 grudnia 2011 o 20:56
Halo - oczywiście, że większość z nas "użytkuje" konie.
Nie w tym rzecz.
Konie to zwierzaki stadne - komunikujące się między sobą, jeśli poznasz ten język, zasady jakie obowiązują w stadzie, co dla konia jest czytelne i oczywiste a co nie, jak myślą, jak widzą, to jesteś po pierwsze w stanie w logiczny dla konia (nie zawsze dla człowieka) sposób przekazać o co ci chodzi, jak również umiesz odczytać to, co chcą przekazać tobie.
Dotyczy to całokształtu "obcowania" z koniem a nie tylko jazdy.
To nieistotne czy jeździsz czy nie, mozesz być wetem, kowalem czy jakąkolwiek inną osobą, która ma do czynienia z końmi. Po prostu je rozumiesz a one rozumieją ciebie.
Jeśli koń rozumie co od niego chcesz to reaguje na najdrobniejsze sygnały - nawet tak ulotne jak twoje "skupienie uwagi". To niezwykle wrażliwe zwierzaki - nie tylko pod kątem fizycznym ale i psychicznym, z najszybszym czasem reakcji wśród wszystkich zwierząt domowych.
PNH uczy cię tego wszystkiego - jak przekazywać w prosty i zrozumiały DLA KONIA sposób o co nam chodzi - czy to na ziemi czy na jeździe.
Julie - raczej przeciwnik naturalu - pisała tu, że sprawdziła "sztuczkę" z wierceniem przy wsiadaniu i przyznaje że to działa. Oczywiście, że działa, bo wszystko oparte jest na końskiej psychologii, do tego z indywidualnym uwzględnieniem charakteru konia. Można nazywać to sztuczką jak ktoś chce, ale to trochę tak jakby języki obce, psychologię, psychiatrię, behawiorystykę itp nazwać sztuczkami.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 28 grudnia 2011 o 20:10
Halo - robię różne rzeczy z końmi poza klasyczną jazdą - czyli tym co określiłam "wprawianiem w ruch" - dlatego użyłam cudzysłowia.
Chodziło mi o to, że dla naszych forumowych klasyków - szczególnie tych zajadłych - to jedyny właściwy sposób użytkowania konia - tylko jazda na stabilnym kontakcie itd, itd.
Inne formy obcowania z końmi są niebezpieczne, głupie, bezużyteczne, bezsensowne, "ku uciesze gawiedzi" i dodaj sobie jeszcze tysiące innych epitetów. I jak ktoś jeżdżący na co dzień skoki pojedzie z koniem do filmu to super, a jak pojedzie tam ktoś kto ich nie jeździ, to szajs.
Jak naturals przywiezie gałęzie to bezużyteczne ale pewnie jakby to zrobił dresażysta to byłoby OK.
To jakiś horror.
Dodane - wożę konie na łąkę na parę godzin i z powrotem. Więc w sezonie jeżdżą "dla sztuki" 2 x dziennie.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 28 grudnia 2011 o 19:34
Elu - bezużyteczne jest dla ciebie, przede wszystkim dlatego że tego nie rozumiesz.
Dla mnie i dla wielu innych bezużyteczne nie jest, mimo że mam też tą "inną" wiedzę - dla ciebie jedyną i słuszną.
Dla ciebie bezużyteczne i niezrozumiałe jest również coś tak prostego jak zwożenie gałęzi z lasu, żeby konie mogły sobie na padoku poobgryzać zimą smakowite gałązki brzeziny.
A ja nie widzę powodu dla którego miałabym ich nie zabrać skoro i tak jestem w lesie i leżą ich sterty po zrębach - pozostawione do uschnięcia i zgnicia - a konie bardzo je lubią.
Są poza tym fantastyczną FG bo jak bierzesz gałąź, która ma kilka metrów to siłą rzeczy całą "korona" ciągnie się za koniem po ziemi, szeleści i trzeszczy a koń ma okazję oswoić się również z takimi dziwnymi odgłosami.
Budujesz jego zaufanie i pewność siebie, ale dla ciebie to po prostu bezużyteczne. Bo przecież trzeba tylko na stabilnym kontakcie i w ustawieniu.
Dodałam fotkę z "gałęziobrania"
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 28 grudnia 2011 o 16:54
Natomiast - czy komunikacja (by natural) to "znacznie, znacznie więcej" - to jest problematyczne, delikatnie mówiąc. Bez tego ogarniętego "wprawiania konia w ruch" - o kant d* rozbić, poza użytkowaniem trawnikowym.
Halo - nie wiem jak ty, ale ja oprócz jazdy wykonuję przy koniu tysiąc i jeden czynności - z karmieniem, czyszczeniem, obrządkiem stajni, podstawową obsługą medyczną, rozczyszczaniem kopyt, wożeniem przyczepą, kuligami, zwozeniem gałęzi i co mi tam tylko przyjdzie dziwnego do głowy. Nie nazwałabym tego użytkowaniem trawnikowym.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 28 grudnia 2011 o 16:15
1. Miller to imho klasyk - bo odwołuje się do metod klasycznych, napisał książkę językiem normalnym bez używania słownictwa, które przyjęlo się w naturalu i książka ta zawiera bibliografie odwołującą się do klasycznych badań naukowych. A to, że chodzi w kowbojskich butach nie czyni go naturalsem.
2.- wszak z tego żyłaś/żyjesz- jesteś treserem. b) sama skierowąłaś mnie po wiedzę do klasyków. więc nie rozumiem czemu poczułaś, że moje nazwanie "bliżej niedookrełsonych osób" niepełnosprawnymi umysłowo było skierowane do ciebie skoro ty nie potrzebowałaś kursów za 160 usd za płytkę DVD aby konie odczulać🙂
1. Zabawne - piszesz o Robercie Millerze, autorze m.in. Jeżdziectwa naturalnego bez tajemnic"?
Jeśli to klasyk, to chyba powinno mieć tytuł "Jeździectwo klasyczne bez tajemnic" - a w środku zamiast zdjęć koni na linkach i sznurkach koni na wypinaczach...
2. Nigdy nie byłam treserem - jeździłam przez kilka lat w grupie kaskaderów i przygotowywałam konie do scen filmowych. Tyle, że poza klasycznym ujeżdżeniem uczyłam je paru dodatkowych rzeczy "spoza" czworoboku. I tyle. Nigdy też nie zajmowałam się końmi zawodowo i nadal się nie zajmuję. Może z małym wyjątkiem, kiedy w czasie studiów prowadziłam na spółkę z kumplem klub jeździecki - typową rekreacyjną szkółkę.
Na kursy PNH wydałam znacznie więcej niż 160 USD - przez 10 lat pewnie trzeba by dopisać ze dwa zera, więc jednak jestem twoim zdaniem osobą niepełnosprawną umysłowo. To PNH uświadomiło mi pewne rzeczy - jak choćby to że mocno introwertyczny koń mimo, że nie będzie się poruszał na widok szeleszczącej płachty, może nadal nie czuć się zbyt pewnie (mimo że wsadzisz mu ją na łeb a on nie zareaguje) i że trzeba poświęcić czas na to by inne oznaki jego zaniepokojenia zniknęły. To takie drobiazgi na które nie zwraca się normalnie uwagi.
Miałam spore doświadczenie w pracy z końmi a mimo to zyskałam bardzo dużo - i uważam że było to wręcz bezcenne. NIGDY przez 30-kilka lat nie usłyszałam od NIKOGO z naszych czołowych trenerów i jeźdźców, a miałam okazję paru poznać, tylu istotnych informacji - przede wszystkim dlatego, że w znakomitej większości dotyczyły one wyłącznie tego co ja albo koń ma zrobić. Klasyka uczy prawie wyłącznie JAK JEŹDZIĆ a natural ( w tym R.Miller) jak KOMUNIKOWAĆ SIĘ z końmi. I to jest zasadnicza różnica, której jak widzę większość z was nie jest w stanie pojąć.
Bo ta komunikacja to nie tylko "wprawianie konia w ruch" i sprawianie by poruszał się odpowiednim chodem, w odpowiednim rytmie, na odpowiednim kontakcie, w odpowiednim ustawieniu itd. To znacznie, znacznie więcej.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 27 grudnia 2011 o 22:08
tylko ciekawe czemu to całe PNH odzwyczaja koni i ludzi od normalnego stabilnego kontaktu będącego niejako p[odstawą jeździectwa to nijak nie zrozumiem. Chyba że chodzi o sztuczki cyrkowe w celu podbicia serc niekumatej gawiedzi to tak. Wtedy robienie wszystkiego na goło i bez niczego jest bardziej niż wskazane.
Nic nie rozumiesz.
PNH nie odzwyczaja ludzi od kontaktu. Uczy jak nie nadużywać tego kontaktu.
Jeśli koń ma się zatrzymywać od dosiadu a nie od ręki, to w procesie nauki tegoż zatrzymania eliminujemy rękę. Konie łapią to błyskawicznie.
Jak już koń rozumie sygnał do zatrzymania to bierzesz wodze i uczysz go zatrzymywać się z aktywnym zadem.
Uczysz tylko jednej rzeczy w danym momencie, a nie kilku naraz.
Takie podejście ma też część klasyków. Inni twierdzą, że jakby tak uczyć tylko jednej rzeczy "na raz" to by życia nie starczyło.
Dodam tylko - tak jako ciekawostkę - kilkanaście lat temu będąc na tygodniowym szkoleniu w czołowym ośrodku ujeżdżeniowymn w Polsce zadałam pytanie odnośnie pomocy do cofania, bo coś mi nie pasowało z tym, czego się uczyłam wcześniej. I co usłyszałam - że cofanie odbywa się WYŁĄCZNIE od ręki. Zaden dosiad, żadne łydki. Jest szkoła falenicka i otwocka.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 27 grudnia 2011 o 21:52
Nie ELu - nie to odkryłam.
Ale bez PNH nie byłabym w stanie zrobić choćby przejść galop-cofanie-galop od SAMEGO dosiadu. Bez żadnej linki na szyi.
To i parę innych rzeczy mogę wyłącznie dzięki PNH.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 27 grudnia 2011 o 21:45
żałościa to ty trochę zalatujesz. Uporczywie wpierając ile to ci PNH dało. Ciekawe po co to robisz.
Elu - nie wiem czemu uporczywie próbujesz dorobić do mojego udziału w PNH jakąś ideologię. Tak jakby nie mogło mi to po prostu sprawiać frajdy.
Siedzę sobie spokojnie na wsi, bawię się z końmi, z którymi mam dzięki PNH zupełnie inne relacje i na których jazda nabrała nieco innego formatu, a ty nie możesz przeżyć że komuś PNH mogło coś dać.
Więc starasz się na siłę wymyślić powód - a to kasa, a jak się okazało że nie to marketing PNH (z czym nie mam nic wspólnego, bo Parelli nie wiedzą o moim istnieniu, a dla Berniego jestem wyłącznie zwykłym kursantem), ciekawe co teraz ci przyjdzie do głowy.
PNH na pierwszych 3 poziomach nie uczy cię jazdy jako takiej - oczywiście. Ale jeśli jeździsz to uczy cię świadomie używać energii ciała, uczy jak mieć konia chętnego do pracy i czułego na najlżejsze pomoce jakie ci tylko mogą przyjść do głowy.
Dałam kiedyś swojego konia koledze staremu klasykowi - najpierw oglądał ze zdziwieniem jak robię dodania i skracania w kłusie bez dotykania wodzy a potem poprosiłam żeby wsiadł. I kazałam mu spróbować przejść stęp-kłus-stęp wyłącznie własną energią, oddechem. I skręcać wyłącznie od działania siadu i łydek. Pojeździł z 10 minut i oddał mi konia będąc w totalnym szoku, że to nie dość że to możliwe, to jeszcze takie proste.
Przecież mając konia tak wyczulonego na dosiad, bierzesz wodze, żeby mieć go w odpowiednim ustawieniu i bawisz się tym wszystkim co powoduje rozwój fizyczny, budowanie muskulatury itd. Ale przede wszystkim koń słucha twojego dosiadu. Co w tym takiego złego, że nie możesz tego przeżyć???
❓
Nie mam żadnego CELU - poza przekazaniem informacji - to tak trudno zrozumieć?
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 27 grudnia 2011 o 20:05
i te zeznania, są najlepszym dowodem,że dostatecznie wyszkolony klasyk, może z koniem robić wszystko,udawać rycerza, ułana, czy nawet "naturalsa" 😁
Wrotki - przecież wg ciebie ci ułani to jakieś totalne gówno nie mające nic wspólnego z klasyką - jakieś kilka stron temu uznałeś wszystkich, którzy odtwarzają historię za szajs. Gdyby były oddziały kawalerii w wojsku to też byłyby szajsem (choć sport jeździecki stąd się właśnie wywodzi).
Zupełnie nie rozumiem twojego toku rozumowania - dla ciebie konie to nie tylko wyłącznie jazda, ale to wyłącznie jazda sportowa. Tylko taka jest jedyna i słuszna. Jak się nie startuje to znaczy że się nic nie umie.
Jak ktoś się porządnie wyszkoli jeździecko i jeździ wyłącznie kadryle przed publiką to znaczy że nie umie jeździć, ale jak ten sam jeździ na co dzień skoki, to jak sobie dorobi w filmie to już OK. To już umie, tak? Taki ma prawo udawać ułana, inny nie.
A tego że PNH to przede wszystkim szkoła POROZUMIENIA z końmi to już w ogóle do ciebie nie dociera - bo przecież konie powinny służyć wyłącznie do jazdy sportowej (oczywiście tylko w stylu angielskim, bo to, że western to też konkurencja sportowa do ciebie nie trafia). I w związku z powyższym MAJĄ BYĆ PRZEDE WSZYSTKIM SUPER WYSZKOLONE w pracy pod siodłem. Poza tym mogą robić co chcą - tak długo jak będą chodzić parkury na czysto, wszystko jest OK.
Zupełnie jakby ci ktoś klapki na oczy założył, to jakaś totalna masakra.
Ja też nie lubię westernu - zraziłam się na dzień dobry, ale umiem docenić jeśli jest on w dobrym wydaniu - tak jak każdy inny styl jazdy. A cutting ubóstwiam.
A ty negujesz wszystko co nie pasuje do twojego wizerunku. Pewnie konie też tak klasyfikujesz - liczą się tylko takie które mogą chodzić w sporcie - pozostałymi - grubasami, kucami itd nie warto sobie głowy zawracać. Po prostu żałość.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 27 grudnia 2011 o 17:38
Julie - nie bywałam w zbyt wielu stajniach, ale bywam towarzysko na zawodach i gdyby nie jedyna okazja na spotkanie starych znajomych to bym nie bywała tam wcale, bo to właśnie na zawodach - zwykle skokowych oglądam tą szarą polską rzeczywistość.
Wrotki - końmi filmowymi zajmowałam się raptem przez kilka lat, cały czas trenując klasycznie - zresztą w naszej grupie filmowej byli ludzie jeżdżący wkkw, skoki czy ujeżdżenie. Oprócz treningów filmowych - zjeżdżania szyków, jazd z lancą czy szablą mieliśmy normalne klasyczne treningi, były one podstawą pracy z końmi. Zanim konie zaczęły skakać przez ogień czy inne dziwne rzeczy skakały najnormalniejsze w świecie przeszkody. Oczywiście że do tego dochodziła tresura - każdy koń musiał umieć się kłaść na sygnał, bo tego wymagała nasza praca, ale to nie były wyłącznie cyrkowe sztuczki.
Konie były przede wszystkim bardzo przyzwoicie ujeżdżone, tylko że dla ciebie tylko ten jest prawdziwym jeźdźcem kto jeździ WYŁĄCZNIE skoki, ujeżdżenie, WKKW czy powożenie i i żadne odchyłki od normy nie wchodzą w grę - inaczej to szajs. Chyba że można zarobić w tym szajsie kasę, to wtedy czemu nie wystąpić z koniem w filmie, nie? 🙂😉
I kto tu jest hipokrytą???
Poza tym ostatni film z końmi robiłam w 1994 roku - prawie 17 lat temu (!), więc podawanie mnie jako przykładu osoby sprzedającej od lat "cyrkowe sztuczki" jest co najmniej nie na miejscu. Jedyna kasa jaką zarobiłam na koniach to ta w filmie, więc trudno również mówić o emocjach handlowych.
Na PNH wydałam zdecydowanie więcej kasy niż na jakiekolwiek inne treningi i były to szkolenia, które najwięcej mi dały z punktu widzenia pracy z końmi. ZADEN trenig klasyczny nie uświadomił mi tyle ile PNH, choć przez ponad 30 lat miałam okazję zaliczyć ich dziesiątki.
Może trafiałam na niewłaściwych trenerów, tylko czemu część z nich to osoby z czołówki polskiego jeździectwa, skoro stoi ono na tak znakomitym poziomie??????
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 27 grudnia 2011 o 16:28
Julie - wcale nie jestem wyjątkiem. Mam może trochę większe doświadczenie jeździeckie niż pozostali.
A co do kopania, szarpania i obwiniania za wszystko konia to jakkolwiek nie jest to normalne, to jest to jednak szara rzeczywistość - szczegolnie szarpanie i obwinianie konia. Zamiast kopania mamy bat.
Nawet na najwyższym poziomie niestety. Włącz eurosport i konkursy Pucharu Świata. Mało kto jeździ jak Ehning.
Za to patentów w końskich pyskach do wyboru, do koloru.
O ujeżdżeniu nie wspomnę - tam ogłowie ustawowe ale patologia na każdym kroku.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 27 grudnia 2011 o 15:53
Julie - mój koń miał 11 lat jak zaczęłam PNH i uważałam że jest super wychowanym koniem. Miał za rozliczne szkolenia ujeżdżeniowo-skokowe, był bardzo grzeczny, stał przy czyszczeniu/siodłaniu bez wiązania itd.
Mimo to natural mnie zaciekawił i dziś spokojnie mogę przyznać, że dzięki niemu moje relacje z końmi całkowicie się zmieniły. Nie wyszkolenie konia - tylko właśnie relacje. Drobne dziwne rzeczy które zaczęły się "wydarzać" były dla mnie jasnym dowodem na to, że program działa, choć z początku zupełnie nie rozumiałam dlaczego.
Jak mnie dziś ktoś pyta co to daje, to odpowiadam, że przede wszystkim zupełnie inny poziom komunikacji z końmi. Cierpliwość, empatię i wszystko to o czym dość zawile pisała ostatnio Milenka i o czym sama pisałam wcześniej. Nowe i niezwykle skuteczne podejście do problemów jaki konie mają z ludźmi itd, itd.
Z punktu widzenia ujeżdżenia nie interesuje mnie już tylko poprawne wykonanie ćwiczenia - odpowiednie ustawienie, przepuszczalność itd - interesuje mnie przede wszystkim podejście konia do tego o co go proszę.
Z jeździeckiego punktu widzenia PNH również dało mi dużo - jak się już jeździ to można bardzo dużo wyciągnąć z programu. Bez tej wiedzy i umiejętności nie zaliczyłabym egzaminów - ani 2 ani tym bardziej 3 poziomu.
Działanie wyłącznie dosiadem do przodu, tyłu, przestawianie, zadu i przodu, izolacje - bez jakiegokolwiek oddziaływania rękoma (więc również bez cordeo) było poza zasięgiem moich wcześniejszych możliwości. I myślę, że jest poza zasięgiem możliwości znakomitej większości klasyków, dla których jest to wyłącznie utrudnianie sobie zadania. Dla mnie jest wspaniałym wysublimowaniem najważniejszej pomocy jaką jest dosiad.
A co najważniejsze daje ogromną frajdę.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 20 grudnia 2011 o 20:20
[quote author=milenka_falbana link=topic=11961.msg1229308#msg1229308 date=1324332980]
Lothlorien - o jak fajnie było czytać Twój post! 🙂 Na tle tych wszystkich smutów, złości, wzajemnego wyzywania po prostu PEREŁKA! 😍
A cóż to się dzialo dzisiaj? Aż mnie dreszzzzzzzczyk przeszedł😀 Opowiedz proszę!
[/quote]
Niby nic takiego - w ramach stępa przecieraliśmy szlaki nową droga w lesie, potem podglądaliśmy łanię, która wylazła na łąkę a później bawiliśmy się przejściami, chodami bocznymi i lotnymi zmianami - Florian oferował super ciągi w galopie i bardzo dobre zmiany co 4. To z czego tu się nie cieszyć. 🙂
Poprawialiśmy też freestylowo przejścia, bo jak się za długo jeździ na kontakcie to koń trochę "głuchnie" na sam dosiad do zatrzymania. Generalnie jestem już bardzo zadowolona z przejść galop-stęp-galop, miał dość długo kłopot z równowagą w galopie. Na koniec jazdy zwiedzaliśmy okoliczny lasek, rzuciłam wodze i sierściuch decydował sobie co obejrzeć, co obwąchać i co skonsumować. Słonko, wiaterek, chcę taką zimę do kwietnia!
Poza tym Rudzielec w pełni formy, w sierpniu skończone 21 a w głowie 2. 🙂 Same powody do radości 🙂
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 19 grudnia 2011 o 21:46
[quote author=milenka_falbana link=topic=11961.msg1229088#msg1229088 date=1324324753]
Nie wiem jak to powiedzieć żeby znów nie popaść w filozoficzny misz masz ale...dla mnie moje konie są "prywatną wytwórnią endorfin"🙂 strasznie się ciesze jak mam cos z nimi robić, gęba mi się śmieje jak jeżdżę, traktuję to na luzie ale nie bez ambicji.
[/quote]
Wiesz co Milenka?
Od jakichś 8 lat (czyli 2 lata po tym jak zaczęłam PNH) nie miałam NIGDY ani jednego złego dnia z końmi. Wcześniej były frustracje, "koń źle chodził"i takie tam zgrzyty - a teraz zawsze po jeździe morda mi się cieszy od ucha do ucha.
Wystarczyło, że zrozumiałam parę rzeczy.🙂
Ostatnio np. ciągle wieje - a na mojej łące to łeb urywa. Wszystko dookoła co może łopotać łopota i konie są oczywiście trochę podminowane. 10 lat temu dałabym sobie spokój z wsiadaniem - bo koń sztywny itd. A teraz? Super! Im większe strachy tym lepiej. A jak podstawiają zady!!! 🤣
A już po takiej jeździe jak dziś to mam zmagazynowane endorfiny do końca tygodnia 🙂
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 18 grudnia 2011 o 19:39
Nikt nie osiągnął niczego konkretnego wyłącznie przy pomocy jakiejś szkoły NH.
Więc coś takiego jak "jeździectwo naturalne" nie istnieje.
Jest tylko "natural" czyli praca z koniem na ziemi.
Tak?
Nie.
Mi natural dał bardzo dużo - zarówno w pracy w ziemi jak i w jeździe.
Pisałam przecież o tym wcześniej. 🙂
I znam parę osób - czysto klasycznych, które też na tym zyskały i pracują z końmi i z ziemi i z siodła wykorzystując wiedzę którą zdobyły na kursach.
I - to dla Kotbury - nie uważam się za osobę niepełnosprawną umysłowo.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 16 grudnia 2011 o 21:41
Dobra instrukcja nie jest zła - prosty, klarowny żołnierski język jest jak najbardziej OK ( patrz nstrukcja ujeżdżania koni z 1936 http://www.lucznictwokonne.pl/zurawiejki/kawaleryjskie/regul/instruj/uj1.html)
Elu - dzięki za ten link. Rewelacja. Czytam i się zachwycam.
Genialny przykład tego jak coś co było już wymyślone, uporządkowane i spisane gdzieś się nam rozmyło (myślę, że lata komuny zrobiły swoje).
Szczególnie rozbawiło mnie w punkcie 27: "Każde nowe wymaganie należy stawiać pod koniec lekcji, żeby po wykonaniu natychmiast zsiąść z konia, gdyż to jest najskuteczniejszy sposób oddziaływania na pamięć konia."
Ileż to ja razy (zgodnie z zaleceniami PNH) zsiadałam z konia, rozbierałam go i puszczałam wolno, kiedy wykonał zadanie na 5. Kiedyś mi się zdarzyło na samym początku jazdy🙂
A klasycy szydzili i zawsze wracali na koniu pod stajnię, choćby ten nie wiem jak się starał w trakcie treningu. Powinno im się taką instrukcję powiesić na drzwiach.
Cytat: Lothlorien Dzisiaj o 22:53:25
Czy to się komuś podoba czy nie znaleźli wielu zwolenników, przede wszystkim dlatego, że to działa.
Leki homeopatyczne też mają wielu zwolenników i co z tego wynika? g#*wno!
prook!
Mój koń odzyskał pełne zdrowie (przy nawracającej przez kilka lat kulawiźnie) dopiero po zastosowaniu homeopatii - przepisanej przez lekarza wet.
Ale to przecież gówno. 🙂
nie ma takiej rzeczy, którą potrafi adept PNH, a której by nie robił dobre wyszkolony klasyk, natomiast nie ma takiego adepta PNH, który by zrobił to samo co taki klasyk.
Wrotki - znakomita większość dobrze wyszkolonych klasyków nie zrobiłaby większości z zadań z poziomu 3 freestyle - bez żadnego działania rękami (ogłowia czy linki na szyi), kiedy np przejścia galop, zatrzymanie (w punkcie), cofanie i galop na drugą nogę masz wykonać wyłącznie od dosiadu.
I nie mówmy o jeźdźcach klasycznych, którzy prezentują ujeżdżenie z linką na szyi, bo to akurat żadna filozofia na dobrze ujeżdżonym koniu.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 16 grudnia 2011 o 20:53
Poniżej fragment opisu do książki Jane Savoise
"(autorka) uczy, jak wyszkolić konia posłusznego, wrażliwego na delikatną pomoc ze strony jeźdźca, bo jak sama podkreśla, w ujeżdżeniu dążymy do jak najbardziej dyskretnego „sterowania” koniem, tak aby trening był przyjemnością dla obojga - jeźdźca i konia"
czy fragment z Biomechaniki: "powinniśmy starać się dostrzegać świat oczami, uszami i ciałem konia ... wyobrazić sobie jak to jest być koniem w szczególności co to znaczy ciągle zachowywać czujność w obawie przed czyhającymi niebezpieczeństwami, domyślać się jak my, będąc końmi postrzegalibyśmy pomoce jeździeckie"
Natural to nic innego. Różne szkoły NH mają właśnie taki cel - tak jak prawdziwa klasyka - ale taka bez patentów (kolejny cytat z biomechaniki: ...ich rozwój przekroczył granice zdrowego rozsądku), w oparciu o język zrozumiały dla konia i o maksymalne rozłożenie zadań na czynniki pierwsze.
Dla mnie natural to właśnie powyższe podejście, stosowanie faz, wzajemny szacunek i partnerstwo, znajomość psychologii końskiej i umiejętność "czytania" konia, stawianie konia zawsze na pierwszym miejscu i jeśli coś wychodzi nie tak to zadanie pytania "co takiego źle zrobiłam?" w pierwszej kolejności.
PNH usystematyzowało to wszystko w sposób przystępny dla każdego. Czy to się komuś podoba czy nie znaleźli wielu zwolenników, przede wszystkim dlatego, że to działa. Nie spotkałam osobiście nikogo, kto np. przyjechałby na kurs z konkretnym pytaniem/problemem, który nie zostałby rozwiązany.
W samym PNH nie do końca wszystko mi się podoba (ach ta kasa) ale program jest - a przynajmniej był świetny (szłam starym programem, nowego nie znam) i nie żałuję ani tych paru lat poświęconych wyłącznie PNH ani wydanej kasy - było warto. 🙂
I z całą pewnością moje konie nie chciały by mnie z powrotem sprzed PNH.
Jeśli więc czekasz na coś takiego jak naturalne jeździectwo w sensie rodzaju to IMHO nie znajdziesz.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 15 grudnia 2011 o 12:10
bo kon sam z siebie ucieka, wtedy pies uznaje go za zwierzynę. zapewniam Cię, że nawet najwiekszy pies, gdy Ty zaczniesz go gonic-wcielac sie w drapieznika-ucieknie, bo kon jest wiekszy, poki uciekasz, bedzie gonil, ale jak "stawisz mu czolo" i sama zaczniesz z koniem atakowac-pies sie wystraszy i ucieknie. kazdy. przed nami uciekają i małe szczekaczki i calkiem wielkie dogopodobne cuda.
Isabelle - nie znam sie na psach.
Ale te które zaatakowały konie, pogryzły je mimo, że konie je kopały - to nie było bieganie za końmi.
Dwa konie kręciły się w kółko, próbując odgonić psy, a one podlatywały od tyłu i cabas za udko.
Genaralnie więc omijam psy szerokim łukiem.
Nie miałam nigdy żadnej przygody z psami będąc na koniu, ale po tym padokowym przypadku (wdarły sie na ogrodzony teren!) wolę nie zaliczać szczepionek p-ko wściekliźnie. 🙂
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 14 grudnia 2011 o 20:03
otóż jej kon w terenie bal się psów bardzo, ale nauczyła ją, ze to psy powinny bac się jej. gdy wylatywał pies odwracała konia i nacierała na psa, z batem "na wędkę". kon tak się nauczył, ze nie musi się bać, ze zaczal sam to na swoj sposob"lubic". powiem szczerze, ze mnie zacielo, jak zobaczylam konia na luznej wodzy, goniacego klusem psa, kon-stulone uszy, i naciera. gwarantuję, ze pies widząc taki widok-ucieknie zawsze, bo gdy jezdziec stara sie czym prędzej uciec, pies wtedy goni.
Isabelle - to nie mój koń się boi psów, tylko ja mam obawy jak spotkanie z nimi mogłoby się skończyć.
Wieś, w której mam konie roi się od wałęsających burków (i to całkiem sporych), które na moich oczach zaatakowały jednego z koni na padoku. Dość dotkliwie go pogryzły (były dwa). Ze względu na bezpieczeństwo konia wolałabym nie próbować doprowadzać do konfrontacji.
Co do jeleni to też jest ich mnóstwo i czasem się zastanawiam, co by było jakby takiemu przyszło do głowy nas zaatakować. Rogi mają ogromne.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 14 grudnia 2011 o 16:45
Dość ciekawa teoria muszę przyznać.
Ale jakoś jedyne czego ja sie obawiam jeżdżąc to spotkania z jeleniami i zdziczałymi psami. A mój koń boi się tego w stosunkowo niewielkim stopniu. Jest raczej zaciekawiony niż zaniepokojony.
Za to na widok trzech bali siana przykrytych niebieską, fruwającą plandeką, które z dnia na na dzień pojawiły się na naszej "ujeżdżeniowej" łące o malo nie dostał apopleksji. Zajęło mi z 10 minut, żeby totalnie wyluzował i polubił tego dziwnego potwora. Wierz mi - mnie nie przerażał one w najmniejszym stopniu 🙂
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 14 grudnia 2011 o 16:04
bardzo mi sie ten filmik podoba. taki optymistyczny. zapewne niezbyt "potrzebny" "przydatny", ale taka zabawa wygląda bardzo radośnie.
Widziałam wiele koni odfruwających na widok łopoczącej flagi na zawodach. Konia należy jak najczęściej oswajać z wszelkimi możliwymi strachami jakie tylko da się wymyślić. Z jednej strony koń nabywa zaufania i szacunku do człowieka, z drugiej staje się bardziej pewny siebie.
Wielu jednak jeźdźców działa na zasadzie "tam nie jadę, bo tam się koń boi" albo "zabierzcie to czy tamto, bo koń się boi" lub co gorsza spuszcza łomot. Konia można odczulić na wszystko, tylko trzeba poświęcić trochę czasu nie tylko ćwiczeniom fizycznym. 🙂
Dlatego uważam, że takie zabawy są jak najbardziej "potrzebne" i "przydatne".
Cieszę się że uważasz, że zabawa wygląda radośnie.
Tak właśnie wyglądają kursy PNH. Przede wszystkim dobrze się bawimy🙂
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 14 grudnia 2011 o 10:24
Wydaje mi się, że tak zrobiła Ania. Inaczej nie mielibyśmy przetłumaczonej Biomechaniki.
Jak macie pomysly na ciekawe pozycje to pytajcie w "świadomym jeździectwie".
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 13 grudnia 2011 o 21:16
http://www.hippoland-pl.com/lit_wszechstronne_szkolenie_koni.htmlTo pierwsza część.
A naturals który to przetłumaczył nie zajmuje się tłumaczeniem zawodowo.
Takie hobby - tłumaczenie wartościowej końskiej literatury. 🙂
Po prostu rozbawiło mnie, że akurat podałaś Jane Savoie jako przyklad, bo z zasady negujesz wszystko co ma jakikolwiek związek z naturalem 🙂
Sama z Jane Savoie korzystam dość często (zwłaszcza z drugiej części) i polecam wszystkim, którzy chcą być naturalnymi jeźdźcami.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 12 grudnia 2011 o 16:06
No, nie jest to mój faworyt. 🙂 Elaine miałaby co poprawiać 🙂
Już lepszy ten
choć trochę się załamuje górą, szczególnie w galopie.
Ale konie takie, że szkoda gadać. Mhm 😲
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 12 grudnia 2011 o 09:03
Będę w takim razie zaglądać co jakiś czas na ich stronę.
Chętnie to obejrzę. W ogóle żałuję, że nie wiedziałam o tym szkoleniu, wpadłabym do Aromeru choć na jeden dzień.
Powinny być w prasie jeździeckiej ogłoszenia. (Albo ja jestem ślepa i nie widziałam 🙂
W każdym razie dzięki za odpowiedź.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 12 grudnia 2011 o 08:43
Tyle, że dla mnie u tej amazonki jest całkowity brak równowagi.
no chyba sobie albo "rzartujesz" albo totalnie widzisz zupelnie cokolwiek innego.
Ona po prostu źle siedzi na koniu.
nie przesadzaj dobrze. Nie siedzi źle.
OK - widzę co innego 🙂
Jak mnie uczono klasycznie jeździć to ucho, bark, biodro i pięta jeźdźca miała znajdować się w jednej linii. I w pełnym siadzie była to linia pionowa, a działanie dosiadem nie polegało na odchylaniu się do tyłu.
Ale to pewnie były jakieś herezje 🙂
Poza tematem - czytałam twoje notatki ze szkolenia z Ullą. Czy są gdzieś jakieś filmy?
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 12 grudnia 2011 o 08:27
Z drugiej strony ważne jest by od początku jeździec uczyl się prawidlowego dosiadu, prawidlowego uzycia pomocy, wyczucia swego ciała i wyczucia konia itd itp.
przeciez wielokrotnie jeździec jest poprawiany pod kątem chwilowej utraty równowagi.
Elu - całkowicie się z Tobą zgadzam.
Tyle, że dla mnie u tej amazonki jest całkowity brak równowagi. Ona po prostu źle siedzi na koniu.
Ostatnio usłyszałam, że jakiś trener trafnie określił, że na koniu należy siedzieć w taki sposób, jakby się "stało na ziemi" - tzn - wyobraź sobie, że nagle nie ma pod tobą konia, znika. Jakby jej zniknął koń, to by poleciała z hukiem na tyłek. A siedzieć należy tak, że jakby koń zniknął to ty nie tracisz równowagi.
Dopisałam o patologiach w poprzednim poście.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 12 grudnia 2011 o 08:12
Lothlerien, błagam nie wywołuj burzy, bo wielu osobom się pewnie cisnie bardzo bardzo europejsko-naturalsowy przykład nie idealnego dosiadu, a jednak uczącego.
widzisz, a ja uważam, ze akurat na filmik szkoleniowy się to nadaje. bo pokazane jest, jak pracowac dalej, jak się rozwijac, do czego dążyć. jak ktos chce oglądac idealny dosiad to mozna poogladac filmiki Gala albo Ulli.
Isabelle - są tu bardzo fajne tłumaczenia odnośnie synchronizacji w półpardach - np. że na tym poziomie wyszkolenia jeśli ręka "nie wyłapie" tego co dał dosiad, to koń straci zaokrąglenie szyi i się rozciągnie itd. Pod tym kątem to bardzo dobry film szkoleniowy.
To czego mi brakuje to zwrócenia uwagi na dosiad jeźdźca, który po niewielkich korektach (bo dziewczyna przecież siedzi elastycznie itd.) z pewnością pomógł by w przejściach. Kluczem do przejść jest równowaga jeźdźca i konia a prawidłowy dosiad oznacza właśnie tą równowagę (czego tutaj ewidentnie brakuje).
Ten film nalezy oglądać pod kątem komentarzy, a nie pod kątem poprawności działania jeźdźca. Po prostu kupić to co cenne.
Nie zamierzam wywoływać burzy. Mam po prostu fioła odnośnie pewnych rzeczy a prawidlowy dosiad jest jednym z nich. Tak samo ubolewam nad fatalnym dosiadem części natualsów jak i fatalnym dosiadem części klasyków. Nad swoim zresztą również. 🙂
Epk - to o czym piszesz to taka sama patologia jak klasyczni, rekreacyjni jeźdźcy i ich konie w szkółkach. KAŻDY naturals, który ze mną przeszedł przez 3 poziomy pracuje obecnie nad czystą klasyką, tyle, że naturalnym podejściem. Jak ktoś został na poziomie 1 to będzie woził się na sznurku i na rozwleczonym koniu do końca swoich dni, tak jak i wieczny rekreacyjny jeździor - z tą różnicą, że na wędzidle 🙂
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 12 grudnia 2011 o 07:02
A ja bym się przyczepiła znowu nieszczęsnego braku kasku...
bo to, że amazonka nie siedzi poprawnie, specjalnie mi nie przeszkadza, wszak to są ćwiczenia dla kogoś uczącego się podstaw - jest to podkreślone w opisie filmiku.
podstawowe ćwiczenia pokazywane na przykładzie osoby w początkowym etapie szkolenia - także ma to prawo tak wyglądać, jak wygląda.
I gdy porównać to do filmików z podstawami w naturalu, to ta dziewczynka na tym koniu wypada na plus...
Niemniej nie oddanie wodzy w stój wtedy przy dłuższym gadaniu trenerki, też mi się nie podoba.
Branka - moim zdaniem prawidłowy dosiad TO podstawa. Najpierw pracuj nad sobą a potem nad koniem.
Ktoś kto nie opanował podstaw NIE POWINIEN zajmować się pracą z koniem - praca nad przejściami jest podstawowym elementem ujeźdżenia.
Problem polega na tym, że najwyraźniej trerer tej dziewczyny uznał, że jej dosiad jest na tyle prawidłowy, że może służyć jako wzór. To jest właśnie podstawowa różnica w podejściu.
Mi nie przeszkadza ubiór trenerki czy brak kasku - jak podkreślono było gorąco, a to nie zawody, nie skoki itd.. Razi mnie natomiast że film szkoleniowy (swoją drogą ciekawy) nakręcono z jeźdźcem, który ma elementarne braki. Tym bardziej, że pewnie wystarczyłoby amazonce zwrócić uwagę na prawidłową pozycję na koniu, która jest kluczem wszystkich dalszych działań. Kluczem półparad, kluczem przejść itd.
To takie wiśnie na zakalcu.
W naturalu jak ktoś np. nie uspokoi rąk, nie oduczy się ciągnięcia za wodze i innych dziwnych rzeczy to będzie tak długo jeździł na sznurku i na rozwleczoym koniu aż to opanuje. Bo nie ma co iść dalej jeśli podstawy są do bani.
Pewnie, że super, że dziewczyna się uczy. Ale na filmie szkoleniowym powinna mieć pewne wcześniejsze rzeczy opanowane.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 11 grudnia 2011 o 23:28
Polecam artykuł i serię filmików z treningu traktujących właśnie o przejściach i najczęstszych błędach
http://horse-sport.pl/index.php/ujezdzenie/257-przejcia-na-co-zwroci-uwag-najczstsze-bdy
Obejrzałam póki co pierwszy film - jak dla mnie typowy przykład dobrej i złej klasyki - dobra to uwagi trenerki, zła - nagranie filmu z amazonką, która mogłaby być przykładem "jak nie należy siedzieć na koniu".
Nie mówiąc o nie oddaniu wodzy koniowi w stój podczas dość długiego tlumaczenia żeby mógł na chwilę rozluźnić mięśnie.
Z przyjemnością obejrzalabym takie treningi z lepszymi jeźdźcami, nie traktującymi swoich koni przedmiotowo. Ten tak odebrałam.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 28 października 2011 o 10:14
Owszem przestanie się odróżniać kiedy "naturalowcy" zatoczą kolo i wróca do klasycznych źródeł prawidłowego jeździectwa i wreszcie zaczną coś robić z sensem wg klasycznej szkoły szkolenia jeźdźca i konia.
Przede wszystkim zacznie się odróżniać kiedy klasycy przestaną uważać natural za rodzaj jeździectwa (którym nie jest) i kiedy sami wrócą do klasyki, czyli naturalnego podejścia do koni.
Naturalny koniarz (bo takie powinno być tłumaczenie) to dresażysta, skoczek, westowiec, "powożeniowiec", wet, kowal, hodowca - każda osoba, która która ma do czynienia z końmi ale która stara się komunikować z końmi w sposób maksymalnie dla nich zrozumiały, która stawia dobro konia ponad własnymi ambicjami itd.
Która również rozumie, że fizyczny rozwój konia jest równie istotny jak psychiczny i emocjonalny - wbrew temu co w Polsce przyjęto za pewnik - prawdopodobnie dlatego, że większość naturalsów to osoby zaczynające swoją przygodę z końmi lub wieloletni "rekreanci".
Szkoły naturalne oferują im przede wszystkim rozumienie koni - PODSTAWĘ jakiejkolwiek pracy i wręcz zalecają osobom słabo jeżdżącym szkolenie jeździeckie "na boku".
Do tego żeby SZKOLIĆ konie trzeba mieć doświadczenie, być dobrym jeźdźcem - mieć niezalezny dosiad itd itd - ale przede wszystkim powinno się ROZUMIEĆ konie, bo to żywe istoty, nie maszyny. Więc żeby z nimi pracować trzeba od tego zacząć. Trzeba mieć pojęcie co się robi i jakie mogą być tego skutki (pozytywne czy negatywne).
To samo dotyczy ludzi, którzy zajmują się końmi a którzy nie muszą wcale jeździć - kowali czy wetów.
Tak więc naturalsi nie muszą wracać do klasycznych źródeł prawidłowego jeździectwa bo nigdy od nich nie odchodzili. Część jest po prostu początkującymi jeźdźcami i nie należy mieć do nich pretensji że nie pracują nad wzmocnieniem mięśni konia.
Chcą najpierw mieć solidne podstawy komunikacyjno-jeździeckie zanim zaczną "pracować z koniem".
Jeśli jakiś JEŻDŻĄCY naturals wozi się i ma w nosie poprawianie własnego dosiadu itd to nie powinien uważać sie za naturalsa, bo priorytetem jeżdżących naturalsów jest MIEC NIEZALEŻNY DOSIAD (przynajmniej w PNH - nie znam innych szkół, ale nie sądzę by było inaczej).
Uczą się "klasycznie" jeździć ale w naturalny sposób. Dbają o oprawę umiejętności jeździeckich ale mając konia jako partnera i mając jego dobro na pierwszym miejscu.
Pamiętajmy, że większość ludzi trafiła do naturalu bo nie podobało im się PODEJŚCIE do konia które widzieli na co dzień w "klasycznych" stajniach.
Stwórzmy wszędzie super ośrodki jeździeckie szkolące według starych dobrych zasad i wszędzie będziemy mieć natural w 90%. O 10% różnic pisałam już wcześniej, nie będę się powtarzać.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 17 października 2011 o 22:15
chodzi mi o przykład, obrazujący caloksztalt postepowania tym szlakiem.
Bemyself - muszę przyznać, że przykład wymyśliłaś ekstremalny - jeśli koń nie chce iść w stronę przeciwną niż stajnia to pewnie nie dałoby się z niej wyjechać 🙂.
Ale spróbuję 🙂
Przede wszystkim sprawdziłabym czy coś w ogóle działa - czy koń reaguje na cokolwiek.
Jeśli tak, to starałabym się bardzo utrudnić mu powrót do domu - np przestawić zad, niech idzie bokiem.
Po iluś krokach, jeśli koń by przeszedł do stępa (zakładam, że mamy przypadek caplującego konia) wyprostowałabym go i oddała wodze, itd. Jak zakłusuje to od nowa. Starałabym się też nie trzymać wodzy sztywno tylko nabierać i odpuszczać, ruszać palcami, starać w jakiś sposób nie dopuścić do powieszenia na ręku.
Nie da się on line podać przepisu - wszystko zależy od sytuacji, coś zazwyczaj można wymyślić, nie spotkałam się z tak beznadziejnym przypadkiem. Gdyby jednak się trafił, a nic by nie działało, to pewnie oparłabym ręce o szyję, żeby przynajmniej własne ręce oszczędzić i wróciła do stajni.
Przypadek jest naprawdę hipotetyczny, bo na koniu, który się tak zachowuje nikt nie wyjeżdżałby w teren - jak słusznie już to ktoś zauważył.
Generalnie chodzi o to, żeby JEŚLI TO MOŻLIWE dać koniowi możliwość poszukania właściwej drogi.
Dodam, że chamstwa też nie toleruję. W sytuacjach chamstwa NIE MA OPCJI. Ale nie ma też agresji. To dość trudne do rozdzielenia.
Na wszelkie zachowania niebezpieczne reagujesz natychmiast i stanowczo - mam na myśli wierzganie, pchanie na człowieka itd. - ale na spokojnie.
Podany przez ciebie przykład to oprócz oporu konia do ruchu naprzód problem z pyskiem, a tu wszelkie rozwiązania siłowe przynoszą tylko odwrotny skutek.
Chętnie bym jednak w bardzo krótkich słowach się dowiedziała.
CIERPLIWOŚĆ 😀
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 17 października 2011 o 19:39
przeraziłam się, jak przeczytałam, że ty, mając x-letnie doświadczenie, nie widziałaś nigdy klasycznych treningów "niech koń pomyśli"
Moon - poza skokami nie spotkałam się.
Mam na myśli takie podejście jak w PNH - całkiem luźne wodze i albo w ogóle ich nie ruszasz albo robisz drobną korektę i puszczasz z powrotem, żeby koń sam szukał rozwiązania. Tak jak opisałam sytuację z zawracaniem kiedy kon ciągnie do stajni.
Nie dość, że nie spotkałam się z tym na żadnym treningu ujeżdżeniowym, to również nie znalazłam w żadnej książce.
Jeśli mnie to ominęło to chętnie się dowiem gdzie szukać.
Nie tylko mnie chyba ominęło, bo nawet na takie rozwiązania w skokach "klasyk" zaatakował mnie na tym forum, że to jakieś bzdury.
A przecież puszczanie koni luzem w korytarzu było zawsze, ze skokami w szeregach bez wodzy też miałam do czynienia ale odnośnie treningu jeźdźca. Z "nie ingerowaniem " w niedoświadczonego konia (poza pokazywaniem trasy) spotkałam się po raz pierwszy kilka lat temu.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 17 października 2011 o 15:17
a konie filmowe, to ten sam rynek co konie cyrkowe...mało tam ujeżdzenia, ale fakt, bardzo dużo "behawioryzmu" 😁
To tak samo jakbyś powiedział, że konie kawaleryjskie to konie cyrkowe.
Głównym zadaniem koni filmowych jest odtwarzanie tego do czego konie były przez wieki używane - do wojny.
Bez koni historia ludzkości trochę inaczej by wyglądała.
Szkolenie koni filmowych to przede wszystkim praca ujeżdżeniowa, jazda w szykach itd. Nikt nie wymaga od nich wyższej szkoły jazdy ale muszą lekko reagować na pomoce, większość rzeczy do tego wykonując prowadzone w jednym ręku.
Muszą być obyte z hałasem, wybuchami, strzałami, flagami itd.
A do tego te, które chodzą pod kaskaderami muszą się wspinać i kłaść.
Kiedyś jak na planie potrzebowano nakręcić scenę wywrotki to kopano wilcze doły albo robiono podsieczkę i mało który koń kończył po takiej robocie inaczej niż w rzeźni. I było to NORMALNE.
Teraz konie UCZY się kłaść i jeśli ma się pojęcie jak to robić i jak należy zabezpieczyć podłoże to dobrze wyszkolony koń zrobi "rzut przez bark" na sygnał ręki. Praca z tymi końmi wymaga ogromnego wyczucia bo stawką jest czasem końskie i ludzkie życie.
Konie takie muszą mieć ogromne zaufanie do jeźdźców a prawidłowo szkolone robią takie wywrotki setki razy bez żadnego oporu i bez uszczerbku na zdrowiu.
Wyższa szkoła jazdy nie wzięła się z czyjegoś widzimisię. Konie przede wszystkim miały robić określone rzeczy na polu walki, nie w cyrku.
Tak więc zapraszam cię na współczesne parady kawaleryjskie oznajmiać jeźdźcom, że robią cyrkowe sztuczki.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 17 października 2011 o 14:13
Nie bardzo wierzę, że postępowania z koniem można tak się wyuczyć jak pieczenia babki drożdżowej.
No, tak wedle przepisu.
Komuś początkującemu i ta babka nie wyjdzie tak od ręki.
Taniu - oczywiście, że nie wyjdzie.
Ale jak weźmiesz przepis i dowiesz się, że do jej upieczenia potrzebne jest A,B i C to jak nabierzesz wprawy w jego wyrabianiu będziesz piec super ciasto.
Na tym polega PNH - na pierwszych trzech poziomach uczysz się ABC komunikacji z końmi. Uczysz się jak konie myślą, reagują, jak NIE NALEŻY z nimi postępować.
Uczysz się jak działać w sposób maksymalnie zrozumiały DLA KONI. Nie dla ludzi - dlatego dla Eli Pe to język dla tłumoków.
Jak wspominałam wcześniej jeśli koń nie chce wykonać jakiejś czynności to przyczyny mogą być tylko 4. Do naszych obowiązków należy NAUCZYĆ się odczytywać po zachowaniu konia co jest tą przyczyną i odpowiednio zareagować. Wymaga to pewnej wprawy ale inaczej podchodzisz do sprawy jeśli WIESZ, że mogą być one różne.
Dałam prosty i spotykany przykład konia, który zakłusowuje i ciągnie w stronę stajni (nie chce wrócić stępem na luźnych wodzach).
Założenie jest takie, że mamy do czynienia z koniem, którego nikt nie nauczył, że takie zachowanie nie jest mile widziane i dla konia jest ono JEDYNYM SŁUSZNYM jakie zna.
Działanie większości jeźdźców w takiej sytuacji (kiedy jest się samemu) to przytrzymywanie konia za wodze, próby uspokajania głosem, głaskaniem itd. Przy dużym zaniepokojeniu konia najprawdopodobniej skończy się to caplowaniem i powrotem na trzymanych na krótkich wodzach. Mało kto zada koniowi dodatkową robotę.
Koń, który myśli instynktownie (w tym przypadku chce powrócić do stada) w niewielkim stopniu reaguje na pomoce jeźdźca (umowne przejście do prawej półkuli)
Zamiast się z nim użerać można w zabierający co prawda znacznie więcej czasu sposób spowodować, że koń SAM podejmie decyzję o powrocie do stajni stępem na długich wodzach.
Stracimy za pierwszym razem może 5 minut, może pół godziny, może nawet godzinę, w zależności od tego jak głęboko koń ma zakorzenione dane zachowanie. Ale efekt będzie trwały.
Za następnym razem jeśli nawet się pojawi to znacznie szybciej koń podejmie właściwą decyzję, po kilku powtórzeniach nie będzie do tego wracał. Utrwali sobie nowe (właściwe dla nas) zachowanie, na które SAM się zdecydował.
Problem z ludźmi polega na tym, że my wiecznie NIE MAMY CZASU. Aby szybciej, aby dalej.
CZAS jest kluczowym elementem w pracy z koniem. Jedni to wiedzą a drudzy się muszą nauczyć. Nikt nikomu nie karze niańczyć koni ani się z nimi przesadnie cackać. Ale często wystarczy po prostu POCZEKAĆ, a nie używać siły jak się koń waha (najczęściej widzimy to przy załadunku)
Idąc na skróty często uczymy konie złych nawyków. Jak trudno jest później je wyplenić wiedzą doskonale ci, którzy się takimi przypadkami zajmują.
I proszę - nie piszcie mi, że to oczywiste. Gdyby było takie oczywiste to byśmy nie mieli dookoła siebie tylu ludzi którzy mają problemy z końmi, a właściwie tylu koni które mają problemy z ludźmi.
Na zawodach widzi się czasem np. brykające, niezadowolone konie, tłukące wściekle ogonem i ze stulonymi uszami - słyszymy "o, koń z charakterem" - a prawda jest taka, że koń wyraźnie próbuje coś nam powiedzieć (zwykle przyczyną jest ból).
Tak samo z agresją - hodowla poszła w takim kierunku, że konie z natury agresywne zostały właściwie wyeliminowane - teraz w większości przypadków agresja koni jest reakcją na agresję ludzi.
Natural daje bardzo dużo fajnych, nie wymagających doprowadzania do konfrontacji rozwiązań, w którym bez żadnych przepychanek można sprawić, że koń robi to o co nam chodzi. Można się z tego naśmiewać, a można spróbować i samemu ocenić czy działa czy nie.
Dlatego sporo osób, którzy końskie ABC mają wrodzone albo przekazane przez dobrego trenera też mogą w naturalu znaleźć coś ciekawego. Tylko muszą tego chcieć.
Podkreślam raz jeszcze - trzy pierwsze poziomy PNH to ABC komunikacji z końmi. Nie praca nad jego rozwojem fizycznym. To program DLA LUDZI mówiący jak postępować z końmi.
Miałam dużo doświadczenia pracy z końmi, przygotowując je często do naprawdę trudnych zadań a mimo to znalazłam w PNH kupę ciekawych rzeczy.
To co robię, robię dla siebie i dla swoich koni - nie dla kasy (skąd w ogóle ten dziwny pomysł?) i nie po to żeby kogoś uczyć - od tego są instruktorzy PNH.
Ale jak mnie ktoś pyta to odpowiadam. Taki mam zwyczaj. Jak czegoś nie wiem to się do tego przyznaję i pytam.
Jestem też świadoma swoich braków jeździeckich, dlatego staram się jak mogę korzystać ze wskazówek dobrych trenerów choć i tak to konie mówią mi czy idę w dobrym kierunku.
To czego również nauczyło mnie PNH to NIESKOŃCZONA CIERPLIWOŚĆ.
Od 8 lat nie miałam sytuacji, żeby mnie koń wyprowadził z równowagi (2 lata mi to zajęło) 😀
Po prostu daje sobie na wszystko tyle czasu ile potrzeba.
Nie zajmuję się PNH żeby komukolwiek coś udowodnić - to, że sport się na mnie obraził było przenośnią - przepisy były wtedy takie, ze jak się miało wadę wzroku większą niż "-4" to nie dostawało się kwalifikacji sportowej (nie wiem jak jest teraz). A mi oczy się psuły i przekroczyłam tę magiczną cyfrę.
Dziś szczęśliwie z powrotem mam "0" (ach ta medycyna) ale jakoś już mnie nie ciągnie w stronę czworoboków, tym bardziej, że to idzie niestety w jakimś dziwnym kierunku.
Konie nie są również dla mnie źródłem utrzymania - muszę na nie jak i na szkolenia zarobić w zupełnie nie związany z końmi sposób. I właśnie dziś niestety jest ten dzień, w którym muszę opuścić swoją sielską wieś i wrócić do stolicy zarobić parę złotych 🙁(((((( Czemu nie byłam policjantem? Byłabym już na emeryturze.
NIGDY też za pomoc "naziemną" czy jazdę nie brałam pieniędzy - robiłam to dla koni a nie dla ludzi i muszę przyznać że to trochę przykre, że ktoś tak uważa.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 16 października 2011 o 20:27
To załapałam - ale jak do takiego postu dokleić cytat innej osoby - okienko "cytuj" jest przy postach.
Już chyba wiem czym zrobiłam burdel - chciałam zacytować dwie różne osoby i za każdym razem klikałam "cytuj" i otwierał się nowy post. 🙁
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 16 października 2011 o 20:11
Jabberwocky - nie robię z siebie ofiary tylko jeśli chodzi o fora internetowe to nią jestem.
Nie wiem jak edytować posty cokolwiek to znaczy. Przyznaję się do tego i tyle. Możesz się naśmiewać i szydzić ile wlezie.
Prosiłam o wytłumaczenie ale mi nie odpowiedziano. Dlatego zakładam, że stąd wylecę bo robię burdel. 🙁
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 16 października 2011 o 16:02
Wtrącę jeszcze jednego posta bo nie chcę rozpętywać tu III wojny światowej, której ni w ząb nie rozumiem.
Ponieważ dostaję ostrzeżenia odnośnie czegoś czego też nie rozumiem i pewnie zaraz administrator i tak mnie stąd ewakuuje, to dodam, że chyba największe nieporozumienie bierze się stąd że ja piszę o podstawach i różnicach w podejściu w niektórych rzeczach a część z was o tym co jest później
(patrz- niepotrzebny post, choć bardzo ciekawy, o pracy ujeżdżeniowej, którą przecież robi się z koniem MAJĄCYM podstawy).
Zadano mi konkretne pytania na które starałam się konkretnie odpowiedzieć.
Strzydze nie spodobało się "przepychanie" ale przyznała że czasem trzeba użyć siły, bo nie wyobraża sobie żeby można było koniowi pozwolić na samowolę.
Podałam przykład ze skoków odnośnie pozostawieniu koniowi możliwości wyboru i zostałam wyśmiana, że pewnie trener miał chore gardło, choć czytając podręcznik Ingrid Klimke jest wyraźnie powiedziane, że skoki luzem "rozwijają samodzielność i myślenie konia".
Podałam przykład "korygowania" i pozostawiania konia w zadaniu "trzymania zadem" na górkach (termin umowny) zamiast stałej kontroli to dowiedziałam się, że nie wiem co to kontakt (???). I że mój koń tak nie umie (czytaj - żaden nie umie).
Określenie "niezależny dosiad" też okazuje się być czymś innym niż mi się zawsze wydawało.
Stwierdzenie, że PNH jest "machaniem liną i uderzaniem konia karabińczykiem" jest tak samo prawdziwe jak to że ujeżdżenie jest "trzymaniem koni za ryja" - z dodaniem, ze nie chodzi o to że ryj mają świnie🙂
Jeśli ktoś ma doświadczenia z naturalem tego typu (bo ktoś gdzieś coś zobaczył, kupił linę i uważa się za naturalsa) to w pełni ich rozumiem, tak jak to, że naturals widząc konia z pyskiem opartym o klatkę piersiową i zaciśniętym na chama nachrapnikiem może mieć podobne zdanie o ujeżdżeniu.
Więc ponieważ pewnie Katija mnie stąd niebawem wymiksuje to osoby zainteresowane naturalem zapraszam raz jeszcze na forum SPNH.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 16 października 2011 o 14:04
Może tak długo, jak będzie miał chęci, wenę i co tam jeszcze - jedną krótką ścianę? połowę koła? Potem następuje korekta - jeśli wodzy nie ma, korekty też nie ma.
.....To pojęcie jest pojęciem wymyślonym przez człowieka dla człowieka. Dla konia jesteś jeźdźcem okupującym jego grzbiet i tyle.
Piszemy o tym samym 😀
Wróć do mojego postu o zjeździe z górki - wyraźnie napisałam, że jeśli koń zaczyna lecieć w dół to robisz korektę wodzami.
Dla konia jesteś bagażem ale możesz wysyłać dosiadem różne sygnały - poprosić o ruch do przodu, do tyłu, przestawienie zadu i przodu, zatrzymanie itd.
Możesz też przyjąć pozycję neutralną. Dajesz koniowi np. sygnał do ruchu naprzód jak ruszy pozostajesz w pozycji neutralnej tak długo, aż chcesz coś zmienić.
Jeśli masz ten "niezależny dosiad" i nie latasz koniowi po plecach jak żyd po pustym sklepie to poza odczuwaniem ciężaru nie dajesz innych informacji.
Jeśli to nie tak to proszę o sugestie. 🙂
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 16 października 2011 o 13:26
No dobra, to ja zapytam: kiedy koń przestaje się uczyć, a staje się nauczony?
Druga kwestia: Nawet jeśli rzucisz wodze, odstawisz łydki, to nadal siedzisz w siodle, ergo używasz najmocniejszego argumentu - swojego dosiadu.
Oczywiście, że uczysz siebie i konia cały czas.
Nikt tego nie neguje.
Jeśli koń od samego początku jest prawidłowo szkolony, uwrażliwiany na sygnały itd i je rozumie to zajmujesz się tym wszystkim co napisałaś - szlifowaniem fizycznej strony medalu.
Ale wyobraź sobie konkretną sytuację - trafiasz na konia, który nie chce skręcić. Nie i już. I nie reaguje na te subtelne sygnały. Ma ewidentne braki w wyszkoleniu, jak to określiła Strzyga.
W klasyce zrobisz wszystko, żeby koń jednak skręcił w "twoją" stronę, czasem wiąże się to z użyciem siły. Natural ma na taką sytuację również inne rozwiązania. Konie miewają różne dziwne pomysły i można w prosty skuteczny sposób spowodować, żeby uznały że są one kiepskie.
Co do dosiadu - jest takie pojęcie jak "neutralny dosiad". Kiedy nie robisz nic poza podążaniem z ruchem konia. Nie dajesz tym dosiadem żadnych sygnałów.
Koń może mieć podstawiony zad i lekki przód na luźnej wodzy. Przecież długa wodza nie oznacza ciężkiego przodu i odstawionego tyłu - do tego dąży ujeżdżenie, żeby koń sam się niósł. Sama o tym piszesz.
Dyskusja dotyczyła tego, że dla Strzygi zjazd z górki na luźnych wodzach i z podstawionym zadem jest niemożliwy.
Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?
autor: Lothlorien dnia 16 października 2011 o 12:17
a co do Lothlorien , to świat jest bardzo mały i dobrze pamiętam, że co najmniej już 15 lat temu trudniła się wynajmowaniem swojego wytresowanego kasztana, do wykonywania sztuczek przed filmową kamerą. tu nawija o PNH, a od "zawsze" była treserem
ps. moja uwaga o "płonącej obręczy" naprawdę nie byłą przypadkowa...nie takich rzeczy uczą w cyrku i filmowych stajniach, ale nikt przy zdrowych zmysłach, nie dorabia do tego ideologi "naturalności"
Nawet nie musiałeś tego pamiętać - wyraźnie napisałam, że jeden z moich koni to stary koń filmowy i że 10 lat zajmowałam się końmi filmowymi.
Nie "od zawsze" byłam treserem jak to nazywasz, tylko od momentu jak sport się na mnie obraził 🙂 - przez 10 lat jeździłam wyłącznie klasycznie. Poza tym, przygotowanie koni do filmów to wbrew pozorom również robota ujeżdżeniowa. Koń na planie musi błyskawicznie reagować na pomoce i jakkolwiek nikt od niego nie wymaga elementów wyższej szkoły to podstawy musi mieć doskonale opanowane.
Ideologię naturalności do "tresury" dorabiasz zdaje się sam, uznałeś że to dziwne, że koń naturalsa nie skacze przez płonące obręcze. Właściwie to bardzo inspirujące - chyba na następny kurs przygotuję coś takiego. 🙂
Zawsze byłam i będę zagorzałym zwolennikiem ujeżdżenia, ale nie mam klapek na oczy i chętnie zapoznaję się ze wszelkimi nowościami.
KAŻDY ma prawo do wyrażania swoich opinii w danej dziedzinie, ale wiadomo, że z racji czyjegoś doświadczenia albo się liczysz z takimi opiniami albo nie.
Dlatego też twoja opinia kompletnie mnie nie interesuje, a opinia kogoś takiego jak Wierzchowiecki jest dla mnie bardzo cenna. Jako człowiek znający się na rzeczy skomentował przygotowanie mojego konia i tyle. W nic więcej nie jest zamieszany. Czy ja powiedziałam coś więcej?
Dodam: bardzo cenię sobie uwagi na temat ewentualnych błędów, które popełniam, sugestie nad czym i jak pracować, bo mam szansę bycia lepszą dla mojego konia.
Czy coś w tym dziwnego, że czasem proszę kogoś o wskazówki? Prawda jest taka, że proszę zawsze jak mam ku temu okazję, bo na moim zadupiu nie ma nikogo kto miałby o ujeżdżeniu choćby cień pojęcia.
Zamiast więc pluć jadem lepiej mi powiedz co oznacza "brak edycji postów" bo ja się na takich rzeczach kompletnie nie wyznaję. 😕