rozmowy o niczym
Jakie padly liczby? bo ogladam film. Swoja droga fajny - Josephin. Film o mnie 😂 a przynajmniej pare lat temu 😁 Bohaterka ma nawet identycznego kota.
A niech to nie wygralam! 👿 hehehe
nie wiem co padło ale wiem ze wszystko obok moich 👿 dziadek do mnie dzwonił.
ale powiem wam, ze pomimo gotującej się zazdrości to robi mi się tak ciepło w środku jak sobie pomyślę, że ktoś to wygrał i jaka radość musi go ogarniać 😅 to musi być strasznie fajne uczucie 😀
Ja bym na bank wydala takie pieniadze na glupie rzeczy, bo nie wiedzialabym co z tym robic. Pewnie polowe bym rozdala na bezdomne koty 😂
Ja od lat mam w głowie rozpiskę na co wydać kasiurę, żeby zarabiała na mnie 😁
niee, już ja wiem dokładnie na co bym wydała tą kasę 😎
baffinka- obiecany foty. Więcej fotek i opis w wątku o bryczesach. Powiem tak....kocham je i od dziś żadnych innych bryczek. 😍


Mój tyłek centralnie tyłem średnio wygląda, ale cóż... dupy se nie utnę. Mogę co najwyżej dłuższe i luźniejsze bluzki nosić. Ale na żywo jest lepiej niż na focie.
tunrida, świetnie wyglądasz i bryczki też rewelacyjne! Mogłabyś zrobić zdjęcie leja bo ciekawie wygląda a słabo widać?
przepiękne! 😅 a na lejach to kryształki? ciekawi mnie czy to wygodne do jazdy, ale niezależnie od tego i tak są śliczne 😜
Tunrida aaaaa 😍 cudowne. Chyba przejdę jednak na dietę i zacznę odkładać kasę 💘 rozumiem, że masz rozmiar 38?
Lej jest z silikonu. Silikon jest przezroczysty ale ma narysowane wewnątrz takie białe kropki i napisy.


mam 170 cm i rozmiar 38/40. Musiałam wziąć włoskie 44 i pasuje jak ulał. ( trochę krótkie, ale...to akurat mi nie przeszkadza w bryczkach)
Ale cudeńko 😍 rewelacja 😅
tunrida, super są. W sumie nie wstyd byłoby wyjść w nich na ulice. :-)
tunrida, Świetnie wyglądasz. Ja zawsze uważałam, że w żadnych innych spodniach nie wygląda się tak zgrabnie jak w bryczesach. Zwłaszcza, jak jest się zgrabną. 😀
Tylko te wyszywane wzorki na tyłku mi się nie podobają, dla mnie to już nadmiar wzorzystości... no ale to już szczegół. Ogólnie super.
A powiedz mi jeszcze taką rzecz. W jakim celu założyłaś do nich szpilki? Tak dla jaj?
(Bo dla mnie szpilki do bryczesów pasują jak świni siodło, albo jak gumioki do sukni wieczorowej. 😀 )
superowe te leje! 😀 przyznaje, że mnie zazdrość zżera, niestety ale ostatnio wszystkie moje bryczesy sa z Decathlonu
Julie, jak dla mnie super wyglądają obcasy do tych konkretnych spodni 😀 Zupełnie nie widać, że to normalne bryczesy
Ahaaa, już rozumiem. W sumie, to na wzór prawdziwych bryczesów powstały pseudobryczesy, czyli normalne spodnie, typu :
klikJeśli tak je tunrida traktuje, że i tak 90% społeczeństwa nie będzie wiedzieć, że to prawdziwe bryczesy... no to jeszcze kumam.
Ale jest ladnie cieplo i coraz bardziej zielono 💘 Kocham wiosnę.
U mnie przez noc zakwitła śliwka i magnolia też zaczyna. Tylko robale już wyłażą :/ Jak chciałam pranie powiesić na dworze i podeszłam pod ów śliwkę, to spierdzielałam czym dalej, jak usłyszałam ile pszczół brzęczy 🤣
Nieeeee Julie 😁 Ja założyłam szpilko-seksi buty, bo tu wcześniej była mowa, że panie modelki z ich katalogów tak się noszą. ( i nawet linki były wrzucane) I to tak dla jaj miało być, bo się potem zastanawiałam, czy będę wyglądała tak samo jak panie modelki, czy dużo gorzej. Więc żeby było jak najbardziej modelkowato, to wyciągnęłam swoje "buty do seksu" coby się upodobnić do pan ze strony z bryczkami Animo. . 😁
Ja ich na ulicę nosić nie będę. Wszak to bryczesy, nie? czyli...spodnie do gnoju. 😜
mam głupawkę, wybaczcie, ale się przećwiczyłam właśnie.
Aaaa, no to super, też sobie kiedyś taką fotkę dla jaj strzelę. Widziałam takie katalogowe i bardzo mnie bawią. 😉
tunrida, ale z Ciebie laska! 😀 Piękny masz tyłek, nie narzekaj :P
Kaprioleczka, ja zawsze jak kupuję los na Lotto, to mam takie wrażenie, że tym razem na pewno wygram! Bez kitu tak mi się wydaje 😀. A potem się okazuje, że jednak nie wygrałam i obrażam się na tę całą zabawę na kilka miesięcy. Dzięki temu kupuję jeden los średnio raz na 4 miesiące :P
Ja właśnie zaraz skisnę nad trzecim rozdziałem mojej magisterki. AAAAAAAAAAA, IT'S ALIVE!!!!! :emota2006097: Planowałam, że będzie jakieś 13 stron, ale potem stwierdziłam, że koniecznie muszę opisać jeszcze Łukasiewicza z Kotarbińskim, ale stwierdziłam, że nie można tak po łebkach, no to pewnie max mi 10 stron pójdzie na Łukasiewicza i w poniedziałek 13 kwietnia podrzucę rozdział promotorowi (i go nawet pytałam gdzie mu to zanieść w poniedziałek). Właśnie się modlę nad 29 stroną i końca nie widać, a przecież jeszcze powinnam to drugi raz przeczytać w całości, poprawić, trzeci raz przeczytać żeby się upewnić, że nic nie przeoczyłam za drugim razem i polecieć wydrukować gdzieś tę epistołę. A ja napiszę jeden akapit i potem dumam nad światem i sensem życia jakiś czas, bo pracę mam full kreatywną, na dziewiczym i dotąd niewykorzystanym poletku i nic nie da się bez własnego pomyślunku na ten temat napisać 😁. Siedzę okopana w stosie książek i notatek i tylko wertuję je w poszukiwaniu weny 😁
A, no i limit całości mam 100 stron, ciekawe jak się w tym zmieszczę jak jeden rozdział będzie miał jakieś 35 stron 🤔wirek:
busch, zmniejszysz akapity? :P i interlinie? 😉
Szacun, ze Ci sie chce, serio. Ja zwatpilam w moja magisterke.
busch byłam przekonana, że jesteś co najmniej z 5 lat starsza a tu proszę, magisterka.. 😉 Co się stanie jak przekroczysz limit stron? My mieliśmy tylko dolny, tzn jakiś górny też był ale tak duży, że nikt nawet nie ośmielił się do niego zbliżyć 😉
Jezuu oszaleje od rana jeżdżę w te i na zad, to lekarz, to przychodnia, to szpital to drugi szpital, to apteka, aaa! już bym chyba wolała żeby mnie jednak przyjęli. Ale sama sobie jestem winna bo zaprotestowałam, żeby móc do pracy jeździć i do fizjo chodzić - i teraz mnie pokarało, bo jak tak bede cały dzień jeździć to i tak nie pojade do pracy.
Za to doceniłam właśnie posiadanie auta - jak ja bym miała to wszystko załatwiać jeżdżąc komunikacją miejską to bym się chyba zabiła 😁 o właśnie, kolejna rzecz, przerejstrować auto, zmienić opony, pojechać do banku.. nie mówiąc już o tym, że przydałoby się sprzątnąć mieszkanie. chciałabym mieć służącego czy coś 😁 tylko żeby nie trzeba było mu płacić - może ktoś ma ochotę zostać niewolnikiem? 😀iabeł:
branka zawsze mozna placic w inny sposob, wiesz wymiana barterowa 😁
busch ja mam właśnie odwrotnie, nigdy mi się nie wydaje, że wygram (bo to by było po prostu za łatwo; to co mam w życiu łatwo to mam, a na resztę to się trzeba napracować 😉 ) ale za to wiem doskonale co bym kupiła i jak i w jakich ilościach 😂 jestem przygotowana na każdą ewentualność. Dopiero by powietrze pachniało malinową mambą 😁
branka zawsze mozna placic w inny sposob, wiesz wymiana barterowa 😁
Tiaa :P
Póki co oczywiście nic więcej nie załatwiłam, bo zasnęłam jak wróciłam do domu i właśnie się obudziłam 😵
kujka, mamy odgórny prikaz jak tekst ma być sformatowany, więc zabawa z interliniami może być trudna. A UW potrafi robić różne numery, np. co roku jak stypendia były przyznawane, to wystarczyło spojrzeć na status wniosku na USOS-ie i jak był pozytywny, to kasiura płynęła. A w tym roku nagle się okazało, że warunkiem niezbędnym do otrzymania kasy było odebranie decyzji w formie pisemnej... dali nam na to 3 dni robocze, informację wysłali na pocztę uniwersytecką i nie do wszystkich mail w ogóle dotarł (ja np. go nie dostałam, dowiedziałam się od koleżanki z tego samego roku). Jak ktoś w ciągu tych 3 dni wniosku nie odebrał, to kasy nie dostał, nawet jeśli miał średnią 5.0 :P. Trochę się cykam grzebać w interlinii w takim przypadku, nie zdziwiłabym się gdyby mi pracę cofnęli z takiego ważnego powodu 🙄
Co do "chcenia", to szczerze po tylu latach nawet nie biorę pod uwagę opcji, że nie napiszę tej pracy. Za dużo krwawicy i pieniędzy na to poszło (jako zaoczny student studia mam płatne), żebym sobie darowała odpuszczenie tuż przed finiszem 😉. Rozważam jedynie wrzesień jak się nie wyrobię, co staje się coraz bardziej realną opcją 😁
smarcik, niestety ten górny limit został scharakteryzowany dosyć mętnie. Z jednej strony promotor nam powiedział, że uczelnia ustanowiła limit i to jest te 100 stron, z drugiej strony stwierdził, że jak ktoś trochę przekroczy, to przymkną na to oko. O ile nie będzie przekroczone mocno, pytanie co to znaczy "mocno" i jak bardzo się ugną 😁. Wolałabym się jednak zmieścić bo może być potem z tego afera 😉. A z drugiej strony jest masa czynników, która mnie popycha do tego, by karmić pracę aż spuchnie do rozmiarów małego walenia, bo:
-mam super wymagającego promotora. Miałam z nim egzamin i do dzisiaj wspominam to jako traumatyczne wydarzenie, bynajmniej nie dlatego że profesor był niemiły. Po prostu jest osobą o niebywale dużej wiedzy i myśląc, że rzuca mi koło ratunkowe, rzucał mi koło, ale ze zbrojonego betonu 🤣. Niestety egzamin miałam już PO wybraniu u niego seminarium, więc pozostało mi tylko gorzko zapłakać nad swoim smutnym losem i upewniać się trzykrotnie, że to, co piszę, ma sens 😀
-wybór tematu i omawianej książki (jestem na polonistyce) bynajmniej nie był przypadkowy - już idąc na pierwszy rok studiów wiedziałam, że jeśli doturlam się do magisterki, to o "Lodzie" Dukaja i zrobię wszystko, żeby akurat taki temat przepchnąć. Może to zabrzmi pompatycznie, ale ta książka jest jedną z niewielu wytworów kultury, które odcisnęły tak duże piętno na mnie, na tym jak myślę i jakie tematy filozoficzne mnie pasjonują. Znam na pamięć całe fragmenty tej książki, przeczytałam ją przy okazji magisterki już trzeci raz i nadal znajdowałam w niej nowe smaczki. Problem w tym, że ta książka ma 1050 stron i jest napakowana tymi smaczkami jak, nie przymierzając, bajaderka/ No i jest powszechnie nierozpoznawana na Wydziale Polonistyki, podobnie jak jej autor. I bardzo bym chciała, by ta cała moja magisterka trzymała się kupy, bo chyba bym sobie nie wybaczyła zmasakrowania mojej ukochanej książki jakąś słabą rozprawą :bum:
branka, auta są super, sama powoli dojrzewam do decyzji o zakupie, bo jednak kurczę, z komunikacją miejską to zawsze trzeba się dostosowywać, a to nie jeździ akurat, a to nie łączy miejsca, do którego chcesz się dostać, albo godzina nie pasuje, albo jeszcze inne rzeczy... A już jazda w godzinach szczytu popularnymi liniami to koszmar, kilka razy mi się zdarzyło jeździć kolejką podmiejską w stronę Warszawy koło 8 rano i za każdym razem człowiek ma duże wątpliwości, czy w ogóle da się dopchnąć do środka, chociaż na miejscówkę na schodach załapie 🤣. No i dużo zdrowia życzę!
Tak to opisałaś, że aż mam ochotę przeczytać. 🙂 Czy normalny śmiertelnik nie umrze przy lekturze? Jest to na allegro? ( na ostatnie pytanie zaraz sobie odpowiem sama bo idę poszukam) 😁
edit- jest 🙂 faaaktycznie...jaaaaka gruuuba 😁
tunrida, trudno mi się wypowiadać w kwestii normalnego śmiertelnika, wiadomo że każdy lubi co innego 🙂. Na pewno na początku "Lód" może być trudny w odbiorze bo Jacek Dukaj jest mistrzem w przekształcaniu języka tak, żeby pasował bardziej do tego, co chce wyrazić. Na przykład jego znakiem firmowym jest używanie neologizmów, których nie kłopocze się od razu definiować dla czytelnika, tylko czytelnik sam ma się domyślić, co one oznaczają. Ale generalnie nie jest tych neologizmów dużo i nie trzeba być członkiem Mensy, by domyśleć się znaczenia z kontekstu. Dodatkowo w "Lodzie" jest bardzo charakterystyczna narracja. Perspektywa jest pierwszoosobowa, tzn. poznajemy świat z perspektywy głównego bohatera, wiemy to, co wie ten bohater, część jego myśli jest opisana w książce. Ale gramatycznie jest to coś niebywałego, bo mamy do czynienia z narracją się-osobową (moja nazwa robocza :hihi🙂. Objawia się to tak, że jeśli bohater zapala papierosa, to w książce jest napisane "Się zapaliło papierosa", jak o czymś myśli, to jest napisane "Się pomyślało" itd. "Się powiedziało pannie X o czymś". Ma to uzasadnienie fabularne, bo ogólnie główny bohater wątpi w swoje istnienie jako samodzielnej jednostki, niezależnej od wpływów innych ludzi i środowiska i to "się" jest manifestacją jego poglądów. W tym sensie, w jakim mówi się, że coś się samo stało, czyli mały lub żaden mieliśmy na to coś wpływ.
Do tych dwóch dziwnostek języka moim zdaniem można się przyzwyczaić (do tego stopnia, że nawet można przeoczyć to, jak Dukaj sprytnie gra tą narracją się-osobową). A jak już się przyzwyczaisz, to możesz mieć kupę radochy z tej książki bo ma bardzo wartką fabułę ze zwrotami akcji, pościgami, morderstwami, wątkiem romansowym i w ogóle. I do tego ma taki historyczny klimacik, bo akcja dzieje się w 2 i 3 dziesięcioleciu XX wieku, głównie w Rosji, a autor postarał się o stylizację językową, wierność w oddawaniu realiów itd. Ja w swojej pracy magisterskiej piszę o filozoficznych podstawach tej książki, bo ona wykorzystuje koncepcje różnych filozofów tak, jak czasem powieści science fiction wykorzystują najnowsze odkrycia fizyki kwantowej, robotyki czy astronomii. W książkach science fiction też możesz się skupić na przygodzie głównych bohaterów i nie zastanawiać się, jaka teoria z dziedziny fizyki powoduje, że w ogóle bohaterowie mogą podróżować w kosmosie z dużą prędkością. I tak samo w Lodzie możesz po prostu być ciekawa tego, jak skończy się (niesamowicie ciekawa) podróż Benedykta Gierosławskiego. Ale możesz też próbować rozszyfrować różne motywy filozoficzne, których autor używa z naprawdę dużym przygotowaniem merytorycznym. Możesz też prześledzić losy historycznych postaci, które też się w książce pojawiają (np. Piłsudski, Rasputin), czy to, jak autor sobie pogrywa z historycznymi wydarzeniami i co z tego wychodzi. Nawet nie wspomnę o arcyciekawym temacie sekt, czy ogólnie prawosławnej duchowości, a do tego innych wierzeń ludności syberyjskiej.
Tę książkę można czytać na milion różnych sposobów, zależnie od tego, kim jest czytelnik, jakie jest jego wykształcenie, co go interesuje, ile wie o historii itd. Ja miałam na początku dużo bardziej megalomańskie plany, bo chciałam oprócz filozofii omówić jeszcze wydarzenia historyczne i losy postaci historycznych, ale wtedy pewnie by mi wyszła objętość Encyklopedii Brittanica 😁