Przedszkolaki i uczniaki - czyli voltowe dzieci też nam rosną
Pytanie, czy chcemy aby nasze dzieci byly mile, grzeczne, sterowne i latwo sie je prowadzilo, czy zeby byly soba, potrafily mowic nie, i nie dawaly sie zepchnac w baranie stado? Bo dla mnie pierwszy opis pasuje do samochodu, a nie do czlowieka.
Cale lata przedszkola i szkoly sluzyly wychowaniu potulnych, grzecznych, latwo prowadzacych sie dzieci. Wyrastaly z tego kolejne fale sfrustrowanych doroslych. Kiedy jestem w Berlinie widze na placach zabaw przedszkola, i te dzieci na pewno nie sa ani grzeczne ani ciche, ani posluszne. A dorolsi na ulicach sa mili, uczynni, rozluznieni. Jakos zuplenie inaczaj niz w Polsce.
Nie jestem za bezstresowym wychowaniem, ani za porzuceniem nauki, w tym nauki dobrego zachowania. Po prostu zastanawiam sie czym powinna byc szkola, jaka miec forme, i czy szkola jest dla dzieci, czy dzieci dla szkoly. Nauczyciele nie moga ogarnac klas z powodow wielu, ale chyba jednym z glownych jest nadmierna ilosc uczniow w klasie. W takich warunkach oczywiste ze dazy sie do usadzenia dzieci. I naweet mozna powiedziec ze to dla ich dobra.
Wiem, ze piszecie o sytuacjach kiedy wychowawcy przedszkolni czy szkolni w szkolach prywatnych zlewaja rowno swoja prace, ale to juz inny temat.
Nie chce tez postulowac o brak wymagan, odpuszczenie dzieciom i wieczny plac zabaw. Martwi mnie, ze szkolac zwierzeta bazujemy na ich mozlwiosciach fizycznych, psychicznych, etologii, budujemy motywacje. Jakos zupelnie inaczej bywa z dziwcmi, ktore przycina sie do jednego szablonu.
nie wiem czy mogę się tak wcinać, jako że nie posiadam potomstwa, ale dyskusje o edukacji lubię 😉
tet (na wstępie dodam że to jest punkt widzenie 20latki 🤣 )
Zacznę od tego że gdyby mnie zapytano dlaczego (bardzo uogólniając oczywiście ) Niemcy są rozluźnieni, a Polacy sfrustrowani to by jakoś mi nie przyszło do do głowy że to z powodu różnych systemów edukacji. Bardziej bym stawiała na to że w naszym kraju jest po prostu trudniej żyć. Trudniej się dorobić, trudniej się dostać do lekarza itd.
Dodam że żyje w Polsce i udaje mi się spotkać ludzi miłych i uczynnych, mogę też wspomnieć że żyłam w Austrii rok czasu i tam spotkałam się parę razy z chamskością i brakiem kultury. Czego to dowodzi?? Pewnie niczego 😉 Dla mnie w każdym kraju jest jakiś odsetek buractwa i tyle.
Bo tak rozmyślam po moich dobrych znajomych (po szkołach publicznych) i myślę że ciężko mi zobaczyć ten schemat "zepchnięcie się w baranie stado".
Patrząc wstecz na swoją drogę edukacji (od przedszkola do matury) to jakoś nie specjalnie jestem jej przeciwna. Owszem klucz na polskim był czasem wkurzający i pytania mocno pod schemat. Ale moim zdaniem nie zabiło to u mnie kreatywności, czy tam jeszcze czegoś co powinnam utracić :p Super sprawą jest dla mnie wprowadzenie obowiązku zdawania matmy (chociaż mogłaby być bardziej na poziomie liceum,a nie gimnazjum :icon_rolleyes🙂
Co zauważyłam nawet nie program to problem, tylko nauczyciele. Jak spotykałam takich z powołania, albo zwyczajnie dobrych to było fajnie. Po tych średnich mam białą plamę w głowie. A tych najgorszych się, niestety, zapamiętuje.
Nie przekonuje mnie twierdzenie że szkoła zabija indywidualność, bo dla mnie jest to cecha której się nie da zabić. Nigdy nie zauważyłam wychodzącej ze szkoły jednolitej, zbitej masy szarych ludzi. Zgodzę się, że szkoła wpaja schematy, ale według mnie życie w społeczeństwie to takie ocieranie się o schematy, role które musimy w pewnych sytuacjach odegrać. Według mnie nie ma nic złego że naukę tego pobieramy już w szkole, która z definicji ma wypuścić w świat wykształconego, obytego i kontaktowego człowieka.
Nie lubiłam się uczyć i nie lubię tego do tej pory, ale siadam, zdaję i chwilę się ciesze że nie muszę się uczyć 😂 Może po innym systemie edukacji, bym miała inne podejście?? 🤣
ps. nie wykluczam że moje poglądy z wiekiem może się zmienią 😉 punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
punkt widzenia, zależy od perspektywy i być może dla własnego pokolenia jakoś się różnicie (jakoś 🤔 ), ale z perspektywy maturzysty sprzed ćwierćwiecza, jesteście jednolitą, bezrefleksyjną masą przeżuwaczy TVkultury, z którą naprawdę nie ma o czym rozmawiać. oczywiście są wyjątki, ale właśnie tylko wyjątki.
wrotki, a czy ci maturzyści sprzed ćwierćwiecza są w czymś lepsi teraz, jako dorośli ludzie, w kwestii przyswajania telewizji? Odnoszę przeciwne wrażenie - młode pokolenie jest lepiej zaznajomione z Internetem, co daje mu dostęp do mediów pozamainstreamowych. Ci osławieni maturzyści sprzed ćwierćwiecza często Internet używają od święta, głównie by zrobić przelew i kupić sobie coś na allegro, natomiast informacje czerpią z wiadomości telewizyjnych, będących tubami propagandowymi różnych stref wpływu.
Inną sprawą jest fakt, że jakoś nie wierzę w "świadome pokolenie maturzystów sprzed ćwierćwiecza". Żeby być świadomym, trzeba mieć po pierwsze czas, na szukanie informacji i porownywanie ich ze sobą - co już jest pewną barierą w kraju, gdzie sytuacja na rynku pracy nie jest specjalnie różowa. Po drugie trzeba być też dość inteligentnym i ciekawym wiedzy, a te walory są generalnie dosyć rzadko spotykane, niezależnie od pokoleń - czysta statystyka nas uczy, że najwięcej będzie przeciętnie inteligentnych ludzi, którym nie bardzo chce się porównywać i wyciągać wnioski.
Zresztą już starożytni Grecy narzekali na tę okropną młodzież i upadek obyczajów, więc jakoś mnie nie dziwi taka argumentacja 😉
co do Internetu to masz rację, ale co innego wiedzieć, a co innego wyciągać na podstawie tej wiedzy wnioski.
zapewne możesz mieć rację, że moja generalizacja jest mało uprawniona i wynika z własnych doświadczeń, gdzie grupę rówieśniczą człowiek sam wybiera, natomiast jeżeli chodzi o dorosłe życie, to tu już selekcjonowanie klientów ze względu na wspólną płaszczyznę erudycyjno-kulturową, a zwłaszcza ich dzieci, jest bardzo ograniczone.
ps ale naprawdę w głowie mi się nie mieści, jak np student SGH nic nie wie o traktacie Mikołaja Kopernika na temat pieniądza...taki studennt nawet nie wie poddanym jakiego polskiego króla był Kopernik! 😲
pps właśnie się złapałem, że w innym wątku odruchowo napisałem o Lesie Teutoburskim... to może trudne, bo "chłopackie" bardzo takie i o szczególnym wydźwięku, ale czy dzisiejszy maturzysta wie co to np "zwycięstwo pyrrusowe"? bo muszę przyznać, że mi się coraz trudniej rozmawia z każdym kolejnym pokoleniem moich juniorów...co raz bardziej jakby przez telefon 🤔
Obawiam się, że to idzie w kierunku, że dzieci będą wiedzieć wszystko co chcesz i czego nie chcesz - pod warunkiem, że da się im na to chwilkę i że jest tu zasięg 😎
Mój Tata mawia: "Cała edukacja łącznie z politechniką miała mnie nauczyć tylko jednego - metod zdobywania wiedzy, a nie samej wiedzy"
W obecnych realiach zdaje się, że metoda zdobywania wiedzy jest jedna: na sześć liter i zaczyna się na literkę g.
Czy wobec tego nadrzędnym celem edukacji na dziś nie powinno być wypracowanie w psychice dziecka umiejętności tzw. polaryzacji uwagi?
Umiejętność skupienia się na celu i efektywnej pracy w rozpraszających warunkach to zdaje się coś, co będzie bardzo cenne, chyba coraz bardziej.
Dzieki Dempsey, cenna uwaga 🙂
BitSmoked, ja niestety znam ludzi zlamanych przez system edukacji sprzed 20 lat, niesety dobrez znam. Nie mam cienia sentymentu do lat 80-90.
Zen odpowiadając na twój już dość daleki post 😉
Tak, w przedszkolu bardzo dużo mieli małej motoryki i dobrze mu to szło, tam zresztą zajęć manualnych było mnóstwo, sądząc po pojemności wora z wszystkimi pracami Kazia, który dostawałam raz na pół roku. Były tam bardzo różnorodne rzeczy.
U okulisty nie byliśmy w końcu. Może faktycznie przejdę się z nim do poradni psychologiczno-pedagogicznej. A czy w związku z taką wizytą zakłada się jakieś kartoteki, szkoła jest powiadamiana? Żeby nie przypięto mu jakiejś łatki 😉
Z panią rozmawiałam osobiście i nie sugerowała nic takiego, mówiła że jest b. zdolny ale roztrzepany i że spokojnie pomału nadrobi to pisanie (nie było go trzy tygodnie w szkole od połowy września). U niego to wygląda tak, że kilka literek czy sylab jest bardzo ładnych, wręcz identycznych jak te co pani zadała, a potem następuję kilka bohomazów, bo młody zamyślił się właśnie nad tajemnicą wszechświata i robi dwie rzeczy jednocześnie 😀 . W dodatku okropnie denerwuje się jak mu coś nie wychodzi idealnie, wręcz się gotuje w nim wtedy :/
Co do opisywanych metod Montessori w Warszawie, to my tu nas na prowincji mamy jakieś inne, tyle mogę powiedzieć 😲
Tak, jest zakladana kartoteka, ale poradnia nie informuje szkoly o niczym, jesli jest ryzyko 'dysczegokolwiek' co zdiagnozuja, to robisz z tym co chcesz. Uwazam jednak, ze nauczyciel prowadzacy powinien wiedziec o zdiagnozowanych sprawach ucznia lub tez o ryzyku. Stad np. moj syn duze prace pisemne oddaje pisane na komputerze i szkola musi ten fakt zaakceptowac. Na szczescie trafil do normalnego nauczycielskiego srodowiska, gdzie dzieci sa zaopiekowane w miare mozliwosci (jeden nauczyciel na 20 dzieci, wiec lekko nie jest, ale to tez nie jest 30 uczniow na jednego nauczyciela).
Natomiast jesli jest to kwestia tylko tego, ze po kilku powtorzeniach jest zmeczony, to ja bym odpuscila, nie jest wazna ilosc, czas, a jakosc. Jesli zrobi 3-5 starannych literek, to nauczyciel powinien odpuscic i zaakceptowac charakter i tempo pracy ucznia, po co zniechecac. A brak stalosci koncetracji (po jakim czasie odplywa, zauwazylas? Moze pora dnia mu nie sluzy?) na pewno jest do obserwacji, ale ja bym obserwowala wlasnie i nie robila nic specjalnego z tym. Okuliste i ortooptyka bym odwiedziala, tak po prostu, dla spokoju sumienia.
wróciliśmy właśnie z mężem z projekcji filmu Alfabet.
http://www.filmweb.pl/film/Alfabet-2013-690266frapujące. trochę jestem nieprzekonana, trochę zirytowana, trochę zainspirowana.
punkt widzenia, zależy od perspektywy i być może dla własnego pokolenia jakoś się różnicie (jakoś 🤔 ), ale z perspektywy maturzysty sprzed ćwierćwiecza, jesteście jednolitą, bezrefleksyjną masą przeżuwaczy TVkultury, z którą naprawdę nie ma o czym rozmawiać. oczywiście są wyjątki, ale właśnie tylko wyjątki.
Ta jednolita, bezrefleksyjna masa została "stworzona" przez to zindywidualizowane, refleksyjne świadome pokolenia. Młodsze pokolenie, zostało wychowane przez starsze. Jeżeli brak ci partnerów do rozmów to może a) sam sobie ich nie wychowałeś b) miałeś ograniczone możliwości wychowywania młodych ludzi, myślę o ilości, więc byli wychowywani przez twoich równolatków. Wynikałoby z tego, że i twoje pokolenie wcale nie było lepsze, że krzywa Gaussa dotyczy także refleksyjności w różnyhc pokoleniach, jej rozkład nadal jest normalny, a ty jesteś wyjątkiem ( przynajmniej w twojej własnej ocenie) a nie jednym z wielu.
Taki film mi przysłano, co myślicie?
Zmiana Paradygmatu Edukacji - Sir Ken Robinson
#t=684
ha!
odwołuja się tu (8:44) do tego samego badania, które przedstawiali autorzy filmu Alfabet
badanie dot. tzw. myślenia dywergencyjnego, poddano mu 1500 dzieci kolejno najpierw gdy miały 3-5 lat i potem kolejno po 5 i 10 latach. Porównywano wyniki. Badanie pochodzi z książki "Breakpoint and Beyond".
Właśnie mnie to bardzo intrygowało w tym filmie Alfabet. Cóż to za badanie, któremu można poddać 3 latka, 10 latka i 16 latka..? I wyniki porównać i to jest miarodajne? Hm. Muszę poszperać.
Dzięki gwash!!!
Właśnie mnie to bardzo intrygowało w tym filmie Alfabet. Cóż to za badanie, któremu można poddać 3 latka, 10 latka i 16 latka..? I wyniki porównać i to jest miarodajne? Hm.
dempsey dlaczego uważasz, że miałyby być niemiarodajne ? A i gdzie oglądałaś Alfabet ?
gwash ja też dziękuje :kwiatek:.
Miałam przez chwilę wątpliwości czy dobrze robię puszczając Tymka na ściankę po tym jak przyniósł mi kolejną 1 ze szkoły. Powinnam go przecież ukarać, a nie nagrodzić. Materiał który wstawiłaś mógł mnie tylko utwierdzić w przekonaniu, że postąpiłam dobrze 😉.
Dla mnie materiał - bingo. Zwróćcie uwagę na moment (4:27) 😉. Ilu rodziców popełnia ten błąd ? włącznie ze mną oczywiście 😉.
Wczorajszy Tymek 😉
demon, nie uważam, ze nie było miarodajne (przede wszystkim dlatego, że nie znam żadnych szczegółów, wciąż czasu brak by się tym zająć)
tylko zastanawiam się jakie musiało być aby właśnie byc miarodajne
"Alfabet" oglądałam na specjalnym pokazie, moje odważne znajome zorganizowały go w Urzędzie Miasta
Taki film mi przysłano, co myślicie?
Zmiana Paradygmatu Edukacji - Sir Ken Robinson
#t=684
obejrzałam film, niewiele zrozumiałam - oprócz tego, że nie ma ADHD (ja też nie wierzę w ADHD, w te wszystkie bajki typu dysortografia, dyskalkulia itd)
I kilku faktów, że nasze nauczanie nie jest dostosowane do obecnych czasów. No nie jest. Ale jakie jest? Nie da się każdej jednostki traktować indywidualnie. Jakiś schemat być musi.
Ech ja tam popełniam ostatnio wiele błędów, świadomie, w imię dostosowania się do szkoły. I ja jestem sfrustrowana i dziecko.
Muszę mu to jakoś wytłumaczyć, że tak i tak ma robić w szkole i już, a w domu możemy podyskutować, takie podwójne standardy wyrobić 🤔
Żeby myślenia nie zabić, ale w szkole "poprawnie" funkcjonować. Mnie się to jakoś udało, może i z nim się uda 😉
Ścianka super, coś dla Kazia. Tymek ma zapał do takich rzeczy? Długo tak może? Ja mam wrażenie że mój Kaziut ostatnio to ma do wszystkiego zapał, ale taki trzyminutowy.. Najchętniej zaszyłby się gdzieś z książką i miał spokój. Dochodzi do tego, że zabraniam dziecku aż tyle czytać - nigdy bym nie pomyślała że tak się stanie 😀iabeł:
Choć jak poszedł kiedyś do parku linowego to zrobił trasę trzy razy i dalej nie chciał kończyć 😉 Ale np capoeiry mu się trenować ostatnio nie chce. Bawićsię z dzieciakami przed i po treningu owszem chętnie, ale trenować nie 🙄
Dodofon w dzisiejszych czasach i z tymi narzędziami które obecnie mamy? Myślę że można sporo zmienić 😉
Jakiś schemat musi być, racja, ale dzieciaki teraz są okropnie schematyczne i mało myślące, mało samodzielne. Potem dorastają, idą do pracy (powiedzmy takiej lepszej niż na kasie) gdzie wymaga się od nich samodzielności, inwencji jakiejś, pokombinowania, ogólnie tego żeby nie być owcą. I co? i nico, barani wzrok najczęściej 🙄
Dodofon w dzisiejszych czasach i z tymi narzędziami które obecnie mamy? Myślę że można sporo zmienić 😉
Jakiś schemat musi być, racja, ale dzieciaki teraz są okropnie schematyczne i mało myślące, mało samodzielne. Potem dorastają, idą do pracy (powiedzmy takiej lepszej niż na kasie) gdzie wymaga się od nich samodzielności, inwencji jakiejś, pokombinowania, ogólnie tego żeby nie być owcą. I co? i nico, barani wzrok najczęściej 🙄
zgadzam się… ale to nie szkoła ale wychowanie z domu!!!
podam przykłady - klasa mojego syna - syn na lat 7 - dzieci 8 (poszedł wcześniej)
=> dyskusja na zebraniu, że dzieci NIE mają mieć własnych pieniędzy - bo większość dzieci NIE MA owych 😲 😲 - bo będą kupować SYF w sklepiku (nota bene sklepik w miarę EKO)
czyi:
a) dziecko nie jest samodzielne w domu, bo nie dysponuje groszakami,
b) dziecko nie jest wyedukowane przez rodziców co ma jejść
ja powiedziałam, że mam to w nosie, moje dziecko ma własne pieniądze i sobie może kupować co chce
=> większość dzieci NIE robi zakupów, nie jest puszczane samo do sklepu - ja puszczam do małego osiedlowego po drobne zakupy - to wina edukacji? czy rodzica?
=> na zielonej szkole - mega larum rodziców, że dziecko NIE potrafi się samo umyć itd - i co Pani zrobi? = sorry żeby 8 latek nie potrafił sie bez mamusi oporządzić????- wina szkoły czy mamusi??
=> rodzice nie angażują dzieci w sprawy domu, nie rozmawiają z nimi, nie dają wyboru w małych sprawach, rządzą i zarządzają nimi - a nie są dla nich partnerami
Skoro dziecko nie ma możliwości podejmowania decyzji typu: co zjem na śniadanie (bo mama da), w co sie ubiorę (bo mama da), jakie meble będe miał w pokoju (bo mama nie pomyśli by dziecko brać na zakupy meblowe) = to skąd dziecko ma sie uczyć decydować?
Szkoła nie jest od takich spraw. Takie rzeczy jak samodzielność, myślenie, wybór, kombinowanie, wynosi się z DOMU, a nie ze szkoły wg. mnie.
Skoro ktoś zwala obowiązek wychowania na szkołę - to jego sprawa, ale potem niech się nie dziwi, że dziecko jest mamałygą.
No nie wiem, niby racja z tymi podstawowymi rzeczami, ale nie przekonałaś mnie 😉
Szkoła jest instytucją - potem praca jest też powiedzmy instytucją. Schemat pracy w szkole przekłada się na schemat pracowania. A że w szkole nie prowadzi się dyskusji, pogadanek, nie zadaje zadań na samodzielne myślenie, zajęć kreatywnych, a zamiast tego każe zrobić ćwiczenia od...do w książce i zdać teściki na ileś tam % to i w pracy potem ciężko oczekiwać czegoś więcej. Kiedyś jeszcze studia były takim miejscem gdzie się człowiek uczył samodzielności, kierowania swoją nauką, rozwojem, szukania wiedzy i rozwiązań (czasami mocno niestandardowych 😉 ) . Ale teraz szkoły wyższe to są szkółki-przechowalnie!
gwash - tylko jeżeli nie nauczymy dziecka samodzielności w domu, kreatywnego myślenia - to jak ma tego nauczyć szkoła…??
skoro nie damy dziecku w domu farb - bo pobrudzi, nożyczek - bo potnie, nie pozwolimy skakać i udawać piosenkarza - to jak ma szkoła to "wykrzesać"?
I też zależy od szkoły - są i dyskusje, są pogadanki = zależy to od nauczyciela, jego pomysłu na naukę.
Dziś np. mój syn niósł kartony, folie, kubeczki i inne duperele - bo będą robić rakiety.
Wczoraj w świetlicy za pomocą sody i octu robili "wulkany". (ocet i sodę i butelki trzeba było przynieść)
Wszystko zależy od nauczyciela - jego pasji do zawodu i pomysłów.
Ja bym nie demonizowala szkoly, sami przeciez mielismy takie placowki 'za naszych czasow', gdzie nauczyciel mial jedyna najsluszniejsza racje i jechalo sie z podrecznika od do. A przynajmniej ja taka szkole mialam. Jakos wyroslam na normalnego pracownika, nie jestem leniwa i niesamodzielna.
Dziecko w szkole, na zajeciach lekcyjnych spedza najczesciej ile czasu? 5 godzin lekcyjnych? Moze w liceum wiecej. Ze swojej strony staram sie wspierac jak najwiecej mojego syna, duzo z nim pracuje po lekcjach, w miare mozliwosci swoich i jego oczywiscie. Nie obwiniam szkoly o nic, jakbym chciala po swojemu, to bym go uczyla w domu albo poslala do szkoly steinerowskiej (akurat z tym modelem prowadzenia zajec najbardziej mi po drodze). Ale nie uwazam, zeby szkola drastycznie krzywdzila moje dziecko, obrala z kreatywnosci i zabierala mu tozsamosc, nadajac jakas swoja wlasna 🙂 Jest smialym dzieckiem, jezdzi na obozy, idzie sam do szkoly, wraca sam, odrabia samodzielnie lekcje, potrafi sobie zrobic samodzielnie posilek (prosty) i umie mi zrobic kawe 😁 Aha, i wiaze buty sam 😉 I je warzywa, te zielone tez (no, bez groszku) 🙂
Jak ma kase, to owszem, potrafi wydac w moim odczuciu bezmyslnie (na durne figurki minecraftowe), ale to jego sprawa. Jak za jednym zamachem poszlo 100zl, a potem okazalo sie, ze o kurde, jeszcze bym chcial sobie kupic kilka paczek kart pilkarzy, a kasy juz nie ma, to przyszla refleksja, ze moze jednak powinien kupic jedna paczke figurek i mialby na karty. Zycie 😉
Ja chyba po prostu trafiłam na marną szkołę. To znaczy taką zwyczajną, do znudzenia przewidywalną, tradycyjną.
Jak ja tęsknie za zadaniami i pracami jakie były w przedszkolu. Były po prostu mega ciekawe dla dziecka!
Piszę ja, ale mam na myśli Kazia oczywiście 😉
Dodofon to szkoła społeczna nie? Tam mają chyba nieco więcej kreatywności i środków na różne fajne projekty.
Mój młody wczoraj wydał całe 5 zł na worek jakichś gum rozpuszczalnych, które sprzedają w sklepiku na wagę 🤣 😀iabeł: Dlaczego? Bo dużo i podzielić łatwo 😀iabeł:
Sklepik też mamy mega śmieciowy.
fakt - to szkoła społeczna,
ale rodzice bardziej hmmm "posrani" na punkcie dzieci, wg mnie dzieci mniej cwane, a bardziej "wychuchane", w przeciwieństwie do mojego "ruska"
a co do środków - jak pisałam - dużo rzeczy "trzeba" przynosić np. do tych doświadczeń typu soda/ocet/butelka = szkoła tego nie zapewnia
Paniom też się chce.
Np mieli dzień ziemniaka - ktoś załatwił worki ziemniaków - było skakanie w workach po ziemniakach na czas, rzucanie ziemniakami do celu, stemple z ziemniaków, na obiad były placki ziemniaczane i zupa ziemniaczana, były ludziki z ziemniaków (jak z kasztanów)
to wszystko w ramach świetlicy - nakład żaden - a zabawa przednia
Jak robili miecze i tarcze na świetlicy też trzeba było kartony dostarczać, albo każdy miał przynieść owoce tropikalne (typu ananas) bo robili sałatki.
Myślę że to kwestia Pań - nie szkoły.
edit: i niby rodzice kase mają, mercem taki podjedzie, a już kartona po TV do zabawy nie załatwi 😀iabeł:
gwash, zaopatrzenie sklepiku mozna probowac negocjowac z dyrekcja. Z naszej szkoly zniknely automaty z batonami i ulepkami do picia- po akcji Rady Rodzicow.
Moj chodzi do normalnej, klasycznej, panstwowej szkoly. Robia mnostwo rzeczy, jezdza na fajne wystawy, przedstawienia etc. Mi czasem brakuje jakis dodatkow, jak np. ostatnio mieli o Koperniku, ukladzie planetarnym i zasugerowalam Pani, ze przeciez mogli na plastyce wykonac plan ukladu slonecznego- wystarczyl czarny papier i pastele. Uznala, ze to doskonaly pomysl i uzupelni te lekcje.
gwash, a nie mozesz po prostu sama z dzieckiem zrobic czegos ciekawego? 🙂 Albo zasugerowac nauczycielce wizyte na tej stronie:
http://www.scenariuszelekcji.edu.pl/
>
Dziecko w szkole, na zajeciach lekcyjnych spedza najczesciej ile czasu? 5 godzin lekcyjnych? Moze w liceum wiecej.
Natalka ma 2 razy w tygodniu 7 lekcji pozostałe 3 dni po 6 lekcji plus obowiązkowe kółka z matematki, polskiego i angielskiego, po 1 godzinie tygodniowo. We czwartki zaczyna lekcje kończy o 15.20, bez przerwy innej niż te między lekcjami. Jest w 6 klasie, do liceum daleeeko jeszcze 😉. W zeszłym roku wcale nie było lepiej- miała chyba 2 godziny mniej w tygodniu, no, kółka nie były obowiązkowe.
Generalnie wraca ze szkoły tak późno i zmęczona, że nie ma za bardzo jak i kiedy uczęszczać na jakieś dodatkowe zajęcia. A jeszcze trzeba odrobić lekcje...
Obowiazkowe kola..? Dziwne bardzo. Moze nauczyciele nie chca stracic ekstra kasy do wyplaty i stad mowia, ze to obowiazkowe? I umowmy sie, 12 letnie dziecko to nie 6 latek rozpoczynajacy nauke 😉 7 lekcji po 45 minut daje 5,5 godzin. Z czego czesc lekcji to organizacja, samej nauki w lekcji to jest maks.30 min. Nadal nie widze dramatu. Mysle, ze za duzo wagi rodzice przywiazuja do istoty szkoly i lubia dramatyzowac. Z roku na rok program jest rownany w dol, dzieci maja latwiej, a ze nie potrafia sie zorganizowac lub tez rodzice nie potrafia pomoc dziecku w pogodzeniu obowiazku szkolnego ze spedzaniem wolnego czasu czy odrabianiem lekcji, to naprawde nie jest wina szkoly.
Konczac lekcje o 15:20 ma sie jeszcze dobre 5 godzin do szykowania sie do snu. To malo..? 😉
Moj 8 latek chodzi do szkoly, odrabia lekcje (fakt, jest bardzo zdolny i uczy sie mega szybko, wiec odrabianje lekcji to nie problem), trenuje 4 dni w tygodniu i nadal ma sporo czasu dla siebie.
zen, obstawiam, że te "obowiązkowe koła" to zajęcia przygotowujące do sprawdziany szóstoklasisty (polski, matematyka i angielski). I są zapewne realizowane z tzw. karcianych, czyli nauczyciel prowadzi je de facto za darmo. Od jakiegoś czasu koła i wyrównawcze nie są źródłem dodatkowych dochodów 😉
gwash, film mi się podoba. Zgadzam się z nim chyba we wszystkim.
anai, to wiele wyjasnia :kwiatek: I to kolejny dowod na to, jak roznie szkola jest postrzegana, dodatkowe, bezplatne zajecia, na ktorych mozna sie czegos nauczyc, traktowane sa jak krzyz panski przez jednych lub jak cos super, czego brakuje- przez innych. Nie dogodzisz 😉
Natomiast wiem, ze sa nauczyciele, ktorzy za duzo wymagaja, klada za duzy nacisk na uczniow. Potrafia tez zadawac bardzo duzo prac domowych. Wprawdzie czasem ta praca domowa w czesci jest tym, czego uczen nie zdazyl zrobic na lekcji, ale nie kwapi sie, zeby powiedziec mamie czy tacie, ze zamiast robic, to gadal z kolega o meczu 😉
Ja mam teraz male porownanie poniewaz moj syn uczy sie pisac w Norwegii, gdzie nie ma nacisku na szlaczki i cwiczenie godzinami pisania literek. Tzn dzieci to cwicza, ale duuuzo mniej niz w Polsce.
Maks przyjechal tutaj mieszajac litery drukowane i kulfoniaste pisane. Mialam jakies obawy, ze nie poprawi pisania przy jednej kartce tygodniowo na ktorej sa 3 linijki do pocwiczenia. No i tu niespodzianka, bo Maks pisze coraz ladniej, juz nie miesza liter, a cwiczen tego typu jest tu naprawde malo.