Depresja.
Bardzo trudno czasami diagnozować przez net. 😉 No bo zobacz....opisujesz przez połowę tekstu coś dla mnie nieistotnego, czyli wymieniasz wegetatywne objawy zaburzeń lękowych. 😉 Są one dla mnie w tej chwili nieistotne, bo one mogą być zarówno przy schorzeniu serca jak i przy zaburzeniu lękowym.
Plan działania:
1) wykluczyć schorzenie somatyczne (powtórzyć konieczne badania i ewentualnie konsultację kardiologiczną czy endokrynologiczną)
2) po wykluczeniu znaleźć sposób leczenia zaburzeń lękowych ( psycholog + lek doraźny w razie dużego napadu lęku lub psycholog i lek na stale na kilka miesięcy i lek doraźny)
Jeśli jednak nie pójdziesz na diagnostykę somatyki, nie podejmiesz terapii i nie zaczniesz łykać leku, Twoje opisy Twojego stanu nic tu nie wniosą ( to taki kubeł zimnej wody na Twoją głowę 😉)
Ja bym jednak radziła zwrócić się o pomoc do kogoś, bo gdybyś sama miała sobie pomóc, to przez tyle czasu już byś chyba dała radę. Jeśli nie wychodzi, to chyba jednak warto zwrócić się do kogoś o pomoc. 🙂
tunrida, wiesz na czym polega problem? Ostatnie 2 moje spotkania z lekarzami wyglądały tak:
Ja😀zień dobry. Mdleję, leje mi się krew z nosa, mam zawroty głowy....
D: Siostro proszę zmierzyć Pani ciśnienie... trochę niskie. Zalecam kawę i witaminki np. Centrum
Druga:
Ja: Źle stanęłam, odezwała się stara kontuzja kostki. Noga spuchnięta itp.
L: wie Pani, złamana nie jest więc RTG nie trzeba. Pewnie zwichnięta albo naciągnięta. 2 tygodnie odpoczynku i przydała by się rehabilitacja, ale mamy listopad i kasa się skończyła.
I wracamy do punktu wyjścia. Lekarze nie chcą wypisywać skierowań na badania ani do specjalistów, bo NFZ "nie pozwala". A jak człowiek ma dość problemów z własnym życiem to tym bardziej nie ma ochoty na użeranie się z systemem. I tak sobie oto wegetuję, na szczęście na forum mogę się pożalić. Już sobie idę.
Bera7 bardzo mi przykro,ze to tak wyglada z lekarzami 🙄
Moze popros nastepnym razem o skierowanie do psychiatry i tyle , powiedz ze tylko o to Ci chodzi .
Do psychiatry skierowania nie trzeba.
Ja sie lecze prywatnie 🙄 , z marszu poszlam do psychiatry ale myslalam ze jak tak normalnie to trzeba miec skierowanie
Bera7 to idz od razu do psychiatry i nie sadze zeby Ci ktos przepisywal witaminy bo raczej nikt nie bedzie ryzykowal
bera7
Trzymaj sie, wiem ze czasem jest sie uwiazanym mocno, ale zdrowie najwazniejsze.
Koniecznie pojdz zeby ci dobrali tabletki (naprawde moze cie okazac ze nic mocnego nie potrzebujesz, tylo po prostu dobrze dobrane do twojego stanu). Ja dalam rady bez psychologa (raz bylam), ale mialam duzo wsparcia od mamy i kolezanki.
Karola
oj nie na pewno nie jestes sama, depresja choroba jak kazda inna, tylko szkoda ze malo osob zdaje sobie sprawe ze ja trzeba leczyc.
Zabranie sie za leczenie to już połowa sukcesu. Mi też samo przłamanie się przyszło trudno...
I ja się cieszę, że w końcu, po tylu latach odważyłam się, zrobiłam ten pierwszy krok i udałam się do psychiatry. Równo tydzień biorę deprexolet x2. Jutro idę na drugą wizytę. Gdyby nie to, że za 2 miesiące matura, a zaraz po niej rzut na głęboką wodę i wkroczenie w prawdziwe, dorosłe życie, gdzie trzeba działać, na pewno nadal nie szła bym do psychiatry tylko męczyła się z tym wszystkim sama.. Mam nadzieję, że uda mi z tym wygrać i zejść na dobrą drogę. Nie pamiętam już jak to jest odczuwać prawdziwą radość i wewnętrzny spokój 🙄 Nawet teraz, gdy jestem teoretycznie spokojna i tylko siedzę przy kompie, serce mi kołacze, a ręce lekko drżą 🤔wirek:
bera- naprawdę współczuję doświadczeń z rodzinnym, bo to musi być straszne uczucie kiedy ciągle czujesz, że jesteś olewana. 🤔
Mimo wszystko. Jeśli nie zrobisz nic w tym kierunku żeby sobie pomóc, to samo też się przecież nie zrobi, prawda? 🙂 O to mi tylko chodzi. Jeśli wystarcza porozmawianie o tym z kimś na forum to ok.
Ale jeśli NIE wystarcza, to po prostu trzeba wziąć byka za ragi i zrobić z tym porządek. 🙂 Bo inaczej się nie da. 🙂
( a w poprzednim poście potrząchnęłam trochę Tobą bo wydaje mi się, że troszkę Ci to dobrze zrobi. Jeśli nie teraz, bo teraz możesz czuć żal za to( to normalne), to pewno za jakiś czas przyjdzie refleksja, że jednak mam rację)
Kurcze 🤔
Chyba powoli zaczynam mieć wegetatywne objawy w postaci braku sił do działania 🤔
Jednego dnia planuję,nakręcam się,realizuję,biegam usmiechnięta... a nazajutrz jakby ktos wypuścił ze mnie powietrze.
Nie mam siły wstać,nie chce mi się ubrać,czegokolwiek zrobić,ręką ruszyć,nic mnie nie interesuje,boli głowa,zadyszka po spacerze do kuchni... i tylko bym spała.
Moze z wiosną to przejdzie.
mandi ja tez tak mam od jakiegos czasu
ostatnio praktycznie z niczym sobie nie radze, juz chyba sama ze sobą tez
poprostu nie ogarniam i nie mam siły
Budzę się zła, że jednak sie obudziłam i cały dzień praktycznie tylko czekam, że się położę spać. Gdyby nie to, że koty domagają się jedzenia bym wcale nie wstawała z posłania. Leże i dosłownie nic nie robię, nie mam siły na nic, dosłownie na nic...zasnąć i nigdy się nie obudzić.
Pod jakim hasłem szukać informacji na temat obsesyjnych myśli dotyczących drugiej osoby, nie chodzi o partnera, ale powiązane jest z zazdrością? Z tym, że nie chodzi mi o zazdrość dotyczącą drugiej połowy, a raczej życia drugiej osoby. Tzn tego jak jest postrzegana i ciągłe porównywanie jej do siebie, niekoniecznie na równi. Ciężko mi bardzo określić problem, ale nie mogę natknąć się na odpowiednie hasło. Te obsesyjne myśli mogą być nieprzyjemne, nie na tyle uporczywe, żeby utrudniać normalne funkcjonowanie, ale często źle wpływają na postrzeganie siebie i otoczenia. Nie jest to bardzo nasilone, tzn nie nieustanne, ale co najmniej jedna drobna myśl dziennie, która wpada do głowy i zakłóca inne myśli.
Nie jest to także związane z brakiem poczucia stabilności życiowej i tego jak osobę z problemem postrzegają inni, poza własną obsesją, nikt nie wpłynął na utrwalenie tej 'fobii'. W momencie spotkania osoby wywołującej te 'myśli' pojawia się coś na kształt stanu lękowego, ale też nie zawsze, związane jest to z nieprzyjemną sytuacją z przeszłości (chodzi o relację między niespokrewnionymi kobietami, dawniej znajomymi).
Była bym wdzięczna za próbę dopasowania jakiegoś hasła to tego zagadnienia, bo chciałabym znaleźć tekst/stronę, która zawierała by informację dotyczącą podobnego przypadku i możliwości rozwiązania sprawy (staram się nie rozważać w obecnej sytuacji lekarza, bo wątpię, żeby psycholog podszedł do tego na poważnie (mowa o leczeniu się na fundusz zdrowotny).
Dziewczyny, straszne co piszecie. Współczuję - i życzę żeby minęło. :kwiatek:
Wiosna to chyba depresyjny moment, nie? Trochę jak Sylwester - jest obowiązek cieszenia się że jest wiosna, że idą zmiany, itp itp. Ja co roku mam paradoksalny lekki wstręt do wiosny. Ale z tego co widzę to tylko promil tego co Wam dolega..
Ostatnio usłyszałam, że osobami w depresji lepiej wstrząsnąć, niż je głaskać. Podano przykład, że jeśli X jest w depresji i akurat wisi ci kasę, to żeby mu pomóc masz do niego zadzwonić i bez ogródek walnąć: "Ej oddawaj moją kasę!". Chodzi o to by przywrócić chorego do rzeczywistości, żeby się nad sobą nie rozczulał tylko zaczął się bronić => działać.
Brzmi bezdusznie, ale może właśnie tak musi być. (?). Ja bym miała w każdym razie problem, żeby w ten sposób postąpić - jakoś człowiek boi się że zdołuje chorego jeszcze bardziej 🤔
honey, może "zaburzenia poczucia własnej wartości"?
Dla mnie gorszym czasem jest jesień. Ale ja mam w zasadzie problemy nie tyle depresyjne,co lękowe.Zaczyna się od przesadnych nerwów(np jak kolejka w sklepie idzie zbyt wolno),potem oblewaja mnie poty,drżą ręce,wpadam w lęk. I o ile to ogarnę,szybko się uspokoję(czyt.wspomaganie farmakologiczne),to na drugi dzień mam "zjazd" w postaci braku chęci do życia.
Do niedawna nie znałam tego uczucia,teraz zdarza się coraz częściej...
I tak jak TinaTigra,w takim dniu czekam jedynie by szybko miął i by położyć się spać.Z nadzieją na lepsze jutro.
Motywuje sie tym,że mam dziecko,mam dla kogo żyć,są osoby które na mnie liczą i nie moge ich zawieść..
Ale te "zjazdy" naprawdę zaczynają mnie męczyć,bo nie chcę sie tak czuć 😤
i jak tu sie pozbierać🙁 nie dostałam pozwolenia na powrót do pracy ;( liczyłam, że to mi coś pomoże... żadnych barw, żadnych perspektyw, czuję się jak chomik wrzucony do dużego słoika- lata dookoła tego słoika, łapkami szuka po szkle jak z tego wyjść, ale nie ma o co pazurka zahaczyć.
"Depresanci"- jak sobie radzicie z jedzeniem?
Mam skłonności do zajadania stresu. Ale ja nerwicowiec,nie stricte depresant 🤣
Przed stresującymi syt.nie przełknę kęsa.Ale PO,gdy juz gula w gardle znika,dostaję wilczego głodu.Jakos tak odreagowuję.
Nie przyjmuję trójpierścieniowych antydepres.bo zwiekszają apetyt(u mnie bankowo w każdym razie).
A dziś się czuję mega potrząchnięta przez Tunridę i chyba podejmę terapię.
Czas zacząć pracować nad sobą.Znaleźć sobie cel.
Dziś zaczynam wiosenne bieganie.Mam zamiar wbić się za jakiś czas w ukochane jeansy,które zalegają szafę z przyczyn obiektywnych.
Tina , Złota nie można siadać na tyłku w czasie śnieżycy,bo wtedy bankowo zasypie na amen!
Może też spróbujcie znaleźć jakiś chocby mini cel,by sie pobudzić do życia.
Grunt to ZACZĄĆ.
Mój problem polega na tym, że ja nie potrafię jeść konkretnych posiłków (obiad) w samotności. Przegryść jakieś słodycze, czy owoce potrafię jeszcze w siebie wmusić jakoś, ale śniadania czy obiadu nie. Niestety w chwili obecnej problemy rodzinne mam i nikt ze mną nie chce jeść, do baru iść sama nie potrafię- kombinuję jak zaczepić się na jakieś towarzystwo do jedzenia, nie zawsze sie to udaje...i takim sposobem schudłam 10 kg, dzisiaj lekarz kazał mi przynieść zaświadczenie, że nie mam anoreksji 🙁
Uwielbiam jeść w towarzystwie,ale też często sie nie zdarza.
Co do samotnego wyjścia do baru,czy McDonalda - nie ma mowy.Blokada.
Czyli nie jestem nienormalna? Ale niestety są osoby, które tego nie rozumią, uważają że to moje widzimisie, że celowo sie głodzę. Faktem jest, że nie mam apetytu i na nic ochoty, ale walczę żeby coś zjeść tylko nie mam z kim;(
Na mnie "terapia wstrząsowa" nie działa. Jeszcze bardziej paprze mi nastrój.
Co do jedzenia to jem byle jak- albo nic praktycznie, albo jakieś śmieci.
Terapia wstrząsowa nie działa natychmiast prawie nigdy.
Refleksja przychodzi później. Wtedy kiedy ustąpi pierwsze uczucie żalu, czy złości.
A co robić, jak z otoczeniem nie można podzielić się swoim problemem, tylko trzeba go tłamsić w sobie? Mi niestety nie ma kto zrobić terapii wstrząsowej, a osoba która mi to zafundowała nie rozumie mojego stanu.
Iść do osoby kompetenej do tego, by z nią o tym wszystkim rozmawiać- do psychologa. 🙂 Ma to tę wyższość, że na tych spotkaniach oprócz rozmowy masz szansę się leczyć.
Mnie wstrząśnienie wirtualne zaaplikowane przez Tunridę zaowocowało postanowieniem wyjścia do psychologa.
Skoro sama sobie średnio radzę,a leki nie sprawiają,ze problem znika,to chyba najwyższy czas zacząć pracę nad sobą.Pracę z fachowcem w tej dziedzinie.
W moim przypadku terapie wstrząsowe od osób niewykwalifikowanych dawały odwrotny skutek.
I jeszcze jedno. Wolałam strzelić dwa piwa wśród znajomych,zatopić w nich problem,wyluzować się,pośmiać,... niż podjąć właściwe leczenie.
Ale to nie jest droga.
Nazajutrz po takim wieczorze,problemy,lęki,nerwy urastają do niebotycznych rozmiarów.
p.s. plan biegania wieczornego spełzł na niczym(przynajmniej dziś),zadyszka i normalnie wstyd wśród innych jogingowców.
Cóż,warto próbować dalej.
Mnie tez kopnełyscie w tyłek odnosnie zawalczenia o siebie.. Po raz pierwszy czuje ze nie mam wyjscia, aktualnie jestem na etapie takim ze czuje sie na jakiejs załosnej granicy swiadomosci. Jutro czeka mnie dluzsza podroz samochodem, samodzielna, ajk wrce zywa to napisze, bo absolutnie nie czuje sie na siłach. Tylko dlaczego w ciagu paru dni sie AZ tak pogorszyło? 🤔 Tego nie moge zrozumiec.
A dlaczego wczesniej nic z tym nie robiłam? Siostra miała juz mase psychotropow i terapii i widze ze nic to nie daje..
Zawsze moja terapia były konie, skuteczną. A odkad je rzuciłam 'z rozsądku' zreszta, to jest juz tylko gorzej i gorzej...
Teraz próbuje nieśmiało wrocic. Ale umiem to juz robic tylko 'byle jak' i nie wiem czy taką rzeczywistoscią jeszcze bardziej sie nie wkopie...
Dla mnie odskocznią zawsze były zwierzęta i one daway siłę, a jak już nie wiem gdzie sie podziać to chodzę, chodzę, chodzę- marszem potrafię robić masę kilometrów, bez celu byle iść. Teraz sobie uzmysłowiłam- chyba sie nie zamieniam w Forest Gumpa 🤔
moge tylko powiedzieć, ze jak faktycznie podejrzewacie u siebie deprę - IDZICIE po leki - u mnie diametralna zmiana po braniu leków - naprawdę
oczywiście nie rozwiazują one problemów - od razu nie ma sielanki, ani nie jest super
ale jest o wiele, wiele lepiej!
zwlekałam bardzo długo - około roku z pójściem do psychola - i żałuję - bo mi rok z życia wypadł!
Tania- jest naprawdę różnie. Jedni sięgają niepotrzebnie. Inni znów niepotrzebnie zwlekają z leczeniem cierpiąc miesiącami. Decyzję komu dać leki a komu nie, podejmuje lekarz.
Przyczyny nadużywania leków przeciwdepresyjnych są moim zdanie dwie 1) często w poradniach państwowych lekarz ma zbyt mało czasu na chorego. Łatwiej zlecić leki niż mozolnie tłumaczyć i przekonywać chorego, że powinien zacząć od terapii- dla jego własnego dobra. 2) NIE MA możliwości prawdziwej terapii przez psychologów mających odpowiednie wykształcenie do prowadzenia takiej terapii. W dużych miastach są psycholodzy na fundusz, a małych miastach nie ma ŻADNYCH, którzy potrafią przeprowadzić taką terapię. ( w moim mieście jest jeden psycholog który jest w trakcie takiego szkolenia, cała reszta ogłaszających się psychologów nie ma takich uprawnień, nie ma superwizorów) A osób które powinny odbyć taką terapię- cała masa. Z braku możliwości terapii, wolę dać leki, niż nie dać NIC. Przykre ale prawdziwe.
takie jest moje zdanie