Depresja.
No, to dałam czadu. Dziś nic nie załatwiłam. Nie pojechałam.
A dlaczego?
Od 4tej nie spałam, albo usypiałam i śniły mi się urzędy, długie kolejki i ciągłe rozmowy n/t dzierżawy.
Obudziłam się, zaczęłam głęboko oddychać, no żeby się uspokoić.
Stwierdziłam, że pójdę do WC. Szłam ledwo, ledwo. Cała się trzęsłam.
Mama miała w domu Deprim, chciałam go znaleźć i wziąć, ale nie znalazłam i przez ten moment, który stałam przy szawce z lekami, nogi zrobiły mi się jak z waty, dostałam mega trzęsawki i ciemno przed oczami.
Szybko usiadłam, odpłynęłam sobie na jakąś chwilę.
Po czym szybko zgarnęłam 2 tabletki apap noc (żeby usnąć jeszcze....), wodę mineralną i ledwo doszłam do łóżka.
No i przy tym wszystkim oczywiście było mi niedobrze, brało mnie na zwrócenie pustej treści żołądka.
Ale nie dam się, jutro jadę. 😤
tunrida, 🙇 za wiedzę (bo "moja" to tylko z TV :icon_redface🙂. Ale rozmowa była "jak odróżnić opętanie?". Przy opętaniu żadnych zmian w mózgu nie powinno być.
Taka refleksja: czy badania nad chorobami "psychicznymi" nie byłyby bardziej zaawansowane gdy by nie paniczny strach nad badaniami mózgu? dlatego, ze w mózgu mało co potrafimy zmienić?
Skany mózgów schizofreników przedstawione w TV były przerażające: postęp zmian, okresy stagnacji, przyspieszenia - podobno wszystko zgodne z "zewnętrznymi" objawami choroby. Monitorowane przez lata.
Rozumiem, że przejście od badań do diagnostyki jest nieproste, ale...
Nic, pewnie odezwała się moja odraza do funkcjonowania służby zdrowia w PL (pewnie nie tylko w PL, ale co mnie reszta świata obchodzi) gdy chodzi o coś poważnego. Już to widzę: atak schizofrenii i badania na tomo - po 1/2 roku oczekiwania?
Tu kochana nie ma co bić pokłonów, bo właśnie jestem załamana swą jakże wielką niewiedzą na kilkanaście dni przed egzaminem. 😡 I nie ma w tym żadnej kokieterii. 🤔 Wiem, że masy rzeczy nie wiem. 😡
Na prawdę...wszyscy by chcieli by to było tak prosto, że strzelasz tomografię, patrzysz na skana mózgu i masz diagnozę jak wół- schizofrenia. Dajesz leki, uzyskujesz remisję i masz stagnację obrazu. Pacjent odstawia leki, stan się pogarsza i na skanie BACH widać wszystko czarno na białym.
Albo ten program był jakiś nie halo, albo ja naprawdę nie powinnam się szykować na ten egzamin. 😉
Poziom leczenia jest beznadziejny, ale nie jest to spowodowane niskim poziomem wiedzy- tak uważam. Wiedzę polscy lekarze mają na wysokim poziomie. Tylko zbyt niskimi nakładami na diagnostykę i leczenie ( 😉 i pensje lekarzy pracujących w PAŃSTWOWYCH komórkach [i nie mówię tu o lekarzach rodzinnych], które to pensje przekładają się na konieczność dorabiania w kilku innych miejscach, co z kolei wpływa na brak czasu, na myślenie o pacjencie, na wypalenie zawodowe, wyczerpanie, na wzrost drażliwości, obojętności itd itp) Ale to nie ten temat. 😉
Wistra- a Ty zamierzasz długo jeszcze tak czekać aż Ci się samo poprawi, czy jednak przejdziesz się do lekarza?
ps. a dlaczego zakładasz, że przy opętaniu nie będzie żadnych zmian w mózgu? Po pierwsze nie ma osób zdrowych, tylko są niezdiagnozowane. osoba z zanikami w mózgu również może nagle zostać opętana, nie? 😉 Jedno teoretycznie przecież nie wyklucza drugiego, nie? Za prosto by było na świecie, za prosto.
Hehe 😀iabeł: Ty to dopiero jesteś optymistką 😁
To było na jakimś science jako niedawna sensacja - gdzieś z zeszłego roku. Jeśli tak - to nie miało jeszcze prawa zawędrować do podręczników akademickich.
Pesymizm to moje drugie imię. 😀iabeł:
I weź mnie tu nie strasz, bo mnie wszelkie nowinki też obowiązują.
Dobra...spadam się uczyć bo tu to ja se mogę błyszczeć. Ciekawe jak zabłysnę tam gdzie powinnam. 🤔 :emot4:
Tunrida, muszę zadzwonić i się umówić, bo jak widać z wychodzeniem z domu u mnie kiepsko 😵
No i dalej nie wiem, czy iść do psychologa, czy psychiatry?
A nie ma już czegoś takiego jak "Poradnia zdrowia psychicznego"? Wtedy tam mogłabys zdecydować do jakiego specjalisty konkretnie.
No mam, i właśnie tam chcę iść.
Ale mogę się zarejestrować albo tu albo tu 🙄
Wybrałabym psychiatrę - zawsze może odesłać do psychologa.
zgadzam sie, psychiatra lepszy.
Choc u Ciebie juz chyba lepiej, nie Wistra? 😉 :kwiatek:
snami sie nie przejmuj, mnie tez ostatnio maltretuja koszmary, snia mi sie jakies okropne rzeczy i spac nie moge. Ostatnich kilka nocy spalam przy wlaczonym swietle, przy zgaszonym nie dawalam rady zasnac.
zreszta w takie zimno to wcale sie nie dziwie, ze nie chce sie wychodzic z domu 👀
Wistra, też bym na Twoim miejscu szła do psychiatry - bo to lekarz. A u Ciebie hormony/zdrowie pewnie się przykładają do całokształtu. Więc przyda się ktoś, kto przez studia medyczne przeszedł i choćby ogólnie ogarnie temat. (Mdłości i zasłabniecie - to też mogą być hormony. O reszcie się nie wypowiadam.)
Okej, zmykam do łóżka.
Ale jak mnie znów od 4 będzie nosić, to tu przyjdę.
Przyjmiecie mnie, coooo?
Jasne 😉
Poza tym znajac mnie, powinnam tu byc, ostatnio jak w zegarku sie budze ok. 4😲0 nawet jesli wczesniej uda mi sie zasnac.
Ludkowie, wróciłam.
I mam bardzo mieszane uczucia.
Z jednej strony, tuliłam tę kluchę (dałam się skusić Właścicielce na pojechanie z Nią do stajni), w ogóle kobitka super, wszystko nt dzierżawy wiem no i super.
A z drugiej strony smutno, bo nie mam na razie pracy, a dzierżawa trochę kosztuje. Więcej niż myślałam 🙁
ja mam depresje przedmaturalna i ciagle ataki paniki ze nie zdam 🤔wirek:
Nav, a co się stanie jak nie zdasz? Umrzesz? Diabeł zgłosi się po Twoją duszę? Rodzina się Ciebie wyrzeknie? Jeżeli tak- to faktycznie powinnaś się martwic. Niezdanie matury to nie jest koniec świata- masz co najmniej 5 szans, by to poprawić. Przez ten rok można przygotować się ponownie, iść do pracy, podrózować.
Że niby stracony rok? Ludzie rezygnują ze studiów po 4-5 latach. To znaczy, że ten czas był stracony? Z resztą- z moich doświadczeń wynika, że do zdania matury nie potrzebne są ani wielkie umiejętności ani ogromny intelekt- większość przeciętniaków jednak ją zdaje. Trzeba nazywać strachy po imieniu, wtedy przestają być takie ogromne.
Wistra, a nie da sie nic wynegocjowac z wlascicielka? pogadac? przeciez jej tez zalezy na wydzierzawieniu tego konia.
Averis - z rodzicami nic nigdy nie wiadomo 😎 moze ja wyrzuca z domu 😀iabeł:
😁 😁 😁
matura jak kazdy egzamin - kazdy sie troche boi. ale ostatecznie zawsze sie ja jednak zdaje. Mi wszyscy wrozyli ze nie zdam (zdawalam miedzynarodowa, nie polska, ja zdac troche trudniej), a ja wiedzialam ze zdam. Szlam bardzo na luzie, bo od kiedy niby to gadanina innych sprawia, ze nie zdaje sie matury?
zdalam powyzej sredniej klasowej 😁
Ale mam wahania nastroju.
Normalnie chcę już jutro, żeby się dowiedzieć, czy mnie do tej pracy przyjmą i czy ta praca w ogóle coś warta.
Jakoś tak w środku coś mi mówi, że on będzie mój. 😜
Averis, no niby umrzec nie umre, ale jednak to mnie nie ustawia za bardzo, nie zdac jej. Poza tym boje sie, ze wszyscy zdadza, tylko ja pojde na kase w Tesco 😀
wyrzucic nie wyrzuca, ale nie beda mnie utrzymywac, co tez jest troche problematyczne 😉
na logike wiem, ze wiekszosc zdaje i kazdy rocznik przezywa to samo, ale czasem mam taka panike, ze na przemian placze i sie smieje 😵
Nav - spojrz na to z innej strony 😉 masz rok wolnego 😎 wiesz jak ja chcialam sobie zrobic rok przerwy przed studiami? 😁
no ale sie nie udalo :/
Nav, zdziwiłabyś się ilu ludzi po studiach pracuje fizyczne 😎 A jak nie będą Cię rodzice utrzymywać, to pójdziesz do pracy- to akurat najmniejszy problem, bo praca jest, tylko wymagająca dyspozycyjności. A z tym u Ciebie nie będzie problemu 😉
wistra, mnie też coś tak mówiło i co? Siedzi to to czarne w stajni i patrzy tym maślanym wzrokiem 😁 Nie miała baba kłopotu, to kupiła sobie konia 😎
Wiecie co? Zanim zaczniecie podejrzewać depresję - wyśpijcie się porządnie, wyleczcie przeziębienie, doczekajcie do końca miesiączki (lub do początku :hihi🙂 i... najedzcie się porządnie pysznych, zdrowych rzeczy. Bo może okazać się, że przerażający dół - to tylko brak cukru we krwi 😀iabeł:
halo - albo przesladujacy pech co gorsza 😁
ja nie pokusilabym sie o stwierdzenie ze na przelomie grudnia 2008 i stycznia 2009 mialam depresje (bo nie byla to depresja sama w sobie), ale bieg wypadkow i moj "totalny brak wplywu na nie" mnie przytlaczal. Byl dom, gdzie byli dziadkowie, pies, konie i znajomi - i tam bylo w miare ok, byl Londyn, gdzie bylo znosnie i bylo "tam", czyli studia, gdzie nie dawalam rady zyc. Potrafilam spac kilka dni, nie wychodzic 2 tygodnie. Na zajeciach bylam sporadycznie. I bylam pewna ze to pech i nie moja wina. To wszystko mnie przytlaczalo po prostu i nie reagowalam na "wez sie w garsc". Nie umialam.
A potem z tej mojej marnej walki o swoje wyplynelo jedno, malutkie zwyciestwo. I nagle okazalo sie ze prawie caly rok ciezkiej pracy nie poszedl sie pasc. I dopiero wtedy potrafilam wziac sie w garsc. Na tyle skutecznie, ze nagle wszystko stanelo na glowie.
A pech jest sobie tak, jak byl i tylko sie czasami wkurzam, ze nie idzie dokladnie po mojej mysli 👀 ale mam nadzieje, ze ta czarna dziura mnie nigdy nie dopadnie. Nie wracam tam. Za nic.
Z resztą- z moich doświadczeń wynika, że do zdania matury nie potrzebne są ani wielkie umiejętności ani ogromny intelekt- większość przeciętniaków jednak ją zdaje.
Właśnie dlatego, niezdając nowej matury, narażasz się na ogromny wstyd. Przed rodziną, znajomymi. I Averis, Ty też się nią stresowałaś (wynikami chyba szczególnie- jak każdy), dlatego ja rozumiem zdenerwowanie Nav.
Praca dla człowieka ze średnim, niepełnym wykształceniem zawsze się znajdzie, ale nie będzie to raczej praca marzeń i zazwyczaj mało płatna.
Zapomniałam dodać: ale fakt faktem- do depresji tego porównać nawet nie można 😉
Scottie, stresowałam się- owszem. Mnie bardziej chodziło o to, że Nav napisała, że ona wpada w panikę na pograniczu depresji. A to nie jest tego warte 😉
Macie rację, że depresja to poważna choroba, a mi zapewne do niej daleko.
Niemniej jednak 😵
złapała mnie jakaś chyba po zimowa chwilowa depresja 🙄 zacznę od tego że przychodze ze szkoły śpie po 4-5 godzin, nic mi się nie chce, nie mam żadnej motywacji do zrobienia czegokolwiek, wszystko mnie denerwuje, ludzie mnie tak irytują-moi najbliżsi znajomi, rodzina ze od tygodnia w ogóle nie wychodze z domu. Jak gadam to tylko góra z dwoma osobami na gg. Wkurza mnie nawet to że chce mi się jeść i jest mi gorąco 🙄
mi się też chyba zaczyna depresja 😕 najpierw 7 mcy leczyłam konia a jak miesiąc już zaczęliśmy jeździć to jestem unieruchomiona, leżę - sztywnieje mi cały kręgosłup do nóg, rtg nic nie wykazuje, biorę zastrzyki wszystko mnie boli, dobrze że mój kochany mąż się zajmuje mną i koniem a dla mnie osoby która codziennie była w stajni u konia po pracy to jest nie do zniesienia .... dzisiaj miałam jechać popatrzeć chociaż na nich, tak strasznie się cieszyłam ale nie mam siły jednak, czuję się tak słaba że ledwo co chodzę, we wtorek znowu lekarz,
po prostu jakaś masakra, płakać mi się tylko chce
zajmuje się chociaż szukaniem siodła to mnie zajmuje bo inaczej to bym zwariowała 🙁 chcę już być zdrowa bo nigdy tyle chyba w domu nie siedziałam - wolałabym już do pracy i do jazdy wrócić 🙁 odechciewa się wszystkiego
Dziewczyny, chyba brak słońca nam pomaga głębiej wpadać w dołek.
Coraz więcej osób właśnie teraz traci chęci do życia.
Mnie też od kilku dni bierze. Czuję się zmęczona. wszystko mnie boli, wszystko denerwuje. Ciągle chce mi się płakać.
Na nic nie mam ochoty.
Wiem, że w moim przypadku to przez przepracowanie i niestety, ale nie mogę nic na to poradzić i przez pewien czas, muszę się jeszcze pomęczyć.
Chciałam dziś po robocie pojechać do konia, bo zatęskniłam, ale nie miałam siły.
Jestem wypompowana. Chyba zacznę chodzić do solarium- to mi zwykle pomagało.
Faszeruję się czekoladą, ale nie wiele daje.
Macie jakieś sposoby na złagodzenie "osmętnicy"? 😉
Mnie też od kilku dni bierze. Czuję się zmęczona. wszystko mnie boli, wszystko denerwuje. Ciągle chce mi się płakać.
Na nic nie mam ochoty.
Wiem, że w moim przypadku to przez przepracowanie i niestety, ale nie mogę nic na to poradzić i przez pewien czas, muszę się jeszcze pomęczyć.
Podpisuję się pod każdym słowem.