Rzadko się tu odzywam, ale często Was czytam i oglądam (zwłaszcza oglądam). Mam konia półzimnokrwistego i od lat miałam problemy z dopasowaniem siodła. Koń jest okrągły, bezkłębowiec, do tego szeroki (ale też bez przesady, znam szersze zimniaki). Przerabiałam siodło klasyczne jakiejś marki NN (wtedy nie miałam pojęcia o tym, że jest coś takiego jak rozstaw łęku, ale nie linczujcie mnie za to). Potem było siodło west (też za wąskie, udało mi się nawet połamać terlicę, potem okazało się, że w zapasowym siodle tym klasycznym też jest połamana). Także krzywdziłam swojego konia dość długo i bezwiednie. Potem doznałam olśnienia i kupiłam siodło west bezterlicowe, oprócz notorycznego przekręcania się siodła podczas wsiadania było ok - koń był ewidentnie rozluźniony. Koń zaczął od roku pracować więcej i się rozbudował - zamówiłam łęk jeszcze szerszy, mierząc do miarki. Siodło mi zjeżdża do przodu, niezależnie od użytego łęku, czuję, że koń się ostatnio zrobił sztywny i wręcz "zblokowany" na przodzie. Na początku mi się wydawało, że może osiodłałam za bardzo z przodu, co skorygowałam w czasie jazdy. Niestety siodło zjechało mi po kilkunastu minutach. Czy mam próbować podogonia? Czy szukać siodła? Czy "ciąża spożywcza" mogła spowodować przesuwanie siodła? Niestety, u mojego konia mogę brać pod uwagę chyba tylko siodła pod wymiar co wiąże się z kosztami :/ Najbardziej aktualne foto (jeżdżę obecnie bez napierśnika, bo wcześniej z tym siodłem miałam problem kompletnie odwrotny). Poza tym, gdy cofnę je do tyłu (na foto widać, że jest BARDZO na przodzie), to mam wrażenie, że obijam konia po nerkach :/