Potwór w rodzinie

To jak tam chcecie, niech będzie nieukryty. Ja się nie upieram.
Mnie zastanawia to, jak potwór staje się potworem. I dlaczego jest potworem dla najbliższych a nie jest dla obcych/znajomych.
Co go popycha czy pozwala mu sądzić, że może sobie pozwalać na złe zachowania? I wychodzi mi, że właśnie ta PEWNOŚĆ, że najbliższy mu nic złego nie zrobi. Bo to rodzina. Bo są zasady. Bo-co powiedzą sąsiedzi.
To trochę może podobnie jak np. z nauczycielem. Teraz to już nie wolno bić dzieci w szkole, ale ja pamiętam czasy, kiedy taka wściekła pani łamała na uczniach drewniany wskaźnik. Uczeń obrywał i milczał, bo wiedział, że tak ma być i już. Czy dzięki temu łatwiej przyswajał ułamki? Wątpię. Ale zasada: władza i sługa działała.

Wracając do deprywacji. Co by było, gdybyśmy "wyzwolili się"? No co przeznaczylibyśmy uwolnione zasoby? Czas, energię, fundusze, tłumione strony osobowości, odzyskane zdrowie, ulgę emocjonalną, możliwość robienia co tylko dusza zamarzy? NA CO? Jak wyglądałoby nasze życie BEZ potwora? CO jest warte "unicestwienia potwora"? CO daje gwarancję, że naprawdę warto, że nie poszukamy piorunem tego samego schematu?



ale dlaczego na cokolwiek przeznaczać te zasoby?

myśle, że mylimy dwie rzeczy - opiekę nad starszą osobą, która jest naszym obowiązkiem - i zabiera sporo czasu i energii (obojętnie czy ta osoba jest miła czy nie), a życie z "potworem" /rodzicem, dzieckiem,współmałżonkiem, sąsiadem, szefem itd/
Może nie mylimy, tylko opisujemy różne Potwory. Opieka nad Potworem, który był nim od zawsze a teraz stał się zależny i bezradny to tez zadanie. I to takie, które trzeba wypełnić do końca.
Mnie zastanawia to, jak potwór staje się potworem. I dlaczego jest potworem dla najbliższych a nie jest dla obcych/znajomych.


To jest bardzo ciekawy aspekt problemu.
Mnie też zawsze to interesowało. Gdzie są poczatki takiego zachowania?

Do mnie osobiście przemawia teoria braku prawdziwych uczuć. Potwór na wczesnym etapie swojego życia był niedokarmiony/ zagłodzony uczuciowo.
Nie odczuwał miłości ze strony rodziców/ opiekunów tylko powinność zachowań zgodnych z ich oczekiwaniem. Musiał zachowywać się tak, jak rodzice tego oczekiwali. Inaczej kara.

Dlaczego potwór jest potworem dla najbliższych a nie jest dla obcych (dla obcych kreuje sie wrecz na osobę życzliwą, pomocną)?
To jest prawdziwy fenomen. Zauważam to wyraźnie.
Potwor ma jakby dwa równoległe oblicza.

Też chcialabym wiedzieć dlaczego tak się właśnie dzieje....
Damarina: właśnie dlatego przywołałam tu przykład nauczyciela. Bo znam osobiście panie, które w szkole były prawdziwymi okrutnymi osobami, a prywatnie były przemiłe i sympatyczne. Coś? Władza? Pozwalało im na takie zachowania. No i oczywiście IDEA kształcenia. To było wytłumaczenie wszystkiego. Lały dzieci dla ich dobra we własnym przekonaniu.

Ale i inaczej. Potwór potrzebuje poczucia, że wszystko kontroluje. Tylko wtedy czuje się bezpieczny. Mój Potwór wydaje polecenia w nawet najbardziej drobnej sprawie. Musi mieć wpływ. Wtedy jest spokojniejszy. Ja się co roku śmieję (bo już nawet nie walczę) z awantury o...kolor chryzantem na grób. Nigdy nie trafiłam we właściwy. Wszystkie możliwe próbowałam dopasować i zawsze słyszę, że nie taki.
Może Potwór składa się z lęków? Własnych demonów? I czuje się bezpiecznie tylko tam, gdzie myśli, że ma kontrolę?
szemrana chyba wszystko zależy od charakteru. Mój potwór psychiczny próbował mnie złamać wiele lat. Byłam na miejscu  twojego brata. Podniosłam się i jestem bardzo silną osobą i wiem czego chcę. Wypracowałam system obronny, bardzo skuteczny- ignorancja i wyłaczenie emocji. Teraz wierzę w siebie i nawet po cichu dziękuję mojemu potworowi, że taką mnie stworzył. Szybciej dojrzałam, stałam się zaradna, prę do przodu, czasem po trupach i wtedy to ja staję sie tym potworem, ale właśnie pamiętając o tym jaki on był, staram się nie powielać zachowań. Łapię się na tym, że jestem bardzo podobna, ale chcę to zwalczać, niekiedy nie wychodzi, ale mam świadomośc problemu i od tej świadomości chyba powinno się zacząć.
U mnie w rodzinie wszyscy mamy zadatki na bycie potworem. Mam despotyzm we krwi, moja babcia do której jestem bardzo podobna, w dniu śmierci dyrygowała i kontrolowała, że nie tak mam te filiżanki na tej tacy postawić, tylko tak... 😁
Muszę się bardzo pilnować, żeby nie narzucać, nie dyktować i nie rządzić. Okropne to jest.
wg. mnie każdy z nas jest po trochu potworem - wykluczając skrajności typu bicie w rodzinie, i już taką mega przemoc - każdy z nas swoim zachowaniem może kogoś zranić
Czy potwór sie rodzi? Nie. Po części jest to np. charakter - dominujący, apodyktyczny. Dla jednego akceptowalny, dla innych nie.
[quote author=halo link=topic=93379.msg1966385#msg1966385 date=1388612241]

Wracając do deprywacji. Co by było, gdybyśmy "wyzwolili się"? No co przeznaczylibyśmy uwolnione zasoby?


ale dlaczego na cokolwiek przeznaczać te zasoby?

myśle, że mylimy dwie rzeczy - opiekę nad starszą osobą, która jest naszym obowiązkiem - i zabiera sporo czasu i energii (obojętnie czy ta osoba jest miła czy nie), a życie z "potworem" /rodzicem, dzieckiem,współmałżonkiem, sąsiadem, szefem itd/
[/quote]
A wiesz, Dodo, ciekawe, że właśnie Ty podniosłaś temat.
Chciałam Ci wcześniej, po którymś poprzednim Twoim wpisie, zadać pytanie, ale trochę nie wiedziałam jak. Bo nie chodzi mi o jakieś podważanie Twojej historii, odczuć, o ocenianie. Nie chodzi mi o Twoje wybory, pewnie robisz to, co jest najlepsze dla Ciebie, dziecka.

Zrozumiałam, że od Twojego osobistego potwora się odcięłaś. Tak wewnętrznie, w sensie odpępienia - ale także oddzielenia swojej codzienności. Tylko zaczęłam się zastanawiać, czy nie ma w tym jakichś ukrytych kosztów, jakiegoś uchodzenia energii "w kosmos".

Chyba zawsze odnosi się cudze historie do siebie i tak mi wychodzi, że odcinanie się od złych emocji jest możliwe, ale męczące. Że zabiera ileś tam energii. Takie odcinanie, z którego nawet nie zdajemy sobie sprawy świadomie. Tłumienie złości, żalów, rozdrażnień itd. I nie dość, że męczące, to jakby ucinało emocje z obu brzegów spektrum. Taka stabilizacja pośrodku?

Może u Ciebie to tak nie działa, może naprawdę nie masz już żadnych emocji. A może tam coś siedzi - i jednak drenuje, jest jakaś cena za postawę "odciełam się" i jednoczesne życie jakoś tam jednak razem. I może jak już przyjdzie czas definitywnego odcięcia się, to jakiś energetyczny bonus będzie 😉
Julie, wiesz, co innego trzymać mocno stery a co innego zapamiętywać słabe strony ofiary i tam ją kopać.
Mocny lider w rodzinie to oparcie i skarb. A potwór to koszmar. Znów z opowieści mojej kuzynki:
- miała być świadkiem na ślubie, była młoda, pierwsze duże wyjście. I jakoś tam się usiłowała wystroić na ile mogła.
I naiwnie spytała swoją mamę-potwora o radę w uczesaniu. Bo Mama. To poradzi. Usłyszała:
- JA to w twoim wieku byłam piękna, och.. tylu kawalerów się starało.... A ty? Masz tę gębę po ojcu. Nic z tym nie zrobisz.
I kuzynka, jak pamiętam, zawsze chodziła czerwona jak burak i się owej "gęby" wstydziła.
A była ładną kobietą.
Mnie, w dzieciństwie, mój Potwór rzekł:
-Hi!Hi! Po kim ty masz ten kolor oczu? Hi!Hi! Zupełnie jak ... pies. Hi!Hi!
I ja oczy spuszczałam zawsze. Bo wstyd. Mam szmaragdowe ze słonecznymi obwódkami wokół źrenic. Piękne. Ale o tym się dowiedziałam sto lat później od koleżanki.
Teodora, oczywiscie, że będzie bonus energetyczny i pozytywne zmiany.
Ale jakiejś rewolucji nie planuję typu : wyjadę na koniec świata, zacznę chodzić na balet, popłynę ratować wieloryby.
Julie, wiesz, co innego trzymać mocno stery a co innego zapamiętywać słabe strony ofiary i tam ją kopać.
Mocny lider w rodzinie to oparcie i skarb.

A jak jest czterech mocnych liderów...? 😵

Okropne z tymi "oczami jak pies". Aż takimi potworami moi rodzice nie byli/nie są. Ale ciągłe porównywanie do lepszych dzieci znajomych i ciągłe powtarzanie, że życie składa się z obowiązków a nie z przyjemności... Byłam strasznie nieszczęśliwa jako dziecko i mam o to wielki żal.
Averis   Czarny charakter
02 stycznia 2014 10:25
Chciałam tylko uczulić na takie myślenie, że dzięki potworowi jest się silnym. Jest się silnym POMIMO potwora. Mocna psychicznie jednostka nie złamie się, ale i tak część siły straci.  Ktoś słaby nie podniesie się wcale. Trochę jak kamienice, które przetrwały wojnę. Mądrze kochający i ciepły rodzic wzmocni swoje dziecko  milion razy bardziej, niż najzimniejszy wychów. Bo dziecko nie będzie marnowac  sił na strach i udowadnianie całemu światu, że Jednak jest coś warte.
Averis to bardzo odważne stwierdzenie. Tyle jest zależności ile indywidualnych istnień.

Mówią, że jestem silniejsza dzięki mojemu potworowi.


Ciekawa jestem jak długo będę taka "silna"
Bo niby się odcięłam, wytoczyłam granicę. Wiem, że nie jestem winna.
Ale boję się że kiedyś pęknie to co się nazbierało.



edit: Poprzednia wersja twojego posta miała dla mnie inny wydźwięk 🙂
Z oczami to takie light.  😉
Taka historyjka:
Potwór chory poważnie. Zapalenie płuc. Gorączka, kaszle. Jadę wiele godzin pociągiem zabrać do siebie do domu. Wraz z suką marki doberman-agresywną, nie znającą smyczy ni kagańca. Do tego tona bagaży . Auta nie mam. Zima, noc, zamieć, dziki tłum. Ja do dziś nie wiem jak ja tego dokonałam. Jedziemy. Pies się rzuca z kłami na współpasażerów non stop. Potwór kaszle i ma wypieki. Podróż trwa około 9 godzin. W połowie drogi udaje mi się wymusić na kierowniku pociągu postój na psie siku! Karmię, poję sukę i Potwora. Sama nic nie jem od dwu dni. Kontrola biletów. Potwór oznajmia:
- No, dobrze, że pan się zjawił (konduktor). Proszę zwrócić uwagę córce, że psa tak nie wolno szarpać. Wie pan, ona ma niby (sic!) dyplom lekarza weterynarii, ale zwierząt to ona nigdy nie lubiła.
Szach i mat!
Inna:
Potwór znów chory, wycinają mu woreczek. Ja z maleńkim synkiem maszeruję dwa/trzy razy dziennie do szpitala. Znów zima. Odległość tak 4 przystanki. Gotuję kleiki bo w szpitalu nie ma kuchni dietetycznej. Na węglowej kuchni. Noszę całe jedzenie. Pomagam się umyć. Stacjonujemy w lodowatym domu. Znów auta nie ma, pieszo z małym dzieckiem. Telefon. Przyjaciółeczka Potwora:
-Hanka! Byłam u twojej mamy. Jeśli nie umiesz ugotować kisielu to ci podpowiem, że na torebce jest przepis. Mama ma taką ochotę na ten kisiel. Mogłabyś chociaż to dla niej zrobić.
I dalej. Szpital. Rozmowa z lekarzem. Rozmawiam, pytam.
Potwór z lóżka:
-Panie doktorze! Ze mną proszę rozmawiać! Ona i tak nie rozumie co pan do niej mówi!
Zaznaczę, że w opisanych sytuacjach Potwór był młodszy niż ja teraz. Czyli nie zdemenciała staruszka.


Averis   Czarny charakter
02 stycznia 2014 10:35
kajpo, ale kto tak mówi? Chyba chodzi o to, jak ty sama czujesz. Z resztą to takie teoretyzowanie. Nigdy nie dowiemy się jacy bylibyśmy bez potwora. Mimo takiego ojca też jestem niezależna i takie tam. I co z tego. Z normalnym rodzicem byłabym tak samo zaradna ale wiem (ja jako ja), że z pewnością szczęśliwsza.
Ja się zgadzam z Averis. To tak jak to mówienie o biciu z perspektywy czasu. Rodzice mnie bili, ale dzięki temu wyrosłem na porządnego człowieka. Gdyby nie bili to byś nie wyrósł? Wyrósłbyś, tylko bez tych wszystkich kosztów w postaci agresji w stosunku do własnych dzieci, tłumionej złości, poczucia poniżenia zamienionego w jakieś emocje wtórne... Nie lubię takiego gadania, ale też rozumiem skąd wynika.
Ja też się w pełni zgadzam z Averis.
ooo, Tania, jak tam mam codzienie, albo prawie codziennie  😂 ale mnie to śmieszy już, bo pokazuje słabość (nie moją) i bezradnosć (nie moją)
Dlatego dopisałam, że przed edycją twój post miał dla mnie inny wydźwięk. Że ofiara "zyskuje" na tym że potwór ją ukształtował jako osobę zaradniejszą - tak w dużym uproszczeniu.

Kształtowanie osobowości to skomplikowany proces zależny od wielu czynników. Potwór jest tylko jednym z nich. Sądzę, że byłoby mi lepiej bez niego, może nie miałabym lęków i  myśli że znów nie dam rady mimo ze stoi przede mną proste zadanie a i tak mnie przerasta.
ooo, Tania, jak tam mam codzienie, albo prawie codziennie  😂 ale mnie to śmieszy już, bo pokazuje słabość (nie moją) i bezradnosć (nie moją)

Mnie po latach też śmieszy. Ale i tak zawsze mam nóż wbity w serce. Do dziś.
Moja babcia była taka jak mama Tani - albo jeszcze gorsza. Do samej śmierci. Źle się o zmarłych nie powinno mówić, ale jak widzę, co zrobiła z moją mamą i jej rodzeństwem pod płaszczykiem ynteligenckiej dobrze wyglądającej rodziny to.... no wkurzam się.
Ja poświęciłam dużo czasu, żeby Potwora zrozumieć. I wyszło, że wojna/okupacja. Dominujący ojciec. Choroba i śmierć matki. Nieudane małżeństwo. Niechciana ja. Niespełnione aspiracje zawodowe. No wszystko starałam się zrozumieć.
Czy to usprawiedliwia dokuczanie małemu, grzecznemu dziecku? Drwiny. Zaniedbania. Nie wiem. Jakieś to słabe mieć takiego rywala.
Co się trzęsie ze strachu i jednocześnie tak bardzo czeka na jakiś gest cieplejszy. Pfff.... też mi wyczyn.
Co to dobrego komuś dało? Ta kontrola. Presja. Kto się śmiał z drwin? Idiota chyba jakiś.
Powroty z wywiadówek i rzucanie dzienniczkiem:
- Nic ciekawego, same piątki.
Mój Potwór sam się wyciął z naszego życia. Nie wspierał w biedzie ale też nie miał udziału w dobrych dniach. Warto było?
Już nie zapytam. Może wy macie jeszcze czas?
Szkoda, że nie można sprawdzić jakim by się było, gdyby się trafiło pod skrzydła kogoś innego w początkowej fazie rozwoju.
Averis może masz rację, ale ja wciąż uważam, że trochę temu potworowi zawdzięczam. Może to jakiś syndrom, nie wiem jak to się fachowo nazywa,ale wydaje mi się, że często jest tak, że ofiara kocha swojego " oprawcę" mimo całego zła, którego doświadcza.

edit Tania jak się tak przyjrzeć to trzeba by było tak kazdego zdefiniować, a jak wiadomo każdy coś przeżył w życiu. Ktoś wczesniej pisał o tym , jak matka chce dobrze dla dziecka, przy tym jest potworem. Moja babcia też wszystko robi, bo kocha, bo ona chce dobrze, ale przez to też krzywdzi tą chorą miłością wszystkich dookoła. Miala ojca despotę, pijaka, rodzenstwo pouciekalo z chaty.. Dziadek też nie był święty, wychowywany przez rodzenstwo, rodzice szybko zmarli, wojna..... egoistyczny, oszczędzał na wszystkim, był zgorzkniałym, bo był chory i był ciągle wystawiony na bół (cukrzyca, miażdzyca, amputacja) uwięziony w domu na wózku, mnie faworyzował i lubił, reszta się nie liczyła.

To nie jest usprawiedliwienie. Ja za kilka lat , jak stane sie potworem mam pomysleć, że jestem taka bo.... rozwód rodziców, bo ciężkie dzieciństwo ?
Syndrom sztokholmski? 😉
Co Cie nie zabije 😉 Ja ze swojej relacji z trudnym ojcem wyciagnelam wnioski dla siebie, to byla lekcja, ktorej zycie moglo mi oszczedzic, ale skoro nie oszczedzilo, to chociaz wynioslam z tego, co moje. Mam silny charakter, ale nie dzieki temu, ze mialam dziecinstwo jakie mialam, dzieki memu charakterowi szybko wiedzialam jak przetrwac. I wiem to do dzisiaj. Ciesze sie, ze mama mnie wychowala na silna, niezalezna, znajaca swoja wartosc osobe, a nie miekka bule, ktora sie ugnie pod czyjes dyktando. I umiem idealnie rozpoznawac gatunek potwora, do ktorego nalezal moj ojciec. Uciekam od takich typow.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
02 stycznia 2014 11:36
Ja się też cały czas zastanawiam, dlaczego jedni ludzie po ciężkim dzieciństwie wychodzą na ludzi, a inni całe dalsze życie się podpierają tym ciężkim dzieciństwem... Dlaczego dla jednych to trampolina, a dla innych kamień u szyi? Ja miałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo i dopiero niedawno- 2-3 lata temu odkryłam, że moja mama dzieciństwo miała niewesołe i jest DDA. Niby zawsze wiedziałam, że dziadek był alkoholikiem, ale jakoś nigdy mama nie dała mi odczuć, że miała ciężkie życie. A przecież w przeciwieństwie do wielu ludzi z jej wioski, baaa, w przeciwieństwie do rodzeństwa, poszła na studia, wykształciła się, związała się z "normalnym" człowiekiem i jest bardzo kochającą i ciepłą matką, chociaż może trochę zamordystką  😉 Co sprawiło, że jej się udało, a jej brat przez wiele lat pił, a teraz żyje pełen pretensji do wszystkich wokół za to, że ma takie życie, jakie ma?
Potworem  można się też urodzić ....  Psychopaci to około 2-3 procent społeczeństwa . Niestety to nieuleczalne ....

http://quantumfuture.net/pl/psychopath_2.html
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
02 stycznia 2014 11:37
A no właśnie- Dzionka, tunrida: czym się różni psychopata od socjopaty?
Ja też wyszłam na ludzi. Ciężko było, bo Ojciec zmarł jak miałam 19 lat. A to on otaczał mnie miłością i opieką.
I zostałam oko w oko z Potworem.  😉 Też kiedyś myślałam, że coś Potworowi zawdzięczam. Ale po latach tak nie uważam.
Mogło być inaczej. I paradoksalnie to nie ja straciłam. To Potwór żył jak chciał-sam, zgorzkniały i najeżony.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się