Potwór w rodzinie

Dzieci narazie nie mam , mam 2 konie w pensjonacie , psa i kota. Dziecko planujemy zacząć "robić" w 2014.
Po kilku miesiacach rozmow, prawie codziennych otrzasnelam sie z letargu w jakim - jak sadze - bylam. I zeby nie bylo, ja jestem ogarnieta, przebojowa na tyle aby sobie w zyciu poradzic ;-) Dlatego napisalam tego posta wyzej. Ktos kto nie byl w takiej czy innej toksycznej sytuacji, ale naprawde toksycznej a nie jakiej tam trudnej, nie ma pojecia, w jakiej matnii jest ofiara przemocy - wszystko jedno, fizycznej czy tez psychicznej. I naprawde latwo jest dawac worek pelen dobrych rad, oceniac, krytykowac, dziwic sie i roztrzasac nigdy nie doswiadczajac tego typu sytuacji. Wiec ostroznie z ferowaniem wyrokow ;-)
edit. matko, jakiego orta strzelilam  😡
sanna- zgadzam się w pełni :kwiatek:
Sanna , ok, zgadzam się . Ale każdy człowiek ma poczucia zła i dobra. I o ile przy przemocy psychicznej ciężko jest  zauważyć kiedy ta granica została przekroczona tak w przypadku fizycznej jest to oczywiste. I trochę ogólniłam , ponieważ przeczytałam wypowiedzi Dodofonu i kotbury i stąd moje konkluzje. Obie są świadome ,że mają potworów, obie cierpią , w przypadku kotbury nie wiem jak jest, ale w przypadku Dodofon sama napisała ,że niechce nic zmieniać z wygody...
RosekO, nie mozna wszystkich sytuacji wrzucac do jednego worka. jedni tkwia w toksycznej sytuacji bo im sie 'syndrome pchly w sloiku' zalaczyl, inni bo maja jakies powody, ze ta sytuacja jest jednak lepsza niz inna na ktora moga ja sobie zamienic,  a jeszcze inni maja jakas perwersyjna przyjemnosc z roztaczanie wokol aury meczennicy - to tez widzialam. Ale, podkreslam, ze kazda sytuacja stoja ludzie z calym bagazem swoich predyspozycji psychicznych, wachlarzem dowiadczen, oczekiwan, strachow. I zapleczem - czyli tym wszystkim co daje ewentualna sile do walki o siebie w postaci pracy, rodziny, przyjaciol, osobowosci fightera gdy juz czas na to nadejdzie, cokolwiek co wesprze i  pomoze. No i dopoki nie spojrzy sie na sytuacje oczami tych wszystkich osob, to mozna krecic glowa ze zdumienia, ze oni tak w tym siedza.
A co do Dodo, Ona tez ma pewnie jakies powody, dla Niej istotne, dlaczego nie konczy tej sytuacji w tej chwili, ale jak piszesz, Dodo robi to celowo, wiec pewnie kontroluje  - przynajmniej do jakiegos punktu - sytuacje.
edit. RosekO, nie zapominaj, ze ofiary przemocy, fizycznej - sa czesto zastraszone, wyzej uzylam slowa 'letarg', to naprawde tak wyglada. Boisz sie uderzenia, wiec schodzisz z drogi, chodzisz na palcach, przestajesz miec swoja wole, zaczynasz funkcjonowac w tym wszystkim tak aby przetrwac i naprawde ostatnie o czym myslisz, to jakas zmiana. Psychika to bitch  😉
prawda jest taka, ze wiem ze mój "krzyż" w razie mojego odejścia zamieniłby życie w koszmar,
To taki typ. Oczywiście zamienił te ostatnie 10 lat życia w "koszmarek", i wiem, ze to dla mnie 10 lat życia stracone absolutnie. Ale nie jestem gotowa jeszcze na rok- dwa mega koszmaru jaki by sie wydarzył.


no. z wygody. rosek0 jeśli dla Ciebie Dodo jest z potworem "bo jej tak wygodnie" i nie chce z wygody rezygnować, to faktycznie, masz bardzo wyidealizowany pogląd na świat, który Cię otacza. nie zawsze problemem jest samo odejście a ewentualne konsekwencje, które mogą być koszmarem i nie zawsze W TYM MOMENCIE człowiek jest na to gotowy, żeby zaaplikować sobie takie piekło (i dzieciom).
BASZNIA   mleczna i deserowa
30 grudnia 2013 15:50
Zerojedynkowo mysli sie wtedy, kiedy czlowiek nie ma doświadczeń. Potem już nie.
Isabelle, pisząc o wygodzie nie mam na myśli tylko wygody fizycznej. Nie chce przeżyć  większego , ale krótkotrwałego koszmaru , woli egzystować w mniejszym ale być może do końca życia. Tego nie rozumiem ,między innymi , po prostu.
Bo to jest związane między innymi z miłością. Kiedy się kogoś bardzo kocha, można dla tej osoby zrobić bardzo wiele. Kat na początku jest kochającym, czułym partnerem. No jak nie kochać takiego co po awanturze przynosi kwiatki, z dziećmi się pobawi... Aż do następnej awantury. Potem jak znów się mu nazbiera to wybucha jak bomba.

Ofiary siedzą w takim związkach między innymi dlatego że jest to jakaś nadzieja na poprawę. Właśnie poprzez takie akty łaski?/poprawy ze strony potwora. Ale tak jak pisała Sanna, żeby się coś zmieniło w takich relacjach. Potrzebna jest osoba z zewnątrz która potrząśnie ofiarą. Ile z was weszłoby w awanturę między dorosłymi ludźmi? Zawsze lepiej powiedzieć że nie moja sprawa/ widocznie mają powody do kłótni...
ok, nie znam Dodo. ale ma syna. może potwór krzywdzi tylko ją psychicznie, a dziecka nie? może jakby odeszła to skrzywdziłby dziecko? może szantażuje ją odebraniem dziecka, skrzywdzeniem go? matka potrafi znieść wiele, gdy chodzi o ochronę piskląt.  może to wpływowy człowiek, który mógłby zniszczyć jej życie, tak, że zostałaby bez pieniędzy i perspektyw pracy? (gdy ma się dzieci a nie tylko konie, to nie ma opcji, żeby NIE MIEĆ PIENIĘDZY. konia można sprzedać, dziecko-niezbyt. jeśli nie ma się pieniędzy dla siebie-można żreć kradzione kasztany, ale skazywanie kilkulatka na głodowanie?)

krótkotrwały koszmar trwający 1-2 lata. ok. dla kilkulatka - to wieczność.

Dodo nie pisze nigdzie, że do końca życia. Mówi, że TERAZ nie jest gotowa na to piekło. to, że teraz nie jest gotowa i musi poukładać jakieś sprawy (nie wiemy co! może abstrakcyjnie - ucieczkę z dzieckiem za granicę, zupełną izolację od potwora?), zrobić sobie grunt pod ucieczkę, a nie uciekać w samych skarpetach WŁASNIE TERAZ. to, że ktoś chce zaplanować ucieczkę a nie robić to JUŻ to od razu oznacza, że woli egzystować w chorym układzie całe życie? nie. nie chce czekać aż potwór się zmieni, nie liczy na to, wie, że on potworem będzie. ale musi tak rozplanować wszystko, żeby mu uciec raz a dobrze. dlatego teraz woli poczekać. nie z lęku-z odpowiedzialności za drugie istnienie.

to mój ostatni post na ten temat, bo chyba jaśniej już nie potrafię.
Jest jeszcze cos, co trzyma 'ofiare' z 'katem' - to pamiec jak bylo fajnie, cieplo, serdecznie i namietnie na poczatku zwiazku (i tak bylo, bo malo kto wiaze sie z 'katem' swiadomie! )  - wiec wciaz sie to pamieta, rozpacza, ze juz tak nie jest, uparcie wierzy, ze za chwilke cos sie wydarzy i znowu bedzie tak jak dawniej, doszukuje sie winy w swoim postepowaniu, modyfikuje je pod partnera i wciaz czeka na cud. To w duzej mierze nie pozwala odejsc w pierwszym etapie toksycznego zwiazku. A potem dzieje sie czesto tak jak napisalam w poprzednich postach.

edit Isabelle, co do Twojego zdziwenia, ze 'potwor' niszczy tylko partnerke a nie dziecko - abstrahuje od sytuacji Dodo! Tak jest czesto - cala zlosc, frustracja, agresja skierowana jest na kobiete. U mnie tak wlasnie bylo. Corka mojego exa - z poprzedniego zwiazku (ktory rozpadl sie jak dziecko mialo roczek czy 2 latka, ja exa poznalam gdy corka byla juz nastolatka) byla i jest jego oczkiem w glowie, traktuje ja jak kobiete swojego zycia (dokladnie to chcialam napisac, nie przez przypadek uzylam takiech a nie innycn slow) a partnerka .. coz.. ciezko doszukac sie trwalych uczuc.
edit. jej.. uciekam z tego watku, strasznie duzo energii wyssalo ze mnie to wszystko co napisalam, strasznie nie lubie wracac to tamtych wspomnien, zamknelam tamten rozdzial - na szczescie, otrzepalam sie, spotkalam fantastycznego faceta, cieplego, czulego, kochajacego i mam nadzieje, ze wszystko mi sie pouklada tak jak o tym marze.
Ja też jej nie znam , analizuję po tych kliku zdaniach co napisała. I wynikało z nich ,że nie ma zamiaru niczego już zmieniać. I spoko, jej wola. Nierozumiem tego , ale wiele rzeczy JA i tylko JA zrobiłabym inaczej.
mówimy o tej samej osobie?
Ale nie jestem gotowa jeszcze na rok- dwa mega koszmaru
no nie, musze jeszcze napisac do RosekO  - tak, kochana, zrobilabys to, bez watpienia - zza swojego komputera, ze swojego domu, ze swojej sytuacji. Gdybys byla w sytuacji Dodo, ze wszystkimi uwarunkowaniami, naprawde, nie wiesz sama, jak bys postapila. Uwierz mi.  'Wiemy o sobie tyle na ile nas sprawdzono' ;-)
rosek0, nie wiem jaki ty koszmar przezylas, ze sadzisz ze dla konia w pensjonacie mozna zyc z potworem. Matki o jakich piszesz to moga sie bac, ze sobie nie poradza finansowo, ze nie dostana pracy, nie bedzie ich stac na wynajem mieszkania, ze nie bedzie co dac dziecku do jedzenia, ze ostatecznie bedzie musialo mieszkac z potworem ale tym razem bez jej opieki. A ty wyjezdzasz z wygoda i koniem.

Co do tego czy potwor kocha albo czy kocha sie potwora. Co do drugiego na pewno tak, moze z czasem sie przestaje ale wiem, ze mozna kochac przez dlugi czas, patrzec przez rozowe okulary, ukochanego tlumaczyc (odnosze sie do znanego mi przypadku). Czy kocha potwor, pewnie na swoj sposob tak ale jest tez zajety uzeraniem sie sam ze soba i niewiele zostaje czasu i energii na pozytywne emocje. Wydaje mi sie, ze mowienie, ze potwor rani bo nas nie lubi nie zawsze jest prawda, a moze nawet nieczesto. Ciagle mowimy o tym zeby odejsc od potwora, a moze z potworem zostac i zyc? I probowac potwora uleczyc.

konikmorski, zgadzam sie, znana mi ofiara siedzi w zwiazku bo co jakis czas jest lepiej i "moze juz tak zostanie".
Isabelle, wniosek o posiadaniu przez ciebie silnego instynktu samozachowawczego płynie z każdego twojego słowa, choćby tutaj: o zachowaniu autonomii, o starannym planowaniu ucieczki. Ale i głupoty:  "mogą wam się nie podobać malinowe ściany, ale takie sobie wymarzyłam!" Zrezygnowałaś z koloru, bo ci narożnik nie wychodził? NIE.
Tobie chyba w głowie nie mieści się człowiek, który np. przez 20 lat nie jadł czegoś co uwielbia, bo... partner tego nie lubi 🙂 Żona, która latami maluje się/nie maluje się wbrew własnej woli - bo tak sobie życzy pan i władca. Itd.

Zerojedynkowo mysli sie wtedy, kiedy czlowiek nie ma doświadczeń. Potem już nie.

No. A jeszcze PÓŹNIEJ znowu myśli się zerojedynkowo 🙂 Bo nie da się mieć "ociupinkę" przechlapanego życia 🙂 zupełnie tak samo, jak nie można być "trochę" w ciąży. Jajeczko jest albo świeże albo zbuk.
Uleczyc 'potwora' moze probowac osoba silna, ktora bez leku stawi 'potworowi' czola. Jesli mowimy o toksycznej sytuacji, w ktorej kobieta jest niszczona, to nie ma w tu miejsca na uleczenie. Nie dajmy sie zwariowac teorii milosci I spokojnie z takimi pomyslami bo zaraz wpadna tu osoby ktore beda udowadnialy, ze mozna takiego kata zmianic we fajnego faceta. Enjoy jesli lubia i potrafia. Ale nie skierowywujmy tego watku na tory, gdzie okaze sie, ze kobieta maltretowana w zwiazku sama jest sobie winna, powinna zaczac pracowac nad soba i zwiazkiem a potwor zrzuci skore I bedzie od tej pory poczciwym barankiem. Bobek, nie proponuj, bardzo prosze, takich rzeczy.

Halo, mam nadzieje, ze jednak nie jest tak jak piszesz z tym mysleniem 0-1, a przynajmniej nie wszystkich to dotyczy. Ja zdaje sobie sprawe, ze sytuacje wokol mnie maja wszystkie mozliwe odcienie szarosci, kalkuluje wiec co jest dla mnie korzystne, jaki kompromis jest do przyjecia, co moge z zalem zostawic, przy czy sprobowac sie uprzec a jesli nie wyda, wowczas lekko ustepowac itd  - a wszystko po krotszych -dluzszych przemysleniach, czestokroc zmieniajac decyzje, bo nowe fakty wpadly i leciutko zmienily odcien sytuacji.
sanna, zero-jedynkowe nie ma być postrzeganie. Świat nie jest czarno-biały. Zero-jedynkowa może być (i wtedy zdrowiej jest) - perspektywa. Punkty odniesienia.  Skala na osiach. Bo to właśnie "wszystkie odcienie szarości" wciągają jak bagienko.
Mnie wiem, mnie moje szarosci nie wciagaja jak bloto  🙄 jesli nie moge miec maxa, np byc glowna ksiegowa, bo takie sa okolicznosci, to mierze sily na zamiary i po prostu pracuje w dziale accontingu, z duza dawka przyjemnosci. Moj cel jest osiagniety. Taki przyklad, ale obrazujacy co mam na mysli. Nie ustawiam na osi o-1, bo to dla mne nierealne, za to robie plany, ustanawiam sobie cele ktore sa ambitne, wymagaja wysilku i ryzyka ale sa osiagalne, pewnie przy jakiejs tam dawce szczescia dodatkowo. Wiec teoria 0-1 nie przemawia do mnie, poruszam sie po moich szaro-szarych planach i ciesze sie, jak uda mi sie kolejny i potem kolejny zrealizowac. Czuje sie spelniona i szczesliwa.
Proste to być nie może, miałam takich znajomych. Miałam, bo już nie mam. A znałam ich od ogólniaka. Oboje bardzo dobrze wykształceni.
On alkoholik, straszący samobójstwem, nie widzący swego problemu, ona widząca problem ale nie radząca sobie, małe dziecko.
On potrafiący dogorywać do późnego popołudnia na srodku salonu na podłodze z dzieckiem bawiacym się tuz obok...
Najpierw próbowalismy ze znajomymi pomóc potworowi, namawialismy na terapię, ze pomozemy, pójdziemy z nim, nie był chętny. Twierdził ze nie ma problemu
Potem namawialismy by ona kopnęła go w dupę, wyprowadziła się tymczasowo nawet by się ogarnął. Wydawało sie, ze wszystko jest na dobrej drodze, poszła na terapię, raz, potem kłamała nam że terapeutka ma 3miesięczny urlop i dlatego nie chodzi...
On ją odkąd go znam gnoił, dokuczał, traktował jak idiotkę. Ona nie dostrzegała tego, potem przywykła. Wiecznie mówił, ze jest idiotką, na wszystkich imprezach upijal się na maksa.
Potem przyszedł dzien że okazało sie że jest też przemoc fizyczna, ponieważ widzielismy ze ona jest współuzależniona - jako ofiara przemocy po prostu.
Zawiadomilismy jej rodzinę, bo wyczerpalismy jako przyjaciele repertuar możliwosci pomocy.
Niestety historia nie ma happyendu wg mnie. Nic się nie zmieniło, mają drugie dziecko, nowy dom. Czemu drugie dziecko w tej chorej sytuacji -  ona cytuję "chciała miec z głowy".
A my się nie przyjaźnimy już, ona sama nie chce kontaktu,  nie rozumie że nie chcemy go wpuscic do swojego domu, podać mu ręki, ze owszem z nia chcemy ale jego nie akceptujemy...

Jej po prostu zabrakło siły, determinacji. Jest niezależna finansowo, bardzo dobrze zarabia, ma gdzie się wyprowadzić.
Dava   kiss kiss bang bang
30 grudnia 2013 17:39
Jeszcze dodam jedną rzecz:

pies nigdy ot tak nie rzuca się na właściciela. Może ludzie czasem tak mówią 'on zawsze taki łagodny, a teraz dziecko pogryzł' itd. itp.
Ja zwyczajnie w to nie wierzę.
Pies najpierw przestaje być karny, pokazuje mały ząbek kiedy chce mu zabrać zabawkę, warczy jak podchodzisz do miski i tysiąc innych rzeczy, a dopiero później gryzie właściciela. Bez korekty, skarcenia itd. tych zachować człowiek się później dziwi.
sznurka - u twojej znajomej pewnie nic się nie zmieniło, bo może duży wpływ na nią ma jej rodzina. Czasem nasi bliscy zamiast pomóc, dokładają swoje trzy grosze. Mówiąc że: Sama sobie nie poradzisz, dzieci będą źle wychowane bez ojca, on jest chory - trzeba mu pomóc - to twój obowiązek jako żony!, czasem nawet pokelpią takiego potwora po plecach i powiedzą -  że rozumieją jego sytuacje - że słaby psychicznie.

Jest szansa że zrobiła by coś z tym gdyby np dziecko powiedziało że chce innego ojca, buntowałoby matkę do zmiany. Albo gdyby ktoś zwyczajnie dał wpierdol takiemu facetowi i pokazał tej koleżace co myśli o takim zachowaniu wobec rodziny.

Ja tylko wiem ile kosztuje sił psychicznych i fizycznych kobietę która zdecydowała się odejść, zajmowałam się dzieckiem tej kobiety. Do dziś jesteśmy w relacjach bardzo przyjacielskich.
sanna, ustawiając cel ustawiasz WARTOŚĆ. Kolejny - kolejny cel to też myślenie cyfrowe - zero-jedynkowe, nie "analogowe". Zapewne planujesz "drzewkiem" : "jeżeli to to to, albo tamto, może jeszcze tamto, a teraz trzymamy się tego, co ogarniamy". Klik, klik, klik. Punkt, punkt, punkt. A są ludzie, którzy kompletnie rozmywają się w szarościach, dla których WSZYSTKO jest względne I "to zależy". Ty nie. Bo "główna księgowa" jest LEPSZA niż "acconting" (wg twojej wypowiedzi) - przypisujesz konkretne wartości a nie "to zależy, WSZYSTKO zależy".. Wszystko, owszem, jest z sobą powiązane, nic nie występuje na pustyni i bez przyczyn. Ale OCENA - czy kierunek plus czy minus - jest zero-jedynkowa. Inaczej szybko lecimy w kierunku: "Eee, a może to dobrze, że on ją bije? Przecież wszystko jest względne, to zależy, może jej dobrze, w sumie to ma fajnie, bo jej jeszcze nie zabił, a może za to seks mają fajny?" 🙂
Halo, teraz rozumien sens Twojej wypowiedzi, dzieki za wyjasnienie  :kwiatek: btw Przyklad z ksiegowa i szarym pracownikim ksiegowosci mial byc przykladem na to, ze nie daze za wszelka cene do osiagniecie celu maksymalnego czyli np pozycji glownej ksiegowej ktora to pozycja jest odzwierciedleniem duzego sukcesu zawodowego  ale tez wiaze sie z ogromnym stresem i odpowiedzialnoscia, ja na tym etapie zycia preferuje stres umiarkowany, wiec to co nam satysfakcjonuje mnie wystarczajaco ;-) I niech tak pozostanie. Amen.  😉
sanna, "Eee, a może to dobrze, że on ją bije? Przecież wszystko jest względne, to zależy, może jej dobrze, w sumie to ma fajnie, bo jej jeszcze nie zabił, a może za to seks mają fajny?" 🙂


Warto by jeszcze dodać że żony muzułmanów mają gorzej!  :emot4:

Halo - czym jest myślenie cyfrowe?
konikmorski, dziecko za małe by coś powiedzieć
a matka - hmmm mi sie wydaje ze udawała że nie widzi, bo przy nich też sie tak samo zachowywał, to jedyna zaleta jaką miał, nie kryl się że jest dupkiem
Więc pewnie wszyscy się go boją  :/

Ja znam podobną historię z mojego byłego osiedla. Była rodzina gdzie facet pił, był bardzo agresywny, masywny gościu - 2 metry jak nic. Żona pracowała jako pielęgniarka, lata teroru zrobiły z niej strasznie zabiedzoną kobietę. Pamiętam ją jako dzieciak paro letni, oni musieli się zacząć spotykać. Ona wtedy była piękną kobietą, miała długie blond włosy, makijaż, na każdych baletach miała po pęczki facetów (tego dowiedziałam się później, po kilku latach). Zamieszkali razem, on chyba pracował ale dorywczo. Gdyby nie alkoholizm, były nawet przystojny. A tak cały czas czerwona morda i chyba nic więcej. Pobrali się mimo to, urodziła się im córka, po niej od małego było widać że w domu cały czas awantury, w jej oczach smutek był cały czas! Parę razy próbowała odejść od niego, to jakimś cudem ją odnajdywał... Nie wiem, może za słabo się kamuflowała, potem urodził się im syn. On był znany z tego że jak chciał to chodził na pijackie imprezy, nie bał się nikomu w mordę dać. Jego w każdmym razie bali się prawie wszyscy...

Sanna , ok, zgadzam się . Ale każdy człowiek ma poczucia zła i dobra. I o ile przy przemocy psychicznej ciężko jest  zauważyć kiedy ta granica została przekroczona tak w przypadku fizycznej jest to oczywiste. I trochę ogólniłam , ponieważ przeczytałam wypowiedzi Dodofonu i kotbury i stąd moje konkluzje. Obie są świadome ,że mają potworów, obie cierpią , w przypadku kotbury nie wiem jak jest, ale w przypadku Dodofon sama napisała ,że niechce nic zmieniać z wygody...


Gdzie napisałam, że nie chce nic zmieniać w wygody? Tylko widzisz, sytuacja nie jest jakoś mega- kryzysowa. A ja nie podejmuje pochopnych decyzji. Ja planuje, przygotowuję, działam metodycznie.
Mogę trzasnąć nawet dziś drzwiami i wyjść. Uwierz. Ale chce trzasnąć w momencie, gdy trzasnę raz na zawsze.
Jest naprawdę bardzo wiele zmiennych. Ja mam komfort ze mogę czekać. Na odpowiedni moment. Który sie zbliża.
Pomijając całą dyskusję i dobre rady...
Dodo - trzymaj się!!
Trzymam kciuki aby wszystko poszło po Twojej myśli  😀
Dzionka Z czystej ciekawości... Czy do tego pana dotarło to co powiedział właśnie w świetle jego własnych doświadczeń zanalizowanych z Tobą? Znam osoby, które właśnie zarzekały się, że nie będą taki jak ojciec/matka, a im starsi tym bardziej do nich podobni, mimo że tego nie widzą.


Dotarło i go mocno podłamało - tyle roboty za nim, a tu bocznymi drzwiami BACH takie okrągłe zdanie... Dalej pracuje, ale co to będzie, to się faktycznie okaże dopiero jak syn zacznie dorastać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się