Potwór w rodzinie
Czyli kobieta która wybrała sobie pijącego partnera, będzie go prowokować do przemocy. Bo to samo niestety robiła ze swoim pierwszym katem.
Słucham?!
Czasem kiedy czytam teorie konikamorskiego dotyczące czy hodowli koni czy psychologii, to jedyne co mi przychodzi do głowy to: 🤔
miałam nieprzyjemność znać niejedną rodzinę patologiczną, wiele też się nasłuchałam historii patologii (od kogoś związanego z tym służbowo, z kim kilka lat mieszkałam) i przenigdy nie słyszałam, aby żona czy dziecko "prosili" o pobicie 🤔wirek:
Co z tego, że JA mogę iść własna drogą, że JA (samolubnie) żyję tak jak ja chcę - mając obok świadomośc że decydując się na "samodzielność" zraniłam i ranię bliską osobę (co oczywiście na każdym kroku mam powtarzane)?
Ta osoba cierpi i cierpi REALNIE.
Jak z tym problemem sobie poradzić?
Nie czytałam całej dyskusji, wrócę tylko do tego pytania, bo sama znalazłam sobie na nie (swoją własną) odpowiedź i dla mnie ona działa.
W sytuacji, gdy mamy w rodzinie potwora, powiedzmy matkę, która jest z nas wiecznie niezadowolona i gnoi nas, zmusza do podejmowania decyzji pod jej dyktando, a my podejmujemy inną, niezgodną z jej wolą decyzję - dla mnie najważniejsze są nasze intencje. Czy robimy to po to, żeby jej dokopać, zemścić się, zrobić na złość? Czy raczej dlatego, że czujemy że to ważny dla nas wybór i ważne jest dla nas pójście za naszymi potrzebami, bo inaczej będziemy nieszczęśliwi? Jeśli odpowiedź na drugie pytanie brzmi "tak", to ja nie mam wyrzutów sumienia i jestem (w miarę) spokojna. Dla mnie to kwestia intencji - czy chcemy potworowi dokopać czy raczej zadbać o siebie. Bez rozpatrywania już kto tu jest katem a kto ofiarą, po prostu idziemy za swoim sercem nie mając na celu skrzywdzenia kogokolwiek. Nie mam tu na myśli zostawienia starej chorej babci na pastwę losu, ale bardziej codzienne sytuacje, takie jakie większość z nas przezywa w rodzinach.
Gaga - tak działają schematy, wybierz pierwszą lepszą książkę o DDA. To skrót - Dorosłe Dzieci Alkoholików. To samo powiedzą ci na terapii grupowej, bo poznajesz na niej schemat FUNKCJONOWANIA rodziny z problem alkoholowym.
Strzyga -> dla mnie wybor to WYBOR, a nie opcje.
Wybor to np. odejscie od partnera, ktory sie zneca, jest pijakiem itd., nie ma np. wyboru dla mnie matka, ktora rodzi chore dziecko, bo:
- matka dziecka bedzie zawsze, nawet jak je odda do domu opieki
- czy chce czy nie bedzie o nim myslec itd.
-> ja jak pewnie wiekszosc osob takiego dziecka nie bylabym w stanie odddac. Czyli moj wybor rowna sie zero, bo to ze opiekunka sie nim zajmnie na kilka h dziennie to dla mnie opcja i tyle.
Co do 'kolczow' chyba ich zbyt wielu znam zeby miec do nich normalne podejscie 😉
Psycholog to co innego ale od 'kolczow' specjalistow od wszystkiego trzymalabym sie z daleka 😀iabeł: no ale jak kto woli, niektorym to pewnie pomaga, a przeciez o to w tym wszystkich chodzi.
Dava, to, że go nie oddajesz, to jest Twój WYBÓR. I ma wybór. Ale nie będziemy roztrząsać każdej sprawy, bo każdy człowiek i sytuacja to inne możliwości i ludzie mogą podjąć inny WYBÓR. o to właśnie chodzi.
Kiedyś miałam do czynienia z Potworem który odcisnął niewiarygodnie mocne piętno na mnie, mojej psychice i w sumie odmienił mnie na zawsze, bo sprawił że musiałam się zmienić, sprowadził do parteru, ale w ostatecznym rozrachunku to ja się odbiłam od dna i coś ze sobą zrobiłam, chociaż było bardzo ciężko. U mnie zadziałał mechanizm "co mnie nie zabije to mnie wzmocni".
Ten potwór nadal gdzieś tam krąży wokół mnie, ale dla mnie nie stanowi już realnego zagrożenia tak jak kiedyś, może tylko co najwyżej popsuć mi humor i skłonić do kolejnych przemyśleń. Natomiast wszystko to co mnie spotkało z rąk tego Potwora spowodowało że długo szukałam mianownika dla wszystkich sytuacji, zdarzeń, wypowiedzianych słów, zachowań, sposobu funkcjonowania tej osoby bo po prostu musiałam to rozgryźć, zrozumieć jak to "działa". I swego czasu trafiłam w końcu na coś takiego jak Borderline (BRD) i wtedy wszystko ułożyło mi się w logiczną całość. Zrozumiałam całą nielogiczność i absurdalność wielu zdarzeń i sytuacji i po prostu poczułam się lepiej. Jak się obcuje z kimś takim jak BRD to czasem człowiek może stracić poczucie własnej wartości i przestać rozumieć prawdy oczywiste.
Od tego czasu mocno interesuję się problemem borderline i tym co za sobą niesie. Zaczęłam też mocno śledzić tematy przemocy kobiet wobec mężczyzn i to jest przerażające co się wokół nas dzieje w tej materii.
Strzyga, to troche tak, jakby powiedziec, ze codziennie podejmujesz wybor, czy sie juz dzis zabic czy nie. I ze to jest faktycznie wybor. Tak samo jak czy oddac chore dziecko (ze gdzie oddac? ). Dla mnie, w moim mniemaniu, realny wybor jest wtedy, kiedy decydujesz o sobie, a konsekwencje maja najwiekszy wplyw na Ciebie wlasnie. Jesli decyzujesz sie odejsc od toksycznego partnera, to jest faktycznie Twoj wybor, bo i wyborem wczesniej bylo zwiaznie sie z nim. W momencie podjecia decyzji przestajesz byc partnerka tego czlowieka. Ale matka czy corka nie da sie przestac byc, bo tak wybierzesz. Odpowiedzialnosc, wyrzuty sumienia, obowiazek i wiele innych laczy i bedzie laczyc, kiedy mowimy o rodzinie, w szczegolnosci tej najblizszej.
Ja mam nieco inne podejcie- jesli na cos nie mamy bezposredniego wplywu lub nie mozemy tego zmienic trzeba to przyjac i ze wszystkich sil postarac sie, by to zaakceptowac i zyc jak najlepiej dla siebie UWZGLEDNIAJAC owa zmienna, ktorej nie da sie wymazac.
Trywializujac- moje dziecko budzi sie z krzykiem po kilka razy w nocy, bo ida kolejne zeby. Jaki mam wybor? Moge nie wstac i godzinami sluchac jak placze (to dla matki nie jest opcja), moge wstac kilka razy, wsciec sie i funkcjonowac w trybie zombie, lub moge przyjac i zaakceptoeac fakt, ze bedzie sie teraz budzil i plakal i np podzielic sie 'wstaniami' z partnerem, tak, by kazde w nocy wypoczelo, a dziecko zeby bylo zaopiekowane i nie plakalo. To jest wybor prawdziwy. Bo zaklada akceptacje dla stanu rzeczy, na ktory nie mam bezposredniego wplywu i 'minimalizacje strat' po mojej stronie. Czyli robic tak, by bylo jak najlepiej dla siebie, ale biorac pod uwage przyjecie okolicznosci, ktorych zmiana jest z jakis wzgledow trudna/nierealna.
myślę, że lepsze kryterium dotyczące wyboru w relacji z Potworem, to kwestia czy jest tam jakaś trudna do zniesienia relacja zależności. tak jak dziewczyny piszą - wybór w przypadku, kiedy potworem jest zależne od nas ekonomicznie dziecko czy osoba starsza jest mocno ograniczony. z drugiej strony trzeba być świadomym granic zależności - dlaczego rodzic miałby utrzymywać 30+ dziecko? albo dziecko miało utrzymywać kontakty z samowystarczalną emerytką i brać za nią odpowiedzialność?
szafirowa, no nie badzmy naiwni, skad sie biora dzieci niepelnosprawne w instytucjach? wszystkie to sierotki? ale tu zupelnie nie o to chodzi.
Nie tyle chodzi o decyzje czy biore chore dziecko do domu czy nie ale chodzi o szczera odpowiedz na pytanie dlaczego to robie? Sa dwie postawy, ktorymi tlumaczymy sobie TA SAMA sytuacje: bierna (los, Bog, zli ludzie, zly swiat, zla ja mnie do tego zmuszaja) albo czynna (ja tego chce). Z mniej abstrakcyjnych przykladow: moja znajoma ma tesciowa z postawa bierna i ona mowi do tej znajomej (przy wnuczetach): musisz sie dziecmi zajmowac, to takie ciezkie, meczace, taka harowa, obiady gotowac itp, a ona na to wielkie oczy, i ze nie musi tylko chce... i o to sie poklocily mniej wiecej w duchu naszej dyskusji 😀 I pewna prawidlowosc, owa tesciowa jest osoba zgorzkniala i nieszczesliwa, oskarzajaca caly swiat o wlasne niepowodzenia, a synowa jest przedsiebiorcza i co zechce to jej sie udaje ale tez nie marnuje czasu na obwinianie innych osob tudziez okolicznosci. W przypadku tych dwoch kobiet, to wynika z roznicy w postawach bo obie je dobrze znam. Byc moze nie kazdy musi sobie takie pytanie zadawac, ludzie moga uzywac slowa MUSZE ale ogolnie miec pozytywne podejscie do swojego zycia i malo w nim widziec przymusu, moga czuc ze skonstruowali sobie to zycie na wlasna miare. Ale jest wielu ludzi, ktorzy mowia czesto MUSZE i uwazaja ze ktos, cos zmusza ich do zycia, ktorego nie chca. Niektorym to nawet odpowiada bo jak cos idzie nie tak, to sa czysci bo to przeciez wina wszystkiego tylko nie ich samych.
Jeszcze oftop o coachingu bo znam z wlasnego doswiadczenia, to powiem, nie bedzie sie juz trzeba domyslac, o co w tym chodzi. Coach nie jest ekspertem od wszytkiego.. coach jest ekspertem od zadawania wlasciwych pytan klientowi. Ekspertem zawsze jest klient, coach nigdy nie wystepuje w roli mentora. Wszystkie problemy rozwiazuje osoba coachowana, coach nie zna zadnej normy (tak jak psychoterapeuta) wiec nigdzie konkretenie klienta nie prowadzi. W praktyce dziala to tak, ze poprzez kolejne otwarte pytania (nie narzucajace zadnej odpowiedzi) coach kaze klientowi odpowiedziec na pytanie czego on chce, potem obmyslic strategie jak to osiagnac, a na koniec zmotywowac do dzialania. Poniewaz coach jest ekspertem od zadawania pytan i motywowania, robi to zwykle lepiej i szybciej niz klient samodzielnie. Ot i cala filozofia. Ja moge ze swojej strony powiedziec, ze faktycznie to dziala (mialam kilka przy szkoleniu), wychodzilam z sesji z jasnym planem i zmotywowana do roboty. Nie znaczy to, ze nie mozna tak samemu, mozna ale nie jest to tak efektywne (nawet coach idzie sie coachowac do coacha) i jak kogos stac na taki luksus to czemu nie.
adriena, czytam wlasnie ksiazke o borderline bo wydaje mi sie ze znajomy mi potwor moze to miec, z drugiej strony wydaje mi sie ze bardzo duzo rzeczy wrzuconych jest tu do jednego wora pod wspolna nazwa
szafirowa, sory, czy zabijesz się JUŻ czy jutro to NIE JEST wybór??? Powiedziałabym nawet, że o dość zasadniczych skutkach 😀 Z tego co wiem, masę osób uzależnionych szczęśliwie funkcjonuje na tej zasadzie: napiję się, ale jutro 🙂 To, że TY nie jesteś (emocjonalnie?) w stanie wybrać pewnych wersji nie znaczy, że tego NIE MA. takiej opcji, takiego wyboru. Mało to matek maleńkich dzieci siedzących w pracy non - stop? Albo i setki kilometrów od domu? Nadal są matkami. Są tez kochane (dobra, nie wszystkie 😀iabeł🙂. Radzą sobie z tęsknotą. A kiedyś - dama rodziła dziecko i widywała tylko, bywało, ubrane elegancko przed rautem. I nadal była MATKĄ. Od zajmowania się maluchem były bony.
Własna wizja nie jest jedyną obowiązującą. A najsilniejsze kajdany zakładają własne emocje, którym nawet nie chcemy się przyglądać.
Isabelle nie kumasz i nie zakumasz 🙂 Bo tak się składa (po twoich wypowiedziach sądząc), że akurat masz od groma instynktu samozachowawczego. Tymczasem są ludzie, którzy "muszę" i "nie mogę" rozciągają do totalnego absurdu 🙁
Jeszcze raz powtórzę: człowiek nie decyduje tylko o dwóch momentach - śmierci i porodu (dobra, jeszcze straszna biegunka i paw po pijaku 😉). Co do reszty może wybierać - minimum, że zrobi, ale NIE W TEJ CHWILI, albo NIE NA TAKICH WARUNKACH. Podłożem nieszczęść jest manipulacja i przemoc. Rzadko - fizyczna. Emocjonalna. Człowiek autonomiczny emocjonalnie (nie oznacza to, że emocji pozbawiony) widzi świat inaczej niż widział bezwładny emocjonalnie.
Kto to pisał o niepełnosprawnych dzieciach? Na hipoterapii bywa sporo. Z matkami. I część z matek jest BARDZO SZCZĘŚLIWA. A część - zdecydowanie nie. Z dziećmi w takim samym stanie, żyjąc w zbliżonych warunkach materialnych.
Te pierwsze opowiadają o tym, ile ZAWDZIĘCZAJĄ swojemu dziecku. Te drugie - czasem nawet grymas jest wysiłkiem 🙁.
Czytam. Rozmyślam. Trudny to temat. Interesuje mnie więź, jaka łączy Ofiarę i Potwora. To sprzężenie. Na ile są sobie wzajemnie potrzebni. Na ile wzajemnie się tworzą. Bo to jakoś właśnie tak działa. W obie strony. Często Potwór, poza układem z Ofiarą jest sympatycznym człowiekiem. Często Ofiara "niosąc krzyż" sama sobie dorzuca ciężaru i znaczenia.
Szkoda, że bywa za późno na zmiany. Staruszka, dziecka, osoby uzależnionej/chorej często nie da się po prostu opuścić i zamknąć drzwi. Ktoś, kto się tak odetnie, nie bacząc na skutki, też nie może spać spokojnie. Nie wierzę, że spływa to jak woda po gęsi.
Dziwne, trudne, toksyczne.
Tania, może nie da się opuścić staruszka, ale można nie dać się terroryzować. Moja babcia na starość zrobiła się dość nieznośna. Nie jest potworem, ale potrafi być przykra, postępować tak by inni się o nią zamartwiali itp. Na początku moja mama była na każdy gwizdek, o byle gó..o rzucała wszystko i leciała ratować babcię. Jednak po iluś takich wybrykach babci powiedziała dość, przestrzegając do czego jej zachowanie prowadzi. Teraz jak babcia dzwoni i jęczy w słuchawkę, że kręgosłup jej dokucza, że poszła na zakupy i się zmęczyła, mama kwituje, że powinna się cieszyć, że w jej wieku (89lat) żyje, jest sprawna, sama o siebie potrafi zadbać (ugotować, zjeść, zmyć talerzyk, nastawić pranie, wykąpać się itp).
I każdego z nas babcia próbowała w ten sposób otumanić. Efekt jest taki, że ja dzwonię do niej tylko z życzeniami z różnych okazji, nie widziałam jej ze 2-3 lata. Siostra czasem wpadnie pomóc posprzątać mieszkanie, a jedynie mama z poczucia obowiązku dzwoni do niej co 2 dni, odwiedza częściej itp.
Ja przyznam szczerze,że też nie rozumiem przede wszystkim kobiet , które żyją z mężczyznami-potworami. Jak można dzielić życie z człowiekiem , którego się nienawidzi, który wzbudza lęk. U mnie w rodzinie potworem jest mój ojciec. Całkowicie się od niego odcięłam , w wieku 17 wyprowadziłam z domu.
ZAWSZE jest jakieś wyjście . Też dziwię się Dodo i kotubury ,że żyją w takim świecie. I dziwie się każdej bitej , bądź poniżanej kobiecie...
bera7-
Oczywiście, że trzeba sobie zakreślić granicę. I ta dyskusja jest bardzo w tym pomocna. Tylko to jest trudne.
A trudne dlatego, że często się owego Potwora jakoś... kocha. No, może nie jego ale taką naszą wizję babci, matki, dziecka, męża.
I trudno jest przyznać się samemu przed sobą, że ta miłość nie jest odwzajemniona. Po prostu. Potwór nas zwyczajnie nie lubi.
Gdyby lubił, to by nas nie dręczył. I ja się zgadzam z oburzeniem Strzygi na ten "krzyż". Bo łatwiej jest go sobie wyimaginować niż uznać, że nie jesteśmy kochani. Bo zaraz myślimy-skoro nas ktoś nie kocha to coś z nami pewnie nie tak. Zasługujemy widać na to.
A to wcale tak nie musi być. Być może Potwór miał inne życiowe plany, marzenia. Być może też udawał, że wszystko jest dobrze?
I tę niechęć kieruje do nas bez powodu. Sam już nie wie dlaczego. I wkurzamy go swoją obecnością, dobrocią, miłością. Narzucamy mu rolę, której on wcale nie chce?
"Straszne" jest też to, jak takie dysfunkcyjne układy głęboko w nas siedzą. Miałam takiego pacjenta, którego ojciec dosłownie tresował - nauka, nauka, kariera, pieniądze i zero zainteresowania co tak naprawdę u niego. Miał pretensje do niego o to i przepracowaliśmy wiele godzin pod tym kątem. Wydawało mi się, że temat jest już dobrze zgłębiony, ten chłopak nabrał dużej świadomości (bo na początku strasznie idealizował tego ojca), po czy, jak urodził mu się synek, na moje pytanie, co jest dla niego najważniejsze w wychowywaniu tego synka, pacjent powiedział: żeby się świetnie uczył i robił karierę, będę go o to na pewno mocno piłował jak podrośnie. Aż mnie zmroziło, jego jeszcze bardziej jak mu pokazałam tą odpowiedź w świetle naszej pracy. Widać, jak takie schematy są przekazywane z pokolenia na pokolenie, jak bardzo siedzą w ludziach.
Dzionka- bywa odwrotnie. Ten tresowany i gnębiony pozwala własnym dzieciom na wszystko. I wychowuje dysfunkcyjnych sobków.
Tania, dokładnie - tak się zawsze praktycznie kończy motywacja OD niż DO, w sensie chcę INACZEJ niż rodzice zamiast chcę PO SWOJEMU.
pisząc "każdy ma swój krzyż" (bo ja zapoczątkowałam tą kwestię), nie miałam na myśli krzyża w sensie chrześcijańskim
można napisać "każdy ma swój worek" "swoją karmę do przerobienia" /każdy wstawia co chce/
Dzionka Z czystej ciekawości... Czy do tego pana dotarło to co powiedział właśnie w świetle jego własnych doświadczeń zanalizowanych z Tobą? Znam osoby, które właśnie zarzekały się, że nie będą taki jak ojciec/matka, a im starsi tym bardziej do nich podobni, mimo że tego nie widzą.
pisząc "każdy ma swój krzyż" (bo ja zapoczątkowałam tą kwestię), nie miałam na myśli krzyża w sensie chrześcijańskim
można napisać "każdy ma swój worek" "swoją karmę do przerobienia" /każdy wstawia co chce/
Fakt. "Krzyż" był tu mylący. Ja się zastanawiam czy na pewno dokonuje się dobrego wyboru niosąc ów balast/los/worek?
Tak mając w głowie, że się to robi dla dobra np. dzieci ? Pewnie wtedy łatwiej nieść, ale czy gdzieś na koniec nie okaże się, że lepiej było rzucić do rowu i pójść sobie?
Isabelle nie kumasz i nie zakumasz 🙂 Bo tak się składa (po twoich wypowiedziach sądząc), że akurat masz od groma instynktu samozachowawczego. Tymczasem są ludzie, którzy "muszę" i "nie mogę" rozciągają do totalnego absurdu 🙁
zaczyna mnie rozkładać przeziębienie, więc nie myślę, z góry przepraszam :kwiatek: skąd wniosek o instynkcie samozachowawczym i co masz dokładnie na myśli? :kwiatek:
Ja przyznam szczerze,że też nie rozumiem przede wszystkim kobiet , które żyją z mężczyznami-potworami. Jak można dzielić życie z człowiekiem , którego się nienawidzi, który wzbudza lęk. U mnie w rodzinie potworem jest mój ojciec. Całkowicie się od niego odcięłam , w wieku 17 wyprowadziłam z domu.
ZAWSZE jest jakieś wyjście . Też dziwię się Dodo i kotubury ,że żyją w takim świecie. I dziwie się każdej bitej , bądź poniżanej kobiecie...
kochana, ale... nie da się tego spłaszczać. to nie jest zawsze takie łatwe. Potwór potrafi wiele wmówić, potwór umie zrobić z człowieka szmatę i robaka, potwór wie jak ubezwłasnowolnić i uzależnić od siebie ofiarę. nie będę się bawić w przykłady. Nie zawsze to polega tylko na "odejdę", choćby w przypadku żon mundurowych (które nie mają co liczyć na pomoc kamratów) czy żon mężów wpływowych (zastraszenie, groźba odebrania dziecka i pewność, że on MOŻE to zrobić).
każda sytuacja jest inna. nie zawsze da się odejść W TYM MOMENCIE. i jedyną radą jest poczekać i gruntować to odejście, żeby było bezpieczniej. metodycznie, małymi krokami, z własnym autonomicznym światem w głowie.
Isabelle, zawsze jest wyjście z sytuacji. Bardzo często jest tak ,że kobiety znoszą takie życie , bo jest im wygodnie...Pewnie zostanę zlinczowana, ale często jest tak ,że kobieta nie pracuje , całe życie prowadziła dom , mąż tylko zarabiał. Więc gdzie odejdzie i z czym? No to przemilczy ten wpierdol raz na miesiąc , nauczy się nieprowokować i żyje sobie wygodnie. Ale czy go kocha? Czy kotbury kocha swojego męża pisząc,że jak to przeczyta to będzie wpierdol?Wątpie... Uważam ,że są na tym etapie,że się go najzwyczajniej boi, bo skoro wpierdol będzie za wpis na forum to i będzie za "zasłoną zupe"...
Nawet jak mąż nie bije, tylko sobie znajdzię młodszą to kobieta zostaje z ręką w nocniku. Pracy łatwo nie znajdzie , bo nie pracowałą nigdy , gotówki swojej nie ma , bo zawsze miał mąż. I co wtedy? Czyja to wina?
Mam kilka przykładów z powórka.Nie odejdę , bo nie będzie mnie stać na konia, bo nie będzie mnie stać na to na tamto. I to już nie jest miłość , to jest wygodnictwo. Zawsze jest rozwiązanie . A najbardziej mnie wkurza jak taka maltretowana kobieta płodzi sobie z takim osobnikiem dziecko. Funduje mu tym samym piękne dzieciństwo , istne piekło. Jak jest słaba to niech krzyż dźwiga sama.
Odebrać dziecko matce nie jest łatwo. Nawet jak tatuś jest mundurowym . Jeżeli matka ma dochód , nie ma patologii , dziecko jest zadbane i rozwija się prawidłowo to odebrać dziecko matce jest ciężko. Zresztą trzeba walczyć , nawet jeżeli to ciężka walka... Właśnie przedewszytskim dla dobra dziecka, żeby nie musiało patrzeć jak tatuś okłada mamusię. Nikt nie powiedział ,że będzie lekko . Tylko właśnie sądzę ,że to wygodnictwo. Wiem coś na ten temat , bo tatuś umilał mi życie , dzięki mojej mamusi....
rosek0, przepraszam, ale mam wrażenie... że jesteś nieco naiwna.
potwór to nie tylko ten, co bije. to też ten, który robi z partnerki robaka. nie musi do tego podnieść ręki, żeby się go bała. zapewniam.
gdy w grę wchodzi dziecko, to działa już cały mechanizm inaczej. nie istnieje kobieta, która nie przerwała pracy nawet na tydzień po urodzeniu dziecka. z resztą w wielu związkach kobieta siedzi w domu z maluchem, bo jeśli ma opiekunce oddawać całą swoją pensję, to po co pracować i widzieć dziecko 2 razy na tydzień, skoro z tym samym stanem portfela można mieć maleństwo cały czas przy sobie? i w ten sposób robi się przerwę od pracy. a później? prawda jest taka, że kobieta z dzieckiem, samotna, po macierzyńskim nie jest wymarzonym pracownikiem i pracę jej znalezc bardzo trudno.
czy powinna rzucić wszystko, zamieszkać w domu samotnej matki byleby uciec? powinna. ale czasem woli przebiedować pół roku gruntując sobie ucieczkę, niż zrobić coś na szybko.
odebranie dziecka jest trudne? no coś Ty. wysoko postawiony tata, z super opinią, do tego np adwokat. a w domu diabeł. a kobieta bezrobotna. komu dadzą dziecko? kobieta bezrobotna, a mąż szacowny komendant, obdukcja (skoro już sie upieramy przy biciu) nierealna. komu dadzą dziecko?
i nie wiem, z jednej strony mówisz o potworach którzy katują żony a wcześniej o tym, że kobietom jest tak wygodnie i to ich wina, bo nie pracowały, tylko dom prowadziły... NIGDY to, że kobieta jest bita i katowana czy to, że opiekuje się domem nie jest "jej winą". to jest często wybór w danej sytuacji, to jest zastraszenie. a nie komfortowe grzanie pupy i witanie męża w progu z uśmiechem i pasem w dłoni.
Podtrzymuję. czasem trzeba poczekać, aż kilka rzeczy się złoży i dopiero wtedy uciec. istnieją rzeczy, których w Twoim wyidealizowanym świecie nie ma i bardziej skomplikowane niż "odejdź i już". i akurat "nie odejdę bo nie będzie mnie stać na konia" jest... śmieszne i chyba mówimy o zupełnie innej skali problemu.
Ja kiedyś myślałam tak jak pisze rosek0. Tak zerojedynkowo. Dawno temu, kiedy nic o życiu nie wiedziałam.Teraz wiem, że nie jest to wszystko takie proste.
Pisałam wcześniej. Często ofiara kocha potwora. Często nie poradzi sobie sama w życiu, bo potwór ją celowo taką właśnie wybrał.
Czasem chce mieć pozycję społeczną, dom, rosół w niedzielę za wszelką cenę. Myśli, że ochroni dzieci. No, słowem różnie to bywa.
Niedawno taka moja, maltretowana przez męża latami, koleżanka z dumą pokazała mi zegarek, który dostała z okazji 40 rocznicy ślubu. Miałam mieszane uczucia. A ona była taka dumna. Mąż, dzieci, wnuki, samochód, wczasy, futro. No taki miała cel i go zrealizowała. Za wielką cenę. A jednak zrealizowała. Nie mnie ją oceniać.
p.s
Szkoda, że Duunia się uraziła i nie pisze, bo ona ma bardzo ciekawą teorię na ten temat. 🙁
Jeżeli planuję ucieczkę , zmiany ok.Jeżeli dziecko już w drodze (bo gwałt, bo dopiero akty przemocy się zaczęły w ciąży itp) Można przeczekać . Jeżeli ma w domu kata , nie decyduję się z nim na dziecko.Proste. (kata w sensie i psychicznego i fizycznego)
Jeżeli odchodzi od męża komandanta , to szybko szuka pracy , stara się żeby dziecko miało wszystko , wtedy sąd zazwyczaj nie odbiera matce dziecku. Ciężko? Nikt nie mówi ,że życie jest łatwe. Lepiej siedzieć przy mężu tyranie , nic nie robić , bo w razie W trzeba będzie pracować ciężko by mąż nie miał podstaw do odebrania dziecka?
I jeżeli wydaję Wam się ,że o życiu nic nie wiem to mylicie się. Tyle co ja przeżyłam przez moją rodzinę , nie życzę nikomu. I tyle co się naoglądałam wsród bliższego/dalszego otoczenia.
Ja utrzymuję sama już od 12lat. NIKT nie pomagał ani mi ani mojemu chłopakowi. NIKT. Wiem ile wyrzeczeń wszystko kosztuje i gdyby mój chłopak po 12latach związku zacząłby się nade mną znęcać to potrafiłabym rzucić wszystko i zacząć od nowa.
rosek0, ile masz dzieci na utrzymaniu?
Fajnie że dyskusja się rozwija.
Ostatnio też słyszałam stwierdzenie że MAM TAKĄ KARMĘ DO ODROBIENIA - już kilka osób mi to powiedziało. To taki nowy trend wchodzenia w rzeczy niewyjaśnione? Zastępstwo wiary w religię która każe miłować bliźniego?
Jeszcze tak sie czesto dzieje, ze 'potwor', facet niszczacy kobiete psychicznie, dzien po dniu, wmawiajacy jej - wrzaskiem, takim, ze na sam dzwiek jego glosu kobieta kuli sie ze starchu - ze jest nic nie warta, uderzajacy slowem tam, gdzie wie, ze i zaboli i slad zostawi(ale tez potrafiacy uderzyc fizycznie) osiaga po pewnym czasie cel - kobieta zaczyna 'przywykac' do sytuacji, zazwyczaj nikomu nie przyzna sie, co sie dzieje w zaciszu 4 scian bo jej wstyd a facet w stosunku do innych zawsze szarmancki i czarujacy, wiec kto jej uwierzy, z drugiej strony kobieta zaczyna wierzyc, ze to jej wina, ze facet niezadowolony, uszczypliwy, wuglarny, podly. Naprawde tak sie dzieje - nie zawsze, ale jednak. Taka kobieta nie jest zdolna podjac decyzji o odejsciu, o podjeciu walki z potworem o siebie, tlamszona zaczyna byc bezwolna. Tylko pomoc z zewnatrz, od kogos kto uwiadomi jej w jakiej jest sytuacji a i predyspozycje kobiety do zrobienia ogromnego wysilku jakim jest dostrzezenie sytuacji z wlasciwej perspektywy i podjecie przez nia dzialan moze cos zmienic. To wlasnie mi sie przytrafilo. Mialam szczescie, ze dalszy znajomy, policjant, zaczal ze mna rozmawiac i uwiadomil mi co sie dzieje w moim zyciu i na co daje przyzwolenie. I te rozmowy to nie byl tydzien ani dwa. Facet byl zawodowcem w tych kwestiach, pracowal z ofiarami przemocy, Mialam farta.
edit literowka
sanna - a jeśli możesz to napisz ile trwało czasu zanim odeszłaś od "potwora"?