Potwór w rodzinie

Dla mńie wybór jest - jak wybieramy znajomych, partnera itd.
Ale rodziny sie nie wybiera.
Myśle, ze trzeba rozdzielić dwie sprawy - starzy rodzice "potwory" i reszta.
Taki stary rodzic, jeżeli całe życie by ok, a zbiesił sie na starość - dlaczego go traktować jak potwora.
Rodzic, jak każde z nas sie urodziło wstawał nocami, podcierał tyłek, dawał wszystko. Tez pewni chciał mieć bobasa co śpi 24h na dobę, a jak nie śpi to sie śmieje,
Tak jak my tez chcemy mieć babulinkę z motkiem wełny, bujajaca sie w fotelu i piekącą ciasta.

Z waszych postów wynika "łopatologicznie" - olać, wyzwolić sie, dać do domu starców.
Ale jakoś rodzic nie olał nas i nie oddał do domu dziecka, pomimo, ze nikt z nas nie był lokowatym aniołkiem.

Teraz jest przekonanie - żyje sie szybko, trzeba byc egoistą, ma byc tak jak JA chcę.
Bez problemów, bez kompromisów.

Ja nadal będę twierdzić ze nie ma idealnie. I nigdy nie bedzie.
I nie każdy ma wybór. Naprawdę. Bo gdyby każdy miał wybór, to by nie było takich problemów.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 grudnia 2013 11:46
Po pierwsze, wybór to NIE TYLKO  pozostawienie potwora na pastwę losu. Dla każdego wybór będzie oznaczał CO INNEGO. Chodzi o to, żeby zauważyć, że się go ma i w pierwszej kolejności zadbać o SIEBIE. Bo z jakiej paki trzeba dbać najpierw o potwora? Czy potwór bardziej zasłużył? W czym jest lepszy, że bardziej zasługuje na szczęście?  DLACZEGO trzeba go przedkładać nad własne zdrowie, życie i szczęście?
Trzeba zauważyć, że jest się wartościowym człowiekiem i ma się PRAWO  do własnego życia, szczęścia, czucia się dobrze i realizowania pasji.

damarina, nie MY krzywdzimy potwora, a potwór SAM SIĘ KRZYWDZI. My żyjemy własnym życiem. I nawet jeśli decydujemy się na opiekę, żyjmy włąsnym życiem, nie życiem potwora.
Dodofon - można wybrać sobie rodzinę, ot przykład dziecka z domu dziecka. W ostatniej fazie adopcji w sądzie decyduje ono czy chce mieszkać z nową rodziną.

Ale z drugiej strony Ty sama chyba nie wiesz do końca czy masz potwora w domu. Może to tylko chwilowe przeciążenie obowiązkami, bo jednak opieka nad starszą osobą jest obowiązkiem. Tak samo jak wychowywanie dziecka.
Konikmorski??? Sorry- dziecko 3 letnie decyduje czy chce byc z nowymi rodzicami??? No proszę... Dziecko nie ma nic do gadania - vide przypadek bliźniaczek jednej z naszych revoltowiczek.
Na chwile obecna nie mam pod opieka żadnej starszej osoby. A osobę jaką miałam do opieki przez kilka lat do jej śmierci - absolutnie nie była potworem (chociaż tez nie babcią z wełenką i kotkiem)
Dava   kiss kiss bang bang
29 grudnia 2013 12:04
Strzyga w teorii to super co piszesz, a w praktyce to hmm...
W praktyce to nie umyjesz babci-terrorystki albo nie zmienisz jej pampersa, bo będziesz sobie skakać po kwiatkach i robić zdjęcia, bo akurat tak się spełniasz? A ten potworek zdany tylko na Ciebie jest np. itd. itp.

Od wielu 'krzyży' można się oczywiście uwolnić, znajdując rozwiązanie, które albo całkowicie niweluje problem, albo go zmniejsza. Są też takie sytuacje, z których nie mają wyjścia (tak jak pisała Dodofon ) _> takiego aby mieć spokojne sumienie.

Wybaczcie ale życie jest przewrotne, różne sytuacje. Super tak poczytać art. 'kołcza' i poprzybijać sobie piątaka. Nie zawsze jest to możliwe znalezienie odpowiedniego wyjścia z sytuacji.
O, może nie zawsze każdy ma tupet i sumienie.
Pyta się o takie sprawy bardziej świadome dzieci, w przypadku dzieci 3 letnich robi się analizy rysunków. Obserwuje jak dziecko reaguje przy dorosłym, ale szczegółów jako tako nie znam do końca. Może ktoś inny wypowie się jeszcze w tej kwestii.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 grudnia 2013 12:09
Dava, ale w poprzednim poście napisałam "Po pierwsze, wybór to NIE TYLKO  pozostawienie potwora na pastwę losu. Dla każdego wybór będzie oznaczał CO INNEGO."
Dava   kiss kiss bang bang
29 grudnia 2013 12:20
Tak wiem, tylko to są takie właśnie poradnikowe, 'kołczowskie' teorie.

Należy to powiedzieć wprost, że nie zawsze jest 'wybór', jakikolwiek. Bo dla mnie zwrócenie komuś uwagi, żeby mnie nie obrażał, albo nie bił, powiedzenie przed sobą, jaki mam problem np. to nie 'wybór'.
Wybór mam wtedy, kiedy mogę się przestać zajmować takim potworem i zmieniać pampersa albo przestać być matką niepełnosprawnego dziecka. Niestety nie ma wyboru w wielu sytuacjach.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 grudnia 2013 12:29
Dava, ale możesz wybrać na ile będziesz na przykład wierzyła i brała do siebie teorie takiego potwora. Na ile znajdziesz czas na swoje pasje, na ile będziesz potrafiła zadbać o siebie. Życie nie jest zero - jedynkowe. Nie trzeba tyko zajmować się sobą, albo kimś.

Wybór to jest też właśnie poszukiwanie drogi w której my odnosimy jak najmniejsze koszty emocjonalne.

Dla Ciebie to "kołczowskie" teorie, dla mnie życie.
Wszystko jasne, tylko ja mam wrażenie że ludzie mają problem z rozróżnieniem z jakim mają doczynienia potworem. Jeśli mamy potwora który świadomie nas krzywdzi, to odejście od takiej osoby będzie dla nas zbawieniem. Nie powinno się mieć wtedy też wyrzutów sumienia.

Natomiast gdy ma się potwora nieświadomego, to tylko od nas zależy czy z nim pozostaniemy. Jeśli wybierzemy opcję pozostania, trzeba się liczyć z tym że może być zajebiście ciężko...

Ale jak pokazuje życie - są tacy co WEDŁUG NICH dobrze sobie z tym dylematem etycznym poradzili. Jednym z takich przykładów jest umieszczanie ludzi chorych lub starszych w szpitalu w okresie świąt. Uważam że korzystanie z opieki płatnej w tym okresie jest dobre.

Dava   kiss kiss bang bang
29 grudnia 2013 12:43
Strzyga no, nie wiem dla mnie życie wygląda inaczej. I wcale nie zero-jedynkowo.

Wybór to wybór, a nie opcja w pakiecie. Nie wiem, może rozbijamy się tu o słownictwo ale np. dla mnie matka niepełnosprawnego dziecka, którego nie chciała mieć (każda chyba chciałaby zdrowe) dalej jest jego matką i nie ma wyboru.
Oddanie go do domu opieki i milion innych opcji, które jej pozwalają na to Twoje 'spełnianie' itd. to dalej nie wybór, bo matką tego dziecka pozostanie do końca.
Tak właśnie jest z rodziną, często są sytuacje gdzie wyboru nie ma.

Można być asertywnym, można ucieć, można się wyprowadzić (i nie zawsze się da), ale to nie zmieni faktu, że ta rodzina dalej jest Twoją rodziną.

Dava, w coachingu nie koncentrujesz na rzeczach, ktorych nie mozesz zmienic, a wszystko to, co mozesz zmienic rozpatrujesz jako wybor. Mozesz oddac do instytucji niepelnosprawne dziecko? Mozesz wiec twoim WYBOREM jest, ze sie go nie pozbywasz. Chodzi o roznice w podejsciu. Jedni powiedza, ze to jacy sa, determinuje ich zachowania, a drudzy, ze wybieraja sami. Strategia tych drugich wydaje mi sie lepsza. Po pierwsze dlatego, ze zawsze dopuszczaja, ze sa mozliwosci, ktorych jeszcze nie rozkminili. Nie sa bierni, a wiec moga dzialac i zmieniac siebie i swoje otoczenie. Po drugie swiadomosc, ze decyduja sie na cos sami, a nie zostalo im to narzucone zmniejsza frustracje. Tak mi sie wydaje, chociaz to moze zalezy od osoby. Z drugiej strony ciezko wziac odpowiedzialnosc za swoje zycie calkowicie na siebie. Aha i coaching z trenerem to juz nie teoria ale praca nad soba, wielu to pomaga.

Co do krzyza i cierpienia samego w sobie, to mysle, ze przesada jest mowic, ze to typowo chrzescijanski wynalazek czy sposob myslenia, i ze z gruntu jest zly. Cierpienie jest wpisane w czlowieczenstwo, tak samo altruzim. Bo jak unikniesz cierpienia po stracie bliskich? Wybierzesz nie cierpiec? Wybierzesz nie przywiazywac sie do nikogo? Co do altruizmu to przepraszam za "biologizowanie" ale czlowiek jest zwierzeciem stadnym i ma wrodzona potrzebe dbania o stado. Dlatego, jezeli ktos wybiera "krzyz", dlaczego mialoby to byc z gruntu zle? Jezeli ma dosc sily, jezeli czuje ze tak powinien, to to jest ok. Inna sprawa ze taki wybor powinien byc swiadomy. To co pisala Dodofon o opiece nad starszymi, to przyklad "krzyza", ktory wielu uwaza ze warto go niesc.

Jeszcze co do zalet coachingu. Coachingowe podejscie moze pomoc ale jak ktos ma zryty beret przez obcowanie z potworem, to moze warto rozwazyc terapie. Coaching opiera sie na twoich wlasnych zasobach, terapia "naprawia". Jezeli jestes uszkodzony, to efekty coachingu tez moga byc kulawe.

No i na koniec jeszcze o potworach. Slusznie ktos zauwazyl, ze potwory same czesto sa nieszczesliwe i to, co jest toksyczne dla otoczenia w istocie jest skomplikowanym mechanizmem obronnym potwora. Np potwory obawiajace sie opuszczenia niszcza same relacje zanim zostana opuszczone albo uzalezniaja od siebie bliskich, czy ich zastraszaja aby im uniemozliwic odejscie. Pewnie pomogla by im terapia, tylko jak takiego zmusic?
Można wpłynąć na jego psychikę poprzez manipulacje, ale wtedy sami stajemy się katem.  Ale pierwsza faza chodzenia na terapię ofiary jest fazą uzdrawiania wszystkich do okoła. Zwłaszcza potwora... Może się potem okazać że nie potrzebnie na to traciliśmy energię.
do mnie jakoś kołczingi, trenerzy osobiści, "jesteś zwycięzcą" nie przemawiają. przepraszam, ale kojarzy mi się to z sektą sprzedającą garnki. oni też mieli treningi swojej zajebistości, odśpiewując co rano piosnki ile to garnków z teflonem nie sprzedadzą. słyszałam, bo siedziba była dwa domy dalej.

dla mnie nie ma żadnej różnicy pomiędzy stwierdzeniami "muszę zmienić babci pampersa" a "mogę zostawić babcię w kupie, ale świadomie wybieram zmienienie jej pampersa. jestem panem swojego losu!".

potworów trzeba sklasyfikować. Bo babcia wysysająca energię, ale niepełnosprawna, stara i biedna to nie ten sam przypadek co mąż-psychiczny dręczyciel. bo męża można w cholerę zostawić, i tu jest wybór. ale dla mnie wybór to opcje. i tak jak pisałam "mogę palnąć babcię w łeb" "mogę nie jeść i wywalić ją do domu starców" czy " mogę się powiesić na sznurku" to... żadne tam wirtualne opcje, ale wymyślone pseudo możliwości, których w sercu nawet nie bierzemy pod uwagę. co to za opcja, skoro z góry wiadomo, że jest absurdalna i jej nie wybierzemy?

radzić sobie najlepiej jak się da to wcale nie jest to samo co "odejść, pozbyć się potwora". bo nawet przy potwornej starszej pani można znaleźć swój skrawek siebie, który będziemy chronić i pielęgnować, żeby nie zwariować. i to też nie jest wybór, tylko oczywiste dążenie do komfortu psychicznego.
No jest nienormalne. Szczerze mówiąc nie znam nikogo, kto by nie miał w rodzinie chociaż jednej takiej osoby.


Oczywiście, pewnie każdy zna jakiegoś potwora. Jak nie z rodziny to wśród sąsiadów, dalszych lub bliższych znajomych. Natomiast nie każdy ma go blisko, codziennie. Ja w bliskiej rodzinie nie mam nikogo, kogo mogłabym takim potworem nazwać. Przez wiele lat wydawało mi się, że alkoholizm to tylko patologia stojąca pod GS-em sącząca wino po 3,5zł.
Dopiero później zrozumiałam, że to również problem normalnych rodzin, a alkoholik może równie dobrze raczyć się piwem czy whisky.
Może się mylę, ale wydaje mi się, że czasem potwory stają się nimi za naszym przyzwoleniem. Są ludzie, którzy mają zadatki na potwora i jeśli znajdą odpowiedni materiał będą się pastwić. Ja takie osoby od siebie odcinam najczęściej. Lub mam je w swoim otoczeniu, ale nie mają one możliwości rozwinąć skrzydeł z uwagi na mój charakter.
I o ile jestem w stanie zrozumieć, że trudno pozbyć się matki czy ojca, gdy na starość gorzknieją o tyle zupełnie nie rozumiem postawy Dodo czy kotbury (helo... nie napiszesz, bo boisz się lania? Ja zamiast pisać spakowałabym manatki swoje lub potwora, w zależności od sytuacji).
Dodo mam ochotę kopnąć Cię w Twój zgrabny tyłek. Przebojowa baba z jajem a daje sobie wchodzić na głowę? No co z Tobą? Wolisz mieć 20 lat piekiełka niż kilka miesięcy wojny? Skąd wiesz, że nie będzie gorzej? Twoje życie się jeszcze nie skończyło, możesz mieć normalne życie bez trola.
Do osób zainteresowanych tematem, jak byście rozpoznali że macie do czynienia z Potworem? Co takiego taka osoba robi że trzeba uciekać gdzie pieprz rośnie?
konikmorski, mi się wydaje, że to osoba, która skutecznie zatruwa mi życie swoim zachowaniem lub słowami.
Dla mnie znakiem ostrzegawczym jest to, że zaczynam się bardziej przejmować tym co ta osoba pomyśli/poczuje niż własnymi uczuciami i potrzebami. (nie mówię o Rodzicu i małym Dziecku)
Piście dalej, może się okazać że nasza dyskusja otworzy komuś oczy. Bo czasem żyjąc z potworem nie wiemy że jest inne życie. Pozbawione lęku, wyzwisk, strachu...

Przestrzegam też przed sektami, tam gdzie nie można podczas sesji rozmawiać o tym co się dzieje na spotkaniu. Jest sygnałem że coś jest nie tak. Niestety ja zaliczyłam pobyt w sekcie, odłam Himawanti i Macierzy. Ale bez poważniejszych skutków się obyło. Teraz jak kogoś poznaje to zawsze trzymam tą osobę na dystans. Bo jak na złość przyciągam ala buddystów.
kujka   new better life mode: on
29 grudnia 2013 17:11
konikmorski, a to Himawanti sie opiera na buddyzmie? bo ja slyszalam, ze baza jest wzieta z hinduizmu...
Istotnie masz rację, od hinduizmu. Jednak nie przeszkadzało to im mówić że praktykują też inne odłamy religii. Pod innymi nazwami. Zaś guru byli ci sami. Znam kilka schematów ich działań, bo znajoma w sądzie zeznawała jak pobili swoją ofiarę. O i to można zaliczyć do potworów którzy robią to w celu osiągnięcia korzyści majątkowych...
Do osób zainteresowanych tematem, jak byście rozpoznali że macie do czynienia z Potworem? Co takiego taka osoba robi że trzeba uciekać gdzie pieprz rośnie?


Odkrywam Potworow szóstym zmysłem.
Gdy w trakcie rozmowy zaczynam tężeć, zaczynam szczegolnie pilnować co mowię i w jakim kontekście mówię - niechybnie oznaka, że rozmawiam z Potworem. To dzieje się podświadomie.

Na gruncie "zawodowym" mam teraz do czynienia z koleżanką, którą odbieram jako typ "Potwora".
Na szczęście nie jestem z nią w relacji kierownik-podwładny (na szczęście!!!) i emocjonalnie nie mamy z sobą nic wspólnego, ale zdecydowanie ją odbieram jako człowieka toksycznego. U niej objawia się to wzmożoną kreacją samej siebie (przedstawianie siebie tylko w dobrych barwach, dbanie o swój wizerunek na zewnatrz), zakrzyczenie innych oraz (co wyniklo po czasie) zakłamanie i dwulicowość.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 grudnia 2013 17:42
Dava, Isabelle, ależ gdzie ja mówię o coachingu? Wrzuciłam z czasopisma tylko parę zdań. Miałam jedną sesję coachingową, byłam na kursie, ale to nie moja bajka.

Isabelle, dla Ciebie nie ma, może nigdy tego nie odkryjesz i to TWÓJ WYBÓR 😀

Dava, ale czym dla Ciebie jest WYBÓR? Bo dla mnie to nie tylko zostawienie takiej osoby, żeby umarła. Dla Ciebie widocznie tak =)
damarina - człowiek komunikuje się werbalnie i niewerbalnie. Jeśli ty doświadczyłaś przemocy, nie ważne jakiej. Choć gorsza jest psychiczna. To spotykając obcą osobę, która wydaje ci się podejrzana - w pierwszej fazie widzisz oczami jego ruchy ciała/mimikę twarzy. Nasz mózg zapisuje sobie że jeśli coś nam sprawia ból, będzie potem bronił przed takimi osobami podsuwając nam wyczucie intuicyjne. Ale o zgrozo, działa to wtedy gdy świadomie zrozumiesz że zostałaś skrzywdzona. Inaczej może się okazać że ten inny potwór okaże się dla ciebie interesującą osobą.

Dlatego bardzo dużo kobiet maltretowanych w dzieciństwie, wybiera takich samych mężów, czy partnerów co ich maltretujący ojcowie. Bo myślą że tak będzie lepiej dla nich.

sznurka - bardzo fajny artykuł, w gazecie Charaktery znajdziecie też dużo zagadnień na ten temat.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 grudnia 2013 18:19
konikmorski, zdecydowanie nie, ale nie czuję się kompetentna, żeby pisać o skryptach życiowych i analizie transakcyjnej.
Strzyga - to czemu piszesz że zdecydowanie nie? Rozwiń swoją myśl.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 grudnia 2013 18:25
No właśnie nie czuję się kompetentna, bo ja teorii naukowej skryptów życiowych nie znam. Wiem jak ja je rozumiem i wiem jak sobie z nimi radzić, ale nie chcę pisać pierdół.

Ale to nie jest tak, że kobiety biorą facetów, którzy biją, by intuicyjnie widzą ich komunikację niewerbalną i myslą, że będzie tak dla nich lepiej.

Wszystko zależy czy są świadome czy nie. Jeśli kobieta lub mężczyzna przeszedł terapię. To są wstanie z daleka wyczuć kata. Człowiek skrzywdzony w dzieciństwie po terapii niestety musi kontrolować się cały czas. Musi sam wypracować nowe wzorce, schematy. Osoba która nie przeszła terapię będzie się zachowywać tak żeby uzyskać efekt. Czyli kobieta która wybrała sobie pijącego partnera, będzie go prowokować do przemocy. Bo to samo niestety robiła ze swoim pierwszym katem.


Pocieszenie jest takie że jest procent populacji ludzi, którzy jakimś cudem nie są dziećmi DDA, DDD. Tak jakby
całe zło w dzieciństwo się ich nie czepiało.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się