Potwór w rodzinie
Nie ma czegoś takiego jak dobre ani złe emocje. Emocje są moralnie obojętne. Działania pod wpływem emocji - już nie. Konieczna jest przestrzeń między emocjami a ich wyrażaniem.
W terapii człowiek uczy się życia na nowo, kiedy od małego dziecko nie poznaje życia z różnych perspektyw. Tylko trwa ciągłe tłamszenie, potem w trakcie terapii trzeba mu wytłumaczyć że emocje dzielą się na dobre i złe. Bo kto będzie podczas terapii omawiał sprawy etyki czy morlaności? Kiedy otwierasz się przed obcymi ludźmi, czuje się wiele rzeczy. Między innymi wstyd. Od samego początku osoba żyjąca złymi emocjami musi przestać je używać. Musi poznać te dobre. Dopiero gdy zrozumie się że może być inaczej, wtedy ponownie wraca się do złych emocji. Pozwala się je ponownie przeżywać, ale już pod kontrolą. Dopiero z czasem człowiek uczy się że jest moralność, etyka, i wtedy już od niego będzie zależało czy chce świadomie kontrolować emocje czy woli iść tą samą drogą co potwór.
Zen - widocznie twój psycholog uznał że Tobie to akurat nie pomoże. Bieganie też można zaliczyć do formy relaksacji/do opuszczenia negatywnych emocji.
Strzyga, a jakie to ma znaczenie w kontekscie mojego zdania, ze nie uwazam, zeby sluszna droga bylo wyobrazanie sobie, ze materac to osoba 😉
A jak nie masz mozliwosci biegania, walenia w cos, to co? Po terapii? 🤣
zen, strasznie to spłycasz, najwidoczniej tego nie rozumiesz =) Na szczęście są fachowcy, którzy potrafią to odpowiednio przeprowadzić, tak jak pisałam, z zyskiem dla pacjenta. Bo pacjent jest w stanie sobie uświadomić emocje, puścić złość, zobaczyć dlaczego ona jest, skąd się wzięła, co się pod nią kryje. Ty z "chłodną głową" nie będziesz w stanie rozbić tego w taki sposób. Ludziom to pomaga, uważam, że akurat w kontekście terapii, pisanie, że coś jest "paranoją" jest niestosowne i szkodliwe.
Ja bym mogła napisać, że paranoją i tchórzostwem jest próba "wybiegania" złości, uciekania przed nią, zamiast poczucia jej i przyjrzenia się jej. Ale nie o to chodzi w tym temacie, żeby kogoś gnoić za to jak sobie z życiem radzi.
Zen - czasem jest też tak że człowiek idzie na terapie, chodzi raz w tygodniu, omawia na kozetce swoje emocje, wypłakuje się. Potem wraca do domu i w sumie nic z tego nie wynika. Bo stoi w miejscu, to od ciebie zależy jak bardzo chcesz poznać swoje potrzeby/ swoje ja-ego. Wiesz, ten temat jest o tyle "niebezpieczny" bo człowiek po trochu się otwiera. Ja odbieram cię jako lekko niezdecydowaną kobietę. To tak jakby uprawiać seks bez zakończenia. Gdyby u ciebie wszystko było normalnie, nie chodziłabyś do psychologa.
Ale ja nie biegam, bo uciekam od problemow, po prostu nie zwyklam siadac do problemu z natlokiem emocji i mysli. Zeby sobie uswiadomic swoje sprawy, nie musze walic wirtualnych osob skrytych pod oslona materaca.
konikmorski, to pojechalas po bandzie.
zen, ale Ty chyba czegoś nie rozumiesz. Bo tu nie chodzi o to, że jak się człowiek z matką/dzieckiem pokłóci, to idzie do pokoju powalić w poduszkę...
Zen - to temat o potworach, bardzo ciężki - jeśli poczułaś się urażona. To przepraszam. Jednak - jeśli mogę komuś pomóc zrozumieć, co się dzieje z życiem przed terapią, w trakcie terapii i po terapii. To uważam że lepiej szczerze to napisać niż grzebać nóżką i zastanawiać się czy kogoś to uraźi.
Skoro człowiek podskakuje ze szczęścia to i może walnąć pięścią w poduszkę, czy pokrzyczeć ze złości, tak już jest że ludzie wyrazają swoje emocje, zwłaszcza jeżeli sa one bardzo silne.
Nie zgodze się z wypowiedzią dotyczącą potworów, które chcialy być " zadowolone " ze swojej ofiary. Jak czytałam ewabe to odnalazłam w nim cząstkę siebie. Może nie wszystko się zgadza,ale podobny typ potwora. Potem padło twierdzenie, że takie osoby "wychodzą na ludzi" w mniemaniu spoleczeństwa, ale wciaz szukaja sobie kogos komu warto zaimponować. W moim przypadku poszło to w zupełie innym kierunku, wydaje mi się, że to zależy od sposobu obrony. Moim było olanie sprawy, przestałam się bać, to przestałam się starać, zacżełam samodzielnie mysleć i dbać o siebie... nie chciałam być tą grzeczną, gotowac i prać, uczyć sie na pokaz wybrałam inna linię obrony , niż ta, że może wreszcie zrobię coś dobrze i dostanę ciasteczko i pochwałę. Pochwał nie było, za to były wieczne krzyki i awantury. Krzyczałam, złościłam się, waliłam pięściami w poduszki, aż zignorowałam. Przytakiwałam, nie odzywałam się i to był strzał w dziesiątkę. Osoby takie nie lubią być ignorowane, muszą mieć grono odbiorców,którzy beda przytakiwać (nieważne czy sie zgadzają czy robią to ze strachu) Zostało mi tak do dzisiaj. Nie chcę nikomu imponować, robię swoje , opinia innych mnie średnio interesuje, nie szukam pochwał i nawet jest mi często głupio gdy takową otrzymam... bo nie przywykłam chyba :P Może jakbym nie spasowała to przez całe dalsze życie faktycznie szukałabym kogoś komu można zaimponować, wybrałam jednak inną, dosyć powszechną ostatnio metodę "mamtowdupizm" i chyba wyszłam na tym dobrze.
zen, daj spokój, przecież ty jesteś cyborgiem 🤣
Ale poważnie: jak to się robi, żeby amputować sobie agresję skierowaną PRZECIWKO innemu bytowi? Właściwą każdemu ssakowi na tej planecie? Jak to się robi, żeby "być ponadto"? Ponad - zwykła ludzką naturą? Bo w naturze to jest. Każdego, każdziutkiego człowieka. Można uzewnętrzniać ze szkodą dla innych i siebie, bez szkody, pewnie można i nie uzewnętrzniać (pytanie - ze szkodą? czy bez?) ale... amputować? Bezstratnie? Agresję, złość - wszystko mamy w komplecie. jest potrzebne i bardzo przydatne na tej ziemi. Ogólnie idee nadczłowieka niespecjalnie sprawdziły się w historii 🤔
konikmorski, to jakie to są "złe" emocje? Te, których aktualnie u siebie nie lubisz? Te, które (chwilowo?) ci szkodzą? W czyjej ocenie?
Bo agresja może byc różna.. agresję. żona zmieńic w ignorancję, pogardę, olewańie.
To juz high level. Najbardziej boli potwora (nie tego bijącego, ale psycho) właśnie bycie ponad.
Kompletna ignorancja jego zachowań.
Nie kwitnie wtedy wrogość?
Halo - Ale chodzi Ci o agresję czy o złość?
Nie daję rady skopiować, ale na pierwszej stronie jest opisane czym jest agresja i czym jest gniew.
http://winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty2/0073/roz09.pdf#page=7&zoom=auto,0,636
Strzyga, konkretnie o złość "skierowaną", zidentyfikowaną co do przyczyn - osobników, którzy się do jej powstania przyczynili. Bo tego chyba zen nie ma zamiaru przejawiać? Walenie w poduszkę/ w worek treningowy zapewne służy rozładowaniu złości, uwolnieniu gryzących emocji - ale jest zachowaniem agresywnym, nie? (co biedna poduszka zawiniła 🙂 - nie wspominając o ew. wyobrażaniu sobie oblicza prześladowcy pod postacią poduszki 🙂😉
Mam pytanie do szemranej. Pisałaś, że bratu NIE WOLNO było siedzieć na kanapie. Jak to się działo? Jak potwór to egzekwował? Pisałaś, że nie stosował przemocy fizycznej ani nie był brutalny. Dlaczego bez gadania mu się WSZYSCY podporządkowaliście? Jakie był źródło nacisku? Co by się stało, gdyby brat spokojnie usiadł na tej kanapie? Dlaczego żadna z was nie wzięła go za rękę i na tej kanapie nie posadziła? Na czym polegał TERROR?
Nie rozumiem, nie potrafię sobie tego wyobrazić. Braku protestu przy nieludzkim traktowaniu. Przecież was było troje. Co "ON" mógł wam zrobić?
Nie wiem...nie mam pojęcia. Nikt nie próbował się stawiać.
Padało "na podłogę" i nikt nie reagował.
Ale oboje tresowani byliśmy od małego, że nie wolno się stawiać.
Obrażony ojciec potrafił się pół roku nie odzywać. Atmosfera była ciężka, zawiesista.
Mama pytała - dlaczego się do mnie nie odzywasz? Ojciec odpowiadał - przecież się odzywam po czym milczenie trwało dalej.
No chyba, że brat coś przeskrobał - były kary czyli nie wychodzisz, nie oglądasz, nie bawisz się, nie jedziesz z nami na wieś, w góry, nad morze a w szczególnych przypadkach klęczysz godzinę z ryjem wtulonym w kąt przy szafie.
Pytasz mnie dlaczego 4-5-6-7-8-9 latka nie postawiła się ojcu w obronie brata ? Nie wiem...
Nigdy w dzieciństwie otwarcie mu się nie postawiłam. Dla świętego spokoju robiło się to, czego żądał a i tak nigdy nie był zadowolony.
Stosował pewien chwyt - brat słuchał jakim beznadziejnym jest przypadkiem a ja słuchałam pochwał jak to pięknie nauczyłam się wiersza.
Kurcze .....jak chwalącemu Cię tatusiowi stawić czoła.
Czytam te Wasze historie i myślę sobie, że kadży z nas "wygrzebuje" się z traumy inaczej.
Zależy to od wrazliwości, wsparcia, skali przeżyć, indywidualnych cech.
Halo - lepiej w poduszkę niż we własne dziecko w ramach rozładowania rosnącej złości 🙂
Walenie w poduszkę nie ma na celu zabicia poduszki. Dla mnie to uwolnienie złej energii.
Tak myślę.
W dzieciństwie (pamietam to dobrze) kiedy ścieliłam wyrko rano i pakowałam pościel do skrzyni to prawie pierze leciało.
Na biednej kołdrze rozładowywałam nagromadzoną frustrację.
halo - nie da się usunąć/amputować złych emocji. One są tak samo potrzebne jak te dobre. Bo jeśli chcemy osiągnąć jakiś cel, to w tej chwili złość jest potrzeba żeby wyzwolić w sobie siłę do działania. Jeśli ktoś umrze, to czujemy żal i smutek. Wtedy są to jak najbardziej właściwie emocje.
U mnie emocje które mnie czasem dopadają to, nadal złość, smutek. Chce szybko nadrobić ten czas kiedy skupiona byłam na "pilnowaniu" rodziny. Teraz wiem że byłam bardzo zaabsorbowana tym co się dzieje w domu.
Od ponad 5 lat prowadzę intensywne życie zawodowe. Moje marzenia się zrealizowały i nadal ewoulują. Pokonując pierwszy krok, robi się dalszy. Życie bez ojca stało się bardzo proste, bez komplikacji, wreście nasze emocje, potrzeby stały się ważne. Wyprowadzka spowodowała że teraz kiedy cieszymy się wolnością, każde z nas wreście realizuje swoje plany. Wcześniej szkoda było co kolwiek zaczynać, bo ojciec niszczył rzeczy w domu... Żeby iść na studia, to trzeba było mieć pieniądze na czesne, ale jak jeśli trzeba dołożyć do rachunków. Bo ojciec swoje przepijał/ lub był bezrobotny. Kupiłam komputer do pracy/nauki to mi go rozwalił, zrobiłam remont w pokoju to zniszczył meble.
Obrażony ojciec potrafił się pół roku nie odzywać. Atmosfera była ciężka, zawiesista.
Mama pytała - dlaczego się do mnie nie odzywasz? Ojciec odpowiadał - przecież się odzywam po czym milczenie trwało dalej.
To jest często wystarczający sposób na to, żeby nikt nie przeciwstawiał się Potworowi.
Jeden i drugi "mój" Potwór stosował metodę milczenia, zwłaszcza drugi. Potrafił kilka dni się nie odzywać, ignorować mnie, jakbym nie istniała.
Nigdy chyba nie przeżyłam niczego, co tak niszczy i łamie psychikę. Człowiek gotów jest zrobić wszystko, żeby tylko ta druga osoba zaczęła się znowu odzywać, żeby zniknęła ta koszmarna wroga atmosfera. Przez kilka lat dawałam się tą metodą terroryzować. Kiedyś po trzech dniach milczenia przeprosiłam za to, że... bus nie przyjechał. Czekaliśmy na dworcu na busa, który nie wiadomo dlaczego nie przyjechał, Potwór uznał, że to moja wina, bo mogłam wybrać innego busa, ale nie, musiałam chcieć jechać akurat tym, obraził się i zamilkł.
Kiedyś czytałam gdzieś, że najgorsza awantura jest lepsza niż karanie kogoś milczeniem. Zdecydowanie to prawda.
Wiesz Murat-Gazon
mój brat mówi, że chyba łatwiej byłoby mu gdyby ojciec był prymitywnym chamem, gdyby prał go po wódce, ganiał w amoku z siekierą.
Ale nie - tu nie było agresji jeno zimny, wyrachowany terror.
szemrana, dzięki za odpowiedź :kwiatek: Czyli po prostu zmanipulowani byliście konkretnie. Brr. W sumie brawa 😉 dla Potwora za takie zdolności manipulacji (w polityce nie robił? byłyby jak znalazł).
konikmorski nadal nie odpowiedziałaś co to niby są "złe" emocje. To nie ja uważam, że da się amputować jakąkolwiek emocję. To zen uważa, że jet "ponad" niektóre. Zen pytam - jak to się robi?
Co prawda lekturami "psycho" fascynowałam się 20+ lat temu (niedużo się zmieniło w tym temacie do dziś), ale uczyniłam wysiłek przeczytania pdf podlinkowanego przez Strzygę. Dobrze, że się pojawił. Warto przeczytać, gdy się użera człowiek z rozlicznymi... skutkami doznań. Treść głupia nie jest, choć pełna niekonsekwencji. Posłużę się nawet. Wrogość dobrze opisana (choć brak jaśniej opisanych form agresji). O co pytałam kilka postów temu? O "projekt szczęście" pytałam, jak się okazuje. Ale w sumie dziś postrzegam świat inaczej. Nie na zasadzie "jestem kwiatem lotosu". ZA DŁUGO w takie rzeczy wierzyłam. W pogadanki dla owiec 🙁. Człowiek jest wyposażony w agresję bardzo sensownie. Ona jest po to, by walczyć. O swoje. "Zła" jest tylko dla tych, którzy nie chcą utracić swoich przywilejów. Buddystką nie jestem i nie będę. Nie wierzę, żeby człowiek mógł zrobić COKOLWIEK by zmniejszyć ogólną ilość cierpienia na świecie. Cierpienie jest wpisane w te planetę. Od bakterii, od pierwotniaka, od trawki. I tu można by tom napisać. "Jak żyć, no jak żyć?" 😀 Nic - walczmy o co warto, opiekujmy się bezradnymi, kochajmy bliźnich (a nie morderców).
szemrana - twój brat ma pustkę w oczach? Jeśli wiesz o czym piszę.
halo - spróbuje jeszcze raz.
złe - złość, smutek, żal, gniew itd wymienić te wszystkie które musiałam pokazać na terapii?
dobre - radość, euforia, itd
Może nie przeinaczę:
Halo pyta, dlaczego wartościujesz emocje - i jedne nazywasz dobrymi, a drugie złymi.
Dlaczego złość, żal i smutek nazywasz złymi emocjami (jakby ich posiadanie było złe).
Pewnie posługujesz się tymi określeniami "dobre"/"złe" automatycznie i dlatego są dla Ciebie przezroczyste i nie rozumiesz pytania 😉
Szemrana trudny temat. Czy można ustawiać przemoc fizyczną i psychiczną na jakiejś skali, która z nich jest mniej dotkliwa? Nie wiem, wydaje mi się, że nie bardzo. Osobiście z przemocą fizyczną spotkałam się tylko jako jej naoczny świadek, nie jako bezpośrednia ofiara, ale doświadczenia małego dziecka widzącego coś takiego raczej są czymś zupełnie innym. Ale wydaje mi się, że chyba od przemocy fizycznej łatwiej się uwolnić, bo mam wrażenie, że ona jest jakby... bardziej wyraźna? Jak ktoś bije, no - to bije, nie ma niedopowiedzeń i na pewno nie można nie zorientować się, że jest się bitym. A z taką przemocą psychiczną - przynajmniej z moich doświadczeń wynika, że to jest bardziej "podstępne" działanie, zaczyna się nie wiadomo, kiedy, początkowo się nie widzi, co się dzieje, a jak już się zobaczy, to siedzi się w tym zwykle po uszy ze zrytą psychiką i nie bardzo się wie, co zrobić, żeby się od tego uwolnić...
Pewnie posługujesz się tymi określeniami "dobre"/"złe" automatycznie i dlatego są dla Ciebie przezroczyste i nie rozumiesz pytania 😉
Nie lubię czegoś nie rozumieć 😵 ja o tym co teraz piszemu rozmawiam z ludźmi którzy też są po trapii, wpadamy do siebie na kawę i ciacho i dyskutujemy. Staramy się wałkować pewne sytuacje w życiu, moja grupa wsparcia to różni ludzie. Młodzi, starsi. W realu te pytanie pewnie bym zrozumiała szybciej, bo czasem szybciej coś rozumiem widząć wyraz twarzy.
Sama mam Potwora w domu. Terroryzuje rodzinę i niszczy nam życie. Chociaż to on jest starym kryminalistą to właśnie my czujemy się jak więźniowe we własnym domu przez wiecznie zamykane osobne pokoje czy nawet segmenty domu na klucz.
yga - gratulacje za odwagę. Macie szansę żeby coś z tym zrobić?
halo ignorowanie było lepsze niż każda inna taktyka, bo była cisza. Może było trochę posępnie, ale własny pokój, muzyka i pasja dawały rade.
konikmorski, bo to pytanie, czy którekolwiek emocje są dobre lub złe.
Jeden człowiek będzie je sobie dzielił: np. smutek uzna za złą emocję, radość za emocję dobrą.
A inny człowiek powie: emocje nie są ani dobre, ani złe - one po prostu są. Jak taki wiatr na przykład. Mało kto powie "wiatr jest zły" - chociaż przecież wiatr czasem niszczy (łamie gałęzie, zrywa dachy). Ale też czasem jest pożyteczny (i np. napędza elektrownie wiatrowe).
Złość też może siać destrukcję, ale może też chronić - informować, że coś jest nie tak, pozwalać się bronić, bronić innych, zmieniać coś. Więc czy złość jest zła?
smutek złą emocją??? dlaczego?? smutek w wielu przypadkach skłania do refleksji, wspomnień, pozwala zastanawiać sie nad życiem, oczyszcza, przygotowuje na nowe życie...
a taka radość jest pozytywną emocją? Tez nie do końca - radość z pędzenia więźniów, bica ich czy strzelania for fun była zapewnie bardzo pozytywnym "uhahaniem"
Emocje są. Ona nabierają sensu w jakimś kontekśćie.
Odwagą byłoby coś w końcu z tym zrobić, a nie uciekanie od problemu czy przymykanie na to oczu.
Była szansa- podanie na policję za 65783 kradzież z domu, jednak rodzice nie mieli serca go skazać na więzienie (ze względu na to, że ma tzw "zawiasy"😉.
Facet ma niepoukładane w głowie od dawien dawna. Już jako małolat, zmieniając szkołę w wieku bodajże 13lat zaczął się popisywać i szukać przez to uznania u nowych kolegów. Były rozmowy, wizyty u psychologa. Zaczął się totalnie odcinać. Wiele wtedy podróżowaliśmy, on nie chciał, czuł "przypał" przebywając z rodzicami.. Typowe gówniarskie zachowanie.. Myśleli, że wyrośnie- nie wyrósł. Rodzice wozili go do jakiegoś lekarza, nic nie dało. Ja miałam wtedy 5-6 lat i wszystkie pokłady nadziei zostały pokładzione w mojej malutkiej osobie- chcieli żeby ze mną było mniej problemów, od małego miałam full zajęć tygodniowo, poprzez konie, angielski, grę na fortepianie czy taekwondo. Nie było fajnie póki nie dojrzałam troszkę i się postawiłam 😉 A Potwór (btw bardzo podoba mi się te określenie) zaczął kręcić się przy niezłych typkach, popełniać małe zbrodnie tj kradzieże,pobicia,włamania (małe oczywiście w skali zbrodni kryminalnych 😉 ) i w koncu poszedł siedzieć w wieku +/- 24lat na kilka lat. Wyszedł i poszedł znowu. Doszły narkotyki. Próbował pracować- jednak za PSIE pieniądze nie bedzie harował.
I wiecie co? Może jestem złą osobą i egoistyczną (chociaż chodzi tu o zdrowie nie tylko moje, ale też pozostałych członków rodziny), ale chciałabym żeby wrócił za kratki. Przynajmniej on był w jednym miejscu, matka sie nie denerwowała, bo wiedziała, że ma co jeść,gdzie spać i nie zamarźnie gdzieś na dworze podczas mrozów , w przeciwieństwie do tego jak wylazł i nie było go kilka dni.. W końcu mogłabym żyć jak w prawdziwym domu, bez zamykanych pomieszczeń i chowania WSZYSTKIEGO.
Czy złość jest zła?
Gdyby była dobra, to wystarczyłoby poskakać w miejscu, potupać nogą i mielibyśmy to czego akurat chcemy. Więc po co małemu dziecku tłumaczy się żeby nie niszczył zabawek jak się zdenerwuje gdy mama nie da cukierka? Podczas gdy jeśli ktoś trenuje wysiłkowo, zaczyna słabnąć z sił. Trener wkurwia się na niego, dowali kilka epitetów. Wtedy zawodnik - złości się na siebie że jest słaby i że musi dać z siebie jeszcze więcej. Jeśli osiągnie ten cel, złość opada. Pojawia się zadowlenie że jednak dało się radę.
I teraz też coś zrozumiałam pisząc ten post 😅
Teodora, brawo =) Chodzi o to, żeby czując złość, zamiast od razu iść ją wybiegać czy bić, czy chować do szufladki w głowie, zastanowić się, co ją spowodowało. Dlaczego czujemy właśnie złość. Co tam się w środku dzieje, bo ona nie pojawia się znikąd.
Ale dla mnie to jest fascynująca podróż w głąb siebie. I cieszę się jak małe dziecko, jak dojdę do tego, co i dlaczego. I odnajdę jakiś skrypcik i zobaczę, że nie tędy droga. To jak bawienie się w detektywa =)