Tyle ostatnio się pisze o udziale Polaków w różnych zagranicznych bojach.
Jestem ciekawa-może ktoś ma znajomego,który brał udział?
Jedzie się przymusowo czy są kolejki ochotników?
Zarabia się coś ? Dużo?
Jak to jest ?
mam na studiach kolegę -jest zawodowym żołnieżem.
miał jechać na misję do Afganistanu, ale brzydko mówiąc wychuchali go. Ma rodzinę a momio to chciał jechać, oczywiście dobrowolnie. Był już nawet na szkoleniu, ale cóż 'ci' wyżej rangą wcisneli kogoś innego. Kasa duża podobno, ale szczegółów nei znam.
wylącznie chętni, kolejek juz raczej nie ma ale chetnych wystarcza-zreszta roznie bywa w roznych jednostkach, ale nikogo sie nie zmusza.
temat mi sie nie podoba. chlopaki tam gina i zostawilabym opowiesci o tym ile zarabiaja w spokoju.
no i co innego być na szkoleniu, i być przygotowanym na wszystko - co innego jechać patrzeć na martwych ludzi leżących na ulicy, samemu strzelać choć nie wiadomo czy słusznie itp itd. nic fajnego
To ile zarabiaja jest istotne o tyle, ze dla czesci z nich to glowny bodziec.
Poza tymi ktorzy jada bo chcieli zostac zolnierzami nie dla zabaw na poligonie w Drawsku tylko zeby walczyc.
Kolega byl - i chocby nie wiadomo ile placili nie pojedzie wiecej
znajomy mojego chłopaka był, zgłosił sie dobrowolnie. było to na samym początku jak wysyłali polaków. był tam pół roku, jak wrócił nie ten sam chłopak, zamkniety w sobie, z nikim nie chce rozmawiać na temat tego co sie tam działo i jak było. dla niego ten temat juz nie istenieje a na sama mysl o tym co sie tam działo robi sie blado-zielony.
Armia to dla mnie jedna wielka niewiadoma-stąd byc może jakoś głupio pytam.
Czyli taki chłopak zgłasza się do wojska sam -do jakiejś formacji i potem jest opcja -wyjazd za granicę?
Jest w ogóle pobór teraz?
Może być tak,że ktoś nie chce jechać a dostanie rozkaz i musi?
Dodam-patrzcie ile różnych Misji-
Misja stabilizacyjna w Iraku
Misja pokojowa w Afganistanie
Misja pokojowa ONZ w Syrii
Misja pokojowa ONZ w Libanie
Misja pokojowa EUFOR w Bośni i Hercegowinie
Misja pokojowa NATO KFOR w Kosowie
Misja pokojowa EUFOR w Kongo
Misja Pokojowa ONZ w Czadzie
Dalecy znajomi (on Arab, ona Polka) mieli niefajne przygody z wojną w Afganistanie.
On poleciał bronić swojej ojczyzny, ona została w Polsce. Mąż jej dostał się do niewoli, potem uciekł i 3 dni szedł przez pustynię, a w ndurze było bodajże przez 2 tygodnie tylko.
Po akcji z pustynią odehciało mu się i wrócił najszybciej jak mógł do domu.
Znajomy rodziców, który ma z nimi kontakt powiedział, że stwierdził 'tamci co się biją to idioci, wolę pokój niż się lać z kimś, kto mi w ogóle nie zawinił'
Dalecy znajomi (on Arab, ona Polka) mieli niefajne przygody z wojną w Afganistanie.
On poleciał bronić swojej ojczyzny, ona została w Polsce. Mąż jej dostał się do niewoli, potem uciekł i 3 dni szedł przez pustynię, a w ndurze było bodajże przez 2 tygodnie tylko.
Po akcji z pustynią odehciało mu się i wrócił najszybciej jak mógł do domu.
Znajomy rodziców, który ma z nimi kontakt powiedział, że stwierdził 'tamci co się biją to idioci, wolę pokój niż się lać z kimś, kto mi w ogóle nie zawinił'
Jak to wrócił? Można wrócić? Czy najszybciej jak mu się skończył termin?
Nie wnikałam w szczegóły. Powtarzam tylko to co usłyszałam, bo bzdur nie chcę pleść.
Jako, ze walczył po stronie afgańskiej to najbardziej przychylam się ku temu, że po prostu uciekł.
Racja-ten Pan był po innej stronie.
Pytałam o zarobki i warunki-bo jakoś tak z jednej strony wiele narzekań /żołnierzy/ a z drugiej tylu chętnych na wyjazd.Nie widzę nic niestosownego w takim pytaniu.
Ale najśmieszniejsze jest to, że ten pan był w niewoli u talibów o.0 Niby u swoich, a wpadł w ich niewolę. Nawet nie pytałam dlaczego.
Czyli taki chłopak zgłasza się do wojska sam -do jakiejś formacji i potem jest opcja -wyjazd za granicę?
Jest w ogóle pobór teraz?
Może być tak,że ktoś nie chce jechać a dostanie rozkaz i musi?
Dodam-patrzcie ile różnych Misji-
I te wszystkie misje jakie pokojowe... :/
Z tego co ja wiem, to nabór jest ale dla tych co chcą tylko. I to ma iść w wojsko zawodowe teraz, chociaż nie wiem czy teraz nabór będzie bo pieniędzy nie ma, a na pewno nie ma na tylu żołnierzy ilu miało być.
No i nie wiem jak dokładnie wygląda wyjazd na misje, ale jest ogólnie dobrowolny, a przymuszają jak mają za mało chętnych, ale chyba nie było tak żeby przymuszali.
Ale najśmieszniejsze jest to, że ten pan był w niewoli u talibów o.0 Niby u swoich, a wpadł w ich niewolę. Nawet nie pytałam dlaczego.
Stron konflikt w Afganistanie jest więcej niż dwie, a nawet więcej niż trzy czy cztery... Natomiast nie ulega dla mnie wątpliwości, iż jeśli Twój znajomy Pan ma prawo stałego pobytu w Polsce, to zachował się nad wyraz nielojalnie walcząc po innej stronie niż Wojsko Polskie - niezależnie od tego, czy Wojsko Polskie walczy po słusznej stronie i czy w ogóle powinno się pchać w miejsce, skąd można jedynie opium przywieźć... (i prawdopodobnie także fajne konie - ale że opium się łatwiej pakuje do samolotu niż konie, no i jest na nie 1000 razy większy popyt, to na razie przyjeżdża stamtąd do nas tylko opium).
Generalnie opinię na temat naszej niezwyciężonej armii mam bardzo niską - co wynika z faktu, że się jeszcze w dzieciństwie na wielu oficerów najpierw Ludowego, a potem po prostu Wojska Polskiego napatrzyłem i jak jeden mąż byli to cwaniacy, lenie, grubasy, ciepłe kluchy, zdolne co najwyżej do drobnych (bo na wielkie nie starczało im wyobraźni) kantów z zaopatrzeniem i do wykorzystywania darmowej siły roboczej poborowych. Ale... jakiś czas temu jechałem sobie pociągiem w jednym przedziale z kilkoma szeregowcami - i, prawdę pisząc, jeśli mają takich choć z 1000, to jest się czego bać! Chłopaki aż się palili, żeby pojechać gdzieś daleko i postrzelać do "kolorowych" - i otwarcie mówili, że to dla nich po pierwsze przygoda, której nigdy by w swoich wsiach czy miasteczkach inaczej niż w kinie nie doświadczyli, a po drugie szansa na kasę, której w inny sposób nigdy w życiu nie udałoby im się zarobić. No, chyba że w mafii - ale i tam trzeba mieć personalne powiązania lub inne chody, inaczej się tylko trupy zakopuje, g...o z tego mając...
Ogólnie zasada jest taka, że jeżdżą na misje ochotnicy. Wielu jest takich, co byli już na każdej - czasem po kilka razy. Z różnych przyczyn. Niektórzy muszą, bo inaczej nie utrzymaliby rodzin. Inni kombinują na potęgę - i mają przy tym, w przeciwieństwie do znanych mi z dzieciństwa "oficerków" wyobraźnię, o czym jakieś walizki z kasą rekwirowane wracającym z Iraku dobitnie świadczą. Jeszcze inni, po prostu to lubią. Poza tym, prawda jest taka, że jeśli awansują oficera, który na misji nie był i na misji się nie wyróżnił - to moim zdaniem na 99,99% jest to kumoterstwo - bo niby gdzie taki mógł inaczej prochu powąchać i jakiegoś doświadczenia nabrać?