Będzie blog w weekend 🙂 "Zblokował" mi się dostęp do serwera 🙄 Brawo ja... W każdym razie tam będzie szczegółowa relacja.
Było pięknie i ekscytująco. Mieliśmy szczęście, bo trafiliśmy na okno pogodowe i mieliśmy 3 dni lampy.
Pierwszy dzień to w zasadzie był wjazd kolejką (aż 2 km przewyższenia w jakieś 15 minut), który skończył się u mnie chorobą wysokogórską. Po nocy w schronisku na 3600 obudziłam się z dzikim bólem głowy, potem zaczęły się nudności, wymioty, ogólne osłabienie, dreszcze i majaki. Nie pamiętam kilku rozmów, które rzekomo prowadziłam 😲 A w schronisku położyłam się we WSZYSTKICH ciuchach jakie miałam (spodnie membranowe, getry, puchówka, membrana, polartec itp.) i na to położyłam 3 (!!!) kołdry puchowe. Rozgrzałam się mooooże po 4 godzinach. Masakra. Prócz mnie chorowało kilka osób z innych grup. Zresztą 2 dni później, jeden Polak którego spotkaliśmy na 4K dostał obrzęku płuc i śmigło zabrało go do Zermatt (koledzy spuszczali go na linach, bo gościu nie kontaktował). Więc poważne rzeczy się dzieją na tych wysokościach.
Generalnie udało nam się zdobyć 5 czterotysieczników, w kolejności: Balmenhorn (i tam też spędziliśmy noc), Piramide Vincent, Ludwigshohe, Signalkuppe (i tam również spędziliśmy noc - znajduje się tam najwyżej położone schronisko w Europie Margherita) i na koniec Zumsteinspitze.
Zasadniczo największym zagrożeniem okazały się: choroby wysokogórskie i sam lodowiec. Monte Rosa jest uszczeliniona aż do 4K, więc cały czas trzeba być związanym i czujnym. Szczeliny były odkryte, ale pod wpływem temperatury (myślę, że 3 dnia było nawet 1-2 stopnie w plusie) i słońca mosty się roztapiały. Więc było trochę skakania i raz robiliśmy pełną asekurację (wykorzystaliśmy okoliczne skały) przy przekraczaniu co głębszych szczelin.
Fotki fejsowe:





I Matterhorn: