Ku przestrodze. Wypadki których można było uniknąć.
ushia, też się dziwię. Ale chyba nie mieliśmy innej opcji- właścicielka przyczepy nie pozwoliła na rozwalenie zamka...
miala kiedys wyladowac dwa huculy, ktore jak sie okazalo, nie potrafia cofac....
bliska bylam wyciagania ich drzwiczkami inspekcyjnymi 😉
Lonża przeciągnięta przez klatę i na wyciąg 😁
Mi się przypomniało jak moja klacz, wielka baba (175 cm) wychodziła z koniowozu i nie chciała zejść po trapie, tylko wyskoczyła.przeskakując całą trapę, na mnie- pamiętam panoramę jej brzucha nad sobą, nie wiem jak to się stało, że mnie nie zabiła, a jedyne co sobie zrobiła, to przesunęła podkowę.
Edit: literówki
DressageLife, mój wskakiwał do środka. Trochę się poniszczyłam, bo skoczył prosto we mnie, wywalił mnie, podeptał, po czym wyciągnął mnie twarzą po trapie 😉 było miło 🙂
I po co nam się zechciało transportować konie 😎
Jak koń jedzie w przyczepie, to zawsze zakładajcie ochraniacz na ogon. Znam przypadek, w którym koniałke wystawił ogon za przyczepę,zahaczył o jakiś haczyk i zaczął się szamotać, nadrywając skórę na rzepie.Kierowcę powiadomił samochód za nim, trąbiąc, że krew się leje po drzwiach przyczepy...
Przypomniała mi się sytuacja 'dzięki' której w pewnej stajni rekreacyjnej zaprzestano wiązania koni w schemacie wędzidło-uwiąz-belka. Jeden z pensjonariuszy udostępnił mi do jazdy swoje konie na zasadzie, że jeżdżę wg własnego uznania kiedy go nie ma w zamian za to, żeby przed swoim przybyciem do stajni miał wyczyszczonego przeze mnie konia i za pomoc jego córce w siodłaniu itd (On miał wtedy mega mało czasu, ona była jeszcze mała a koń duży). Konie były dwa, tego konkretniego dnia miałam pierwszy raz wsiadać na 19-letnią, mega spokojną klacz. Konia wyczyściłam, ubrałam, ktoś mnie zawołał gdzieś w jakiejś sprawie więc przywiązałam do koniowiązu i poszłam. Oczywiście przywiązałam jakimś tam zwykłym węzłem i podpięłam za wędzidło, bo nikt mi w życiu nie powiedział że się tak nie robi, a skoro wszyscy w stajni tak wiązali... W każdym razie kiedy wróciłam 5 minut później kobył z zerwanym ogłowiem pasł się spokojnie na trawce. Mało na zawał nie zeszłam ze stresu jak przyznawałam się do tego właścicielowi (ogłowie Kieffera...), ale był wyrozumiały, powiedział że dobrze że koniowi nic nie jest, po czym poprosił żebym wiązała na kantarze i przeszkolił mnie z wiązania bezpiecznego węzła. I wow - nagle cała stajnia zaczęła tak wiązać :P
Mój koń kiedyś zdjął drzwi od boksu. Postawiłam go na stajni na jednym uwiązie, ale zbyt długim i zbyt blisko otwarcia boksu. Zaczepił uwiązem o skobel od bramki, wystraszył się, podniósł głowę i tym uwiązem zdjął drzwi z zawiasów. Dodam, ciężkie metalowe drzwi. Całe szczęście, że upadając zniszczyły mi tylko skrzynkę na szczotki, bo mogło się skończyć gorzej.
Byłam też świadkiem sytuacji, gdzie amazonka nie domknęła drzwi przesuwnych od boksu, została szpara akurat na końską nogę, którą on tam włożył. Też szczęście, że tylko skórę sobie zdarł i obyło się bez większej kontuzji.
Przy koniach nie ma rzeczy niemożliwych - mój koń rozwalił sobie kopyto od podeszwy, wbił sobie pręt od przegrody w karuzeli. Właściwie niemożliwe, bo pręt uszkodzony był wysoko, ale jednak...
O wypuszczaniu koni nie ma co pisać, bo widzę, że każdy miał jakąś "przygodę".
Nigdy nie podchodźcie do konia boso lub w klapkach/sandałach. Nigdy. Niby wszyscy to wiedzą, ale kolejny raz widzę zdjęcia na betonie, w klapeczkach. A jeszcze jak koń kuty - auuu. Na piachu już trochę inna sprawa, bo miękki i stopa się w nim zapadnie, ale i tak można sobie połamać w niej wszystko...
Ja ostatnio prowadziłam konia w balerinkach po polu 😉 A na koniu siedziałam na boso. No bo jak to tak, na sesję w ładnej sukience i sztybletach? 😜
Trochę ryzykowałam, bo paznokcia na jednym palcu już nie miałam, więc się tylko modliłam by się koń nie spłoszył, bo z moim szczęściem, pewnie nadepnął by mnie właśnie na te paluch bez paznokcia 😉
Na codzień, w innych butach jak sztyblety czy adidasy do koni się nie zbliżam jednak. Nawet jak upał niemiłosierny.
Ja na sesję zdjęciową szłam w sztybletach, wsiadałam na konia i z konia potem sciągałam... więc da się zachować bezpieczeństwo i ładnie wyglądać.
Jasne, myślałam o tym, ale początkowo wizja była taka, że robimy zdjęcia z końmi w ręku, więc sztyblety było by widać. Ten jeden raz miałam szczęście i koń był wyrozumiały dla moich stóp 😉
Zadziwiające jest to,że tak często jest to jeden raz,ten jeden raz za dużo.Ale dobrze,że nic się nie stało 🙂
iskierkowa no, dokładnie!
Ja jeden, jedyny raz w życiu wsiadłam na konia w stajni. 🤬
Tak przydzwoniłam w futrynę drzwi przy wyjeżdżaniu, że gwiazdy w dzień zobaczyłam. Gdybym nie miała toczka, to chyba by się to skończyło bardzo niewesoło.
O jeżdżeniu bez toczka, to już nawet nie wspomnę...
Śledzę wątek bacznie i wyczekuję kiedy powstydzić się publicznie za swoje momenty braku wyobraźni. 😡
Może będę dawkować napięcie i najpierw nawiążę do tematu jeżdżenia bez toczka.
Ferie zimowe z 10 lat temu, chciałam wypuścić 2 konie na padok, ale najpierw postanowiłam sprawdzić jaki jest stan podłoża.
Oczywiście wpadłam na "genialny" pomysł, żeby nie robić tego pieszo (choć miałam kawałeczek), więc wsiadłam na oklep na konika polskiego, na kantarze i uwiązie, oczywiście bez kasku, no bo tylko na chwilkę. 🏇
I... nie pamiętam co było dalej... Znalazł mnie mój tata który zajechał do stajni chwilę potem. Leżałam nieprzytomna na betonowej myjce przed stajnią. Dalszą część historii znam z opowieści: ponoć wstałam, normalnie chodziłam, rozmawiałam - tylko tak trochę od rzeczy 🤔wirek: - więc mnie ojczulek zawiózł do szpitala, gdzie ponoć zrobili mi cały komplet badań, stwierdzono wstrząs mózgu. Ja wróciłam do "żywych" parę godzin później, odzyskałam świadomość w szpitalu razem z trzęsącymi mną torsjami.
Od tego czasu wszystkich przestrzegam przed takimi wygłupami! 🤬
Przypomina mi się taki wypadek, którego naprawdę można było uniknąć. Zawsze proszę moich kursantów okularników,żeby nie wsiadali na konia w okularach. O ile dzieci i młodzież stosują się do tych próśb, to z dorosłymi jest trochę gorzej. Pewna pani kategorycznie odmówiła i pech chciał, że spadła ze spokojnej rekreacyjnej kobyłki...upadek wyglądał całkowicie niegroźnie, a kobita wstała trzymając się za twarz, z między palców lała się krew. Upadła tak niefartownie, że pokaleczyła się własnymi okularami. Efekt-kilkanaście szwów na twarzy i paskudna blizna na całe życie. A wystarczyło zdjąć okulary.
lossuperktos a może ta pani bez okularów zwyczajnie nie mogła normalnie jeździć (bo za słabo widziała)? I wstydziła się do tego przyznać.
No właśnie. Dobre pytanie. Jaką trzeba mieć wadę wzroku, żeby nie móc bez okularów rekreacyjnie dreptać po ujeżdżalni za ogonem? U tej pani to było -1,5 dioptrii. Dużo rozmawialiśmy w stajni po tym wypadku na temat jazdy w okularach. Bo w przypadku kogoś kto ma tych dioptrii z -11, to rzeczywiście trudno by było jeździć bez.
Ale jeżdżąc konno można zakładać soczewki jednodniowe.Córka takie nosi bo inaczej nic nie widzi,wada -7 i -6.
Dokładnie. Kto nie ma wady -1,5, nie zrozumie, że bez okularów jest ciężko. I nie każdy może używać soczewek. Ja mam -2 i -2,25, stale się pogłębia, bez okularów jestem totalnie ślepa. Soczewek nie noszę i nie zamierzam. Jeżdżę w okularach i będę w nich jeździć, bardziej niebezpieczna jest jazda bez kasku, niż w okularach...
Znam jedną osobę o sporej wadzie wzroku i jeździ w okularach - wyrobiła sobie specjalnie na jazdy + wf w szkole okulary sportowo-korekcyjne i nie narzekała nigdy, a przy upadku nic się nie działo (przynajmniej jak jeździliśmy razem te 2 lata) 😉 To tak nieco z off top'a.
E: Okulary jakie by nie były to przy upadku "na twarz" zawsze będą zagrożeniem. Czy to zwykłe, czy sportowo-korekcyjne. Jeśli można, to soczewki wypadają najbezpieczniej, ale są osoby, które za nic sobie nie "wsadzą" ich do oka (np. ja, ale ja mam schizę i fobie na ten temat 🤔wirek🙂.
Ja na jednym oku mniej niż +4, na drugim więcej i nie bardzo wyobrażam sobie jazdę bez okularów. Aczkolwiek jak się wspinałam (sztuczna ścianka, naturalna ściana) na linach, to ściągałam, bo zdarzyło mi się kilka razy zahaczyć liną o okulary i wiem, że po prostu mogą polecieć...
To ja chyba jestem jakaś dziwna 🙄 W jednym oku -6, w drugim około -3,5 i jeżdżę bez okularów wszędzie, po maneżu i w teren, i w ogóle w stajni wszystko robię bez okularów. Chyba się przyzwyczaiłam do nieco surrealistycznego świata, w którym wszystko jest rozmyte...
Miałam wadę ok. -5,5 dioptrii i nie wyobrażam sobie jeżdżenia bez okularów, bo to po prostu niemożliwe. Nie potrafiłam jeździć też bez okularów jak miałam -2 dioptrie. Soczewki też odpadały, nie byłam w stanie ich używać, poza tym uważam że nie są zbyt zdrowe.
Zawsze jeździłam w okularach, na szczęście nigdy nic mi się z tego tytułu nie stalo, chociaż upadki też się zdarzały. Przy duzych wadach wzroku jazda konna niestety jest mocno odradzana i nie powinno się jeździć.
Na szczęście zrobiłam sobie operację laserową oczu i od ponad 10 lat jestem przeszczęśliwa że już mnie nic nie ogranicza. Polecam dla tych co mają taką opcję 🙂
Przy duzych wadach wzroku jazda konna niestety jest mocno odradzana i nie powinno się jeździć.
Zupełnie nie na temat wątku, ale dlaczego? Pierwszy raz się z tym spotykam. Co rozumiesz przez "dużą wadę"? -5? -7? Pytam, bo moja się pogłębia...
lossuperktos, dawno się tak nie uśmiałam, poprawiłaś mi humor 🙂 już widzę siebie z wadą -7 jak ściągam okulary i zasuwam hahahaha... o rany 😀
Zwłaszcza, ze od lat szkła w okularach nijak szklane nie są 🙂
ja pomykam w soczewkach od lat, ale i w okularach zdarzyło się wsiąść...
z tym, że "ślepego" tylko "ślepy" zrozumie - jak ma siędobry wzrok, człowiek nie "czuje" problemu 😉
otóż to 🙂 myślę, że większym zagrożeniem jest ślepy jeździec na placu niż okulary na nosie... 🙂
Bez okularów nie wyjechałabym w teren z całą pewnością, nawet nie wsiadłabym na konia. Moja wada mi nie przeszkadza, a do okularów się przyzwyczaiłam. Jedynie ubolewam nad tym, że nie mają one wycieraczek... takie małe cudeńko, a tyle by ułatwiło!