Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania
Ja też odrzuciłam wszelkie gotowe przyprawy. Nauczyłam się smakować i dobierać osobne zioła i inne. I jak robię mięso to zazwyczaj marynuję je dzień przed (robię na wieczór i czeka w lodówca), dzięki temu robi się kruche, przechodzi smakami i sól nie jest niezbędna. Ale zawsze stawiam solniczkę jakby ktoś potrzebował.
tunrida dołączam się do gratulacji i życzę powodzenia na nowej drodze życia, dawaj znać jak ci idzie, czy jest łatwiej niż na diecie no i jak ci idzie rzeźbienie 😀
Ja wróciłam na 2 godziny do domu w przerwie w pracy (dzisiaj maraton od 8 do 20 z tą właśnie dwugodzinną przerwą :zemdlal🙂 więc lecę szybciutko poćwiczyć. Raaany jak mi się nie będzie chciało wracać do pracy 🙁
Ja nie odrzucam soli. Solę wodę na makaron, ryż, kaszę (nie każdą), sól jest składnikiem marynat, które robię do mięs. Nie używam gotowców, poza bulionetką (zwykła lub jakąś bio, eko czy inną pięć razy droższą 😉 ). Ale u mnie w domu np. nie ma solniczek, w ogóle. Synowi niczego nie dosalam dodatkowo, w ogóle nie ma takiego zwyczaju. I tak, jak sól jest obecna, tak cukier nie istnieje. Nie słodzimy NICZEGO do picia. Oboje pijemy ogrom wody, ewentualnie jest zazwyczaj jeszcze sok jabłkowy (taki 5 litrowy karton royal apple, z dozownikiem).
U mnie spokojnie, zaczęłam spacerować (aczkolwiek wczorajszy spacer przypłaciłam ogromnym bólem głowy 🤔 ), w końcu jem sensownie i na luzie czekam na wizytę kontrolną u ortopedy, który oceni co i kiedy mogę. Jest mnie kilogram mniej, ale liczę, że już więcej organizm nie odda 🙂
u mnie rzeźnia. Obudził mnie głód o 8, zjadłam śniadanie i pojechałam do stajni. Dwie godziny próbowałam ogarnąć ustawienie w siodle, zeszłam mokra jak szmata. I niestety nie zdążyłam na jedzenie. Wpadłam do domu głodna jak wilk, zjadłam trzy wielkie pomidory i czekam że przestanie mnie ssać, żeby za godzinę zjeść obiad. Walnę jeszcze coś z Ewką i spadam do pracy, znowu będzie ciężko 🙂
wiem, marudzę 🙂
Ja solę chyba wszystko, co "trzeba" solić do smaku, ale dosłownie szczyptę- tyle, ile dam radę wziąć w dwa palce, nie więcej. Póki co nie wyobrażam sobie życia bez soli, choćby szczypty.
Przypraw używam zawsze, ale wszystkie suszone- oregano, majeranek, bazylia, papryka, czosnek. Do zupy dodaję pół kostki rosołowej.
I u mnie zaczyna się kryzys. Chodzę coraz bardziej wściekła i rozgoryczona.
Nie chodzi o to, że nie mogę jeść- bo mogę, w dodatku ilościowo jem więcej niż do tej pory. Tyle, że zdrowiej.
Ale wchodzę do sklepu i widzę rzeczy, na które mam np. ochotę- i nie jest to nie wiadomo co. Ot, ser żółty(w sensie większe ilości czy w formie tostów), kajzerka, bułka z czosnkiem, energetyk... i sama świadomość, że nie mogę tego zjeść, wywołuje u mnie totalną złość :/
W dodatku wczoraj wpadłam do znajomych na chwilę, chcieli mnie poczęstować małym kawałkiem pizzy- a ja musiałam odmówić... było mi niesamowicie przykro i smutno.
Mam tylko nadzieję, że ten stan minie. Tylko nie wiem kiedy. Bo póki co z dnia na dzień się nasila... 🙁
Ale będę twarda. Jeśli wytrwam miesiąc- to będzie sukces. I wtedy będę musiała wytrwać kolejny miesiąc- do ponownego sukcesu.
Tylko boję się tej myśli, że tak naprawdę jeśli będę chciała utrzymać swój stan i wagę po schudnięciu to będę musiała jeść tak jak teraz już zawsze...
CzarownicaSa, ja wychodzę z założenia, że nie zamierzam nie zjeść do końca życia ani kawałka pizzy, ani jednego chipsa i nie wypić już nigdy red bulla 😉 Ale planuję to dość uważnie- i właśnie planuję. Ruszałam się do tej pory bardzo dużo, więc odrobinę mogłam się rozgrzeszyć chipsami czy też lodem. Uważam, że jeśli masz ochotę na kajzerkę z żółtym serem, to ją zjedz na śniadanie i już. Ale jedną, a nie pięć i od czasu do czasu, a nie codziennie. Kawałek pizzy bym pewnie zjadła, jeśli miałabym ochotę, ale właśnie- kawałek, bez brzegu, na cienkim cieście, a nie pięć kawałków. Nauczysz się szybko sztuki kompromisu bez szwanku dla diety.
Ja tylko wtrące, że dla poszukiwaczy zdrowszych bulionetek Alma ma w swojej ofercie kostki Biooaza bez ulepszaczy smakowych. Kupiłam po raz pierwszy w zeszłym tygodniu i przed wczoraj zrobiłam krem bokułowo-porowy na bazie bulionu warzywnego z tej firmy i wyszedł boski (nie zabielany-dietetyczny 🙂😉.
A zamiast cukru (którego również praktycznie nie używam, mam dla 'gości'😉 w Rossmannie i Almie można kupić słodzik ze stewii. Łyżeczka odpowiada łyżeczce cukru, a ma 3 kcal 🙂
Pozdrawiam ćwiczące - ja chwilowo jestem niedysponowana, przez powiększony węzeł chłonny w pachwinie, ale przetrwam okres oraz sesję i oprócz basenu, jillian i biegania zapisuję się na boks 😉
A propos boksu, to mój trener słysząc o tym, że zostałam pobita, zapowiedział, że powrót do treningów rozpoczniemy aerobami- na worku treningowym 😍 'Już ja Ci pokażę kilka dobrych trików, masz silne nogi ręce, poćwiczymy technikę i żaden chu* nie będzie Tobą pomiatać' 😁 I jak tu nie lubić trenera? 😉 Czas zakupić rękawice 😎
zen obyś jak najszybciej dostała zielone światło na powrót do treningów 😉 a trener rzeczywiście super! 🏇
Gillian- chcesz moją dietę od poprzedniej dietetyczki na 1400 kcal? Z tym, że to była dieta rozpisana pode mnie. Więc- masa nabiału, naprawdę dużo. I prawie zero zup. I mało ryb- bo nie lubiłam.
Kiedy trzymałam się jej ŚCIŚLE chudłam jak szalona. I głodna nie byłam. ( poza pierwszymi 3- 4 dniami)
Z tym, że na początku niestety- przygotowanie posiłków jest nieco pracochłonne ( choć i tak prosiłam, by była to prosta dieta, jak najmniej gotowania) No i na początek bez wagi kuchennej- ni cholery. Bo WSZYSTKO trzeba ważyć przed zjedzeniem, zanim ci się oko wyrobi.
To skseruję dziś w pracy i dopiszę swoje przemyślenia i ułatwienia dla ciebie, żeby ci było łatwiej zamieniać. Wyślę w następnym tygodniu. N chyba, że się sprężę jutro, ale nie obiecuję. Cho na priva i daj namiary na siebie.
Chcę żebyś schudła, bo wiem, że potrafisz. Wierzę w ciebie. 😉
zwłaszcza, że naprawdę niedużo mi brakuje!!! nie chcę schudnąć 10kg, może 5 i styknie. Trochę urzeźbić i będzie gites.
Dziękuję! :kwiatek:
tunrida, ja też poproszę! Zaraz Ci napiszę na PW mejla do siebie.
Wczoraj wyplułam płuca podczas biegania, dziś zgubiłam serce podczas ćwiczeń na nogi i plecy!!! Masakra ogólnie, pot się leje, serce wali, oddychać nie mogę- bo podczas podciągania się tak napinam szyję, że mi się później jakoś zaciska :P Otworzyłam okno, włączyłam wiatrak i dalej nic, ledwo żyję. To idę zrobić Ab Ripper X 😉
Ja nie mam czegoś takiego, że jest mi przykro, umrę, będę płakać, bo nie mogę czegoś zjeść. Nie jestem rozgoryczona, bo od 2 tygodni nie wypiłam ani małej butelki zielonej Ice Tea. Kurde, przychodzi mi to łatwo, bo dojrzałam do diety i wiem, że jak dziś nie zjem meksykańskiego żarcia robionego przez mojego brata to tylko mi na dobre wyjdzie. Wiem, że dziś tego nie zjem, a jutro będę mieć mniej na wadze. Mi to wyjdzie na zdrowie. I nie jest to, że ja tego NIE MOGĘ zjeść. Ja tego NIE CHCĘ zjeść, mimo że kocham.
Zen ja niestety nigdy nie będę się dużo ruszać, bo zwyczajnie tego nie lubię- takie ćwiczenie przy Ewie czy Mel B czy ogólnie ćwiczenie mnie potwornie nudzi i nuży. Zmuszam się do tego teraz bo wiem, że trzeba. A diety też muszę pilnować... :/
Mam nadzieję, że jak pójdę na ten fitness to coś się zmieni. Liczę, że mi się to spodoba- no i ktoś będzie ćwiczył ze mną, nie będę już sama jak palec.
Mój dzisiejszy obiad:

Pieczona panga(ok.200kcal) z 2 pieczonymi młodymi ziemniakami(200?) i 20 pomidorków koktajlowych(60kcal).
Czyli razem 460. Dużo... :/ A myślałam, że udało mi się skomponować fajny obiad... 🙁
To będzie bez podwieczorka.
JARA 👍 myślę, że jesteś godną następczynią Zen & Tunridy 👍 Świetnie motywujesz i piszesz z sensem 🙂
CzarownicaSa, w czym ty te ziemniaki piekłaś? Wyglądają jakby ociekały tłuszczem.
Averis wiem, też się zdziwiłam. Piekłam w zwykłej folii aluminiowej, z samymi przyprawami, bez niczego więcej.
CzarownicaSa, dlaczego panga? To jedna z gorszych 'jakościowo' ryb, sztucznie hodowana, pędzona hormonami, nie jest to na pewno zdrowe rybie mięso. Ziemniaków ogrom! Połowa powinna Ci spokojnie wystarczyć. Masz parowar? Taki garnek do gotowania na parze? Mój przyjaciel w kuchni, jeśli nie masz, to polecam kupić i używać. Spokojnie byś miała ugotowane na parze ziemniaki, rybę i byłby od razu obiad dla córki 🙂
Mój podwieczorek dzisiaj to sok z marchwii, obiad składał się z porcji słoika dla dzieci HIPP. Kolacja kawałek łososia na parze i fasolka szparagowa na parze. Chociaż przyznam, że bez ruchu to nijak mi się nie chce ani jeść ani tym bardziej szykować jedzenia 😵
Kurna, znów błąd. Ubzdurałam sobie, że panga jest ok 😵 Jakie filety w takim razie kupować?
Parowaru nie mam i kupno póki co nie wchodzi w grę.
Ziemniaków następnym razem zrobię mniej.
Tylko nie wiem teraz, ile mogę zjeść na kolację. Mam ugotowany barszcz biały, jak zjem miskę to będzie ok? 🤔 Póki co zjadłam 808kcal.
Czarownica, poczytaj w necie o pandze.
Ja jem dorsza, i łososia - bo lubię. Chociaż łosoś to juz tez tuczona świnia....hodowana.
Wg. mnie na tej diecie przytyjesz. Skoro wczesniej jadłaś mniej ale niezdrowo. A teraz taki ogrom "niby zdrowo" to nie ma bata.
Na podwieczorek zjedz z 2 marchewki.
Na kolacje np sałata z oliwą i np. pomidorami.
Barszcz biały chyba mega kalorii ma - taki jak ja robię... Na boczku, kiełbasie z ziemniakami...
Ech.
Czyli co, obciąć wszystko o połowę? Wtedy będę jadła 600kcal dziennie.
Ech.
Czyli co, obciąć wszystko o połowę? Wtedy będę jadła 600kcal dziennie.
Nie, absolutnie nie!!
Tak to ja mogę jeść, bo ja bez diety jem pewńie z 1500-1800 kcal dziennie. I nic nie cwiczę.
Bez badań krwi, dietetyka radykalnie nic nie rób. Absolutnie! Takie jest moje zdanie. Anemia gotowa i inne rzeczy.
Po prostu zmien proporcje, mniej ziemniaków, wiecej warzyw i mięsa.
Poza tym Ty ćwiczysz, więc musisz mieć energię.
jak radzicie sobie ze słodyczami? Na co dzień dobrze się odżywiam, ćwiczę z Mel B oraz biegam 😉 no i nie jem po 18 😉 jestem osobą szczupłą ale nie mogę odmówić sobie słodkości. Oczywiście nie jem ich codziennie ale jeżeli już zjem coś słodkiego to automatycznie sięgam po następne łakocie :/ nie zdały u mnie egzaminu próby zastępowania słodyczy naturalnymi przekąskami typu mód, suszone owoce itp.
No błagam, ale ile ja "ćwiczę"? 40 minut dziennie? Tyle, co nic :/
Postaram się zmniejszyć ilość ziemniaków i dodać więcej warzyw. Jutro targ, obkupię się w paprykę, ogórki, kalarepę i pomidory! 😀
No, zjadłam, odpoczęłam i mam lepszy humor. Od razu wszystko lepiej wygląda. Dam radę! 😅
CzarownicaSa, wszystkiego się nauczysz, spokojnie. Ja bym upiekła cały filet z dorsza, do niego jednego średniego ziemniaka gotowanego w skórce (młody) i szklankę mrożonej fasolki szparagowej, ciętej, zielonej. Albo pół pęczka szparagów zielonych. Wybierając porcję patrz na swoją dłoń- wolno Ci zjeść tyle warzyw, ile orientacyjnie ma cała Twoja dłoń, mięsa tyle, co część dłoni bez palców, węgli tyle, co część z palcami. To ma być Twoja miarka, tego się pilnuj. I też bym barszczu na kolację już nie zjadła (wprawdzie nie wiem jak go gotowałaś), prędzej sałatkę - ogórek, pomidor, trochę cebuli, jogurt naturalny.
do mnie teściowie przyjechali - "obiad" zaliczony (w formie kanapek po podróży dla nich). no i zaraz zabierają nas do pizzerii - głupio nic nie zjeść...
w związku z tym mam pytanie z gatunku "fitness dla początkujących" - mogę sobie trzasnąć dwa skalpele pod rząd? czy lepiej jakiś inny program?
Dzięki :kwiatek:
No gotowałam z torebki, bo inaczej nie potrafię 😁 Najpierw wrzuciłam do wody pałeczkę z kurczaka, po zagotowaniu dodałam kostkę rosołową( 1 na 2 litry), pogotowałam chwilę mięso, a na końcu dodałam trochę kiełbasy i barszcz z torebki. Kurczaka wyjęłam, może zjem go jutro na obiad? 🤔
Szkoda, bo wyszedł baaaardzo smaczny i mam na niego straszną ochotę 🙁
Ale trudno.
Dzięki za tę poradę z ręką, będzie mi teraz łatwiej wszystko przygotowywać :kwiatek:
I muszę się pochwalić, że piję na potęgę. Co prawda jeszcze nie całkiem wodę, ale częściowo wodę z herbatą. Siedzę, wypiję jedną i robię drugą 😉 Wychodzi mi lekką ręką ponad 2 litry 😅 Ale powoli staram się przestawić na samą wodę 🙂
CzarownicaSa, no jak z torebki, to w ogóle odpada, jeszcze gotowany na domowym zakwasie pewnie by uszedł. Ja bym zjadła coś lekkiego, ale. Ale skoro już masz ten barszcz, to go zjedz, z drugiej strony nie znoszę marnowania jedzenia. Po prostu następnym razem będziesz wiedzieć, że barszcz z torebki nie jest najlepszym rozwiązaniem 🙂
PonPon, bez sensu dwa skalpele pod rząd. Z sensem- jeden skalpel i po nim godzina biegania - truchtania 😉