Uciekająca klacz - czyli jak złapać konia na pastwisku?
Julie, nie zniechęcaj go do jedzenia trawy. 🤣
krysiex: hihihi przeczytałam "zrobiłam kilka bąków" i się zastanawiam, o co chodzi 😂
trusia: To jest chyba TA koniuszy98.
Ehhh... no może masz rację, za mało wyrozumiała jestem. Chyba musimy się pogodzić z wysypem absolwentek gimnazjum, które teraz będą nam tu radzić 🙄
A jeśli chodzi o bąki, to ja też uważam, że lepiej je puszczać niż zabijać. Szanujmy każdą żywą istotę!
Kiedy moja klacz miała zły dzień i uciekała ode mnie, wtedy goniłam ją, aż do mnie podeszła. Ułatwienie było takie, że ona na wołanie podchodzi, więc goniłam ją, wciąż jej zagradzałam drogę, zmuszałam do zmiany kierunków, ale odpuszczam i wołałam, jak miała mnie gdzieś to zabawa od nowa, aż w końcu przychodziła sama z siebie, dobrowolnie. Oczywiście, nagroda, poklepanie, uśmiech i zero spięcia. Ogólnie mam mało problematycznego konia, bo ona jak widzi, że idę w jej kierunku to stoi jak zaklęta i wie, że ma się nie ruszać i czekać na podpięcie uwiązu.
[quote author=koniuszy98 link=topic=88506.msg1441650#msg1441650 date=1340646482]
Radzę Ci wypuszczać ją z kantarem na pastwisku, ale luźnym żeby mogła otwierać pysk i jeść 🙂
A jaki kantar nie pozwala otworzyć pyska? 😀
[/quote]
Jakaś nowość? 🤔zok: Też bym to chciała wiedzieć!
Julie o co Ci chodzi? Dziewczyna prosiła o radę, więc jej pomogłam. Chciałam być miła - to źle?!
Kantar pozwala 🙂 ale są tacy sprytni co zaciskają je tak, że koń pyska nie umie otworzyć... Ja moim zawsze luzuję trochę bardziej, żeby nic nie uwierało 🙂
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] brak edycji postow
Bycie miłym jest super, wszyscy powinniśmy być dla siebie mili 🙂
Tylko, że w przypadku porad dotyczących obchodzenia się z końmi samo bycie miłym to trochę mało, bardziej liczy się wiedza i doświadczenie.
Eeee, to chyba trzeba mieć kantar ze dwa rozmiary za mały... 😵
Ale takiego się cholera nie dopnie...
bandofhorses moje poprzednie konisko robiło to samo, ale się z tym uporałam 🙂
Nadia uciekała zawsze jak tylko widziała w mojej dłoni uwiąz ( bądź kantar jesli go aktualnie nie miala na łbie )
z podchodzeniem neutralnym ( jakby czula, że nie do roboty) nie było problemu 🙂
Któregoś dnia stwierdziłam, że mam doś biegania po 2 hektarach, więc...
Ruszyłam spokojnie w jej kierunku, mimo że byłam od niej jeszcze daleko, jak zwykle jak tylko zauważyla, że po nią idę, ruszyła w innym kierunku.
Spokojnie i stanowczo, spacerkiem ruszyłam w tym kierunku, w którym podążała, za każdym razem kiedy zmieniała kierunek ja szłam w tę sama stronę. Efekt był taki, że kobyła wkońcu odpuściła i grzecznie poczekała aż podejdę i zapnę uwiąz.
Zajęlo nam to około 45 minut i problem się nie powtórzył.
WAŻNE! Nie naciskałam na nią w tym czasie, nie podbiegałam, nie próbowałam oddzielić od koni ani zagonić w narożnik/zaułek, niczym nie wabiłam i w zasadzie nawet na nią nie patrzylam tylko "kątem oka" obserwowałam zachowanie i reagowałam 🙂
powodzenia!! 😀
Dzięki dziewczyny za wszystkie rady, tylko teraz mam problem, na którą metodę się zdecydować 😀
Zacząć o tych " normalnych " sposób, czy tych bardziej naturalsowych.
Jedne mówią, że natural dobry, inne, że w ostateczności..
więc jak to jest? 😉
bandofhorses, idź z uwiązem, jak na "normalne" namowy się nie skusi (smakołyk, łapanie na innego konia czy udawanie że do niej nie idziesz) to od razu goń. Tylko się nie zdziw jak to trochę potrwa, niektóre konie mogą się dość długo bawić w takiego berka, ale nie odpuszczaj, ma stanąć na twoim czyli ma zostać złapana. Możesz ją złapać, przeprowadzić trzy kroki i puścić, to nie ma znaczenia- ma dojść do tego że podchodzisz, zapinasz a koń nie ucieka przy tym.
Ja bym zrobiła zwyczajnie. Praca naturalna wymaga czasu i systematyczności a piszesz, że bywasz w stajni różnie. I inni ludzie też z koniem mają do czynienia. Zaprzyjaźnij się z tym koniem.Niech Cię odróżnia od innych. Wymyśl jakiś system porozumiewania.
Ja gwiżdżę na konie, gadam z nimi a jak przylecą głaskam, daję coś z kieszeni. Nie jestem frajerem do wyciagania marchewki tylko tą miłą panią, z którą warto pogadać. Oczywiście na nowym pastwisku po horyzont, gdzie biegają koleżanki jestem nikim.
Dlatego unikam sytuacji, w których przegram. Bo to generuje problemy. Olimpia jest gniada?
Misskiedis - Coś czuję, że z tą klaczą zabawa trochę potrwa. Nasze maximum ganiania się po pastwisku wynosi godzinkę, więc może być ciekawie. Ale nie poddam się 😫! 😀
Tania - skarogniada 😉
bandofhorses, myślę że ganianie jej galopem trochę zmniejszy ten czas ale zależy od uporu i kondycji konia 😉
Misskiedis - Ganianie galopem na pewno by trochę to skróciło, problem jest taki że kiedy się rozgalopuje to próbuje atakować albo podbiega i podstawia się tyłem 🤔
Z kondycją to u niej raczej kiepsko, ale uporu jej nie brakuje 😉
To nie jest Twój koń. Bywasz tam rzadko. Na takie ganianie potrzebna by była zgoda właściciela.
Bo zaczniesz ganiać, przegrasz a koń nauczy się uciekać jeszcze gorzej i od stajennego dostanie "podziękowanie".
Ja radzę po dobroci. Ty zrobisz, co uznasz.
p.s
wyobraź sobie, ze w czasie takiego ganiania koń (TFU!TFU!) złamie sobie nogę. Czy coś sobie uszkodzi innego.
Co powiesz? Że go uczyłaś?
Koń i tak ucieka, ona nie ma za nim ganiać żeby latał w kółko galopem tylko iść machając uwiazem a czy koń będzie uciekał kłusem czy galopem to sam wybiera i tak ucieka od idącej osoby, chodzi o to żeby nie mógł się paść czyli ma jakąś niewygodę. Wiadomo, wszystko robimy z głową, obserwujemy konia, podłoże, nie zaganiamy w jakieś niebezpieczne miejsce (takiego w ogóle nie powinno być na padoku)
Misskiedis- to nie jest jej koń. A z wpisów wynika,że podstawy naturalu są jej obce.
Pomysl, do czego zachęcasz .
Ganianie ale nie w sensie, że latam za nią z batem żeby galopowała jak szalona. Idę za nią i macham uwiązem, nawet nie podchodzę blisko niej bo lubi machnąć kopytkami.
Poza tym: nie robię tego na ślepo. Patrzę, czy przed nią czy obok niej nie ma innych koni, czy nie wpadnie na ogrodzenie, czy nie ma przed sobą jakiś nierówności i tym podobnych. Obserwuję co się dzieje.
Bandofhorses - daj znac jak Wam idzie i na "którą marchewkę" Olimpia najlepiej reaguje🙂
Zgadzam się z Tanią - im prościej tym lepiej. Może się okaże, że te pierwsze wymienione przez dziewczyny sposoby (inny koń, marchewka w nagrodę, przychodzenie na padok nie tylko w celu "zlapania" jej itd.) będą wystarczające🙂
A jeśli po kilku razach stwierdzisz, że nie ma postępów możesz zacząć stosować niewygodę o której pisze Misskiedis ale na przykład na bardzo niskim "poziomie energii" - żeby nie prowokować jej do galopu i agresywnych zachowań.
Powodzenia!🙂
P.S.
Muzyczka straszna🙂 ale na filmiku widać, że presja nie musi być duża a w przypadku wrażliwych koni już nawet sam chód raźnym krokiem i spojrzenie
może być powodem do galopu . Na 2:30 widać jak dziewczyna zauwazyła jakąś chęć do zatzrymania ze strony konia i wzmocniła to swoim zachowaniem - cofnęła się. Kiedy dostała "oboje oczu i uszu" zaczęła podchodzić ale nie po linii prostej tylko
zygzakiem. To ważne, bo wtedy koń nie ma poczucia, że się zbliżamy prosto do niego. Fajny jest moment kiedy jakby "zagarnia go ramieniem" 🙂 No i co bardzo ważne -
nie skrada się nie nie łapie od razu!!!
Zachowuje się tak jakby w ogóle nie chciała go "złapać" i było to ostatnią rzeczą po głaskaniu i mizianiu jaką chce zrobić🙂
milenka_falbana - jadę tam dziś wieczorem, znając życie konie będą wypuszczone na pastwisko, dla tamtego stajennego nie ma czegoś takiego jak " zimno i deszcz - nie wypuszczamy " więc problem na pewno będzie.
spróbuję każdej z podanych metod, zobaczymy, która poskutkuje.
+ wydaje mi się że dziś nie będę wsiadać, tylko sobie z nią właśnie poćwiczę to " łapanie ", ew. na końcu ją wylonżuję.
zdam relację jak nam poszło 😉
a za filmik dziękuje, może się przydać.
ale muzyczna wcale nie taka straszna, nie wiem co ty chcesz? 😂
ja bym sprówbowała tak.
Idziesz na pastwisko, masz w kieszeni górę kostek cukru (czy tam innych smakołyków), podchodzisz do każdego konia tylko nie tej kobyły, i dajesz im po kostce, głaszczesz gadasz, delikatnie przybliżasz się w jej stronę zupełnie na nią nie zwracając uwagi i nie patrząc się na nią, udając że cię ona nie interesuje (kantar chowasz za sobą żeby nie widziała). Po dojściu do niej (o ile sama nie przybiegnie do grupy karmionych cukrem koni) dajesz jej kostki, gadasz z nią po czym zakładasz kantar.
Ja też uważam, że to najlepszy sposób.
Przez kilkanaście lat mojego przebywania z końmi nigdy mnie nie zawiódł.
Po prostu udawanie że "wcale nie przyszłam po ciebie, w ogóle mnie nie obchodzisz" 😉
A czy cukier, czy kępki trawy, to już mniej ważne.
Czy marchewki. Dokładnie tak jak piszecie. Na spokojnie i normalnie.
( hihihi-nawet nie wiedziałam, że jestem na "niskim poziomie energii"😉
Ja też nie wiedziałam do niedawna, że wiele najnormalniejszych rzeczy, które się robi z końmi nazywa się "natural".
No ale mniejsza z tym jak to się nazywa, ważne żeby działało 😀
Tania, "Nie wiem że mówię prozą" 😉
A teoria z ganianiem chyba została rozpropagowana nie przez pana PP tylko przez pana MR - gonił mustanga kilka dni prosto przez prerie aż mustang odpuścił. Z tego co pamiętam z książki.
Osobiście wypróbowałam kiedyś ganianie z typem, który był po prostu cwany i bezczelny. Uciekał celowo i bardzo skutecznie. Także celowo wyrywał się prowadzony w ręku w najmniej przewidywalnych momentach. Z przyczajki, prowadzony na padok, lub przed załadunkiem do przyczepy. "Idę idę jestem grzeczny, rozglądam się grzecznie, tak, jestem grzeczny - ha! nie ma mnie!!" I rura w krajobraz...
Och, nie miałam z nim dobrej chemii.
Ale przyznam, że moje jednorazowe ganianie go nie poprawiło jakoś wyraźnie sytuacji - tzn. następnym razem też próbował zwiewać, chociaż mniej. I potem kontakt nam się urwał.
Natomiast mój mąż przeprowadził z nim kilka takich sesji w małych odstępach czasu i podziałało.
Sio - dokładnie🙂 To samo chciałam napisać ale wedle powszechnie panującej opinii, że naturalsi to tylko "spędzają z koniem" czas wolałam się nie odzywać
milenka_falbana - nie wiedziałam, że jestem naturalsem ;P ale nie czuję się obrażona-raczej trochę dumna 😉
ciekawe to wszystko co piszecie .... nawet bardzo
mojej młodej nikt nie złapie ....... no chyba ze jest to jakiś "obcy" - dla niej obcy= ciekawe stworzenie - i wówczas podejdzie
Jednak poskutkowała metoda - nie chcesz podejść to będziesz biegać aż ci się odechce cholero biegania i zapragniesz tylko chwili wytchnienia - ale i tak będziesz biegać dopóki tobie nie pozwolę odpocząć.....
Raz tak zrobiłam i nie miałam problemu ze złapaniem konia przez kilka następnych dni (ale tylko ja bo od innych w dalszym ciągu spierdzielała) do przedwczoraj
wiec znów powtórzyłam "karę" - biegaj, biegaj, biegaj - tym razem nie trwało to długo . Po krótkim czasie baba się zatrzymała i czekała posłusznie z pokornym wyrazem pyska aż podejdę
Sęk w tym że wówczas młoda była na nie dużej kwaterze ...
Z racji tego,że mamy konie 24 godzinne [są on stop na pastwiskach] młode konie są jakie są. Wyłapujemy je zganiając stado na mały padok, po czym oporne idą za którymś lubianym członkiem stada do stajni. Potem już nie ma problemu.
Najgorzej zacząć łapać i odpuścić.