Co mnie wkurza w jeździectwie?

Dreamer113, myślę że nikt nie mówi o zasuwaniu a o zwykłych manierach. Nie wiem czy komuś ręką odpadnie jak posprząta kupę kiedy jego koń zrobi kupę w korytarzu? że odłoży ogłowie/siodło etc. na miejsce przyzwoicie? że sam wyczyści konia na jazdę?

donkeyboy, no właśnie kurczę ten temat był już kilka razy poruszany na RV i zawsze wychodzi to co napisała Moon, że "kiedyś to były czasy, teraz to już nie ma czasów[/b]. To też podkreśliłam, że rzeczy dookoła tego konia czy sprzątanie po sobie jest normą, do której trzeba dążyć - i ze strony rodziców, i ze strony osób zatrudnianych w stajni. I oczywiście, że to jest objaw kultury, oczywiście, że nikomu się nic nie stanie, jeśli posprząta też po innych jeśli trzeba, tylko czemu zawsze to urasta do rangi (mówię głównie o dzieciach i rekreacji, bo dorosłym-rekreantom mniej się przypisuje takie obowiązki) "za moich czasów to się karmiło wszystkie konie w stajni", "za moich czasów to się przedzierało przez puszczę na rowerze i przez dwupasmówkę, żeby korytarz w stajni zamieść i konia pogłaskać". I jak podkreślam, jeśli ktoś chce, to ok, jeśli ma na to oczywiście pozwolenie od rodziców i pracowników stajni, bo będą odpowiadać za ten wypadek. Tylko jeśli ktoś chce przyjść pojeździć, nie zostawia po sobie syfu, normalnie płaci za jazdę, to niby czemu ma robić jeszcze x nadprogramowych czynności, które normalnie wykonuje obsługa stajni (wyłączając pomoc w sytuacjach podbramkowych, nie wiem, pomoc w oprowadzaniu kolkującego konia, gdy pracownik organizuje przyjazd weta)? I tak obiektywnie ten dzieciak nic za to nie ma, bo ten pracownik też nie tłumaczy, że jak kopytko wygląda tak, to znaczy, że gnije itd. Też nie ma powodu, żeby sobie sam organizował dodatkowe obowiązki, za które nikt mu nie płaci, chyba że czuje powołanie do nauki młodszych i jest gawędziarzem, wtedy czemu nie.
Siłą rzeczy jestem wciąż skazana na rekreację, jeśli ktoś zapyta mnie o pomoc, to pomogę, powiem więcej - sama z siebie pomagam. Ale jeśli ktoś wymaga ode mnie np. sprowadzania koni na kolację jako standardu, to zaczyna mnie to wkurzać, bo ja ten czas traktuję jako odpoczynek i raczej ucieczkę od codziennych obowiązków. 😉 A już byłam ubierana w darmową siłę roboczą, nie chce o to walczyć jeszcze w miejscu mojego relaksu.
Mówię tutaj cały czas o stajniach rekreacyjnych, gdzie jest duży przemiał ludzi. Pensjonat to inna sprawa, bo tam dbasz o porządek i dla siebie, i dla wszystkich innych użytkowników; jak wynajmujesz w kilka osób mieszkanie to też nie zostawiasz syfu, wymagasz, żeby ktoś po sobie ogarniał, ale jednocześnie jeśli jest potrzeba to zmyjesz za nich gary czy odkurzysz.
tak tylko, a'propos np. zamiecenia korytarza stajennego po wyczyszczeniu kopyt konia, przed jazdą czy po jeździe - uwierzcie mi, że dzieci/nastolatki naprawdę nie potrafią obsługiwać miotły, bo w domu jeździ iRobot. W stajni naprawdę trzeba ich nauczyć jak się trzyma miotłę i jak obrać kierunek 'włosia' do kierunku zamiatania....... 🙈
BUCK, I co w tym złego? Jakby moje dzieci nie były stajniowe i gdybym dalej mieszkała w mieszkaniu w Warszawie to pewnie też by miotły nie potrafiły używać. Za to nie mają problemu z obsługą odkurzacza czy iRobota. Za to za moich czasów, uwierzcie, dzieci nie potrafiły obsługiwać iRobotów...
Za to moja obserwacja jest taka, że dzieci są różnie, różnie wychowane i tak było i będzie. Za to wiele stajni rekreacyjnych zatrzymało się na tym etapie co były - ogólny syf w ośrodku, pokłady kurzu, pajęczyny, rozwalające się ławeczki, porozstawiane śmieci i graty po terenie, toalety w kiepskim stanie itd. Mnie takie warunki nie motywowałyby do dokonywania jakichkolwiek czynności ponad minimum. Jak jestem w miejscu gdzie widzę, że ktoś dba by było przyjemnie (i serio nie chodzi tu o złote klamki), to też moje nastawienie jest inne.
BUCK, - za to zapewne ogarniają wiele rzeczy, w których Ty jesteś zielona 😉 Nikt z nas nie rodzi się z danymi umiejętnościami, tylko je nabywa. Jak nie miał potrzeby lub okazji ich nabyć to nie będzie ich miał.
Od lat nie mam w domu miotły, bo mam pionowy odkurzacz, nie jest mi potrzebna. Miotłę stajenne trzyma się dość specyficznie żeby efektywnie zamiatać i kurcze - 20 lat temu też mi to ktoś musiał pokazać.
BUCK   buttermilk buckskin
22 stycznia 2025 09:52
mam i zwykły i mini do auta i pionowy i iRobota i miotłę i zmiotkę z szufelką 😉 no cóż jestem z czasów gdzie wszystko się się przyda 😉
BUCK, - a ja z czasów, gdzie jestem świadoma, że często "przyda się" to zagracanie domu niekoniecznie potrzebnymi przedmiotami. Po 13 przeprowadzkach w życiu dobrze wiem ile z tego "przyda się" leciało przy okazji każdej 😝
Mam małe mieszkanie, nie dubluje przedmiotów. Musiałam zbierać wszystko od zera i kurka, okazało się, że jeden średni garnek, jeden rondelek i patelnia to totalnie wystarczająco do ugotowania większości rzeczy. Oczywiście w domu rodzinnym było z 20 garnków i 5 patelni, na dwie osoby xD i zawsze mnie atakowały z szafki, ale co jak trzeba będzie pułk wojska w święta wykarmić.
Moi znajomi nie mają kuchenki, bo mają jakiś turbo garnek ninja. Żyją, gotują sobie na codzień, ich dziecko prawdopodobnie będzie miało problem z kuchenką jak ją w końcu zobaczy.

Moja babcia uszyje wszystko, ja dam radę wszyć guzik. Za to zrobię wiele rzeczy, które są dla niej nieogarnialne, jak choćby obsługa smartfonu. Inne czasy, inne umiejętności są potrzebne na codzień i to nie jest złe.
Jak miałam obsłużyć snapchat to panikowałam i dalej podchodzę trochę jak pies do jeża do tej apki 😂

Tak samo uważam, że czasem mogę pomóc coś zrobić w stajni, ale generalnie jest klientem i to nie powinno być, ani nie jest normą. Niestety często szłam komuś na rękę, ale w drugą stronę nie bardzo to jakby działało.
I w pełni rozumiem, że ktoś płaci za jazdę, żeby pojeździć, a nie śmigać na widłach. Ma takie prawo, za taką usługę płaci. Może to, że w ogóle wyrwał się na jazdę oznaczało stawanie na uszach i zwyczajnie nie ma czasu? Łatwo oceniać.
Także sprzątanie za sobą - jak najbardziej, rzeczy w czynienia społecznym - nie powinny być uznawane za normę/obowiązek.
No dobrze, ale co to za problem jak takie dziecko miotłę trzyma, jeżeli wyraża chęć zamiecenia stajennego korytarza? Chwali się już to, że chęci ma, a to, że nie wie jak miotłę trzymać, to na moje nie problem. Gorzej, gdyby takiej chęci nie wyrażało i zostawiało po sobie syf.
Szczerze mówiąc, to ja sama nie wiem czy uznano by, że umiem miotłę trzymać, czy nie 😉 mimo że, na obozach podczas dyżurów w stajni zamiatało się cały korytarz, a w każdej stajni, w której jeździłam, po wyczyszczeniu końskich kopyt, zamiatało się to. Ale ja się nawet nie zastanawiałam czy ja tą miotłę trzymam dobrze czy źle 😉
U nas rekreacja duża - po godzinach rekreacji w stajni i wokół stajni, jest tak czysto, że ja się czasami zastanawiam czy włazić na tą wyszorowaną myjkę.... 😉
Mnie wkurzali prywaciarze (prywaciary.... np. matki wielce zawodników i zawodniczek....), którzy wiecznie zostawiali nieposprzątane myjki/stanowiska do czyszczenia. I kupy na hali. Albo robili na jednej myjce 3 konie, te 3 konie zrobiły po 3 kupy, to te kupy - sru, w kąt tej myjki.... !!! No jasny uj mnie strzelał....
Ale powtórzę się - jak stajnia pozwala, to potem tak jest.....
Nie ma co generalizować która grupa syfi bardziej. Kulturę wynosi się z domu, a nie z tego, czym się kto zajmuje 😉
Tylko tak - sprzątanie za sobą to kultura. Ogarnianie dodatkowych rzeczy to dobra wola 🙂
Kurczaki, ja czasem miałam minuty wyliczone na wizytę w stajni i nawet jakbym z przyjemnością zrobiła coś więcej, to nie miałam jak. Nie czuję się też w obowiązku sprzątać po innych czy pomagać i jak dla mnie - nie powinno się tego wymagać.
a mnie wkurza, jak sobie ustawię np drągi na kłus i ktoś bez pytania jeździ mi po nich stępem, rozwala i do tego nie poczuwa się żeby poprawić 🙂 wkurza mnie to potrójnie 🙂
albo używa tego co ja ustawię i nie poczuwa się żeby poodkładać po jeździe, tylko przychodzi na gotowe i korzysta bez pytania i bez pomocy 🙂
mindgame, ech ja często jeżdżę z taką dziewczynka, która potrafi mi wjeżdżać na dragi które sobie poustawiane plus zajeżdżać mi ciągle drogę 🤠

Dreamer113, ja mam takie spostrzeżenia ostatnio, że już po zamiatanie po kopytach czy sprzątnięcie kupy, która koń zrobił jest wymaganiem ponad to za co klient płaci. Przecież nikt dzieciom nie każe koni sprowadzać czy karmić (niby jak to w ogóle mialoby działać? Te dzieci musiałyby długo w stajni siedzieć żeby pomagać przy takich obowiązkach, nie tylko na jazdę) tylko po prostu sprzątać po sobie. Ale w sumie to nie ważne czy to dzieci, czy dorośli. Nikt nie chce zamiatać po sobie, co mnie wkurza, w temacie wątku 🙃
donkeyboy, Ja też nigdy nie brałam konia do pracy dzień po kowalu. Nogi rzeczywiście nie odpadną. Ale jest duża zmiana w budowie kopyta bo pazur szybciej rośnie niż piętki. Mogą zdarzyć się mikrokontuzje, które mogą po czasie się skumulować. A koniowi nic się nie stanie jak raz na sześć tyg. nie pójdzie do pracy.
Nigdy nie robiłam dnia wolnego po kowalu.
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 stycznia 2025 12:43
Ja myślę że to zależy od konia i kowala. Jak kowal rzeźnik rżnie wszystko do krwi no to koń będzie kulawy i tak czy siak nie pojeździsz. Jak koń wrażliwy albo dopiero jest wyprowadzany bo coś tam, to będzie macać i też nie pojeździsz.
Przy koniu po jakichś kontuzjach, trzeszczkowym czy coś też bym robiła zapobiegawczo dzień wolnego.
Ale przy dobrym, terminowym kowalu i koniu, który nie ma z natury kiepskich kopyt, to myślę że da się jeździć. No byle nie odwalać intensywnego treningu dzień po, bo to nawet dla mnie przesada.
Dreamer113, ja mam takie spostrzeżenia ostatnio, że już po zamiatanie po kopytach czy sprzątnięcie kupy, która koń zrobił jest wymaganiem ponad to za co klient płaci. Przecież nikt dzieciom nie każe koni sprowadzać czy karmić (niby jak to w ogóle mialoby działać? Te dzieci musiałyby długo w stajni siedzieć żeby pomagać przy takich obowiązkach, nie tylko na jazdę) tylko po prostu sprzątać po sobie. Ale w sumie to nie ważne czy to dzieci, czy dorośli. Nikt nie chce zamiatać po sobie, co mnie wkurza, w temacie wątku 🙃
Ollala, Już 15 lat temu widziałam takie problemy. Jak ktoś wyżej pisał - wszystko zależy od egzekwowania przez stajnię pewnych norm. 🙂 A w dodatku o najzwyklejsze dobre wychowanie.
Z tym czasem też nie jest to takie oczywiste, bo w sytuacji gdy kończysz jazdę, ogarniasz sprzęt, siebie, to dostajesz jeszcze polecenie zrobienia czegoś albo "to jak stoisz to weź zamieć" czy podprogowe "no osoby, które jeżdżą u nas regularnie, to jeszcze pomagają w stajni".
I btw mnie również wkurza to, że ludzie po sobie nie sprzątają, nie tylko niestety w stajniach.

Generalnie dążę (może trochę pokrętnie) do tej konkluzji, którą zarzuciła keirashara:

Tylko tak - sprzątanie za sobą to kultura. Ogarnianie dodatkowych rzeczy to dobra wola 🙂
Ja zazwyczaj dawałam koniowi dzień wolnego po kowalu. Spotkałam więcej właścicieli, którzy po kowalu dawali koniowi wolne, niż takich, którzy jeździli normalnie zaraz po zrobieniu kopyt. Jeden raz wzięłam konia dzień po i jeszcze inteligentnie pojechałam w teren, zamiast zostać na placu z piaskiem i bum, koń mi się podbił. Z tym, że wtedy się okazało, że kowal faktycznie wyciął za dużo.
To też wszystko zależy, jak mamy ten komfort i do konia przyjeżdża cały czas ten sam, dobry kowal, to w zasadzie nie ma obawy. Gorzej jak się czasem zdarza, że przyjedzie inny i zrobi jednak te kopyta inaczej.
Ja daje wolne po kowalu - werkowaniu, nie przybiciu tylko zgubionej podkowy. Sama tez wole w nowych butach od razu nie biegac 10 km.
Widziałam konia co był jeżdżony tego samego dnia po kowalu i naderwał międzykostny i mi to wystarczy żeby sobie odpuścić dzień czy dwa 🙂
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
22 stycznia 2025 13:21
Dreamer113, ja nie mówię o nadprogramowych czynnościach - jak byłam w szkółce to oczekiwano ode mnie że se konia sprowadzę i przygotuje do jazdy a potem po jeździe go ogarnę i odprowadze na pastwisko. Jak narobil w mojej obecności to sprzątnąć. Tyle i aż tyle. Natomiast jak pracowałam obok szkółki (nie patusiarskiej) i miałam na codzień wgląd na jazdy to dzieciaki tylko wsiadały i zsiadały. Chyba że jakieś dziecko było bardzo ciekawskie to faktycznie tam np. zabierało na myjkę czy coś w tym stylu

Dla mnie taki zakres "obowiązków" jeżdżącego jaki opisałam w moim przypadku to jest normalny i nie zakrawa o klepanie darmowych roboczogodzin. Pomaga też trochę potem jak chce się mieć swojego konia - nie wiem jak ktoś ma się nagle przetransformować z osoby która tylko na konia wsiada, na właściciela konia który ma ogarniać rzeczy (bo umówmy się, w polskich pensjonatach full livery to nadal i tak trzeba chodzić koło konia)

Ja co do kopyt nie mam żadnego zdania (w ogóle moje zdanie często się zmienia jeśli uważam że ktoś ma rację), uważam tylko że sianie paniki na social mediach bez żadnego wytłumaczenia jest zwykłym scaremongeringiem, zapewne żeby zbić zasięgi. Ja to przeczytam, uniose brew, zweryfikuje jak mam inne zdanie, ale kto inny "autorytetowi" uwierzy i potem będzie się pruł że koniowi krzywdę robie bo wsiadłam na spacer w teren po kowalu. Co innego jakby ta rolka była na temat tego "dlaczego" nie warto, no ale tam nic nie było nt. krzywych kopyt, korekcji, itd itp.

donkeyboy, i ja się z Tobą całkowicie zgadzam. Też doprecyzuję, bo akurat pisząc pierwszy post o tej nadprogramowej pracy w stajni nie piłam stricte do Ciebie. 😉 Część postów z tego wątku wychwalała "stare, dobre czasy" plus ta dyskusja często już się przewijała na forum, więc też ta moja wypowiedź może być trochę od czapy. :P Bo to trochę nagromadzonej krzywdy i rozbawienia przeze mnie przemawia, a akurat mam czas się poudzielać na forum jak rzadko. :P
Też podkreślam to, że bardzo ciężko jest przejść z rekreanta na świadomego właściciela konia, bo nikt nie ma interesu cię tego nauczyć. Ja robiłam w stajni wszystko co mi kazano, bo liczyłam na zdobycie wiedzy od doświadczonych osób, a tak po prawdzie najwięcej wartościowej wiedzy wyciągnęłam samodzielnie, z czytania książek i obserwowania koni w ruchu. O dobrostanie wciąż wiem strasznie mało, bo nie miałam jak się tego nauczyć póki jedyna moja styczność z końmi to jazdy rekreacyjne, umiem tylko rzeczy, które były na rękę właścicielom i pracownikom stajni (i też podkreślę, że to nie była patoszkółka, miała swoje bolączki, ale naprawdę nie mogę się tam doszukać wielkiej patologii, chociaż z wiekiem patrzę oczywiście bardziej krytycznie).
Facella, Kowal z pazura zdejmuje ok.1 cm, z piętki 1 mm. Zmienia się kąt obciążenia ścięgien i mięśni. Wiadomo, że koń nie zakuleje, ale po 50 takich razach nagle kulawizna bez powodu. A ziarnko do ziarnka...
Emerytka1, czyli rozumiem ze jak jeździmy po kowalu to konie w końcu skończą z uszkodzonym ścięgnem? Czy jakie to ziarnko do ziarnka się zbierze?
Moon   #kulistyzajebisty
22 stycznia 2025 15:03
Też wolnego nie robiłam nigdy po kowalu, co najwyżej jeśli akurat tak wypadało w rytmie tygodnia.
Ale - czasem wypadało tak, że kowal robił Kulistego, ja byłam w stajni za 3h i go potem brałam na jazdę! Zgroza xD
Ps. Koń obecnie ma lat 16, wszystkie 4 nogi sprawne
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
22 stycznia 2025 15:08
Emerytka1, Jeśli masz taka sytuację jak opisujesz, to to nie są prawidłowe kopyta. Tak nie przyrasta zbalansowane prawidłowo kopyto. Jeśli od jakiegoś czasu już masz taką sytuację, to warto poszukać innego kowala/werkowacza, bo prędzej czy później się to skończy faktycznie kontuzją. Prawidłowe kopyto będzie rosło równo po całym obwodzie. Jeżeli kąty wsporowe praktycznie nie przyrastają, to są źle ukątowane, prawdopodobnie zbyt podłożone pod konia. Jeżeli w tym samym czasie pazur "wyjeżdża" w przód na 1,5 cm to tym bardziej widzę tu położone kąty. Przyjrzyj się temu.

edit.
Co do samego tematu, czy wsiadać/ruszać konia po kowalu, to zależy co było robione i jak często ten kowal jest. Jak kopyta prawidłowe, rosną równo, nie są przerośnięte za mocno, to dlaczego nie wsiadać? Taka korekta nie zmienia za wiele, koń ledwo ją odczuje. Jednak jeśli kopyta nie są ok, są gdzieś pokrzywione, albo koń chodzi tak, że mocniej obciąża jedną stronę, przez co narastają nierówno, albo kowal jest zbyt rzadko i tam jest sporo do zebrania, to tak, to nawet 2-3 dni bym w takim przypadku opuściła. Wszystko trzeba uzależnić indywidualnie od konkretnego konia.
Emerytka1, - do tego co dziewczyny napisały dodam duży błąd logiczny. Ścięgna i mięśnie się regenerują, każda wizyta kowala to nie jest dołożenie kolejnego obciążenia do już zmagazynowanego z poprzednich wizyt. Ponieważ w międzyczasie zajdzie proces regeneracji.
xxagaxx, Jest to prawdopodobne. Ścięgno, trzeszczki, miedzykostny, itd.
keirashara, Regeneracja będzie lub nie.
Jak prowadziłam zajęcia, była zasada że należy przyjechać ok pół godziny przed umówiona godzina jazdy, po to żeby przyprowadzić konia, wyczyścić go, osiodłać itp, nie było podstawiania pod nos, tak samo po jeździe trzeba było zostać chwilę dłużej i rozsiodlac, wyczyścić, umyć wedzidlo. Chyba że konia przekazywało się lub otrzymywało od kogoś bo chodził druga godzine, ale to rzadko kiedy. I nawet to sprawiało ludziom problem, gdzie przecież chodziło tylko o podstawowe czynności przy koniu na którego zaraz się wsiądzie. Nikt nie oczekiwał zamiatania korytarza czy karmienia. Wiele osób robiło to chętnie i z zapałem, ale było też sporo marudzących i niemal obrażonych że muszą, no te dzieci natarczywie proszone przez rodziców lub instruktorów żeby z łaski umyły wędzidło czy wyczyściły kopyta.. to mi zapadło w pamięć.

Ja wprawdzie byłam z tych oszołomów którzy uwielbiali karmić, zamiatać, pomagać przy weterynarzu itp.i jak były wakacje albo wolne, siedziałam całe dni w stajni, do wieczora, nieraz aż rodzice się wkurzali że za późno wracalam. Ale nie miałam za bardzo innych okazji do przebywania z końmi i jazdy, bo jak pomagałam to pozwalali pojezdzic. Nie był to żaden super ośrodek. Wielu waznych rzeczy nauczyłam się dużo później. Jednak chodziło o sama radość z przebywania z końmi i ich bliskości, codzienności. Czy ktoś to wykorzystywał? Oczywiście... Szczególnie gdy byłam starsza i zaczęłam łapać pierwsze "prawdziwe" prace przy koniach.
Takie mlode osoby trafiają się dalej, miałam przyjemność poznać nawet dość niedawno, myślę że jest ich sporo, bo niby mamy większą dostępność jeździectwa, ale wciąż to jest poza zasięgiem finansowym wielu ludzi. Więc to nie tak że młodzież zła, czasów nie ma.
A wtedy co ja byłam dzieciakiem też były w stajni zadzierajace nosa "księżniczki" którym rodzice kupili konika ale nie nauczyli po nim sprzątac, i też były dzieciaki którym zależało tylko na klepaniu tyłkiem w siodło przez godzinę i były odstawiane i pobierane z powrotem przez rodziców w ciągu milisekund dzielących od jazdy.
Więc uważam że to zależy od osoby a nie czasów, a wykorzystywanie ludzi kochających konie do darmowej harówki jest mega nie fair. Jak to widzę to aż mnie ścina w środku, bo przypominają mi się te wszystkie sytuacje z januszami którzy nie chcieli mi płacić albo dowalali obowiązków do nocy, bo głupia pokazałam że mogę... I tak dalej.

A po kowalu nieraz wsiadam ale na lekki trening, po płaskim, nie skoki ani teren. Nie było problemów. Choć staram się w miarę możliwości ruszyć zwierza przed kuciem.
Emerytka1, to jeśli to jest prawdopodobne to radzę zrobić tak jak dziewczyny napisały, zmienić kowala.
Ja też znam więcej ludzi, którzy po kowalu na drugi dzień albo dają wolne albo lekka lonża.
Ja tam wolę nie ryzykować, choć konia robię regularnie i bardzo dobrym kowalem, który świetnie mi kobyłkę wyprowadził na prostą, a mój koń biega bardzo dobrze po kowalu.
Przecież nie umrę ani ja ani ona, jak polata sobie na lonży albo tylko pójdzie na karuzele i padok.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się