Co mnie wkurza w jeździectwie?
[quote author=budyń link=topic=885.msg2067996#msg2067996 date=1397505890]
Hłe hłe, jeszcze trzeba mieć na tyle ogarniętego instruktora, aby na tego konia w ogóle wsiadł.
[/quote]
Nie jestem w stanie wyobrazić, że istnieją szkółki gdzie instruktor nie jest na tyle ogarnięty by wsiąść na konia i poruszać sie dowolnie w 3 chodach w dowolnych kierunkach.
Dodam tylko od siebie
Instruktor rekreacji to w brew pozorom bardzo ciężki kawałek chleba za kiepskie pieniądze a ryzykuje się dużo. Zdrowie i życie ludzi i zwierząt również.
Osoby przychodzące na jazdy nie zawsze chcą się uczyć.
z drugiej strony jednak czasem załamuję ręce gdy widzę jakie ludzie mają nawyki i fakt, że nie znają podstaw. Czym jest wolta czy jak zrobić poprawnie przejscie do stępa bo to najbardziej razi po oczach - ludzie zawieszający się na obu wodzach wisząc tyłkiem nad siodłem lub kopiący konie to bardzo często niestety. I wtedy się zastanawiam kto do k**wy nędzy tak uczy?!?!
edit, mam nadzieje, że teraz czytelniej to co chciałam przekazać.
Wyj, no tak. Rozumiem. Samo "zrobić" to za mało.
Brzask, naprawdę nie wiesz? Ani nie pytasz? 🙂
Przecież za wszystko odpowiadają konkretne osoby. Przecież zazwyczaj (w danej okolicy) od razu można strzelać, na podstawie zachowania w siodle, gdzie :kursant" pobierał nauki. U kogo pobierał.
Na revolcie zadziwia mnie, jak to wszyscy chcą się uczyć. Owszem, skontrastowane tym, że uczyć się nie chcą 🙂 (nie stać mnie, buu). Ale zasadniczo deklarują, że chcą. To skąd się bierze ten ogrom, który w realu zainteresowany jest wyłącznie "iściem" po najmniejszej linii oporu??? Który nie toleruje żadnych wymagań ani nie jest zainteresowany przewalczeniem (u siebie) żadnej trudności? "Oni" są UFO? Czy też zagorzali adepci sztuki jeździeckiej, jakimi jawią się WSZYSCY użytkownicy forum są UFO?
Chcieć paszczą to mało. Trzeba jeszcze chcieć głową i... bryczesami 🙂 Obłuda jest dużo łatwiejsza od trudu i pokory.
Brzask, nie chodzi o umiejętności instruktorów, chodzi o ich "chcenie". Tego brakuje.
[quote author=budyń link=topic=885.msg2068311#msg2068311 date=1397549078]
Brzask, nie chodzi o umiejętności instruktorów, chodzi o ich "chcenie". Tego brakuje.
[/quote]
No, o umiejętności chodzi przede wszystkim ,a chcenie dopełnia tylko tego obrazu 🤣
Ludzie zawieszający się na obu wodzach wisząc tyłkiem nad siodłem, kopiący konie to bardzo często niestety.
i się jeszcze pewnie dziwią czemu koń nie chce iść do przodu, pewnie dlatego że koń źle wyszkolony 🤔
Ja to się zawsze dziwię jakimi analfabetami jeździeckimi są ludzie jeśli chodzi o teorię. Przecież są książki, jest internet - można się nauczyć teorii co to wolta, co półwolta, a na czym polega przejście , a półparada. I dalej sobie tkwą w tej ciemnocie jeździeckiej choćby nie wiem co.
Całości teorii w żaden sposób instruktor mający pod sobą iluś uczniów nie jest w stanie przekazać. A nawet jakby powiedział, dokładnie opisał to kto byłby w stanie to zapamiętać.
halo, oczywiście, że pytam. Często jest to jedna spod warszawskich stajni a często odp. " a jeździmy co roku do takiej stadniny nad morzem"
tak, tak wszyscy jeżdżą w stadninach.
Elu, no pewnie, że tak.
Nie chodzi tylko o umiejętności, czy brak chęci ale również o brak wiedzy teoretycznej. Jedna z moich uczennic wiek jakieś 12 lat opowiadała mi ostatnio, że była gdzieś na jezdzie i pani kazała jej zrobić woltę więc ona zrobiła 10metrową woltę, pani jej na to, że to nie jest wolta, że ma zrobić na 20m. Moja uczennica mówi,że to wtedy nie jest wolta tylko koło. Instruktorka się wydarła, że jest, bo ona tak mówi i tak ma być.
I jak tu gadać z takim instruktorem?
Mnie się zdaje, że dobrze byłoby rozdzielić rekreacyjne bujanie się po nauczeniu podstaw i naukę jazdy konnej taką ambitniejszą.
I wtedy "człapaki" puszczać za ogonem w teren na spacerki a lepsze konie dać osobom jakoś zapowiadającym się na jeźdźca.
Tak, żeby bujanie się nie było czymś wstydliwym. Ot, taka hipoterapia=ruch na powietrzu.
A nawet jakby powiedział, dokładnie opisał to kto byłby w stanie to zapamiętać.
Bez sensu ,tyle tych sznurków ,sznureczków ,pierdółek ,kto by tam spamiętał za które pociągnąć a które popuścić . 🤣
wkurza mnie jakieś przeświadczenie, że konie są NIEZBYWALNE.
To już o absurd zaczyna zahaczać. Koń to zobowiązanie na 30 lat, na 30 lat trzeba odłożyć pieniądze. Nie ma mowy, żeby sprzedać jak człowiekowi koń nie pasuje, albo popadł w tarapaty finansowe. Kupiłeś? to musisz MIEĆ tego konkretnego zwierza, dopóki nie umrze. Bo inaczej to jesteś bezduszny potwór.
Przy zwierzakach typu pies czy kot to rozumiem, bo kundel, bo miejsca dobrego się nie znajdzie. Ale przecież ludzie sprzedają konie cały czas! Koń to zwierzę o znacznej wartości! I nie rozumiem skąd jakaś chora nagonka, żeby uznawać je za zwierzęta, które się kupuje NA ZAWSZE.
Cały czas słyszę o tym jakie to ogromne zobowiązanie i ile to koń nie żyje. Ci ludzie nigdy nic nie sprzedali? Domu? Mieszkania? Samochodu? Roweru? A co z hodowcami? Ich to się powinno spalić na stosie, bo zamiast utrzymywać kolejne źrebieta przez 30 lat to sprzedają!
No, ulało mi się. To zaczyna podpadać pod paranoję. Brak przyzwolenia społecznego na sprzedaż zwierzęcia. I hipokryzję, bo hodowcy sprzedać wolno. Tylko tobie, mały człowieczku-nie! NIGDY! nosz...
Zgadzam się z Toba Isabelle, momentami to już czytać tego się nie da. Co innego jak człowiek przyzwyczaja się do zwierzęcia i z powodów emocjonalnych nie chce za nic w świecie konia sprzedać ale koń sprzedany innej osobie na prawdę nie będzie tego przeżywał do końca swych dni.
Nie widzę różnicy miedzy koniem, psem czy kotem. Człowiek przyzwyczaja się do danego zwierza i nie widzę nic złego w odsprzedaniu, byle by trafiło w dobre ręce. Choć mnie samej ciężko by przyszło pogodzenie się z oddaniem swojego czworonoga.
To nie jest ogólny trend,tylko trend w PL,że sprzedaż to zła rzecz,i nie wolno,nie powinno się.Także tego nie rozumiem,mój obecny koń jest moim czwartym i zakładam że nie ostatnim,zapewne będzie ich jeszcze z 10 czy więcej.Każdy z poprzednich koni spełnił swoją funkcję,choć jeden z nich był totalnym niewypałem i nie tęsknię za nim.I każdy poprzedni ma dobry dom,ostatniego sprzedałam ponieważ zdecydowanie nie był to koń na mój poziom,miał 15 lat i dobrze sprawdza się jako koń profesor tam,gdzie jest.I powiem z pełną odpowiedzialnością że wielu osobom się to nie spodoba-sprzedałam po pierwsze dlatego,że jak napisałam nie ten poziom,ale także dlatego że nie chciałam utrzymywać emeryta.
a ja stałam przed sytuacją, że uwielbiałam swojego czworonoga, ale sytuacja finansowa tak mi się diametralnie zmieniła, że musiałam go sprzedać. było to lepsze rozwiązanie, niż skazywać go na złą opiekę z powodu moich problemów. moim zdaniem lepiej jest konia sprzedać, jeżeli nie można mu zapewnić godnych warunków życia, niż go trzymać na siłę, bo się go "kocha" (specjalnie cudzysłów - bo jeżeli się kocha to chce się dla niego jak najlepiej).
ja dzięki Bogu po 4 latach mogłam swojego kochanego zwierza odkupić i jesteśmy znowu razem.
ja moja klacz zamieniłam. Po przemyśleniu dogłębnie i zaakceptowaniu bolącego serca. Bo to racjonalne podejście. Zamiast się barować z nadpobudliwym zwierzem, kompletnie do mnie niepasującym, żywiołowym-mam spokojnego, takiego na którym za kilka lat może się spełnię stępując w lesie. Ale powinnam dalej utrzymywać Rudzielca, mimo, że brak ruchu też jej za dobrze nie robił a ja byłam sfrustrowana, bo nie miałam żadnych perspektyw na stęp do lasu (nie z powodu jej zdrowia a tylko i wyłącznie mojego lęku i temperamentu konia!).
Nie mówię, że Mała będzie koniem idealnym. Ale jeśli za te 3 lata będzie dobra dla mnie-zostanie. Jeśli nie-sprzedam ją i kupię innego konia. może. Nie wiem. Ale nie podoba mi się to, ze każdy wie lepiej co robię i patrzy z dezaprobatą, bo śmiałam powiedzieć, że z Rudą nie pląsam na tęczy.
Ja sama sprzedawałam moją Rudą chyba z 6 razy odkąd ją mam. Na szczęście jeszcze ani razu na poważnie - chociaż był moment, że nie byłam u niej miesiąc. Zawsze znajdzie się ktoś kto mi pomoże uwierzyć w siebie i przezwyciężyć swoje słabości. Owszem - wiele razy myślałam czy nie ma tam gdzieś konia z którym to wszystko było by łatwiejsze ale hmm bałabym się ją sprzedać. Znam ją odkąd była rocznym źrebięciem i nie wiem czy potrafiłabym patrzeć jak przyczepa odjeżdża. To trudny temat, kurka. 🤔
Wkurzają mnie osoby które nagle doznały "jeździeckiego oświecenia",które nie przyjmują innej racji niż ich własna,dla których wędzidło jest złe,każdy patent jest ZŁY,a gdy ja próbuję GRZECZNIE wyrazić swoje zdanie to zostaje nazwana mało inteligentną,robiącą krzywdę swojemu koniowi (mimo że ta osoba na oczy mnie nie widziała jak z koniem pracuje) a do tego 'dziewczynką'. Naprawdę jestem z natury spokojnym człowiekiem,nie lubię kłótni,wyrażam tylko swoje skromne zdanie...Oczekuję wtedy albo przyjęcia faktu do wiadomości i olania tego,albo rozsądnych argumentów podpartych na czymś,ale nie...Zostaję wyzwana,zmieszana z błotem przez jakiś naturalsów 🙄 Nie mówię że mnie to boli,absolutnie! Ale przeraża mnie brak kultury,otwartości i zamykanie się ciasno w swoich kręgach.
Ja wiem że nawet brzytwa w rękach małpy jest niebezpieczna,ale patent prawidłowo użyty bywa naprawdę pomocny.
A mnie wkurzają ludzie, którzy wszystko wiedzą najlepiej... Gadki typu nie rób tego, zrób to doprowadzają mnie do szału. A skąd mają tą extra wiedzę? Przeczytali w jakieś gazetce, nie praktykowali 😵, ale i tak maja rację. Nosz trzymajcie mnie... . Zaraz mi powiedzą jak mam dziecko urodzić.
-bibi22-, nie martw się. Wkrótce oleją cię totalnie 🙂
halo tylko na to czekam. 😜
Ja też nie rozumiem tej nagonki na patenty. Jeżdżę na tym na czym akurat w danej chwili mi wygodnie i na czym koniu ładnie pracuje.
Nie rozumiem ludzi którzy wyznają zasadę, że moja racja jest mojsza niż twojsza, bo moja racja jest najmojsza 😁
Nie oceniam wyborów innych i wolałabym żeby inni nie robili tego ze mną bo na prawdę krew mnie zalewa jak słyszę "znoo
wwwuu zmieniasz siodło? Mój koń ma jedno 5 lat i jest dobrze". 😵
Niestety nagonka na patenty działa tak samo jak nagonka na naturalsów. Są idioci, którzy nie mają bladego pojęcia o używaniu patentów i te jaskrawe - a niestety nierzadkie - przypadki psują reputację reszcie. Z naturalem to samo - jakieś walnięte paniusie biegające ze sznurkiem i jeżdżące na oklep (och tak, siodło to zło, ale siedzieć na kręgosłupie to miodzio) psują reputację reszcie... ehm..."resztce"...ludzi mających pojęcie o temacie. Idioci byli, są i będą. W każdej dziedzinie niestety 😉 Niestety taka głupota w każdym przypadku wynika z braku wiedzy. Należałoby pierw coś poczytać, a potem komentować - niestety nie każdego stać na to 😉
A co mnie wkurza? Kłamstwa w ogłoszeniach... Jak widzę, że ktoś pisze o koniu, że nadaje się do sportu, rekreacji i w teren, to mi ręce opadają. Znam to zwierzę z ogłoszenia i wiem, że rekreacja na nim nie jeździła, ze względu na temperament. W teren też wyłącznie pod dziewczyną, która prowadzi jazdy. No ale "spokojny" - a pewnie, tak spokojny, że aż "jest jeżdżony przez jedną osobę" 😁
Chainsy, nieprawda. Głupota ze stanem wiedzy ma niewiele wspólnego. Tzn. głupi po całości, owszem, wiedzy nie zdobędzie, zadanie przerasta - więc próżne apele, ale są takie rodzaje głupoty, że żadna wiedza z nich nie wyleczy, choć (teoretycznie) dany głupiec zdolny jest do przyswajania wiedzy. Jak to mój wychowawca w LO mawiał: "Nikt Nigdy Niczego Nikogo Nie Nauczył - jeżeli ten NIE CHCIAŁ".
halo
Twój nauczyciel ma 100% racji. Dla mnie po prostu jeśli ktoś się czymś zajmuje a nie chce zdobywać wiedzy w tym temacie - jest no... po prostu głupi. Ktoś powie, że nieambitny, ktoś inny powie, że leniwy 😉 No kwestia tego, jak kto rozumie słowo "głupota" 😉 Mnie się po ludzku w głowie nie mieści jak można się czymś zajmować (och i to na tyle, że jeszcze poprawia się innych wokoło 😁 ) a jednocześnie nie pogłębiać wiedzy? A nie chcieć pogłębiać to już tym bardziej...😉
Wkurza mnie, że moja mama spadła z konia i złamała miednicę 🙁
Nie jestem zła na nią, tylko jestem wściekła, że można było tego uniknąć.
Ona jest już starszą osobą, która kiedyś jeździła, ale potem miała długą przerwę. Kiedy ja kupiłam sobie konia, obudziłam w niej na nowo miłość i pasję do jeżdżenia.
Jednak ona jest świadoma swojej słabej formy fizycznej oraz swojego słabego poziomu jeździectwa. Dlatego znalazła sobie szkółkę jeździecką, dużą, profesjonalną, drogą. Zapisała się na jazdy z instruktorem i regularnie trenowała.
Wielokrotnie ją namawiałam, żeby zrezygnowała z tamtej stajni, żeby jeździła u mnie, ale tam czuła się bezpieczniej i ufała stajni oraz instruktorce.
Niestety przez rok nie zrobiła żadnych postępów. Ok, może nie ma talentu, może jest za stara. Nie znam się, nie jestem instruktorem, więc nie mogę tak otwarcie powiedzieć, że była uczona źle. Chociaż mam takie wrażenie, ale nie będę oceniać bo nie stałam obok.
Jednak może chociaż raz powinno się wziąć ją na lonżę, może sama jazda w zastępie to dla mojej mamy było za mało żeby zrobiła postępy?
Zła jestem bo zdecydowanie dostawała nieodpowiednie konie dla siebie i swoich umiejętności. W ciągu ostatniego roku spadała częściej niż ja uważam, że to dopuszczalne. Ja rozumiem, niebezpieczny sport, ryzyko. Sama wielokrotnie leciałam. Ale podczas skoków, jakiś ekstremalnych sytuacji, zawodów.
A moja mama spadała wielokrotnie, na hali, podczas tuptania w zastępie.
Moja mama dokonała rozsądnego wyboru, że ma się doszkalać, miała dobrą wolę i chęć nauki. Była pełna pokory wobec swoich umiejętności.
Jednak jej zaufanie zostało wykorzystane przez osoby, które nie powinny prowadzić szkółki. Naraziły ją na niepotrzebne niebezpieczeństwo
Ona kocha konie bardziej niż ja, każda jazda dla niej to była ogromna radość. Opowiadała mi godzinami o każdej lekcji. Cieszyłam się, że regularnie trenuje, bo to trzymało ją w dobrej formie.
I jestem bardzo zła , że doszło do wypadku którego prawdopodobnie można było uniknąć 🙁
uważam że każdy z nas jeżdżąc będąc dorosłą osobą zdają sobie sprawę z ryzyka jakie niesie jazda konna nawet w zastępie na koniach nazywanych tuptusiami ale to zawsze tylko konie
Tylko jeżeli ktoś 'leci' z konia często (unawen nie podała dokładnie), to wydaje mi się, ze to powinien być sygnał do zmian (głównie dla instruktorów w tej stajni)
Zwłaszcza, że mowa o osobie starszej, a nie młodej, której takie upadki mogą wyrządzić większą szkodę.
no to już inna kwestia że osoba jeżdżaca moim zdaniem powinna wtedy spróbować zmienić stajnie. ale nie wiemy też co znaczy często.
Milla, Dokładnie!
Kurczę, wg mnie jednak rolą instruktora jest minimalizowanie ryzyka, czy mylę się? Osoba, która uczy się wie dużo mniej , zna konie mniej i dlatego ufa instruktorowi, że ten zadba o jej bezpieczeństwo w nawet tak niebezpiecznej sytuacji jak jazda konna. Przecież za coś się płaci, a tu postępów brak, bezpieczeństwa brak. Za poklepanie tyłka w siodle? To mogło się odbywać bez instruktorki, bierz konia i rób co chcesz. Wtedy ok, wtedy nie można mieć pretensji do instruktora.
Ja wiem, że moja mama ponosi odpowiedzialność zarówno za to, że podjęła się tak niebezpiecznego sportu, że wybrała taką a nie inną stajnię i że zaufała mimo, że powinny zadzwonić jej w głowie dzwonki alarmowe.
Jak często dokładnie nie wiem, bo mama się nie przyzna, jest równie uparta co ja 😀 Ale tak mnie więcej, z tego co mówi, to co drugą jazdę, a czasem nawet dwukrotnie podczas jednej godziny:/ Dodam tylko, że stajnia jest na uboczu, spokój, zero hałasów i niepowołanych osób.
unawen- uciekajcie z tamtej stajni czym prędzej. To jest bardzo niebezpieczne dla Twojej mamy. Życzę jak najlepszych zmian i zdrówka oraz pozdrowienia dla Twojej mamy! 🙂