Co mnie wkurza w jeździectwie?

Konwalia - ja naprawdę rozumiem, że ktoś może nie wiedzieć. Ale po blisko 10 latach tłumaczenia i powtarzania wypadało by zapamiętać 😀


ale dla osób niezbyt związanych z tematem, bądz na początku przygody z końmi stajnia=stadnina i wszystko gra. to tak samo jak widzisz motor który nie jest pełen chromu i zawsze mówisz "ścigacz" choć to może być równie dobrze turystyk, enduro, bądz funduro 😉 nie ma co się oburzać, wystarczy przestać się przejmować pierdołami 😉 (z tego co pamietam, to stadnina może być tylko i wyłącznie państwowa, kiedyś stado=stadnina, i obecność ogiera i zajmowanie sie hodowlą również ze stajni stadniny nie czyni 😉 ale pamiętam jak przez mgłę z wykładów, więc głowy nie dam 😉 )


niestety sprzedając konia nie mamy żadnego wpływu na jego dalszy los. choćby dostał bilet do italii to nam nic do tego po podpisaniu umowy. takie brutalne życie.
Wkurza mnie, że ktoś mówi "idę do stadniny pojeździć" a w stajni ani jednego ogiera, zwykła szkółka.

Jeśli chodzi o ścisłość, to ogiery są w stadzie, a klacze w stadninie.
A laikowi najłatwiej wytłumaczyć, że stadnina to hodowla, a jeździ się raczej w stajni/ośrodku jeździeckim.
Anderia   Całe życie gniade
26 sierpnia 2012 19:25
konwalia odcinek 179, w sumie ten serial sam w sobie jest kwiatkiem  😎
Też oglądałam ten odcinek. I chyba był nawet z mojego Gniezna. Ale tak naprawdę to jedna wielka ściema, bo budynki się nie zgadzają, a takiej stajni to tu w okolicy na pewno nie ma 😁
Magda Pawlowicz,  znaczy elektryzator czy taśmę?

Elektryzator razem z akumulatorem i to dopiero co kupiony, jeszcze na gwarancji!
wkurza mnie, ze kobitka kupila sobie dwa konie ze stajni w ktorej jezdze, ma zamiar je zabrac do konca sierpnia i tak juz od 4 miesiecy je zabiera. Nie miala czasu do nich przyjezdzac wiec pozwolila na jednym jezdzic zeby biedak nie stal. Drugi kon w trakcie zajezdzania, zajezdzanie przerwane.Kon ujezdzony zdziczal troche, zrobil sie " chamski" w obsludze, zero respektu dla czlowieka. A najlepsze jest to ze owa wlascicielka boi sie swojego konia i prosi inne osoby zeby na niego wsiadly zanim ona to zrobi. Nie mam pojecia jak ona sobie z nimi poradzi, poniewaz konie sie rozpuscily z lekka od nic nie robienia .A szkoda bo naprawde fajne konie.
wkurza cie, ze ktos dysponuje swoja wlasnoscia zgodnie ze swoja wola?
a mnie wkurzają pseudo-trenerzy i pseudo-zawodnicy, którzy niestety mają dobre gadane i ładne strony internetowe, a uprawiają pornografię jeździecką...

wkurza mnie też laska ode mnie ze stajni, ktora mimo, że nie ma ŻADNYCH ambicji sportowych (były zawody jedne, drugie u nas w domu i nie startowała nawet w towarzyskich) z uporem maniaka jeździ na czworoboku zazwyczaj wtedy kiedy ja...

z uporem maniaka wjeżdża we mnie (kucykiem, ja dużym koniem, więc w sumie ja mam ryzyko niewielkie, ale wytrąca mnie to z równowagi i rytmu pracy), jak widzi, że pracuję na kole (20 m, a czworobok ma 60 m długości) to też z uporem maniaka tam wjeżdża.

Do tego bez przerwy nawija do konia(teraz w lewo, a teraz w prawo, a teraz galopem, a teraz jeszcze raz...) co w połączeniu z ciągłym wjeżdżaniem (tylko dwa konie, ona i ja) wyprowadza mnie z równiwagi jeszcze bardziej.

Wisenką na torcie jest fakt, że ona wcale nie patrzy gdzie jedzie, bo patrzy koniowi na kłąb przez cały czas trwania jej jazdy oraz fakt, że jak ona już stępuje na długiej wodzy (lub jeszcze - przed jazdą), a ja "pracuję" to ona i tak jeździ sobie po czworoboku - kiedy z kultury jakoś wynika, że robi się to u nas po jego zewnętrznym obwodzie albo jedzie się gdzieś na spacer...

GRRRRRRRR
.
Już chyba mam za sobą etap wkurzania się na nasze kochane województwo, teraz mnie to po prostu bawi, ale śmieszy mnie przekazywanie informacji na mój temat i mojego konia osobom, których w ogóle nie znam. Jakiś czas temu była u nas w stajni trenerka zajmująca się metodami naturalnymi, pomyślałam, że byłaby to fajna odmiana dla mojego konia, któremu się już znudziła lonża, no i działała z nim 3 dni, nagle dowiaduję się od dziewczyny, której nie znam w zasadzie, że nie dość, że jestem naturalsem to jeszcze wariatką  😁 B. z konia sztucznego w 3 dni stał się naturalny, ale fazaaaa  😜
gajowa, pod pierwszym podpunktem się podpisuję rękami, nogami i jak coś, to mogę się i zębami trzymać!
Anderia   Całe życie gniade
29 sierpnia 2012 10:49
-szyjomaniaków (jakaś sekta normalnie, wielka końska szyja uber alles, nawet jeśli to czysty tłuszcz)

Tak tak tak tak! Dokładnie. Czysty tłuszcz albo co gorsza samo mięcho, ale na dole  😎
Dla mnie to w sumie jest jednoznaczne z kultem ganaszowania, który też wkurza nie mniej. Bo jeśli ktoś zachwyca się tylko szyją - co tam plecy, co tam zad, grunt że jest szyja - to czym to się różni od walki o głowę w pionie, podczas gdy zad zostaje w stajni a grzbiet... a to w ogóle on jest istotny? 😉
Najbardziej dziwi mnie to, że 90% osób z dołu, z którymi jeżdżą moi znajomi na każdym kroku podkreśla znaczenie pracy zadu, że to wszystko idzie od tyłu do przodu, a ludzie i tak najbardziej przejmują się głową, czego by im nie mówić. Nie wszyscy oczywiście, ale sporo.
wkurza cie, ze ktos dysponuje swoja wlasnoscia zgodnie ze swoja wola?
  njie wkurza mnie,ze ktos kupuje konie i o nie nie dba. 4 miesiace bez kapieli, miesiac bez czyszczenia. 🙇
a mnie wkurza, że nie podpisujecie się pod 2gim punktem mojego wkurzenia - hahahha  🤬 żarcik oczywiście :P

a co to szyjomaniaków to też ich uwielbiam ooo tak!
.
a mnie wkurzają pseudo-trenerzy i pseudo-zawodnicy, którzy niestety mają dobre gadane i ładne strony internetowe, a uprawiają pornografię jeździecką...


Święte słowa, amen!


A mnie wkurza nieobiektywnie uzasadniany przez wielu moich znajomych mit, że Kawaleria Ochotnicza - potocznie Ułani - są "męczykobyłkami", a swoje wierzchowce zajeżdżają na śmierć i ogółem rzecz biorąc, dręczą jak tylko się da, czego powodem jest ich rzekoma niewiedza.
G...wno prawda!
Jeżdżę na pokazy, inscenizacje i różnorakie zjazdy ułańskie od 3 lat; chłopaki może nie karmią swoich koni paszami Marstall, ani też nie jeżdżą jak Kasia Milczarek, ale koń to dla nich świętość. Zawsze pierwszy zje, pierwszy się napije, zostanie wyczyszczony i oporządzony, zanim Ułan zasiądzie do śniadania, czy też sam zadba o swoje potrzeby. Wierzchowiec ułański ma też w większości przypadków stały dostęp do pastwisk - a to chyba dla konia największe szczęście - czystą, jasną stajnię i właściciela, który go uwielbia, pozwala mu się wygalopować w terenie i nie wymaga od niego ujeżdżeniowej perfekcji czy skoków pod samo niebo.
Ten koń ma po prostu ŻYĆ, być towarzyszem leśnych wędrówek, a od czasu do czasu wziąć udział w jakimś pokazie, co tylko początkowo może być stresujące dla samego zwierzaka. Potem cierpliwość i sprawdzona wśród kawalerzystów metoda małych kroków sprawiają, że konie naprawdę lubią swoją robotę, nie reagują na towarzyszący jej zgiełk, czy też po prostu chaos, i są najszczęśliwsze na świecie, galopując po polu z Ułanem dziko wymachującym szablą na grzbiecie.
Ludzie czepiają się ich wyglądu - w większości są smukłe i drobne, a także sposobu prowadzenia - wszystkie chodzą na pelhamach i munsztukach. Co do pierwszego, te konie są takie, bo w 80% stanowią mieszankę krwi arabskiej bądź angielskiej z lokalnymi końmi (podkarpacie, małopolska - konie małopolskie, zachód - konie wielkopolskie, itd), stąd drobna budowa, a poza tym mają żywe, mocne charaktery i nawet stojąc na pastwisku szaleją, biegają. Nie są to zapasione konie do "szportu" bogatych ludzi, Ułan to najczęściej zwykły "szaraczek", a koń je owies, siano, ma łąkę i sam decyduje o tym, ile tego owsa spali w ruchu. Po prostu. Nie są to konie zabiedzone - najczęściej dostają 6-10 kg owsa dziennie - kto tyle daje swojemu koniowi? 😉
Co do drugiego, to też mit. Pelhamy są, owszem, bo tak mówi regulamin kawalerii. Ale ci, którzy nie czują się na koniu jeszcze pewnie, związują luźno wodzę pelhamową i zostawiają ją w spokoju, powodując koniem jedynie przy pomocy wodzy wędzidłowej. A nawet i wytrawni jeźdźcy wśród kawalerzystów wodzy pelhamowej nie lubią, wolą jej nie używać. Munsztuki zaś mają tylko oficerowie - to chyba logiczne, że zanim tymi oficerami zostali, musieli jeździć na tyle, by móc ten munsztuk dostać. Dla niepoinformowanych: by być oficerem, trzeba mieć za sobą kurs jeździecki z elementami kawaleryjskimi (władanie bronią, musztra), a także zdaną srebrną/złotą odznakę (nie pamiętam, jak to jest, ale zależy od stopnia).
W każdym razie ciężej jest zostać oficerem niż instruktorem, a instruktorów raczej nikt nie kwestionuje, nawet jeśli wkładają koniom do pysków najróżniejsze wynalazki.
A koń ułański nie zna, i nigdy nie pozna, żadnej czarnej wodzy, pessoa, czy też innych nadużywanych w sporcie "złotych środków".

Tyle w temacie wyjaśnień: a teraz krótko. Konie ułańskie, pomijając pojedyncze przypadki pseudoułanów, których na szczęście stale się tępi, są jednymi z najspokojniejszych, najlepiej ułożonych i zadbanych koni, jakie w ogóle widziałam. Są to po prostu piękne, mądre, szczęśliwe konie, których nikt nie wyśle do rzeźni w przypadku kontuzji ani też nie wymieni na "lepszy model". A sami Ułani to wspaniali, życzliwi ludzie, znawcy i wielbiciele koni, którzy zawsze chętnie podzielą się swoją wiedzą.

Uff... Wylałam żale 😀
ale sie malina naprodukowalas, ulani sa fajni, ja tez ich lubie i mam o nich dobre zdanie :-))
xxmalinaxx, idealnie to ujęłaś :kwiatek:
Naprodukowałam się, bo spędziłam 4 dni z Ułanami, a wcześniej 2 dni z ich przeciwnikami, i tak przez te 6 dni rosła we mnie frustracja 😀
Koniec  🚫 z mojej strony 😉
Ja sobie niedawno przypomniałam jak bardzo wkurzają i rozpraszają mnie piszczące dziewczynki zajmujące miejsca na loży szyderców. Jedyne co potrafią skomentować to dobór owijek do czapraka. A już myślałam że to przeszłość  🙂
xxmalinaxx, do koni ułańskich nie mam nic, ale do ich jeźdźców - dużo, i owszem.
No dobra - jeżdżą jak jeżdżą, nikt się mistrzem nie urodził, ale dobija mnie ich "wszechzadowolenie z siebie", zerowa pokora, zerowa chęć nauki, rodzaj opętania który przekłada się na bezmyślność w jeździe. Niestety, podziwiać czasem mam okazję, bo mój klub to w połowie ułani, a i "zabawy" ogólnopolskie organizowali. Patrzyłam przychylnie, dopóki "ułan" nie pojechał jako master Hubertusa. Nie jestem jedyną osobą, która powiedziała "nigdy więcej". A mam za sobą ze 40 Hubertusów, nieraz na 40+koni i z różnymi ludźmi. Dodatkowo jestem wkurzona, bo "panowie ułani" zablokowali organizację corocznych zawodów, jedynych takich "zwykłych" regionalek w naszej okolicy, żeby właśnie Hubertus był "wypaśny". Nie, dla mnie 2 godziny galopu przerywanego krótkimi chwilami dorożkarskiego kłusa, po każdym gruncie, po ludziach, po bryczkach - to nie jest synonim dobrej zabawy.
halo widocznie trafiłaś na tych, o których wśród moich mówi się "pseudoułani". Ja również brałam udział w gonitwach z ułanami - nie było najmniejszego problemu, wszyscy ścigali się równo, bezpiecznie, pełna kulturka. I dodam, że w klubie, w którym się uczyłam, a w którym w gonitwie co roku startują też dzieci, ZAWSZE lisem jest Ułan i nigdy jeszcze dla nikogo nie skończyło się to źle 😉
Co do wszechzadowolenia z siebie, też nie jest to cecha tych, których ja znam. Większość jeździ pod okiem trenerów na tyle ile może, wciąż się uczą, szkolą, mają w sobie dużo pokory i dziękują za okazaną im pomoc, gdy robią coś źle. Poza tym - ja mam bzika na punkcie swojego konia, aktualnie pozwalam na niego wsiadać 2-3 zaufanym osobom i pod żadnym pozorem nikomu więcej, a Ułani wozili się na nim, kiedy chcieli. Mam do nich pełne zaufanie, wiem, że nie zniszczą danego im konia i wręcz przeciwnie, wyciągną z zachowania zwierzęcia stosowną naukę.

Twój post to dowód na to, o czym pisałam - ocenianie całej kawalerii przez pryzmat kilku bezmózgich pseudomundurowców, którzy mają kasę na mundur, ale honoru i rozsądku do tego munduru już, niestety, nie dokupią.
xxmalinaxx, czyli jest jak zawsze: jakość jeździectwa zależy od tego, co człowiek ma w głowie 🙂
Dokładnie! Po Twojej lokalizacji podejrzewam, których ułanów musiałaś spotkać (znam ich z całej Polski), więc współczuję szczerze, ale kawalerii jako kawalerii nadal bronić będę i mam nadzieję, że nawet ci "Twoi" chłopcy kiedyś zmądrzeją i przestaną roztaczać niesmak wśród sympatyków koni i kawalerii.
Też mam za sobą hubertusa z pseudoułanami.
Na niepewnym podłożu. Jako 13-latka. Na młodym folblucie. Dziękuję bardzo  😀

Niestety też kojarzę "ułanów" z oparami gorzały, uciętymi końskimi uszami (szabelka się omsknęła) i jazdą nie tyle brawurową co po prostu niebezpieczną i bez wyobraźni.
Nie można się wkurzać, że ludzie mówią: Ułani są tacy, a tacy. Bo skoczkowie też "jacyś" są, a pingwiny godzinami jeżdżą w kółko po placu i nudzą.
Stereotypy znikąd się nie wzięły, a my nie możemy się wkurzać że funkcjonują. Możemy je tylko łamać 🙂

Teraz sobie przypomniałam, jak jako mała dziewczynka pchałam się wszędzie byle tylko móc pojeździć na koniu. Tak załapałam się na treningi sekcji kawaleryjskiej. Miałam mniej niż 10 lat, wokół stare chłopy w mundurach i KOMENDANT. Bałam się go bardzo 😀 Treningi były codziennie o 6 rano. Żeby się załapać nocowałam w stajni na złączonych fotelach - ledwo się mieściłam z podkulonymi nogami. Siodłaliśmy konie jak było jeszcze ciemno. Nigdy nie zapomnę tej mgły i rosy na trawie. Brałam swojego konika polskiego i na końcu zastępu próbowałam za nimi nadążyć gdy robili różne figury do kadryla. To było wyzwanie nie psuć zastępu. Na koniec szarża ułańska przy wschodzącym słońcu. Ach, jak mi się ciepło na serduszku zrobiło!
Ułani mający własne konie znacznie różnią się od tych ,które te konie wynajmują.
Doskonałym przykładem są coroczne obchody Dni Ułana w Poznaniu.
Większośc nie dba o to, żeby konia  napoić, czy rozsiodłać, konie wracają do stajni znerwicowane i trzeba dużo odrabiać.
Poza tym bardzo denerwuje mnie to ,że każdy ma swój osprzęt i ogłowie , ale nie patrzy na to ,czy ten sprzęt pasuje na konia (głównie kiełzno, które często wisi i jest używane niezależnie od  preferencji konia i często szarpiącej ręki jeźdźca.
Rozmawiałam tez z kilkoma ułanami z zamiłowaniem do koni, którzy zrezygnowali ze względu na podejście pseudo ułanów, którzy tylko myśleli o tym, żeby się napić, a konie mieli gdzieś.
Mnie wkurza to, że robione są zawody bez myśli o koniach i jeźccach. Wszystko na pokaz. Brak odpowiedniego podłoża, godzinne przerwy między konkursami, interesowanie się jedynie zaproszonymi gośćmi.  😵
Jeżeli chodzi o Ułanów to mam mieszane uczucia, bo znam tych "dobrych" i tych "złych", ci drudzy często w Poznaniu bywają.
dempsey   fiat voluntas Tua
29 sierpnia 2012 15:08
a ja znam jeszcze innych
spokojni, uczciwi, kulturalni, dbają o konie. mają ogromny szacunek do tradycji, do barw pułku, do historii i w ogóle są nie do zagięcia pod tym względem
tylko .. ta jazda konna tak za bardzo to ich nie pociąga 😉 to znaczy owszem, fajnie jest się przejechać paradą przez miasto w idealnym rynsztunku, stępa, z wypiętą piersią i spod daszka czapki zerkać na dziewczyny. to jest fajowe.
więc jest sens polerować ogłowia, pucować buty na lustro, sprawdzać wygląd w dużym lustrze.
ale tak dzień po dniu wsiadać i męczyć się na placu, w błocie, i o zgrozo nie w ukochanym mundurze galowym? eeee tam.
wsiadają jak muszą, tzn. po pół roku przerwy na dwa dni przed przejazdem, i zniesmaczeni są fatalnym stanem wyszkolenia koni 😉

w zasadzie mnie nie wkurzają, tak tylko dopisuję ich do listy wspomnianych odmian tego gatunku
dempsey, ci "moi" to chyba właśnie ten gatunek. Dopóki na ziemi - nawet respekt.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się