Ja dziś pojechałam znów. Nie zdążyłam nawet wejść na lotnisko. W drodze do widziałam startującą "SUkę", przeleciała nam nad głowami i w jednym momencie wszystko ucichło. Gdy doszliśmy do kas, ludzie masowo wychodzili, mówili, ze rozbił się samolot. Ploty są takie (a także informacje od tamtejszych ochroniarzy), że SU leciał "do góry kołami" 50 metrów nad ziemią. Podobno jest to wina pilota. nie mieli jak się katapultować, przecież wsadziłoby ich w ziemię. Podobno spadli w las, więc może zahaczyli jakoś o drzewa? 50 metrów to dosyć nisko. Ale jest też teoria, że silniki im wysiadły i samolot po prostu runął jak kamień. Na onecie są zdjęcia.
Na same słowa, że zginęło dwóch ludzi świeczki mi w oczach stanęły.
EDIT: Wiarygodne informacje:
http://wiadomosci.onet.pl/5430498,1,1,1,relacjetv.html