Zaniedbanie, ignorancja, niewiedza...

Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
14 sierpnia 2009 00:47
Zastanawiam się od jakiegoś czasu nad pewnym problemem i jestem bardzo ciekawa Waszych rad/opinii.

8 lat temu odwiedziłam stajenkę, w której stacjonowało kilka koników polskich i dwa wielkopolaki. Stajenny był jeden i kompletnie nie znał się na swojej robocie, do tego pił i znęcał się nad zwierzakami, kiedy był 'pod wpływem'.
Po nim pałeczkę przejęła pewna znajoma instruktorka (wtedy jeszcze bez papierów, więc raczej pasjonatka).
Właściciele stajni (ludzie niezorientowani w końskich tematach) nie zwracali specjalnie uwagi na to co się tam wyprawia, więc działo się różnie.
Wszystko było względnie w porządku, kiedy pracowała tam znajoma, w miarę możliwości opiekowała się rosnącym z roku na rok stadkiem kn-ów, mimo że pensję dostawała bardziej niż symboliczną  🙄
W końcu dziewczyna zrezygnowała, właściciele co jakiś czas się zmieniali (nie znam szczegółów tych zmian, ale nie są one istotne).  Na jej miejsce przyszli nowi ludzie, bardzo sympatyczni i pracowici, ale kompletnie bez pojęcia o koniach...
Oczywiście szefowie interesują się całym gospodarstwem tylko wtedy, kiedy trzeba zaprząc konie do bryczki i powozić tyłki, albo urządzić jakąś imprezę z konikami w tle  🤔wirek:

Jak już wspomniałam stado cały czas się rozrasta, ponieważ prezesi liczą na unijne dotacje. Cały problem tkwi w tym, że całe stado (dość pokaźnych rozmiarów), żyje właściwie dziko. Między klacze został wpuszczony ogier, który kryje kiedy mu się podoba, nawet swoje córki 🤔wirek: . Nikt nie kontroluje zaźrebień nie przygląda się temu co się dzieje na pastwisku. Stan zdrowia koni też nie jest na bieżąco sprawdzany, dopiero kiedy wyraźna niedyspozycja zwierzaka rzuca się w oczy zaczynają się rozmowy o wecie  🙄
Konie mają do swojej dyspozycji maleńką biegalnię, w której rzadko wybiera się gnój (zazwyczaj było tylko dościelane), na dworze podłoże jest fatalne, bo albo błoto po kolana, albo sucha, zbita ziemia.
Gnicie strzałek jest na porządku dziennym, kopyta też w opłakanym stanie... Kowal oczywiście bywa, ale moim zdaniem nie tak często jak być powinien.
Co jakiś czas któryś z koni kuleje i nikt z tym nic nie robi.

Najbardziej zmartwił mnie przypadek pewnej klaczki. Nie mam pojęcia w jakim jest wieku, ale nie ma jeszcze 10 lat. Parę ładnych lat temu dopadł ją ochwat, leczyć nie było komu, koń po prostu został odstawiony od pracy pod siodłem. Jej stan systematycznie się pogarszał, doczekała się weterynarza, przez chwilę widać było poprawę (szczegółów leczenia nie znam), ale po jakimś czasie znowu było gorzej. Kobyłka strasznie schudła, prawie nie chodziła, była cała sztywna, widać było, że cierpi...
Któregoś dnia dowiedziałam się, że jest źrebna  🤔 Nie wiem czy to był przypadek, czy celowy zabieg, ale ten koń w takim stanie w życiu nie powinien być pokryty 🤔wirek: . Dała radę donosić ciążę, odchować źrebaka, nawet wyglądała lepiej niż przed ciążą. Od tamtego momentu wróciła trochę do siebie, ale i tak była cieniem konika sprzed kilku lat.
Ostatnio widziałam się z koleżanką, która jeździła tam więcej niż ja i więcej widziała, dowiedziałam się że kobyłka znowu się oźrebiła  🤔 . Z opowieści wynika, że nawet nie było po niej widać, że jest źrebna (wszyscy myśleli, że wreszcie przybrała trochę na wadze), a o jej pokryciu nikt nie wiedział, bo ogier cały czas przebywa między klaczami.

Stajnia nie jest rekreacyjna, czasem zaglądają tam tylko dziewczynki, które wspólnie z koleżanką i kuzynką uczyłyśmy jeździć.
Ja nie jeżdżę tam od prawie dwóch lat, nie wiem jak dokładnie sytuacja wygląda, relacje zdaje mi tylko koleżanka, która bardziej się z tym wszystkim związała.

Zastanawiam się czy można coś z tym zrobić, rozmowy nic nie dają, poza tym dlaczego prezes jeden z drugim mieli by mnie słuchać, jestem dla nich właściwie obcą osobą i nie powinnam się wtrącać... Z resztą dawno mnie tam nie było, ale kiedy usłyszałam opowieść kumpeli aż się we mnie zagotowało  🍴
Wiem, że nie da się zbawić całego świata, ale żal mi tych koni. Nie są katowane ani męczone (niektóre są tak "wykarmione" że wyglądają jak pączki 😉 ), ale przydała by im się opieka kogoś doświadczonego.
Za czasów, kiedy tam bywałam próbowałyśmy z koleżankami porozmawiać ze stajennym, powiedzieć mu o tym, że konie nie są całkiem zdrowe, ze potrzeba weterynarza.
Nasze próby kwitowano machnięciem ręki i odpowiedziami w stylu: "a co ja mogę??".
I tak facet robił co mógł i poświęcał zwierzakom tyle czasu ile się dało, ale niewiele tego było, ponieważ miał na głowie całe gospodarstwo (były PGR).
Szefowie nie chcieli go słuchać, zawsze i o wszystko musiał tygodniami prosić, nachodzić się i namarudzić 🤔wirek:

Może znacie podobne przypadki??
Myślałam o zwróceniu się z tym do TOZ'u ale nie chciała bym donosić, tylko sprowokować właścicieli do myślenia i dostrzeżenia problemu.
Im się chyba wydaje, że konie są dzikie, więc poradzą sobie same  🤔wirek:

Jej stan po ochwacie nadal jest kiepski, do tego jeszcze pękło jej kopyto i nie ma komu się tym zająć 🤔wirek:
Ja myślę, że jak zwierzakom (jakimkolwiek) dzieje się krzywda to nie jest donoszenie tylko pomoc 😉
Można spróbować zwrócić się z tym do TOZ'u ale czy coś zrobią...
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
14 sierpnia 2009 10:29
Wydaję mi się, że w sytuacji, kiedy konie są wykarmione i nie ma oznak typowego znęcania się (widoczne żebra, zapadnięte boki, uklejona sierść, rany itp), to żadne stowarzyszenie na rzecz ochrony zwierząt nie będzie mogło nic z tym zrobić.
Niestety prawo naszych polskich TOZów, Straży dla Zwierząt itp sięga jedynie skrajnych przypadków, gdzie gołym okiem widoczne jest zaniedbanie (choć i tutaj nie do końca działania przynoszą efekty ... niestety wiem to z własnego doświadczenia).
Jeśli natomiast chodzi o niewiedzę takich właścicieli na temat koni, to też niewiele się zdziała ... Owszem, można pojechać i się powypytywać jakie porcje żywieniowe dostają, co ile są strugane, jak wygląda ich chów i czy przestrzegany jest podział płciowy na wybiegach w celu uniknięcia chowu wsobnego. Ale po uzyskaniu tych informacji sprawa zakończy się jedynie na pouczeniu i to w bardzo delikatnej formie.

Pauli ... do TOZu czy SdZ zwrócić się zawsze można i przedstawić sytuację tak, jak to zrobiłaś tutaj na forum. Jednak wątpię, aby po takiej wizycie, właścicieli nagle oświeciło ... ale spróbować nie zaszkodzi.
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
14 sierpnia 2009 11:30
Gniadoszka   ma rację ..TOZ najczęściej reaguje juz w przypadku skrajnych sytuacji, a czasami jest już za późno na jaką kolwiek pomoc  🙁

najgorsze jest to, że widuje się sporo takich miejsc, gdzie właściciele nie mają zielonego pojęcia o hodowli i użytkowaniu koni.  🤔wirek: Ja osobiście miałam "przyjemność" spotkać się z takim przypadkiem - na szczęście "hodowcy" zmądrzeli ( po moich namowach ) i sprzedali większość koni... dla mnie to był koszmar bo konie chodziły chude, zabiedzone i takie same sobie.
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
14 sierpnia 2009 11:46
Ano niestety ... to temat rzeka i można by rozmawiać o tym godzinami 🙁
W naszym kraju (i nie tylko) każdy, bez względu na to, czy posiada wiedzę czy nie, czy ma zoraną psychikę czy nie, może kupić sobie zwierzątko, założyć hodowle itd ...
Moim zdaniem ludzie chcący posiadać zwierzę powinni przechodzić jakieś testy, czy ewentualnie krótkie kursy z wiedzy o ich utrzymaniu, żywieniu, prawidłowym chowie itp. Już nie mówię tutaj o osobach kupujących zwierzęta domowe, bo obawiam się, że byłoby to ciężkie do zrealizowania. Ale osoby zakładające hodowle, czemu nie! Powinno się sprawdzać wiedzę takich ludzi, aby potem nie było potrzeby uświadamiania ich, że np. Pana koń ma nierobione kopyta od lat, dlaczego?... A potem płacz i lament właściciela "ojej, ja nie wiedziałem, że trzeba ... skąd mogłem to wiedzieć ... przecież ja nie jeżdżę na tym koniku, tylko on sobie stoi" ...

Uważam, że nasz kraj postępuje do przodu, rozwija się, lecz daleko nam jeszcze do pełnej samoświadomości, odpowiedzialności i wystarczająco dużej wiedzy ...
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
14 sierpnia 2009 13:09
zduska, Ale TOZ bardzo szybko np zareagował jak napisałam o tym ogłoszeniu z 2 miesięcznym źrebakiem, gdzie wsadzony był bachor na jego grzbiet. Z tydzień czekałam na odpowiedź ale zadzwonili do właściciela z rozmową pouczająco - ostrzegawczą.

Więc ja bym najpierw napisała, a po braku reakcji z ich strony dopiero oceniała ich działalność.
Kilka razy już zgłaszałam sprawę niezbyt fajnie wyglądających koni, przesyłałam linki do tych ogłoszeń i za każdym razem mi odpisywali, że zadzwonili i pouczyli właściciela.
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
14 sierpnia 2009 13:24
Wszystko się zgadza Notarialna, tylko tutaj my do czynienia bardziej z brakiem wiedzy właścicieli, a nie z tragicznymi warunkami koni, pomieszczeń, w których stoją itp ... Bo jeżeli konie wyglądają dobrze (nie ma oznak typowego znęcania, jak wygłodzenie, wychudzenie, wiązanie, rany i inne), to stowarzyszenia na rzecz ochrony zwierząt nic, oprócz ewentualnego pojedynczego upomnienia, nie zdziała ...

Tak, jak pisze zduska ... nasze stowarzyszenia mają prawo do reakcji jedynie w skrajnych przypadkach, kiedy ważą się losy zaniedbanych zwierząt (przede wszystkim mam tu na myśli ich życie, bo z tym zdrowiem, to też różnie bywa).
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
14 sierpnia 2009 14:03
Notarialna cieszę się, że w tym przypadku była taka szybka reakcja - i tak powinno być  !
ale niestety nie zawsze jest tak pięknie jak piszesz  🙄 i nie pisze tego ot tak ..bo tak mi do głowy przyszło - tylko to z czym osobiście się spotkałam.. być może stwierdzono, że zwierzęta nie są aż w tak tragicznym stanie..

ale oczywiście znam również i takie przypadki gdzie właśnie dzięki tej instytucji uratowano nie jedno zwierzęce życie  🙂 chwała im za to  !


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się