Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi

ElaPe, doskonale o tym wiem 😉 Nie martw się, konia na pewno utrzymam. Już obliczyłam wszystko.Wg wersji pesymistycznej starczyło by mi nawet na starty przynajmniej raz w miesiącu. I w razie kontuzji mam zamiar odłożyc jakąś sumkę.

Ktoś, pocieszyłaś mnie 😀 Tak bardzo bym chciała, żeby za granicą zobaczyli, że my też mamy super konie 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 grudnia 2009 14:38
Ikarina: nie no nie martwię się, widać żeś zaradna kobita. Czyli będziesz do Polski wracać i tu będziesz na swoim działać? Ale co konkretnie swoją stajnię otwierać czy coś? Przepraszam że tak się dopytuję ale mnie to ciekawi jak można stawić czoła takim planom jak twoje w Polskiej rzeczywistości.
Oj, chyba źle ułożyłam jakieś zdanie  😉
W Anglii planuję zostac jeszcze sporo czasu. Po prostu zawsze chciałam startowac na polskim koniu za granicą, żeby pokazac, jacy jesteśmy zarąbiści 😎 No bo patrząc na angielskie szkółki i rozprężalnie aż żal tyłek ściska - jesteśmy o 5000 poziomów lepsi, tylko warunki mamy gorsze 🙁 Dlatego jesteśmy w tyle w rankingach. Po za tym aż wstyd mi było, kiedy przypadkiem do rąk mojej angielskiej szefowej trafił "Koński Targ" i po przetłumaczeniu jej na angielski, o co kaman, ona krzyknęłą "O jaaaa, to Polacy hodują jakieś konie gorącokrwiste!!! I ONE CHODZĄ W SPORCIE!!!"

Żeby nie było offtopu - zauważyłam dziwną tendencję Angoli do wyjeżdzania do Irlandii na "końskie zakupy". Później okazało się, że w kilku miejscach (np Cavan) organizowane są aukcje, gdzie każdy może wystawic swojego konia. W ciągu jednego weekendu potrafi się tam przewinąc ponad 500 koni! I jeśli ktoś kupi konia z tej aukcji, w ciągu tygodnia może bez problemu zwrócic. Wydaje się, że fajna sprawa - jedzie się w jedno miejsce i taaaaaaki wybór (oczywiście zaznaczam, że nie obywa się bez oszustów).
Może jednak takie aukcje byłyby dobrym pomysłem dla polskiej hodowli?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 grudnia 2009 15:08
No bo patrząc na angielskie szkółki i rozprężalnie aż żal tyłek ściska

no u nas pod tym "względem" też nie jesteśmy gorsi 😎 w sensie że podrzędnych bylejakich szkółek i nienadających się do niczego koni w nich pracujących też sporo.

z tym że jak pewnie wiesz w Anglii mają ileś - dziesiąt razy więcej szkółek, koni, zawodów oficjalnych, nieoficjalnych, treningowych i innych o jakich nam się sniło (włącznie z krosem na hali - no kto to w Polsce o tym słyszał???) więc u nich ta ilość w pewnym momencie w jakość się przeradza.

Wracając do tematu.

Ja kiedy szukałam konia 3 lata temu od razu załozyłam sobie kilka kryteriów:

1. Koń ma być w okolicach W-wy gdzyż wszelkie jazdy po Polsce są ponad moje siły
2. Wiek 4-10
3. Płeć- w zasadzie wszystko jedno
4. Rasa - jw. , pochodzenie bez specjalnych wymagań
5. Pokrój: mieszczący się w granicach 155-170, maści w zasadzie obojętnej, harmonijnej budowy, ładny
5. Umiejętności: w zasadzie bez wymagań - jedynie niezajażdżone konie wykluczyłam od razu.
6. Cechy konia: wrażliwy na łydkę, miękki w pysku, energiczny ale w miare sterowny, o chodach w miarę niewybijających, sprawiający wrażenie grzecznego i chętny do współpracy
i na koniec
7. Zdrowy
8. cena max 20 tys

szukałam nieszczególnie intensywnie ok 2 mies. wyjeżdżając na oglądania  w weekendy tylko.
darolga   L'amore è cieco
04 grudnia 2009 15:12
"a ile by pani za niego dała?"

O tak, to jest irytujące.


"są konie,są bardzo dobre konie,z super papierem,zdrowe i tanie...tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać..i realistycznie podejść do sprawy...czasami warto przymknąć oko na jakaś wadę,która nie ma wpływu na zdrowie i użytkowanie wprost -mało to krzywych koni w skokach?ale za to jakie skoczne...." - zgadzam się w 100% z Ktoś.
Pierwszy raz szukałam konia, do sportu. Nie z przymusu taki a taki, nie z sentymentu "tego pokochałam" - nie. Pierwszy raz ja szukałam i do mnie należał wybór. Na ogłoszenia nawet nie patrzyłam. Nie zdecydowałabym się wziąć konia, za którego nikt znajomy nie może mi ręczyć.
Trener zadzwonił do przyjaciela, pojechaliśmy, obejrzeliśmy kilkanaście i w ogóle. Sam polecił mi Koraba. Pojechałam na jazdę próbną, nie jeździło mi się dobrze. Chciałam konia samograja - trafił się trudny głupek. Chciałam dużą, ramową kobyłę - trafiła się mała torpeda z jajkami. Nie byłam przekonana.
Ale przy wyborze konia są rzeczy ważne i ważniejsze.
I trener, i właściciel powiedzieli: dobry koń, bierz. Znali go od małego, znali ojca, znali charaktery obu panów i możliwości.
Czasem trzeba przymknąć oko na niektóre cechy, nie ma koni idealnych, takie rzeczy tylko w Erze.
Zawierzyłam na słowo i nie żałuję. Dograliśmy się, a koń jest jak marzenie.
A gdybym wtedy nie uwierzyła właścicielowi - miałabym albo jakiegoś trupa, albo dalej szukałabym konia. A na pewno nei znalazłabym takiego w tak dobrej cenie.
Co z tego, że mały? Co z tego, że łobuz? Co z tego, że kary (bo niektórzy to uważają za arcyważne jakiej koń jest maści - "kasztany mi się nie podobają i nie kupię i już!"😉. Co z tego? Ważne, że dobry i zdrowy.
Uwierzyłam i nie żałuję.

I tak jak Ktoś napisała - czasem warto uwierzyć na słowo.

I nie łudźcie się - nigdy nie znajdziecie konia, który od samego początku będzie się Wam podobał od A do Z. Zawsze będą jakieś wady. Tyle, że później one znikną w cieniu zalet, sukcesów, sentymentu. A niektóre wyjdą w praniu. Wyjdą takie, ze gdybyście je znali od początku - to byście tego konia nie kupili, a teraz się cieszycie, że jednak z Wami jest.

Są pewne priorytety. Takie jak zdrowie, zdrowie i jeszcze raz zdrowie. I predyspozycje - jak do sportu, to dobry, jak do rekreacji - to spokojny. A na resztę trzeba przymknąć oko.

Ktoś   Dum pugnas, victor es...
04 grudnia 2009 15:15
(włącznie z krosem na hali - no kto to w Polsce o tym słyszał???)

poza Halowym Pucharem Polski w Poznaniu kilka lat temu,to nie słyszałam  😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 grudnia 2009 15:21
Ktoś,  już wiem kto będzie ze mną jeździł, jak będę kupowała konia  😁
darolga   L'amore è cieco
04 grudnia 2009 15:26
ElaPe - kolejność przypadkowa czy zdrowie na samym końcu?  🤔
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 grudnia 2009 15:32
kolejność przypadkowa czy zdrowie na samym końcu?

no na końcu - no bo jak inaczej.

Chyba oczywiste jest że wet bada już na samym końcu tego wyselekcjonowanego konia, spełniającgo pozostałe kryteria.

Wstepnie to w trakcie oględzin można samemu stwierdzic czy koń sprawia wrażenie zdrowego czy nie. Jak ja będąc w jednej stajni oglądam konia. Koń pod kolesiem ewidentnie kuleje. Ja wsiadam.A tu zamiast konia "idącego do przodu i wrażliwego nałydkę" mam niereagujące na nic zamierające drweno w dodatku kulejące. No wiadomo że takie ewidentne rzeczy samemu się wykryje.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
04 grudnia 2009 15:37
my też tak mamy...jak koń jest klinicznie czysty,to nie sprawdzamy dalej...albo bierzemy,albo nie.

Ktoś,  już wiem kto będzie ze mną jeździł, jak będę kupowała konia  😁
kto? 👀
darolga   L'amore è cieco
04 grudnia 2009 15:39
Ok, ok, zrozumiałam, że dla Ciebie priorytetem było skąd koń, jakiej maści, bla, bla, a zdrowie najmniej ważne.
W takim wypadku, cenę dałaś na ostatnim miejscu? Przeglądałaś i zapłaciłaś za badanie konia, po czym okazuje się, że Cię na niego nie stać? Bo tak to teraz zabrzmiało 😉



Tak czy siak - przymknęłabym oko na inne cechy, byle tylko zdrowie było ok.



Ze strzygą będzie jeździł na pewno ktoś  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 grudnia 2009 15:41
Ale spokojnie, to jeszcze co najmniej 5 lat. Niech no ja najpierw przez studia przejdę.  😂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
04 grudnia 2009 15:54
zdrowie to podstawa - to oczywisty priorytet. Interesując się danym koniem od razu zakładam że zdrów. Bo jednak w żadnym ogłoszeniu ci nie napiszą że dolega mu coś. Więc celowo na ostatku umieściłam zdrowie w sensie badania wet.

Cena to oczywiście też ważne kryterium. I jedno z wstepnych pytań w kontakcie ze sprzedającym zawsze dotyczyło ceny o ile nie była podawana np. w ogłoszeniu.
W Zopot też bywały krosówki na hali  😀
ikarina Nie martw się, jak będziesz chciała WKKWistę w PL kupić - coby utrzeć nosa coponiektórym - pomożemy  💃 To jest do przejścia, kandydata na dobrego WKKWistę w PL idzie znaleźć, a gdy jeszcze nie chce się koniecznie po cenie "szrotu" - to spokojnie. Gorzej z kandydatem do wysokiego ujeżdżenia (chociaż paradoksalnie to Randon i Ekwador najwyżej w rankingach).  O popatrz - darloga ma typowego WKKWistę, tylko jeszcze o tym nie wie  😀

Mnie martwi to, że jeszcze niedawno mogłam liczyć na znajomych (coś jak darloga opisała) a dziś już jestem bardzo nieufna. Żeby nie było - sądzę, że za "normalną" cenę w stosunku do oczekiwań - dałabym radę wybrać konia tak, żeby nie żałować. Ale  😕 szukam okazji - coś na zasadzie zakupów opisanych przez Ktosinę. A to lubił - nie lubił - musi być totolotek.
darolga   L'amore è cieco
04 grudnia 2009 16:03
halo - teraz już wie  😁 tylko jeszcze w pół-świadomości  😁

"Żeby nie było - sądzę, że za "normalną" cenę w stosunku do oczekiwań - dałabym radę wybrać konia tak, żeby nie żałować. Ale  szukam okazji - coś na zasadzie zakupów opisanych przez Ktosinę. A to lubił - nie lubił - musi być totolotek" - idealnie ujęte. Podpisuję się łapkami i nóżętami.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 grudnia 2009 16:05
halo, i to nie jakoś masakrycznie dawno temu, bo coś niejasno mi się kojarzy, że były w początkach mojej jazdy, ale ja wtedy z dużą halą wiele wspólnego nie miałam  😁
Na ogłoszenia nawet nie patrzyłam. Nie zdecydowałabym się wziąć konia, za którego nikt znajomy nie może mi ręczyć.

jak sprzedawałam swojego (w maju) to miałam całą masę telefonów, kiedy po krótszej lub dłuższej rozmowie padało w końcu stwierdzenie, ze koń ma na pewno jakąś wadę, nie jest zdrowy lub mu odbija, skoro "aż muszę się ogłaszać", bo jakby był dobry, toby go ktoś z bywalców stajni kupił... Nie istotne było, ze to stajnia bez rekreacji, gdzie stoją same prywatne konie i nie koniecznie właściciel ma potrzebę posiadania kolejnego. Mój koń był (i jest) zdrowy i zrównoważony, bardzo fajnie "zrobiony" choć na niezawaansownym poziomie, wykochany, a minęło sporo czasu, zanim znalazłam kupca.
przyznam szczerze ze całości nie przeczytalam ale czytam juz od godziny,
musze wytlumaczyc, dlaczego jak klacz to źrebna, bo to jest taka wiejska moda, robia to przewaznie ludzie starszej daty, albo od pokolen z konmi w dodatku nie koniecznie traktujacy konia jako wierzchowca,
kiedys, kilkadziesiat lat temu ciezko bylo znalesc dobrego ogiera, blisko, zawiesc klacz itp, wiec jak ktos kupil i juz zrebna byla to super,
pozatym klacze nadal sa traktowane jak maszyny do rodzenia, nie tylko przez laikow i przez ludzi starszej daty, mlode pokolenia tez wychodza z tego zalozenia znam osobiscie ludzi ktorzy zaźrebiaja co roku klacze ktore sa pochedzenia typu, matka- Baśka, ojciec-Maciek, albo NN, czy z pol papierem, co gorsze takze klacze pogrubiane, szlachetnymi ogierami itp, wychodzi totalne dno, zrebakow nie ma gdzie sprzedac, ale w koncu cos tam sie z nimi zrobi a klacze  "na dziewiatke" juz pozaźrebiane.

potem rynek zawalony takimi konmi ktorych nikt nie chce kupic.

ogromny problem stwarza sprawa kiepskiego poziomu jeździectwa w polsce, mam tu na mysli cała reszte po zawdonikach i trenerach ktorzy naprawd ecos potrafia,
ludzie wychodza z zalozenia ze lepiej kupic surowego i zrobic pod siebie, ale nie potrafia, psuja konie i jak juz nie daja rady to chca sprzedac,
konie po sporcie, szkólce sa pozrywane i schorowane, starszych koni nie ma wcale, a jak sa to sa tak cienkie ze nie widac ich nawet na zdjeciu.
jezeli widze konia 16 letniego i kosztuje 1500 zl, to przeraza mnie myśl jak ten kon musi byc chory,
a 16 lat to tak naprawde kon ktorego powinni kupic wszyscy poczatkujacy, czy slabiej jezdzacy itp.

co do kupna- ktos pisal ze chce kupic obojetnie co byle nie parzystokopytne i nie osioł za 20 tys i nie moze znalesc, to chyba ma bardzo wyrafinowany gust, bo ja raczej nie moglabym sie na ktoregos zdecydowac, niz znalesc choc jednego.
ja raczej mam problem kupic konia ktory mi nie zrobi krzywdy, bo jak go w ciagu 15 min na tyle przetestowac.

co do spzredazy- jak za niska cena to sie boja jak za wysoka to za drogo, tak bylo u mnie, jak wystawilam konia za 3,5 tys to nikt nie dzownil, jak tego samego wystawilam za 2 tys, to zaczeli wydzwaniac jacys handlarze ktorzy usilnie mi wmawiali ze ja i tak tego konia nie sprzedam za te pieniedze, i ze oni dadza 1500.
a moze najlepiej oddam im za darmo bo jak ma u mnie stac to .......

i jest jeszce jedna sprawa. kiedys mialam klacz bylo to 3 lata temu, i w listopadzie umiescilam ogloszenie o spzredazy, nikt zupelnie o nia nie zapytal , az do kwietnia, wtedy zadzwonili ludzie, ze chca przyjechac, klacz u mnie pracowala w szkolce i siwetnie sie sprawdzala pod dziecmi,
kiedy przyjechali ja obejrzec zachowywala sie okropnie, nerwowo, napieta, z połozonymi uszami, trzepala glowa, jak na niej jezdzili, ja mialam wielkie oczy i nawet sie balam ze ich pozrzuca, powiedzieli ze klacz jest zbyt nerwowa....na drugi dzien klacz  wozila dzieciaki spokojna jak zwykle, poprostu nie dala sie sprzedac.


Sprzedaż konia to jedna wielka masakra ale spowodowana głownie nie uczciwością  sprzedających. Wiele razy spotkałam się z sytuacją, że człowiek uwierzył sprzedającemu konia i ... ubrał się w same problemy, pomijając wkład finansowy. Ostatnio widziałam jak kobieta wciskała młodą 3 letnia klacz chodzącą tydzień pod siodłem, rodzicom 10 letniego dziecka zaczynającego jeździć. Rodzice trochę niezoreintowani w temacie dowiedzieli się że klacz chodzi pod siodłem( właścicielka nie podała że tydzień), że jest bardzo odważna i pewna. Faktem natomiast było że klacz bała się własnego cienia, osoba która ją zajeżdżała sama bała się siadać na tego konia a co dopiero sadzać zielone, 10 letnie dziecko , a właścicielka posadziła to dziecko na klacz na lonzy(wszyscy ze stajni patrzyli na to z przerażeniem w oczach ) i po raz pierwszy klacz niczego się nie spłoszyła i nawet szła całkiem całkiem, na szczęście rodzice zostali uświadomieni przez osoby ze stajni,że to nie jest kon dla ich dziecka . Właścicielka miałaby w dupie to czy ta klacz pozabija to dziecko czy nie- byle opchnąć.Takich sytuacji jest wiele , a potem wiele wypadków ..... Moim zdanie jak ktoś nie bardzo się zna na koniach to powinien jeździć oglądać  konie z osobą ,która zna się na tym bardzo dobrze, wsiądzie na konia , dokładnie go obejrzy i zweryfikuje co jest prawdą, a co nie - przy najmniej w podstawowych kwestiach. Jednak najlepiej parę razy odwiedzić konia jak już się ma wytypowanego jakiegoś jednego, chyba że znajduje się bardzo daleko  🤔. Zgadzam się z faktem , że nie ma koni idealnych i że jak są jakieś drobne wady,  nie wpływające na użytkowanie konia to po pewnym czasie już się ich nie zauważa,a koń może być naprawdę rewelacyjny.
Ja już zauważyłam, że przy kupnie konia trzeba mieć długie ruchy... długie, długie. Nie można zobaczyć 2 koni i wybierać z pośród tych dwóch. Trzeba zobaczyć 20 i wtedy działać, myśleć co, w którym pasowało, co nie. Pośpiech to najgorsze co może spotkać kupującego konia....
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
07 grudnia 2009 11:05
Trzeba zobaczyć 20 i wtedy działać

tak, tylko że w międzyczasie ten który najbardziej nam pasował może zostać sprzedany.
ludzie wychodza z zalozenia ze lepiej kupic surowego i zrobic pod siebie, ale nie potrafia


To jest źródło wielu, jeśli nie większości, problemów jeździeckich właścicieli prywatnych koni rekreacyjnych (również problemów opisywanych w różnych wątkach na tym forum).
Osoby nie będące "zawodowymi jeźdźcami", z doświadczeniem w pracy z młodymi końmi, nie powinny kupować surowych trzylatków tylko dlatego, że kosztują one np. 5 tyś, a nie 15.
Rzetelne zrobienie konia od 0 do choćby tylko P klasy to minimum rok, czasem więcej. I to w sytuacji, kiedy robotą zajmuje się profesjonalista!
Nie należy się dziwić, że cena rośnie wraz z umiejętnościami wierzchowca. I to, że dobrego konia z podstawowym warsztatem dajacym szansę na dalszy rozwój ciężko jest kupić za mniej niż 15 tyś. jest wynikiem prostego rachunku kosztow.

A szukanie okazji i wybieranie perełek z błota też należy pozostawić profesjonalistom, żeby potem nie płakać na forum 😉
ja juz teraz wychodzę z założenia że jak chcesz dobrego konia to go sobie wyhoduj... wiem - łatwe to to nie jest, a jak ktoś chce do sport to juz masakrycznie trudne. Na usprawiedliwienie swej trudnej do przyjecia 😉 teorii - mówie głównie o psychice, ale ona sie wiąże mocno z możliwościami koniska. 2 lata z jedną klaczą dochodzę doładu po poprzednim właścicielu - konik do sportu miał być. Fakt mozliwości duże, serce do skoków duże, chęć współpracy z człowiekiem zerowa, a jak faceta widzi to atakuje - ciekawe dlaczego nie? I myslę że kolejne 2 lata sie zejdą na poskładanie wszystkiego do kupy jak trza. A moja kucka urodzona u mnie - anioł, pracy minimum a koń chętny do wszystkiego mówisz - masz. Jak się kiedyś zechcę (i finanse pozwolą) na dużego konia przesiąść to albo kupie źrebaka w brzuchu albo zaraz po urodzeniu (dobra teraz możecie mnie juz linczować 😀 )
anetakajper   Dolata i spółka
08 grudnia 2009 06:37
Tak najlepiej jest wyhodować sobie samemu i później jak coś nie wyjdzie to mieć pretensje tylko do siebie.To jest dobre rozwiązanie dla kogoś kto ma swoją stajnie i czas czekać na tego żrebaka.Bo wiele osób nie stać na utrzymanie żrebaka aż dojrzeje i nikt nie chce tyle czekać 🙂
Żeby nie było offtopu - zauważyłam dziwną tendencję Angoli do wyjeżdzania do Irlandii na "końskie zakupy". Później okazało się, że w kilku miejscach (np Cavan) organizowane są aukcje, gdzie każdy może wystawic swojego konia. W ciągu jednego weekendu potrafi się tam przewinąc ponad 500 koni! I jeśli ktoś kupi konia z tej aukcji, w ciągu tygodnia może bez problemu zwrócic. Wydaje się, że fajna sprawa - jedzie się w jedno miejsce i taaaaaaki wybór (oczywiście zaznaczam, że nie obywa się bez oszustów).


Masz taaaaaaaaaaki wybór i nic o tych koniach nie wiesz. Ze stajni, w której pracowałam dwa konie pojechały na aukcje do Cavan. Wcześniej przez dwa tyg były bardzo intensywnie i dość brutalnie trenowane, oba miały psychikę nie bardzo, to wyszłoby przy kupowaniu w stajni ale na giełdzie nie. Poszły za niezłe pieniądze a oba były zwyczajnie niebezpieczne. Pamiętasz Jenny (Dream of Jenny czy jakoś tak?) Z niej też charakter zaczął wychodzić po ok. dwóch tygodniach a była kupiona w Cavan. Irlandczycy po konie jeździli do Holandii i Niemiec, kupowali przeciętne konie i sprzedawali je u siebie jako wybitne z mega przebiciem.

Tak sobie czytałam i myślałam, że jak kupować konia to nie z ogłoszenia, tylko zwierze znane już wcześniej. Może w przypadku sportu jest trochę inaczej ale w "tuptusiach" najbardziej cenię charakter.
Masz rację, ale zauważ, że takie rzeczy też się notorycznie zdarzają, gdy chcesz kupować konie z "Końskiego Targu", czy "Gratki". Wszędzie są sprzedawcy i parapety 😉 U nas jest kilka koni z Cavan do bani, ale też całe mnóstwo (z tej samej aukcji) jest również na super poziomie (chocby Ark Lion, na której odnoszę całkiem niezłe, jak na mnie sukcesy). Kupowanie konia na aukcji zawsze wiążę się z ryzykiem. Jednak czy to nie byłby dobry pomysł, żeby ruszyc z taką profesjonalną aukcją, żeby ruszyc polskim rynkiem koni?

Btw szkoda, że nie widzisz, jaka jest Jenny teraz. Super konisko. I Tom zajął 2 miejsce na niej na jakichś zawodach
A ktos z Was mial po sprzedaniu kontakt ze swoim bylym koniem?
Wlasnie na Swieta po dlugim rozstaniu odwiedzilam swojego sprzedanego konia, myslalam ze bedzie to najpieknieszy dzien w moim zyciu, przestane o nim myslec i teskniec, a tu sie okazalo na odwrót - serce mocno zabolalo jak go zobaczylam, przytuliłam, a najgorsze jest to ze mnie skubany poznal i odrazu polazl do kieszeni po marchewke.  🙄
Najwazniejsze ze jest mu tam dobrze- las, laki, spokoj, nowe kolezanki, to co chcial to wreszcie dostal, szkoda tylko ze zapomni wszystkiego co go nauczylismy, bo nowi właścicieli glownie na nim jezdza do lasu. Nie spalam w nocy, dzis przezywam kryzys emocjonalny.....
ja mam "kontakt" z moja klaczka tzn moge przyjeżdżać ale tego nie robie - właśnie z tego powodu co piszesz. Na bierzaco mam info o niej i jej źrebolach, ale jechać się boję i raczej nie predko to zrobie (właśnie minęło 3 lata od sprzedaży)
adrianna32   oni wojne pokazuja a o pokoj walcza
20 stycznia 2010 13:40
Mnie jak i wiele innych osób odpycha brak ceny!!!
Która pojawia się zbyt często, nie miała bym ochoty ciągle dzwonić, pytać jaka jest cena. Na same telefony bym zbankrutowała. Nie można podać przybliżonej ceny, np. do negocjacji a potem ustalać? Albo np. dzwonie koń jest w Krakowie a ktoś mówi no to jak pani przyjedzie to się dogadamy, wtedy bajki lecą a cena jaka. Ja zwyczajnie omijam takie ogłoszenia! 👿
Niestety to jest taki standard z tą ceną. Czasami mówią, proszę przyjechać zobaczyć, dogadamy się, spokojnie cena nie jest wysoka. Wsiadasz, pocieszysz oko - ba nawet się przekonasz, a tu naglę cena 17 tys powala na kolana i czar pryska. Owszem są osoby, które stać na takie konie, zaś mnie nie koniecznie w tej chwili 🙂. Co nie zmienia faktu, że cena to rzecz bardzo istotna.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się