Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi
Wyszukałam temat pasujący do mojej obecnej sytuacji. Szukam i kupić nie mogę. Jak już mi się jeden spodobał to okazało się, że chodzący ledwo L konisko ma kosztować mnie 15 tysięcy. Jak już się zdecydowałam to zaczepił mnie zacny Pan w stajni i spytał się mnie czy właściciel powiedział mi o chorej nodze ? - i tak chciałam robić badania przed kupnem, no ale przydałoby się trochę szczerości z obu stron. Tak o to czar prysł... a ja szukam dalej..
ja wróce do zabawnego faktu przypomnianego na pierwszej stronie wątku. sa to właściwie dwie rzeczy, ale poniekąd z siebie wynikajace.
"cena do negocjacji"- nie ma się pojecia ile kostuje koń, bo odziwo ten sam koń moze u dwóch różnych sprzedawców kosztowac 5 i 20tys! to zależy od tego ile kto ma śmiałosci, z jak renomowanej stajni jest. ale dziw bierze, ze zwierzeta bardzo podobne w cechach decydujacyh o ich wartosci kosztują zupełnie inaczej. i to troche przeraza, cena do negocjacji zniecheca (wiadomo, mozna negeocjowac, ale to i tak względne), bo czasami cięzko ocenic (nie ile kon jest wart, ale ile właściciel sobie za niego widzi) i czasem jest to ogrmny rozrzut, można się zniechęcic, zawstydzić. i nie chodzi tu o to "że na allegro można kupić taniej". myslę że większość z was rozumie. tylko dlaczego sprzedawcy nie rozumieją? a spotkaliście się z "a ile by pani za niego dała?" 🙇
cieciorka zgadzam się. Nic mnie tak nie wkurza jak "cena do negocjacji"... Już rozumiem jak jest podana jakaś cena i ewentualnie w nawiasie podane że do negocjacji. Przynajmniej wiadomo od czego zaczynamy i jak sam właściciel ceni konia.
To chyba zawsze tak jest że jak sie chce kupić to akurat nie ma tego czego oczekujemy. Najlepsze sa zakupy spontaniczne, ale wiadomo koń to nie sweter albo buty.
Dla mnie najgorsza jest sprzedaż konia, bo zawsze jestem z tym koniem emocjonalnie związana i strasznie to przeżywam. Martwię się tym , czy ten koń aby będzie mieć dobre warunki i dobrą opiekę.Czasem jest to trudno sprawdzić 🙁
Natomiast lubię kupować konia. 😜
Mam nadzieję że szybko już nie będe robić ani jednego , ani drugiego. Ponieważ jednego ideała końskiego już mam , a ten drugi konik mu za niedługo dorówna.
W ogóle kupno konia to jest jak los na loterii, albo sie trafi albo nie. Kiedyś pewien handlarz powiedział mi przysłowie
Mądry sprzedał , głupi kupił. To niestety w naszych realiach często się sprawdza 🙁
"a ile by pani za niego dała?" 🙇
bo to raz? 😁
ostatnio prezes opowiadał, jak znajomy sprzedawał 1,5rocznego ślązaka. biedny facet nie mógł znaleźc kupca, a sprwa była pilna. koń z dobrym papierem, ramowa, obiecująca kobyłka, strasznie urodziwa, grzeczniutka. a tu zero odzewu. w końcu poszła do jakiegoś gościa hodującego ślązaki, ale za 1500zł.
i teraz tak - pokryc kobyłę, utrzymac 11 mies. w ciąży, odchowac źrebola, nauczyc podstawowych rzeczy takich jak stanie na uwiązie, dawanie nóg i wchodzenie do przyczepy...
zwróciło się?
Jestem w trakcie poszukiwań konia i jedno rzuciło mi się w oczy. 90% klaczy na sprzedaż jest źrebnych. Dla osób takich jak ja od razu odpadają. Chcę kupić konia dla siebie - jednego. Nie mam potrzeby posiadania źrebaka, nie stać mnie na utrzymywanie w pensjonacie dwóch koni. Jeśli tak trudno sprzedać konia, po co źrebić wszystko, co się da?
IloveMosiek - znam to z autopsji. Mój znajomy hoduje zimnokrwiste, a ja zawszę się głowie co on z tego ma. Utrzymanie klaczy + koszty stanowienia klaczy czy też ogiera, opieka nad źrebną klaczą, a później śmieszna cena sprzedaży. Czasami fajnie się trafi, że konik pojedzie do Niemiec, Czech do jakiś faktycznie fajnych stajni, ale to się zdarza sporadycznie. Decyduje tu ta nietuzinkowość konia, urzekająca maść czy malowanie. A reszta? Tym bardziej, że popyt na zimnokrwiste - niewielki.
"Niska cena - do negocjacji" Dzwonię, spędzam 15 minut na telefonie słuchając jaki to wspaniały koń i za takie małe pieniądze - po końcu rozmowy słyszę 30 tys. No ręce opadają 😵 Już nawet spotkałam się z sytuacją, że oglądając konia dostałam do ręki paszport konia "x" oglądałam, fajny gniady. Poprosiłam o paszport by sprawdzić po kim i po czym, a w paszporcie pisze "srokaty". Na prawdę zaczynam się bać kupna konia...
Rok temu swojej kobyly nie moglam sprzedac. Nie znalazl sie zaden powazny kupiec. Kobyla wtedy 15-letnia, zdrowa, chodzaca P, N skoki, CIC** wkkw, po 2 zrebakach, bezproblemowa w kuciu i transporcie. Chcialam za nia 35-40tys. Dostalam jedynie 5 maili.
Teraz sie z tego ciesze, bo mamy za soba zyciowy sezon 😉 Teraz zmienia jezdzca, ale nie wlasciciela 😁
z tym zaźrebianiem to jest problem w ludzkich głowach niestety - ja chce sprzedać (już 2 lata!) swoją kuckę felińską co ma niezłe możliwości skokowe i sporo umie za śmieszne pieniądze tzn 4,5 tys zł. warunki mam jednak żeby koń poszedł w dobre ręce, ale nie ma ŻADNYCH rąk! jak się ktoś zainteresowany trafia to pyta - a czemu nie źrebna? pewno nie może mieć źrebaków tak? podejrzane to! - no to odrazu odprawiam takich i tak nielicznych... nie rozumiem taj mentalności, kobyła miała 2 źrebole i starczy, jak jest koniem użytkowym a nie hodowlanym to po co? i jeszcze ludzie rozumieja dobre warunki bytowe jako cytuje: "Pani u mnie bedzie mieć dobrze - mam dużo owsa i siana".
Sprzedaz konia jest ciężka a jak sie tego konia lubi to mało wykonalna niestety...
Mnie niedługo czeka sprzedaż 3 koni i aż się boję co to będzie. Miałam ogłaszać dopiero na wiosnę ale chyba już niedługo trzeba zacząć by konie poszły do końca wakacji. 😵
Kasia, to i tak się ciesz, że nie pytali czy grubym ogierem kryć można. Moją felinkę 3,5 roku chcieli, ale pod grubego. Pogoniłam.
normalnie żenua z tymi ludźmi 😵 ale konie czasów doczekały... a wracając do tematu to powoli tracę nadzieję że znajdzie sie ktoś kto kupi moja bestje i bedzie ją kochał i potrafił sie zająć
Ja od dłuższego czasu próbuję sprzedać w dobre ręce, zaznaczam, że nie chcę się pozbyć klaczy, ale sprzedać. Koń absolutnie zdrowy, w świetnej formie, zadbany. Kopyta, odrobaczanie, szczepienia regularnie. Dobry jednostronny papier. Koń ładnie się rusza, ale nie jest zajeżdżony. No i co... mam wrażenie, że ludzie wolą inwestować w konie po przejściach i płacić za leczenie nawet młodych koni, niż kupić surowego i zapłacić za zajeżdżanie.
A ja się zastanawiam czy swojej z ogłoszeń nie wycofać (choć wisi tylko w jednym miejscu), prawie nikt nie pyta, nikt nie ogląda.
Nie wiem czy jak za długo w ogłoszeniach wisi to kojarzy się, że "trefna" czy jak 😵
Remedioss problemem moze byc ten jednostronny papier. kiedys zajmowalam sie posrednictwem w sprzedazy i jak ludzie slyszeli ze polpapieru i niewazne ze w str ojca cdlb czy guidam itp. mowili ze dziekuja- niewazne czy walek, ogr czy klacz. Teraz widze ( pomagajac sprzedac konie z zaprzyjaznionej stadniny), ze oprocz zdrowia i predyspozycji kupa osob patrzy na rodowod- czy rodzice w sporcie, w hodowli, czy rodzenstwo ok , rodzinka zdrowa fizycznie psychicznie itp.generalnie to co wystawialam kiedys poszlo od razu , za bdb ceny i w bdb rece.
Z kolei drugi znajomy ma kapitalne papierowo konie, naskakane, zrobione przez db jezdzcow i w PL rynku na nie nie ma, bo nikt za odsada nie zaplaci 15-20 000zl, na szczescie otworzyly sie rynki zachodnie i sporo koni wyjezdza za nasza zachodnia granice
tak czy tak wszystkim sprzedajacym zycze by ich konie poszly za db kase w db rece🙂
jeszcze taka refleksja po buszowaniu na kilku forach- niestety bardzo wiele osob kryje padlowate klacze bez zadnej wartosci hodowlanej, uzytkowej- oczywiscie maja jedna wartosc- sentymentalna, bo wlasciciel chce wyhodowac konia "miszcza swiata" po jakims zacnym lub nie ogierze. Z takich pomyslow rodzi sie najczesciej baaardzo przecietny kon, ktorego jednak trzeba sprzedac. To niestety psuje rynek, hamuje rozwoj hodowli i jak ostatnio sie przekonalam czesto warunkuje zla opinie na temat ogiera ( bo przeciez w PL panuje poglad, ze to ogr za wszystko odpowiedzialny,a skoro nie poprawil klaczy i zrebak slaby to na bank jego wina...). Wiec nie ma sie co dziwic, ze i trudno kupic i sprzedac...
dobrej nocy🙂
Chcę kupić konia - ale się boję 😡 Bo to ogromne ryzyko, a jeśli cokolwiek! pójdzie nie tak - to konia nie sprzedam. Bo nie znajdzie kupca. Nawet jeśli to będzie malutkie "nie tak". A żeby nie wiem co - z koniem to zgaduj-zgadula.
Utrwalone przez wieki oszustwa i ubarwiania (handlarz końmi to nie brzmi dumnie :icon_redface🙂 nie sprzyjają marketingowi.
Chciałabym przeglądać ogłoszenia i dzwonić (potem oglądać na żywo, i żeby nie trzeba było wielu rozczarowań) z radością i przyjemnością - po prostu wypatrywać konia, który się spodoba, który przypadnie do serca. A jak jest? Trzeba "wietrzyć podstęp". Jeśli trudno uwierzyć nawet w informację o wzroście, jeśli siwy jest opisany jako kary etc.
Nie sposób uwierzyć w prawie żadną! informację zawartą w ogłoszeniu. Oprócz ceny, którą sobie życzy sprzedający. Może dlatego to "cena do uzgodnienia" jest tak irytujące - bo już naprawdę nie wiadomo czego się trzymać.
Rynek nie funkcjonuje. Gdyby funkcjonował - to można by "zaryzykować" i kupić, ew. odsprzedać z zyskiem lub stratą - just life. Tak jak jest to faktycznie: "mądry sprzedał, głupi kupił" 😤
to fakt- 'cena do negocjacji' bardzo zniechęca. wolałabym informacje w stylu 'przedział cenowy 15.000-20.000' albo '50.000-60.000', wiadomo chociaż czego mniej więcej się spodziewać. ostatnio przeglądam bardzo dużo ofert, powoli rozglądam się za koniem to ambitnej rekreacji/małego sportu, i takich ofert z brakiem o informacji jest multum 🤔
może się mylę, ale mam wrażenie, że sprzedawca otrzymałby więcej telefonów/maili gdyby podał choćby przedział cenowy. a takie przedziały zauważyłam, że funkcjonują na zagranicznych portalach, ostateczna cena jest podawana po nawiązaniu kontaktu ze sprzedającym.
Przypominał mi się pewien człowiek, którego bardzo szanuję.
Byłam parę razy w pewnym gospodarstwie, gdzie Bardzo Miły Pan trzymał ogiera zimnokrwistego. Gruby z licencją, piękny, zadbany, odrobaczany, szczpiony, kopytka jak marzenie (nieczęsty widok w takich warunkach, nie?). Konik ów ważył zacne 1200kg. Pogrom.
Bardzo Miły Pan dziennie gościł na swoim podwórku tabuny amatorów krycia jego pięknym zimkiem. Zawsze pilnował, żeby Gruby krył maksymalnie dwie panny dziennie. Nie do pomyślenia było, by klacz do amorów była brudna - jej właściciel dostawał do ręki szczotki i nakaz wypucowania konia, a jak nie, to wyjazd z podwórka. Oprócz tego - ciekawa rzecz. W kącie podwórza stała waga, na którą obowiązkowo wchodziła każda kobyła, jeśli nie przekraczała 750kg, dziękujemy, seksu nie będzie. Oprócz tego Bardzo Miły Pan zawsze prosił o paszport kobyły i sprawdzał wiek. Jesli miał wątpilowści, czy to rzeczywiście dokumenty danej klaczy, oiglądał zęby. Nieukończone 3 lata? Wypad.
Byłam zafascynowana tym człowiekiem i jego podejściem. Pierwszy i ostatni właściciel zimnego ogra, który naprawdę przejmuje się tym, do czego dochodzi w jego obejściu.
Szlag mnie trafia, kiedy do krycia do naszego stajennego ogra 1100kg przyjeżdża kobyłka 450kg. albo zimka-dwulatka. a do wielkiego ślązaka koniczka polska, albo jakieś zabiedzona, zarobaczona chabeta, której można grac na żebrach.
a potem pogrubione źrebaki, większośc praktycznie bez wartości innej niż rzeźna zapychają rynek, przez co trudno sprzedac odsadka w dobrej cenie.
co do wspomnianej "ceny do negocjacji" - uważam, że przez szacunek do potencjalnego kupującego powinno się mu udzielic chociaż informacji o przedziale cenowym, wspomianym przez Edytkę. przecież każdy lubi wiedziec, czego ma się spodziewac, odpowiadając na ogłoszenie.
mnie przedział cenowy nie przekonuje. bo jasne, ze się bedzie walczyc o dolnagranice- wiec co, celowo zawyzac ten przedział?
niech po prostu podadza zawyzona cene, z notatką ze do negocjacji i tyle.
Tak czytam ten wątek i zastanawiam się czy kryć swoją kobyłę. Miałam taki plan ostatnio, ale jak sobie pomyślę, że nie daj boże będe musiała sprzedać źrebaka, to ciekawe jak to zrobię.. i jeszcze ten stres czy pójdzie w dobre ręce... i chyba odsadki i w ogóle źrebaki to najgorszy materiał do sprzedazy, nie?
Ciesze się chociaż, że moja kobył jest u mnie na dożywociu i nie będe musiała przechodzic czegoś takiego(w razie gdybym miała bankrutować to oddam ją przyjaciołom, ale sprzedać nigdy nie sprzedam).
Ja kupiłam 5l temu 2l kobyłe. Która nie mając jeszcze 2l była już zażrebiona!!!!chodziła i pracowała w wozie!!! Jak ją zobaczyłam to nie mogłam jej nie pomuc.
Niestety kobyła jest ślepa teraz !!bo płód nie pozwolił wykształcić jej wzroku, a raczej uszkodził go.
Kupiłam również wałacha 3l han. 156 imbreda wsobnego- ludzka tempota nie zna granic.
A co jeszcze lepsze pare lat temu kupiłam klacz z b.bobrym pochodzeniem, a z hodowcom tej klaczy znam się naprawde dobrze.W sporcie jakoś nie miałyśmy szczęścia więc postanowiłam zażrebić.I wiecie co jej hodowca mi powiedział!!!!!!!(Aneta nie zażrebiaj jej ona ma podstawione papiery!!!!!-sprzedaj ją dalej komuś)-oczywiście zrobiłam jej badania genetyczne, ale hodowca jakoś nic nie miał za fałszowanie dokumentów.
Więc ja naprawde niewiem co robić kupując konia!!!!!!badania genetyczne, prześwietlenia itd.....
może się mylę, ale mam wrażenie, że sprzedawca otrzymałby więcej telefonów/maili gdyby podał choćby przedział cenowy. a takie przedziały zauważyłam, że funkcjonują na zagranicznych portalach, ostateczna cena jest podawana po nawiązaniu kontaktu ze sprzedającym.
Nie mylisz się, nie dzwonię pod ogłoszenia, gdzie nie ma podanej ceny. Szukam konia w określonym przedziale cenowym i szkoda mi czasu i pieniędzy na telefony w ciemno.
Inna sprawa: zamieściłam kilka ogłoszeń, że kupię konia. Podałam wszystkie warunki. I dostaję odpowiedzi o sprzedaży koni zupełnie niezgodnych z opisem: droższych, starszych , źrebnych, nie z tej części Polski.
Dostałam też odpowiedz, że wszystko się zgadza oprócz maści klaczy. Odpisuję, że nie wszystko, bo w żadnym wypadku nie chcę źrebnej, a właściciel napisał, ze zaźrebiona ogiremem takim a taki.. W tym samym dniu dostaję odpowiedź, że jednak nie jest źrebna, że to pomyłka. Mam wrażenia, ze ktoś chciał mnie zrobić w konia 🙁
izydorex a czego szukasz? ja sie pochwale :wczoraj sprzedalam klacz 😅
No właśnie niczego specjalnego 😉 Za to w coraz większej liczbie, bo znajomi wiedzą, że szukam, i dostaję prośby, żeby się przy okazji za końmi dla nich rozejrzeć. Chodzi o spokojne, zajeżdżone konie do jazd rekreacyjnych. Problem tylko taki, że w okolicach Krakowa.
Mnie czeka intensywny tydzień. Jutro jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli zamierzam odwiedzić Bielin i Hodowlę Państwa Siergiej. Zobaczymy co z tego wyjdzie. W planach jest jeszcze odwiedzenie Hodowli Ślązaków - myślałam o czymś po Lapisie? W ogóle to może wiecie i pomożecie - czy w ogóle w naszym Kraju jest gdzieś hodowla koni westfalskich?
Ha ha, tak czytam co tu piszecie, i jak się okazuje sprzedanie ładnej, spokojnej, ujeżdżonej, niezaźrebionej klaczy, z dobrym pełnym rodowodem, za nieduze pieniądze, też nie jest łatwe. Więc jak to jest z tym handlem? Narzekają kupujący, narzekają sprzedający, a obrotu nie ma.
Dajcie spokój, ja na razie robię sobie do wiosny przerwę w szukaniu konia, bo mam już dosyć, naprawdę. Długi czas przygotowywałam się do tego, żeby spełnić moje marzenie z dzieciństwa, zbierałam kasę, wiedzę, doświadczenia, dzierżawiłam różne konie itp. Myślałam, że czas szukania dla siebie konia to taki przyjemny okres, kiedy wiem, że lada chwila znajdę tego właściwego, spojrzę mu w oczy i będzie sielanka. Zamiast tego jest zawód i frustracja. Nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, czy ten rynek w kraju jakoś bez sensu funkcjonuje, ale z tego co tu czytam to z pewnością coś jest nie tak z handlem końmi. Zjeździłam pół Polski, oglądając różne konie, byłam i w stadninach, i u prywatnych hodowców, i u takich, co to mają parę koników i źrebią jak popadnie. Szukałam i młodych, i zajeżdżonych, i z papierem, i bez. Młodziaki to często odpady hodowlane, bo jak nie chcę konia do Wielkiego Sportu, to są mi oferowane takie bardzo nieciekawe okazy, które nie mają w sobie "tego czegoś". Wszystkie zajeżdżone, starsze konie, które oglądałam, miały albo bagaż przejść (zazwyczaj ze złym zajeżdżeniem), albo coś z nogami. Jedyna klacz, którą strasznie chciałam kupić, bo mimo jej bagażu przejść bardzo się do niej przywiązałam, w ciągu dwóch miesięcy z ceny 5 tys. przeszła na 7, a zaraz potem na 10 tys. Dodam, że właściciele nie mogą jej od roku sprzedać. Ech... Może na wiosnę zabiorę się do tego tematu z nową energią.
O rany, ale mnie nastraszyliście!
Ja za 2 - 3 lata przymierzam się do kupna konia do poważniejszego sportu (jeśli mi z wkkw nie wyjdzie, chcę wrócic do dresażu 😉), żeby działac na własną rękę, nie jeździc cudzych szkap i nie godzic się na frustrujące warunki...
Wiecie, tak napiszę, że moim skromnym marzeniem jest sprowadzenie konia z Polski, żeby było, że polska para koń - jeździec zagarnia wszystkie nagrody zadufanym w sobie Angolom 😀iabeł: A przy okazji promowac polską hodowlę za granicą.
I nagle czytam ten wątek i zonk... No bo okazuje się, że musiałabym się wprowadzic do Polski min na pół roku, żeby znaleźc coś sensownego, a jakbym coś w końcu kupiła, przewiozłabym konia te 1700 km i na miejscu okazałoby się, że coś nie tak.
Ech... marzenia a rzeczywistośc... Muszę się zabrac za przeglądanie koni w Anglii i Irlandii
Ikarina: plany masz fajne na pewno (niejeżdżenie cudzych koni i frustracje z tym związane a zaangażowanie się w swoją karierę) z tym że z czegoś musiałabyś żyć by utrzymać siebie, szkapy + treningi + wyjazdy na zawody.
a ja tak czytam i czytam...i otwieram tak oczy 🤔
są konie,są bardzo dobre konie,z super papierem,zdrowe i tanie...tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać..i realistycznie podejść do sprawy...czasami warto przymknąć oko na jakaś wadę,która nie ma wpływu na zdrowie i użytkowanie wprost -mało to krzywych koni w skokach?ale za to jakie skoczne....
ikarina do wkkw?jest mnóstwo,tylko czasem trzeba się pochylić i władować trochę pracy,a efekt może być powalający..
już kiedyś to pisałam - kupując konia,płacimy tez za marzenia i nadzieje...trzeba skompensować cenę z możliwościami..sama mam konia ze szrotu praktycznie rzecz ujmując...fakt,że ma dobry papier 😉 kupując ryzykowałam,ale ponieważ cena była kusząca,zdecydowałam się zaryzykować...warto było...
to samo z Centurionem - jego obecni właściciele kupili go tylko na słowo wrotka...wiedzieliśmy,że jest zdrowy,wydolny i że przez 3 lata zapierniczał w szkółce ponosząc dzieci w terenie...był ulubionym koniem do wyścigów 👿....rok temu obecna właścicielka usłyszała - "bierz,pójdzie gwiazdę w następnym roku,dzielny jest..." i co? Poszedł,zagrywając się do niej jak po sznurku od zera...kupiony za bezcen,dziś wart co najmniej 4 razy tyle,ale oczywiście już nie jest na sprzedaż...
przykłady można mnożyć...nie można mieć wszystkiego,ale prawie wszystko - tak! 😉