Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi
A ja niestety jeszcze nie trafiłam na uczciwego sprzedawcę. 😵
Zanim kupiłam swojego konia najpierw chciałam kupić konia ze stajni, w której regularnie jeździłam rekreacyjnie i widziałam także jak pracuje się z młodymi i starszymi końmi przeznaczonymi na sprzedaż - znałam te konie.
I jak przyszłam próbować już konkretnie coś pod siebie to wyciągnięto mi (znając moje umiejętności niemistrzowskie):
a) młodziki, co nie powinny jeszcze regularnie pod siodłem chodzić a już w szczególności nie pod rekreantem
b) schorowanego łacha, którego "fun klub luzaczki" przedsatwiał jako cudo na kiju, najspokojniejsze w świecie...
c) konia po zerwaniu dwóch nóg... i jakoś próbowano mnie przekonać, że nie, to nie były zerwania tylko "drobne kontuzje"
i to wszystko niejako "w domu". 😵
Hitem było moje drugie podejście. Pojechałam oglądać konia z Krakowa. O tym, że koń nie ma paszportu - tzn. ma ale poprzedni włąściciel go nie chce wydać mnie panna nie poinfomowała- chociaż o papiery pytałam. Koń miał być dla mnie do ambiteniejszej rekreacji. Na miejscu pokazano mi konia, którego jak nie kopniesz ostroga to nie ruszy z miejsca i uwaga: nie chodzi po dworze - w ogóle! Jeździ tylko w hali! Szczytem był podany wiek- koń miał mieć 15 lat. Na moje oko miał z lekko ponad 20! Zadzwoniłam do PZH - okazało się, że - aktualna właścicielka już próbowała wydębić paszport drugi od nich- ale nie ma ani umowy z poprzednim właścicielem ani nic. Koń, tak jak myślałam ma ponad 20 lat!
Najlepsze było z tego wszystkiego, że panny, które mi konia pokazywały- właścicielka i jej znajoma (zawodniczka ujeżdżenia) twierdziły, że regularnie startują tym koniem na różnych zawodach ujeżdżeniowych na wyjazdach... bez paszportu tak sobie jeżdżą wszędzie, a co. No i oczywiście wszystkie czworoboki są na hali bo poza halą koń się cytuję: "przeziębia'! Można się wkurzyć - jechać z POznania do Krakowa po konia- po to żeby się takich pierdół nasłuchać.
Ogólnie kupno pierwszego konia (czyli zazwyczaj poszukiwanie konia profesora) w Polsce jest równoznaczne z kupowaniem konia po mega kontuzjach z nieuleczanymi urazami.
Wydaje mi się, że handel końmi w Polsce to jeszcze większe wałki niż handel używanymi autami.
rzeczywiście niesłychane wałki ludzie potrafią robić, uczciwość już dawno umarła. dlatego lepiej kupić młodego surowca, odchować, dać odpowiedniemu zawodnikowi, na te dwa miesiące, a potem już samemu z koniem pod doświadczonym okiem pracować. wychodzi drożej, za to dużo większa gwarancja, że koń się "nie zepsuje" po paru miesiącach... przykre, ale prawdziwe.
z drugiej strony, jak ktoś jest bardzo niedoświadczonym jeźdzccem, to może być mu ciężko z młodym koniem, chociaż wszystko zależy od temperamentu konia (i jeżdzcca). generalnie jednak, jak ktoś słabo jeździ nie powinien kupować konia. kropka.
ja przez 5 lat obejrzałam sporo koni w całej Polsce, oszwabić mnie próbowali zarówno prywaciarze, jak i właściciele renomowanych stadnin. po prostu porażka 👿
Ale przynajmniej nie kupisz zespawanego z dwóch albo trzech różnych 😉
Prawda jest taka, że dobrego konia użytkowego nikt nie sprzeda.
Kupić konia bez paniki, że zaraz się sypnie możnaby - gdyby sprzedawali to ludzie, którzy NIE MUSZĄ za wszelką cenę konia sprzedać. Mogą, ale nie muszą.
Ludzie, którzy mają swoją małą stajnię i są w stanie konia zajeździć bez szkody dla jego zdrowia, nauczyć przynajmniej solidnych podstaw i dopiero oferować do sprzedaży.
Ale za to się płaci (o ile nie jest się w stanie zrobić tego samemu), a więc cena takiego konia to nie będzie 3000 tylko przynajmniej 15000.
Konkluzja - mniej koni na rynku, będzie większa cena. Ale to jeszcze dłuuuuga droga.
A ja mam wrażenie, że wałek rośnie proporcjonalnie do przedziału cen w jakich się poruszamy.
Ja miałam właśnie 15 000 przeznaczone...
fabapi
Moja młodzież je Pavo, ogierami kryję chodzącymi w sporcie, ale angloarabami (Emetyt, Diabełek), więc 1500 zł nie przekraczam. Jednak do tej pory udało mi się sprzedać 4 młodzieży (ponizej dwóch lat) za średnio 3400 zł.
U nas praktycznie nikt nie kupi mlodziaka za wiecej, szcególnie młp...
Teraz mój roczniak wisi za ok. 4-4,5 . Sporo osób dzowni, takich co by go kupowało nawet teraz ale za 1000-1500 zł 😵
Cieszę się, że to moje hobby, nie wiem czy w PL da się jakoś żyć z hodowli ?
Armara to ja jak będę szukała następnego konia dla siebie to się do ciebie zgłoszę. I to będzie za dwa lata i będę szukać konia do rekreacyjnego WKKW. Tak więc jak masz jakiegoś fajnego roczniaczka to go dla mnie trzymaj i pielęgnuj heheh.
Wy piszecie o koniach do ambitniejszej rekreacji lub sportu, choc i ja mogę i w tej kwestii troszkę napisac (kupienie konia chorego z kłoptami z nogą, 2x szpital na Służewcu czy kupienie klaczy która okazala sie bezpłodna a miała przeznaczenie hodowlane). Tu chciałam napisac jak trudno jest tez o dobrego konia zimnokrwistego, szukam od dłuższego czasu klaczy zimnokrwistej ,zdrowej nadającej się do srednio-cięzkiej pracy w gospodarstwie oraz zeby ewentualnie mogła miec zrebaki.
To co widzialam na targach to albo nie ma papierów, albo wsiąkł paszport albo proponowano mi klacz ze stromymi kopytami (kulejąćą!!)
Co się dzieje na tym rynku. Nie chcę kupowac drugiej chorej kobyłki dlatego aktualnie jezdzę z wetem i "scyzoryk" mi się w otwiera w kieszeni.
znany mi osobiście hodowca (i ogólnie w miarę znany) w ogóle np nie czyni żadnych wysiłków by sprzedać to co ma a ma sporo (od paru lat nie zaźrebia bo mówi że nie ma zbytu). Jak ktos się pyta o ceny to podaje trochę kosmiczne ceny, nieadekwatne zupełnie do niczego, szczególnie za te, co chodzą już w sporcie. Poza tym żyje cały czas wspomnieniami lat 90-tych kiedy to kupcy ponoc co dzień go nawiedzali włącznie z tym z zagranicy.
Łatwo kupić?! Ja mojego ponad rok szukałam, natłukłam parę tysięcy kilometrów po Polsce, wydałam ładnych parę złotych na badania a tego idealnego znalazłam pod Opolem i to wcale nie z ogłoszenia tylko z polecenia znajomego znajomego, który miał akurat na sprzedaż... Wiele dobrych koni sportowych w ogóle nie pojawia się w ogłoszeniach! Trzeba dzwonić, pytać ludzi, rozsiewać info, że się szuka tu i tam...
kotbury, o jakich koniach mówisz bo ja tych pierwszych dwóch nie pamiętam 🙂
Jak dla mnie zdecydowanie gorzej sprzedać konia, bo wybór jest duży a kazdy szuka tego idealnego.
Gdybym miała kupic konia to na pewno poszukałabym po znajomych w kraju i za granicą.Z ogłoszeń raczej bym nie korzystała 🙂
fabapi
Moja młodzież je Pavo, ogierami kryję chodzącymi w sporcie, ale angloarabami (Emetyt, Diabełek), więc 1500 zł nie przekraczam. Jednak do tej pory udało mi się sprzedać 4 młodzieży (ponizej dwóch lat) za średnio 3400 zł.
U nas praktycznie nikt nie kupi mlodziaka za wiecej, szcególnie młp...
Teraz mój roczniak wisi za ok. 4-4,5 . Sporo osób dzowni, takich co by go kupowało nawet teraz ale za 1000-1500 zł 😵
Cieszę się, że to moje hobby, nie wiem czy w PL da się jakoś żyć z hodowli ?
Strasznie drogie masz hobby 😀
Ze sprzedażą to jest bardzo różnie. Każdy koń musi trafić na swojego kupca. W zeszłym roku sprzedawałam roczniaki po 3500, ale też udało mi się sprzedać odsadka z połową pochodzenia za 4000. W tym roku sprzedałam kilka takich koni o których miałam zdanie, że będzie bardzo ciężko je sprzedać, ale się udało i to za całkiem niezłą cenę. Klienci są różni, jak i sprzedający. Ja uprzedzam swoich klientów o wadach zwrotnych, bo taki mam obowiązek. Mówie aby badali konia, bo to w ich interesie. Ja swoich koni nie prześwietlam jeśli nie ma potrzeby, więc nie wiem co mają w nogach. Mogę tylko powiedzieć czy był kontuzjowany czy nie. Uprzedzam np, że koń nie nadaje się do skoków, bo po prostu nie chce skakać. Wszystko zależy od człowieka.
A ja niestety jeszcze nie trafiłam na uczciwego sprzedawcę. 😵
przykre jest to co piszesz, widze ze jestes ze Szczecina, czyli rzut beretem od nas.
mnie jako sprzedajacemu przykro sie to czyta.Konie kupione od nas jak dotad ciesza nabywcow, nie uwazam sie za oszusta.
Nas boli gdy kupiec nie wie co by chcial w sumie, a targowac zaczyna zanim konia zobaczyl.
Nie wazne co byle tanio.
Z tymi targującymi klientami to nie lubię rozmawiać. Już przez telefon chciałby się dowiedzieć, że kupi za 1000 zł a konia na oczy nie widział. Oni chyba lubią tak sobie dzwonic żeby się potargować, bo po rozmowie to i tak nie przyjeżdżają.
Z tymi targującymi klientami to nie lubię rozmawiać. Już przez telefon chciałby się dowiedzieć, że kupi za 1000 zł a konia na oczy nie widział. Oni chyba lubią tak sobie dzwonic żeby się potargować, bo po rozmowie to i tak nie przyjeżdżają.
Ja nigdy nie wiem co takim odpowiadać.
Jest jeszcze taki typ co dzwoni i nie widząc konia udowadnia, że powinien kosztować połowę ceny. Ciekawe podejście.
Najbardziej mnie rozwalają panowie co nie chcą z babą rozmawiać, albo bardzo się dziwią, że mają się ze mną dogadywać hahaha
Witam.Ja moge dodać parę słow ze strony szukającej konia , nawet tutaj dałam ogłoszenie w desperacji wielkiej.Drażni mnie niepodawanie w ogłoszeniach ceny konkretnej a w wypadku ceny do uzgodnienia- marginesu .Nie uśmiecha mi się jechanie na drugi koniec kraju by po obejrzeniu i wypróbowaniu konia właściciel podaje inną cenę/oczywiście wyższą/od tej w ogłoszeniu lub podanej w rozmowie telefonicznej.Drażni mnie podawanie adnotacji-w dobre ręce-bo po doświadczeniach wiem, że większości sprzedającym dobre ręce kojarzą się z dobrymi rękoma dającymi najwięcej, a to nie zawsze jest najlepszy kupujący dla konia.Drażnią mnie zdjęcia w ofertach-niewyrażne, zamazane-koń od tyłu-nieaktualne-rozbieżne do treścinp.podaje się ,że kon chodzi konkursy P, N a zdjęcia załączone z kon LL i to jeszcze w paskudnym stylu/i do tego cena jak z kosmosu.Nie twierdze , że to robią wszyscy bo byłabym nieuczciwa wobec tych , ktorzy tak robią-ale ja ich na swojej drodze nie spotkałam.Od paru miesięcy szukam konia-mam niewygórowane wymagania-otwarcie też mówie do jakiej ceny-/patrz moje ogłoszenie o kupnie konia/ no i co -i nic.Jestem już zniechęcona i zmęczona-mogę pojechać na drugi koniec Polski-nie mam problemów z transportem konia dla siebie-i na razie nic.Moze ci uczciwi sprzedawcy odezwą się do mnie-bo mam wrażenie ,że takich nie ma.
Ja nigdy nie wiem co takim odpowiadać.
Jest jeszcze taki typ co dzwoni i nie widząc konia udowadnia, że powinien kosztować połowę ceny. Ciekawe podejście.
Zapraszam na korepetycje. 😉
w dobre ręce-bo po doświadczeniach wiem, że większości sprzedającym dobre ręce kojarzą się z dobrymi rękoma dającymi najwięcej
Hehe. Tacy się też zdarzają, ale nie zawsze...
Osobiście sprzedając konia najpierw robię wywiad z potencjalnym kupcem - dla kogo koń, do czego, kto będzie na nim jeździł itd.
Nie sprzedam dziecku źrebaczka, żeby sobie razem dorastali, bo życie to nie bajka, a młody koń to młody koń.
Jak mi się klient nie spodoba to konia u mnie nie kupi i trudno, bo nie zależy mi, żeby koń poszedł byle gdzie i miał problemy z ludźmi, którzy nie wiedzą co i jak, a potem wylądował na haku.
Oczywiście zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że koń i tak trafi źle.
A do mnie właśnie zadzwoniła Pani z pretensjami, że nie odbieram telefonów od niej itp. O dziwo , ja już prawie śpię z telefonem, żeby nie przegapić potencjalnego klienta 🙄 a tu proszę 🤔 nawet moja komórka jest przeciwko mnie, 😁
U mnie jeszcze jest inny problem. Kupujący twierdzą, że konie są za spokojne, za grzeczne, czyli już na wstępie są podejrzane . No a jeżeli ogier nie wychodzi ze stajni na dwóch nogach to co to za ogier i tp.
Zastanawia mnie często gdzie wcześniej byli oglądać konie .
kotbury, o jakich koniach mówisz bo ja tych pierwszych dwóch nie pamiętam 🙂
Jak dla mnie zdecydowanie gorzej sprzedać konia, bo wybór jest duży a każdy szuka tego idealnego.
Gdybym miała kupic konia to na pewno poszukałabym po znajomych w kraju i za granicą.Z ogłoszeń raczej bym nie korzystała 🙂
O to ja ci przypomnę dokładnie:
1. O wałaszku z krzywą girą lat niespełna 3
2. O kobyłce, z premanentnymi opojami jak słoiki na ogórki, która potem była parokrotnie odwiedzana przez veta z powodu chronicznego kaszlu
co tam jeszcze było na drugi rzut.. a kobyła z przetrąconym bioderkiem i druga zerwana na dwie nogi...
Przepraszam, że nie podaję imion ale niestety nie wywarły na mnie te konie na tyle pozytywnego wrażenie, żeby mi ich imiona po ponad dwóch latach zostały w głowie.
O nie przypomniało mi sie imie tej kaszlącej z opojami- Rava. Chodzące cudo zwane Ravcią, co to sama (normalnie tak sama, że prawie bez jeźdzca) w tereny chodzi)... która to trzeba bylo pchać w parczku koło stajni bo z wrażenia, że się ma od znanego miejsca oddalić bez koni kobyła się zacięła.
A ja bym prędzej poszukała po "przyjaciołach" niż znajomych, bo właśnie my się "znamy" i ty byłaś niejako czynną stroną sprzedającą wtedy.
kotbury, pierwsze słysze zebym sprzedawała te konie. A z tego co pamiętam widziałam cie na dwoch kobyłach wtedy. 😉 Jedna chodzi aktualnie wysokie skoki a druga u was w szkołce.
Jak masz jakąs osobistą wycieczke to na PW 🙂
kotbury, pierwsze słysze zebym sprzedawała te konie. A z tego co pamiętam widziałam cie na dwoch kobyłach wtedy. 😉 Jedna chodzi aktualnie wysokie skoki a druga u was w szkołce.
Jak masz jakąs osobistą wycieczke to na PW 🙂
Zachwalałaś i byłaś obecna przy prezentacji... czyli w odbiorze działałaś na rzecz stajni, przez właścieli któej byłaś wtedy nota bene zatrudniona.
Nie mówię o Fortunie, która chadza (nie chodzi) skoki, czy wysokie to jak wdać kwestia tego, jaką się ma definicję wysokiego sportu i tak jest fajnym koniem, który ciągle progresuje. Ale ciągle jest w tej stajni i nie znalazła kupca.
Tak, mówię o tej, która poszła potem do szkółki... (nie wiem czy nadal jest w szkółce użytkowana) - więc miałam ją okazję oglądać często potem i wiem co piszę.
Zapytałaś publicznie na forum to ci publicznie odpowiadam. I jakoś nie czuję chęci prowadzenia dalszych ani publicznych ani personalnych dyskusji w tym temacie.
Reasumując - koński handel rządzi się prawami ponad 'znajomości' często. I jak przychodzi do potencjalnej transakcji to celem sprzedawcy czeto bywa sprzedać za wszelką cenę ...
a to nawet nie wiedziałam , ze ciagle nie sprzedana.
nie musiałas na mnie najeżdzac 🙂
Aj sorry, że tak zabrzmiało.
Kotbury a ten koń z Krakowa to siwy był bo tak mi się skojarzyło. Wisiało takie ogłoszenie bardzo długo na różnych stronach, właśnie bez papierów ale podobno cud, miód i orzeszki 😉
[quote author=TA-KI link=topic=8233.msg633631#msg633631 date=1277464691]
Kotbury a ten koń z Krakowa to siwy był bo tak mi się skojarzyło. Wisiało takie ogłoszenie bardzo długo na różnych stronach, właśnie bez papierów ale podobno cud, miód i orzeszki 😉
[/quote]
Dokładnie, siwy. To była mniej więcej 2 lata temu.
A to przynajmniej będę wiedzieć na kogo uważać przy kupnie konia 😉
ciezko kupić? może. ciezko sprzedac? na pewno. od dłuuuugiego czasu wisza moje ogłoszenia o sprzedaży koni. Zdrowe, z dobrej stajni hodowlanej, czesc z tych koni jest po championatach i wystawach z dobrymi wynikami. zdrowe, wychowane, spokojne i co? nic. ludzie piszą, pytają ale w koncowym rozrachunku nie dzieje sie dalej nic. Bo ludzie wychodza teraz z zalozenia ze:
a) konia do sportu lepiej kupic zrobionego ew. kon malopolski sie do sportu nie nadaje, bo dziki i sie boi 🤔wirek:
b) konia rodzinnego na spacery, do takiej jazdy dla przyjemnosci mozna kupic za 1500 zł wiec po co szukac tych z wyzszymi cenami. a pozniej sie okazuje ze taki kon ma problemy z nogami, jest po licznych kontuzjach itp bo nie chcialo sie wydac troche kasy na badania 😵
c) a młode konie to juz całkiem makabra. ludzie szukają koni zajezdzonych, zrobionych ale za grosze. a przeciez hodowca wydaje kase na krycie/inseminacje, pozniej opieke nad klacza, jak zrebak sie urodzi to wet, kowal, jedzenie itd. po 3 czy 4 latach ciezko zajezdzonego konia sprzedac za 3-4 tys bo i tak sie na tym traci 😵
Galopado, ja chciałam kupić konia z Żabna. Byłam zdecydowana. Chciałam wziąć konia na okres próbny, bo mieszkam daleko od was, zrobić mu badania w Krakowie u własnego weta, oczywiście po zapłaceniu całości i podpisaniu stosownej umowy. I na tym zakończyła się sprawa, bo właściciel się na to nie zgodził. Gdyby było inaczej, Diakon byłby pewnie teraz mój. Macie naprawdę fajne konie, ale podejście do kupujących moze warto trochę przemysleć.