Małżeństwo kontra konkubinat

a co gorsza ona dziecka nie kocha, ale wychowuje je najlepiej jak umie.


Nie oceniam, ale mało rozumiem...bo rozumiem że mogła tego dziecka nie chcieć, nie planować ale urodziła je, zdecydowała sie na to, nosiła przez 9 miesięcy pod sercem a teraz go nie kocha???
Pomijam całą resztę historii, to jednak mocno mnie uderzyło.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
29 lipca 2009 13:48
Mnie też. Aż mi ciarki po plecach przeszły  🙁
Malzenstwo nie musi byc powazna sprawa, mozna wszystko wciaz brac na luzie 😉 Ja jestem mloda zona i mam starego meza i prawie nic sie nie zmienilo, no oprocz tego, ze maz chwali sie obraczka gdzie moze i nie jest juz tak zazdrosny, ale staram sie podsycac te jego zazdrosc, bo jakos mi jej czasami brakuje ha ha 🙂

Tak nie kocha dziecka , uważa że nie jest normalna emocjonalnie od początku nie chciała mieć dziecka ale z miłości wiadomo... miała nadzieję że się coś zmieni o tym również pisze, myślała że to taka nie chęć która może minie wraz z urodzeniem się dziecka. Szczerze mówiąc decyzja była nie tyle jej co męża a raczej dla męża i przez naciskające społeczeństwo. Mówię szczerze współczuje jej bo jak sama pisze musi cierpieć w samotności i ze świadomością że jest wyrodną matką ale robi wszystko co może by było inaczej.

Podałam ten przykład dlatego że jednak warto czasem słuchać swojego głosu serca i rozumu albo czasem bardziej rozumu niż serca. Jeżeli ktoś nie chce czegoś to nie warto go do tego zmuszać czy stawiać go w trudnej sytuacji w której nie ma prawa wyboru. Dlatego uważam że jak ślub to z głową i potem z sercem.Czasami robi się coś dla kogoś i znam wiele osób które wzięły ślub bo tego chciała druga strona i to nie są udane związki, pomimo że żyjąc w "konkubinacie" byli świetnymi parami. Są ludzie dla których świadomość o pewnych rzeczach np papierkach, umowach jest tak duża że zaczynają nabierać wątpliwości, żałować i lepiej dla nich gdy żyją tak jak żyją.

ja jednak jestem za małżeństwem.. dla mnie ważne jest aby mężczyzna, bo to zazwyczaj z jego strony są opory jeśli chodzi o zalegalizowanie związku - chciał się określić, powiedzieć poprzez akt małżeństwa - "tak, z tą kobietą chcę spędzić życie, jestem na to zdecydowany i przypieczętowuję tą decyzję obrączką"
Sama jestem po rozwodzie, wiec jakąś traumę jednak przeżyłam i jestem w niezalegalizowanym związku, co przez jakiś czas mnie bolało, teraz mam już to w d.. ale do partnera gdzieś tam w głębi serca zal mam.
I tak jak pisała Kate, jeśli boimy się zalegalizowania związku bo w razie czego trudniej się z tego wyplątać, to ja nie tak do końca wierzę w ten związek..
oczywiście, cały czas mówię o sytuacji, gdzie kobieta, bo to z mojego punku widzenia piszę, chciałaby to bycie z facetem spędzic jak zona a nie jako przyjaciółka, konkubina itd.
Pisze tylko o moich odczuciach, proszę nie brać tego do siebie, każdy ma swoja własną wizję szczęścia w parze i jest to jak najbardziej ok 🙂


Mimo,że pełno singli i konkubinatów - nadal trudno w codziennym życiu być niemałżeńską osobą.
Na przykład w szpitalu ,jak nam luby zachoruje- nie udzielą informacji,albo trzeba się gęsto i niezręcznie tłumaczyć i liczyć na cud.
I w urzędach i w ogóle wszędzie. Same przykrości i niefajne tłumaczenia.
To tak poza dyskusją o zobowiązaniach lub alergii na nie.
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
29 lipca 2009 21:18
To co pisze Presja jest przykre. Ale kobieta też sobie winna, że chłopa chciała uszczęśliwić wbrew sobie. Bo jeszcze jakby mu miała np. zapisać dom i wszystkie oszczędności. Ale dziecko? To zobowiązanie do końca życia...
Mimo,że pełno singli i konkubinatów - nadal trudno w codziennym życiu być niemałżeńską osobą.


I bardzo dobrze - zaraz napiszę łzawą historię, jak to do GW napisała pokrzywdzona kobieta, która zachorowała i znalazła się w szpitalu - a jej konkubent zapytał się lekarzy, czy długo będzie leczona. Dowiedział się, że ok. tygodnia.
Kiedy kobieta wyzdrowiała, ale po chorobie była wycieńczona, stanęła pod drzwiami swojego mieszkania - a tu jej otwiera drzwi opasły jegomość, cuchnący alkoholem, w siateczkowym podkoszulku i pyta: - co jest k...?
Okazało się, że konkubent, kiedy dowiedział się, że jego luba jest chora i przez tydzień będzie w szpitalu sprzedał telewizor plazmowy, samochód, wyczyścił konto w banku (na podstawie nowej ustawy o wspólności konkubenckiej, nie mylić z konsumencką) - a na koniec sprzedał mieszkanie i wyprowadził się do byłego NRD.

Kobieta ta przysłała nawet zdjęcie do naszej redakcji, jest bardzo skrzywdzona, nie ma gdzie mieszkać i zwolnili ją z pracy. Szuka nowego domu.
Oto ona:



Od tego czasu nie udzielają konkubentom żadnych informacji i żyli długo i szczęśliwie.

Dopisane: to jest fotografia hinduskiej aktorki, personaliów nie znam, znalazłem w sieci 🙂

[quote author=ami_071 link=topic=8062.msg307261#msg307261 date=1248865854]
Każdy medal ma dwie strony
[/quote]
Konkubinat to nie medal, a nawet nie punktowane miejsce. Premiuje stronę silniejszą w związku - więc co do zasady zakłada nierównoprawność.
Eksponując utylitarne zalety konkubinatu dokonuje się wyboru, który sytuuje wybierającego względnie nisko w hierarchii wartości, układających się np. wg. Maxa Scheller'a w poniższy sposób:

[wartości]
    * hedonistyczne (przyjemne -nieprzyjemne).
    * utylitarne (użyteczne - nieużyteczne),
    * witalne (związane z życiem),
    * duchowe (prawda - fałsz; piękno - brzydota).
    * absolutne (skoncentrowane wokół pojęcia świętości).

Im wartość jest wyższa tym bardziej jest trwała, mniej zależna od organizmu, daje głębsze zadowolenie i jest łatwiej dzielona z innymi ludźmi.



Znane mi pary żyjące w tak zwanym konkubinacie funkcjonowały na takiej zasadzie,że jedno robić musiało dobrą minę do złej gry.
A już dzieci w takim układzie to prawdziwy problem. Głównie dla dzieci.
Znam też małżeństwa funkcjonujące tylko dla tego,że jedno z małżonków jest kompletnie niesamodzielne w pojedynkę a to drugie jest zmuszone dźwigać związek i dzieci na własnych barkach .Bo jest obowiązkowe i porządne a to niesamodzielne wisi na nim jak bluszcz i bezwstydnie wykorzystuje jego dobroć.
Ale bywa różnie. Na pewno nie wolno generalizować .
Bywają ogromnie skomplikowane relacje i związki.
Bywają ogromnie skomplikowane relacje i związki.


Dlatego ja nie o tym - a o tych, co twierdzą, że "nareszcie jest wybór".

Mając pieniądze, co byś kupiła - dobre wino, whisky, czy "Autovidol"?
w sumie to co napisałam .....wykasowałam  😉
[quote author=Tania link=topic=8062.msg307627#msg307627 date=1248901244]
Bywają ogromnie skomplikowane relacje i związki.


Dlatego ja nie o tym - a o tych, co twierdzą, że "nareszcie jest wybór".

Mając pieniądze, co byś kupiła - dobre wino, whisky, czy "Autovidol"?
[/quote]
To się nie zrozumieliśmy. Jestem daleka od pochwał Autovidolu.
Zwłaszcza z wyboru.
Mnie urzekło coś, co kiedyś jakiś pan powiedział w radiu: "Żona to jest żona: albo ja ją pochowam, albo ona mnie."
Mnie urzekło coś, co kiedyś jakiś pan powiedział w radiu: "Żona to jest żona: albo ja ją pochowam, albo ona mnie."


I to jest kolejny punkt po stronie zalegalizowanego związku 😉
zona to jednak zona, ma powód do dumy.. a co ma zrobić "wieczna przyjaciółeczka " , troszkę pogardliwie, zazwyczaj,  spostrzegana przez dumne małżonki i resztę prawowitych obywateli, gdy już wtopiła się po uszy w faceta, który nie poczuwa się  do pewnych spraw ? 
Więcej litości dla "przyjaciółek" nie zawsze ze swojej winy/chęci, moi Kochani  😉
"Przyjaciółki",kochanki,konkubiny - nie mogą liczyć na rozgrzeszenie.
W przenośni i dosłownie.
Tak ten nasz świat jest ułożony.
Pamiętam opowieść mojej znajomej.
Pan jakoś tak zwlekał z rozwodem ,że mu zeszło z 30 lat. Z żoną nie mieszkał ,nie miał kontaktu ale od uporządkowania spraw się wykręcał.
Przyjaciółka była z nim w zdrowiu i w chorobie. A ostatnie lata głównie w chorobie.
Potem umarł i odbył się pogrzeb. Pan był znanym profesorem-zatem pogrzeb był lokalnym wydarzeniem towarzyskim.
Pojawiła się prawowita małżonka w okazałym kapeluszu z woalem,dorosłe dzieci i nieoczekiwanie liczna rodzina.
Przyjaciółka całość uroczystości organizowała -tłumacząc się gęsto wszędzie kim był dla niej zmarły.
Na pogrzebie stała zapłakana za grobowcem sąsiadującym ,ukryta za tują.
Ich wspólni znajomi starannie omijali ją wzrokiem i składali kondolencje żonie.
Konkubinat nie ma zalet jeśli nie jest z naszej woli.
Niestety.
Nie daje mi to spokoju wiec jednak napiszę..
Patrząc na zdjęcie wklejone przez Nestora, odnoszę wrażenie, ze w naszym społeczeństwie pomiędzy konkubina a prostytutka można postawić znak równości. Może troszkę nad interpretowałam, ale tylko troszkę.
Za tą ostatnią się nie uważam, jeśli "grzeszę" to tylko dla własnej przyjemności  😁
A że jestem niezależna w kwestii materialnej, w żaden sposób nie jestem finansowana przez mojego faceta, więc po miano kochanki, przyjaciółeczki w typowym tego słowa znaczeniu tez nie podlegam. Konkubinat wymaga chyba jakiejś jednak określonej wspólnoty? więc nie jestem konkubiną.
Jestem samodzielną pod wieloma względami kobietą, która spotkała jakiś już czas temu meżczyznę, który z tylko sobie wiadomych powodów nie chce się określić. Czy jestem gorsza, bardziej rozwiązła, absolutnie niemoralna i zasługująca na ostracyzm i wieczne potępienie ?
Jak to oceniacie Wy, lepsi pod każdym względem tylko ze względu na fakt, ze funkcjonujecie  w zalegalizowanych związkach ? Jak to oceniasz, Nestor ?


a ja jestem konkubina 🙂
legalna, z podpisanym na te okolicznosc dokumentem w urzedzie miasta... tyle, ze w Belgii...i szczerze mowiac, nie mam ze swiadomoscia 'niebycia' zona najmniejszego problemu.
inaczej jest gdy przyjezdzam do Polski i niby dyskretnie, ale jednak jestem atakowana pytaniami w stylu 'kiedy slub/dlaczego nie slub' itd...
Polska to jednak Polska, konkubinat postrzegany jest jako swego rodzaju rozwiazanie dla marginesu/ludzi, ktorzy tak zakrecili swoje zycie zwiazkowe, ze juz inne rozwiazanie nie wchodzi w gre....
i dlatego wcale nie dziwi mnie postawa ludzi, ktorzy wybieraja slub (mniejsza o to, czy cywilny, czy koscielny, czy oba 😉 ) niemal wylacznie dla zaspokojenia opinii publiczno-rodzinnej....
Lalena, widzę, że jesteś z Brugge  😀  mieszkałam tam kiedyś, dawno temu przez kilka miesięcy. Piękne miejsce 🙂
sorki za  🚫
Sanna, w rzeczy samej-przepiekne 🙂  i na konkubiny nikt dziwnie nie patrzy 😉
taak, Belgowie są bardziej na luzie, bardziej wyrozumiali, chyba  troszkę im bliżej do cywilizacji niż nam, z naszymi poglądami rodem ze średniowiecza..  👀 😁
Sanna- ja piszę troszkę przekornie bo sama miewałam już przeróżne stany cywilne.
I tak jak piszesz - osoba będąca "nieżoną" - zasłuży na porównanie do Autovidolu / dobrze,że mało kto pamięta-że to płyn do mycia szyb -pity przez meneli/ .
Nie jest ważne ,że "nieżona" jest samodzielna,zaradna, opiekuje się partnerem i co najważniejsze :
NIKOMU NIE WADZI I NICZEGO NIE OCZEKUJE/do cholery 😤/
A żona -bywa,że pasożytuje na partnerze- nie pracując , zatrzymuje go siłą szanatażując dziećmi i sypia z nim dla korzyści materialnych /w soboty  😀/
Ale zawsze jest święta bo dana przez Pana B.
W jednej ze swoich książek JPII napisał mniej więcej: Sakramentu! (to oc oddzielny temat) udzielają sobie małżonkowie. I sakrament zostaje udzielony na mocy wzajemnie złożonej przysięgi w obliczu Boga. Nie potrzeba do tego żadnych świadków, ani kapłana. Niestety - dopóki społeczeństwo będzie gorzej postrzegało kobiety bez formalnego określenia "żona" - dopóty świadkowie i formalne zapisy są konieczne. Bo nie można krzywdzić drugiego człowieka, a stawianie ukochanej w niezręcznej społecznie i towarzysko sytuacji - jest wyrządzaniem krzywdy.

Oczywiście to na temat małżeństwa rozumianego jako dożywotni wzajemny wybór na dobre i na złe.

To chyba nie jest źle, że stopniowo zanika podział społeczny między związkami na zasadzie "Jakby co, to się rozwiedziemy" a "Po co formalizować? póki jest dobrze to jesteśmy razem". Mojemu pojęciu małżeństwa takie związki nie "podpadają". Ale to moje pojęcie.
Prawnie - wiadomo, jak jest. I póki prawnie i społecznie jest w PL różnica - nikt mi nie wmówi, że różnicy nie ma.
ja sie tylko upewnie- w Polsce konkubinat jako taki nie jest oficjalna forma zwiazku? czy czesciowo tak?
ja sie tylko upewnie- w Polsce konkubinat jako taki nie jest oficjalna forma zwiazku? czy czesciowo tak?

Bardzo trafne pytanie. Trzeba było od definicji zaczynać.
http://www.kobietaiprawo.pl/konkubinat.html tu tłumaczą trochę.
W dyskusji chyba tylko stereotyp upadłej konkubiny/kokoty się pojawił?
dobrze, Dziewczyny, ze napisałyście to co napisałyście, bo już zaczynałam wątpić w pewne, bardzo elementarne, sprawy..  :kwiatek:
Przepraszam za obsuwę w odpowiedzi na wasze pytania w kwestii dziecko a ślub/wolny związek. Dziewczyny już wyjaśniły, jak to wygląda ze strony prawnej - to dla mnie ważne i nie ukrywam, że nie chciałabym faceta, który kiedyś był moim partnerem ciągać po sądach aby ustalić ojcostwo naszego dziecka - o nie, jestem za dumna na takie sprawy i na pewno olałabym sprawę. Będąc moim mężem i rozwodząc się ze mną automatycznie uruchamia sprawę alimentów i całej kwestii opieki nad dzieckiem. Po drugie, gdy zdecyduję się na dziecko, będę pewna, że to TA osoba i będę z nią do końca życia. Czemu więc nie brać ślubu, czemu nie uczcić tego tak uroczyście? Wiem, że będę pewna, gdy oboje zdecydujemy, że chcemy mieć dziecko. Nie wykluczam, że wcześniej się nie pobierzemy, ale decyzja o dziecku będzie dla mnie deadlinem do wzięcia ślubu.
Naszła mnie jeszcze taka refleksja... Dużo moich znajomych bierze teraz śluby i widzę, że bardzo szybko po ślubie doznają jakiegoś olśnienia, że źle zrobili. Jedna apra jest bardo nieszczęśłiwa, ciągle się kłócą i dogryzają sobie non stop, ogólnie z radosnych 20platków zrobili się zgorzkniałymi. Poza tym oboje mocno utyli, ale to już nie wiem czy wina ślubu  😁 Druga apra wzięłam kredyt na 50 lat  😵 na własne mieszkanie i teraz się rozwodzą  😲 Straszne to, co się widzi wokół, co się dzieje  z ludźmi po ślubie? Czy gdyby dalej żyli w wolnych związkach to by się nie posypało?...
Posypałoby sie pewnie tak samo ale nie rzuca sie nam to tak w oczy i się o tym nie mówi jak jakas tam sobie parka się rozstaje 😉 co innego jak małżeństwo noo to juz wielkie gadanie i ploty 😉
Może taka analogia do jazdy konnej?  🤣
Małżeństwo= klasyka / kontakt, wyraźne pomoce, półparada(?)/
Wolny związek= natural / obserwacje behawioralne, lekkie pomoce ,kompromis i marchewkowy bat w tle/
😂
Zaraz, zaraz - a w klasyce to nie ma obserwacji, kompromisu, lekkich pomocy, marchewek?
Nie, częściej się jabłka daje  😁
przepraszam, nie mogłam się powstrzymać
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się