Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym
halo, no super, jeszcze teraz jest mi potrzebne uświadomienie mnie o mojej winie w tym wszystkim. Oczywiście, że jest to moja wina, bo to ja zajmuję się dzieckiem i ja decyduję, co dać mu do paszczy. Moją winą jest dawanie mu pokarmów stałych, które zaleca się dawać już od kilkumiesięcznego brzdąca, co robić usilnie probowałam, zawsze z takim samym skutkiem. Jeśli daję same papki - problemu nie ma. Czy to znaczy, że dając tylko papki dziecku ponad 1,5 rocznemu matka nie popełnia błędu? To truizm, że jeśli coś się powtarza i powtarza, to robimy jakiś błąd i trzeba zmodyfikować działanie. Owszem, modyfikuję pod kierownictwem logopedy, ale niestety bez skutku. Może masz inny pomysł, jak zmodyfikować karmienie dziecka, które wymiotuje na każdą najmniejszą grudkę pokarmu?
I proszę, wyjaśnij mi, jaki sens jest głodzenie dziecka, które właśnie opróżniło żołądek do cna, a przed wymiotami nie jadło jakieś 4 godziny (czyli wg Twoich zaleceń nie powinno jeść cięgiem 8 godzin w ciągu dnia)? U nas taki problem, że dziecko wymiotuje i daję i znów wymiotuje i znów daję PO PROSTU NIE WYSTĘPUJE. Odruch jest reakcją na bodziec. Jeśli bodźca nie ma, to nie ma reakcji. Jak już raz zwymiotuje, to już nie daję mu tego chleba, tylko zupę zmiksowaną i zjada bez problemu. Rozumiem, gdyby tą zupą też bełtał, to bym jej nie dawała. Ale tak nie jest. Czemu mam mu nie dawać? Kilka razy zdarzyło się tak, że po zwymiotowaniu nie chciał (bardzo rzadko to jest), wtedy miał bardzo długą przerwę w jedzeniu, żołądek mu się obkurczał i wtedy wciśnięcie mu czegokolwiek w ilości większej niż 50ml na posiłek jest wyczynem).
Isabelle, ja nie Muffinka, ale Filipek przecież 'non stop cos' - a to goraczka, a to katar, a to kaszel, a to do babci bo mama z braciszkiem w szpitalu... Tu jest chyba haczyk- on nie pochodzil tak dluzej ciagiem, żeby tak naprawdę zlapal ten rytm i ta przedszkolna codzienność. Bo to nie jest oczywiste, ze wstanie i do przedszkola pojdzie, jeszcze nie moglo stać się oczywiste wlasnie przez te luki. I on tez nie wie, szczególnie jak posiedzi pare dni w domu, to przedszkole jest znowu 'nowe', znowu musi się zadomowić i zlapac rytm. To jest największy problem maluchow w przedszkolu, to, ze ... no prawie nie chodza.
Cala noc bez ataku kaszlu! Atak był rano, jak babcia wziela Jasia z przyjemnie chłodnego pokoju do przegrzanego salonu i kuchni (ja już nie wiem jak tlumaczyc moim rodzicom, ze wiecznie przegrzewają mieszkanie- ze jest za goraco, a kaloryfery na full+otwarte okna, to w ogole jakies nieporozumienie...). My lubimy cieplo, ale takie komfortowe- u nas w domu jest 20 stopni, gdzieniegdzie czasem max 21, w sypialni znacznie chłodniej-mysle ze z 17 max. Tu u dziadkow udało mi się odpowiednio wychlodzic 'moj' stary pokoj, gdzie teraz spimy z Jaskiem, ale reszta domu to ciagle kaloryferowo-oknowy dramacik.
Ehhh, kolejny rodzaj niekapka zbojkotowany. Wszystko, co kojarzy się z piciem zbojkotowane. Za to noc była niezla. Pospalismy do 5:45 i w nocy nawet spaliśmy- tzn ja tez nawet spalam! No szok, wyspałam się 😉 no i po humorze widać, ze dziec zdrowieje- co prawda dalej momentai to jest marudna przytulanka dzialajaca tylko w trybie 'na raczki', ale pobawil się dziś rano na podłodze, dal sobie zrobić chwilke inhalacji (tzn mi dal, bo babcia probowala i polegla- trochę zla bylam, ze probowala, bo takie nieudane podejścia mogą spalic temat, ale chciała dobrze).
Ponoc dziś po południu mam mieć odblokowane konto- trzymajcie kciuki, bo to już tez traci dramatem 😉
kenna, przepraszam, może nie doczytałam, ale konsultowałaś się z jakimś specjalistą od żywienia? Bo o logopedzie pisałaś, ale ja jestem w kontakcie z panią neurologopedą, która też jest specem od zywienia i wiele mi pomogla. Może poszukaj kogoś takiego w Twojej okolicy?
Od kiedy te wymioty się zaczęły? Jak wprowadziłaś grudki? A może zbiegło się to z jakimś innym wydarzeniem?
Czy on Ci tak codziennie wymiotuje? Może warto się skonsultować z gastrologiem, wymioty niszczą florę bakteryjną. Ale pisałaś chyba kiedyś, że podajesz probiotyki, prawda?
opolanka, tak konsutowałam z neurologopedą, specjalistą od żywienia (dr Łada) i z logopedą z ośrodka zajmującego się generalnie wcześniakami, gdzie należeliśmy, oraz z gastroenterologiem. Ogólnie wymiotować zaczął, jak miał jakieś 2-3 miesiące, w okresie największego refluksu, a potem kiedy dziecku zaczyna wprowadzać się grudki (6 miesiąc) kompletnie ich nie tolerował, żadnego skrobanego jabłuszka, nawet tartego na tarce, wszystko musiało być blenderowane. Jest oczywiście postęp od tego momentu, bo czasami bez problemu zje zupę poduszoną widelcem (to jest max), ale żadnego chleba ani samodzielnie ugryzionego pokarmu nie przeżuje. Wymiotuje nie codziennie, bo nie codziennie daję mu do tego powód. Znam większość przyczyn jego zwrotek, więc ograniczam się tylko do treningu i prób na tyle, na ile mi rozsądek pozwala 😉 Probiotyki dostawał prawie całe życie (Dicoflor na zmianę z BioGaia), w tej chwili ma akurat od 2 tyg, przerwę (nie ma to związku z częstotliwością pawi).
Isabelle tak jak szafirowa pisze...Filip ma spore luki w chodzeniu. Przedszkole jest dobre, on uwielbia swoją panią. Jak ona jest rano jak przychodzimy to biegnie do niej się tulić i często zapomina dać mi buziaka na pożegnanie. Z innymi paniami jest różnie. Dziś np. nie płakał mimo ze była ta sama pani co wczoraj a wczoraj płakał. Momencik bo jak macha mi przez okno to już nie płacze.
Zawsze jak przychodzę to jest zadowolony. I uśmiechnięty. I co ważne - chce rano iść. Rzadko pomarudzi że nie, ale nawet jeśli tak się zdarza to tylko chwilka. Jak się ubieramy to już chce iść.
Isabelle, z tym twierdzeniem, że "dzieci lubią przedszkole" jest tak, jak to moja mama powiedziała, że "dzieci na ogół uwielbiają przewijanie" - guzik prawda... Zarówno ja, jak i mój brat, ryczeliśmy do wtóru przy każdym wyjściu do przedszkola. A mieszkaliśmy na 4 piętrze, więc wyobraź sobie radość sąsiadów o 7 rano... Płakaliśmy, histeryzowaliśmy, błagaliśmy mamę, żeby nas nie zostawiała i wymuszaliśmy codziennie przysięgę, że po nas przyjedzie SZYBCIEJ (tak, to słówko znaczyło dla mnie dużo, dawało mi nadzieję, że będzie jakoś lepiej niż zwykle). Uwielbialiśmy panie z przedszkola, było tam fajnie, nie jakoś super, ale dało się wytrzymać, lubiliśmy piosenki, zabawy w ogródku, naukę. Oprócz moich problemów z jedzeniem (byłam niejadkiem) nie spotkało mnie tam nic przykrego. Po prostu nie lubiłam przedszkola. Z nieznanych powodów bycie z dala od mamy była dla nas traumą (a mama musiała nas do przedszkola posyłać. Pracowała, a taty nie było.)
Muffinka, no tak, zapomniało mi się, że wpisy tutaj są często rodzajem autoterapii 🙂 - podratowania siebie, wylania żalu - i przez to wypadają dramatyczniej niż rzeczywistość. To z tych wpisów wynika(ło), że nie wiesz w co ręce/głowę włożyć 🙂
szafirowa chyba dotknęła sedna problemu - że przez całokształt zdarzeń brakuje przyjaznej rutyny, że ciągle coś. Jeszcze mi przyszło do głowy, żeby może się przyjrzeć czy nie ma związku zachowania z tym, co synek je/pije. Czasem dzieciom np. od wyrzutu insuliny "odbija" 🙂 - taki dopalacz, z którym nie wiedzieć co zrobić. Z pewnością będzie łatwiej, gdy młody nauczy się mówić co mu doskwiera, gdy wyjdzie z etapu "mama lekiem na całe zło". Może to już będzie szybciej niż myślisz.
kenna, jaka wina??? Wina to jest wtedy, gdy świadomie krzywdę się robi. W życiu nikt nie jest nieomylny ani bezbłędny. Podobnie jak u muffinki - czytając wątek dysponuje się jedynie treścią i formą wpisów. Wypadło mi z nich, że... junior rzyga non-stop, że już nie wiesz co robić. Ruszył mnie tekst: "dwa słoiczki "poszły"". Dopiero teraz tłumaczysz, że jest inaczej, że gdyby nie próby wprowadzania stałych pokarmów junior nie zwracałby w ogóle.
Czyli "pierwszy słoiczek" był z grudkami, a drugi od razu podany - już bez? I jak bez to wszystko jest ok? I ten pierwszy podawałaś z długimi przerwami i było wszystko ok, a tu nagle: bach?
opolanka, tak konsutowałam z neurologopedą, specjalistą od żywienia (dr Łada) i z logopedą z ośrodka zajmującego się generalnie wcześniakami, gdzie należeliśmy, oraz z gastroenterologiem.
I oni wszyscy powiedzieli, ze to normalne? 🤔
Kenna, jestes pierwsza mama, ktora spotykam z takim problemem... Dlatego az przecieram oczy za kazdym razem, kiedy czytam Twoje posty. Jak Ty to psychicznie wytrzymujesz?! Jak to wplynie na przyszlosc Milana? Czy takie zwracanie nie ma odzwierciedlenia na psychice dziecka?
Z jednej strony podziwiam Cie, bo ja bym wysiadla majac TAKI klopot. Z drugiej strony, podobnie jak halo, uwazam, ze cos jest nie tak... No przeciez to nie moze trwac w nieskonczonosc i az z takim nasileniem.
Czy u Was zdarza sie dzien bez wymiotowania?
Wymiotuje nie codziennie, bo nie codziennie daję mu do tego powód. Z
Dzieki, przeoczylam to zdanie.
Edit: moze jeszcze dodam- moje pytania z poprzedniego postu nie sa skierowane jako atak. Zastanawiam sie jedynie, czy skonsultowanie z innym logopeda nie byloby rozwiazaniem?
Moze warto przemyslec jak wyglada u Was rutyna zywieniowa. Czy podajesz pokarmy zawsze w ten sam sposob, w tych samych godzinach, uzywajac tych samych talerzy/miseczek/sztuccow?
Moze warto byloby ta rutyne przelamac? Moze Milan ma pewne schematy zakodowane w glowie? A jak Ty jesz? Kiedy? Czy on na Ciebie wowczas patrzy?
Moze psycholog by pomogl?
Kurcze, ciezka sprawa. Finansowo, logistycznie, "atmosferycznie"... (przeciez zwracanie nie jest przyjemne 🙁)
nie mam żadnego doświadczenia jeśli chodzi o przedszkola, ale... no wiecie przecie, że otwieramy swoje, nie? Zapytałam teściowej, jako wieloletniego pedagoga, zapytałam psychologa dziecięcego i wieloletniej przedszkolanki (teściowa zapytała właściwie, bo poprosiłam). I one wszystkie twierdzą, że jeśli dziecko chodzi do przedszkola dłużej niż miesiąc/dwa i ryczy rano jak ma do przedszkola iść, to jest to wina placówki. Nie ma zmiłuj. Coś jest tam nie tak, że dziecko nie jest szczęśliwe. Zwłaszcza, że nie wiemy w większości co się dzieje za zamkniętymi drzwiami.
mnie w przedszkolu spadł młotek na łeb. Powaga. Baba coś tam przybijała i kazała podawać. Młotek jej wypadł i mnie przywalił. Jako dziecko mega radosne i wyszczekane nie przejęłam się zbytnio. Nie powiedziałam mamie nawet, bo to nic ważnego przecie. Jak w nocy zaczęłam odpływać i rzygać i matka znalazła wielkiego guza pod bujną czupryną to dopiero się wydało, bo przedszkolanki słowem nie pisnęły. A chodziłam tam dalej radośnie!
a sprawa, że dziecko chodzi w kratkę. Wedle mamy to jest normalne. Rodzice zawsze chcą "a jeszcze jeden dzień" wyrwać i posyłają podziębione dzieci, które zarażają resztę. i wszystkie dzieci chodzą w kratkę. Znajomej żłobkowa dziewuszka może z 10 dni w miesiącu w sumie do żłoba chodziła, bo wiecznie glut albo co innego. I mimo, ze po każdej chorobie przedszkole jest czymś nowym, to nie każde dziecko płacze.
ale Wy wiecie na pewno lepiej, bo doświadczacie tego na codzień. dla mnie to tylko teoretyzowanie kompletne 🙂
Muffinka, myślałam, że on codziennie płacze jak ma wizję pójścia do przedszkola, niezależnie od wszystkiego 😉
[quote author=kenna link=topic=74.msg1929314#msg1929314 date=1384939343]
Wymiotuje nie codziennie, bo nie codziennie daję mu do tego powód. Z
[/quote]
jeśli Milo miałby codzienny "trening" grudkowy to by haftował codziennie. A nie ma codziennie, więc rzyga wtedy kiedy ma coś z grudką. Pewnie jakby tylko papeczki dostawał cały czas to by nie haftował wcale (poza pawiami z histerii). ja to tak zrozumiałam, chyba dobrze.
Wymiotuje nie codziennie, bo nie codziennie daję mu do tego powód. Znam większość przyczyn jego zwrotek, więc ograniczam się tylko do treningu i prób na tyle, na ile mi rozsądek pozwala 😉
No to rzeczywiście, cały wachlarz specjalistów...
A możesz przypomnieć, jaki to powód tych zwrotek? Pewnie już milion razy pisałaś, ale gdzieś przeoczyłam.
edit: tylko grudki?
Może tak jak pisze martik, warto zmienić otoczenie? Może mu się coś kojarzy?
Muffinka, Szfirowa myślę, że Isabell może mieć troszkę racji z tym czy przedszkole jest dobre. Znów przykład mojej Małgosi, ale w końcu najlepiej na swoim przykładzie się posiłkować, a nie zasłyszanym. Pół roku chodziła prywatnie do przedszkola z częstotliwością tydzień w przedszkolu - 2 tyg chora. Ale mimo, że lubiła tam jedną panią i do niej od razu na ręce szła tak zawsze wyła. Niby rano się ubierała bo chce, ale w aucie zaczynało się marudzenie. Trafiło nam się, że zwolniło się miejsce w gminnym przedszkolu w dodatku na dofinansowaniu unijnym więc płaciło się tylko 15 zł miesięcznie. Zmieniliśmy i płacz był 2 dni, trzeciego chwilę w drodze marudziła, ale w przedszkolu od razu poleciała do dzieci i skończyły się płacze. Kiedyś myślałam, że to kwestia dojrzałości, gotowości na przedszkole, ale przecież 3 dni to za mało na dojrzenie.
kenna, halo z całą pewnością nie chciała Cię krytykować, tylko podsunąć jakiś pomysł po spojrzeniu na sprawę z boku, niepotrzebnie się obruszyłaś 😉. Ja nigdy nie komentuję Twoich przebojów z Milanem, bo po prostu nie wiem co bym zrobiła. Albo wiem! Opisałabym to wszystko dokładnie na chustoforum w dziale "Karmienie piersią oraz o odżywianiu dzieci dużych i małych". Tam jest mnóstwo bardzo mądrych i doświadczonych matek (może i lekko nawiedzonych, ale mimo wszystko mądrych).
Wyczytałam tam kilka rzeczy, na które w życiu bym sama nie wpadła. Spojrzenie kogoś z boku może naprawdę pomóc wybrnąć z jakiegoś ślepego zaułka, w którym się nieświadomie tkwi.
Jak tam ranne ptaszki? 😀
Mój ptaszek wstał o 4.45. O 6.10 przewrócił się pchając pchacz, rozpłakał i tak się z tego płaczu we mnie wtulił, że aż zasnął. I spaliśmy razem jeszcze do 8.00.
A teraz znów zasnął o 11.10.
Wczoraj wstał o 6.30 (bo nie moja zmiana 🤣 ) i przejechał łącznie w ciągu całego dnia 320 km nawet o tym nie wiedząc. O 11.00 pojechaliśmy do Mielna i przespał całą dwugodzinną drogę, potem w ciągu dnia już nie spał, a o 19.30 ruszyłam z nim w drogę powrotną, którą też przespał w całości. Dla niego samochód jest jak teleportacja. 😁
Będąc w Mielnie u teściowej zobaczyliśmy pierwszy raz w życiu jak Gabryś się czegoś boi. Zegara na ścianie! 😲 Adam go trzymał na rękach i pokazywał mu różne rzeczy w całym domu (najchętniej lampy, Gabryś nawet pokazuje do góry jak się go pyta "gdzie jest lampa?"😉 a gdy podszedł do zegara ściennego Gabryś nagle się schował przestraszony w ramionach taty. 👀 Adam kilka razy odwracał się do zegara tak, żeby Gabryś był przodem i za każdym razem było to samo - odwracał się, kulił i chował buzię na ramieniu Adama. Próbowaliśmy mu pokazać, że ja tego zegara dotykam, pukam w niego i śpiewam "pan tik-tak" ale nic to nie pomogło. Bał się i koniec.
Dziś sprawdziłam u sąsiadki, reakcja była podobna. Nie bał się aż tak, nie miał aż tak przestraszonej miny, ale też się odwracał i chował w moim ramieniu.
Gabryś ma zegarofobię. 😁
Mój Miś był kilka dni chory, ale już jest lepiej- mocno kaszlał, trochę smarkał, ale humor miał wzorowy. Za to tato Misia ani nie kaszlał, ani nie smarkał, był tylko podziębiony, ale humoru nie miał za grosz 😁 Wiadomo- facet przeziębiony niemalże umiera 😜 Ze spaniem nadal różnie- jak Wojtuś był chory, to spał cudnie, za to dziś w nocy urządzał jakieś dzikie harce, płakał, odpychał mnie, w końcu zażądał jedzenia- dostał resztkę z wieczora, zeżarł, rozdarł się, że chce więcej, więc się zwlokłam, zagotowałam wodę, zrobiłam kaszkę, wróciłam, dałam- nie chciał 😀iabeł: Odwrócił się na bok i poszedł spać- spał do 8, pewnie jakby mnie tato Misia nie obudził (teoretycznie od pół godziny byłam już w pracy... 😎 ), to spalibyśmy dłużej. Ostatnio w ogóle nawet ze spaniem w dzień jest tak, że sam śpi pół godziny, potem się budzi i nawet daje się uśpić ponownie, ale trzeba z nim leżeć- jak się nie leży, to co 10-15 minut się przebudza (jako chmurka gradowa), jak z nim się śpi- to ciągnie i 3 godziny 🙄
Haha Julie, mój ma za to zegaromanię 😉
martik, to jest tak, ze kazda z nas ma jakiś tam swój 'krzyz' (ok, zaleciało kosciolkowo, ale wiadomo o co chodzi), Muffinka ma dwojke dzieci w trudnym momencie i meza który dużo pracuje, kenna musi radzic sobie z nietolerancja grudek (bo to nie tak, ze Milan codziennie wymiotuje bez powodu- nie dostanie grudek, nie zwymiotuje), ja mam mistrza marude i ciagle jestem z nim sama, sznurka dostaje lomot od własnego dziecka, a Julie nie spi w nocy 😉 Nasze 'stale' problemy sa oswojone, znajome i wpisane w codzienność. Narzekamy sobie i marudzimy na forum, bo co nam pozostaje? A z codziennoscia i tak sobie radzimy. Przy czym mnie przeraza wizja wymiotow, a kenne wizja chorego dziecka z zapaleniem krtani. I tak analogicznie.
A Isabelle przeraza, ze nie ma pojęcia o czym mówimy 😉 ( 😁 zarcik oczywiście)
Dziewczyny dajcie mi linka do tego chustoforum bo mi jakieś głupoty wujek google wyszukuje.
A Isabelle przeraza, ze nie ma pojęcia o czym mówimy 😉 ( 😁 zarcik oczywiście)
Izę to codziennie przeraża, że może doświadczyć dzieciowej choroby, marudzenia, nieprzespanej nocy, płaczu, buntu i przestania bycia nieabsorbującym aniołkiem 😂
halo, akurat w dniu, kiedy dwa słoiczki poszły, to junior zwymiotował przy końcu pierwszego, bo przejeżdżała karetka i on z pełną buzią powiedział "ambulans", w związku z czym zachłysnął się, wypluł to, co miał w buzi i zwymiotował resztę. Kolejny dałam zaraz i zjadł bez problemu. Oba obiadki były akurat zmiksowane (bo w pierwszy wmiksowałam ugotowane jajo, a drugi zmiksowałam, żeby już nie robić sobie problemów). A co robić, żeby nauczyć go jeść samodzielnie cokolwiek, np. chleb, gryźć owoce, warzywa - nie mam pojęcia. Logopedzi niby mają pojęcie, ale ich zalecenia skutkują zwracaniem. Inni logopedzi mówią, żeby dawać tylko gęste papki z coraz większymi grudkami. Ok, jak grudki są małe, wymioty zdarzają się sporadycznie, jak większe - coraz częstsze. I tak w kółko. Może ktoś ma jakiś genialny plan na wyjście z tego, bo ja nie mam. I jest dokładnie tak, jak piszesz - moje wpisy czasami też wypadają dużo dramatyczniej, niż jest w rzeczywistości, jest to dla mnie autoterapia i trochę nawet wkurza mnie fakt, że powstaje z tego burza, bo nie mam fizycznej możliwości na spokojnie odpowiedzieć potem tłumowi ludzi, opowiedzieć każdemu z osobna, jaka jest moja sytuacja, chociaż cieszy mnie odzew 😉
martik, to że nigdy o czymś podobnym nie słyszałaś nie znaczy, że takie problemy nie są częste, czy nawet normalne. Nie twierdzę, że tak jest, ale w bloku, gdzie mieszka moja mama obok mieszkało 2 chłopców około 2 letnich i jeden z nich też musiał mieć wszystko nadal miksowane, bo inaczej rzygał. Nie wiem, jak to wpłynie na psychikę Milana,ale staram się, by jak najmniej negatywnie, zakładając że jednak poczyniam jakieś próby jedzenia czegoś grubszego. Dzięki za rady, to nie jest u niego sprawa psychologiczna (jeszcze), to wiem na pewno.
Isabelle, dobrze zrozumiałaś 🙂
opolanka, przyczyną są: grudki, rzeczy których nie umie pogryźć (np. chlebek), chrupki (potrafi zjeść kilka, a przy kolejnym się poryzgać), zachłyśnięcie albo połknięcie za dużego kęsa i spływanie łez po tylnej ścianie gardła. Ponadto odruch wymiotny powoduje też uparte i mocne wycieranie jego buzi szmatką (np. po jedzeniu), odciąganie nosa i mocne smarkanie przez jego samego, mocne przypadkowe zabrudzenie górnej wargi dużym "klopsem" zupy (kiedy np. nie trafię do buzi, bo sie nagle odwróci), mycie zębów, wzbierająca piana z pasty
- ale te rzeczy, choć wzbiera mu się, to nie powodują całkowitych wymiotów, bo jestem w stanie szybko je zniwelować.
Julie, dzięki, może w wolnym czasie spojrzę na to forum 🙂
szafirowa, też dokładnie zrozumiałaś moje tłumaczenie - często mam problem, żeby określić coś dobrze, akuratnie i prawdziwie, bez przesady i egzaltacji 😉
Halo bo pewnie pisałam posta pod wpływem chwili, złej chwili. I może tak wyszło. Czasem oczywiście nie wiem w co ręce włożyć. Najchętniej włożyłabym je pod głowę i poszła spać 😉 Męczący czas mam z dziećmi teraz ale wiem że to niedługo minie. Bo ja naprawdę miałam grzeczne dzieci.
Isabelle niekoniecznie, nam psycholog mówiła że adaptacja może potrwać dłużej. Że to zależy od dziecka. A Filip nie płacze idąc do przedszkola, idzie na ogół chętnie. Płacze czasem jak zostaje. Ale Filip jest specyficznym dzieckiem, mocno ze mną związanym. On nawet z ojcem czasem zostać nie chce. jak ma fazę na mnie to ojciec nie zrobi przy nim nic.
dziewczyny, te "burze" to są dlatego, że bardzo Was kochamy i martwimy się o ulubione revolciątka! mogę dać sobie palec odciąć, że żadna z nas nie miała nic złego na myśli, tylko chciała pomóc 🙂
szafirowa, ok, rozumiem. Wlasciwie potwierdzilas to, co bylo napisane wczesniej- Wy traktujecie to miejsce bardziej jako terapie niz miejsce rozwiazywania faktycznych problemow. No i ok- moze to i lepiej, w koncu internet nie powinien zastepowac lekarza, psychologa czy innego specjalisty 😉
Przepraszam, ze sie przejelam i podeszlam do tematu po mesku- probujac przeanalizowac fakty i podpowiedziec jakies tam rozwiazania 😉 Wam pewno potrzeba sie po prostu wygadac a nie sluchac czyis rad 🙂 No problemo 😉 Trzymajcie sie jakos z tymi "krzyzami", ktore przyszlo Wam niesc- co nas nie zabije, to nas wzmocni (podobno 😉).
kenna, zgadzam sie- moze ja znam ten wycinek spoleczenstwa, ktory problemow nie ma 😉 Rozumiem Twoj punkt widzenia.
Tak sobie tylko przez chwile pomyslalam... Czasami mamy tendencje do akceptowania nienormalnych sytuacji, bo... sa one zwyczajnie wygodne (znane) dla nas. To brzmi moze niedorzecznie ale jest to zwiazane z tzw. strefa komfortu kazdego z nas.
Warto jednak pamietac, ze przebywanie w strefie komfortu nie prowokuje do zmian (polepszenia sytuacji)...
Taka oto dygresja i juz sie zamykam 😉
Powodzenia dziewczyny!
Mam pytanie od czapy - o której chodzą spać wasze albo znajome wam 6-latki chodzące do zerówki/szkoły? Zabito mi ostatnio ćwieka 🙂
martik, przepraszam, ale troszeczkę chyba teoretyzujesz, jakbyś za przeproszeniem naczytała się mądrych książek 😉 Czy ja akceptuję tą sytuację? Wiem, że jest ona nienormalna (choć nie skrajnie niespotykana) i normalnie z tym walczę, nie jest to dla mnie żadna strefa komfortu (choć do owej wchodzę, jak mam sesję kilku rzygów podczas dnia i dla swojego zdrowia i spokoju przez następny dzień nie daję mu nic prócz papki). Ta sytuacja jest dla mnie bardzo niewygodna, jest na maxa wkurzająca, bo wiem, jak powinno odżywiać się prawidłowo dziecko w tym wieku. Ale wręcz każdy specjalista, do którego z tym idę przekonuje mnie, by nie przejmować się AŻ tak, bo koniec końców dziecko rośnie, w jakiśtam (maluteńki) sposób progresuje, nie choruje, są naprawdę gorsze ograniczenia, choroby, a przecież chyba nie ma ludzi, którzy nie potrafią gryźć do wieku kilku lat. Nic, poza mniejszą lub większą wadą wymowy mu nie grozi, a "r" mówi już bardzo ładnie (zasługa wsi i pojazdu "trrrrachtrrrrommm" - traktor, który spotykamy na każdym kroku😉)
RaDag, super Emisia 🙂 Fajnie się bawi. Zazdroszczę troche, u nas brak tego typu atrakcji, lub są bardzo daleko...
martik to nie do końca jest tak jak piszesz, istnieją takie problemy, na które nie ma łatwych recept. każde dziecko jest inne i wychowanie go wiąże się z takimi lub innymi trudnościami. mój Piotrek jest upiornie niegrzecznym dzieckiem. były konsultacje u psychologa, okazało się, że stosujemy odpowiednie metody wychowawcze, a że nie odnoszą one skutku... może zaczną kiedyś działać a może nie i moje dziecko będzie miało zawsze wstręt do autorytetów. muszę z tym żyć i nic na to nie poradzę oprócz zmiany swojego nastawienia.
chyba za dużo ostatnio myślałam o rzyganiu i wywołałam wilka z lasu-Piotrek ma grypę żołądkową, zwymiotował w pkolu i do końca tygodnia będzie w domu. z jednej strony boję się, że mi mieszkanie rozniesie, a z drugiej trochę się cieszę bo on niesamowicie kocha swojego małego braciszka i będę miała okazję popatrzeć na ich interakcje.
kenna, ja Ci powiem, że to może nie minąć dość długo. Czytając Twój wpis, widzę wiele podobieństw do mnie, a zostało mi do dzisiaj. Nie wiem, jak było z jedzeniem jak byłam mała (wiem jedynie, że byłam niejadkiem i cudem było, że zjadłam cokolwiek), ale np. włożenie mi do buzi przez lekarza patyczka, żeby sprawdzić gardło, wizyta i dentysty, mycie zębów - do dziś mam odruch wymiotny. Jedzenie czasem potrafi mi rosnąć w buzi i nie mam pojęcia, dlaczego. Może taki jego urok?
RaDag, ale czad 🙂 Gdzie takie zabawy? Wygląda, jak duża sala gimnastyczna dla baletnic 😁
Kenna - a jakbyś mu odwróciła uwagę podczas jedzenia? Bajka na YouTube?
A jakby ktoś inny karmił?
Dzionka moja prawie sześciolatka- zerówkowiczka chodzi spać o 20 i przeważnie uśnie do 20.30. Do szkoły wstaje o 7, bo zajęcia zaczynają się o 7.30.