Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Nie chcę przy porodzie. Chwilę po, już tak.
Wiem, dziwna jestem 😉
E tam, dziwna. Skoro nie chcesz to Twój wybór.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
12 grudnia 2012 17:27
Ja tez swojego mam zamiar 5 razy spytac, czy jest pewien, ze chce byc obecny. Ja bym chciala- jako wsparcie i lacznik na linii ja-polozna/lekarz/ktokolwiek, ale absolutnie nie mam zamiaru naciskac, ani tym bardziej prosic. Jesli bedzie pewny, ze chce- fajnie, jesli nie- uszanuje.
Muffinka witaj w klubie😉 ja tez polowalam i co...😉

A ja tam kiedys nie chcialam meza przy porodzie, a po dwoch porodach cesarkach smiem twierdzic, ze bardzo nas do siebie zblizyly. Poza tym teraz twierdze, ze dla ojca to jest tez niesamowite uczucie i przezycie, wiec szkoda im tego odbierac. Ale to tylko takie moje przemyslenia😉
Ja też dałam mężowi wybór, nie wiem czy dotrwałby do końca czy nie (podejrzewam że tak) ale nie było nam dane to sprawdzić.

kamkaz tyle że u nas to ostatnia próba 😉
Ale rok na facetów się zrobił.
Pszczółka dwóch synów, u mnie syn, Ty Muffinko też. Poza tym u moich i męża przyjaciół ze studiów też 4 ciężarne i wszystko chłopaki 😉 A swego czasu się mówiło, że na 1 mężczyznę na świecie przypadają 2 kobiety. Pewnie się teraz role odwrócą. Wreszcie będzie w czym wybierać 😁
A przy cc proszę bardzo! 🙂 Może być i mój narzeczony i jacyś studenci, czy ktokolwiek ma ochotę. Ale absolutnie nie wyobrażam sobie jego, czy kogokolwiek innego przy porodzie sn. Obecność położnej, czy lekarza ledwo zniosę  😁
Nie chcę przy porodzie. Chwilę po, już tak.
Wiem, dziwna jestem 😉


Julie, pomysl dwa razy. Poród to nie sam akt rozkraczonych nóg i 10 mim krzyku.
To często proces kilka godzin. Lezysz pod ktg, nudzisz sie, personel nie przychodzi na wołanie.
Dziad jest po to by siedział, podał wodę, przyniósł gazetę, zwołał polozną, podarł ryja w razie "w"
Na same bóle parte może wyjść przecież.
Optymistka 🙂 Kilka godzin 🤣
A u nas zapalenie ucha!
Lewcio pokasływał od soboty, ale nie miał gorączki, pediatra zaordynowała malinki i wit C, dziś rano kaszel się nasilił, dalej bez gorączki, nocą gorzej spał ale bez tragedii
rano do pediatry, osłuchowo nic nie ma ale skierowała do laryngologa
i zonk
zapalenie ucha
więc centralnie do dupy, z antybiotykiem w roli głównej
no i pytaniem czy ot jakaś zaraza czy to nie od refluksu;/

więc mam doła lekkiego
Dodofon, Ale, położna co jakiś czas mnie bada, tak? Mam za każdym razem go wypraszać i zapraszać z powrotem?
"Pomyśl"? Nad czym ja mam myśleć, skoro nie mam zielonego pojęcia co i kiedy się będzie działo?
Miałam kiedyś operację kolana, leżałam przed i po, łącznie 2,5 doby i jakoś miałam wodę i gazetę w zasięgu ręki.
Dlaczego ktoś powinien mi podawać coś co mam przy sobie? Nie wiem, nie znam się, może są jakieś powody...?
Dlaczego położna miała by nie przyjść, kiedy się po nią dzwoni?


Julie, ja cię rozumiem, bo ja też ledwo zniosłam obecność położnej i lekarza  😉 Nic mi nie brakowało i nikt mi nic nie musiał podawać. Wszystko sobie sama brałam.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
12 grudnia 2012 19:54
Julie wszystko zależy od progu bólu, ale kiedy zaczynają się skurcze to po prostu nie masz siły sięgnąć po wodę, gazetę czy nawet podrapać się po nosie. Po prostu cały organizm skupia się na wydaleniu dziecka, a nie na potrzebach matki 😉 A mąż jest wtedy wsparciem chyba zdecydowanie większym niż obca, a często i nieprzyjemna baba. Bo możesz trafić na super położną, która pomoże, zagada, poda wodę itd., ale równie dobrze możesz trafić na kobietę, dla której to będzie kolejny poród "spanikowanej pierworódki" i będzie miała w nosie Twoje potrzeby. A na dzwonek owszem, przyjdzie- stwierdzi "czego panikuje, nic się nie dzieje, nie ona jedna rodzi na świecie, niech się nie drze i czeka". I sądzę, że jeśli Twój mąż widział cię w niejednoznacznych sytuacjach to naprawdę niczym dziwnym dla niego będzie Twój widok w trakcie porodu 😉 Zwłaszcza, że będziesz miała długą koszulę, a on najpewniej będzie stał przy głowie i trzymał Cię za rękę- więc gucio zobaczy 😁 A może będzie miał przyjemność przecięcia pępowiny i ujrzenia Gabrysia w tych pierwszych sekundach życia 😉
CzarownicaSa, Ale dlaczego mam nie mieć siły wyciągnąć ręki po wodę stojącą obok mnie, będąc pod wpływem zzo?
I dlaczego miałabym być spanikowana?
Nie rozumiem też co rozumiesz pod pojęciem "sytuacje niejednoznaczne" w których miałby mnie niby mój narzeczony do tej pory widzieć.
Nic takiego co mogłoby nawet najmniejszym stopniu być podobne do porodu nie przychodzi mi do głowy.

Naboo, Cieszę się, że to mówisz 😀
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
12 grudnia 2012 20:06
Julie, ja to rozumiem tak - porod w fazie rozwierania szyjki (przecietnie to rozwieranie trwa ponoc 10h), polozna co godzine-dwie bada i sprawdza. Nagle masz wrazenie, ze ruszy dziecka znacznie oslably i dzieje sie cos zlego. Polozna jest 'gdzies'- moze bada inna rodzaca, moze do wc poszla, a moze mysli, ze zawracasz glowe. Tu wkracza chlop i sprowadza kogo trzeba, jak nie prosba to grozba i krzykiem. Opisuje problem, moze lekarz jest potrzebny? Moze tez przyniesc (ze sklepu, dowiezc z domu), cos czego zapomnialas/nie wpadlas na pomysl ze potrzebujesz/masz ochote miec i juz.
Jesli co ta godzine-dwie wyjdzie na korytarz na 5 min- bedzie zyl. Jak zaczna sie bole parte to sprowadzi kogo trzeba i poczeka sobie spokojnie, pewny zes zaopiekowana jak nalezy.
Ta rola lacznika-posrednika, nie tylko miedzy personelem, czy sklepem, ale i dzwoniaca mama np. przekonuje mnie do obecnosci chlopa mego.
No i praktycznie- na dzien dzisiejszy usmiecha mi sie posiedzenie w wannie, wiec ew. pomoc w wejsciu/wyjsciu itp.

A tak btw- to jak Ty to sobie wyobrazasz - 'To ja kochanie jade rodzic, a Ty sobie zostan w domku, odpocznij, rybki nakarm' - przeciez tak czy siak bedzie na korytarzu koczowal 😉
Karina7, nie ma czegos takiego jak skierowanie do porodu (no chyba ze planowane cc).


a gdzie indziej jest, wczoraj dostałam takowy świstek i mam mieć przy sobie, do konkretnego szpitala, planujemy sn

Ja dojrzałam do decyzji, żeby mąż był obok, tak mi doradzano, może się przydać, zgodził się, więc tego się trzymamy.
Po prostu może sie tez zdarzyć ze
a) zoo nie dostaniesz, bo przyjedziesz za późno i rozwarcie bedzie za duże, oleją cię, albo nie bedzie anestozjologa bo bedzie przy inne operacji,
Albo będziesz błagac o cesarkę i oleją cię.
Sorry operacja kolana czy jakakolwiek to nie poród.
Tu może sie zdarzyć ze Poł doby będziesz sie zwijac z bólu, personel bedzie wpadał co Poł godziny, ignorował Twoje bałaganie o cokolwiek przeciwbolowego. Uwierz, rodząca to bezwolny, bezosobowy, bez własnego zdania przypadek medyczny.
Rób jak uważasz, w ostatnich sytuacjach w szpitalach ja bez osoby bliskiej bym sie nie zdecydowała.
I może być to mama, siostra koleżanka.
Mnie poprosiła przyjaciółka, i byłam z nią do końca.
Wyobraź sobie ze musiałam prowadzić ja do ubi, bo nie była w stanie chodzić, polozna? Jaka polozna... Na moja awanturę przyszła łaskawie, na dzwonki nie odpowiadała...

Ale Twój wybór. Jeśli olewasz siebie, to może dla dobra dziecka miej jakieś wsparcie...
Julie, skąd wiesz, że dostaniesz zzo od razu/ a nie np. po x godzinach? Że ginekolog? Gdy wejdzie w rachubę dobro dziecka/akcji porodowej, nie wszystko musi potoczyć się po twojej myśli. Chociaż interesuje mnie idea, ze można swobodnie manewrować przebiegiem porodu (oprócz cesarki niemal od razu, i to nie do końca wszystko wiadomo), na razie wydaje mi się to Niewyobrażalne. To natura. Żywioł. Można sobie, owszem, czytać gazetki (tak kiedyś robiłam) ale w przerwach (coraz krótszych).
Bliska osoba się przydaje, niekoniecznie mąż, bo czasem przydaje się, żeby ktoś bliski o tobie pomyślał, bo ty możesz nie być w stanie. Pomyśleć o swoich potrzebach.
I troszkę mnie rozśmieszyl Twój post "moje wymagania są proste cc albo zoo"...
Czyli wymagania 90% kobiet zapewnie...
Oby sie udało... Obys trafiła do wybranego szpitala (a możesz trafić do innego, bo cos tam) oby ordynator miał dyżur, miał czas, nie stał przy operacji -porodzie patologicznej trojaczkow...
Naprawdę Ci życzę wg. Twojej wizji... Niestety przygotuj sie na beznadziejna rzeczywistość, opryskliwosc, olewanie, to ze nie dostaniesz ani cc ano zoo, to ze zwymiotujesz na siebie, zrobisz pod siebie... to sie dzieje, to jest Polska...

Chyba ze płatnie wybierzesz szpital prywatny. Wiem ze w Warawie jest takowy. Wtedy płacisz i CZASAMI tez może być za późno na zoo czy inne rzeczy...
Dodofon, halo, Właśnie dlatego (że różnie bywa i takich historii się naczytałam) chciałam zostać pacjentką samego ordynatora i tego szpitala. Nie pytajcie ile kosztuje wizyta w jego prywatnym gabinecie  🙄 Z tego co mi wiadomo nikt rodzących w tym szpitalu nie olewa, zzo dają w zasadzie standardowo, a będąc jego pacjentką już w szczególności nikt nie powinien mnie olać.
Wiem, że może się zdarzyć, że można nie dostać zzo jeśli przyjedzie się z za dużym rozwarciem. Tylko tego się trochę obawiam.
Mamy, siostry, ani koleżanki nie wyobrażam sobie jeszcze bardziej. Po prostu totalnie w pale mi się to nie mieści.
Jedyne co mi chodziło po głowie, to opłacenie "własnej" położnej, która jest cały czas. Ale z tego co wiem w tym szpitalu nie ma takiej konieczności, bo położne po prostu są i przychodzą jak trzeba.

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego położna na moje wzywanie miałaby nie wiadomo przez ile czasu nie przyjść.
A telefonu komórkowego nie mogę mieć przy sobie i zadzwonić do narzeczonego, który będzie czekał w pobliżu, gdyby naprawdę działo mi się coś strasznego?
Tylko pomysl, nie tylko Ty jesteś taka cwana.
Taki ordynator ma dziesiątki pacjentek za 300 zł za wizytę.
A potem zaczynasz rodzic o 3 w nocy, zwijasz  sie z bólu, Twój Ordynator o 12 w nocy zszedł z dyżuru, śpi w najlepsze i nie odbiera telefonu.
Nie starszę Cię, ale naprawdę nie jesteś wyjątkowa - wszystkie znane mi koleżanki miały oplaconego takiego lekarza pracującego w szpitalu i naprawdę rzadko która trafiała jak akurat on miał dyżur. Taki lekarz tez śpi, ma swoje życie i nie przyjeżdża na każde pierdnięcie kolejnej pacjentki.
Jak dobrze pójdzie - zadzwoni do szpitala i powie koledze: stary tam taka moja pacjentka rodzi, zerknij na nią...
I już.
Ja rodzilam w szpitalu gdzie moja bliska koleżanka pracuje - właśnie jako gin.
Koleżanka, prywatna, od ponad dziesięciu lat. Rządzi oddziałem. I co? I nico.
Na mój telefon do niej - odpowiedziała OK, zajmą sie Tobą. I jakoś byłam kolejnym taśmowym pacjentem.
Myślisz ze ktoś mnie pytał czy chce wakuum dla dziecka?
Czy sie zgadzam na cokolwiek? Naprawdę w sytuacjach krytycznych rodząca nie ma nic do powiedzenia.

Życzę ci porodu jak z Twojej ideei fix. I dziecka jak z reklamy - co je i śpi i sie uśmiecha. I śpi cała noc 🙂
Niestety życie weryfikuje nasze marzenia 🙂
Lepiej mieć wyjście awaryjne.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
12 grudnia 2012 20:52
Julie, nie wiem jak to ujać łagodnie: zzo nie załatwia sprawy bólu, rodzisz wiele godzin a zzo starcza na godzine, moze nawet krócej. Dokładaja i jest na druga godzine. Trzeci raz rzadko dostaniesz. Ból bywa taki, ze nie jesteś wstanie zrobic nic, a juz na pewno siegniecie ręką po wodę to jak wejść na K2 w ziemie bez tlenu... Ale jak wszystkie tu baby, zycze ci łatwego przejścia  :kwiatek: w miare możliwosci wg swoich potrzeb i po swojej myśli
Ja chciałam męża obok i nie żałuje bo jak jeszcze miałąm siłę to było z kim pogadać. Przyjechaliśmy do szpitala o 7 rano a o 16 urodził się młody. Zbzikowałabym tylko z gazetką w ręku. Jak mnie badali, to stawał z boku czy przy mojej głowie i nie miał możliwości nic widzieć.
A że widział jak mnie boli? Jak się pocę? Jak odeszły mi wody i kapały na podłogę 😉? to nic takiego w porównaniu z tym co bedzie widział jak dożyjemy ze sobą do końca swoich dni 😉
Ale jak Julie nie chce to ja to rozumiem, to jej decyzja.
Mi tylko wydaje się jedno - że jak zaczyna się poród, jak zaczyna boleć, jak dziecko pcha się na świat to nie myśli się już o tym czy ma się dokładnie wygolone nogi i kto na to patrzy. Bo działa natura, adrenalina i najważniejsze jest wtedy aby urodzić.
Mnie krępowała każda wizyta u gina a podczas porodu jak spadało tętno Filipowi, jak zbiegali się lekarze i położne bo "maszyny" piszczały i alarmowały pół oddziału to było mi wszystko jedno kto mi gmera między nogami - byle tylko Filipowi nic złego się nie stało.
Heh, rodziłam dwa razy, bez znieczulenia i nie uważam żeby to było coś aż tak strasznego (oczywiście pod warunkiem braku komplikacji). Ja tam mogłam wyciągnąć rękę po wodę, skorzystać z telefonu. Nikomu za nic nie płaciłam, a położne i lekarz byli bardzo ok. Położna sprawdzała co się dzieje co kilka minut, a nie co dwie godziny.
Dużo gorzej wspominam odzyskanie czucia podczas operacji kolana. To był dopiero ból!
Ja też nie miałam wykupionej położnej ani lekarza w tym szpitalu, przyszłam z ulicy a opiekę miałam cudowną. Mogłam tez sama iśc do kibla, wejśc na piłkę czy się napić. Nie potrzebowałam do tego męża - ale miałam to szczęście że nie było tak źle bólowo. To znaczy bolało jak cholera ale dawałam radę.  Ale...i tak cieszyłam się że mąż jest ze mną.
Wiem, że różnie bywa i mam różne obawy, takie same jak miliony kobiet z resztą 😉
Ale powtórzę: właśnie dlatego zmieniałam trzy razy lekarza prowadzącego i szpital. I wybrałam ten, co do którego obawy są najmniejsze. Co poza tym mogę zrobić?
I tak się jakoś Gabryś urodzi i tak 😉
Ważne żeby był zdrowy, mi co raz bardziej zwisa czy będzie po mojej myśli. Jestem przeciwieństwem hipochondryczki, więc chyba przeżyję, co by nie było 🙂


BASZNIA   mleczna i deserowa
12 grudnia 2012 21:08
Heh, rodziłam dwa razy, bez znieczulenia i nie uważam żeby to było coś aż tak strasznego (oczywiście pod warunkiem braku komplikacji). Ja tam mogłam wyciągnąć rękę po wodę, skorzystać z telefonu. Nikomu za nic nie płaciłam, a położne i lekarz byli bardzo ok. Położna sprawdzała co się dzieje co kilka minut, a nie co dwie godziny.

Amen.A jeszcze Julie placi.
Po dwoch porodach-w zyciu nie wzielabym faceta.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
12 grudnia 2012 21:10
To wszystko zależy od kobiety i jej progu bólu. Ja nie wyobrażałam sobie porodu sn- kiedyś miałam pęknięte krocze i teraz, mając za sobą również cc, mogę z całą stanowczością stwierdzić, że ból krocza był zdecydowanie większy niż "ból" blizny po cc.
Julie może trochę dziwnie to ujęłam, spróbuje wyjaśnić- dla mnie poród to sytuacja tak samo intymna jak poczęcie malucha. I myślę tak samo jak Muffinka- jeśli dożyjecie wspólnie starczych dni(oby Wam się udało :kwiatek: ) to jeszcze niejeden raz pewnie będziecie w podobnie intymnej sytuacji. Ale to faktycznie zależy od Ciebie- szczerze mówiąc nie znam Cię i pewnie trochę pochopnie oceniam własną miarą :kwiatek: Bo ja nie wyobrażam sobie być sama w takiej sytuacji, psychicznie po prostu potrzebowałabym wsparcia mojego K. I też życzę, aby wszystko poszło po Twojej myśli, ale dobrze by było, gdybyś psychicznie jednak gdzieś tam w szufladce w głowie miała świadomość, że może wyjść trochę inaczej i miała plan w razie "w".
Co do paniki- nie wiem też, jak reagujesz na ból. Ja na przykład jeśli ból jest dosyć silny to nie potrafię się skupić i logicznie myśleć, cały czas jestem rozdrażniona i skołowana.
Ja miałam ciążę prowadzoną przez ordynatora, za x kasy. Miałam położną w kontakcie z nadzieją na pomoc przy porodzie, miałam przygotowane papiery pod zzo.
Ale...
Położna moja miała wypadek tuż przed rozwiązaniem, dość poważny.
Ordynator poinformowany, że to już- miał problem z dojazdem (i tak, że był wolny to cud- bo takich jak ja masa) (i ostatecznie dojechał na szycie), wody odeszły- trza było decydować czy na stół, czy rodzimy, najzwyczajniej na świecie bałam się podjąć decyzję sama, nie ufałam do końca lekarce na dyżurze. Położna wydawała się ok- przekonała mnie, żeby rodzić (czy słusznie... można by się spierać).
zzo nie dostałam- bo w badaniu krwi w trakcie porodu wyszło mi za mało płytek.

Nie wyobrażam sobie tego porodu bez męża- wchodzenia i schodzenia z łóżka do toalety, pod prysznic, na korytarz po oxy co rusz- bez pomocy trudno mi było z tak dużym brzuchem, dwa to zawroty głowy. Trzymania nad kiblem po masażu 😉 Mierzenia czasu przy skurczach. Później podawania tlenu przy partych, no i pierwszej foty 😀
Okrywania kocykiem po szyciu (cała ekipa poleciała już na następny poród a mną telepało niemiłosiernie).
Mój mąż też nie chciał, ale w końcu się zdecydował widząc mój strach. Miał wiele obaw, ale nie było tak źle- i faktycznie cały czas stał przy mojej głowie- niewiele widział.
Bał się swojej reakcji na lekarza przy porodzie, ale odeszło to na dalszy plan.

Ale w razie powtórki raczej nie będzie już ze mną. Natomiast sama na pewno nie będę rodzić!
Ale on by już nie chciał być?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się