Kącik WEGE :-)
Nerka, ale zapalenie w dzień bez papierosa nie jest przestępstwem.
Słuchanie się lub nie dietetyka to wolny wybór.
Co innego radzić, zachęcać, co innego zakazywać/nakazywać.
Edytka, dziś miałam taki swój banałek:
posmażyć trochę cebuli i czosnku
dosypać pokrojoną marchewkę i pokrojoną cukinię
chwilę podsmażyć
nasypać trochę komosy, wymieszać, niech się troszkę podsmaży
zalać wrzątkiem albo wywarem warzywnym (dziś użyłam kostki bez paskudztwowej 😉)
pogotować, aż warzywa zmiękną a komosa zrobi się przezroczysta
z przypraw: sól, pieprz, listek laurowy, koper włoski, liście curry
do podania: pietruszka albo inne takie
Wyględne umiarkowanie, jak to jednogarnkowiec, ale dobre. I brzuszek się cieszy (przynajmniej mój).
Warzywa można pozamieniać według gustu.
A, u mnie takiego znowu upału nie ma - przy 30 stopniach bym wybrała co innego.
Takie dni bez mięsa działają jak płachta na byka. Ktoś (chyba nawet z tego wątku, ale głowy nie dam) na Volcie ma jakiś dziwny zwyczaj wstawiania puchatych zwierzątek w wątkach, gdzie nikt sobie nie życzy apostolstwa rodem z piaskownicy. Ktoś zapytał o to, gdzie można kupić jagnięcinę. Zaraz ktoś wstawił zdjęcie puchatej owieczki z przesłaniem, że jak można jeść takiego zwierzaka. Miesa jem mało, bo nie lubię, ale takie wpisy powodują u mnie chęć rzucenia w tę osobę kaszanką.
Rul, może zainteresuje Cię inna sałatka 🙂
baby szpinak,
truskawki,
podprażone ziarna słonecznika,
ocet balsamiczny,
olej
o jagnięcinę pytałam się ja, zdj wrzuciła nerechta. Ale jak widzicie mięsa praktycznie nie jem, interesuje mnie wege, do wegaństwa się jeszcze nie przekonałam 😉
Vanilka, szkoda tofu. Kocham, ale z soją nie jest mi po drodze 🙁
Teo podoba mi się ten Twój jednogarnkowiec! Idealny na lunch do pracy. Dziękuję ślicznie.
Laski! W rossmannie kotlety warzywne są w promocji teraz! Kosztują 4.99 zł. 😀
Vanilka, serio uwazasz ze zdrowie obywateli nie lezy w interesie panstwa? Widocznie wielu ludziom na swiecie brakuje tego minimum myslenia, bo nadwaga jest problemem globalnym i jakos interesuje sie tym WHO, jest mnostwo akcji spolecznych probujacych cos zaradzic - no chamskie jak nic 🙂 Tu NIE chodzi o nie jedzenie miesa, a o problem otylosci i mozliwe dzialania. Zupelnie nie rozumiem zarzutow ze to atak na obywateli i jakis przymus - doszukujecie sie jakiejs dziwnej indoktrynacji tam gdzie jej nie ma.
Teo, sek w tym ze nikt nikogo do niczego nie zmusza... I nie widze roznicy miedzy dniem bez papierosa, bez samochodu, bez alkoholu czy miesa - ktos chce to sie dolaczy, ktos nie chce to nie, nie ma w tym zadnego przymusu. I tyle w tym temacie bo juz mi sie nie chce 🤣
Ktos ma jakis fajny i szybki przepis na cos z mlekiem kokosowym?
Vanilka, serio uwazasz ze zdrowie obywateli nie lezy w interesie panstwa?
a leży? gdyby leżało, to papierosy byłyby nielegalne, tak mi się wydaje. na pewno w interesie państwa, leży to, żeby obywatel swoją funkcję spełniał i w społeczeństwie funkcjonował. I żeby fundusze różne publiczne jak najmniej kosztował.
a ja na przykład, mięso lubię. żywe zwierzęta też. może byłabym wegetarianką, gdyby to, że tego kurczaka nie zjem, ocaliłoby go. ale on po prostu trafi na talerz kogoś innego.
edit: a różnica między dniem bez papierosa/samochodu/alkoholu a bez mięsa jest. papieros szkodzi, samochód zależy jak patrzeć, ale w pewnym stopniu szkodzi, chociaż bardzo często jest niezbędny, alkohol szkodzi. mięso nie szkodzi. równie dobrze, można zrobić dzień bez marchewki.
nerechta-korporacje fast foodów wychowują sobie pokolenia otyłych, biznes się kręci, nie po drodze im wielkie akcje pod tytułem jedz zdrowo. Rząd też ma swoje za uszami... Nie będę streszczać całości, polecam dokument o tym na bbc knowledge (możliwe, że jest na yt)
Laski! W rossmannie kotlety warzywne są w promocji teraz! Kosztują 4.99 zł. 😀
Byłam, kupiłam, jeszcze nie jadłam ale mam nadzieję, że będą bardziej udane niż moje kotletowe wymysły. Za to dziś na obiad była
hiszpańska tortilla - pyyyycha. Zrobiłam z gotowanych ziemniaków (jak w przepisie), żeby było szybciej, ale myślę, że z ziemniaków smażonych "od stanu surowego" jest o niebo smaczniejsza.
a ja na przykład, mięso lubię. żywe zwierzęta też. może byłabym wegetarianką, gdyby to, że tego kurczaka nie zjem, ocaliłoby go. ale on po prostu trafi na talerz kogoś innego.
Bez obrazy, ale to już jakaś pokrętna logika. Czyli wszyscy ideologiczni wege są nimi bez sensu? To jeden z głupszych argumentów, niestety bardzo często używany. Ty go nie zjesz, to zje go ktoś inny. Heh. A proszę bardzo, na zdrowie...!
a czy ilość ideologicznych wegetarian jest na tyle duża, żeby obniżyć produkcję mięsa?
To chyba jasne. Mniejszy popyt wpływa zwykle na zmniejszenie podaży. Takie są prawa rynku.
A ja wczoraj zrobiłam nową pastę. Bób już się skończył, więc ugotowałam soczewicę, kaszę jaglaną, posiekałam ugotowaną marchew oraz ogórka małosolnego
zblendowałam, przyprawiłam i jest tak 😜
W weekend planuję powtórkę z naleśników ze szpinakiem Meise.
nie o to mi chodziło. chodziło mi o to, czy jest ich na tyle dużo, że produkcja się jakoś (znacząco) zmniejszy. pytam, bo nie wiem.
Sądzę, że wiele osób, które jakoś podskórnie czują, że coś jest nie halo z tą "produkcją mięsa", ale podejmują decyzji przeważnie z wygody - bardzo często używa takie argumentu, że co to da jak ja nie zjem, przecież te zwierzęta i tak zostaną zabite. Jest to bardzo pokrętne myślenie. Nie sądzisz? 🙂
edyta - podawałaś już gdzieś przepis na pastę z bobu? jeśli nie, to mogę poprosić?
nie sądzę. czemu pokrętne? i hm, jedzenie mięsa jest wygodą?
Może źle się wyraziłam. Zmiana nawyków, podejmowanie decyzji o zmianie w zyciu (jakiejkolwiek) jest niewygodne. Takie wyjście z tzw strefy komfortu człowieka.
A argument, który powołujesz jest dla mnie takim usprawiedliwieniem przed ta niewygodą.
PonPon, podawałam, ale proszę bardzo, proporcje są na oko 😉
gotowałam bób (kupowałam takie woreczki 0,5kg) oraz kasze jaglaną (no nie wiem, tak z 5 łyzek suchej?)
potem łączyłam składniki jeszcze ciepłe, bo łatwiej się rozciapują 🙂 do tego dawałam łyżeczkę pesto bazyliowego, ze dwie łyżeczki oleju
sporo pieprzu.
Wczoraj zamiast bobu soczewica i jeszcze marchew ugotowałam i dodałam tego ogórka, bo był pod ręką, a i nieco cebuli posiekałam.
Generalnie zainspirowały mnie pasty w słoiczkach Primavika. Różności mają.
nie o to mi chodziło. chodziło mi o to, czy jest ich na tyle dużo, że produkcja się jakoś (znacząco) zmniejszy. pytam, bo nie wiem.
Nigdy nie będzie ich na tyle dużo, żeby wpłynąć znacząco na wielkość produkcji.
Ja jestem jedyną nie jedzącą mięsa w domu, często gotuję dla rodziny bezmięsne obiady, a ilość kupowanego mięsa w bilansie tygodniowym nijak się nie zmniejszyła. I co - cały plan w p*zdu, razem z moją ideologią? Nie, bo przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.
Zostałam wegetarianką dla siebie, bo nie chcę brać udziału w czymś, co nie jest zgodne z moją wewnętrzną etyką. I nie mam tu na myśli jedzenia mięsa tylko proces jego produkcji - uważam, że nikt nie powinien czuć się winny (ani obwiniany) z tego powodu, że je mięso, bo to jest ludzka natura i tyle. Tylko jeśli ktoś wybiera jedzenie mięsa, to niech robi to z pełną świadomością, bez odwracania wzroku od oczywistych faktów. Stawianie sprawy w ten sposób madmaddie to lenistwo i mydlenie sobie oczu.
madmaddie, rozejrzyj się po sklepach. O ile łatwiej kupić teraz tofu, mleko sojowe, gotowe danie bez mięsa. Popatrz po restauracjach - bezmięsnych jednak przybywa. W ilu miejscach już nie robią wielkich oczu na kawę z mlekiem roślinnym. U nas te zmiany nie zachodzą bardzo szybko (i nierównomiernie), ale po trochu tak. Czyli konsument wpływa na rynek (bo nie produkuje, nie przygotowuje się tego wszystkiego w próżnię).
Może nie kurczy się od tego produkcja mięsa, ale ciut wolniej przyrasta?
Bo to jednak najczęściej jest wybór albo tofu, albo mięso, rzadziej zagryza się jedno drugim.
Dany kurczak Ciapek jak się urodził, żeby trafić pod nóż, to trafi. Ale pytanie, ile kolejnych to spotka.
To też trochę jak z noszeniem futra. Załóżmy: mam w szafie, dawne, po babci. Zwierzątko już świętej pamięci, więc mu wszystko jedno. Może nawet lepiej, że się jego futro nie marnuje? Ale z drugiej strony... Zakładając takie futro (zakładam, że nie szpetne, skoro chcę je nosić), wysyłam komunikat: futro jest fajne, stylowe, ładne, wygodne, nie mam z nim problemu. A takiego komunikatu wysyłać nie chcę.
moj kuzyn zabil mnie kiedys stwierdzeniem, ze nie zalozy filtra na swoj komin, bo ten jeden filtr i tak nie przyczyni sie do zmniejszenia zanieczyszczen powietrza. A zakladam ze takich ludzi jak on jest tak naprawde kilka tysiecy (jak nie wiecej), i gdyby jednak te filtry zalozyli to jakis minimalny zysk dla srodowiska by byl. I tak samo jest z kazdym produktem czy kazdym dzialaniem (chociazby godzina dla Ziemi) - jakis wplyw jednak jest.
I mysle ze w przypadku miesa nie chodzi o sam fakt jego jedzenia, ani samo zabijanie (no, oprocz uboju rytualnego), bo ludzie mieso jedli jedza i beda jedli, ale o te masowe fabryki, ktore wiemy jak wygladaja, wiemy jak wyglada zycie zwierzat, jak sa traktowane itd i o to przyzwolenie, czyli w ogromie przypadkow po prostu o ta wygode niemyslenia o tym.
I wkurza mnie niesamowicie ze w zasadzie nie ma wyboru, a jesli juz mozna kupic mieso czy jajka od "szczesliwej" swini, krowy czy kury to ceny sa wielokrotnie wieksze - a wiadomo ze 90% ludzi patrzy na cene.
Edyta, uwielbiam bob, musze zrobic ta paste 🙂 Dzieki za przepis 🙂
Pasta jest pyszna, choć teraz już nie robię, bo stwierdziłam, ze lepiej smakowała z takim wczesnym bobem. Teraz jakiś taki suchy jest.
Albo może mi sie tylko wydaje, bo mi się przejadła. 🙂
Ja uwazam, ze jednostki moga zmienic swiat, co juz sie zdarzalo na przestrzeni wiekow i kazdy, absolutnie kazdy z nas jest wazny dla tego procesu, nie wazne o jaka sprawe chodzi. Kwestia jest taka, zeby swoja postawa dawac przyklad i byc mozliwie malo inwazyjnym, a juz napewno nie agresywnym w przedstawianiu swojego swiatopogladu. I to wtedy dziala!
Wtedy ludzie "nawracaja" sie sami z siebie, bo widza nasze ogromne swiatlo w sobie i to ich sklania do myslenia. Mysle, ze najgorsze, co mozemy zrobic, to byc jak tacy Jehowi zaczepiajacy ludzi na kazdym kroku i chodzacy po domach z "dobra nowina". A przeciez ta wyluzowana jest lepsza, bo i powoduje, ze sie nie angazujemy az tak emocjonalnie w rozne sprawy.
może byłabym wegetarianką, gdyby to, że tego kurczaka nie zjem, ocaliłoby go. ale on po prostu trafi na talerz kogoś innego.
Nie wiem skąd ludzie biorą taki argument, mam mnóstwo znajomych, którzy bronią swojego sumienie właśnie w taki sposób.
Zostawmy talerz innego człowieka w spokoju, zajmijmy się swoim, bo najważniejsze to zacząć od siebie.
Zostawmy talerz innego człowieka w spokoju, zajmijmy się swoim, bo najważniejsze to zacząć od siebie.
ot co! zawsze to powtarzam tym osobom w naszej stajni, które nie sprzątają na placu kup po swoim koniu, twierdząc, że inni też nie sprzątają
tzn nie mówię im o talerzu, ale żeby zaczęli od siebie 😁
ale jedzenie mięsa, to nie to samo co nie sprzątanie kup.
tak samo jak dzień bez mięsa nie jest tym samym, co dzień bez papierosa.
w sumie tylko o to mi chodzi.
ja nie mówię, że niejedzenie mięsa jest kompletnie bez sensu, bo taki powód:
Zostałam wegetarianką dla siebie, bo nie chcę brać udziału w czymś, co nie jest zgodne z moją wewnętrzną etyką.
ma jak najbardziej sens.
to co mówi Teodora też ma sens.
z drugiej strony, jest też coraz więcej produktów dostępnych, nie tylko wegetariańskich, które nie były dostępne. rynek się rozwija.
a wegetarianizm jest modny. i fajne to jest. wegetarian więcej.
tylko że, od tego produkcja mięsa w taki (okropny), a nie inny sposób, nie spadnie.