bezpieczeństwo, a jazda konna

Właściwie czy można mówić tutaj o bezpieczeństwie, bo przecież to jeden z najbardziej urazowych sportów.
Ale moje pytanie jest inne.
Jak Wy dbacie o swoje i konia bezpieczeństwo??
Dla mnie jazda bez kasku/toczka jest kompletnym głupstwem i nie wiem dlaczego ludzie jeżdżą bez.Pewnie dlatego, że znają swoje konie.Do czasu.
A co do bezpieczeństwa konia: jak prowadzicie go na jazdy/ z jazdy? Wodze zdjęte czy normalnie?
Bo, np. jeśli koń się spłoszy ze zdjętymi wodzami i wyrwie je z ręki to może się zaplątać, a wtedy o wypadek nie trudno.
po pierwsze kask- ale tylko i wylacznie prawidlowo zapiety-dosc ciekawie omowiono to zagadnienie w ost swiecie koni
na skoki zakladam kamizelke
kon nigdy nie jest zostawiany sam gdy stoi na korytarzu  luzem do czyszczenia lub jest podpiety to samo sie tyczy konia w sprzecie przed i po jezdzie...
wyprowadzam na normalnych wodzach- nie zdejmuje z szyjki- juz sie raz mi sie kon wyrwal na przerzuconych  i zaplatal w wodze rwac je i zaliczajac glebe
ja wodze zawsze mam 'na koniu', bo wole chuchać na zimne niż potem denerwowac się czy koniowi nic nie jest.
kask też zawsze - czy trafi się kuc czy duży koń
co do kamizelki - to posiadam, ale nie używam, bo nie skaczę.W czasach 'lotnych' miałam zawsze  🙂
Ja nie jezdze w kasku [glow=red,2,300]ale prosze nie nasladowac[/glow] , bo chyba bym zwariowala, gdybym caly dzien w kasku chodzic musiala, poza tym jest wiele innych mozliwosci zrobienia sobie krzywdy przy upadku - niekoniecznie przez uraz glowy.
Wodze sciagam prowadzac, zakladajac tranzelke nie przerzucam najpierw wodzy przez szyje - mam zle wspomnienia 😉 Koni nie zostawiam samych luzem, no i zazwyczaj nigdy nie stoja calkiem same, gdy sa przywiazane na korytarzu.
Przede wszystkim na początek przeżegnać się i "pod Twoją obronę" przed terenami  😉
Z tym akurat nie żartuję, może nie zawsze, ale w przypadkach większego ryzyka
Kask, bez kamizelki, droga jest.
Natomiast pierwszy raz spotykam się z teorią prowadzenia z wodzami na szyi. Zawsze od pierwszego razu wpajano mi, że wodze zawsze z szyi, chyba, że mamy wytok.  🤔
Elbus ja się z różnymi teoriami spotykałam - dla mnie wodze 'na koniu' są bezpieczniejsze
Anka widzisz - piszesz, żeby nie naśladować, ale to nie da raczej skutku.
W USA, a konkretnie w stanie Floryda zakazano jazd bez kasku z powodu upadku i śmierci 12 - letniej dziewczynki.
No, a właściwie dlaczego jeździcie bez kasków??
Proszę o szczere odpowiedzi - nawet jeśli brzmią 'dla lansu', 'w kasku brzydko wyglądam'
No, a właściwie dlaczego jeździcie bez kasków??
Proszę o szczere odpowiedzi - nawet jeśli brzmią 'dla lansu', 'w kasku brzydko wyglądam'


Bo ja jezdze od rana do wieczora i to po pewnym czasie staje sie udreka, zwlaszcza w lato. Sprobuj 10 koni dziennie w kasku pojezdzic, to na prawde beznadziejna sprawa jest. A co co smiertelnych wypadkow, to znam wiele takich, ktore nie byly spowodowane urazami glowy, a ich ofiary mialy kask. Tego nie da sie, niestety, uogolnic kask nie jest ochrona na wszystko.
Generalnie zazwyczaj jeżdżę w kasku, na skoki obowiązkowo. Czasem po prostu nie chce mi się go zakładać, bo bez zwyczajnie mi wygodniej. Szczególnie w upały. Głowa się mniej poci i w ogóle. Poza tym jak jeżdżę czasem parę koni dziennie to kask męczący jest.

Jeśli chodzi o wodze, to zawsze na szyi. I dzisiaj zresztą przekonałam się że dobrze. Bo wychodząc ze stajni mój chwilowy autystyczny podopieczny przestraszył się galopującego na padoku obok kucyka i wyrwał mi się.  Gdyby wodze były zdjęte z szyi, to mogło się to skończyć mniej dobrze niż się skończyło.


[quote]Bo ja jezdze od rana do wieczora i to po pewnym czasie staje sie udreka[/quote]

- bo z kaskiem jest jak z pasami w samochodzie - może ci się akurat uda...
[quote]Bo ja jezdze od rana do wieczora i to po pewnym czasie staje sie udreka

- bo z kaskiem jest jak z pasami w samochodzie - może ci się akurat uda...
[/quote]

Ja bym tak nie demonizowała.

Kask kaskiem i bezpieczeństwo bezpieczeństwem, ale bez przesadyzmu
Jeśli chodzi o mnie na przykład, to kask zakładam ZAWSZE do skoków, ZAWSZE w teren i ZAWSZE kiedy jeżdżę na innych koniach niż te dwa co mam w domu 😉 I nie wyobrażam sobie żeby miało byc inaczej.
Na takie zwykłe tuptanie, tudzież żeby zabrzemiec bardziej profesjonalnie- trening ujeżdżeniowy na moich koniach kasku nie zakładam, ale tylko i wyłącznie dlatego, że właśnie te konie są z gatunku tych "bezpieczniejszych", czyli nie ponoszą, nie brykają, a jak już czegoś się wystraszą to co najwyżej zrobią jakiś mały "skok w bok" nie powodujący zagrożenia upadku.
Jeśli natomiast chodzi o inne kwestie, no to wodzy również z szyi nie zciągam i nie zostawiam konia luzem w siodle, ogłowiu z wodzami itd. ale to myślę jest oczywiste 😉
Blondyna - dobre porównanie.
Ja zawsze zakładam kask i zawsze zapinam pasy. właśnie dlatego, ze raz się udało...
Co do wodzy, to wydaje mi się, ze to zależy od konia. Mój jeden jest z rodzaju odsadzająco się-wspinających jak się czegoś przestraszy, więc wolę mieć wodze zdjęte z szyj, bo w razie czego jak się szarpnie to mam zapas wodzy, żeby go przytrzymać.
Livia   ...z innego świata
14 grudnia 2008 21:26
Ja na ujeżdżalni jeżdżę bez kasku - teraz. Kiedy układałam młodego, kask miałam obowiązkowo, poza tym zawsze zakładam go w teren.
Wodze też zostawiam na szyi, młody to wypłosz więc lepiej jak je ma nie dyndające przy nogach...
=> prowadzę wodzę zdejmując z szyi... lub jedną wodze zdejmując z szyi i prowadząc na jednej, ale ja mam wodze rozczepione - westowe

=> w teren jeżdzę zawsze w kasku, na placu i w hali raczej w czapce, chyba że mam gorszy dzień i słabo sie czuję to zakładam kask,
nie wiem dlaczego nie jeżdze na placu w kasku itd.
latem mi gorąco, zima wolę czapkę bo zimno...

konia mam arcyspokojnego na placu i hali - w terenie róznie, ale porównując do innych koni też spokojny
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
14 grudnia 2008 22:00
yhmm.. ja jezdze w sumie pol na pol - na powietrzu najczesciej bez kasku a w hali zazwyczaj z kaskiem(bo takie przepisy). To wszystko jednak zalezy od tego co robie kiedy robie itp.
Wodze...? w 95% na szyji konia choc czasem zdarza sie je zdjąć np. gdy w ręku mam derkę i trudno mi sie zabrac. natomiast zawsze zwracam uwage, zeby kon nie stal sam. Jesli jest osiodlany zawsze trzymam wodze, jesli jest w kantarze przywiązuje, wprowadzam do boksu lub idzie razem ze mną. jesli jest przywiazana, nie zostawiam jej samej nawet jesli zna dobrze miejsce, w ktorym stoi. ogolnie jesli jestesmy poza boksem nie spuszczam jej z oka, a jesli juz naprawde musze sie oddalic, gadam do niej, zeby mnie slyszala.
no i ogolnie oczy dookola glowy. wszelkie ryzyko i nowe sytuacje wprowadzamy pod moim nadzorem.
ushia   It's a kind o'magic
14 grudnia 2008 22:07
Znam jeden dobry powod jezdzenia bez kasku:
ujezdzenie - a jak sie przyzwyczaisz ze zawsze w hełmofonie to gdy wsiadasz bez dodatkowo sie stresujesz
Bezpieczeństwo ... hmmm.
Bez kasku - zarówno teren jak i ujeżdżalnia( ale tylko na swoich łosiach ). Dlaczego ? Lubię wiatr we włosach  😜
A serio - latem mi za gorąco , zimą za zimno. Ale nakrycie głowy zawsze mam. 😎
Kamizelki - nie mam i nie chcę mieć.
Konie określam jako bezpieczne - duży co najwyżej odskoczy w bok , mały - jest gorszy , bo z początku naszej znajomości potrafił mnie zataszczyć stępem pod sama stajnię. Ale wstyd! 😁
W terenie zawsze mam komórkę , sama wyjeżdżam tylko na znajome koniom ścieżki i w stajni zawsze wiedzą , mniej więcej na ile i gdzie pojechałam ( przyzwyczajenie z wycieczek górskich).
Wodze mam westowe - rozłączone. Ale tu prowadzenie uzależniam od kiełzna. Na haku - wiążę i zaczepiam o rożek , na side-pullu prowadzę za obie w ręce.
Osiodłanego konia , nigdy nie zostawiam samego. Nie osiodłanego - małego , mogę zostawić przywiązanego i iść na kawę ( oczywiście żartuję  😀iabeł🙂 , co najwyżej przegryzie uwiąz lub rozwiąże supeł i pójdzie do boksu żreć. Dużego nie wiążę ( skłonność do odsadzania się w momencie przestrachu ) nauczony jest stać grzecznie , nawet jak na moment się oddalę i też gadam do niego.
ja zawsze, obowiązkowo kask. teraz jestem w trakcie kupna kamizelki na skoki.

jak to jest z tymi wodzami przy prowadzeniu, niektórzy mówią ze trzeba trzymać za obie a niektórzy, że tylko za lewą  🤔 hmm ja sama nie wiem w końcu jak trzymam wodze przy prowadzeniu..jakos tak odruchowo łapie i już :P
ushia   It's a kind o'magic
14 grudnia 2008 23:05
ja z frakcji ze jezeli na szyi to za obie, rozdzielone palcem

jezeli sciagniete to prawa jak wyzej, lewa trzyma koncówkę pojedynczo (znaczy sie tak, zeby w razie czego kon nie wyrwal podwojnie trzymanej koncowki z dloni)
nesta   by w przyszłość bezczelnie patrzeć...
15 grudnia 2008 01:04
po wypadku kiedy kask uratował mi życie staram się raczej wsiadać w kasku, prowadząc konia zostawiam wodze na szyji, staram się chodzić do koni w odpowiednich butach, raczej unikam skoków na nieodpowiednym podłożu, staram się zachowywać zasady bezpieczeństwa na ujezdzalni i w terenie.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
15 grudnia 2008 06:48
Ja niestety tez w kasku nie jeżdżę. Na swoim ogrze oczywiście. Na drugim, zawsze zakładam kask.
Na skoki zawsze mam kask na głowie
Nie chodzę do stajni w klapkach, bo widziałam jak kiedyś koń zdjął koleżance paznokieć z palca :/ Zawsze mam odopowiednie obuwie.
Nie jeżdżę już w kamizelce (kiedyś skakałam i jeździłam na zawody w kamizelce ochronnej).
jezdżę w zapiętej bluzie/kurtce, staram się, żeby nie były to ubrania za długie, które mogłyby się zahaczyć.
Żadnej biżuterii.
Zawsze rękawiczki - ode wejścia do stajni aż do wyjazdu do domu.

A koń? Nie jeźdżę po nieodpowiednim podłożu, jeśli jest ślisko/grząsko, to zapewniam max bezpieczenstwa. Np. tylko kłusuję, albo godzinę stepuję.
Zawsze jest odpowiednio ubrany - ochraniacze, dobrze położony czaprak, wyczyszczony.
-Jazda zawsze w kasku. Zdejmuję tylko do zdjęć, bo w kasku...brzydko wyglądam. :-)

-Prowadzam konia również z wodzami na szyi

- Kiedy jadę w teren i podejrzewam, że mogę glebnąć, wodze zapinam wokół skórzanego "trzymadełka" przy siodle. Dzięki temu jeśli koń wróci beze mnie dzikim galopem do stajni, to wodze nie przemajtną mu się przez szyję i nie zaplącze się o nie. Dobry patent !! :-)

-W terenie bywały takie momenty kiedy wolałam zsiąść i przeprowadzić konia, niż ryzykować z siodła ( z ziemi koń ma do mnie większe zaufanie). Mam przy sobie komórkę i z reguły coś jaskrawego na sobie, żeby mnie łatwiej nieprzytomną w lesie znaleźli. (oby nie trzeba było)

- "W imię Ojca i Syna" przed wyjazdem w teren jest prawie zawsze. ;-) Przed wysokimi przeszkodami też. ;-)

- Staram się "nie przeginać" podczas jazdy konnej i nie przekraczać zbytnio swoich możliwości. Pamiętam że mam dziecko na wychowaniu !!!  To jednak sport wysoce urazowy i nie chciałabym. by moje dziecko się w tym paprało.
Kamizelkę wkładam na crossówki. Kask wkładam na jazdy skokowe i do lasu. Na jazdy ujeżdżeniowe niestety nie . Ostatnio przyłapałam się, że na cudzego i nieznanego mi  konia wlazłam bez kasku na głowie  😤. 
Konia ubieram w ochraniacze na 4 nogi w tym długie tyły ( w krótkich zadrapał mi się jesienią na nodze i jakoś od tego momentu zachowuję się dość asekuracyjnie w tym temacie), kaloszki zakładam tylko na jazdy na których koń sobie poskakacze ( na płaskie mój koń wg mnie nie potrzebuje), popręg z fartuchem  ( zakupiony od forumowej Leny  :kwiatek🙂 również  na jazdy skokowe.
Nie będę powtarzać tego, co już przedmówczynie napisały. Dodam tylko, że przy ubieraniu/zdejmowaniu kurtek, derek itp. zawsze zbieram porządnie wodze do jednej ręki ( taki mały uraz z dawnych czasów ).
Koń skaczący w hacelach zawsze w popręgu z fartuchem, na wszystkie jazdy, nawet stępokłus, ma ubierane ochraniacze na 4 i kaloszki. Na padok zawsze prowadzę na kantarze i uwiązie, mimo, że jest blisko. Żadnego prowadzania za sam kantar, sznurkiem za szyję itp. A na tor na trawkę ZAWSZE z lonżą.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
15 grudnia 2008 09:17
Oczywiście mój koń też "używa" fartucha na skokach.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 grudnia 2008 09:31
Konie są nieprzewidywanle i już. Ja wolę założyć kask o jeden raz za dużo niż o jeden za  mało.

Zawsze jeżdżę w kasku - co prawda nie trenuję 10 koni dziennie anie też nie jestem zawodowym ujeżdżaczem - ale jakbym to robiła to raczej bym zakupiła sobie mega super wentylowany kask niż narażała swój łeb na rezultaty  dzikich harców młodziaków.
kask mam, ale niestety często zostawiam w samochodzie 🙁
obiecuję sobie jeździć w kasku w tereny i niestety często zapominam. Teraz bardziej przez zimno. Na pewno nie z powodu wyglądu bo i kask można dobrać twarzowy 🙂
na placu/hali do tej pory jeździłam bez kasku ale chyba muszę zacząć. Ostatnio zaliczyłam glebę z ujeżdżanej przeze mnie kobyły i guz na głowie krzyczy na mnie więc... pora wyjąć kask z bagażnika 🙂
jezdze od 10 lat, na poczatku zawsze mialam kask bo w stadninach nie puszczali bez, ale odkad mam swoje konie (od3 lat) kask zalozylam tylko pare razy kiedy ukladalam mlodego narwanca.Jeszcze zyje, rzadko spadam z konia moze dlatego i zdaje sobie sprawe ze powinno sie jezdzic w kasku, ale mnie nikt do tego nie przekona, nie cierpie miec takich rzeczy na głowie.
Ja w kasku jeżdżę od... 3-4 miesięcy (a konno jeżdżę 9 lat). Tzn, na początku oczywiście w toczku, potem zaczełam jeździć na prywatnych koniach i skonczyla sie przygoda z kaskiem. Potem kupiłam Libellę i przez 2-3miesiące jeździłam w kasku a potem przez 3 lata nie. A teraz zmądrzałam, pare razy modlilam sie zeby nie przydzwonic głową w ogrodzenie i od wakacji jeżdże w kasku. Czasem wsiadam na 3 konie dziennie i na wszystkich trzech w kasku. Owszem, czasami zapominam (jeszcze nie mam wyrobionego nawyku...), zdarza sie, ze nie chce mi sie isc po kask itp. Ale mimo wszystko sie staram. Bo NIC mnie to nie kosztuje a moze uratować głowę. I jesli moge coś zrobic zeby sie w razie czego ochronic to to robie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 grudnia 2008 14:41
ku przestrodze (z eurodressage)


Ingrid Wahler, wife of the famous German stallion owner Burkhard Wahler of Klosterhof Medingen, has been severaly injured falling of Hanoverian Stallion of the Year De Niro while hacking. The 15-year old stallion returned from the woods without his rider. She was found after a lot of searching in the local forest and immediately transported to the hospital. She has been in a coma for three weeks now and is in stable but critical condition. Wahler, who had not worn a riding helmet, sustained an open skull fracture.



wiadomo że nasz łeb = nasza sprawa. Tylko po co kuić licho?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się