if, To wcale nie jest tak, że ile koni tyle sposobów.
Sposób ogólnie rzecz biorąc jest jeden: przyzwyczaić.
Konie nie lubią nowości, są strasznymi rutyniarzami. Więc trzeba zrobić tak, żeby to co jest nowe, stało się normalne.
Powtarzać 10 razy, a jak trzeba to i 100 😉
Poza tym, jak już się postanowiliśmy zbliżyć do jakiegoś koniożerczego potwora to sposoby są dwa.
1. Dać koniowi do wyboru dwie opcje: Albo do przodu, albo do tyłu. Żadnej innej. Może chwilę postać i pomyśleć, ale jeśli mowa o jakimkolwiek ruchu, to tylko do przodu, lub do tyłu.
Tą opcję wybieram najczęściej w terenie, np. w sytuacji w której koń nie chce przejść przez jakiś rów, lub wejść do wody.
Jeśli się zatrzymuje - ok, nie ma probelmu, chwilkę stoimy. Próbuje się odwrócić bokiem - nie ma mowy! Nos skierowany na cel. Prosimy o krok do przodu, jeśli nie działa, prosimy mocniej... Może bacik, może nie, zależy od konia, ale najważniejsze: spokój i tylko przód albo tył. Jeśli koń się cofa - ok, nie ma problemu, cofnijmy się nawet dziesięć kroków, ale prosto! Nos na cel. I znowu do przodu. Jak trzeba to znowu do tyłu i znowu do przodu.
Mi się zawsze sprawdza, nie spędziłam nad tym nigdy więcej niż 10 minut.
Jedyny warunek - nie mamy z tyłu za sobą przepaści 😉
2. Zbliżanie się kołami. Z reguły sprawdza się najlepiej w przypadku ujeżdżalni, czy hali. Np. gdy w narożniku hali pojawia się nowość w postaci betoniarki, a koń uważa, że to śmiertelne niebezpieczeństwo.
Zrobiłam jakiś czas temu nawet stosowny rysunek, może się komuś przyda:

Należy obrać chód - niech to będzie kłus, kierunek - powiedzmy, że tak jak na rysunku w prawo i poruszać się kłusem po kole (15-20 metrowym) w prawo, w równym rytmie i tempie.
Najpierw koło należy sobie umiejscowić w takiej odległości od potwora, jaką koń akcetuje bez zmiany chodu, kierunku, rytmu i tempa.
Można ustawić konia w trochę wyraźniejszym zgięciu w prawo niż normalnie. W tym przypadku nie pozwalamy się ustawić przodem, koń ma być zgięty do środka koła, a potwora mijamy bokiem.
Zaczynamy dyskretnie przemieszczać się z naszym kołem w kierunku potwora, ze szczególną uwagą dbając o zgięcie w prawo w punkcie najbliższym do potwora. Przybliżamy się co raz bardziej w mairę gdy koń akceptuje powyższe postanowienia. Jeśli udaje się utrzymać zgięcie, rytm i tempo kłusa, można trochę się zbliżyć.
Jeśli koń zaczyna przyspieszać przy potworze, lub odwrotnie się odginać, oddalamy się spowrotem do miejsca które akceptuje. Nie zmieniamy kierunku, dopóki nie uda nam się osiągnąć zadowalającego zbliżenia.
Powtarzamy w obie strony.
To są moje dwa sposoby. Nigdy mnie nie zawiodły, więc nie było potrzeby stosowania innych sposobów, które zapewne istnieją.
Oczywiście jest opcja stosowania ich z koniem w ręku, nie z siodła.