Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

Stajnie zmieniałam wiele razy, ale z moim obecnym koniem, którego mam od dwóch lat w sumie 4 razy.

1. Stajnia, w której stałam już z innymi końmi - bez luksusów, bez hali, ale za to w centrum! miasta, z dobrym karmieniem, dużą ilością terenu do jazdy, fajnymi ludźmi itd. Niestety brak hali przeważył, koń młody, biegać chciał, a wszędzie twardo - koń stał tam z miesiąc może dwa

2. Stajnia "super-piękna". Na początku wszystko cudownie - właściciele  zgodzili się wypuszczać mojego konia (wtedy jeszcze ogiera) sami i osobno, "ścielić tyle ile będzie trzeba" itd. Praktyka była inna.. porcje siana głodowe (np 8 kostek siana na 20 koni na jedno karmienie, siano 2x dziennie). Wiecznie ubzdryngolony stajenny, który nauczył mojego konia gryźć i nie docierały żadne argumenty, a właściciele bezradnie rozkładali ręce, "Bo kogo oni znajdą". Koń był chudy jak szczapa mimo, ze ładowałam narawde ciężkie pieniądze w dodatkowe pasze i suplementy - usłyszałam, że trzeba mu dać więcej owsa to przytyje. Do tego syf w boksach, ścielenie garstki słomy po południu jak przyjeżdżają włąściciele koni. To, że pensjonariusze rozładowują siano i słomę jak przyjedzie transport to norma... można by wyliczać... do tego dojazd koszmarny, dziurawa droga, pola zawiane zimą śniegiem i konieczność podróży przez całe miasto żeby w końcy wyjechać na wiejską drogę...

Wytrzymałam pół roku, lecz już po 4 mies zaczęłam szukać miejsca, znalazłam je w stajni, w której wcześniej trzymałam konia, ale o tym za chwile.

Do plusów powyższej mogę zaliczyć: ładny wygląd stajni (jak ktoś chciał znajomych w weekend przywieźć i się polansować w sam raz), dobrą infrastrukturę: hala, myjka, szatnie... dobre i fajne towarzystwo... i na tym raczej zakonczę..

3. Stajnia, w której wcześniej trzymałam konia-emeryta, a teraz chciałam postawić świeżo zajeżdżonego niespełna 4rolatka, który potrzebuje biegać, biegać i jeszcze raz biegać...

Do stajni trafiłam latem. Odległość w km podobna jak w stajni nr 2, z tym, że dojazd szybką trasą wylotową i po mojej stronie miasta - 5 skrzyżowań i jestem na trasie. Okazało się, że stajenni mają tam wyższy status od właścicieli, którzy boją! się im coś "kazać". Zatem: kamienie w podłożu, które wyłaziły stadami - wybierali pensjonariusze. Z resztą "szefowanie" stajennych i ich lekkość bytu często dawały o sobie znać. Np zakładanie kaloszków, które nakazał wet "nie należało do ich kompetencji" (mimo, że należało, i były fochy, ze co ci właściciele wymyślają), podobnie do kompetencji stajennych nie należało zamiatanie drogi, a jak na korytarzy w stajni był syf - siano, słoma itp- i ktoś właśnie czyścił zasierścionego konia, to stajenni nie mogli zmieść wszyskeigo... o nie, jak się wracało z jazdy miało się pod boksem idealnie podmiecioną kupkę sierści...

Zrobiła się wiosna, potem lato. W międzyczasie podwyższono opłatę za pensjonat.

Była to stajnia, w której większość ludzi to laicy "co mają konia", więc podłoże do jazdy, które było istnym betonem im nie przeszkadzało, bo świadomość jak ono wpływa na zdrowie konia i komfort jazdy zerowa... A jak był już ktoś z pojęciem, to z reguły siedział cicho... byłam zatem jedynym pensjonariuszem, który chciał żeby było inaczej.

Obietnic było co nie miara, w większości bez pokrycia, a że chciałam jeździć, a nie patrzeć jak koń ładnie wygląda w boksie i na wybiegu - marudziłam. Raz wprost od właścicielki usłyszałam, że jak mi się nie podoba to mogę zmienić stajnię. Z miesiąc później nie wytrzymałam - zmieniłam. Ostatecznym powodem, który przeważył, był fakt, że zaczął się remont drogi, dojazdy stały się uciążliwe, a załoga stajni była wiecznie "jakaś nieteges", kilka osób, z których żadna nie wie co ma robić, albo robi łaskę nie z tej ziemi, że zrobi coś co należy do jej obowiązków.

Wytrzymałam rok przepychanek ze stajennymi, którzy wiecznie siali ploty, intrygi, a ich głównym zajęciem było "jak robić żeby się nie narobić". Rok z właścicielem traktującym pensjonariusza nie jak klienta, który płaci i oczekuje, tylko jak zło konieczne tudzież ułomne dziecko, bo on przecież wie jak jest lepiej (mimo to, że jest komplentym laikiem).

4. Powrót do stajni numer 1. Mam blisko, nikt nie robi wielkiego halo jak koniowi trzeba założyć ochraniacze. W boksach sprzątane codziennie albo co 2gi-3ci dzień, koń codziennie na wybiegu. Jedyny minus - brak hali, ale stwierdziłam, że lepiej się przemęczyć te de facto 3 miesiące zimy niż znowu za własne pieniądze się denerwować... Jak na razie stoimy od czerwca i jest nam dobrze. Ponadto oszczędzam na dojazdach tyle, że mogłabym równie dobrze utrzymać za to drugiego konia...
ale są stajnie, które np. nie przyjmują skoczków - bo są ujeżdzeniowe i nie chcą przeszkód na placy, są takie, które nie przyjmą rekreantów, są tylko mega-sportowe itd. itp.
no i wiadomo - są "pensjonariusze" za którymi idzie "opinia" (np. mają problemy z płatnościami)



Dodofon, ale to, o czym piszesz, wynika z warunków danej stajni. Bo np. trenują ujeżdżenie, nie ma oddzielnego miejsca dla skoczków, a nie chcą sprzątać przeszkód. Warunki zdrowotne – np. koń łykawy i właściciel uważa, że to zaraźliwe – czyli kieruje się jakimiś racjonalnymi, przynajmniej z jego punktu widzenia, przesłankami.  Ale renoma? Bo ziemniak czy inny przynosi wstyd stajni? Takie pensjonaty widziałaś? Że jakiś koń przynosi wstyd stajni? I w dodatku z postu justys wynika, że nie był to wypddek odosobniony, a normalna praktyka. 
masz rację - profil stajni czy wada konia czy też to że jest ogierem, lub znany pensjonariusz z "niepłacenia" - to wg. mnie przyczyna obiektywna nie -przyjęcia do stajni
ale "widzimisię" i rasa konia - już nie
lostak   raagaguję tylko na Domi
10 listopada 2011 14:23
do naszej stajni nie przyjmiemy skoczkow, westowcow i rekreacji, ktora tylko chce sobie pojezdzic konno, bo stajnia jest stricte ujezdzeniowo-treningowa . do naszej stajni nie przyjmiemy ludzi za ktorymi ciagnie sie zla historia platnosci i wspolzycia z innymi, nieprzestrzegania zasad etc., bo za fajna mamy ekipe, zeby to psuc.  do naszej stajni przyjmiemy (no teraz nie przyjmiemy bo nie ma miejsc) kazdego konia bez wzgledu na rase, masc i plec i stan zaawansowania, pod warunkiem, ze para bedzie sie chciala ksztalcic ujezdzeniowo.  nie wiem czy sa to przyczyny obiektywne, ale mysle ze wiekszosc stajni ma okreslone zasady przyjmowania nowych osob dostosowane do profilu i doswiadczen zdobytych przez lata.
Rozumiem dlaczego stajnia ujeżdżeniowa nie przyjmuje skoczków.
nie rozumiem natomiast dlaczego nie przyjmuje kogoś kto sobie chce pojeździć rekreacyjnie na swoim koniu  🤔
Czy mogę prosić o wyjaśnienie ?
też mnie to zaciekawiło?
Mnie się wydaje, że być może dlatego, że taki ktoś kto traktuje konia i jazdę na nim tylko i wyłącznie jako miłą formę spędzania wolnego czasu może nie wykazać zrozumienia, że w sobotę i niedzielę NIE MOŻE WEJŚĆ NA HALĘ tudzież ujeżdżalnie w takim terminie jak by chciał, bo np odbywają się konsultacje z trenerem X i od rana do wieczora jest zajęta... Westowcy mogą natomiast niszczyć podłoże (czy mi się wydaje?)
westowcy niszcza podloze nie bardziej od ujezdzeniowcow... poza tym nie kazdy jezdzi reining

kazda stajnia ma swoje zasady i powinno sie to uszanowac
Gillian   four letter word
10 listopada 2011 17:23
fabapi, ale po co Ci wyjaśnienie? jest jedno oczywiste - bo właściciel ma takie widzimisię. I równie dobrze może przyjmować tylko ludzi ubierających konie na różowo i nic nikomu do tego 🙂
Natomiast westernowy trenig (przynajmniej reining) potrzebuje innego podłoża. O wyraźnie innych właściwościach. No a np do traila potrzeba drągów, mostka itd...
Myślę, że taka specjalizacja stajni (czyli np tylko ujeżdzenie) ma sens ale dopiero na wysokim poziomie. Jak ktos sobie tupta małe czworoboki albo startuje np małych skokach to jakaś super specjalizacja mu nie jest niezbędna. Ale może ułatwiać życie!
Stajnie zmieniałam wiele razy, ale z moim obecnym koniem, którego mam od dwóch lat w sumie 4 razy.

1. Stajnia, w której stałam już z innymi końmi - bez luksusów, bez hali, ale za to w centrum! miasta, z dobrym karmieniem, dużą ilością terenu do jazdy, fajnymi ludźmi itd. Niestety brak hali przeważył, koń młody, biegać chciał, a wszędzie twardo - koń stał tam z miesiąc może dwa

2. Stajnia "super-piękna". Na początku wszystko cudownie - właściciele  zgodzili się wypuszczać mojego konia (wtedy jeszcze ogiera) sami i osobno, "ścielić tyle ile będzie trzeba" itd. Praktyka była inna.. porcje siana głodowe (np 8 kostek siana na 20 koni na jedno karmienie, siano 2x dziennie). Wiecznie ubzdryngolony stajenny, który nauczył mojego konia gryźć i nie docierały żadne argumenty, a właściciele bezradnie rozkładali ręce, "Bo kogo oni znajdą". Koń był chudy jak szczapa mimo, ze ładowałam narawde ciężkie pieniądze w dodatkowe pasze i suplementy - usłyszałam, że trzeba mu dać więcej owsa to przytyje. Do tego syf w boksach, ścielenie garstki słomy po południu jak przyjeżdżają włąściciele koni. To, że pensjonariusze rozładowują siano i słomę jak przyjedzie transport to norma... można by wyliczać... do tego dojazd koszmarny, dziurawa droga, pola zawiane zimą śniegiem i konieczność podróży przez całe miasto żeby w końcy wyjechać na wiejską drogę...

Wytrzymałam pół roku, lecz już po 4 mies zaczęłam szukać miejsca, znalazłam je w stajni, w której wcześniej trzymałam konia, ale o tym za chwile.

Do plusów powyższej mogę zaliczyć: ładny wygląd stajni (jak ktoś chciał znajomych w weekend przywieźć i się polansować w sam raz), dobrą infrastrukturę: hala, myjka, szatnie... dobre i fajne towarzystwo... i na tym raczej zakonczę..

3. Stajnia, w której wcześniej trzymałam konia-emeryta, a teraz chciałam postawić świeżo zajeżdżonego niespełna 4rolatka, który potrzebuje biegać, biegać i jeszcze raz biegać...

Do stajni trafiłam latem. Odległość w km podobna jak w stajni nr 2, z tym, że dojazd szybką trasą wylotową i po mojej stronie miasta - 5 skrzyżowań i jestem na trasie. Okazało się, że stajenni mają tam wyższy status od właścicieli, którzy boją! się im coś "kazać". Zatem: kamienie w podłożu, które wyłaziły stadami - wybierali pensjonariusze. Z resztą "szefowanie" stajennych i ich lekkość bytu często dawały o sobie znać. Np zakładanie kaloszków, które nakazał wet "nie należało do ich kompetencji" (mimo, że należało, i były fochy, ze co ci właściciele wymyślają), podobnie do kompetencji stajennych nie należało zamiatanie drogi, a jak na korytarzy w stajni był syf - siano, słoma itp- i ktoś właśnie czyścił zasierścionego konia, to stajenni nie mogli zmieść wszyskeigo... o nie, jak się wracało z jazdy miało się pod boksem idealnie podmiecioną kupkę sierści...

Zrobiła się wiosna, potem lato. W międzyczasie podwyższono opłatę za pensjonat.

Była to stajnia, w której większość ludzi to laicy "co mają konia", więc podłoże do jazdy, które było istnym betonem im nie przeszkadzało, bo świadomość jak ono wpływa na zdrowie konia i komfort jazdy zerowa... A jak był już ktoś z pojęciem, to z reguły siedział cicho... byłam zatem jedynym pensjonariuszem, który chciał żeby było inaczej.

Obietnic było co nie miara, w większości bez pokrycia, a że chciałam jeździć, a nie patrzeć jak koń ładnie wygląda w boksie i na wybiegu - marudziłam. Raz wprost od właścicielki usłyszałam, że jak mi się nie podoba to mogę zmienić stajnię. Z miesiąc później nie wytrzymałam - zmieniłam. Ostatecznym powodem, który przeważył, był fakt, że zaczął się remont drogi, dojazdy stały się uciążliwe, a załoga stajni była wiecznie "jakaś nieteges", kilka osób, z których żadna nie wie co ma robić, albo robi łaskę nie z tej ziemi, że zrobi coś co należy do jej obowiązków.

Wytrzymałam rok przepychanek ze stajennymi, którzy wiecznie siali ploty, intrygi, a ich głównym zajęciem było "jak robić żeby się nie narobić". Rok z właścicielem traktującym pensjonariusza nie jak klienta, który płaci i oczekuje, tylko jak zło konieczne tudzież ułomne dziecko, bo on przecież wie jak jest lepiej (mimo to, że jest komplentym laikiem).

4. Powrót do stajni numer 1. Mam blisko, nikt nie robi wielkiego halo jak koniowi trzeba założyć ochraniacze. W boksach sprzątane codziennie albo co 2gi-3ci dzień, koń codziennie na wybiegu. Jedyny minus - brak hali, ale stwierdziłam, że lepiej się przemęczyć te de facto 3 miesiące zimy niż znowu za własne pieniądze się denerwować... Jak na razie stoimy od czerwca i jest nam dobrze. Ponadto oszczędzam na dojazdach tyle, że mogłabym równie dobrze utrzymać za to drugiego konia...


Gajowa wiem co to za stajnia pierwsza, lecz dwóch ostatnich się nie domyślam. Czy mogłabyś mi uchylić rąbka tajemnicy i napisać co to za stajnie. Chcę wiedzieć jakiś stajni powinnam w przyszłości unikać. 😉 Oczywiście na PW.
masz PW 🙂 tzn za chwilkę wyślę 🙂
lostak   raagaguję tylko na Domi
11 listopada 2011 07:03
Rozumiem dlaczego stajnia ujeżdżeniowa nie przyjmuje skoczków.
nie rozumiem natomiast dlaczego nie przyjmuje kogoś kto sobie chce pojeździć rekreacyjnie na swoim koniu   🤔
Czy mogę prosić o wyjaśnienie ?


bardzo prosze.  tak jak napisalam profil osrodka jest bardzo bardzo konkretny - osrodek treningowo szkoleniowy. jak ktos prowadzi szkole jezyka angielskiego to chce zeby w tej szkole byli ludzie, ktorzy nie przyszli sobie posiedziec, nawet jesli sa to bardzo fajni ludzie, tylko byli ci ktorzy chca sie uczyc angielskiego🙂 pratycznie co 4 tygodnie sa konsultacje z zagranicznym trenerem, na codzien ksztalcimy siebie i konie w kierunku ujezdzenia, lacza nas wspolne zainteresowania, mniej zaawansowani korzystaja z wiedzy i doswiadczenia 5 osob ktore na codzien ich prowadza, codziennie na hali odbywa sie kilkanascie treningow, czasem zabawnie to wyglada, jak stoja 4 osoby i prowadza jazde wokol siebie, a pomiedzy nimi ktos inny jezdzi.  codziennie jest praca ujezdzeniowa.  uczymy sie wszyscy na wzajem obserwujac siebie i prace z konmi, pomagamy sobie, rozwiazujemy problemy, jezdzimy na zawody jako jedna ekipa.  przyjezdzaja do nas konie wymagajace korekty, przyjezdzaja ludzie, ktorzy chca sie uczyc, na stale biora udzial w konsultacjach.
ja nie mam nic przeciwko ludziom ktorzy chca sobie poprostu pojezdzic konno, ale ten osrodek jest dla tych ktorych pasja jest ujezdzenie i w tym kierunku chca sie codziennie ksztalcic.  to nie jest typowy hotel dla koni.

edit: literowki

lostak, Czyli, innymi słowy - już nie byłoby miejsca dla jeżdżącego rekreacyjnie? Bo pomiędzy 4 prowadzącymi raczej nie bardzo. Na innym placu też się nie da? Pewnie macie jakieś ograniczenia dotyczące użytkowania hali czy ujeżdżalni. W którejś stajni hala była zamknięta w sezonie lipiec-sierpień, w innej pamiętam, że pensjonariusze mogli wchodzić na halę pomiędzy 14 a 18 bodajże i był zakaz lonżowania na hali.
lostak   raagaguję tylko na Domi
11 listopada 2011 07:59
lostak, Czyli, innymi słowy - już nie byłoby miejsca dla jeżdżącego rekreacyjnie? Bo pomiędzy 4 prowadzącymi raczej nie bardzo. Na innym placu też się nie da? Pewnie macie jakieś ograniczenia dotyczące użytkowania hali czy ujeżdżalni. W którejś stajni hala była zamknięta w sezonie lipiec-sierpień, w innej pamiętam, że pensjonariusze mogli wchodzić na halę pomiędzy 14 a 18 bodajże i był zakaz lonżowania na hali.


to nie jest kwestia miejsca, czy przebywania na hali, pomiedzy treningami spokojnie sie jezdzi.  w czasie konsultacji hala nie jest zamknieta, nie ma zadnych ograniczen, jest wystarczajaco duza, dodatkowo uczestnicy jak zsiada z koni siedza i ogladaja treningi innych, bo ich to interesuje🙂 bo sie ucza, obserwuja. jest zakaz lonzowania na hali, sa 2 lonzowniki. jak ktos jedzi programy na zewnetrznym czworoboku, to inni sami przejezdzaja na plac obok, zeby nie przeszkadzac.  to sie uklada samo miedzy innymi dlatego, ze wszystkie osoby w osrodku maja ten sam pomysl na zycie.
to jest kwestia profilu tego osrodka. jak napisalam wczesniej - to nie jest typowy hotel dla koni.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 listopada 2011 08:12
swoja drogą  to ciekawa jestem jak rozpoznać  rekreanta od nierekreanta. Że nierekreant to się zobowiązuje do uczestniczenia w szkoleniach czy też ma obowiązek jeździć z jakimś trenerem by się załapać na tą wyższą, pożadaną półkę? No chyba że  nierekreant to ten który ma za sobą jakąś historię startów w zawodach ujeżdżenowych. 
Ja rozumiem doskonale filozofię lostak. Z resztą jestem pewna, że to nie wyłącznie "jej widzimisię", tylko o wielu więcej osób, będących klientami stajni.
Ja np. strasznie nie lubię robić ćwiczeń ujeżdżeniowych pośród porozstawianych wszędzie stojaków, drągów i cavaletti.
Nawet jeśli osoby w tym momencie skaczące są przyzwyczajone do jeżdżenia w tłoku i wszyscy mają oczy dookoła głowy, to jednak nie to samo co dresażowanie się pośród wyłącznie dresażujących. Tak jest łatwiej i przyjemniej.

Moje najgorsze wspomnienia pensjonariusza wiążą się z pewną trójmiejską stajnią, w której jedyny plus był taki że miałam blisko.
Mała hala namiotowa, rekreacja (trzy konie na krzyż, z minami "dobij mnie"...) od rana do nocy, jak tylko jest klient.
Banda gówniar, gówno wiedzących, ale oczywiście "wiedzących lepiej"... 😉
Właściciel wiedzący wszystko "lepiej", nawet od weterynarza i to ile czyj koń ma jeść.
Wiecznie pijany stajenny (często mocno pijany) sypiący tyle owsa ile mu się akurat sypnie. Najczęściej "od serca", co niby lepsze niż za mało, ale nie koniecznie dla konia, który jest leczony i stoi w boksie...
Z boksów wyrzucane raz na tydzień, albo i raz na dwa tygodnie, a tak to tylko dosypywana słoma. Więc koń codziennie stoi co raz wyżej 😉
I takie tam różne...
Może coś tam się trochę pozmieniało, ale tak było przez wiele lat i gdy tam trzymałam konia przez kilka miesięcy.

A teraz trzymam konia od prawie trzech lat w Łężycach i jestem zadowolona.
Są plusy i minusy, jak wszędzie, ale nie znam lepszej stajni w trójmieście, odpowiadającej moim wymaganiom - czyli duża hala, raj leśno-terenowy w koło i brak "gówniażerii".
Pensjonariusze raczej do siebie pasujący, czyli ambitna rekreacja/mały sport.

lostak   raagaguję tylko na Domi
12 listopada 2011 07:00
swoja drogą  to ciekawa jestem jak rozpoznać  rekreanta od nierekreanta. Że nierekreant to się zobowiązuje do uczestniczenia w szkoleniach czy też ma obowiązek jeździć z jakimś trenerem by się załapać na tą wyższą, pożadaną półkę? No chyba że  nierekreant to ten który ma za sobą jakąś historię startów w zawodach ujeżdżenowych. 


ela, ja mam wrazenie , ze ty udajesz, ze nie rozumiesz....
odloz na moment podzial rekreant i nierekreant.

1. osoba, ktora ma konia, jezdzi sobie na nim dla przyjemnosci, nie ma potrzeby, nie chce sie ksztalcic w danej dyscyplinie - osoba jezdzaca konno bez konkretnego ukierunkowania na jakas dyscypline jezdziectwa.

2. osoba, ktora ma konia, jezdzi w trzech podstawowych chodach, ale chce sie dalej ksztalcic w kierunku dyscypliny ujezdzenia, chce sie uczyc - czyli ktos, kto ma konkretny cel jedzenia konno - wzrostu swoich i konia umiejetnosci.

nie ma gorszych i lepszych, rekreantow i nierekreantow.  roznica jest w tym do czego sie dazy.  czy to tskie trudne zeby zrozumiec?  trenerzy i konsultacje to nie jest obowiazek, to jest mozliwosc dawana ludziom z drugiej grupy, z ktorej korzystaja, bo jak swiat dlugi i szeroki, jesli chcesz sie rozwijac, musisz miec pomoc z dolu lub pomoc w uczeniu twojego konia, bez wzgledu na poziom, ktory w danym momencie reprezentujesz.  wlasnie po to jest to miejsce o tak sprecyzowanym profilu, dzieki temu tych 5-6 trenerow (ktorzy wspolpracuja ze soba a nie podpieprzaja sobie klientow) z duzym powodzeniem i przy wsparciu zagranicznego doswiadczenia zmieniaja ludzi i konie z poziomu L,P na C i CC.  I milo jest ogladac banany na ich twarzach🙂 dzieki temu ludzie skupiaja sie na jezdzie, a nie na tym kto ma najnowsza kolekcje lub dyskutowaniu kto lepszego konia, a kto komu cos tam powiedzial.

edit:  jeszcze jeden drobiazg: wszyscy "trenerzy" rowniez caly czas sie doksztalcaja, bo po wielu doswiadczeniach i roznych przykladach empirycznych mam alergie na ludzi, ktorzy kiedys cos osiagneli i wydaje im sie ze sa swietni, na tym poprzestali swoja edukacje twierdzac, ze juz sie uczyc nie musza.
Spotkaliście się z ograniczeniami typu “stajnia zamknięta od godz ... do godz ...” lub „stajnia zamknięta w święta”?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
20 grudnia 2011 10:07
Spotkaliście się z ograniczeniami typu “stajnia zamknięta od godz ... do godz ...” lub „stajnia zamknięta w święta”?


tak. Np.  stajnia czynna od ... do....
Elu, i np. kiedy jest zamykana? W sensie jak długo można w niej przebywać?
opolanka   psychologiem przez przeszkody
20 grudnia 2011 10:19
Julie, u nas w stajni (choć nie jest to ideał), udaje się godzić zarówno ujeżdżeniowców, skoczków jak i rekreantów - takich z własnymi końmi, jak i takich, którzy przychodzą pojeździć na koniach klubowych.

Ma to swój minus - w harmonogramie jest gęsto, codziennie są jakieś treningi czy zajęcia rekreacyjne, do których trzeba się dopasować. Owszem, mamy od niedawna druga halę, ale jej rozmiary i na razie niedoskonałe podłoże nie zachęcają nawet do samotnej w niej jazdy.

Niestety, natłok zajęć wymaga od nas, skoczków, zbierania przeszkód po treningach, w zasadzie jest zakaz samodzielnych skoków, więc trzeba się "przyklejać" do jakiejś grupy, aby sobie coś skoczyć. nie jest to jakieś wielce restrykcyjne, ale popołudniami jest duży tłok wiec i tak nie jest to łatwe.

Ja też zwiedziłam kilka stajni, niestety ta moja idealna, w której spędziłam najwięcej mojego "sportowego" życia jest oddalona ode mnie 45km i niestety nie mogę już dojeżdżać i ze względu na koszty, jak i czas.

Teraz stoję w stajni, która jest mi bliska lokalizacyjnie, prawdę mówiąc to w niej zaczynałam swoją przygodę z końmi. Nie jest idealna, ale ma swoje plusy:
-dwie hale,
- myjka zewnętrzna,
- trzy piaszczyste padoki do wypuszczania konia (małe)
- istnieje możliwość ogrodzenia sobie we własnym zakresie jakiegoś kawałka trawy i wypuszczania tam konia (samodzielnie lub można kogoś poprosić, choć pracownikowi stajni raczej trzeba za to zapłacić)
- dobrej jakości siano i pasza,
- monitoring (stajni i hali) i alarm
- latem padok, hipodrom, łąka

Owszem, narzekamy, jak wszyscy, na różne rzeczy ale cóż, idealnie to jest chyba tylko u siebie.

trusia, u nas stajnia jest otwarta od godziny 7:30 do 20😲0, chociaż niektóre treningi, które zaczynają się o 18😲0 trwają i do 22😲0. Ale ograniczony czas wynika z tego, że w klubie jest alarm i tylko niektórzy pracownicy mają hasła etc.

W naszej stajni wydaje mi się, że plusem jest jednak to, że sie różnimy: pingwiny, skoczkowie, rekreanci. Atmosfera jest w miarę ok, kilku trenerów jest na miejscu, każdy znajdzie coś dla siebie, a i można też konsultować swoje przemyślenia z kolegami z innej dziedziny.
U nas stajnia - sama stajnia, budynek, w którym mieszkają konie - jest "czynna" do godz. 21. Potem cisza nocna, konie śpią 😉 Czyli do 21. trzeba konia wstawić do boksu i dać mu święty spokój. Innych ograniczeń nie ma.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
20 grudnia 2011 10:23
Elu, i np. kiedy jest zamykana? W sensie jak długo można w niej przebywać?


no poprzednia stajnia: 7-20.30 czynna hala, stajnia 7-21
Ja chyba też zaliczam się do gatunku "pensjonariuszy-tułaczy", bo stajnię zmieniam średnio co pół roku, byłam w kilku, zwiedziłam (jako potencjalne) jeszcze więcej i cóż mogę napisać: kiepsko. Jako, że potrzebuję stajni z halą i pastwiskami (ewentualnie wybiegi) ciężko jest mi się dostosować do oferty stajni na śląsku. Tam, gdzie dobrze nie ma wolnych boksów i to jest najlepszą wizytówką stajni.
Moje zastrzeżenia (piszę ogólnie, w każdej stajni inny problem)
- przede wszystkim problemy z wypuszczaniem koni
- oszczędzanie na jedzeniu pomimo stałych, terminowych płatności (miarka niby ma kilogram, okazuje się że ma np 700 gramów)
- przyciężkawa atmosfera, kiedy np nie chce się trenować z trenerem na miejscu, chce się jeździć samemu, nie ma się aspiracji (jazda dla przyjemności)
- plotki, zawiść, robienie na złość i pseudo - elitarne zagrywki

Atmosferę jeszcze można olać, ale jeśli chodzi o dwie podstawowe rzeczy, taki jak dobre karmienie i regularne wypuszczanie, to już nie za bardzo.
Teraz stoję z końmi w miarę fajnej stajni, oczywiście mam zastrzeżenia, ale już się pogodziłam, że idealna nie istnieje (no chyba, że swoja).
Nie wiem czy jest już temat o hali, ale miałabym do Was pytanie...
Czy w Waszych stajniach są jakieś ograniczenia odnośnie korzystania z hali? Np. kiedy jest tłoczno, są treningi, w weekendy?
Gillian   four letter word
17 stycznia 2012 14:31
nie ma i to doprowadza mnie do szału...
Jedna ciasna hala i każdy chce na niej być - rekreanci, prywatni a na środku ktoś lonżuje. Są dni z treningami, za które płaci się ciężkie pieniądze - slalom gigant. Jeden wielki kociokwik :/
Nie ma regulaminu korzystania z hali? 
Thymos, u nas jest regulamin oraz tablica, na której wpisujemy się do korzystania z hali. Jak ktoś tego nie zrobi to już musi się dostosować do reszty i może się zdarzyć, że będzie musiał poczekać - choć ja takiego przypadku przez ponad rok funkcjonowania hali (2 sezony już prawie) jeszcze nie widziałam 😉.

Na hali nie wolno lonżować. Może się na niej znajdować max 3 jeźdźców. Jak ktoś ma treningi (z trenerem) to wyraźnie musi to wpisać na tablicę - trzeba się wtedy dopasować. Trzeba chować przeszkody i drągi. Trzeba sprzątać po sobie.

Gillian, maasakra.
Gillian   four letter word
17 stycznia 2012 14:49
trusia, jest - o gaszeniu światła i czyszczeniu kopyt. Reszta - róbta co chceta, ino się nie pozabijajta.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się