Skąd ten cytat...?
Coś mi się zdaje, że to Intruz Faulknera.
tak jest 😀
to Intruz (tłum. Ewa Życieńska)
brawa!
🙂
Przyszedł do mnie w Nocy i kucnął przy łóżku. Nie spałam.
- Śpisz? – zapytał.
- Czy jesteś religijny? - musiałam mu zadać to pytanie.
- Tak - odpowiedział z dumą. - Jestem ateistą.
To wydało mi się ciekawe.
Podniosłam kołdrę i zaprosiłam go do siebie, ale ponieważ nie jestem Czułostkowa ani Sentymentalna, nie będę się dalej nad tym rozwodzić.
"Jedz, módl się, kochaj" ??
Zaglądam, zaprzeczam. Zaraz wpiszę nowy fragment.
"Dobrze jest siedzieć u Dobrej Nowiny w sklepie. To najprzytulniejsze miejsce w mieście. Schodzą się tu matki z dziećmi i starsze panie w drodze po obiad w emeryckiej stołówce. Przychodzą stróż z parkingu i zziębnięte sprzedawczynie z targu warzywnego. Wszyscy dostają coś gorącego do picia. Można by powiedzieć, że Dobra nowina prowadzi tu kawiarnię. (...)
- Słyszała pani, że w lasach na Płaskowyżu, tam gdzieś koło pani, pojawiły się lisy? Białe i puchate.
Zamarłam. Koło mnie? Otworzyłam oczy i zobaczyłam Pana z Pudlem.
- Podobno ten bogaty facet o takim śmiesznym nazwisku wypuścił ich część z fermy - mówił, stojąc przede mną z kilkoma parami spodni przewieszonymi przez ramię. Jego Pudel patrzył na mnie z psim uśmiechem, widocznie mnie poznał."
"Prowadź swój pług przez kości umarłych" - Olga Tokarczuk
ach! wiedziałam że to polska proza!
zaraz zapisuję do listy uzupełnień
Ruszam wątek, bo stoi od jakiegoś czasu:
-Mama powidziała, że niedługo zaczyna się szkoła, więc jutro pójdziemy kupić rzeczy.
-Jakie rzeczy?- zapytał tata.
-Dużo rzeczy- odpowidziała mama. - Między innymi nowy tornister, piórnik, no i buty.
-Znowu buty?- wykrzyknął tata.- To nie do wiary! Zjada je, czy co?
-Nie, ale je zupę, żeby rosnąć- wyjaśniła mama. -A kiedy rośnie, stoty mu też rosną.
Więc nastęnego dnia poszliśmy z mamą na zakupy, no i pokłóciliśmy się trochę o te buty, bo ja chciałem adidasy, a mama powiedziała, że kupi mi parę solidnych skórzanych butów, a jak mi się nie podoba, to zaraz wracamy do domu i tata będzie się gniewał.
Sprzedawca w sklepie był bardzo miły. Dał mi zmierzyć mnóstwo butów, tłumacząc mamie, że wszystkie są super. Mama nie mogła się zdecydować, w końcu spodobały jej się takie jedne brązowe i spytała czy dobrze się w nich czuję, a ja odpowiedziełem, że tak, żeby nie zrobić przykrości sprzedawcy, cociaż buty troche mnie uwierały.
na 100% to Mikołajek jest 😉
Proszę:
"Gdyby w pewien majowy dzień 2004 roku ktoś zaczaił się na tyłach Krakowskiego Przedmieścia nieopodal Hotelu E., od strony smętnego pomnika Marszałka, który Waldorff nazwał kiedyś "Dziadkiem parkingowym", i obserwował z ukrycia przechodniów, zdziwiłby się zapewne, widząc bardzo wysokiego i przesadnie eleganckiego młodego człowieka, który najpierw wezwał taksówkę, potem, kiedy już podjechała, obejrzał ją, skrzywił się i odesłał, puszczając mimo uszu protesty kierowcy, następnie - znów przez komórkę - zrobił komuś, zapewne dyspozytorce, awanturę i niebawem wsiadł do drugiej, znacznie lepiej wyglądającej taksówki, którą kazał się zawieźć raptem kilkanaście metrów dalej, na drugą stronę ulicy, pod główne wyjście hotelu B."
"Szeroki szyld, ciągnący się przez całą szerokość sklepu, malowano już tyle razy, że kolejne warstwy przezierały spod spodu jak ziemista cera polityka przeziera spod pudru i podkładu na wyborczym billboardzie. Po obu stronach długiego napisu jakiś pacykarz po Kursie Oprawy Plastycznej Wystaw Placówek Handlowych wymalował olejną dwa arcydzieła: z lewej tłustą, różowiutką świnię w białym fartuchu, ostrzącą na osełce rzeźnicki nóż, z prawej natomiast uśmiechniętą owcę, prezentującą klientom belę - wełnianego, można przypuszczać - materiału. Kolejne przemalówki na szczęście omijały postaci obu zwierząt; najwyraźniej właściciel doceniał ich znaczenie dla reklamy sklepu. Pośrodku, dużymi literami o kroju, którego przestano używać za rządów Mazowieckiego czy może nawet Rakowskiego, a który teraz powraca tylko w wystroju modnych klubów, wypisano:
MIĘSO WĘDLINY UBIORY TKANINY
I z prawej mniejszymi literami:
Włodzimierz Ściepko, dawniej Anatol Dryja
Podobne szyldy spotyka się jeszcze na dalekiej Pradze oraz w tych miejscowościach, do których nie dotarły jeszcze wielkoformatowe plotery, trzy tysiące czcionek z Worda i kolorowe folie samoprzylepne - gdzieś w Łukowie czy pod Jasłem można się jeszcze natknąć na radosne świńskie ryje, tańczące szpulki i nitki, trzymające się za ręce warzywa czy podskakujące owce."
Jacek Dehnel " Balzakiana"
"Znajdowaliśmy się już w pobliżu Blanes, a ja nadal nie miałem pojęcia, dokąd jedziemy. German był niezwykle skoncentrowany za kierownicą i nie chciałem go rozpraszać. Prowadził z taką samą galanterią, z jaką robił wszystko: uważał, by nie rozjechać nawet mrówki, pozdrawiał uprzejmie rowerzystów, przechodniów i motocyklistów z gwardii cywilnej. Minęliśmy Blanes i zobaczyliśmy drogowskaz na nadmorską miejscowość Tossa de Mar. Spojrzałem na Marinę, która puściła do mnie oko. Pomyślałem że być może udajemy się do zamku w Tossie, ale minęliśmy miejscowość i skręciliśmy w wąską szosę biegną, wzdłuż brzegu, na północ. Droga, niczym wstęga rozpięta pomiędzy niebem a urwistą ścianą klifu, wiła się w dół serpentyną. Pomiędzy gałęziami sosen, uczepionych kurczowo stromego zbocza, prześwitywał lśniący błękit morza. Sto metrów niżej dziesiątkami niedostępnych zatoczek i zakrętów ciągnęła się sekretna trasa z Tossa de Mar do odległej o jakieś dwadzieścia kilometrów Punta Prima, nieopodal przełęczy Sant Felilu de Guixols."
W samolocie rozdawano gazety, wzięłam pierwszą z brzegu. Wielki tytuł Kasandra wolnego rynku i moje zdjęcie, które miało być w Playboyu, a nie w czarno-białym szmatławcu. Zanim Miszka wrócił z toalety, przeczytałam... o sobie. Reżyser pod pozorem filmu o czarownicach chciał zrobić ukrytą kamerą dokument o nawiedzonej, zamkniętej w szklanym wieżowcu. Reporter gazety wykrył, że w budynku firmy reklamowej więziona jest anorektyczka. "Typowym objawem anoreksji (psychosomatycznej choroby dziewcząt z krajów zamożnych) - jest chorobliwe odchudzanie. Prowadzi ono do skrajnego wycieńczenia, a często przypadków śmieci głodowej. Chora miewa zaburzenia w percepcji ciała. Pojawiają się halucynacje. Są one skutkiem ubocznym poważnych zmian fizjologicznych. Dochody firmy reklamowej, wykorzystującej chorą dziewczynę, zwiększyły się pięciokrotnie w ciągu kwartału. Firma wygrywa również na giełdzie."
Spytałam Miszkę, o co chodzi, czy to prawda?
-Prasa węszy za sensacją. Konkurencja nie może nam darować sukcesów.
Czyżby ciągle na tapecie masz "Namiętnik" Gretkowskiej? 😉
btw długo nie mogłam przez nią przebrnąć. Ciężko się czyta
Tak
ja przeczytałam w jeden wieczór 😉
Przepraszam, że tak późno, ale dopiero wczoraj wieczorem wróciłam z 4-dniowego wypadu na południe naszego pięknego kraju.
Proszę:
'- Trudno o idealną miłość?
- Nie. Nawet ja nie chce aż tyle. Chciałabym tylko móc się zachowywać jak zwykła egoistka. Prawdziwa egoistka. Na przykład mówię, że chcę ciastko biszkoptowe z truskawkami, ty rzucasz wszystko i biegniesz je kupić. Wracasz zziajany i podajesz mi je: "Proszę, Midori, oto twoje ciastko z truskawkami", a ja wtedy mówię: "Nie mam już na nie ochoty" i wyrzucam przez okno. Czegoś takiego potrzebuję.
- zdaje mi się, ze to nie ma żadnego związku z miłością - powiedziałem lekko zdumiony.
- Ma. Tylko ty tego nie wiesz. Są okresy w życiu kobiety, kiedy jest to nieprawdopodobnie ważne.
- Wyrzucani przez okno ciastek z truskawkami?
- Tak. Chcę, żeby mój chłopak powiedział: "Zrozumiałem, Midori. Myliłem się. Powinienem był się domyslić, że stracisz ochotę na to ciastko. Jestem głupi jak osioł i gruboskórny. W ramach przeprosin polecę jeszcze raz i kupię ci coś innego. Co byś chciała? Mus czekoladowy? A może sernik?"
- I co wtedy?
- Wtedy będę go kochać, bo na to zasłużył.
- Myślę, że to kompletny nonsens.
- A dla mnie to jest miłość. Mimo, że nikt tego nie rozumie - powiedziała Midori - Dla pewnego rodzaju ludzi miłość zaczyna się od czegoś zupełnie drobnego, od głupstwa. Albo nie zaczyna się wcale.'
hmm, może jakaś podpowiedź 😉
wedle życzenia 😉
'- Zerwałam z nim, po prostu - odparła Midori. Wyjęła papierosa i zapaliła go, osłaniając
dłonią zapałkę.
- Dlaczego?
- Dlaczego?!- krzyknęła. - Ty jesteś chyba nienormalny?! Rozumiesz subjunctive w
angielskim, rozumiesz postęp geometryczny, jesteś w stanie czytać Marksa, dlaczego tego nie
rozumiesz?! Po co pytasz o takie rzeczy?! Dlaczego zmuszasz dziewczynę, żeby ci to mówiła?
Czy to nie oczywiste?! Bo wolę ciebie od niego. Chciałam się zakochać w kimś
przystojniejszym, ale zakochałam się w tobie. Nic na to nie poradzę.
Próbowałem coś powiedzieć, jednak słowa utkwiły mi w gardle i nie mogłem nic wykrztusić.
Midori wrzuciła papierosa do kałuży.'
widzę, że coś nie idzie 😉 Podbijam i wrzucam jeszcze jedną część.
Baaardzo proste będzie w tym momencie.
'Miałem trzydzieści siedem lat. Boeing 747 przebił się przez gęstą pokrywę chmur i podchodził
do lądowania na lotnisku w Hamburgu. Zimne listopadowe deszcze zabarwiły ziemię czernią i
nadały wszystkiemu - załodze naziemnej w pelerynach przeciwdeszczowych, fladze na
przysadzistym budynku lotniska, wielkiej reklamie BMW - melancholijny ton flamandzkiego
krajobrazu. O rany, znowu Niemcy.
Samolot wylądował, zgasł napis No smoking i z głośników pod sufitem zaczęła się sączyć
muzyczka: słodka orkiestrowa wersja Norwegian Wood Beatlesów. Ta melodia zawsze mnie
poruszała, lecz dziś poruszyła mnie znacznie gwałtowniej, wywołała nieomal wstrząs.
Zgiąłem się wpół, objąłem głowę rękami, bojąc się, Ŝe za chwilę pęknie, i tak nieruchomo
siedziałem. Od razu podeszła do mnie niemiecka stewardesa i spytała po angielsku, czy dobrze
się czuję.
- Tak - odpowiedziałem. - Tylko trochę zakręciło mi się w głowie.
- Na pewno?
- Na pewno. Dziękuję.
Uśmiechnęła się i odeszła. Z głośników dobiegała teraz piosenka Billy'ego Joela.
Wyprostowałem się i wyjrzałem przez okienko na ciemne chmury wiszące nad Morzem
Północnym. Zastanawiałem się nad tym, co do tej pory utraciłem, nad straconym czasem, nad
ludźmi, którzy umarli albo odeszli, nad myślami, które juŜ nie wrócą.
Samolot zatrzymał się, ludzie zaczęli odpinać pasy, wyjmować bagaŜe i wierzchnie okrycia
ze schowków - ja przez cały ten czas byłem na łące. Czułem zapach trawy, powiew wiatru na
twarzy, słyszałem śpiew ptaków. Jesień tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego dziewiątego roku,
wkrótce skończę dwadzieścia lat.'
Haruki Murakami, "Norwegian Wood"..?