A ja w ramach totalnego spontanu pojechałam odwiedzić Hendriksa Opfoka 😅
Młodzież siedzi na ogromnych pastwiskach, wiec musieliśmy przejść pół holenderskiej wsi 😉 Maluchy na zdjeciach są na pastwisku wyjedzonym, następnego dnia będą przepędzone na sąsiednie. Bardzo przyjacielska grupa i zainteresowana człowiekiem - z czym w sumie był nawet pewien kłopot, bo chciałam, żeby młody trochę pobiegał i pokazał się w ruchu, ale dzieciaki absolutnie nie zamierzały się od nas odczepić. Udało się je skłonić, żeby sobie przegalopowały pastwisko, ale stadko zaraz zawróciło i znowu nas otoczyło ze wszystkich stron. Odpuściłam i zajęliśmy się zaprzyjaźnianiem i robieniem zdjęć. Niestety wiezione aż z Polski przepyszne jabłka zostawiłam w samochodzie 🙁
Młody ma niesamowicie gumową szyję, mógłby ją sobie chyba i w precel zwinąć. Najbardziej przyjaźni się z jasnogniadym "dwie skarpety", który wyglądał na takiego klasowego osiłka, niezbyt rozgarniętego. Tu zresztą widać obydwa:


Tu tarmosimy i podgryzamy kolegę:

Nie wiem za wiele o rosnącej młodzieży, mały ma na zdjęciach dokładnie 16 miesięcy i jeden dzień. Wszystkie dzieciaki są w podobnym wzroście, proste na nogach, z szerokimi klatkami. Kopyta też mi się bardzo podobały. Oczywiście zero owadów, choćby jednej muszki, która by mogła męczyć konie.
Opfok w całej okazałości:


Grzywa jak u mustanga:


I próby odciągnięcia od kumpli:

Zakończone drapaniem po szyi:

Jak na sam środek sezonu na brzydkie kaczątko, to spodziewałam się większej pokraki 😀iabeł: