hihi - moj niankowany lat 0,5 niedawno zaliczyl pierwsze "wsiadanie" - tzn wyladowal u mnie przed siodlem i probowal zjesc wodze
konie juz rozpoznaje i lubi
moje wlasne dzieci byly wsadzane na chwile jakos kolo 1,5-2, ale to inna bajka, bo wsiadaly do mnie, a konie znaly lepiej niz niejeden rekreant
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=4899.msg232796#msg232796 date=1240058181]
Wsadzić można, aczkolwiek sądzę, że w momencie wsadzania dziecko rozdarłoby się w niebogłosy. Widziałam kilka takich przypadków i wszystkie kończyły się tak samo - dopóki dziecko było na wysokości łba konia było dobrze, próba umieszczenia go na grzbiecie kończyła się histerią, ale mamusie bywają zacięte. :/
[/quote]
Według opowiadań rodzinki, w moim przypadku histerią skończyła się próba ściągnięcia mnie z siodła po parunastu (?) okrążeniach, gdzie jeszcze musieli do mnie dosadzać kolejne dzieci, bo za każdym razem darłam się i nie puszczałam siodła 😉 Miałam też gdzieś wtedy z 2 latka. A konik podobno niczego sobie był- żaden tam kucyk, normalnej wielkości koń 😉
To był mój pierwszy kontakt z siodłem, choć zaczęłam jeździć (tak na serio) w wieku 12 lat...
Zakładam, że choćby w czasie spacerów ciągnęłaś do koników. Dzieci, o których piszę miały przerażenie w oczach, ale mamusia chciała. Jedna to nawet miała do mnie pretensje, że nie chcę dać jej "lejcy" do ręki tylko sama trzymam konia.
Dobrze zakładasz 🙂 Też widziałam różne sceny, choćby na wczasach na Mazurach, jak nadgorliwi rodzice pchali swoje małe dzieci na konie, mimo, że dzieciaki się wyraźnie bały, wyraźnie to manifestując krzykiem i placzem. Jedno z nich zaczęło piszczeć tak głośno, że wystraszyło konia, stojacego nieopodal. No cóż...
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=4899.msg232608#msg232608 date=1240038528]
Mój ślubny też uczył się na własnych błędach (na wspomnianej wiejskiej kobyle). Na pierwszej jeździe pokazano mu siodło i ogłowie, trzy chody podstawowe i jedź pan sobie do lasu. Pojechał. Kobyła miała źrebaka, więc doszła do wniosku, że ona to wraca do dziecka. Zrobiła w tył zwrot i galopem wróciła. A jeździec zaliczył bardzo widowiskową glebę.
(ciach)
A ja biedna lata później musiałam zacząć z nim wszystko od podstaw.
[/quote]
Witam Wszystkich. 🙂
Co by było jasne - nauka była w lesie, dosłownie, i w przenośni. Na pierwszej godzinie był stęp + kłus, gdzie właściciel konia (nie: "trener"😉 był pieszo. Na drugiej kłus + galop, gdzie właściciel był na koniu (nie: "z lonżą"😉. Na trzeciej - byłem sam.
Tak, moja Żona - pastwiła się nade mną. Ale chyba nie jest źle. 🙂
Fotka z zeskanowanego (daaaaawnoooo temu) zdjęcia.
Tleniony
Ja niestety zaczynałam "bardzo późno" - miałam 18 lat , całe lata rodzice nie chcieli się zgodzić , ale w końcu stwierdzili że jak się ma coś stać , to w drewnianym kościele cegła mi na głowę spadnie . Swoich początków i obecnej walki ze swoimi nawykami opisywać nie będę 🙄