Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"



Gillian - nie da się wejść w za małe buty. Nie da się ubrać spodenek tych samych, co pasowały dla 12 letniej dziewczynki. Po prostu - nie da się i już. Nawet gdybyś się napięła, gdybyś na siłę dopasowywała buty czy spodenki - nie wejdziesz, nie ubierzesz ich. A nawet - to nie będziesz się czuć dobrze, komfortowo. Dlaczego? Bo z nich wyrosłaś!
To dotyczy nas wszystkich. Ciebie też.
Życie dorosłe jest zazwyczaj ciężkie, pełne odpowiedzialności, problemów do rozwiązywania - takie jest. Ale to jest Twoje życie. To Ty je meblujesz - nikt inny.
Jeżeli chcesz za wszelką cenę trwać w tym co BYŁO, rozpamietywać jak kiedys było dobrze - to oczywiście możesz! Ale nikt za Ciebie tego co jest TERAZ nie załatwi, nie poukłada, nie rozwiąże.
Szkoda Twojego czasu i szkoda życia co przed Tobą na zmarnowanie.

Pomyśl.
Gillian   four letter word
18 lutego 2013 14:13
wszystko racja :kwiatek: trzeba spiąć poślady i przetrwać.
Gillian, czasem przetrwać to za mało. Czasem trzeba zdecydowanie zadziałać.
:przytul:
Gillian   four letter word
18 lutego 2013 14:22
zadziałałabym, gdyby nie to wszystko co mnie ogranicza. Na pewne rzeczy wpływu nie mamy, prawda? może właśnie trzeba trwać i czekać, ale cierpliwie. W końcu coś się odmieni.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 lutego 2013 16:27
Gillian - a może Twój problem polega na tym, że nie chcesz spojrzeć na to, co możesz zmienić? Spojrzenie realnie na to, co mamy, co nam przeszkadza, jest bardzo bolesne, ale tylko tak możemy spojrzeć także na zasoby i możliwości, które mamy i nowe drogi, którymi możemy iść. Ludzie boją się zmian, działa mechanizm starej biedy, która jest lepsza od czegoś nowego, bo jest znana.

Osobiście polecam Ci porozmawianie z kimś, kto przysiądzie z Tobą i oboje uczciwie zastanowicie się nad Twoją przyszłością i przy kim będziesz musiała rozważyć wszystko realnie i kto zmusi Cię do wyjścia z Twojej strefy komfortu. To zdecydowanie nie jest przyjemne, ale konieczne. Potem jest przyjemnie. Zwłaszcza jak człowiek obierze nowy cel i nabierze wiatru w żagle.
Gillian - a może Twój problem polega na tym, że nie chcesz spojrzeć na to, co możesz zmienić? Spojrzenie realnie na to, co mamy, co nam przeszkadza, jest bardzo bolesne, ale tylko tak możemy spojrzeć także na zasoby i możliwości, które mamy i nowe drogi, którymi możemy iść. Ludzie boją się zmian, działa mechanizm starej biedy, która jest lepsza od czegoś nowego, bo jest znana.


Zdecydowanie popieram powyższe!
Pomyśl - a może wcale nie chcesz nic zmienić? Może tak naprawdę (szczerze) wygodni Ci żyć tak jak teraz. Może podświadomie boisz się tego, co zmiany mogą przynieść, a to co jest teraz - jest znane, rozpoznane, masz w tym wypracowane swoje miejsce.
To taka mentalna "pułapka" - mamy dość czegoś, co jest wokół nas, ale wyjść z tego "kokona" boimy się jeszcze bardziej. Nic w takim razie nie robimy - i czekamy, że ktoś/ coś nami potrząśnie, wywróci nam porządek spraw. Ale się tego boimy .... taka kwadratura koła.
asds   Life goes on...
18 lutego 2013 19:42
"Jestem debilem" - asds  😵
asds, ja też jestem debilem. Zgubiłam w ciągu miesiąca: kluczyki do samochodu (odniósł mi jakiś dobry człowiek), prawo jazdy (znalazłam), a teraz dowód rejestracyjny. Szukałam wszędzie, obdzwoniłam wszystkie miejsca, w których byłam tego dnia i nic. Moi rodzice, mimo nieprzebranych złóż cierpliwości do mnie, są już mocno wkurzeni, a dowodu nie mogę załatwić bez ich wiedzy, bo samochód mam jako współwłasność z mamą 🙁 Czeka mnie więc przyznanie się do kolejnej tymczasowej (?) utraty mózgu. Jestem kretynką, nie wiem jak to robię. Jeszcze tylko samochodu nie zgubiłam, dookoła zaliczone wszystko. Niech mnie ktoś dobije.
asds   Life goes on...
18 lutego 2013 20:02
Debilizm się szerzy...Jutro biorę do pracy herbatke Kalmę...
Gillian   four letter word
18 lutego 2013 21:35
wszystko zmieniłoby się samoistnie, gdyby najpierw zmieniły się warunki finansowe moje. Każdy mój problem, a mam ich mnóstwo, da się rozwiązać poprzez pieniądze. I w tym tkwi chyba sedno mojego doła i wspominania przeszłości. Dawniej moim jedynym obowiązkiem było pojechać na trening (darmowy) z kumatą osobą, codziennie coś nowego, pilnować paszy czy się nie kończy, jeździć co tydzień na zawody - ak wyglądało moje życie. A teraz co? dwa etaty, nerwówka, stres, wieczne niewyspanie. I koń, który się marnuje bo nie stać mnie na trenera, który za 100zł za godzinę ustawi mi krzyżaczka. Jak mam się nie gryźć i nie wspominać? i co mam zmienić? lepszej pracy już mieć nie będę bo wyczerpałam możliwości, zresztą mam umowę do lipca i raczej mi nie przedłużą więc dojdzie kolejny kłopot.
Zmienić to ja bardzo chcę, ale za cholerę nie mam możliwości. Więc siedzę i marzę, żeby było tak jak kiedyś. Tyle mogę.
....A teraz co? dwa etaty, nerwówka, stres, wieczne niewyspanie. I koń, który się marnuje bo nie stać mnie na trenera, który za 100zł za godzinę ustawi mi krzyżaczka. Jak mam się nie gryźć i nie wspominać? i co mam zmienić? lepszej pracy już mieć nie będę bo wyczerpałam możliwości, zresztą mam umowę do lipca i raczej mi nie przedłużą więc dojdzie kolejny kłopot.


Oj... chyba już jesteś blisko zmian. Ty o tym wiesz.
I tych zmian się spodziewasz.

Mogę Cię zapewnić, że nie tylko Ty jesteś w takiej sytuacji. Nie wiem, czy jest to pocieszenie....
Chyba właśnie podjęłam decyzję o pożegnaniu się z końmi i jeździectwem.
Na pewno na kilka lat.
aaa  😕
ash   Sukces jest koloru blond....
19 lutego 2013 11:08
rtk, co się dzieje?
bolesne zderzenie z dorosłym życiem...
ash   Sukces jest koloru blond....
19 lutego 2013 11:20
eee no właśnie. To chyba jest najgorsze w tym wszystkim.
Czasami taka przerwa sprawia, ze później jest lepiej.
Trzymaj się dzielnie!
To jest okropne. W ciągu kilku miesięcy dotychczasowe marzenia, plany legną w gruzach. Trzeba zrozumieć i zdać sobie sprawę, że te cele są nie do osiągnięcia...
Mam tylko nadzieję, że znajdę długoterminowego dzierżawcę, zamiast kupca...
Jakby mało było nieszczęść: jeszcze przy..łem w samochód sąsiada: http://boskawola.blogspot.com/2013/02/skasowaem-kawe.html

Czasami mam wrażenie, że Ktoś na górze - niezbyt mnie lubi...  🤔wirek:
asds   Life goes on...
19 lutego 2013 14:25
rtk
Zderzenie praca-mozliwości czasowe -pasja?
Generalnie zderzenie na linii:
studia II - praca - mąż - pasja - pieniądze - nowe mieszkanie
Coś trzeba wyrzucić.
Averis   Czarny charakter
19 lutego 2013 18:04
rtk, nie wyrzucaj pasji, to się zemści. Wcześniej czy później.
rtk, zrób przerwę od koni, przynajmniej na etapie 'zawodowym'. Odetchniesz, zobaczysz. Masz jeszcze szmat czasu przed sobą, żeby jeździć. Ustabilizujesz pracę, życie, ogarniesz mieszkanie, czas na konie przyjdzie. Trust me, wiem, co mówię, przechodziłam i przechodzę przez to, jest dobrze, koń ma się dobrze, moje życie ma się dobrze- i o dziwo- nie wpadłam w otchłań rozpaczy 🙂
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
19 lutego 2013 18:16
rtk, czasem dorosle zycie wymaga czasowych poswiecen i wyborow, ktore wybiegaja poza kolor nowego czapraka niestety. Rozumiem, ze czasu i kasy na wszystko nie ma po prostu ?
Konia mozesz dac w dlugoterminowa dzierzawe- zejdzie Ci z utrzymania i czasowo pozwoli zajac sie reszta. Studia sie skoncza- bedzie troche wiecej czasu, moze w pracy jakiejs nowej zaproponuja lepsze warunki.
Konice sprzedac zawsze zdazysz.
Trudno teraz znaleźć dzierżawcę, a ja nie jestem w stanie utrzymywać konia. Ale będę walczyć o dzierżawcę...
Może do tego wrócę za parę lat... Moim największym marzeniem jest źrebak Parisy...
Averis   Czarny charakter
19 lutego 2013 18:19
zen, zrozumiałam, że rtk chce w ogóle konie rzucić. Nie warto. Karson teraz na tez długie wakacje. Wiem, że lepszych warunków mieć nie może, ja widuję go czasem raz na 2-3 tygodnie (gorący okres w pracy), ale bez tej świadomości, ze on tam jest - umarłabym z żalu. Kocham moją pracę, moje studia i życie w ogóle- koń chwilowo zszedł na dalszy plan, ale samą miłością go nie nakarmię. Jeszcze momencik, wszystko się unormuje i będzie dobrze.
Dziewczyny, ale pamiętajcie, że ja mam dwa konie. Jeden emeryt, którego za nic nikomu nie sprzedam, ani nie wydzierżawię... Także dwóch wakacyjnych już nie utrzymam...
ash   Sukces jest koloru blond....
19 lutego 2013 19:01
rtk, poszukaj dzierżawcy. Zrób wydarzenie na fb - będziemy udostępniać 🙂
Wrzuć w ogłoszenia itp. Parisa to fajny koń, jakiś chętny się znajdzie.
Ty będziesz miała kasę od dzierżawcy, czas na studia, pracę itp.
A za jakiś czas jak już będzie lepiej finansowo odbijesz sobie 🙂
Głowa do góry!
rtk
Funkcjonujesz w ujezdzeniu od dluzszego czasu.
Jestes rozpoznawalna, i z Ritkiem, i z Parysa.
Sama tez w jakims zakresie znasz srodowisko.
Zanim dasz ogloszenie, skontaktuj sie z trenerami, ktorych prace (z konmi, z jezdzcami, z parami) cenisz i zapytaj czy nie znaja jezdzcow, ktorzy szukaja konia do dzierzawy (w ostatecznosci do sprzedazy).
W koncu P, po krotkim odswiezeniu, jest gotowa do startow, a sezon juz za rogiem.
Zacznij od Dolnego Slaska (kon bedzie pod kontrola), ewentualnie pozniej rozszerzaj krag.
Ogloszenie zawsze zdazysz dac, zwlaszcza to o sprzedazy.
Generalnie zderzenie na linii:
studia II - praca - mąż - pasja - pieniądze - nowe mieszkanie
Coś trzeba wyrzucić.


Męża
rtk, a co w tym zestawieniu robi mąż? Jaka jego rola w konflikcie? Bo chyba powinien wspierać, a nie dokładać problemów i "wymagać"? Sama mam za sobą podjęcie decyzji o rezygnacji z konia na rzecz "kariery" (haha!!) i rozwoju własnego. Po 2 miesiącach do konia na wakacjach dojeżdżałam 2 razy w tygodniu po 150 km, bo nie wytrzymałam. I wrócił po 3 miesiącach. Nie podejmuj pochopnych decyzji! Wszystko się da, tylko bez paniki i z otwartą głową, pomysł na pewno przyjdzie.
Albo zmienić na takiego "szczodrze obdarzonego przez bankomat" 🤣

Tak na marginesie - bo od jakiegoś czasu uderza mnie, że domagamy się od "naszych" tego czy owego (wsparcia przeważnie), podważając siłę ich uczuć, a tymczasem nie jest to nic (dany problem) czego nie mogłyby rozwiązać... pieniądze.
Że mąż (przykładowo) nie pomaga? A niech nie pomaga! Niech tyle pieniędzy przyniesie, żeby wystarczyło na sprzątaczkę/stajennego/taksówkę itp.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się